Pod obserwacją
Na helicarrierze również było cicho choć agenci chodzili po korytarzach patrolując je i pilnując bezpieczeństwa. Rutyna działała swoim prawem i nikt jej nie potrafił zburzyć, tak musiało być i tyle. Deadpool nadal był pogrążony w głębokim śnie i nic nie mówiło o tym, że miał się obudzić choć rany bardzo szybko się leczyły. Spiderman spał przy dłoni Wade'a to opowiadał mu różne rzeczy i dużo płakał oraz spał. Był wymęczony tym wszystkim, a co za tym szło to jego rany leczyły się gorzej niż te najemnika. Lekarz, który pilnował stanu Peter'a oraz Wade'a nie był zbytnio zadowolony z wyników Peter'a gdyż nie odpoczywał wystarczająco aby rany się zagoiły prawidłowo, ale Parker upierał się przy swoim, że nic mu nie jest i on będzie pilnował Wade'a. Fury również martwił się o stan Peter'a jak i Wade'a właśnie szedł odwiedzić ich do sali. Aktualnie Pajączek leżał przy dłoni Wade'a i panowała cisza. Dyrektor TARCZY zapukał do drzwi i wszedł do środka, a Peter popatrzył na drzwi z podkrążonymi oczami.
-Peter - powiedział spokojnie Fury -połóż się spać i zdrzemnij się.
-Przed chwilą spałem.. -powiedział ledwo słyszałam głosem.
-Nie widać po tobie abyś odpoczął - rzekł podszedł do niego i pogłaskał delikatnie po włosach.
-Ale odpoczywam.. -powiedział z westchnięciem.
-Wyniki nawet nie pokazują tego Peter!
-Kłamią pewnie..
-Nie kłamią.
-To trudno..
-Nie trudno Peter - rzekł - jeśli masz wyzdrowieć musisz odpoczywać - powiedział. Cicho mruknął pod nosem nie dużo sobie z tego zdając sprawy. -Peter - westchnął - doktor myśli nad umieszczeniem cię w osobnej sali abyś mógł regenerować się.
-Nigdzie nie pójdę.. -powiedział.
-Więc zacznij odpoczywać należycie, bo rana postrzałowa to nie przelewki.
-Zagoi się kiedy będę chciał..
-Pete, Wade z pewnością nie chciałby abyś się przemęczał.
-Nie przemęczam chce po prostu przy nim być..
-Wiem - pogłaskał go - musisz dać mu czas wróci do nas gdy tylko zregeneruje siły.
-Wierzę, ale mi nic nie będzie..
-Lekarz sądzi co innego.
-Jestem ciekawy co on sądzi..
-Że powinieneś więcej odpoczywać i leżeć.
-Mhm.. -położył twarz przy dłoni Wilsona.
-Lepiej się dostosuj do zaleceń, bo może być tak, że cię przeniosą.
-Nie przeniosą..
-Oj obawiam się, że przeniosą.
-Ja nie pójdę..
-Nie będą się pytać.
-Ja też nie zamierzam..
-Przeniosą cię tak czy siak jeśli nie poprawi cię.
-Mhm.. -patrzył zmęczonym wzrokiem na dłoń Wade'a.
-Będzie dobrze Peter.
-Wiem o tym panie Fury..
-To dobrze, że wiesz.
-Więc nie będę odpoczywał..
-Dlaczego powiesz mi dlaczego nie chcesz odpoczywać? - Peter nie odpowiedział nie miał już nawet na to sił, ani nie chciał. -Peter musisz szybko wrócić do zdrowia.
-Po co?
-Dla Wade'a dla cioci i choćby dla Stark'a.
-Wade dalej śpi, ciocia zrozumie, Pan Stark też poza tym on ma dużo lepsze sprawy niż obchodzenie się mną..
-Wszyscy się martwią Peter - powiedział - a Wade nie wiadomo ile będzie spać.
-Nikt nie wie prawda?
-Nie wiedzą - odparł - ale i tak się martwią.
-No właśnie.. -przymknął siwe powieki.
-Musisz odpocząć ledwo siedzisz Peter.
-Siedzę jest okey..
-No dobrze niech ci będzie.
-Dziękuję.. -ziewnął cicho.
-Teraz odpocznij, bo za niedługo będziesz miał kolejne badania.
-Nie chce ich jest okey..
-Musisz Peter - powiedział - to obowiązkowe badania.
-Dobrze już..
-Nie dobrze już - rzekł - bądź grzeczny i daj się badać oraz leczyć to może przekonam aby cię nie przynosili do innego pokoju.
-Dobrze.. -westchnął. -Ale to nie moja wina, że muszą mi zmieniać szwy, bo nie wytrzymują..
-Oj twoja niestety Peter, bo je uciskasz!
-To problem brzucha..
-Nie - odparł.
-Czemu nie?
-To problem, że uciskasz.
-Trudno... mają ciekawą zabawę i się nie nudzą..
-Peter, a ty cierpisz.
-Nie czuje tego. Może trochę..
-Dlaczego utrudniasz wszystko?
-Nie utrudniam, po prostu ja nie wy siedzę w jednym miejscu..
-Jakoś siedzisz cały czas przy łóżku Wade'a.
-Nie cały czas, bo czasami leżę na jego łóżku i siedzę tu często zmieniając pozy do siedzenia..
-To przynajmniej leż dłużej.
-Nie potrafię..
-Spróbuj chociaż.
-Nie..
-Dlaczego?
-Bo i tak rezerwę szwy..
-Eghhh.
-Więc to nic nie da.. -schował twarz w kawałku pościeli.
-Obawiam się, że jeśli nie będziesz współpracować to cię uśpią na jakiś czas.
-Nie chce być uspany..
- Nic z tym nie zrobię niestety.
-Dobrze spróbuje bardziej o siebie zadbać..
-Mam nadzieję Peter.
-Ale nie chce iść daleko od Wade'a..
-Jesteście w jednym pomieszczeniu macie łóżka obok siebie.
-To daleko.. -wskazał drżącą ręką na swoje łóżko.
-Kilka kroków Peter.
-Dalekoo.. -szepnął.
-Nie aż tak.
-Trudno..
-To będzie trudne - mruknął i podrapał się po karku.
-Co takiego?
-Przekonanie cię do większej ilości odpoczynku.
-Tak, jestem uparty przyznaje się..
-Wiem, że jesteś uparty Peter.
-Więc nie odpocznę..
-Też sobie zdaje z tego sprawę.
-Nic nie szkodzi panie Fury jest dobrze..
-Jak na razie- mruknął.
-Może i być na razie..
- A pomyślałeś o tym jakby wdało się zakażenie?
-Byłoby ciekawie..
-Nie byłoby!
-A czemu nie?
-Jakby wdało się zakażenie to antybiotyk i o wiele dłużej byś musiał leżeć.
-Nie leżałbym.. -wzruszył ramionami.
-Peter mam dziwne wrażenie, że chcesz specjalnie leżeć i cierpieć nie wiadomo ile!
-Nie prawda, chce po prostu siedzieć przy Wade'dzie, a to że jakaś głupia kulka mnie trafiła to było głupie..
-Eghhh - westchnął i usiadł obok Wade'a na łóżku.
-Więc nie chce mi się leżeć..
-A jednak powinieneś.
-Wiem..
-Wiesz, a jednak robisz coś innego.
-Bo nie chce tego co robią dla mnie inni, bo wiem ze dam se radę.
-Nie zawsze jednak można sobie zrobić wszystko sam.
-Ehh, poddaje się..
-Chce po prostu uświadomić ci, że każdy chce ci tylko pomóc i zrobić jak najlepiej abyś nie cierpiał.
-Nie cierpię tak bardzo..
-Nie udawaj Peter widać po tobie, że sytuacja cię przerasta.
-Być może tylko troszkę.. -westchnął.
- Wszystko się ułoży - powiedział cicho Fury.
-Wiem o tym panie Fury, ale nie widzę tego nadal jak Wade się budzi..
-Obudzi się jest to silny chłopak.
-Tak, jest silny. A ja jestem słaby...
- Nie jesteś Peter po prostu jesteś uparty na czyjąś pomoc.
-Ehhh.. -schował głębiej twarz w dłoni.
- Po prostu daj sobie pomóc, a z pewnością szybko wyzdrowiejesz i pokażesz jaki jesteś silny!
-Nie wiem czy potrafię i czy mam tyle sił..
-Na pewno masz skoro pomagasz ludziom i nie boisz się łotrów!
-No nie boję się no i pomagam..
-No widzisz więc jesteś silny - rzekł.
-Ehh.. -Peter nie chętnie puścił dłoń Wade'a i wstał ze stołka i szedł na wyznaczone dla niego łóżko. Fury posłał mu delikatny pocieszający uśmiech. -Będzie dobrze Peter po prostu musicie obydwaj odpocząć! - Parker nie chętnie położył się i patrzył w sufit. Nawet kilka kroków dla niego było za dużo. -Odpoczywaj młody i nie martw się wszystko się ułoży!
-Mam taką nadzieję.. -westchnął smutny.
-Odpoczywaj, a zobaczysz, że szybko razem wyzdrowiejecie.
-Dobrze, spróbuję odpoczywać.. -położył dłonie na brzuchu.
-Za godzinę masz badania potem obiad!
-Nie dziękuję nie jestem głodny..
-Musisz coś zjeść - odparł.
-Nie trzeba jest dobrze..
-Peter musisz jeść aby lęki działały poprawnie!
-Nie zadziałają bez jedzenia?
-Mogą wyrządzić ci krzywdę jeśli nie będziesz jeść!
-A jak trochę zjem?
-Lekarstwa nic ci nie zrobią, a tylko pomogą.
-Dobrze zrozumiałem..
-Więc słuchaj się lekarzy!
-Nie chce zawsze ich słuchać..
-Niestety, ale trzeba, bo oni chcą tylko pomóc wrócić ci do zdrowia.
-Wiem o tym, ale nie zawsze ich słucham, bo nie chce..
-Wiem widać to po tobie.
-To przynajmniej tyle..
-Nie męczę cię już - rzekł i pogłaskał Wade'a po głowie- odpoczywajcie.
-Nie męczy pan, Wade i tak teraz śpi..
-Musisz odpocząć przed badaniami Peter - powiedział - po badaniach do was jeszcze wpadnę.
-Będziemy pewnie dalej leżeć i nic nie robić. A proszę pana..
-Tak Peter?
-Mógłby pan coś jeszcze mi przynieść?
-Oczywiście co tylko chcesz!
-Kilka kartek i jakiś ołówek..
-Oczywiście zaraz ci przyniosę - powiedział i wstał.
-Nie trzeba na zaraz może być po badaniach, w sumie dwa ołówki..
-I tak teraz ci przyniosę - rzekł i ruszył do wyjścia z sali.
-Nie trzeba..
-Leż grzecznie!
-Cały czas leżę nic mi nie jest..
-Siedziałeś Peter nie leżałeś - odparł i wyszedł, a Pajączek tylko westchnął cicho pod nosem. Fury bardzo szybko uwinął się z znalezieniem bloków rysunkowych i wziął kilka ołówków z kolekcji syna oraz temperówkę i gumkę. Peter dalej leżał i nic nie robił.
Wade mruknął przez sen. To była pierwsza oznaka od dłuższego czasu, że jednak żyje. Spidey spojrzał w stronę Wade'a i lekko się uśmiechnął.
Głowa chłopaka opadła na bok lecz on nadal był pogrążony w głębokim śnie jednak Pete zamknął na chwilę oczy i dalej się lekko uśmiechał. Po chwili do pokoju wszedł Fury z kilkoma blokami rysunkowymi oraz przyborami do rysowania. W końcu po dłuższym czasie Peter mógł stwierdzić, że odpoczywa. Położył wszystko na stoliku i spojrzał na Wade'a widząc iż trochę inaczej leży, a Spidey spojrzał kątem oka na Nick'a, który wrócił do sali.
-Przyniosłem ci do rysowania rzeczy - powiedział.
-Dziękuję. Później porysuje..
-Czy Wade się poruszył? - spytał niepewnie.
-Tak troszkę..
-To dobrze - uśmiechnął się.
-Wiem o tym.. - Fury uśmiechnął się do Peter'a i usiadł na łóżku syna. Pete też delikatnie się uśmiechnął.
-Jak zaczyna reagować to dobrze - powiedział z nadzieją w głosie- może niedługo się obudzi!
-Rozumiem i tak będę się nim opiekował lepiej niż teraz..
-Peter to nie twoja wina, że tak się stało.
-Mhm.. -mruknął cicho.
-Naprawdę Peter - powiedział poważnie - tylko ja jestem winny tego, bo ja zawaliłem po całości jako rodzic.
-Niech pan się nie obwinia, on wyzdrowieje za niedługo. Na pewno będzie dobrze, wybaczy panu..
-Wiele błędów zrobiłem, więc nie wiem czy tym razem tak to wyjdzie.
-Wybaczy panu. Wierzę w to..
-Yhym- mruknął, a Peter ucichł nie chciał im przeszkadzać. -Gdybyś coś chciał to po prostu zawołaj bądź napisz.
-Dobrze zawołałam..
-Za niedługo powinien przyjść lekarz - rzekł i wstał z łóżka.
-Będę czekał, nigdzie się nie wybieram..
-I dobrze - ruszył w stronę drzwi.
-Na razie się nigdzie nie wybieram..
-Nie myśl o wychodzeniu -oznajmił - jesteście pilnowani 24 na dobę.
-To spory czas..
-Cały czas Peter!
-Wiem panie Fury..
-Więc nigdzie lepiej nie idź.
-Mówiłem, że się nie wybieram..
-Wole cię tylko ostrzec.
-Wiem.. -westchnął. -Nie lubię badań..
-Jak większość ludzi Peter.
-Mhm.. -mruknął choć wcale nie był pewny słów pana Fury'ego.
-Dobrze nie będę ci przeszkadzać przed badaniami.
-Nie przeszkadza pan.. -westchnął.
-Poleż grzecznie, a za jakaś godzinę półtora przyjdę.
-Będę leżał.. - Fury kiwnął głową i wyszedł, a Pajączek grzecznie leżał i patrzył w sufit. Po 30 minutach przyszedł doktor.
-Witaj Peter - przywitał się i delikatnie zdziwił widząc chłopaka na swoim łóżku.
-Dzień dobry doktorze.. -powiedział cicho, ale dalej leżał i patrzył w pustą ścianę nad sobą.
-Jak się czujesz?
-Tak jak wczoraj? Nie bardzo, ale ok.. -powiedział.
-Rozumiem - odparł i podszedł do chłopaka, a Peter zerknął na doktora. -Jak brzuch? - Podniósł dłonie do góry z brzucha. Cały bandaż był ubrudzony krwią. -Egh i co ja mam z tobą zrobić Peter? - spytał i zaczął ściągać bandaż aby przekonać się w jakim stanie jest rana.
-Będę leżał, obiecuję.. -popatrzył na swój brzuch.
-Peter miałeś odpoczywać - powiedział - to nie jest ranka od noża - rzekł - to poważna rana - oznajmił i spojrzał na ranę.
-Wiem, że nie odpoczywam, ale po prostu nie potrafię.. -westchnął.
-Szwy delikatnie puściły - westchnął.
-Znowu trzeba szyć?
-Na szczęście nie, ale naprawdę nie możesz już się zbyt ruszać Peter!
-Mhmm.. -podniósł się na łokciach i spojrzał na swój brzuch.
-Jak szwy puszczą to będzie trzeba je znów założyć.
-Znowu i znowu?
-Peter szwów nie powinno się ciągle zakładać gdyż trzeba je o coś zahaczyć.
-Przecież skóry mi nie brakuje..
-Nie można wiecznie kuć w jednym miejscu Peter.
-Dlaczego nie?
-Bo mogą powstać ranki Peter
-Nie szkodzi..
-Nie chcemy aby wdało się zakażenie, a nie że nie szkodzi!
-Przepraszam, będę grzecznie leżał, tylko nie chce być przenoszony..
-Czyli Fury cię o tym poinformował?
-Tak..
-I dobrze - odparł - gdy jeszcze raz zobaczę, że szwy się poluzowały przenoszę cię i nie będzie obchodzić mnie to czy chcesz czy nie!
-Dobrze zrozumiałem.. -położył się.
-Dla pewności dostaniesz kroplówkę, która powinna pomóc Ci w zregenerowaniu orgazmu.
-Ja nie chce być przywiązany do łóżka..
-Nie będziesz przywiązany
-Kroplówka to więzienie..
-Będzie przez godzinę czy dwie - rzekł - nawet jej nie zauważysz.
-Będzie mnie męczyła kropelkami..
-Chcesz wyzdrowieć to słuchaj się Peter.
-Dla Wade'a chce wyzdrowieć..
- To pozwól sobie pomóc, a nie myśl jak uciekać przed tym wszystkim.
-Nie uciekam po prostu chce to ominąć..
-Niestety nie da się!
-Tak niestety się o tym dowiedziałem..
- Żeby wyzdrowieć musisz współpracować ze mną Peter, bo nikt ci nie chce zrobić krzywdy.
-No dobrze, to co mam robić? -popatrzył na lekarza.
-Na razie leż - powiedział- za chwilę powinna przyjść kroplówka z lekarstwami i jedzeniem.
-Niestety nie, bo musisz najpierw zjeść aby wziąć leki!
-Uhum to troszkę..
-Zjedz chociaż trochę, bo musisz - powiedział i wyciągnął butelkę z wodą utlenioną oraz świeże bandaż.
-A to potrzebne? -wskazał na to co lekarz miał w dłoniach.
-Trzeba odkazić ranę i nałożyć nowy bandaż uciskowy.
-Rozumiem nie będę się sprzeciwiał robię to tylko dla Wade'a, żeby przy nim zostać..
-Rób to też dla siebie i swego zdrowia Peter!
-Nie trzeba..
-Trzeba - odparł i na moczył ściereczkę wodą od każającą i zaczął przemywać ranę. Peter uważnie przyglądał się poczynianiom doktora, który po chwili odłożył ściereczkę na stolik i wziął świeży bandaż, którym zaczął o bandażowywać brzuch. Pajączek grzecznie się poddawał zabiegom, nie chciał się wykłócać o zmienianie bandażu. Po kilku minutach był już nowy opatrunek na brzuchu dzieciaka.
-Dziękuję doktorze.. -szepnął cicho Pete.
-Nie masz za co - odparł i uśmiechnął się do niego. Podszedł jednak do Wade'a teraz. Parker cały czas patrzył na ruchy doktora i patrzył na Deadpool'a do którego podszedł.
Uchylił jego powiekę i spojrzał w oko, a następnie przyłożył palec do szyi chłopaka.
-Co z nim.. -wymsknęło się Peter'owi z ust, a Doktor spojrzał na pająka.
-Ma słabszy puls - rzekł i zsunął pościel z klatki piersiowej Deadpool'a.
-Czyli nie dobrze? -spytał zmartwiony.
-Nie jestem pewny - odparł. Peter jeszcze bardziej się zmartwił.
Doktor wyciągnął nożyk i zaczął przecinać bandaże z klatki piersiowej Wade'a. Pajączek przygryzł wargi i przyglądał się im. Bał się o Wade'a.
Rany po kulach były prawie za leczone lecz przy płucach jeszcze rany postrzałowe nie wyglądały najlepiej.
-I co mu jest? -spytał cicho Pete i schował twarz po poduszką.
-To chyba nic takiego - odparł i wziął ściereczkę polał na nią wodą utlenioną i zaczął przecierać rany.
-To przeze mnie? -dalej pytał schowany.
-Nic nie zrobiłeś Peter - rzekł.
-Mhm.. -nie wychodził, bo bał się.
Jak na razie mógł zrobić tylko tyle póki nie przyjdzie jego przyjaciel, który pomoże mu z Deadpool'em, a sali panowała cisza choć nie bardzo przyjemna dopóki do sali nie przyszedł drugi lekarz.
-Miło, że w końcu przyszedłeś Gustaw - powiedział lekarz na przywitanie.
-Mówiłem, że przyjdę po prostu miałem upierdliwego pacjenta po drodze..
-Rozumiem rozumiem - kiwnął głową. -Peter'owi trzeba kroplówkę za aplikować - rzekł.
-Już idę, a tobie nie trzeba będzie pomocy? -wziął kroplówkę i podszedł do łóżka Spidey'a.
-Zaraz Wade'a i tak na prześwietlenie zabieram potem przyda się pomoc z bandażami.
-Pewnie pomogę ci.. -założył kroplówkę na stojak i popatrzył na Peter'a delikatnie ujął jego dłoń w swoją rękę i wbił mu wenflon i puścił powoli płyn.
-Na ciebie Gustaw zawsze można liczyć - uśmiechnął się.
-Pewnie, że tak.. -pogłaskał wy strasznego Peter'a po głowie.
-Po pilnuj Peter'a, a ja jadę z nim na prześwietlenie odnośnie jego żeber.
-Jak coś to wołaj to ci pomogę..
-Okej - pokiwał głową i na spokojnie zabrał z łóżkiem Wade'a na rentgen, a Pajączek odprowadził jednego z doktorów wzrokiem, który wyszedł z Wade'm z pomieszczenia. Doktor szybko uwinął się z dostaniem do sali rentgenowskiej. Doktor Gustaw usiadł na stołku przy łóżku Peter'a i pilnował go. Po 20 minutach ciszy do sali wrócił lekarz wraz z Wade'm.
-Jak wyniki? -Gustaw pomógł wprowadzić drugiemu lekarzowi łóżko z pacjentem.
-Żebra powoli się leczą, ale płuca jeszcze wolniej.
-No tak płuca jednak potrzebują swojego czasu..
-Tak wiem wiem.
-Ale będzie wszystko w porządku jak już powoli regeneracja wzięła się za siebie to później przy zwykłym draśnięciu z walk nie zostaną żadne rany głębsze, bo pozbędzie się serum na dobre i będzie tak jak dawniej szybka regeneracja..
-Racja - kiwnął głową - lecz teraz przydałaby się pełna regeneracja.
-Za niedługo doktorze, będzie dobrze.. -poklepał go po ramieniu Gustaw.
-Tia - mruknął - pomóż mi z bandażami.
-Pomogę oczywiście.. -uśmiechnął się do niego i wziął bandaże. Lekarz uśmiechnął się do Gustawa i delikatnie uniósł ciało Wade'a aby móc na spokojnie o bandażować klatkę piersiową. Gustaw zaczął owijać klatkę piersiową Wade'a bandażami. Na lekarzach cały czas był wlepiony wzrok pajączka, który bał się o swojego chłopaka i nie wiedział co się dzieje, a po chwili skończyli.
- Nie masz o co się martwić Peter - powiadomił go lekarz.
-Mhm.. -dalej na nich patrzył.
-Naprawdę Peter - rzekł - Wade ma się dobrze.
-To dobrze. A kiedy się obudzi?
-Jeszcze nie jestem tego pewien - rzekł -póki płuca się nie zregenerują więc...
-Czyli jest źle? -oczka Peter'a za szkliły.
-Nie nie jest - szybko poprawił słowa Petera - jest dobrze, bo się regeneruje wszystko.
-R-rozumiem.. -przetarł oczy dłonią.
-Więc nie płacz młody.
-Martwię się o niego..
-Tak wiem wiem.
-To nie będzie mnie pan straszył więcej?
-Nie będę.
-Dziękuję..
-Za chwilę będzie obiad, więc zjesz grzecznie - powiedział.
-Trochę..
-Zjeść i tak musisz.
-Nie bardzo mi się chce jeść.. -westchnął i spojrzał smutny na kroplówkę.
-Musisz aby zażyć leki.
-Wiem dlatego zjem trochę..
-No dobrze.
-Mhm.. -westchnął, zaczynał jeszcze bardziej martwić się o Wade'a.
-Gustaw pójdziesz mi po jeszcze jedną kroplówkę?
-Pewnie, że pójdę, nie ma problemu.. - drugi doktor wyszedł z pomieszczenia.
-Na co drugą kroplówkę? -spytał przerażony Petey.
-Nie dla ciebie spokojnie - odpowiedział, a on odetchnął z ulgą cicho. -A myślałeś, że chce ci dać kolejna?
-Tak za to, że byłem nie grzeczny i, że nie leżałem w miejscu..
-Spokojnie Peter - rzekł - za dużo kroplówki też nie zdrowo.
-No właśnie. Tak samo z jedzeniem..
-Jedzenie jest potrzebne i tak się ciesz bo wczoraj nie jadłeś ani śniadania.
-I dalej zamierzam omijać jedzenie..
-Jak będziesz omijał to możesz zniszczyć sobie organizm - rzekł - chcesz brać tabletki przed każdym jedzeniem aby móc zjeść normalnie i nie zwracać później choćby małej łyżeczki nawet zupy.
-Bawiłem się w to nie dawno, nie chce tego powtarzać, ale nie chce też jeść..
-I nie powtarzaj, więc jedź w małych ilościach, ale często - rzekł - bo potem będziesz osłabiony możesz nawet mdleć.
-Jem tyle ile mi wystarczy..
-Jak widać za mało.
-I mi to wystarcza..
-Za mało, bo twój organizm za wolno się regeneruje.
-Bo mój organizm robi co chce.. -powiedział cicho.
-Bo nie dajesz mu wystarczająco witamin.
-Ehh, on i tak będzie robił co chce..
-Oj Peter Peter - pokazał głową na boki.
-Tak? -popatrzył na lekarza.
-Masz zjeść trochę mięsa i ziemniaków oraz dostaniesz trochę różnych surówek, które masz zjeść!
-Trochę mięsa i ziemniaków nic więcej nie chce. Naprawdę nie zjem..
-Pójdźmy na układ troszkę ziemniaków trochę mięsa i wszystkie surówki.
-Po co surówki? -mruknął nie chętnie.
-Bo w nich wiele jest witamin.
-W mięsie i ziemniakach też..
-Ale więcej niż w reszcie chyba, że wolisz kolejną kroplówkę?
-Nie chce być stale przywiązany do łóżka..
-Więc zjesz obiad o to cię proszę czy chcesz po obiedzie jeszcze jedną kroplówkę?
-Mówiłem, że zjem trochę, ale nic nie było wspomniane o surówce..
-Teraz ci wspomniałem.
-Nie liczy się..
-Liczy i to teraz tylko twa decyzja Peter. Lecz ja zrobię to co będzie słuszne!
-Czy nie wystarczy to co ja chce? -spytał.
-Nie.
-Dlaczego nie? Ja nie chce surówek..
-Nie będzie ich dużo.
-Dokładnie ile i w jakich porcjach?
-Kilka -odparł - i z dużą łyżeczkę z każdej.
-Małą łyżeczkę i tylko z dwóch..
-Nie to zbyt za mało.
-Dlaczego dalej mało?
-Dostaniesz jedzenie i masz zjeść koniec tematu.
-Tyle ile będę chciał to zjem..
-To ja dodam ci kroplówkę!
-No i trudno.. -mruknął uparty.
-No dobrze to będziesz uwiązany na 4 godziny!
-No i dobrze.. -założył ręce na klatkę piersiową i patrzył w stronę kroplówki w celu obrazy. Doktor pokiwał sprzecznie głową na boki. Po chwili przyszedł obiad który został podany Peterowi z 5 surówkami.
-Za dużo.. -powiedział Peter widząc talerz wypełniony wszystkim.
-Nie jest dużo to tylko jedna kulka ziemniaków i małe mięsko oraz z pięć małych sałatek.
-Za dużo, to jest porcja dla pięciu takich jak ja..
-Peter to nawet dla jednej osoby jest za mało.
-Czyli jem tyle ile chce?
-To jest naprawdę mało Peter!
-Dużo..
-Za mało jak na tak dużego chłopaka!
-To dobrze, że mało..
-Nie dobrze!
-Dlaczego nie? -dalej leżał.
-Bo to bardzo mało i masz zjeść wszystko - odparł.
-Um trochę i dopiero zaraz..
-Zjedz tylko o to cię proszę.
-Mhm.. -westchnął i podniósł się na łokciach aby siedzieć. Doktor spojrzał na Deadpool'a, który mruknął coś.
-Jest tego dużo.. -westchnął Pete.
-Nie jest - odrzekł.
-Dużo..
-Jedź nie rozmawiaj!
-No dobrze.. -wziął nie chętnie talerz z stolika i położył na swoich nogach. Doktor podszedł do Wade'a, a Petey powoli zaczął próbować jeść małymi kąskami, ale nie uciekło jego uwadze to co robił lekarz. Otworzył usta chłopaka i wyciągnął latarkę. Za świecił do jego przełyku. -Jego też trzeba karmić? -spytał Pajączek i udawał, że nie patrzy co robi doktor.
-Sprawdzam jego przełyk - powiedział.
-I co w nim ciekawego jest?
-To, że jak się obudzi będzie mógł mówić - odparł.
-W końcu.. -uśmiechnął się pod nosem do siebie.
-Tak - uśmiechnął się do Peter'a i zostawił w spokoju starszego dzieciaka.
-Mogę już zostawić? -spytał Peter, nic nietknąłszy z talerza.
-Jeść Peter!
-Zjadłem..
-Nic nie tknąłeś!
-Na prawdę? Egh.. -wziął na widelec trochę mięsa.
-Peter musisz zjeść.
-Dobrze już dobrze.. -mruknął, a w buzi miał już trochę obiadu.
-No ja myślę! - Petey ledwo przełykał kawałki mięsa i ziemniaków. Doktor nie patrzył się na młodego po prostu pisał coś w notatniku.
-Już mogę nie jeść? Czuje się jak pulpet.. -wy marudził Peter po tknięciu małego kawałka.
-Salatki - mruknął
-Ale.. -westchnął.
-Sałatki - powiedział.
-Ale.. -zaczął dubać widelcem.
-Sałatki Peter!
-No dobrze.. -westchnął nie chętnie zmuszany do jedzenia obiadu i jadł powoli sałatki każdej po trochę. On nie wybrzydzał żadnym jedzeniem jakie mu dawano ale naprawdę nie miał ochoty jadać i to zwłaszcza sam.
-Wybacz, że cię zmuszam, ale musisz.
-Rozumiem nie szkodzi.. -przełknął trochę sałatki.
-To tylko dla Twego zdrowia.
-Mhm.. -westchnął.
-Jedz jedz młody - rzekł i coś notował dalej. Peter zjadł już większość na talerzu, ale żeby lekarz nie był zły spróbował wepchać jeszcze wszystkie sałatki. Doktor widząc skwaszoną minę Peter'a odezwał się. -Możesz zjeść trzy wybrane nie będę w ciebie wpychać.
-Już zjadłem wszystko.. -powiedział odkładając talerz i zakrywając twarz poduszką.
-No dobrze - odparł i uśmiechnął się do niego delikatnie. Miał nadzieję, że lęki usypiające zaczną działać po godzinie.
-Czy dostanę drugą kroplówkę jeśli zjadłem wszystko?
-Nie - powiedział - nie dostaniesz.
-Dziękuję i przepraszam..
-Nie przepraszaj młody każdy chce dla ciebie jak najlepiej.
-Wiem, ale nie potrafię przyjąć pomoc od każdego..
-Widać - rzekł.
-Nie chciałem sprawiać problemów..
-Nie sprawiasz młody.
-Ja tam nie wiem.. -mruknął i popatrzył na Wade'a.
-Ale ja wiem - rzekł i spojrzał w stronę kroplówki w której były witaminy oraz środek usypiający. Płynu, który wpływał w żyły Peter'a bolało znacznie mniej niż na początku, ale Peter dalej się czuł tak jak wcześniej.
-Jak w ogóle się trzymasz psychicznie ?
-Nie wiem, ciężko trochę..
-Pewnie jest to dla ciebie cios wiedząc, że Wade może się obudzić po dłuższym czasie i nie wiadomo czy będzie coś pamiętać.
-Tak, nie wyobrażam sobie nawet tego jakby zareagował jakby mnie nie pamiętał..
-Nie martw się na pewno będzie dobrze.
-Też tak wierzę, że będzie dobrze..
-Jesteście silni, więc razem dacie sobie radę!
-Mam nadzieję doktorze.. - Lekarz zaczął zastanawiać się gdzie podział się Gustaw. Pajączek zaczął odpoczywać w tym czasie do sali wrócił doktor Gustaw.
-Dość długo cię nie było- stwierdził na przywitanie.
-Musiałem pomóc przy operacji zakrztusił się jeden więzień łyżką ja nawet wiedzieć nie chce co on w ogóle zamierzał z tym zrobić.. -powiedział i podał lekarzowi kroplówkę.
-Jak można zakrztusić się łyżką?! - zapytał z niedowierzaniem.
-Zjadł łyżeczkę tą metalową i stanęła mu w gardle!
-Boże jak można zjeść łyżkę? Może powinniśmy dawać im plastikowe sztućce? - rzekł i założył kroplówkę na przeznaczone dla niej miejsce.
-Ja już nie wiem co z nimi nie tak jest.. -pokręcił głową na boki.
3939 słów!
Co się wydarzy?
Czy wyjdą z tego problemy?
Wade się obudzi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro