Nie pomożesz mi?
Steve westchnął i patrzył w telewizor, a uszami co jakiś czas ruszał. Gdy tylko ruszył nimi Tony od razu delikatnie łapą je trąkał. Zaś Loki już się również nie odzywał i oglądał. Teraz Cap był zadowolony, że Tony ma zajęcie. Z zainteresowaniem przyglądał się uszom i bawił się nimi gdy tylko się poruszyły.
-Nudy są prawda? -spytał Loki'ego, który również patrzył na ekran.
-Racja - odparł od razu, a efekt uszu zniknął co bardzo zasmuciło Tony'ego, który miauknął zrezygnowany.
-Chodź miauczuś.. -wyciągnął za siebie ręce aby wziąć Tony'ego, który od razu podszedł do dłoni Steve'a.
-Jemu chyba bardzo spodobały się twe uszy.
-Nie myśl o tym Loki. J-ja muszę go pilnować niżeli być psem..
-Hehehehe oke oke na spokojnie.
-Może kiedyś będę chciał na jakiś czas się zmienić na pół psa, kiedyś zaznaczam!
-Spokojnie nie zmieniam nikogo od tak - stwierdził.
-To dobrze.. -wziął Tony'ego na swoje nogi. Loki uśmiechnął się, a Tony mruknął zadowolony i spojrzał na twarz Steve'a, który uśmiechnął się do kota i do Loki'ego. Natomiast Antoś położył się w nogach Steve'a i zaczął mruczeć. Gdy Kapitan zaczął głaskać delikatnie Tony'ego za uchem. Przechylił głowę w bok i nadal po mrukiwał z zadowoleniem. Mogli na spokojnie oglądać film, a czas spokojnie mijał.
Na helicarrierze od samego rana już wszyscy funkcjonowali i pracowali. Pete nie spał już od kilku minut i wpatrywał się w śpiącą twarz najemnika, który spał nadal chociaż wcześniej spał przez kilka dni. Pajączek był zadowolony, że w końcu Wade się obudził i mogą powoli zacząć. Natomiast w umyśle Wade'a panował chaos, ale pustka najbardziej bolała właściciela. Parker nadal się martwił o Deadpool'a bo wiedział że nie wszystko od tak będzie w porządku. Najemnik mógł zacząć wszystko od nowa, ale wiedział, że musi się dowiedzieć dlaczego i co się stało, że znajduje się na statku ojca. Podczas gdy Peter aby nie wzbudzać nie potrzebnie Wade'a leżał tylko spokojnie w jego ramionach i myślał, o tym jak to będzie teraz wyglądać.
Wszystko mogło się zdarzyć choć wczoraj Wade zachowywał się nad wyraz spokojnie dziś mogło się to zmienić..Spidey przymknął oczy chcąc wyobrazić sobie dotychczasową przyszłość, ale przychodziło mu to z trudem. Teraz wszystko się skomplikowało i choć niby wszystko było dobrze to amnezja syna Fury'ego dużo zmieniała, ale Pete miał tylko nadzieję, że będzie wszystko w porządku. Do pokoju ktoś zapukał, a Pajączek otworzył oczy i spojrzał na drzwi, które po chwili one się otworzyły, a przez nie wszedł doktor.
Peter jednak nie powiedział nic, bo nie chciał budzić śpiocha.
-Witaj Peter - powiedział cicho doktor i spojrzał na Wade'a. Chłopak uchylił buzie, ale po chwili ją zamknął i się tylko lekko uśmiechnął. -Widzę iż Wade nadal śpi - odparł spokojnie jakby nie był zdziwiony tym, że chłopak z amnezją śpi w jednym łóżku z swoim chłopakiem.
-Tak.. -szepnął i nie ruszył się.
-Jak się czujesz?
-Jest dobrze.. -nadal cicho mówił. -Chyba..
-To dobrze - odparł - a jak z Wade'm?
-Śpi na razie, ale sądzę, że jest okey.
-A jego pamięć?
-Um słaba trochę.
-Rozumiem - odparł i kiwnął głową.
-Wiem..
-Coś sobie przypomniał?
-Chyba nie, ale próbował i bolała go głowa..
-Będzie go teraz boleć - rzekł - w ten sposób mózg stara sobie przypomnieć.
-Rozumiem.. -westchnął.
-Staraj się odpowiadać gdy o coś pyta jak najdłużej i najwięcej - oznajmił.
-Ale to go wtedy najbardziej boli.. -mruknął zmartwiony.
-Inaczej nic sobie nie przypomni Peter.
-Rozumiem, spróbuję wszystkiego.. - Doktor kiwnął głową.
-Jak się obudzi to powiadom - rzekł.
-Dobrze powiadomię doktora.. -uśmiechnął się słabo.
-Ty jeszcze będziesz leżeć - dodał - i musisz odpoczywać aby rana całkowicie dla pewności była cała.
-Ale czuje się dobrze już!
-Wiem widzę - odparł lekarz.
-Więc nie potrzebuje tu siedzieć dłużej..
-Pół dnia jeszcze prze leż, a tak to to będziesz mógł już chodzić.
-No niech będzie..
-To dobrze, że się zgadzasz.
-Zgadzam się, bo chce szybko stąd iść nie przepadam za tym co związane ze szpitalem..
-Rozumiem, ale niestety trzeba czasem odsiedzieć w szpitalu trochę.
-Tia zdążyłem zauważyć.
-Ciesz się, że nie siedzisz tydzień!
-Um nie usiedziałbym..
-Wiem zdaję sobie z tego sprawę.
-To jest za długo dla mnie, ale wiedząc że Wade się obudził zostanę jeszcze ten jeden dzień tutaj..
-Dobrze - rzekł i kiwnął głową.
-Czy dzisiaj też muszę zażyć tabletki i kroplówkę?
-Tabletki tak, a odnośnie kroplówki jeszcze się zastanowię.
-Ale tabletki mało pomagają.. -wy marudził cicho.
-Czyli wolisz kroplówkę?
-Nie, wystarczy mi siniaków na rękach i to też nie pomaga..
-Opisz mi co czujesz? Jaki to ból.
-Ból? Ale mnie nic nie boli..
-Mówisz, że tabletki nie działają dlaczego?
-Um, bo jakoś nigdy mi one nie pomagały, to moja pajęcza regeneracja mi pomaga, jestem odporny na tabletki.. -wzruszył lekko ramionami.
-Rozumiem - kiwnął głową - ale tabletki ci nie zaszkodzą.
-No nie, ale są nie potrzebne..
-Może, ale wolę nie ryzykować!
-Rozumiem...
-Jak na razie odpoczywajcie, a za godzinę śniadanie.
-O nie, znowu na przymus jedzenie.. -mruknął cicho.
-Musisz zjeść!
-Dam Wade'owi..
-Ty też masz zjeść!
-Nie muszę za dużo jem..
-Według mnie za mało Peter.
-Dużooo..
-To nawet dziecko więcej je niż ty. Od kogo niby wziąłeś przykład aby nie jeść?
-Od nikogo, sam się nauczyłem.. -mruknął cicho pod nosem.
-Dlaczego?
-A dlaczego, by nie?
-Potrzebujesz jeść by mieć dużo siły i witamin w organizmie!
-Daje radę jak na razie.
-Co ma znaczyć jak na razie?
-No czyli nie potrzeba mi jedzenia póki się trzymam, a jak nie będę dawać rady to wtedy będę musiał uzupełnić energię.. -wzruszył ramionami.
-Zniszczysz organizm takim trybem Peter. Stark mi nawet przyzna rację!
-Nie zniszczę, będzie dobrze..
-Tak samo mówił Stark Gustawowi - prychnął.
-To znaczy?
-Stark ci powie jeśli będzie chciał - odparł.
-A pan nie może mi powiedzieć?
-Nie ponieważ to nie mój pacjent poza tym trzyma nas obietnica lekarska i tylko Stark może ci powiedzieć. - wyjaśnił - Chyba, że będzie się wstydzić tego co narobił.
-Aż tak było źle? -westchnął.
-Nie mnie pytaj - rzekł - Stark pewnie nic nie robi, więc możesz sobie do niego zadzwonić.
-No dobrze, może później, bo Wade teraz śpi..
-Nie będę wam już przeszkadzać za niedługo śniadanie i bądźcie grzeczni.
-Jesteśmy grzeczni.. -powiedział cicho Peter.
-Niech ci będzie - odparł i ruszył do wyjścia z sali, a Peter kiwnął głową i nadal leżał w ramionach Wade'a. Gdy tylko doktor wyszedł Deadpool uchylił oko. Zaś Peter spojrzał na chłopaka, w sumie nie wiedział czy może go tak teraz nazywać, a Deadpool rozciągnął się i ziewnął.
-Dzień dobry.. -szepnął młodszy.
-Hej - mruknął Wade i rozglądnął się, a Pajączek patrzył za wzrokiem najemnika. Po chwili przypomniał sobie gdzie jest i przetarł zmęczone oczy.
-Jak tam? Obudziłem cię?
-Nie - odparł spokojnie.
-Rozumiem, a więc jak ci się spało?
-Chyba dobrze.
-To dobrze.. -uśmiechnął się delikatnie.
-Yhym - mruknął, a Peter spojrzał na Deadpool'a i zrobił mu trochę wolnej przestrzeni przesuwając się na kraniec łóżka. -Długo mamy tu leżeć?
-Do popołudnia znaczy ja nie wiem jak ty, powinien lekarz przyjść raz jeszcze..
-Okej rozumiem - westchnął - mam już dość leżenia.
-A co ja mam powiedzieć? -mruknął.
-Że masz dość?
-Tak.. -usiadł.
-Hm - kiwnął tylko głową - może wrócę na swoje łóżko - zaproponował niepewnie -nie chce naruszać twej przestrzeni.
-Nie musisz, nie przeszkadza mi twoja obecność, ale jeśli uważasz, że lepiej będzie leżeć osobno to zrób jak uważasz za słuszne..
-Sam dokładnie nie jestem pewien - odparł.
-Obudziłeś się wczoraj przecież nic ci nie każe robić to co ja chce..
-Tak wiem - potwierdził.
-Więc to co zrobisz jest twoją decyzją.. -uśmiechnął się uroczo. Widząc taki uśmiech sam się uśmiechnął, ale nie potrafił u leżeć. Wstał z łóżka i ruszył w stronę graffiti, a Pajączek zdziwił się lekko nie wiedząc co zrobił nie tak.
Jednak Wade zaczął przyglądać się dokładnie swojej robocie . -Ładnie to na rysowałeś.. -mruknął cicho.
-Hmm trochę inna robota - odparł po chwili ciszy- ale zapewne trochę się pozmieniało przez ten czas.
-Inna robota? -spojrzał za Wade'm.
-Trochę inny styl - wyjaśnił.
-Czemu? Przecież to twoja kreska..
-Możliwe - rzekł - widzę podobieństwo, ale to trochę inne jest według mnie.
-Moim zdaniem całkiem ślicznie.. - Wade kiwnął głową nie wiedząc jak odpowiedzieć na komplement. -Dobrze będę cicho.. -zauważył zakłopotanie Wade'a.
-Nie musisz - odpowiedział.
-Ale nie chce przeszkadzać..
-Nie przeszkadzasz - odparł - po prostu jestem delikatnie zagubiony.
-Wiem o tym dlatego wolę dać ci czas i się nie wtrącać..
-Chyba rozumiem - odparł.
-To dobrze, że rozumiesz.. - Wzrok Deadpoola padł na kartki na szafce przy łóżkach, a Pajączek położył się wygodnie na łóżku. Wade wrócił do swojego łóżka i tylko na nim usiadł.
-Słyszałem, że miałeś zadzwonić do jakiegoś Stark'a.
-Tak, ale później do niego sam pójdę i się go wy pytam.. -powiedział i spojrzał w sufit.
-Czyli masz zamiar opuścić helicarrier?
-Dlaczego nie? -uniósł brew.
-Nie wiem - wzruszył ramionami.
-Nie będę tu wiecznie leżał bezczynnie..
-Rozumiem - kiwnął głową.
-Spiderman pomaga innym, a nie leży i odpoczywa..
-Yhym - mruknął i zaczął rozmyślać nad tym co on powinien zrobić.
-Ale jeśli będziesz chciał to będę cię odwiedzał..
-Byłoby miło - odpowiedział niepewnie.
-To cieszę się..- na co Wade delikatnie się uśmiechnął. -Ooo uśmiechasz się, czyli ci się podoba wizja gdzie 17 latek cię niańczy tak?
-Niańczy? Dlaczego? A to nie powinno być na odwrót?
-Hum nie na odwrót..
-To chyba starszy powinien niańczyć!
-Dlaczego? Dlaczego tak uważasz?
-Bo to chyba oczywiste iż starszy powinien opiekować się młodszym.
-A nie może być na odwrót, bo jak do tej pory tak było..
-Czyli mam zrozumieć, że ty mnie niańczyłeś?
-Oczywiście, że tak..
-Hmm jakoś nie mogę w to uwierzyć.
-Dlaczego nie?
-Tak jakoś?
-Ale ja cię naprawdę niańczyłem..
-Dobrze uwierzę w to!
-Hihihihihi.. -zakrył się pościelą i się zaśmiał.
-Choć zaczynam w to wątpić.
-Nieee dlaczego?
-Po tym jak zacząłeś się śmiać - stwierdził.
-Bo to śmieszne, ale prawdziwe.. -mruknął nadal ze śmiechem.
-Nno okej- rzekł.
-Pilnowałem cię, czytałem ci Romeo i Julia, rysowałeś ze mną, w sumie to ja, ale pilnowałem cię cały czas jak byłeś w śpiączce..
-Rozumiem i chyba dziękuję?
-Nie musisz, dla mnie to drobiazg cię niańczenia..
-Heh - pokiwał głową rozbawiony.
-No coo?
-Nic nic...
-No to ja będę cię niańczył..
-Niech ci będzie - odpowiedział.
-Yeeey.. -uśmiechnął się uradowany, a Deadpool tylko się uśmiechnął -Będę czekał na ciebie aż do śmierci.. - mruknął bawiąc się odkrywaniem i zakrywaniem twarzy.
-Miło z Twojej strony!
-To jest bardzo długooo..
-Ja długo nie umrę.
-Ale ja mogę, bo nie jestem nieśmiertelny.. -wzruszył ramionami.
-Wiem zdaje sobie z tego sprawę.
-Ale to nic, dalej będę czekał..
-A ja mam nadzieję, że wróci mi pamięć!
-Możesz zacząć od nowa, po co przypominać sobie okropne chwile? -spojrzał na niego.
-Peter i tak w końcu wróci - rzekł - może wolę nie zaczynać od nowa, bo wiem, że to będzie i tak bez sensu. Wolę aby pamięć mi wróciła!
-Uciążliwa ta amnezja, marudzisz jak nie powiem kto.. -zakopał się w kocu.
-To źle ?
-Jesteś w ciąży? Albo masz okres? -prychnął. -Nic ci się nie podoba..
-Nie jestem i jestem chłopem i nie, że nie podoba po prostu nie jestem pewny.
-'Chłopy' w tych czasach też mogą być w ciąży! -zaśmiał się z niego.
-Jak?! - spytał z szokiem.
-21 wiek? - bardziej spytał niż odpowiedział.
-Eeee, ale w jaki sposób?
-Nie pytałem się dokładnie, nie interesowało mnie to, lekcja była nudna.. -mruknął.
-Em rozumiem - kiwnął głową.
-Lekarza warto spytać.. -mruknął zainteresowany widokiem Wade'a w ciąży.
-A dlaczego lekarza?
-Oni powinni wiedzieć jak przeprowadzać takie zabiegi, a kto inny?
-Aaaa okej - podrapał się po karku.
-No, no właśnie..
-Czyli tłumaczyć Doktorek będzie.
-A po co?
-No nie wiem zacząłeś temat i nie wyjaśniłeś Petey!
-Ten temat jest nie ważny, ale jak tak bardzo chcesz być w ciąży to okey..
-Nie chce po prostu nie rozumiem jak można - odpowiedział.
-A do czego ci ta wiedza?
-Nie wiem - rzekł prawdę mówiąc.
-No do niczego, więc dobranoc.. -mruknął.
-Jak dobranoc dopiero wstaliśmy!
-No to cooo?
-Nie będę przeszkadzać jeśli chcesz jeszcze spać.
-Nie chce mi się, chce coś innego niż spać..
-To co chcesz? - spytał.
-Nicccc.. -mruknął i wtulił w siebie poduszkę.
-Okeeeeej?
-Chce tulu.. -mruknął cicho w końcu niepewnie.
-No dobrze biedne dziecko nie ma do kogo się przytulić.
-Ugh, nie ważne.. -szepnął.
-To chce od Wade'a tulu czy nie chce Petey?
-Nie musi Wade.. -mruknął cicho.
-Ale Petey chyba chce tulu!
-No chce no, ale nie musi nikt..
-A jak przytulę Petey'a będzie grzecznie jeść?
-Ale co mam zjeść? -nie miał żadnego zamiaru jeść, nie był głodny za bardzo.
-Śniadanie o którym mówił doktor!
-Nic nie wiem..
-Ale ja wiem!
-Nie chce jeść za bardzo..
-Dlaczego?
-Bo nie jestem głodny..
-To nie jest jakieś wytłumaczenie!
-Trudno, dla mnie jest.
-Egh niech ci będzie Petey.
-Przepraszam, ale naprawdę nie jestem bardzo głodny..
-Rozumiem.
-I nie dostanę tulu?
-No nie wiem zastanawiam się.
-Tylko przez to, że nie chce zjeść?
-Tak. - odparł, a chłopak wychylił się spod pościeli.
-A jak zjem troszkę?
-To wtedy cię przytuleee!
-Wtedy? A teraz?
-A teraz no niech będzie, ale masz zjeść!
-Troszkę zjem..
-Chociażby troszkę - rzekł i wstał z łóżka.
-Tak.. -uniósł dłonie w jego stronę.
Wade zaśmiał się cicho, ale podszedł do Peter'a i przytulił go delikatnie. -Mmmm.. -zamruczał i wtulił się w niego. Deadpool zaczął głaskać go po głowie, a on zaczął mruczeć jak kotek gdy Wade go głaskał po głowie. Chłopak nie mógł do uwierzyć, że tak niewiele zadowala dzieciaka. -Dziękuję.. -wy mruczał cicho i bardziej podłożył głowę do głaskania, by gardłowo mruczeć.
-Chyba nie masz za co - odparł i głaskał go tak jak chciał Peter.
-Mam, za to że ci się chciało przyjść i mnie przytulić i głaskać.. -uśmiechnął się.
-No dobrze. - Peter spokojnie siedział w szerokich ramionach Wade'a i cieszył się jego bliskością. Zaś Deadpool trzymał w ramionach Spidermana i głaskał go po jego miękkich włosach. Pete chciał aby ta chwila trwała dość długo. Niestety do sali wszedł doktor z śniadaniem.
-Deady śniadanie dla ciebie przyszło.. -mruknął brunet do ucha starszego.
-Dla ciebie też - odrzekł Wade.
-Dla was - odparł lekarz mając w dłoni talerz z kanapkami. Spidey miauknął zrezygnowany tym, że musi jeść.
-Umawialiśmy się - powiedział Deadpool i puścił Peter'a.
-Naprawdę? -uśmiechnął się.
-Miałeś zjeść - burknął.
-Aaa niańczyć cię dobrze..
-Ugh - prychnął.
-Spokój chłopaki macie zjeść razem i w spokoju!
-Mamy zjeść w pokoju.. -Peter zmyślił się i zrobił znak krzyża przed twarzą Deadpool'a po czym zachichotał, a Wade zaczął się śmiać.
-Nie komentuje - rzekł doktor i położył na łóżku talerz.
-Nie musi pan.. -powiedział Pajączek przez chichot.
-I chyba nawet nie będę! - Peter próbował unormować oddech i uspokoić śmiech. Wade nadal się śmiał głośno.
-Deadyś już proszee.. -znowu wybuchł śmiechem.
-C-co ? - spytał przez śmiech i starał się uspokoić.
-W-wystarczy proszę, b-brzusio boli.. -próbował się uspokoić, bo naprawdę od śmiechu zaczęła mu dokuczać rana. Wade słysząc to uspokoił się natychmiast i spojrzał w stronę lekarza, a Pete oddychał ciężko i miał zaciśnięte oczy, ale po chwili je otworzył i spojrzał na Wade'a. Który był spokojny i z delikatnym przejęciem patrzył się na młodego.
-Jest okey.. -położył się na poduszce. -Too smacznego.. -schował się pod kocem.
-Eeej miałeś jeść - oburzył się Wade.
-Zjem troszkę.. -mruknął.
-Troszkę, ale miałeś jeść!
-Zjeem nuu.. -spojrzał na niego spod materiału.
-Mam nadzieję!
-To dobrze, że ją masz.. -uśmiechnął się.
-Yhym- mruknął niepewnie i spojrzał na kanapki.
-Smacznegooo.. -szepnął.
-Tia i nawzajem choć nie wiem czy jestem głodny. - Peter czekał aż Wade weźmie w dłoń kanapkę. Niezbyt pewnie wziął kanapkę z serem i ogórkiem w dłoń. Spidey podniósł się na łokciach aby zerknąć co jest na śniadanie. Chociaż Wade nie jadł z około 4 dni to nie zbyt był głodny. Lecz aby mieć spokój ze strony doktora, wziął gryza. Gdy tylko najemnik wziął gryza Peter położył delikatnie dłonie na jego udach i przysunął się do niego aby spróbować drugi koniec kanapki. Mężczyzna przy mrużył oczy gdy Peter zbliżył się.
-Amm.. -ugryzł mały kawałek.
Powoli zaczął przeżuwać i patrzył zainteresowany w czekoladowe tęczówki Wade'a, który w ciszy jadł i przyglądał się z zainteresowaniem na Peter'a. -Jest całkiem okej.. -mruknął i uśmiechnął się do chłopaka, który kiwnął głową gdyż w ustach miał jedzenie. Pete odsunął się od niego aby dać mu przestrzeń i wziął małą kromkę. W ciszy dokończył swą kanapkę, a Peter zajadał się swoją częścią. Doktor jak gdyby nigdy nic siedział na łóżku Wade'a i czekał w spokoju. Kiedy Pajączek zjadł swoją porcje wziął kolejną kanapkę i podłożył ją pod usta Wade'a.
- Peter - mruknął - twoja kanapka!
-Ja już zjadłem swoje troszkę..
-Połowa kanapki?
-Dlaczego? -spojrzał na najemnika.
-A dlaczego nie?
-No, ale miało być troszkę.
-To nie było troszkę.
-Było.. -mruknął.
-Nie!
-A teraz papusiaj, bo jeszcze jedna kromka jest..
-Pół ty inaczej nie zjem!
-Amu amuu.. -dalej podsuwał mu pod buzie kromkę.
-Niee!
-No proszęęę.. -zrobił słodkie oczka.
-Ugh no dobra, ale jeśli zjesz pół!
-Hehe nieee.
-To i ja nie zjem Petey.
-No proszę, bardzo ładnie proszę proszę..
-Ja również ładnie proszę!
-Ale zjadłem troszkę nuu..
-Jeszcze pół
-Ale co pół?
-Pół kanapki zjedz.
-Z tobą..
-No dobrze. - uległ, a chłopak dalej podsuwał mu kanapkę pod usta. Wade uchylił usta aby ugryźć kanapkę, a Pete podał do buzi Deadpool'a kanapkę, bardzo chciał teraz wtulić się w niego i go pocałować, ale odwrócił od niego tylko wzrok i skarcił się gryząc się w język za takie myśli. Wade zauważył iż Peter nagle zmienił się postawą i odwrócił od niego wzrok ugryzł połowę kanapki.
-Przepraszam.. -szepnął tak cicho, że miał nadzieję, że Wade nie usłyszy.
-Za co? - zapytał gdyż usłyszał owe bardzo ciche przepraszam.
-Że przyszedłem wtedy za późno i nie uratowałem cię od tego okropnego zajścia z Hydrą -westchnął cicho. -Ale teraz jesteś całkiem zdrowy, ale mnie nie bardzo pamiętasz..
-To chyba nie była twoja wina. Cokolwiek tam się stało nie ma zbytnio już znaczenia gdyż jestem cały i żywy.
-No niech będzie, że nie ma znaczenia.. -dla Peter'a jednak miało to duże znaczenie.
-Na spokojnie sobie chyba przypomnę - odrzekł.
-Na spokojnie przecież nie rozkazuje ci od razu, tylko można było temu wszystkiemu zapobiec żeby to nie było tak..
-Czasu nie zmienisz, a jeśli ja złamałem się przez Hydrę ponownie to wyłącznie tylko moja wina.
-Nie mów tak.. -westchnął Peter.
-Dlaczego?
-Nie jest twoją winą nic.. -wziął małego kęsa z kanapki.
-Pewnie jest chociaż nie pamiętam - powiedział, a Parker pokiwał jedynie głową. Jednak Doktor postanowił się wtrącić w ich rozmowę.
-Jak się czujesz w ogóle Wade?
-Chyba dobrze- odparł najemnik. Spidey przełknął mały kawałek kromki i resztę odłożył na talerzyk, a później chowając się pod materiałem chcąc po prostu pokazać tym którzy byli w pomieszczeniu, że jego tu nie ma. Wade spojrzał za Peter'em, który schował się w pościeli, ale szybko wrócił wzrokiem na doktorka
-To dobrze. Jeśli się czujesz na siłach to ty będziesz mógł zaraz pójść do siebie do pokoju albo najpierw do Nick'a żeby ustalić na spokojnie kilka spraw. Peter niestety jeszcze pół dnia przynajmniej musi leżeć.. -powiedział spokojnym tonem doktor.
-Um rozumiem - kiwnął głową - dlaczego Petey ma jeszcze leżeć?
-Mógł wyjść wczoraj, ale że się zaniedbał i swoje rany to teraz musi to odleżeć.
-Okej - zgodził się z doktorem. - To em mam iść do ojca?
-Jeśli tylko chcesz i dasz radę, to mogę cię zaprowadzić..
-Chyba sam trafię - odparł spokojnie.
-Wiem wiem, ale samego nie mogę cię puścić, co jeśli zasłabniesz po drodze?
-Dlaczego miałbym zasłabnąć? Czuje się chyba dobrze!
-No właśnie chyba, czyli nie pewnie..
-No dobra nie będę się kłócić mogę już mieć z głowy rozmowe z ojcem?
-Oczywiście.. -doktor wstał, a Wade podniósł się z łóżka i rozciągnął.
-Jeszcze do ciebie wpadnę Petey - skierował słowa do chłopaka gdy Pajączek tylko cicho mruknął w geście zrozumienia. Po chwili spokojnym krokiem ruszył do wyjścia z sali.
Lekarz ruszył z Wade'm z sali i szli w kierunku gabinetu Nick'a. Na korytarzach chodzili uzbrojeni agencji. Przez to Wade nie czuł się za pewnie w ich otoczeniu.
-Nie zrobią ci nic, po prostu musi być pełen nadzór.. -powiedział doktor widząc zaniepokojenie u Wade'a.
-Yhym - mruknął mało pewnie i tylko kiwnął głową.
-Jesteśmy już nie daleko gabinetu.. -powiedział z uśmiechem.
-Wiem - powiedział cicho i przeszli te kilkanaście kroków w ciszy. Wade otworzył drzwi do gabinetu ojca bez pukania i wszedł do środka. Natomiast lekarz zostawił ich samych kierując się do swojego gabinetu uzupełnić raporty. Oczom najemnika ukazał się niecodzienny widok jak Fury śpi w niewygodnej pozycji na fotelu przy papierach. Wade nie chciał budzić ojca, więc podszedł do biurka i wziął kilka kartek w ręce aby je przeczytać.
-Um ugh nie śpię już.. -mruknął powoli przebudzając się czując, że ktoś jest w pomieszczeniu. Wade od razu rozpoznał z kilkunastu agentów jednego agenta z hydry jednak na szybko odłożył kartki na swoje miejsce nim Ojciec, by coś zauważył.
Nick ziewnął i chrupły mu kości po rozciągnięciu, a później spojrzał na syna i od razu do niego podszedł i go przytulił. -Wade, dzień dobry synu..
-Um hej piracie- powiedział cicho i dał się przytulić przez swojego ojca.
-Dobrze cię widzieć. Siadaj.. -wskazał na fotel obok. -Wybacz za bałagan.. -zaczął zbierać papiery. -Jak się czujesz?
-Nie szkodzi i chyba dobrze - odparł po chwili ciszy i niepewnie usiadł na fotelu.
-Rozumiem, czegoś ci potrzeba?
-Chyba nie - odpowiedział.
-A może chciałbyś o czymś porozmawiać?
-O czym? - spytał i spojrzał na ojca.
-Nie wiem o czym tylko chcesz.
-Nie wiem - rzekł - po co ci tyle aktów agentów na wierzchu?
-Muszę wszystkich na spokojnie przestudiować prawdopodobnie mamy tu szpiegów hydry, ale to nic pewnego.. -powiedział z westchnięciem.
-No nie wiem czy to nie jest pewne -mruknął i popatrzył się na kanapę.
-Co masz na myśli? - wzruszył tylko ramionami na zapytanie ojca -Nie rozumiem.. -zmarszczył brwi, a Wade nie zwracał uwagi na ojca i tak za dużo powiedział. - Proszę jeśli coś wiesz, to pomóż. Będzie o wiele szybciej..
-Um nie mogę w tym ci pomóc - odparł.
-Dlaczego nie? -spojrzał pytającym wzrokiem na syna.
-Bo nie mogę - odrzekł.
-Oddam ich w twoje ręce i zrobisz z nimi co będziesz chciał, tylko teraz potrzeba mi wiedzieć, którzy to są aby ci nie zagrażali więcej..
-Zabijesz jedną głowę, a wyrosną następne - powiedział i ponownie uciekł wzrokiem.
-Więc musimy uderzyć i zatłuc główną część, a nie głowy.. -powiedział. -Zamienić w proch jak bazyliszek swoje ofiary w kamień, wytępić wszystko. Nie pozwolę aby znowu cię skrzywdzili..
-Nie pierwszy i chyba nie ostatni będą ranić - powiedział niepewnie.
-Właśnie, że ostatni raz cię zranili.. -westchnął.
-Yhym - mruknął i westchnął.
-Chce cię chronić synu..
-Rozumiem - powiedział niepewnie i tak właśnie się czuł siedząc przed ojcem.
-Nadal nie pomożesz? -spytał z nadzieją, ale na nic nie liczył. Chłopak spojrzał niepewnie na ojca i na papiery, które były nadal na biurku.
-Nie szkodzi.. -poklepał go lekko po ramieniu. -Dobra to masz jeszcze jakieś ciekawe tematy? - pokiwał sprzecznie głową i wyciągnął jedną z kartek ze stosu agentów. -Nie musisz Wade, to tylko brudna papierkowa robota.. -westchnął. -I tak czy siak ci pomogę.. - oznajmił, ale chłopak nie odpowiedział tylko popatrzył na to czy to na pewno ten agent. Skrzywił się delikatnie i poparł skronie po których rozpromienił się ból. -Nie musisz się tak męczyć, to tylko agenci. Zostaw musisz odpoczywać.. - Wade mruknął i podał mu kartkę z aktami Wiktora.
-Nie chce odpoczynku - odrzekł cicho.
3781 słów.
Czy hydra zostanie wyeliminowana?
Co zrobi Wade?
Czy Peter opuści helicarrier?
Akcja się zagęszcza nie sądzicie?
Zostawcie po sobie ślad w postaci ⭐ i 📝
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro