Kiedy płaczą chmury
-Thor! - burknął Loki nie wiedząc jak ma się zachować.
-Wygląda na to, że będziemy za chwilę lecieć - rzekł Clint jedząc nadal kanapki.
-No co? -przewrócił oczami blond Bóg i zaczął się rozglądać za swoją koszulką.
-Chyba trzeba się już zbierać.. - powiedziała Nat. Każdy dokończył swoją kromkę i zaczęli sprzątać.
-Jest obok torby - mruknął Loki wiedząc co szuka brat. Clint bez słów wstał i zaczął chować piłkę oraz dysk do torby. Rzucił w stronę Thora jego podkoszulkę i zasunął torbę.
-Jak rzuciłeś byle gdzie to się nie dziwie, że znaleźć jej nie mogłem.. -prychnął z chytrym uśmiechem do brata i skinieniem głowy podziękował łucznikowi. Zaś Peter pomógł Wdowie poskładać wszystko do koszyka piknikowego.
-Nie rzuciłem byle gdzie tylko położyłem koło torby - wytłumaczył się lodowy olbrzym. Barton kiwnął głową i uśmiechnął się delikatnie.
-Dobra dobra.. -ubrał koszulkę, podniósł delikatnie brata, wstał i przerzucił go przez ramię. Steve wziął kota w ramiona i pomógł delikatnie wytrzepać koc aby go schować do koszyka.
-Thor mam nogi! - mruknął bóg. Kotek mruknął tylko i schował się w ramieniu Steve'a.
-Widzę jak na jelenia są bardzo zgrabne- poklepał go po pupie. Wszyscy zaczęli zbierać się, bo burza coraz szybciej nadchodziła.
-Umiem sam chodzić - warknął cicho i dyndał z tyłu jego pleców.
-Wiem Jelonku, ale chciałem cię ponosić, jutro będę spał cały dzień, robię sobie wolne.. -mruknął.
-Egh no dobrze - powiedział cicho.
-Dobra zbierajmy się, bo te chmury nie zapowiadają mżawki - stwierdził Clint.
-Możemy już iść chyba wszystko zebraliśmy.. -powiedziała Natasha. -a więc pospieszcie się..
-Nie chce również zmoknąć - powiedział Banner i ruszył na główną dróżkę aby wyjść jak najszybciej z parku, a za nim ruszyła reszta. Wszyscy żwawo szli w stronę Wieży, a burza za nimi kroczyła wielkimi krokami. Zapowiadało się na naprawdę mocny i silny deszcz, ale Thor jednak się nie spieszył i szedł jakiś kawałek z Loki'm na ramieniu w kierunku wieży, gdy reszta aż prawie biegła ze śmiechem, że zmokną do suchej nitki. Loki'emu deszcz nie przeszkadzał i po prostu dał się nieść przez brata. Gdy naprawdę ciemne chmury były już nad nimi.
-O patrzcie Wieża na horyzoncie! -krzyknął Thor za przyjaciółmi, którzy jeszcze bardziej przyspieszyli kroku.
-Hahahahah -Loki zaczął się śmiać - uciekają jakby byli z cukru!
-Czyli uwielbia mój braciszek deszczyk? -uśmiechnął się wrednie, ale Laufeyson'owi nie było dane go zobaczyć.
-Deszcz na mnie nie działa - odparł - dla mnie to tylko atmosferyczne zjawisko pogodowe.
-Jak sobie książę życzy.. -stanął w miejscu. -Może w końcu się umyjesz.. -zaśmiał się cicho i zerknął za burzom. -Dobra 10..-zaczął odliczać.
-Ale umiem się myć! - powiedział i pokręcił głową z niedowierzaniem.
-8. Ale to katorga licz ze mną jelonku, przyjdzie grad ostry deszcz i pioruny.. -uśmiechnął się niewinnie.
-Dobrze wiesz, że nie umiem przewidywać za ile spadnie deszcz - rzekł - to nie ja jestem Bogiem piorunów.
-6. Ale ja jestem, bo ty jesteś kłamczuszkiem..
-No i? Nie moja wina, że taki dar otrzymałem.
-4. Ale pasuje ci kłamczuszkowanie i magia..
-Magi nauczyłem się gdy ty wolałeś latać ze swoimi przyjaciółmi i robić zakazane rzeczy.
-2. Zapomniałeś, że byłem uczony też do walk, nigdy nie potrafiłem zrozumieć magii i nigdy nie zrozumiem bo nie chce, a to że jak ty to stwierdziłeś latałem z przyjaciółmi po zakazanych rzeczach to nie tylko dla zabaw matołku.. -postawił go obok siebie i popatrzył mu prosto w zielone tęczówki.
-Tak wiem wiem magia dla ciebie była za trudna do nauki - mruknął - zauważ, że też byłem uczony do walki i wolałem się uczyć niż bawić się, a potem obrywać od Odyna.
-Nauczyłem się, skoro miałbym być królem nie bawię się w dziecinne rzeczy Loki, dorosłem, czemu we mnie tego nie widzisz.. -na dobre się rozpadało, a oni kłócili się na środku chodnika. -Nie jestem magiem i jest mi z tym dobrze. Magia jest przekleństwem jeśli nie należy do prawidłowej osoby, a ty jesteś prawidłową osobą więc nie wytykaj mi błędów jakie popełniałem! - pioruny i grzmoty wzniosły na siłach gdy Gromowładny podniósł głos. Loki patrzył w oczy brata i słuchał co ma do powiedzenia.
-Nie wytykam - powiedział cicho i uciekł wzrokiem w czarne niebo. -Po prostu nie rozumiem dlaczego Odyn na początku traktował nas równo, a potem zaczął wywyższać ciebie... Lecz teraz wiem jaka jest prawda i po prostu.... - westchnął, odwrócił się od Thora i powolnym krokiem skierował się w stronę wieży. Jednak Odynson złapał lodowego olbrzyma za dłoń.
-Ja traktuje nas równo nadal jak braci i nie patrz czasami na ojca, on nie widzi tego dobra, tylko pokazywałeś mu samo zło i specjalnie wziąłem cię pod swoje skrzydła aby mu udowodnić, że jesteś więcej wart niż sam Laufey! -nie było widać tego przez deszcz ale płakał, bardzo płakał.
Musiał wstydzić się za samego Odyna, że nie docenił Loki'ego.
-Dla Odyna zawsze będę lodowym olbrzymem i łupem wojennym Thor - rzekł - i to się nie zmieni. Choćbym próbował wszystkiego on i tak będzie ciebie widział. Pogodziłem się z tym Thor w końcu lodowe olbrzymy to potwory bez serca.
-Cicho! -za warczał i przyciągnął go do siebie przytulając. -Nigdy nie będziesz żadnym łupem wojennym, to że jesteś synem Laufey'a nie znaczy od razu, że jesteś najgorszy, i ty masz serce idioto masz je, a jak nie masz to wyrwę swoje i ci dam żebyś więcej tak nie sądził, jesteś pół olbrzymem pamiętaj twoja matka biologiczna i ta nasza była i jest Asdgardczykiem więc masz się zamknąć, bo masz to jebane serducho i to większe od nich wszystkich! - Loki wtulił się w brata i sam zaczął płakać choć deszcz i tak wszystko zmywał, a oni byli cali mokrzy. Nie potrafił odpowiedzieć na owe słowa brata. Uderzył centralnie w sedno tego co kryło się w jego sercu. Przemokli do suchej nitki, ale nie zamierzali nigdzie się ruszyć, nie ze względu mokrych ubrań po prostu potrzebowali właśnie tego braterskiego uścisku i kilku słów za dużo. Chcieli trochę uwagi oraz miłości ze drugiej strony. Choć dopiero co się kłócili trwali w uścisku tuląc się do siebie i cicho płacząc niczym teraz chmury, które dawały deszcz. -Bracie powinniśmy w końcu wrócić. Przeziębimy się.. -szepnął do jego ucha i złapał jego twarz w dłonie gdy delikatnie się od niego odsunął. -Będzie dobrze uwierz chociaż mi, nigdy cię nie skreślę ze swojego życia, bo ty jesteś ten zły, wcale nie jesteś.. -przyłożył czoło do jego westchnął głęboko.
-Dziękuję - wyszeptał i przymknął powieki. -Ja się nie przeziębie - mruknął - dla mnie nie jest to wystarczające aby się przeziębić.
-Chciałem żebyś się uśmiechnął, wiem o tym, że nie możesz się przeziębić ja też.. -patrzył ciągle w jego zielone tęczówki. Na co uśmiechnął się delikatnie do brata.
-Chodź mokra kuro idziemy z tego deszczu.
-Ty nie lepiej wyglądasz.. -prychnął i wziął go pod ramię i skierowali się w stronę Wieży.
-Nie moja wina, że jestem mokry- rzekł Loki.
-Moja też to nie jest wina.. -uśmiechnął się. -Nie rozumiem miałeś 10 sekund na ucieczkę, a stałeś i co modliłeś się aby piorunków nie było?
-Tak czy siak by deszcz spadł, więc i tak bylibyśmy mokrzy.
-Nie prawda, nie słyszałem ani nie widziałem abyś błagał na kolanach abym powstrzymał deszcz.. -przytulił się do niego.
-A umiesz coś takiego zrobić? - spytał i spojrzał na niego.
-Nie wierzysz, że potrafię? -prychnął. -Nie klękałeś ani nie prosiłeś więc masz mokradło teraz za swoje..
-Nie, że nie wierzę tylko nigdy nie widziałem abyś powstrzymywał deszcz - rzekł- poza tym deszcz mi nie przeszkadza.
-Może kiedyś zobaczysz.. -musnął delikatnie wargami usta brata. Loki odwrócił głowę delikatnie w bok czerwieniąc się cały. -Mmm teraz borówka stała się truskawką? Mam ochotę na owoce, jeśli są będziesz jadł ze mną..
-Yhym - mruknął starając ukryć się rumieńce.
-Ale nie odwracaj ode mnie buzi, ja właśnie chce widzieć twoją czerwoną pyśke..
-R-robisz to specjalnie - mruknął cicho.
-Nie mów, że dopiero teraz to zauważyłeś?
-Um nie?
-No i dlatego Hanahaki nie chce mi dać życia.. -prychnął. -Nie zauważył, że wszystko robię specjalnie, nie zauważył.. -przewrócił oczami mówiąc do siebie. -Wolę umierać w cierpieniu..
-Egh zauważyłem Thor - mruknął - po prostu um... To nie jest łatwe?
-Tak wiem, że umieranie w cierpieniu nie jest łatwe.. -kiwnął głową. Loki westchnął ciężko gdyż Thor go nie zrozumiał. -Nie wzdychaj, nie masz po czym.. -uśmiechnął się i wtulił w siebie brata.
-Yhym - mruknął cicho.
-O patrz już jesteśmy przy Wieży i przestało padać.. -mruknął w jego policzek z uśmiechem.
-Fajnie - powiedział cicho i popatrzył na brata.
-No nie wiem czy tak fajnie, ale jeśli tak jest to rozumiem.. -weszli do wielkiego budynku cali przemoczeni i od razu skierowali się do windy, trochę nakapali wodą na podłodze z ubrań, ale znikli szybko za drzwiami windy więc nikt na nich nie nakrzyczał. Stojąc w windzie Loki otrzepał się z wody ile tylko mógł i kichnął cicho. Na szczęście Avengers zdążyli przed deszczem i byli suchutcy. Gdy Thor pozbył z siebie mokrej koszulki i spodni, a później zaczął potrząsać głową aby pozbyć się wody z włosy. Reszta czekała na Bogów w salonie, nie wiedzieli, że oni za nimi nie biegną.
-Ochlapałeś mnie! - mruknął Loki i ponownie kichnął - Chce herbaty i to ciepłej - dodał do siebie.
-Nie będzie najmniejszego problemu. Podnieś ręce do góry.. -chwycił za skrawek jego podkoszulku.
-Nie trzeba - mruknął - przebiorę się w pokoju - odrzekł.
-I bardziej będziesz kichał.. -z przeciwem brata zdjął mu koszulkę.
Ponownie spalił burka przez to, że brat go rozebrał choć tego nie chciał.
-Spodnie teraz.. -mruknął myśląc, że sam sobie ściągnie.
-Nie będę paradował w majtkach - powiedział.
-A bo co? Przejdziemy do pokoi nikt nawet nie zauważy.. -przewrócił oczami i z lekkim trudem ściągnął mu mokre spodnie.
-Thooor - miauknął i stał się cały czerwony na twarzy gdyż miał na sobie czarne bokserki w pieski.
-Serio Loki? Nie jesteś już na to aby za stary? -potarł skronie. -Majtki w pieski, wiesz co ja ci kupie w jednorożce co ty na to? -uniósł brew zbierając z podłogi mokre ciuchy. Zaśmiał się nerwowo i potarł ramię o ramię.
-Nie jestem - mruknął - i nie chce w jednorożce.
-Okey nie jesteś, jesteś moim młodszym braciszkiem tobie wolno takie nosić..
-Um to tylko bokserki - mruknął.
-W pieski.. -uśmiechnął się do niego. -Nie byle jakie bokserki..
-Pfff apsiik - kichnął.
-Ohom ktoś tu jest przeziębiony.. -westchnął. -A ty chciałeś to mokradło dłużej na sobie trzymać..
-Nie jestem przeziębiony - mruknął i pociągnął nosem.
-Jesteś i się nie upieraj.. -winda w końcu stanęła na piętrze mieszkalnym, Thor wziął brata na rękę i szybkim krokiem znalazł się przez salon pod swoim pokojem. Clint i Tasha zauważyli ich, ale nic nie powiedzieli, a Clint zdołał zrobić im zdjęcie. Thor nawet nie zwróciłby uwagi na śmiechy i komentarzy innych. Wszedł do pokoju zrzucił z ramienia mokre ubrania i położył Loki'ego na łóżku poszedł poszukać jakiegoś puchatego ręcznika. Kiedy go znalazł przyszedł z nim do Loki'ego i opatulił go nim.
-Wiesz, że sam bym się wytarł - mruknął siedząc na łóżku Thora i wtulając się w puchaty ręcznik.
-Wiem, ale co to za frajda osobiście cię nie zobaczyć w tym słodkim ręczniku jak się do niego tulisz.. -uśmiechnął się i wycierał sobie włosy.
-Nie widzę w tym nic fajnego - odparł i popatrzył się na swoje dłonie.
-Jest bardzo fajne, bo mogę na ciebie popatrzeć.. -usiadł na ziemi przed nim.
-To chyba nie bardzo interesujące zajęcie - mruknął i wtulił się bardziej w ręcznik.
-Jest właśnie bardzo interesujące! -uśmiechnął się szczerze. -A czemu akurat bokserki w pieski, a nie kotki? -przychylił lekko łeb w bok.
-A dlaczego takie pytanie Thor? - spytał i zaczął wycierać w ręcznik włosy.
-Bo ty przepadasz za kotami, a nie psami.. -mruknął zainteresowany. -No chyba, że o czymś nie wiem to słucham..
-Wiem, że jestem za kotami - odparł - ale chyba nikt nie zabroni mi w pieski.
-Nikt, a nikt, ale jestem ciekaw dlaczego one.. -wstał i usiadł obok brata.
-Tak jakoś - wzruszył ramionami.
-No dobrze dobrze.. -popatrzył na jego twarz później na nie ład z włosów na który się uśmiechnął, a następnie położył się na swoim łóżku.
-Yhym - mruknął i ponownie kichnął. Mruknął coś pod nosem o pogodzie i wtulił się bardziej w ręcznik.
-I się przeziębiła klucha.. -westchnął, wstał i podszedł do szaf. Ubrał szare dresowe luźne spodnie i drugą parę czarnych dresowych spodni i dużą bluzę przyniósł Loki'emu. -Ubierz to, w spodniach są sznurki, a bluza no będzie chyba tak do kolan..
-Hehehehe jak wszystko co jest na ciebie Thor - rzekł - pewnie będę pływać w tym wszystkim - stwierdził.
-Na mnie jest idealnie dobrze.. -wzruszył ramionami. -Możesz pływać, ale no przebieraj się idę zrobić nam po herbatce..
-Dobrze - kiwnął głową i wziął spodnie aby się ubrać w nie. Thor wyszedł ze swojego pokoju i skierował się do kuchni. Loki ubrał spodnie i musiał je mocno zawiązać aby nie spadały i tak jak mówił Thor podkoszulka sięgała mu praktycznie do ud. Ręcznikiem zaczął suszyć bardziej włosy. Odynson wszedł do kuchni, a że nikogo nie było to było lepiej dla niego. Gdyż Clint poszedł z Peter'em na piętro treningowe i tam bawili się dyskiem robiąc różne akrobacje. Bruce zaszył się w laboratorium gdy Antoś chował się pod łóżkiem w pokoju Steve'a bojąc się nadal choć grzmoty i deszcz minęły. Rogers próbował wyciągnąć kociaka spod łóżka mówiąc mu, że nie ma się czego bać. Zaś Natasha poszła do siebie nie mając nic do roboty. Thor zrobił szybko herbatę i przyszedł do swojego pokoju.
-Jestem braciszkuuu..- Loki uśmiechnął się do brata i nadal próbował wysuszyć włosy ręcznikiem. -Już zostaw same ci wyschną.. -podał mu herbatę, a wziął ręcznik. Wziął kubek z herbatą i mruknął niezadowolony z tego, że ma mokre włosy, ale nic nie powiedział tylko napił się herbaty. -Wy suszę ci wy suszę.. -wziął mokre rzeczy i wyszedł do łazienki, by rozwiesić je. Wziął suszarkę i wrócił do brata wziął wielką miękką poduszkę na ziemię obok łóżka i przeniósł Loki'ego. -Pij sobie herbatke pij.. - Loki trochę zmieszany nie wiedząc co się dzieje pozwolił się przenieść na poduszkę.
-Co masz zamiar zrobić ? - spytał.
-No będę ci te kudły suszyć.. -wyciągnął szczotkę i delikatnie zaczął rozczesywać jego włosy i włączył suszarkę.
-Um no dobrze - mruknął niepewnie i siedział grzecznie na poduszce patrząc się w kubek. Thor zaczął suszyć mu włosy i czesać go, trochę zajęło wysuszenie całej głowy Loki'ego mimo iż wydawało się, że ma nie wiele włosów. Czarno włosy spokojnie oddychał i rozluźnił się gdy Thor go rozczesywał oraz suszył jego włosy. Dopiero po pół godzinie skończył go suszyć. Odłożył wszystko i schował twarz w jego włosach miziając się z jego puchem.
-Dziękuję bracie - mruknął cicho i napił się herbaty.
-Nie masz za co.. -mruknął mu w szyję.
-Chyba jednak mam.
-Za co? -odsunął się od niego nie rozumiejąc.
-Za wysuszenie mi włosów?
-Tylko za to? -uniósł brew. -W takim razie nie masz za co mi dziękować..
-Jednak sądzę, że mam za co.
-To jeszcze za co mnie przepraszasz? -usiadł przed nim.
-Nie powiedziałem przepraszam?
-A powinieneś.. -mruknął i przysunął się do niego aby oblizać mu twarz.
-Za co? - spytał niepewnie.
-Nie wiem dla zabawy.. -uśmiechnął się i zaczął go lizać. Loki przymknął powieki i przygryzł wargę. -Nie słyszę.. -mruknął w jego oko.
-Przepraszam? - mruknął cicho.
-Hm? -uśmiechnął się i zaczął lizać jego policzek. Mruknął gdy poczuł język Thora na swoim policzku. -Więc? Przepraszasz? -przełknął ślinę.
-Tak - szepnął.
-Bardzo? -przesunął język na jego kącik ust.
-Yhym - mruknął.
-To powiedz, że przepraszasz.. -złapał w dłonie jego twarz.
-Przepraszam - powiedział i otworzył oczy.
-To dobrze.. -uśmiechnął się i odsunął się od jego twarzy na co Loki odwzajemnił uśmiech. Wziął od niego kubek herbaty postawił obok i znów wziął w dłonie jego buzie. -Powiedz dziękuję..
-Dlaczego mam powiedzieć dziękuję?
-No powiedz to jest jedno słowo tak jak powiedziałeś przepraszam..
-Dziękuję - mruknął cicho. Kiedy czarnowłosy wypowiedział magiczne słowo jego brat przyłożył delikatnie wargi do jego ust i mruknął z uśmiechem. Loki mruknął cicho i zarumienił się soczyście gdy Thor go pocałował. -Uwielbiam sprawiać ciepło na twoich policzkach.. -odsunął się od jego ust i po chwili ponownie je przyłożył.
-Yhym - wy mruczał niekontrolowanie. Thor nie miał go w planach wcale całować tylko delikatnie pieścić jego wargi swoimi. Jego brat był czerwony na twarzy i po prostu dawał się pieścić natomiast dłonie blond Boga znalazły się po chwili za głową czarnowłosego i zaczął mu czesać fryzurę i dalej drażnić jego wargi. Loki spytał się cicho dlaczego i panowie przymknął oczy. Po kilku minutach odsunął się od brata i się uśmiechnął, uczesał mu drobny kok z warkoczami i trochę rozpuszczonymi włosami.
-Co dlaczego? Dlaczego cię denerwuje? -wziął go z poduszki usadowił na łóżku i wcisnął mu w dłonie kubek herbaty.
-Nie że denerwujesz, ale dlaczego um nie ważne - mruknął czerwony na twarzy i zatopił usta w kubku.
-Jak zwykle jest wszytko umm i nie ważne...Ale i tak oczekuje od ciebie dokończenia wypowiedzi..-przewrócił teatralnie oczami wziął swój kubek w dłonie i zamoczył usta w przyjemnym cieple napoju.
-Bo nie umiem tego określić Thor - westchnął.
-Powiedz prosto z mostu bez żadnego określenia.. -spojrzał na niego i dokończył herbatę.
-Wolę jednak nie ciągnąć tematu - mruknął i popatrzył w kubek.
-Ale ja chce żebyś to dokończył proszę tylko o to.. -odłożył pusty kubek i usiadł obok niego.
-Trochę dziwne jest to iż twoje wargi stykają się z moimi - mruknął i zarumienił się jeszcze bardziej.
-Wcale nie jest dziwne.. -wzruszył ramionami nie rozumiejąc. -Jak byliśmy młodsi też tak robiliśmy czasami i jakoś nie narzekałeś, a śmiałeś się.. -ponownie prychnął tym razem z lekkim uśmiechem. -Jak się nie pamięta takich rzeczy tylko wytyka się to co nie trzeba..
-Um nie pamiętam zbyt dużo z młodszych lat - potwierdził nadal patrząc się w kubek. -Wiele się pozmieniało i porobiło Thor.
-Wiem Loki, że nie jest tak jak dawniej, wszystko po tym gdy dowiedziałeś się że jesteś adoptowany i jesteś lodowym olbrzymem. -przymknął oczy. -Od tego się wszystko zaczęło, twoje niewinne psoty, aż do dnia w którym chcą posłać cię w ciemne odmęty Heimdall'u, do naszej siostry.. -pokręcił głową. -Nudziło, by mi się tu cholernie bez ciebie.. -przyznał się cicho do tego jakby bał się, że po wypowiedzeniu tych słów miałby oberwać w policzek.
-Nie chce trafić do Helly - rzekł - jest za bardzo porypana - stwierdził i zerknął na brata. -I nie nie winne psoty tylko niebezpieczne sytuacje, które wykonałem.
-Ja też nie chce abyś tam trafił więc powiedziałem, że od uczę cię psot i będziesz posłuszny i nikogo więcej nie zabijał kogo popadnie. Wiesz ojciec początkowo ciebie chciał dać na tron, małą przybłędę, która by połączyła oba królestwa w zgodzie, ale to nie było realne za bardzo, bo Laufey.. -podrapał się po karku. -To Laufey on nie.. No sam wiesz jaki on jest..
-Wiem jaki jest Laufey i jemu nie można ufać gdyż jest nieprzewidywalny. Nie nadaje się na tron i nie sądzę abym był dobrym królem. Poza tym nikt nie ufa lodowym olbrzymom.
-Jesteś godny na dobrego króla, ale za bardzo cię zaślepiła ta władczość i chciałeś wszystko na raz. A niestety się nie da mieć wszystkiego co, by się pragnęło, nawet jeśli jesteś największym Bogiem, Cesarzem, Królem czy kimkolwiek..
-Tak wiem wiem - rzekł - możemy zmienić temat?
-Oczywiście, że możemy. Masz jutro ani po jutrze nie używać magii na mnie, czuje się całkiem okey, bez żadnych, ale bracie..
-Ale - mruknął i przygryzł wargę - um no dobrze - westchnął - ale gdy będzie źle sam zdecyduję co zrobię - zapowiedział mu ultimatum.
-Żadne ale, żadne umm, i żadne, ale to żadne samowolna twoja decyzja, nie wolno to nie wolno. Poradzę sobie.. -poklepał go lekko po ramieniu.
-Ughhhh - mruknął - niech będzie...bracie...
-Dziękuję.. -uśmiechnął się do niego lekko i przysunął do niego twarz i pomiział noskiem o nosek.
-Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz - mruknął.
-Z czym cię nie okłamuje? -uniósł brew i spojrzał w jego szmaragdowe oczka.
-Z twoją chorobą!
-Umrę to umrę, jako pierwszy w piekle będę się smażył, później później dołączysz ty do mnie i nie będzie żadnego problemu.. -uśmiechnął się.
-Egh - westchnął ciężko i przymknął oczy.
-Masz mnie nie ratować, obiecujesz? -dalej patrzył na jego twarz nawet na zamknięte oczy.
-Nie mogę tego ci obiecać...
-Musisz, proszę.. -szepnął.
-Nie potrafię ci tego obiecać Thor!
-Dlaczego nie? -westchnął.
-Bo nie potrafię!
-Braciszku. Nie zawsze będę ratował ci życie i bronił ciebie, samego siebie, innych. W końcu nadejdzie dzień w którym będę musiał odejść. Może to dobry czas aby teraz odejść, dać tobie rękę do władzy, ty potrafisz lepiej się tym wszystkim zająć.. -podniósł dłoń do jego twarzy i potarł kciukiem jego policzek. -Poza tym szczerze mówiąc.. -przygryzł wargę i westchnął. -Nie, nie ważne.
-Egh- westchnął- nie chce włączyć i co szczerze mówiąc? - spytał i spojrzał na niego swoimi zielonymi tęczówkami. -Dokończ.
-Dobrze się stało, że mam Hanahaki? -szepnął i skarcił się w myślach, że tak naprawdę nie to miał powiedzieć, ale na głos nie mogło mu przebrnąć kilka słów przez gardło. Loki popatrzył na niego z szokiem, który powoli przeistoczył się w złość.
-Chyba do reszty cię pojebało jeśli twierdzisz, że dobrze że cię to trafiło! - wykrzyczał na niego. Thor wybuchł śmiechem, ale kilka łez spłynęło z jego oczów i były one smutne, a później wtulił się mocno w brata.
-Chyba tak, tak właśnie jest, mocno mnie jebło.. - jednak Loki warknął na niego.
-Nie mam do ciebie siły - powiedział i zatrzął się.
-Nie chciałem tego powiedzieć, chodziło mi o coś innego. Nie umiem się wysłowić.. -mruknął przepraszająco.
-Ale to powiedziałeś! Nie wiem jak można coś takiego powiedzieć!
-Egh, przepraszam cię braciszku.. -spuścił głowę w dół i rozluźnił uścisk z jego ramion.
-Przepraszasz? Stwierdziłeś, że dobrze, że za chorowałeś! To nie jest dobre! Nie chce kurwa zostać sam...
-Nie będziesz sam i nie chodziło mi dokładnie o to, powiedziałem to bo tylko to mi przeszło przez gardło.. -przełknął ślinę. -Z jednej strony to racja, że na to zachorowałem, ale z drugiej strony za wcześnie.. - Loki warknął cicho.
-Nie będę więcej się wtrącał w twoje czyny jeśli tak bardzo chcesz - powiedział oschle.
-Bardzo cię tym zdaniem zdenerwowałem? -nie potrafił nawet na niego spojrzeć, widział że wkurzył go do granic możliwości.
-A jak myślisz?!
-J-ja..-westchnął głęboko. -Przepraszam Loki. -szepnął w tej chwili nie było go stać na wypowiedzenie więcej słów.
-Ugh - westchnął i w gryzł się w dłoń starając się uspokoić. Thor zamknął oczy i mówił bardzo cicho.
-Chciałem powiedzieć, że..-zacisnął zęby. -Że kiedy musiałem ratować Midgard przed twoimi psotami, olewałem i odstawiałem moją relacje z Jane na bok, co miałem wolny czas musiałem łazić za tobą i ratować resztę od ciebie, i teraz..-kilka łez zaczynało pięć Boga piorunów pod powiekami ale ich nie uwolnił. -Teraz żałuję, że zacząłem z nią miłosną krótką przygodę, bo..od początku miałem jedną osobę pod nosem jedną, Jane jest zbyt spokojna i delikatna na życie w Asgardzie, ale ta jedna osoba, która zawsze była przy mnie w dobrych czy w złych kurwa chwilach zawsze była i będzie i naprawdę wcale nie żałuję mam przez tą osobę to głupie drzewo i może nie chce tego powiedzieć prosto w oczy bo nie potrafię, ale ta osoba dodaje mi siły, by żyć, ale nie widzi tego albo udaje, że jest niedostępny, albo coś innego, j-ja.. -za łkał. -Dlatego chce umrzeć w spokoju.
-T-thor - powiedział cicho gdy odsunął pięść od ust. -Przepraszam, że jestem takim ślepym i głupim głupkiem, ale dobrze wiesz, że narobiłem błędów w chuja i teraz muszę je odpokutować - mruknął i westchnął ciężko - Nie chciałem aby przez moją ignorancję wyrosło ci te jebane drzewko, ja nie wiem czy umiem kochać i po prostu emocje wychodzą mi ciężej niż się wydaje i naprawdę czasami żałuję, ale nie powiem tego, bo jestem zadufanym w sobie dupkiem - mówił cicho i od czasu do czasu załamywał mu się głos.
-Ja nigdy do niczego nie chce i nie będę cię zmuszał wiem jaki jesteś ty jaki jestem ja.. -otarł policzki. -I nie przepraszaj to nie jest twoja wina bracie. Błędy każdy popełnia nie tylko ty i dobrze o tym wiesz, więc nie przepraszaj..
-Będę przepraszać i nic mnie nie zmuszasz po prostu ciężko u mnie z emocjami...
-I tak je nie potrzebnie wytracasz na mnie i nie przepraszaj nie mnie..
-Bo się martwię - mruknął i schował twarz w dłoniach.
-Nie martw się .. -wyprostował się i schował brata w wielkim żelaznym uścisku.
-Łatwo powiedzieć - wyszeptał.
-Bardzo łatwo też to zrobić.. -westchnął.
-Jak dla kogo.
-Wszystkich.. -dalej go mocno przytulał.
-Nie dla mnie - od mruknął.
-Masz się przestać zamartwiać i mnie przepraszać dobrze?
-Nie?
-Dobrze.. -wstał poprawił go sobie w ramionach. -W takim razie wylatujesz do piekarnika.. -poszedł w stronę drzwi.
-Gdzie? - mruknął i wtulił się w niego.
-Do takiej szafki, która robi się bardzo gorąca i robi takie pyszne ciasta!
-Ja nie chce do czegoś tego!
4031 słów!
Piekarnik why?
Co się wydarzy?
Co ma Avengers do całej historii?
Jak tam po pierwszych dniach szkoły?
Gotowi na poniedziałek?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro