Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Doprowadziłeś się do ruiny

-Bo nikt jak pan nie potrafi go ululać..

-Pfff hahahahaha!

-No co? -zmarszczył brwi.

-Ululać Stark'a - powiedział przez śmiech - sam zasypia przy mnie, a nie ululuje go!

-Ale właśnie będąc przy panu Stark'u sobą go pan usypia, nie trzeba nic innego..

-Sam lubi spać przy mnie - wzruszył ramionami.

-No właśnie, widzi pan on daje panu sygnały, że może coś z tego być..

-Raczej nie sądzę - rzekł.

-Skąd pan wie, warto spróbować..

-Peter to temat i rozdział zamknięty - powiedział - zbyt wiele się wydarzyło itp.

-Zawsze można otworzyć nowy rozdział o wiele lepszy i zapomnieć o tamtym?

-Peter naprawdę to się nie uda - westchnął - Stark również ci to powie.

-Ale zawsze można spróbować..

-Dążysz ten temat choć nie ma on w ogóle sensu.

-Dla mnie ma sens..

-Dlaczego?

-Bo tak..

-To nie jest odpowiedź!

-Dla mnie wystarczająca. Wy byliście razem, ciocia Nat i wujek Clint byli razem. Fajnie..

-Ugh nie ugh może ugh nie mówi nikomu - zamieszał się.

-Nie powiem, zauważyłem, że za wszelką cenę chcecie to mieć dla siebie. Ale dziwi mnie to jak potraficie jeszcze się dogadać skoro rozeszliście się..

-Ugh nie wiem tak po prostu czasem potrafimy zwyczajnie pogadać. Lecz często nie chcemy się widzieć.

-Ale jak co do czego przychodzi to Tony potrafi przy tobie spać jakby nic się nie stało..

-Nie widzę w tym sensu.

-No właśnie, więc jest coś na rzeczy..

-Nie lubimy się z Tony'm.

-Ugh, a tate dalej to samo..

-Po prostu nie przepadamy za sobą.

-Kto się czubi ten się lubi.. -prychnął.

- Ta ta...

-Więc wy się bardzo lubicie, bo stwierdziłeś, że się nienawidzicie..

-Bez sensu!

-Z sensem..

-Bez sensu i tyle Peter.

-Z sensem ja mówię tate będzie coś po tej misji, w ogóle od początku mówiłem, że będzie. Twoje skomplikowane się od skomplikowało, a tata dalej ma skomplikowane i też trzeba coś z tym zrobić..

-Peter jesteś po prostu jak Natasha też uczepiła się tego.

-Przepraszam, ale tak bardzo do siebie pasujecie, że nie da się o tym nie mówić..

-O boże - mruknął.

-C-co.. -Peter wzdrygnął się nie rozumiejąc.

-Nic nic - powiedział szybko- nie nudzi ci się?

-Nudzi, a co?

-Właśnie tak myślałem - rzekł.

-A co się pan tak pyta?

-Bo ci się nudzi dlatego robisz teorie spiskowe!

-A co innego bym miał robić? -westchnął.

-No nie wiem zauważyłem ołówki - stwierdził.

-Rysowałem wczoraj..

-A co takiego jeśli mogę spytać?

-Nicccc..

-Nic?

-Nic, a nic..

-Mówiłeś, że rysowałeś, a teraz twierdzisz, że nic?

-No rysowałem tak, ale nie za bardzo mam się czym chwalić..

-Dlaczego nie?

-Bo to nie ładnee..

-Pokaż!

-Ale..uhhh dobrze.. -uchylił szufladę i wyciągnął dwie kartki. Na co Steve uśmiechnął się zwycięsko. -Nie jestem artystą.. -podał kapitanowi nie chętnie kartki, a na oby dwóch były rysunki Wade'a, jeden jak śpi, a na drugim jak był młodszy i się uśmiechał, zapamiętał to zdjęcie z gabinetu dyrektora.

-Masz talent- odparł i uśmiechnął się - bardzo ładnie poza tym rysujesz! - Peter schował się pod pościelą cały czerwony. -Na serio mówię Peter - rzekł.

-Nie, ja sądzę co innego..

-A co sądzisz?

-Że nie umiem rysować..

-Umiesz umiesz.

-Mhm pan umie lepiej..

-Nie sądzę!

-Ja wiem..

-A ja wiem, że Twoje jest również do dobre co moje. - na to Pete mruknął coś pod pościelą, ale dalej nie wychodził spod niej. -No dobrze nie będę ci więcej przeszkadzać idę zobaczyć czy Tony jest już po badaniach. - rzekł i odłożył rysunki.

-Dobrze i nie przeszkadza mi pan.. -uśmiechnął się wychodząc spod pieżyn.

-Musisz odpoczywać - stwierdził - może jeszcze wpadnę z Tony'm jeśli będzie się czuć lepiej.

-Ale pan Stark miał się nie dowiedzieć o tym, że tu leżę..

-Czyli mam mu nie mówić? Dobrze wiesz, że kłamać nie umiem.

-Wiem, ale boję się, że będzie krzyczał..

-Nie będzie, a czy ja krzyczałem?

-No, ale ty jesteś inny, ty jesteś ten spokojny..

-Tony również jest spokojny Pete.

-Ale czasami potrafi po krzyczeć o takie rzeczy.. -odkrył kawałek pościeli, by pokazać bandaż w miarę jeszcze czysty.

-W brzuch - mruknął - to poważna rana - stwierdził zmartwiony blondyn.

-No tak, ale jest dobrze chyba. Mniejsza i tak boje się, że mnie o krzyczy..

-Mieliśmy cię pilnować - westchnął.

-Spaliście, nie chciałem was budzić.. -wzruszył ramionami i sięgnął po telefon.

-Rozumiem nie szkodzi - rzekł markotnie. Gdy Petey odblokował telefon i wszedł w galerie i pokazał Kapitanowi zdjęcie jak on i Ironman razem spali na kanapie.

-I to nie jest urocze?- Steve się zdziwił i delikatnie zakłopotał widząc wtulonego w niego Stark'a -Jest baaardzo urocze.. -uśmiechnął się słodko, a Rogers trochę się zakłopotał i nie wiedział co powiedzieć. -No nie przyzna pan? Kapitanieee..

-Nie?

-Co, ale dlaczego?

-Nie wiem co w tym uroczego?

-Jest urocze, bo widać że pasujecie.. -westchnął.

-Nie będę się o to kłócić?

-Żeby nie kłamać, to zrozumiałe, że jesteście uroczą parą i to jest prawda, ale tego nie przyznasz żeby nie okłamać samego siebie..

-Ugh - mruknął.

-Ale nikomu nie powiem Kapitanie, naprawdę..

-Nie jesteśmy parą!

-Nie jesteście, ale byliście..

-Ugh może!

-Na pewno, dlatego się tak tulicie i udajecie, że się nie lubicie..

-Dobra może kiedyś coś mnie łączyło Stark'iem, ale to kiedyś

-Awwww.. -wy mruczał.

-Nie wiem z czego się tu cieszysz?

-Że coś było i być może być jeszcze..

-Nie będzie Pete!

-Poddaje się kapitan?

-Nie rozumiem?

-Uważasz, że nie będzie, czyli się poddajesz tate od tak..

-Nie poddaje się...- rzekł.

-To walcz o tatę nawet jeśli ma kogoś..

-To nie jest proste Peter i po prostu zmieńmy temat!

-Ale jak zmienimy temat to i tak on na to zejdzie..

-Kto zejdzie na to?

-No na ten temat na was na to jak do siebie pasujecie..

-Nie za bardzo!

-Dlaczego nie?

-Bo jakoś nie pasujemy do siebie.

-Pasujecie. To jak pomyśli nad tym Kapitan jak będziecie odizolowani?

-Nie będziemy odizolowani.

-Na misji, ale będziecie samii!

-Będziemy.

-Więc wtedy może być więcej tuluuuu.

-Nie przemówię ci, że nic z tego się nie wydarzy?

-Um nie nie przemówi..

-No dobra.

-To dobrze..

-Dobrze muszę iść - powiedział.

-Dobrze nie będę pana zatrzymywać..

-Na pewno jeszcze wpadnę, więc się nie martw - puścił mu oczko.

-Z panem Stark'iem, taa. Możecie wpaść.. -mruknął cicho z westchnięciem. -I tak się nigdzie nie wybieram..

-I dobrze, bo masz regenerować siły - powiedział.

-Mhm jest mi lepiej.. -patrzył na Cap'a.

-To bardzo dobrze - odparł i wstał z rogu łóżka na którym siedział. Peter lekko się uśmiechnął do Steve'a i patrzył jak wychodzi. Tony był już po badaniach i czekał na ich wyniki oraz to co ma do powiedzenia Lekarz, który konsultował się z kilkoma innymi, a Stark siedział u niego w gabinecie. Gdzie miał poczekać aż kroplówka znieczuleniem na ból skończy się. Ale Stark jeszcze chwile czekał sam zanim Gustaw wrócił do gabinetu, z niezbyt satysfakcjonującymi wynikami Tony'ego.

-Jak się czujesz? -spytał lekarz pacjenta podchodząc do swojego biurka.

-Nawet dobrze- odparł i przyglądał się uważnie Doktorowi.

-Twoje wyniki tego jednak nie wskazują. Jest bardzo bardzo źle, a ty to lekceważysz.. - Tony nie zareagował po prostu patrzył się w doktora. - Dam ci inne tabletki na żołądek, bo jeszcze i on będzie uszkodzony. Nie mówiąc, że już jest! Co ci w ogóle do głowy strzeliło aby w anorektyka się bawić?!

-Tak jakoś wyszło, że nie było czasu jeść - odparł cicho.

-Od pracy czasami też trzeba odejść i odpocząć. -potarł skronie.-Przepisuje ci dietę, wszystko z początku lekkie rzeczy powinieneś jeść nic tłustego na pewno, bo jak ci siądzie na żołądku to z pewnością uznasz, że nie chce ci się jeść. Dodatkowo te tabletki zaraz wypisze receptę i niańkę aby cię z tym pilnowała. Leki do reaktora mają być codziennie o jednej godzinie bez kilkudniowych przerw..

-Muszą być te lęki do redaktora? - zapytał nie za bardzo przyswajając co się dzieje.

-Tak gdybyś brał regularnie pewnie nie trzeba było, by nic wielkiego..

-Yhym - mruknął i westchnął wiedząc, że nie będzie już spać.

-I masz nie siedzieć 24 na dobę w pracowni..

-Um, a 12?

-Tony chodzi tu o twoje życie, czy chociaż raz nie możesz się normalnie jak na człowieka przystało zachowywać?

-Zachowuje się jak człowiek - odparł brunet.

-Jak egoista, popatrz jaką szkodę sobie wyrządzasz..

-Może - mruknął - ile będę musiał zażywać leki aby je odłożyć? - Lekarz zaczął wypisywać leki i dietę, a gdy skończył wręczył kartkę w dłoń Stark'a.

-Widzimy się na badaniach kontrolnych za miesiąc.. - Tony spojrzał w kartkę czytając szybko.

-Czyli mam zażywać miesiąc? - spytał.

-Jak na razie tak..

-Ugh - burknął już czuł, że będzie spał po godzinie na dzień.

-Masz odpoczywać dużo, wyjść z anoreksji za ten miesiąc, dobrze się odżywiać i zażywać leki..

-Rozumiem - westchnął i patrzył się w zalecenia lekarza.

-To dla twojego dobra Tony..

-Wiem - odpowiedział.

-Więc rób tak aby było dobrze..

-Dobrze - kiwnął głową.

-Kroplówka zeszła? -spytał.

-Chyba tak - powiedział i zerknął na torbę z kroplówką.

-To dobrze.. -podszedł i uwolnił go od pustej butelki. Tony odetchnął gdy pozbył się tego co trzymało go w jednym miejscu - Będziecie mogli wracać do Wieży.. -stwierdził Gustaw.

-To dobrze - odrzekł.

-Dziś do końca dnia odpoczywasz, a jutro powoli będziesz mógł robić co chcesz, ale nie za dużo..

-Po co mi niańka?

-Żeby cię pilnowała z tym wszystkim..

-Dam sam radę - oznajmił.

-Nie sądzę, skoro aż cię niesiono z samego rana na helicarrier..

-Dam radę i nie moja wina, że Rogers uparł się aby tu przyjść.

-I dobrze, że cię przyniósł. Nie wiadomo jakby się to jutro skończyło..

-A jak niby miałby się skończyć jutro?

-Nic nie wiadomo..

-Yhym - mruknął.

-Mogłeś skończyć we warsztacie, cierpiąc z bólu i opluwając się krwią albo inne gorsze rzeczy.. - oznajmił, a Stark wzruszył ramionami. Jakoś krew go nie przerażała i nie miał ochoty zbytnio o tym myśleć. -Dlatego potrzebna ci niańka, która będzie pilnować twoich odchył. Jako, że pod ręką masz tyle osób każdy pije trochu cię może pilnować..

-Ugh nie potrzebuje niańki - odrzekł - i sam będę pilnować wszystkiego.

-Zobaczymy, ale w razie czego niech ktoś cię pilnuje..

-Niech będzie - przewrócił oczami.

-Dziękuję to tyle badań na dziś, nie wiem czy dasz radę iść sam przez chwilę..

-Dam radę przecież nie jestem umierający - rzekł.

-Nie o to chodzi, jak wstaniesz możesz mieć mroczki przed oczami przez kroplówkę od dłuższego siedzenia, ale to przez chwilę jak mówię..

-Rozumiem - westchnął i przeczesał włosy do tyłu.

-Dobrze, że przynajmniej jest kto cię pilnować.. -zapisywał coś w notatkach. Stark nie odpowiedział tylko zszedł z klozetki i od razu zrobiło mu się słabo. -Usiądź jeszcze na chwilę.. -powiedział Gustaw nawet nie zerkając na Tony'ego, który bez słów usiadł ponownie na stole i przymknął powieki. -Poczekaj zaraz wrócę.. -schował teczkę Stark'a i popatrzył na niego i wyszedł.

-Yhym - mruknął i spokojnie oddychał. Kroplówką znieczuliła wszystko co go bolało dzięki temu mógł odpocząć i odetchnąć. Doktor do sali Tony'ego przyprowadził błąkającego się po korytarzu Kapitana. Jednak Stark nadal miał przymknięte oczy i spokojnie oddychał.

-To jak już po badaniach? -spytał Cap stojąc na przeciwko Tony'ego.

-Yhym - mruknął i otworzył oczy.

-To dobrze.. - Tony tylko westchnął i schował do kieszeni spodni kartkę z wszystkimi zaleceniami. -Idziemy Tony?

-Tak tak myślę - powiedział i niepewnie zsunął się z stołu. Cap wziął Stark'a na ręce widząc jego nie pewne ruchy przy schodzeniu z stołu. -Nie trzeba Steve - mruknął zażenowany.

-Chodź i nie marudź. Dziękuję doktorze.. -kiwnął głową w stronę lekarza.

-Nie ma za co to moja praca- odparł Gustaw. - Przypilnuj go z lekami i wszystkim bo sądzę, że sam tego nie przypilnuje.

-Dam se radę sam - mruknął cicho Stark.

-Pewnie przypilnuje go, jeszcze raz dziękuję.. -powiedział Kapitan z szedł do wyjścia. Doktor tylko kiwnął głową, a Tony nie walczył po prostu dał się nieść. Ból ustał więc mógł trochę odpocząć.

-Czekałeś? - spytał cicho, a Cap wyszedł z pomieszczenia.

-A miałem sobie iść? -popatrzył na niego i dalej szedł.

-No nie wiem - mruknął cicho.

-I tak bym nie poszedł.. -wzruszył lekko ramionami.

-Dlaczego? - zapytał.

-Po co i tak bym się nudził, a tak to jedno dziecko będzie pod moją opieką.. -nie poszedł w korytarz na lotnisko tylko poszedł w stronę sali 14.

-Jedno? Dziecko? Nie jestem dzieckiem! - oburzył się.

-Według mnie jesteś.. -uśmiechnął się. -Odwiedzimy kogoś, jeśli nie masz nic przeciwko..

-Nie mam - powiedział i zastanowił się - czy idziemy do Petera?

-Tak.. -stanął przed salą gdzie była ochrona. -Dzień dobry ponownie, mógłbym jeszcze na chwilę odwiedzić Peter'a? - Agenci popatrzyli się na kapitana i Stark'a, ale nic nie powiedzieli tylko odsunęli się na boki.
Tony wiedział, że nie opuścili sektoru medycznego. Obawiał się najgorszego.
-Dziękuję.. -Cap uśmiechnął się szczerze i wszedł razem z Stark'iem do sali. Łóżko Petera było puste, bo siedział przy Wade'dzie i rysował go.

-Pete - powiedział Stark i zauważył na jego brzuchu bandaż przez to zmrużył oczy.

-Dzień dobry tato.. -mruknął cicho Peter i nie odrywał się od rysowania.

-W co tym razem się wpakowałeś? - spytał patrząc się na młodego- A raczej wpakowaliście?

-Niiic.. -Pajączek spojrzał na Tony'ego. -A Pan? - Kapitan usadowił Stark'a na łóżku Peter'a i poszedł i przyglądać co rysuje.

-Widzę, że nic -prychnął i usiadł pewniej - małe komplikacje zdrowotne, ale nic mi nie będzie - odparł.

-To tak jak my.. -zostawił nie dokończony rysunek obok Wade'a i na świeżej kartce zaczął rysować Tony'ego.

-Ale ty masz ranę - odparł - a ja nie mam. Więc co się stało?

-Wypadek w pracy? Naprawdę nic mi nie jest, ale Wade bardzo ucierpiał.. -westchnął i spojrzał na chłopaka.

-Bardzo źle młody? - spytał cicho.

-Śpi głębokim snem i..nie wiadomo kiedy się obudzi, i nie wiadomo czy nie..z amnezją.. -mruknął cicho.

-Och współczuję ci młody, ale na pewno wszystko się ułoży - powiedział. Tony nie krzyczał zachowywał spokojny ton głosu.

-Tak wiem o tym. Ale bardzo mi go brakuje, czuje się jakby wyjechał i na razie nie miał zamiaru wracać z misji czy z czegoś.. -powiedział cicho z westchnięciem.

-Będzie dobrze zobaczysz co nie Steve?

-Byłem tu wcześniej Tony my juz taką rozmowę mamy za sobą, ja wierzę że będzie ze wszystkim dobrze, z tobą też.. -wziął na chwilę ołówek od Peter'a i do rysował rogi i widły do rysunku młodego.

-To wiadomo gdzie byłeś - uśmiechnął się - ale wszystko dobrze z tobą Peter tak? - spytał przejęty.

-Tak tylko słyszę na mnie ciągłe nudne słowa, leż i odpoczywaj..

-Bo powinieneś odpoczywać - powiedział - jeśli chcesz być zdrowy!

-Pan teeeż.. -uśmiechnął się pod nosem widząc Tony'ego jako diabła. -Trochę nie pasuje.. -powiedział cicho do Rogers'a, a ten do rysował jeszcze zawinięty ogon.

-Mi nic młody nie będzie zaś ty masz jeszcze całe życie przed sobą.

-Tak uważasz Tony? A ty nie masz całego życia przed sobą? -Steve poszedł usiąść obok milionera. Petey obserwował ich cały czas i dalej rysował.

-No nie wiem - wzruszył ramionami - zrobiłem chyba wszystko na co mnie stać- rzekł.

-Przed tobą też jest rozpostarta przyszłość.. -po czochrał jego włosy.
Pajączek na szybkiego robił delikatnie zarys tego co widział. Zaś Tony zaśmiał się cicho delikatnie się uśmiechając przy tym i mając przymknięte powieki.

-Dalej uważam, że powinna być podjęta próba.. -mruknął Peter od niechcenia z niewinnym uśmieszkiem.

-Jaka próba? - spytał zaciekawiony Tony i spojrzał na Peter'a z zapytaniem.

-Nic nie ważne.. -Steve odwrócił twarz od Tony'ego i patrzył po ścianach lekko zarumieniony.

-Ciekawa, w końcu i tak będziecie mieli razem wakacje.. - powiedział dzieciak, Iron man popatrzył na Steve, a chwilę po na Peter'a.

-O czymś nie wiem?

-Najwyraźniej tak. Tate powiedz tacie gdzie go zabierasz na wakacje.. -Peter mruknął niewinnie pod nosem.

-No Steve jestem ciekaw o co chodzi!

-To misja nie żadne wakacje, ale jeszcze nic potwierdzone.. -dalej nie patrzył na Stark'a.

-Okej nie będę wypytywać później mi powiesz - rzekł.

-Po co niech Fury ci powie, to jego pomysł.. -powiedział. -A Peter dopowiada tylko swoje scenariusze, których NIE będzie..

-Scenariusze powiadasz? -spytał - Czy Peter zaczął robić teorie spiskowe niczym Natasha?

-No właśnie, jak na niego zna chyba za dużo.. -mruknął Steve.

-Mało i przestałem robić już teorie.. - Tony schował twarz w dłoni. Bo Steve nie umie przecież kłamać, więc Peter miał idealną okazję na wy pytanie o wszystko.

-Przepraszam Tony.. -powiedział cicho Cap.

-Nie masz za co Steve - odparł również cicho.

-Mam najwidoczniej, bo jesteś zawiedziony..

-Nie jestem - rzekł - po prostu uświadomiłem sobie, że ty nie umiesz kłamać!

-No właśnie. Nie umiem.. -westchnął i spojrzał na Tony'ego.

-No trudno - powiedział i uśmiechnął się delikatnie - ale Peter chyba nikomu nie powie - rzekł i spojrzał na młodego.

-Nie mam po co komu tego ogłaszać.. -uśmiechnął się do nich i po chwili odwrócił kartkę w ich stronę. Na obrazku byli oni Tony z różkami widełkami i ogonkiem diabełka oraz Steve czochrający i całujący w policzek Tony'ego z aureolką i skrzydełkami aniołka.

-Masz talent młody, ale szatanem to ja jeszcze nie jestem Steve - zwrócił się do mężczyzny.

-Co ja.. -Rogers się zarumienił. -W ogóle to jest nie prawdziwy obrazek, na tamtym miał być sam Tony beze mnie..

-Nie prawdziwy? Nie zauważyłem aby Peter zmieniał kartkę - odparł i pokręcił głową na boki. Jednak musiał przyznać, że rumieniący się Steve to słodki Steve.

-To nie jest śmieszne. Nie lubię sarkazmów.. -burknął Cap.

-Dlaczego wyglądacie jak stare dobre małżeństwo? -ziewnął Pete i położył głowę przy dłoni najemnika.

-Nie wyglądamy jak małżeństwo - rzekł Tony - i najlepiej będzie Peter jak się położysz spać - dodał z wyczuwalną troską.

-Wyglądacieee.. -mruknął z uśmiechem.

-Nie - uparł się Stark.

-Taaaak tatusiowie.. -cicho się zaśmiał.

-Peter nie i koniec tematu!

-Tak tak tak tak tak tak, ale naprawdę razem w parze wam do twarzy.. -mruknął, a Tony tylko pokiwał głową na boki. -Wygrałem, a teraz wybaczcie trochę się jeszcze zdrzemnę..

-Jasne nie będziemy ci przeszkadzać idź spać Pete i bądź grzeczny - powiedział i wstał niepewnie na równe nogi.

-Do widzenia tatusiowie.. -ziewnął Peter, a Cap położył na Peterze koc i podszedł pod Stark'a.

-Ty też będziesz musiał odpocząć Tony..

-Nie dziękuję - mruknął i ruszył do wyjścia z sali jednak Kapitan złapał Tony'ego na ręce, pomachał Peter'owi na do widzenia i wyszli z sali. -Ugh czuje się winny, że Peter jest ranny - mruknął cicho.

-To też już wyjaśniłem z Fury'm.. -mruknął cicho Steve. -Młody jest pod dobrą opieką..

-Tia wiem - mruknął brunet.

-Więc spokojnie nie masz się o co martwić..

-Yhym - mruknął i westchnął - która godzina?

-Wczesna.. -mruknął.

-Egh to jeszcze czas - powiedział do siebie.

-Na spanie.. -teraz skierował się prosto na lądowisko.

-Nie chce spać- mruknął.

-To co będziesz robił?

-Nie wiem jeszcze.

-Powiedziałeś to jeszcze czas, pytam na co..

-Na głupie lekarstwa - mruknął.

-Ja sobie przejrzę tą kartkę sam..

-Nie potrzebuje niańki Steve - powiedział.

-Nie mam ciekawszych rzeczy do robienia więc, nie masz wyboru..

-Ugh Steve - westchnął i przymknął powieki.

-Tak Tony? -spytał cicho i popatrzył na niego.

-Nie dostaniesz kartki - powiedział uśmiechając się szeroko i wystawił język. Cap przybliżył się do jego ucha.

-Sam sobie ją wezmę..

-Nie - zaprzeczył.

-Wtedy kiedy nie będziesz wiedział..

-A kiedy nie będę wiedział?

-Ja wiem kiedy.. -wyszli z helicarrieru na powierzchnię i uderzyła w nich fala mocnego wiatru. Tony delikatnie się zatrząsł uwielbiał chłodny wiatr, ale nie na takiej wysokości gdzie naprawdę było chłodno. -No już momencik zaraz będziemy w odrzutowcu zimorodku.. -Cap zaśmiał się z Tony'ego.

-Nie jest mi zimno po prostu na tej wysokości jest zimno, a nie mi!

-No, ale chyba czuje kto się mi tu trzęsie jak galareta.. -mruknął rozbawiony i znalazł ich odrzutowiec z agentem.

-Nie jestem galaretą -prychnął z tego co powiedział Steve'a, który wszedł do środka transportu i powiedział pilotowi aby startowali do wieży.

-Jeeesteeś..

-Nie jestem- odparł.

-Mhmm.. -kiwnął głową i włożył do buzi kartkę z jego kieszeni i posadził go na jednym z foteli.

-Co?! Jak?! - Tony zrobił wielkie oczy widząc swoją kartę w ustach Rogers'a.

-Co jak? - zmarszczył brwi czytając receptę od lekarza.

-Zajumałeś mi kartkę!

-Hm, być może.. -mruknął dalej czytając.

-Nie być może, ale na pewno - rzekł i zakrył usta dłonią ziewając.

-Jesteś śpiący, możesz iść spać.. -schował kartkę w swoich spodniach.

-Nie chce spać - powiedział.

-Dziecko ziewało..

-To, że ziewnąłem nie znaczy, że chce mi się spać - wyjaśnił.

-Nie spałeś więc pewne, że chcesz..

-Nie pierwszy raz zerwałem noc - odparł.

-Wiem, a teraz ją nadrobisz..

-Nie sądzę!

-Czemu nie, napisane i zalecone żebyś odpoczywał dużo..

-Będę odpoczywać - mruknął - robiąc coś pożytecznego.

-Pewnie, spanko..

-Nie spanko!

-Spanko..

-Nie!

-Tak spanko..

-Nie!

-Tak!

-Nieeeeeee.

-Taaaaaaaaaaak.. -pstryknął go w nosek.

-Ne - kichnął.

-To nie, wiem co ci trzeba i to załatwię, ale wiedz że ci spokoju dzisiaj do końca dnia nie dam.. -mruknął i popatrzył na Tony'ego.

-No dobrze - mruknął i westchnął. Nie chciał być problem dla Steve'a.

-A co do misji to po prostu Fury chce nas wysłać abyśmy mu kogoś znaleźli no i żebyśmy zaczęli się lepiej dogadywać.. -ostatnich kilka słów wypowiedział nieco ciszej.

-Misja no okej niech będzie, bo mogę pomóc Ci znaleźć, ale odnośnie naszego dogadania um nie wiem czy potrafię się dogadać na spokojnie Steve.

-Jest okey między nami jak jest.. -zaczesał włosy do tyłu. -Nie chce aby było gorzej czy coś.. -westchnął.

-Ja też nie chce - zakłopotał się delikatnie spuszczając wzrok na ziemię.

-Ale w sumie i tak mam jakieś dziwne przeczucie, że psuje to nadeptując na twoją prywatną przestrzeń, wiem że ci to nie przeszkadza, ale jednak.. -wzruszył ramionami.

-Bo mi nie przeszkadza Steve - powiedział i nie patrzył się na niego - i nie nadeptujesz mi na nic. - Mruknął cicho coś pod nosem i usiadł na chwilę na fotelu, a Tony uśmiechnął się gdyż coś czuł, że następne dni będą bardzo interesującymi dniami użerania się z Kapitanem.

-Czego się tak szczerzysz, co takiego śmiesznego zauważyłeś? -burknął Cap patrząc kątem oka na Tony'ego.

-Bo zapowiada się ciekawy czas - odparł - ale spać i tak nie idę - wystawił w jego stronę język niczym jakieś dziecko.

-Tak mówiłeś to, zobaczymy jak dotrzemy do Wieży. Zostaniesz pod opieką 'cioci Nat i wujka Clint'a' -zrobił palcami w powietrzu cudzysłów i prychnął z jego zachowania, jego mina zrzedła.

-Boże tylko nie oni! - powiedział - Serio myślę nad tym dachem i w końcu pójdę na niego, bo oni żyć nie dadzą!

-Cóż, ktoś w końcu będzie musiał załatwić lekarstwa.. -mruknął i spojrzał na niego.

-Ugh - westchnął - nie chce tych cholernych lekarstw!

-Będziesz brał i nic nie masz do gadania, wszystko sobie przeczytałem z kartki..

-Za dużo tego jest - burknął - nie potrzebuje wszystkiego.

-Potrzebujesz Tony. Żeby być zdrowym, zrób to przynajmniej dla Pepper dupku.. -fuknął na niego.

-Ta ta nikt nie jest w 100% zdrowy - rzekł i wzruszył ramionami oblewając słowa Rogers'a.

-Weź mnie nawet nie denerwuj teraz. Olałem to, że mnie nie chcesz widzieć i chcesz się mnie pozbyć, zwłaszcza że jestem teraz wolny, ale nie odpuszczę ci tych głupich lekarstw i odpoczywania..

-Nie chcę się pozbyć, ale staram się trzymać dystans Steve - westchnął i oparł głowę na ręce.

-Zauważyłem ostatnim czasem, że jednak ktoś się do mnie kleił zamiast trzymać dystans i wcale komuś to nie przeszkadzało, a teraz nagle jest wszystko be..

-Nie jest be ugh po prostu to nie jest takie proste i tyle! - oznajmił - Nie moja wina, że jesteś cieplutki i milutki!

3740 słów!

Co się wydarzy dalej?
Czy dowiemy się więcej?
Czy poznamy prawdę?

Środowy rozdział wleciał!
Zgadujcie ile mam części w zapasie bądź ile ogólnie będzie części w historii!

Jestem ciekawa kto będzie blisko !

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro