Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dolny pokład skrywa tajemnice

Petey posłusznie szedł obok Wade'a i się uśmiechał szczerze. Wade prowadził go swoimi skrótami, a Pajączek rozglądał się chwile po otoczeniu i uśmiechał się szczerze.

-Pirat cię oprowadzał?

-Tak, ale wolę poznawać jeszcze raz z tobą tym razem różne miejsca...

-Pokazał ci pewnie podstawowe miejsca - stwierdził.

-Tak.. -podrapał się po karku -Z czego nie zapamiętałem kilku miejsc.

-Hehe myślałem, że masz dobrą pamięć?

-No bo mam, ale tego jest za dużo i nie potrzebne.. -wy marudził.

-Nie potrzebne? A jakby ktoś zaatakował helicarrier? Jak wy dostaniesz się?

-Najpierw przykleił bym zwyrola, który zaatakował by helicarrier, skopał bym mu zad i poszukał sensownego wyjścia zabierając ważne osoby stąd -uśmiechnął się szeroko.

-Heheh interesująca odpowiedź Pajączku.

-A nie jest ona prawidłowa? -spytał.

- Tak na pół - odrzekł.

-Czemu? -popatrzył na niego nie rozumiejąc.

-Najpierw ochrona potem atak!

-Dlaczego ochrona?

-Bo nie wiadomo czy owa osoba jest uzbrojona.

-Dobrze, rozumiem... -mruknał cicho.

-Nie mówię, że źle Petey, ale najpierw trzeba rozeznać się w terenie, potem w liczebności wroga, a następnie ułożyć plan działania.

-No mówię, że dobrze że rozumiem i zapamiętam na przyszłość..

-Trochę jestem głuchy- stwierdził.

-Ah ta starość.. -zaśmiał się cicho.

-No nie radość - również się zaśmiał.

-Dobra bez żartów bez żartów, z tego nie wolno się śmiać -zachichotał i schował twarz w jego ręce.

-No dobrze Petey.

-Too gdzie mnie prowadzisz? -wy mruczał.

-W fajne miejsce - odparł. Prowadził Pita w pomieszczenie w którym miał ukryte miejsce nawet o którym nie wiedział sam Fury.

-To fajnie, a coo będziemy tam robić? Poza tym wiesz żeby nie było bardzo ciemno jeszcze muszę do domu skoczyć.

-Wyrobisz się przed zmrokiem - odparł.

-A mam wrócić do ciebie? -stanął na palcach i przygryzł lekko jego szyję na co Wadę cicho jęknął.

-Taaaaak- miauknął.

-Hihi dobrze przyjdę, mam coś przynieść czy nie?

-A o czym myślisz? - poruszył znacząco brwiami.

-O niczym, zapytałem ogólnie -prychnął.

-Nie wiem co chcesz Petey.

-Dobrze.

-A w czym śpisz?

-Zależy czasem jak jestem zmęczony to glebnę się na łóżko w ciuchach w których byłem cały dzień albo w spandexie albo w podkoszulku i bokserkach, nawet w ręczniku raz zasnąłem -zachichotał ze swojej głupoty. -Więc w różnych rzeczach śpię...

-Heheheh - Wade się zaśmiał - to i tak normalne rzeczy.

-A czego oczekiwałeś?

-Nie wiem - rzekł- ja mam kombinezon jednorożca bądź śpię w stroju.

-Kombinezon jednorożca po co ci?

-Teraz jak tak myślę to nie wiem, ale cieplusio i milusio w nim!

-Oo rozumiem, wezmę chyba jakieś dresy po prostu -uśmiechnął się.

-Hehe jak wolisz!

-A jak mam, nago spać? Na hamaku przy suficie?

-Hmmmm pierwsza opcja jest kusząca - odparł - ale śpij w czym tylko chcesz.

-Ugh nie, wolę jednak dresy.. -otrzepał się z obrzydzenia na co Wade się cicho zaśmiał i pocałował Peter'a z tylu w szyję. -To nie śmieszne, przy nikim nie spałem nago i nie zamierzam.. -po plecach Pajączka przeszły ciarki kiedy Wade dotknął ustami jego szyję.

-Rozumiem pajączku przecież niczego Ci nie każe - mruknął w jego szyję.

-Czuje, że szyja również jest moim słabym punktem.. -szepnął i odchylił lekko głowę w bok.

-Mrrrr - wy mruczał centralnie w jego szyję.

-Nie wykorzystuj tego przeciwko mnie -sapnął z uśmiechem.

-Ale ty już możesz drażnić mą szyję? - spytał.

-Taaak.. -wy miauczał.

-Taaak powiadasz? - spytał i ugryzł go delikatnie.

-Nya -cicho jęknął. -Nie tuu... -schował twarz w zagięciu ręki. Wade jak gdyby nigdy nic zostawił szyję Peter'a i ruszył do przodu. Petey szedł cały czerwony obok najemnika i nie patrzył na niego tylko na podłogę pod nogami. Chłopak uśmiechał się szeroko i szedł spokojnie do przodu od czasu do czasu patrząc się na pajączka. -Co cię tak bawi.. -zaczął Peter, a później przygryzł wargę i wypuścił powietrze z płuc. -Dobra nie mów..

-Mnie? Niiiiiic - odparł.

-Jak zwykle nic -mruknał pod nosem.

-A chcesz wiedzieć?

-Tak chciałbym wiedzieć -zerknął na niego.

-Jesteś przeuroczy gdy się rumienisz!

-Uhhh neee.. -pożałował, że spytał.

-Uhhh yesss!

-Bądź cicho.. -szepnął Parker i jeszcze bardziej zrobił się czerwony.

-Hmmm niech pomyśle little spider im not, a quiet -powiedział.

-Deadyy.. -wy marudził i schował twarz w jego ręce. -Daleko jeszcze do tego, że fajnego miejsca?

-Już jesteśmy prawie - odparł i skręcił w lewo w ślepą uliczkę. Pajączek zerknął na miejsce.

-Ale tu jest pusto.. -mruknał cicho.

-Wydaje się na pierwszy rzut oka - odparł i dotknął ściany, która się przesunęła.

-Oooo.. -wy mruczał. -Tajne wejście?

-Si pajączku zapraszam- rzekł.

-I jest tam ciemno? -spytał i popatrzył na Wade'a nie pewnie robiąc do pomieszczenia krok w przód.

-Czyżbyś bał się ciemności? - zapytał i ruszył za Peter'em - troszkę, ale się rozświetli.

-Nie boję się tylko pytam czy będzie tu tylko ciemno... -mruknał i stawiał pełniejsze kroki.

-Ale to ma jakiś związek z ciemnością - rzekł i zasunął tajne przejście przez to zrobiło się ciemno, ale tylko na chwilę gdyż lampy włączyły się same. Ukazując duże pomieszczenie pełne dzieł grafiti na dole sofa, telewizor nawet się znalazł oraz lodówka.

-Uuuuuuuuu.. -kiedy światła się rozpaliły Peter zaczął się kręcić w kółko nie mogąc napawać oczów pięknymi widokami.

-Takie małe miejsce gdy byłem młodszy i miałem delikatnie mówiąc bunt. Zawsze się tu chowałem, a pirat szukał mnie po całym statku - zaśmiał się na owe wspomnienie.

-Tu jest..ŚLICZNIE! -dalej się kręcił podziwiając cudowne widoki.

-Nie widzę tu nic ślicznego - stwierdził i zszedł pokrętych schodkach w dół.

-Wszystko tu jest śliczne! -poszedł w końcu za Deady'm.

-Jak wolisz- rzekł i podszedł do ściany, by odsunąć roletę koloru boku statku.

-Tak właśnie wolę -powiedział uśmiechnięty. Wade rozsunął roletę, a przez okno było widać powoli chylące się ku zachodowi słońce oraz morze pełne chmur. -Ale to niesamowite.. -szepnął patrząc przez ramię Wade'owi.

-Ładny widok co nie? - spytał i uśmiechnął się do niego.

-Oj tak zgadzam się, ale nic nie przebije widoku z Manhattanu i Brooklyńskiego mostu.. -zachichotał, a jego oczy błyszczały w blasku zachodzącego słońca.

-Ta też jest piękny widok - stwierdził i przytulił do siebie chłopaka, a Pajączek nie opierał się i odwzajemnił jego słodki przytulas. -Tylko niech to miejsce zostanie tajemnicą - mruknął.

-Będzie tajemnicą.. -uśmiechnął się szczerze do niego.

-Naszą słodką tajemnicą - wy mruczał.

-Taaak słodką tajemnicą.. -położył głowę przy jego torsie, a Wade oparł podbródek na głowie chłopaka i zamruczał. -Co tu chcesz robić, skoro ma być to tajemnica? -zaśmiał się cicho.

-Hm jest tu wiele rzeczy - stwierdził - ale kopę lat tu nie byłem, więc można przeglądnąć co tu mam.

-Podoba mi się ten pomysł.. -odchylił lekko głowę i cmoknął go w żuchwę.

-Mrrr - zamruczał - tam są skrzynie z rzeczami - odparł - jestem ciekaw gdzie tata schował moje piękne katany.

-To poszukamy.. -uśmiechnął się.

-Yhym- mruknął i puścił go z ramion kierując się w stronę kilku skrzyń. Spidey poszedł za najemnikiem z uśmiechem na ustach. Chłopak kucnął przy jednej i wysunął ją bardziej w stronę światła.

-Uuu bardzo mnie ciekawi ta skrzynia.

-To otwórz - powiedział.

-Ale to twoja, ty ją otwórz.

-No dobra- powiedział i otworzył wieczko od skrzyni i spojrzał co w niej jest, a było sporo papierów i przedmiotów.

-Ile papieeerów na co to? -spytał i przeglądał się Wade'owi.

-Rysunki, szkice itp- oparł i zaczął przeglądać kartki.

-Rysunki?! Pokażżżż!

-Ugh nie warte uwagi- rzekł, ale dał mu kilka kartek i wyciągnął kolejne

-Są warte uwagi! -powiedział zadowolony gdy zaczął oglądać jego obrazki.

-Według mnie nie są, to tylko bazgroły i pomysły na graffiti - odrzekł.

-Są cudowne! -wy mruczał melodyjnie.

-Ja mam inną opinię - rzekł.

-Ja teeeeż...

-To zostańmy przy nich - odparł i wyciągnął zeszyt kolejny z rysunkami.

-Przy moich się zgadzam -pochylił się nad Deady'm i przytulił się do niego. -Są cudowne uwierz mi!

-Uhh niech ci będzie Petey!

-Jeeej.. -uśmiechnął się, a Wade uśmiechnął się do Peter'a i dalej przeglądał to co jest w skrzyni zaś Petey dalej obserwował poczynania Deadpool'a.

-Nie zabraniam ci patrzeć - odparł.

-Na co? -przechylił lekko łebek.

-W kartki, notatki itp - rzekł.

-Ale wolę patrzeć jak ty to przebierasz.

- A co takiego jest interesującego?

-Że to ty przebierasz i grzebiesz w papierach, a nie ja -wystawił do niego język.

-Dzięki - mruknął i wyciągnął piłkę, którą rzucił w Peter'a.

-No hej...-złapał piłkę kiedy Wade go chciał nią rzucić. -To nie było fajne!

-A to dlaczego?

-Uderzył byś mnie, a Pajączki nie lubią jak ktoś je bije!

-Ale masz ten swój jak tam to się nazywało pajęczy dreszczyk? - Pete prychnął i wstał. Udał obrażonego i poszedł usiąść na schodkach. -O co się obraziłeś tym razem? -zapytał spokojnie.

-O nic... -siedział z podwiniętymi nogami pod brodą i miał zamknięte oczy.

-Ugh przepraszam Petey co zrobiłem źle?

-Nic.. -mruknął. Szczerze nienawidził jak ktoś nazywał jego pajęczy zmysł 'dreszczykiem' czy innego tego typu rzeczy.

-Przepraszam ugh nie chciałem urazić cię - mruknął.

-Nie uraziłeś, dałem ci przestrzeń..

-Egh co zrobiłem źle?

-Nic, naprawdę.. -objął rękami bardziej nogi, a Wade zostawił wszystko i ruszył do pajączka. -Miałeś się czymś podobno zająć.. -popatrzył w jego stronę słysząc jego kroki.

-Jak na razie zajmuję się tobą- rzekł i usiadł koło niego - powiedz Petey co zrobiłem źle?

-Nie zrobiłeś nic źle, a mi nic nie jest...

-Ugh przepraszam- mruknął i wtulił się w niego.

-Nie potrzebnie przepraszasz...

- Ale chce, bo czuję, że to moja wina.

-Ale nie jest...

-Ugh uraziłem cię?

-Mówię, że nie...

-Na pewno?

-Tak na pewno.

-Yhym- mruknął i nadal go tulił. W końcu Pajączek opuścił nogi i wtulił się w Wade'a, który schował go szczelnie w swych ramionach.

-Miałeś skrzynkę sprawdzać -mruknał mu w ramię.

-Teraz sprawdzam ciebie!

-To znaczy jak mnie sprawdzasz? -popatrzył na niego, a na jego policzki wkradł się rumieniec.

-Sprawdzam czy już się Petey odbraził na mnie przez ten pajęczy dreszczyk.

-Musiałeś wszystko zepsuć -prychnął i uniósł głowę w drugą stronę.

-Ugh nie mogłem się powstrzymać - powiedział i wziąć Pita i przerzucił sobie go przez ramię.

-Wade zostaw mnieee.. -wy marudził.

-Nie - odparł i zaczął iść z nim na kanapę.

-Czemuu? -leżał na jego ramieniu.

-Bo temu- rzekł i położył go na kanapie.

-Temu? To nie odpowiedź.. -przymknął na chwilę oczy kiedy został położony na miękkim materacu.

-Dla mnie jest- odparł i pocałował go w usta.

-T.. -nie dane mu było powiedzieć, bo jego usta zostały zatkane tymi Wade'a przez co bardziej spalił buraka. Deadpool uśmiechnął się i odsunął się od jednego ust.

-Coś mówiłeś ? - Peter uchylił usta aby zaprzeczyć, ale później je zamknął i pokiwał głową na nie. -No dobrze - uśmiechnął się.

-To ja idę spać -wy mruczał i obrócił się na bok w stronę miękkiego materaca.

-Naprawdę?- spytał starszy chłopak.

-Niee.. -zachichotał.

-To tak czy nie, bo nie wiem.

-A po co mam ci przeszkadzać..

-Nie przeszkadzasz mi pajączku!

-Sprawdzaj swoje pakunki.

-Na pewno zainteresują cię projekty stroju - odparł.

-Jakiego stroju? -podniósł się do siadu

-Hm sam zobaczysz skoro wstałeś.

-To pokaaaaaż.. -wyciągnął do niego ręce.

-Hehe - zaśmiał się i wziął Pita na rączki - Dobrze pajączku pokaże!

-Ale miałeś mi dać do rąk te obrazy, arcydzieła, a nie brać mnie na ręce! -mruknął pod nosem.

-Pajączek idzie ze mną - odparł i poszedł do skrzyni. Usiadł i posadził pajączka na swych nogach.

-Dobra dobra -uśmiechnął się lekko i wtulił się w jego tors Wade'a, który zerknął do skrzyni i wyciągnął zeszyt w czarną skórę. -Mmm, ale ładna okładka...-powiedział zadowolony.

-Od Ojca dostałem ten notatnik - odpowiedział.

-Pewnie w środku jest śliczny!

-Nie wiem - odparł - bardzo głupie pomysły miałem.

-Chce zobaczyć mogę? -popatrzył na niego lekko zadzierając głowę do góry.

-Jasne- powiedział i dał mu zeszyt.

-Dziękuję.. -wy mruczał i wziął w łapki notes.

-Nie masz za co - mruknął, a Pete przewrócił oczami i otworzył czarny skórzaną notes Dead'iego. Pierwsze szkice były próbami różnych strojów.

-To jest niesamowite! -wy mruczał.

-Niet- powiedział- wzorowałem się strojach innych- rzekł - najbardziej chciałem mieć pelerynę - zaśmiał się.

-No to co, ale mi i tak się mega podoba! -powiedział uśmiechnięty i przewijał ostrożnie kartki. -Peleryny nie są zbytnio na czasie poza tym jak chcesz kogoś ratować, a masz pelerynę i akurat byś był przy samolocie przez pelerynę mogłoby cię wciągnąć i poćwiartować w śmigle -mruknął z rozbawieniem.

-Tata też mi tak to tłumaczył - zaśmiał się - ale i tak uparłem się na pelerynę!

-Peleryny są nudne -poprawił swoją grzywkę do tyłu.

-Teraz też tak sądzę - powiedział i oparty o ramię Peter'a obserwował swe szkice.

-Wszystkie są cudowne! -powiedział Petey gdy po dłuższej chwili w ciszy oglądali rysunki najemnika.

-Nieee większość mi się nie podobała - odparł - ale szkoda było mi wyrywać kartki, więc nadal tu są.

-Masz talent i miałeś talent tylko sam przed sobą nie chcesz tego przyznać i mówisz, że to i tamto byś wyrywał -mruknął i cmoknął go w policzek.

-Eeee tam to tylko bazgroły - stwierdził i zamruczał.

-Tak pajączku? - spytał.

-Nie mów głupot proszę...

-Nie mówię - rzekł.

-Mówisz -mruknął i wtulił się w jego tors, a Wade wtulił się bardziej w Pita.

-Niet!

-Oczywiście, że tak, a teraz koniec robimy coś innego niż bezsensowna kłótnia...

-Wybacz- powiedział - um co chcesz robić?

-Wszystko inne oprócz kłótni.. -uśmiechnął się lekko.

-No okej - rzekł - gdzieś tu miałem chyba pierwszy prototyp stroju, ale gdzie nie mam pojęcia.

-To poszukajmy! -powiedział zadowolony.

-No dobra - rzekł wtulony w Pita.

-To szukamy? -zachichotał.

-Możemy poszukać - rzekł. - pewnie jest gdzieś w której z trzech skrzyń.

-Ojejjj to będzie w czym zająć czas -mruknął.

-Tak - odparł.

-Podzielimy się ty jedną, ja drugą, a trzecią razem no chyba, że wcześniej ktoś znajdzie.. -powiedział z uśmiechem.

- No okej - powiedział i wstał z Peter'em dalej go trzymając w ramionach. Postawił go na ziemi i  ściągnął skrzynie dla niego oraz dla siebie.  Peter poczekał aż Wade wyciągnie skrzynie i będą szukać prototypu stroju najemnika, chciał zobaczyć jak on to tworzył. Wade gdy ściągnął skrzynie otworzył je i usiadł przy swojej. Dobrze pamiętał pierwszy strój, ale nie chciał spojlerować Pit'owi.

-Więcej skarbów nie masz? -zachichotał Pete widząc skrzynie.

-Może się coś znajdzie, ale nie tu - odparł.

-To nieźle, ja jakbym z mojego pokoju wyzbierał w taką skrzynkę to, by zajęło jej tylko pół miejsca nie więcej -podrapał się po karku.

-Mieszkam na helicarrierze od 6 roku życia - stwierdził- więc trochę się uzbierało.

-Ja przez całe swoje życie żyjąc z Ciocią May nie uzbierałem tyle, moje wyposażenie to: książki, deskorolka, zdjęć kilka, kilka rysunków, aparat, trochę ciuchów i w sumie tyle, może nie jest to dużo, ale dla mnie jest to dużo -uśmiechnął się do Wade'a lekko i usiadł w siadzie skrzyżnym przed skrzynią, którą miał przeglądać.

-Wiesz um Fury starał się mi stworzyć rodzinną atmosferę po tym jak straciłem rodzinę, ale wiesz jak to jest. Jest się małym nie rozumie się wielu rzeczy i boi się.

-Wiem, rozumiem o co chodzi, ja też straciłem rodziców i wujka -mruknął cicho pod nosem.

-Ugh współczuję ci Petey - mruknął - ale jeszcze kogoś masz z rodziny - rzekł grzebiąc w skrzyni - ja zostałem całkiem sam.

-Masz pana Fury'ego zastępuje ci ojca, wiesz ile ja bym dał żebym miał czasami taką męską pogawędkę z tatą albo wujkiem, ciocia niektórych rzeczy nie rozumie i nikomu nie mogę się wyżalić -powiedział spokojnie. -A gdybym jej powiedział, że jestem... -wskazał na siebie, a szczególnie na symbol pająka. -To dostała, by zawału albo pilnowała by mnie jeszcze bardziej pod kluczem, a wujek by pewnie zrozumiał i pomagał by mi w tym!

-A co z panem Stark'iem? - spytał - niby traktuje pirata jak ojca, bo w końcu mnie wychował, ale robiłem takie rzeczy, że nie powinienem nazywać go ojcem ani on mnie synem.

-Ale dalej cię nazywa mimo tych twoich rzeczy.. -wzruszył ramionami. -Pan Stark jest moim mentorem, ma własne życie czemu miałbym mu truć życie sobą. Parę razy zdarzyło się, że przeprowadzałem z nim poważne rozmowy, ale jest dla mnie jak dobry przyjaciel, jakoś nie potrafiłbym  przyjąć go jako ojca, nie wiem czemu tak jakoś...

-Rozumiem - odparł - ale macie dobry kontakt ze sobą, rzadko tak bywa żeby mieć dobry kontakt z kimś starszym.

-Wolę nie denerwować pana Stark'a, nie jest fajnie gdy się go zdenerwuje uwierz mi, poza tym oznajmiłem mu, że Stark Towers będzie wyglądał jak Helicarrier po nowym odświeżeniu farbą!

-Hahahahaha - zaczął się śmiać - na taką skalę to jeszcze nie malowałem - stwierdził i wyciągnął z skrzyni butlę na farbę i pistolet, które sam zrobił.
-Ale to cudo jest zdolne do wszystkiego!

-Uuu, sam to zrobiłeś? -mruknął zainteresowany. -Poza tym tak trzeba w końcu poszerzać swoje horyzonty.

-Tak sam - odrzekł z uśmiechem.

-Geniusz zła! -zachichotał Peter

-Oczywiście! Te cudo maluję jedną ścianę w 5 sekund- rzekł - wystarczy tylko dobrze ustawić.

-To świetnie! Szybciej nam pójdzie malowanie helicarrieru!

-A myślisz, że czym malowałem?

-A skąd ja to tam mam wieeedzieć?

-Na pewno nie dłońmi - zaśmiał się.

-A może i nawet, skoro masz takie szerokie ramiona.

- Nie mam szerokich!

-Maaaszzz!

-Niby gdzie?

-Tuuu...-podszedł do niego na czworakach i zaczął go tykać po ramionach.

-Zdaje ci się.

-Nieeee, prawdę mówię -dmuchnął mu w twarz.

-Ugh nie mam aż takich!

-Maaasz... -wy mruczał i ugryzł go w szyję, a chłopak nie powstrzymał się i cicho jęknął, delikatnie przechylając głowę w bok. -Wygrałem! -uśmiechnął się szeroko gdy go puścił, a Wade popatrzył na pajączka i tylko miauknął w odpowiedzi. -Widzisz nawet taki szeroko barczysty men mi nie dorówna... -mruknął zadowolony i zachichotał. Wade po chwili oprzytomiał i wstał, aby podejść do Petey'a -No co sam zacząłeś ze mną wojnę, którą wygrałem.. -Pajączek popatrzył na Wade'a i zaczął cofać się pod wyznaczoną dla niego skrzynkę.Wade spokojnie podążał za Peter'em i uśmiechał się głupio. -Mam cię przeprosić? Jeśli tak to za co? Ja tylko wyraziłem swoją opinię!- Wade nie odzywał się tylko zaczął krążyć wokół pajączka. -Waaaaadeeee.. -mruknął i siedział  w miejscu patrząc za najemnikiem.

-Tak?

-Co zrobiłem nie tak, że tak mnie obkrążasz?

-Nic - odparł i usiadł sobie z tyłu niego. Złapał go, przytulił do siebie i wygryzł się delikatnie w jego tył szyi, by delikatnie przy gryzać i jeździć językiem po niej. Po ciele Petera rozeszły się przyjemne jak i nieco dosyć natrętliwe dreszcze przez ugryzienia, a w miejscu gdzie ugryzł go radioaktywny pająk bardziej nieznośny był pajęczy zmysł, który zaczął coraz bardziej go impulsywnie ostrzegać. Pete nie dał rady z tym nic zrobić niestety, bo cały czas zaciskał wargi aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Wade zamruczał w jego szyję i pocałował. Po chwili zostawił jego szyję w spokoju.

-Nie powstrzymał byś się jakbyś mi się nie odpłacił tym samym co?

-Nom - powiedział do jego ucha - musiałem.

-Czemu musiałeś? - prychnął i chciał na niego zerknąć.

-Bo tak - rzekł.

-To nie odpowiedź!

-A jaka Cię zadowoli?

-Nie wiem na pewno nie taka krótka!

-Bo chciałem i mnie korciło.

-Od kiedy cię korciło? -spytał.

-Od kiedy dowiedziałem się gdzie masz słaby punkt.

-To nie jest śmieszne, na ruszasz mój pajęczy zmysł, który cały czas mnie ostrzega przed niebezpieczeństwem, chcesz żeby od tego mi mózg eksplodował w końcu? -prychnął z rozbawieniem.

-Nie chce- mruknął.

-To dobrze...-wystawił język.

-No nie wiem czy aż tak dobrze.

-Dlaczego? Ja uważam, że dobrze że nie chcesz aby mi mózg eksplodował.

-Bo twój pajęczy zmysł ostrzega cię przede mną- mruknął.

-Nie ostrzega mnie przed tobą, a przed tym, że drażnisz miejsce gdzie ukąsił mnie ten zmutowany pająk -wzruszył lekko ramionami.

-A jak troszkę z boku to też będzie reagował?

-Nie próbuj.. -mruknął z chichotem.

-Dlaczego?

-Poo coo?

-A tak żeby sprawdzić na przyszłość!

-Ta przyszłość mi się zaczyna nie podobać, jak masz tak mnie sprawdzać.

-Żartuje Petey - zaśmiał się i puścił go odsuwając się od niego.

-Ja niee...

-Uhym- mruknął wstał i wrócił do grzebania w skrzyni.

-To czego szukasz? -przytulił się do niego od tyłu jak to Wade wcześniej jemu zrobił.

-Tak jak ustaliśmy prototypu stroju.

-Oh okej okej... -puścił go i poszedł szukać w tej drugiej skrzyni.

-Jak w ogóle podoba ci się na helicarrierze?

-Jest spoko, nie wygląda źle jak myślałem.

-A jak myślałeś?

-Że jest strasznie, niczym w nawiedzonym domu, każdy trening to mordercza katorga i takie tam.

-Oj Spidey to dopiero początek treningu- rzekł - ja przechodziłem z 5 lat.

-Rozumiem, ale mówiąc mordercza katorga miałem na myśli każdy trening przelany krwią.

-Hehe no co ty to nie Hydra gdzie każdy trening kończy się tym aż zabijesz przeciwnika - rzekł.

-Tsa, to powiedz to moim szarym komórką, które mnie straszą.

-Ugh - otrzepał się - nienawidzę wspominać czasu w Hydrze - warknął.

-Przepraszam, że w ogóle zacząłem ten temat -powiedział cicho i patrzył w rzeczy ze skrzyni pustym wzrokiem.

-Nic się nie stało Petey to nie twoja wina - rzekł - po prostu jak wspominam Hydrę to mam ochotę zabić ich wszystkich.

-To trzeba było to zrobić, teraz nie możesz nikogo zabijać, poza tym chyba nie możesz dalej wychodzić na dalekie dystanse od helicarrieru.

-Nie da się - odparł - Hydra słynie z tego, że jak odetniesz głowę to odrastają dwie kolejne.

-Tak to zdążyłem wpoić w szare komórki po licznych folderach od pana Stark'a.

-Wybiłem cały Oktagon Hydry...a ich zrobiło się więcej -burknął Wade.

-Cóż nie łatwo sobie poradzić w pojedynkę z Hydrą hm? A jakby tak zamrozić ich w wieloletni sen? Najlepiej w kamień jak bazyliszek to robił?

-To zawsze ostanie się jeden, który na nowo da ideologię Hydry!

-Hmmm to nie wiem poddaje się.

-Tego nie da się zniszczyć jak i nie da się zniszczyć Tarczy.

-Dobra ja po prostu powiem, zmieńmy temat?

-Okej?

-Too jaki smak lodów lubisz najbardziej? -mruknął. -Ja najbardziej lubię te podstawowe czekoladowy i waniliowy -uśmiechnął się.

-Owocowe - odparł - ale czekoladę też lubię!

-Mm rozumiem, już wiem na co we wakacje będziemy chodzić aby się ochłodzić -zaśmiał się.

-Hehe jasne - odparł z uśmiechem.

-A jutro masz jakieś plany?

-Hm nie... Nie wiem co tata ma w planach.

-O rozumiem.. -kiwnął głową. -A nie będę jutro przeszkadzał?

-Nie będziesz Petey - odpowiedział.

-No dobrze...Wade tu nie ma twojego stroju, a ty znalazłeś?

-Nie mam - mruknął i spojrzał na skrzynie w koncie.

-Czyli będzie w ostatniej?

-Na to wygada - rzekł.

-Jeej nareszcie!

-Hehe, a co miałeś w swojej skrzyni?

-Dużo jakiś formalności, kilka zdjęć twoich i Nick'a i jeszcze kilka twoich projektów innych stroi.

-Um rozumiem - odparł i podrapał się po karku gdyż oznaczało to, że w ostatnim są głównie rzeczy, które mówią o jego stanie psychicznym i fizycznym oraz tym co działo się w eksperymencie.

-Coś nie tak? Nie powinienem tego widzieć?

3598 słów

Czy Peter zobaczy co jest w skrzyni?
Co Wade miał na myśli ?
Co skrywa Deadpool?

3 dzień maratonu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro