Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dość tej samowolki Wade!

Jego klatka ruszała się w górę i dół.
-Ugh dobrze - westchnął i przymknął oczy.

-No ja myślę patrz jak się katujesz..

-Może - mruknął i ledwo podniósł się do siadu.

-Jak to może!

-Normalnie? - popatrzył na niego.

-Masz więcej tak ciężko nie ćwiczyć!

-Dlaczego? - spytał cicho i skrzywdził się delikatnie gdy próbował wstać.

-Patrz do jakiego stanu się do prowadziłeś.. -podszedł do niego.

-Nic mi nie jest - rzekł szybko.

-Tak na pewno.. -westchnął ciężko.

-Tak - odparł i patrzył się w ziemię.

-Synu nie możesz tak robić..

-Jak? - zapytał i po patrzył na ojca.

-Ćwiczyć do utraty tchu.

-Trudno...

-Właśnie nie trudno!

-Przecież nic sobie nie robię.

-Wiem, ale nie mogę patrzeć jak się męczysz!

-To chyba lepsze niż zrobienie sobie krzywdy.

-I to też ci nie pozwalam! Dlaczego?

-Dlaczego co? - spytał i wstał choć mięśnie paliły go.

-Dlaczego wyrządzasz sobie krzywdę synu?

-Bo tak?

-To nie jest odpowiedź

-Niby dlaczego nie jest to odpowiedź?

-Bo nie jest to odpowiedź tylko..nawet nie wiem jak to określić! Nie możesz robić sobie krzywdy bo tak ci się podoba, nie i koniec!

-Ale to tylko chwilowy ból - mruknął - nic mi nie robi to więc dlaczego nie mogę?

-Bo nie możesz, nie rozumiesz tego! Nie mogę patrzeć na twój ból!

-Ugh - westchnął i przetarł zatoki - po prostu mnie to uspokaja...

-Ale nie innych..

-Nie moja wina, że ból mnie uspokaja- powiedział cicho.

-Ale mnie to rani jak się katujesz!

-Przepraszam - mruknął i popatrzył się w sufit.

-Nie musisz przepraszać po prostu wystarczy jak nie będziesz tak ciężko ćwiczył.

-Ummm - westchnął i przymknął powieki.

-Nie zrobisz tego tylko jeszcze bardziej się będziesz krzywdził jak mniemam.

-Postaram się...nie krzywdzić - powiedział i z cichym sykiem rozciągnął ramię, które prawdopodobnie naciągnął za bardzo.

-Ehhhh tego i tak nie do trzymasz zbyt długo..

-Niestety - potwierdził słowa Ojca, który westchnął, nie za bardzo mu się podobały sposoby Wade'a. Chłopak niestety albo stety musiał się jakoś ukarać. Lecz nie chciał aby Ojciec widział to jak się wykańcza, ale pod kontrolą Goodmana z pewnością otrzymałby ostrzejszą karę. Fury nawet nie chciał wiedzieć co teraz myśli jego syn martwił się bardzo o niego. Cicho westchnął i naciągnął sobie prawidłowo ramię, które go bolało. Zapadła pomiędzy nimi cisza niezbyt przyjemna, bo Nick nie chciał aby Deadpool robił sobie krzywdę.

-Czyli nici z Twojej wcześniejszej propozycji? - spytał.

-Jak widać tak nici z tego wszystkiego będą..

-Yhym - mruknął powoli żałując, że od razu się nie zgodził na taki układ jaki mu proponował.

-Nie mogę cię wypuścić, wiedząc że zrobisz sobie krzywdę albo co gorsza Hydra cię złapie..

-Tyle lat uciekałem przed nimi - stwierdził cicho - więc dlaczego mieliby mnie złapać...

-Nie popełnię kolejnego błędu za który będziesz płacił Wade.. -westchnął ciężko.

-Każdy popełnia błędy.

-Ja aż za dużo ich popełniam..

-Jak każdy - stwierdził i wziął butelkę z wodą, którą zostawił przy krzesłach.

-Nie jak każdy.. -westchnął ponownie.
Nie potrafił mu powiedzieć jak bardzo żałuję swoich błędów przez które Wade wycierpiał, a nie wie.

-Nie zmienisz tego co się stało - rzekł i napił się wody.

-Niestety o tym wiem.

- I ja też po robiłem dużo błędów więc to chyba rodzinne.

-Nie Wade błędy to nie jest rzecz rodzinna..

-Nie?

-Nie.

-Um - mruknął i popatrzył na ojca.

-Co? -popatrzył na niego nie rozumiejąc. -Coś nie tak ze mną?

-Nie - odparł niepewnie i wypuścił ciężko powietrze.

-A więc?

- Nie wiem - rzekł i poparł dłonią skronie.

-Chciałeś coś powiedzieć? Że um?

-Nic, nie ważne - odparł.

-Na pewno nie?

-Tak? - mruknął już gubiąc się we własnych słowach.

-Lepiej odpocznij, a nie przemęczasz się. Bo już nie wiesz co chcesz powiedzieć.. -westchnął.

-Nic mi nie jest - warknął cicho i skrzywił się gdy głowa zaczęła go boleć.

-Nic, a grymasy na twojej buzi to po cytrynie są?

-Hm? Woda nie ma cytryny w sobie - mruknął i po masował głowę.

-Więc cię coś boli..

-Głowa - oznajmił cicho.

-A no właśnie, koniec treningu na dziś -powiedział stanowczym głosem. Chłopak westchnął ciężko i kiwnął głową, że się zgadza. -Dziękuję, że się zgadzasz, nie miałeś innego wyjścia.

-Wiem - mruknął nie bardzo zadowolony z tego, że nie ma już wyboru.

-Przejdziesz teraz do siebie nie będę patrzył jak cierpisz.. -westchnął z wielkim bólem. Chłopak tylko kiwnął głową. Nie miał siły, by kłócić się z ojcem i bez słów skierował się do wyjścia jakby dostał rozkaz. Nick wyszedł zaraz za Deadpool'em, nie chciał aby bardziej jego syn robił sobie krzywdę nie potrzebnie. Obok nich przeszła grupa agentów. Wade popatrzył na jednego z nich, a on na niego. Chłopak spuścił głowę i szybko ruszył w stronę swego pokoju. Fury widział wymianę spojrzeń pomiędzy agentem, a Wade'm, ale nie odezwał się szedł za nim. Chłopak chciał jak najszybciej dostać się do pokoju aby się w nim zamknąć. I tak się stało przeszli dość szybko pod pokój najemnika, który pisał kod do pokoju i wszedł do niego kontem oka patrząc za ojcem.

-Przyjdę do ciebie później odpocznij.. -powiedział łagodnym tonem.

-Dobrze - powiedział cicho i ruszył w stronę łóżka. Zamknął za nim drzwi i skierował się do gabinetu. Młody mężczyzna położył się na łóżku i warknął na siebie za swoją głupotę. Oni wiedzieli. Z szpiegiem z którym Wilson zatrzymał na krótki moment kontakt wzrokowy dał tajemnego 'cynka' Głównemu Szefowi, że Deadpool skłócony jest z Fury'm i mogą go przechwycić, bo zostali rozesłani do dwóch innych pomieszczeń. Chłopak był zmęczony tym wszystkim. Nie wiedział co robić. Hydra czy Tarcza... Nie wiedział za kim ma stać, komu pomagać czy szkodzić. Nie ważne gdzie, by Deadpool stanął jako jedynemu sobie szkodził nie im wszystkim, najbardziej to on w tym wszystkim cierpiał. Był między kowadłem, a młotem. Niewiedza i brak pamięci wszystko mu uniemożliwiała. Gdyby pamięć Wilsona nie była taka skomplikowana wiedział, by żeby na pewno dołączyć pod skrzydła swojego ojca bez zastanowienia, ale nie wiedział tego. Nie uleżał długo w jednym miejscu. Po chwili po prostu wykradł się po cichu z pokoju i ruszył w stronę lądowiska. Fury zajmował się papierkami w swoim gabinecie więc nie zauważył kiedy jego syn opuścił pokój i gdzie zmierza. Musiał się przewietrzyć i uspokoić myśli na świeżym powietrzu. Patrole nawet na lądowisku chodzili w grupach i czuwali nad helicarrierem. Było niebezpieczne i to dość bardzo. Wade wdrapał się na jeden z odrzutów i patrzył się na chodzące patrole, a to na ciemne niebo, które zapowiadało się nadal na deszcz. Na razie Deadpool był bezpieczny nikt go nie zauważył, chociaż patrole chodziły pod nim i pilnując porządku. Oparł głowę o kolana i wtulił się w nie gdyż nie było zbyt ciepło na zewnątrz przez wcześniejszą burzę, a on sam był w podkoszulku i spodniach. Zapowiadało się, że kolejna fala burzy dopiero nadciągnie i będzie naprawdę bardzo mocno padało. Jego wzrok ponownie znalazł się na lądowisku, ale zauważył iż ktoś stał pod jednym z odrzutowców i patrzył się centralnie na niego. Był to jeden człowiek od Goodmana. Nie pozornie wyglądał jak jeden z agentów Tarczy, ale Wade'a nie dało się zmylić. Chłopak przyglądał się mu jak on jemu i zastanawiał się czy nie podejść do Agenta. Po chwili wtopił się w przechodzący patrol i zniknął z oczu Wilsona. Próbował go wychwycić wzrokiem, ale wszyscy wyglądali praktycznie tak samo. Westchnął tylko ciężko i popatrzył ponownie w zachmurzone chmury.

-Nie stęskniłeś się za Hydrą? -spytał ktoś za jego plecami i usiadł po chwili obok niego patrząc w niebo. To był ten agent, który przed chwilą patrzył na niego z dołu.

-A za czym miałbym się stęsknić? - spytał spokojnie i popatrzył na niego kontem oka.

-Za tamtejszymi ludźmi, rozkazami?

-Nie wiem, może - wzruszył ramionami.

-Naprawdę? To czemu się im tak po prostu nie wydasz? -uśmiechnął się. -Ja przeszedłem na stronę Tarczy.

-Skąd mam wiedzieć, że ty i mi nie mącisz w głowie? - spytał. Zaś on podciągnął rękaw bluzy, a później zdjął bandaż z przedramienia. Została wielka dziura po znamieniu czaszko- ośmiornicy.

-Oczywiście, że mące, ale nie w moim przypadku. Wybierz sobie odpowiednie miejsce..

-Łatwo ci powiedzieć, bo pamiętasz kim dokładnie jesteś, a ja mam pustkę w głowie - rzekł - skoro przeszedłeś na stronę pirata dlaczego nie wydałeś reszty?

-Nigdy nie należałem do tych co wydawali drugich, wiesz i jedni dają kary zdrajcom i drudzy również. Wydałem już raz kogoś wystarczy mi kar na swoim sumieniu i na moich plecach..

-Hydra ma bardzo nieprzyjemne kary - mruknął dobrze pamiętając swoje kary za nieposłuszeństwo. - Nie sądziłem, że Tarcza daje kary.

-Znaczy nie próbowałem zdradzać ich położenia ani nic innego więc nie wiem jakie kary oni stosują, ale zgodzę się kary w Hydrze są okropne. Więc dobrze się zastanów po której stronie stanąć..

-Najchętniej po żadnej bym nie stanął - westchnął ciężko- ale nie będę miał wyboru... Tu wyłącznie chodzi wszystkim o mnie.

-No niestety tak, a żadna strona się nie wyniesie póki nie dostaną tego czego chcą.. -wzruszył ramionami.

-Tak wiem... Tego nie musisz mi uświadamiać.

-Wybierz odpowiednio, z tej strony jednak masz większe wsparcie, ale ja nie decyduje o twoim losie. - Wade westchnął, rozmowa z mężczyzną wcale nie pomogła mu rozwiązać swych pytań na które nie dostał jasnej odpowiedzi. -Zaraz będzie naprawdę mocno padać może jednak wrócisz do środka, do kwatery żeby się nie przeziębić i przemyśleć kilka spraw? -zaproponował mu wstając z miejsca.

-Nie dzięki - odparł - wolę sobie posiedzieć jeszcze - stwierdził patrząc się w coraz ciemniejsze chmury.

-Jak wolisz Wade.. -zniknął w kolejnym patrolu.

-Nawet gdybym chciał teraz nie ucieknę i nie zniknę dla wszystkich - mruknął do siebie. Po chwili gdzieś nie daleko Helicarrieru uderzył piorun. Burza zbliżała się znacznie szybciej. Chłopak popatrzył z zaciekawieniem jak ludzie na lądowisku się przestraszyli i zaczęli uciekać pod samoloty. Nikt nie chciał aby zimny deszcz pomieszany z gradem stukł ich plecy, każdy chciał się schronić pod czymkolwiek. Jedyny który się nie schował był Deadpool, który nadal siedział na tym samym miejscu chociaż grat z deszczem spływał po nim mocząc go całego.
Pioruny raz po raz motały w powietrzu przy ostrym deszczu, nikt nie wiedział, że ktoś jest na jednym z odrzutowców i siedzi w samym środku burzy. Wieczór zapowiadał się na dość burzowy i niebezpieczny dla ludzi na otwartym terenie z metalowymi elementami. Ludzie w Nowym Yorku widząc szalejącą ulewę pochowali się w otwartych sklepach i próbowali ją przeczekać.

-Wszystkich agentów proszę o zabezpieczenie odrzutowców i udanie się pod pokład! Helicarrier przygotowuje się do procedury nurkowania!!!

Agenci na komendę zaczęli biegać po pokładzie i przypinać odpowiednio odrzutowce do podłoża. Wade niechętnie zszedł z odrzutowca i nie zwracając uwagi na biegających agentów szedł z włożonymi dłońmi do kieszeń, przez pas startowy do najbliższego zejścia. Nikt ze zwykłych agentów pirata nie zwracał uwagi na Wade'a, ale agenci Hydry, wręcz przeciwnie. Czaili się w cieniu.
Chłopak otrzepał się z wody na tyle ile mógł i wszedł pod podkład. Musiał przyznać rację, że było cholernie zimno mu gdy grad po nim uderzał i nagła zmiana temperatur nie była zbyt przyjemnym uczuciem. Pod podkładem również było dużo agentów, którzy się plątali i chodzili w te i wew te wykonując rozkazy. Zapanował mały chaos na pokładzie z związku z procedurą nurkowania helicarrieru. Wade liczył, że niezauważony przejdzie do pokoju.
Wszyscy musieli dopilnować aby każdy właz został zamknięty szczelnie bez żadnych niedomówień. Obok niego przeszedł patrol, ale zbyt bardzo był zajęty patrzeniem się w ziemię, że nie zauważył dwójki agentów. Oni też za późno dali się wyminąć z najemnikiem i tylko posłali mu nienawistne spojrzenie.
Deadpool spojrzał na nich kontem oka i spuścił bardziej głowę chcąc jak najszybciej odejść od dwójki agentów.
Poszli pomagać reszcie więc trudno było agentom teraz wtopić się w tłum.
Jak najszybciej odszedł nie chcąc już na nikogo trafić. Nikt po drodze nie zaczepiał Wade'a próbowali za wszelką cenę dobrze zabezpieczyć Helicarrier przed podtopieniem. Po kilku chwilach znalazł się w swoim pokoju ciężko oddychając i z zamkniętymi oczami oparł się o drzwi. W pokoju najemnika panowała okropna cisza, a jedynym źródłem dźwięku był świst jego powietrza z płuc. Cisza i ciemność. W pokoju nie świeciło się światło choć Wade nigdy nie wyłączał świateł nawet jak wychodził tylko na chwilę. Było to dość dziwne i podejrzane zwłaszcza w jego kwaterze do której nikt nie miał wstępu tylko sam Deadpool i Fury. Zaniepokojony zaświecił światło którego włącznik miał tuż obok drzwi. Nic jednak nie zmieniło się w pomieszczeniu, nic nie zniknęło, zostało nie naruszone.

-Przecież kurwa nie gasiłem - powiedział do siebie i zaczął się rozglądać. Było zbyt za cicho, bo jego głos rozniósł się po pomieszczeniu jak puste echo. Zaczął rozglądać się za swoim telefonem który zostawił w pokoju, ale nie za bardzo zwrócił uwagę gdzie. Wydawało się, że wszystko było w porządku, a jednak tak mała poręczna technologia sprawiła, że w pokoju było inaczej jakby ktoś tu myszkował i zostawił po sobie ślad bardzo znikomy. Przeszukał każdy zakamarek pokoju i nie mógł znaleźć telefonu, który powinien być tutaj. Już nie zwracał uwagi na to, że był cały mokrym. Złodziejaszek dobrze się ukrył tak żeby nie był od razu znaleziony. Wade za szybko przeszukał pokój.

-Ughh!!! - warknął i przywalił w ścianę pięścią. -Przecież kurwa dobrze pamiętam to! Nie mogę przecież nie pamiętać tego co stało się godzinę czy dwie temu! - mówił do siebie sfrustrowany - Uspokój się Wade - wziął głęboki wdech - Na pewno telefon nie dostał sobie nóżek i nie spierdolił przed tobą! - Tajemniczy gość specjalnie chciał wprowadzić w ogłupienie najemnika, nie wychylał się tylko przesłuchiwał. Spojrzał na siebie i ściągnął z siebie górne odzienie ukazując swoje wszystkie blizny i rany, które się zagoiły, ale nadal nie zniknęły. -Nie miałem go przecież przy sobie - warknął i ruszył do ubikacji aby rzucić mokrą górę do wanny zostając przy tym w dresowych spodniach, które również były mokre, ale nie wkurwiały tak bardzo najemnika. Po chwili ktoś trzasnął za nim drzwi do WC, ale nie było słychać jego kroków ani oddechu. Telefon odłożył na biurko i ponownie skrył się w bezpiecznym miejscu. Wade od razu popatrzył na zamknięte drzwi.

-Za chuja nie ma możliwości aby był to przeciąg - warknął i położył mokre ciuchy w wannie. Bez słów wyszedł z ubikacji  i rozejrzał się jego oczom ukazał się telefon na biurku. Oczy najemnika się zwęziły. -Gdzie tu kurwa można się schować!!? Przecież tu nie ma żadnych kryjówek! - warknął i ścisnął mocno dłonie w pięści.

-Jesteś tego pewien? -odpowiedziało mu echo. -Schizofrenicy zawsze tak mają, słyszą i widzą więcej osób, a normalni ludzie udają cię za obłokańca osobę głupią i chorą. -głos mężczyzny roznosił się z każdej strony pokoju.

-Jeszcze nie jestem tak pojebany aby rozmawiać sam ze sobą! - powiedział i podszedł do biurka -Jesteś dość szybki zastanawia mnie czy jesteś od Hydry.

-Już to robisz, a nawet o tym nie wiesz.. -powiedział głos za nim. -To jest nie ważne..

-Czyli jednak Hydra? - prychnął i wziął telefon w dłoń -Czego chcecie?

-Od razu czegoś chcemy? -po pomieszczeniu zaczął dudnić śmiech.

-Tak - odparł i włączył telefon - wy zawsze czegoś pragniecie i do tego dążycie.

-Być może masz rację, a co jeśli nie jestem z Hydry?

-Jeden pies - stwierdził - działacie wszyscy tak samo.

-A co jeśli jestem od twojego Ojca? Nie myślałeś czasami, że on chce dla ciebie jak najgorzej? - na pewnej minie Wade'a pojawiło się zwątpienie.

-On... Nigdy by nie chciałby dla mnie jak najgorzej.

-Skąd możesz wiedzieć Wade? A co jeśli tak naprawdę chce się ciebie pozbyć?

-Dlaczego niby tak miało by być? - spytał niepewnie i skrzywił się z bólu głowy starając się opanować nagły atak.

-Ojciec trzyma cię tu dlatego że chce wiedzieć gdzie jest baza Hydry, po to cię trzyma. Tak naprawdę jesteś mu do niczego potrzebny. Przy pierwszej lepszej okazji pozbędzie się ciebie..

-Kłamiesz - powiedział i potrząsnął głową na boki chcąc pozbyć się bólu głowy. -On by się mnie nie pozbył.

-Dlaczego się na ciebie wydziera gdy ty chcesz normalnie sobie poćwiczyć? To wcale nie jest zamartwianie się o ciebie. Krzyczy na ciebie, bo nie chce patrzeć na to jaki jesteś silny i sam możesz go pokonać. Boi się ciebie.

-Dlaczego mam ufać temu co mi mówisz? Skąd mogę wiedzieć, że to nie jest kolejna sztuczka?! - nawet nie popatrzył w telefon. Odłożył go i dłonią przejechał po głowie.

-Nie musisz nikomu ufać, wszyscy kłamią, nigdy nie będzie dobrze. Zawsze Hydra będzie miała w żelaznym uścisku każdego kto stanie jej na drodze.. - Chłopak westchnął ciężko musząc wszystko przemyśleć. Dobrze wiedział, że Hydra nie odpuści.

-Nie ufam nawet tobie choć stoisz za mną - odparł.

-Nie stoje za tobą. Mówiłem, że masz schizofrenię, słyszysz głosy innych gdy normalny człowiek uważa cię za idiotę.. -zaśmiał się.

-Nie mam schizofrenii, bo telefon by nie zniknął od tak więc nie udawaj głupola. Nadal jestem najlepszym najemnikiem na całej Ziemi!

-Nie powiedziałem, że jesteś najgorszy. Wiem, że jesteś najemnikiem, a sztuczkę z telefonem zawsze można przyozdobić 'magią'.

-Okej - odparł tak po prostu na słowa mężczyzny.

-Mam nadzieję, że zrozumiałeś aby do nas dołączyć..

-Do Hydry? - prychnął - Nie macie nic do zaoferowania mi.

-Walcz z nami przeciwko Tarczy i Avengers bądź naszym sojusznikiem, albo zgiń jak swój przybrany Ojciec!

-Co to za różnica? Tak czy siak umrze jak wszyscy - powiedział i patrzył się w ścianę nieobecnym wzrokiem.

-Jak ci pasuje.. -głos rozpłynął się w powietrzu, a wokół zaczęły migotać światła.

-Kurwa - warknął i upadł na kolana. Zawiódł ponownie wszystkich nie będąc umieć wybrać.

-Umrze jak wszyscy.. -zaśmiało się echo. Dobrze zdawał sobie jak brzmiał sens jego słów.

-Nie jestem nikogo - wyszeptał mając dość. Helicarrierze wzniósł głośny alarm. I coś dużo potężniejszego przywaliło w bok statku pirata. Wade nie ruszył się. Nie wiedział co ma zrobić dobrze wiedział, że Hydra nie odpuści. Hydra była nie ugięta, jeśli Wade chciał tak to dostanie swoją upragnioną śmierć ojca. Agenci Hydry zaczęli zajmować się Agentami Tarczy było ich znacznie więcej niż przypuszczałby ktokolwiek. Wziął telefon i napisał do Peter'a, że przeprasza. Jeśli miałby uratować ojca i resztę w ten sposób. Musiał się podjąć tej decyzji.

Peter spał na kolanach Avengersów, a jego telefon został w pokoju więc nie słyszał powiadomienia ani nie odpisał najemnikowi choć wiedział gdy ten ma jakieś kłopoty i miał wtedy koszmary.

W jego kontaktach pojawił się nowy numer. Bez żadnego zwątpienia wybrał go wiedząc, że może po negocjacjuje o życie niewinnych agentów z Goodman'em. Jednak szef wcale nie chciał negocjacji chociaż widok błagającego najemnika bardzo mu się podobał. Oparł się o ścianę i czekał aż odbierze. Rozglądał się po pokoju i namierzył skrzynkę. Po dłuższej chwili szef odebrał.

-Witaj Wade, myślałem, że nie będziesz już dzwonił.. -grał na czas.

-Ja też nie sądziłem, że będę grać - rzekł - ale nie grajmy na czas dobrze wiemy co chcesz.

-Jeśli dobrze oboje wiemy to to chce mieć. I będę miał.. -uśmiechnął się chytrze.

-Mam pewien układ dla ciebie - odparł - którego z pewnością będę żałować.

-Hmmm, a czy takie dziecinne zagrywki nie skończyły się już dawno? -ponownie coś uderzyło w Helicarrier.

-Wiem, że lubisz układy - powiedział pewnie -to przynajmniej pamiętam - westchnął cicho mówiąc owe zdanie do siebie.

-Lubiłem, czas w końcu dorosnąć, że jeśli nie dostaje teraz tego czego chce od kogoś to ta osoba płaci najwyższym kosztem.. -powiedział oschle.

-Co będzie jak dobrowolnie oddam się pod twoje dowództwo? Zostawisz helicarrier na jakiś czas?

-I tak cię pojmę, a Helicarrier dawno będzie wrakiem spoczywającym na dnie oceanu razem ze wszystkimi, którzy zostaną zamordowani tam w środku. - Wade westchnął ciężko i uderzył głową o ścianę warcząc cicho

-Tarcza upadnie tak czy siak... Zinfiltrowaliście ją i zasialiście to co chciałeś... Nie zabijesz ich dobrze o tym wiesz oni zawsze wracają.

-Tarcza jest słabsza od nas! U nich wystarczy wyniszczyć główny organ, a reszta pada bez filaru podtrzymywania. Jeśli wiesz o czym mówię. Po tym ataku na pewno się nie podniosą.

-Co mam zrobić abyś zostawił helicarrier? Uszkodziliście prawdopodobnie kadłub co wiąże się z tym, że wszystko zalewa się wodą. Chcesz poświęcić swoich ludzi aby oni tu umarli?

-Nie umrą, zadbałem o to żeby nie utonęli w tym wraku. O ciebie się nie martwię bo wiem, że dasz radę. Nie zostawię statku wroga, utonie razem z martwym piratem.

-Jeśli myślisz, że pozwolę ci zabić mojego ojca to się myślisz - warknął i wyciągnął skrzynkę z katanami. Ubrał na plecy ich pochwy i wyszedł z pokoju.

-Już mi się to udało, a wszystko dzięki tobie.. -powiedział i się rozłączył i kiedy Wade wyszedł z pokoju cały przód Helicarrieru wybuchł, a agenci Hydry w strojach płetwonurków pojmali Deadpool'a na drugi koniec statku. Wade starał się uwolnić z rąk wroga. Po drodze, którą szli było pełno martwych agentów. Przygryzł wargi i poddał się ponownie. Goodman miał rację. To wszystko jego wina. Jednak nie było do czego już iść wciągnęli go w wodę, obezwładnili a później zaczęli od pływać od wraku, który szedł na dno, i gdy druga część statku oblała się całkiem wodą wybuchł drugi zbiornik.

3387 słów

Czy Helicarrier upadł?
Czy wszyscy umrą?
Co stanie się z Wade'm?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro