Dlaczego wszystko dzieje się na raz
Zakrył twarz poduszką. Miał naprawdę dość. Chciał pobyć sam, sam się z tym uporać, a jeden mały kot chciał mu nagle pomagać.
~Egh nie będę ci przeszkadzać. Steve pewnie już się martwi... Nie zmarnuj życia Thor. - powiedział i wstał.
-Nie zmarnuje.. -mruknął do kota za drzwiami. -Martwię się bardziej o Loki'ego..
~Jest magiem nie trzeba się o niego bać... Przeżył wszystko i wszystko przeżyje.
-To na pewno, ale jest moim bratem.. -wpletł dłoń we włosy.
~To powinniście trzymać się razem - rzekł - podobno więź braterska jest najsilniejsza. Nie jestem tego pewien, bo sam nigdy nie miałem rodzeństwa, a tym bardziej rodzice zginęli gdy byłem nastolatkiem.
-On nie jest moim prawdziwym bratem tylko adoptowanym, w dzieciństwie dogadywaliśmy się nawet gdyby nie to, że się dowiedział kim tak naprawdę jest.. -westchnął i popatrzył w sufit.
~Kłamstwa najbardziej bolą Thor... Najbardziej zniszczyło mą całą przyjaźń to, że okłamywał mnie. Wiedział kto zabił mych rodziców i wybrał zdrajcę zamiast mnie... Każdy popełnia błędy najgorzej jest zaakceptować prawdę.
-Wiem, ale ja go nadal traktuje jak brata.. -kaszlał kwiatami. -I współczuję ci, ale wiesz, że on nie był wtedy sobą, Steve tłumaczył ci to później przez tyle dni, a ty zostałeś w swojej pracowni i nie chciałeś go słuchać i oskarżałeś, kiedy wyjechał na jakiś czas nagle zaczęło ci zależeć, nikt nie myśli kiedy jest zdesperowany, naprawdę ci współczuję straty rodziców Tony..
~Zdrada boli... A zaufanie raz stracone trudno odnowić. Po prostu trudno jest gdy najlepszy przyjaciel Twego przyjaciela jest mordercą... Trudno jest się pogodzić z tym wszystkim. Najbardziej jednak boli gdy pomyślę, że byliśmy pokłóceni... Nie mam już możliwości powiedzieć przepraszam... Ale ty i Loki potrafiliście na nowo odnaleźć zaufanie. Więc dlaczego trudno zaufać ci nam? Jesteśmy jak rodzina porypana, ale jednak rodzina, którą większość z nas utraciła.
-Ufam wam, ale co ma zaufanie do pomocy. Nie da rady nikt pomóc, mówię ci, że tego nie da się po prostu wyleczyć. Tony, miałeś iść do Steve'a.
~Na wszystko jest lekarstwo Thor - powiedział - po prostu czasem trzeba poszukać bardziej w głębi siebie. Już idę - westchnął.
-Na to nie ma lekarstwa.. -mruknął cicho.
~Przykro mi - powiedział cicho - jeśli nie ma na to lekarstwa korzystał bym z życia tyle ile mogę... Nie zmarnuj tego czasu na zażalenie się nad sobą, bo to ci nie pomoże.
-Nie żale się nad sobą, i wolę siedzieć w jednym miejscu niż pozwolić każdemu mnie niszczyć..
-Tu jesteś Tony, chodź Thor pewnie śpi, a ty miauczysz i miauczysz.. -Steve wziął na dłonie kota.
~W jaki sposób wyniszczyć?! Przecież nikt nie będzie cię wyniszczał - miauknął - Nie Steve! Nie skończyłem rozmawiać z Thorem!
-Nie zrozumiesz, dobranoc.. -mruknął cicho Bóg.
-Thor śpi, my też idziemy spać.. -wziął kota do swojego pokoju.
~Ale ja rozmawiałem! - miauknął i obraził się na Steve'a.
-Tak tak miau miau.. -pokręcił głową i położył go na poduszce.
~Ughhh- warknął i ułożył się w kulkę.
-Co się stało moja kuleczko? Jutro porozmawiasz z Bogiem, dzisiaj każdy jest zmęczony.. -położył się na łóżku i chciał wtulić się w kulkę.
~Nie wiem czy jutro nie będzie za późno - westchnął i wtulił się w Steve'a.
-Wiem miauczuś, że martwisz się o każdego dużo problemów mamy teraz, ale wszystko będzie dobrze zobaczysz. Obiecuje ci to..
~Za dużo... Biedny Pete, Wade, Fury, Thor, Loki.... - mruknął sennie.
-Mrucz cichutko mrucz.. -głaskał delikatnie Antosia i sam powoli padał senny. Antoś usnął wtulony w Steve'a.
Sen przyszedł tak nagle. Nagle cała Wieża popadła w sen oprócz blond Boga, który nie mógł się nad niczym skupić. Oraz ludzi Fury'ego, którzy byli na niższych poziomach w leczniczy gdzie zajmowali się nimi lekarze. To była jedna z okropniejszych nocy, miało tyle się stać, a stało się najgorsze. Gdzieś nad ranem Tony zmienił się w człowieka, ale na głowie i z tyłu wystawały mu kocie dodatki, a na dodatek mruczał cicho przez sen leżąc na brzuchu Steve'a, który dalej spał rozwalony na całym łóżku nie przejmując się większym ciężarem na sobie po prostu było ciepło i wygodnie mu się spało. Wszyscy spokojnie spali choć i niektórzy nie spali w ogóle. Nick Fury zamartwiał się o swego syna, który został pozostawiony na łaskę hydry i Goodman'a. Natomiast Thor nie spał ze względu na to, że magia Loki'ego puściła wcześniej jego korzenie w płucach gałązki drażniły jego drogi oddechowe. Każdy czymś się przejmował i obawiał. Zapowiadało się na to, że ciężki czas przyjdzie dla wszystkich i nie ominie nikogo klęska, jaką przyniesie czas, który nadchodził wielkimi krokami. Wielkimi niczym nadchodzący powoli dzień wraz z słońcem. Pierwsza ze śpiochów obudziła się Natasha i poszła od razu do kuchni zrobić sobie kawę. Zaraz po niej jak zawsze obudził się Clint, który zaczął dzień od porannej toalety.
Kobieta była lekko śpiąca, ale po wypiciu świeżej kawy zawsze stawała na nogi. Sokole oko zawsze po szybkim chłodnym prysznicu mógł spokojnie funkcjonować za dnia i nocą. Zasiadła na stołku i piła swoją już ciepłą kawę i cicho mruczała rozbudzając się do życia. Bruce również wstał na równe nogi. Ubrał się w czyste rzeczy i ruszył w stronę kuchni. Steve próbował odkręcić się delikatnie na bok z przyzwyczajenia, że będzie się wtulał małą kulkę, ale było to nieco nie możliwe. Gdyż Tony spał twardym kocim snem wtulając się nieświadomie w brzuch Steve'a.
Cap zaczął marudzić chwile pod nosem po czym ze spokojnego pół snu musiał unieść powiekę i spojrzeć na Tony'ego, który spał delikatnie skulony na łóżku cicho mrucząc bardzo nie świadomy tego, że to robi.
Steve chciał z jednej strony zejść z łóżka i po prostu wyjść, ale ta druga mocniejsza strona wygrała i delikatnie wpletł palce we włosy Stark'a i pogłaskał jego głowę, a później i jego uszka. Pół kot mruknął cicho, a jego uszy poruszy się niespokojnie gdy Steve je pogłaskał zaś ogon delikatnie zamerdał. Blondyn przygryzł lekko wargę i z uśmiechem przyglądał się reakcjom pół kota. Tony rozciągnął się delikatnie i zamruczał nadal śpiąc. Cap objął ramieniem i wtulił delikatnie się w Tony'ego.
-Dobrze, że wróciłeś.. -szepnął. Na co on mruknął cicho i powoli zaczął się przebudzać i to bardzo niechętnie. -Śpij jeszcze, śpij.. -powiedział cicho i spojrzał na Starka widząc, że chce się już budzić. Ziewnął cicho i wtulił się w pościel. Delikatnie Steve złapał wargami kocie ucho Tony'ego i zaczął je żuć. Jego kocie ucho reagowało tak samo jak był w ciele kota na co blondyn uśmiechnął się i dalej tak robił. Brunet warknął cicho i poruszył głową na boki chcąc pozbyć się intruza, który nie pozwala mu spać.
Jednak Steve nie chciał odrywać się od miękkich kocich dodatków Antony'ego i po prostu delikatnie go gryzł i się uśmiechał. Tony uchylił powiekę i rozejrzał się co się dzieje. Jego oku ukazały się jego dłonie oraz ludzkie ciało. Zaraz jednak po chwili Rogers zaczął lizać jego buźkę przyciągając jeszcze bardziej do siebie.
-Nie jestem już kotem - wymamrotał cicho, a jego ogon ruszał się na boki.
-Nareszcie nie jesteś już kotem i mogę cię gryźć i się rozumiemy i nie będziesz udawał, że chcesz mnie podrapać.. -mruknął.
-Nie udawałem, że chce cię drapać - mruknął i ziewnął - szkoda - dodał ciszej, bo naprawdę spodobało mu się życie w kocim ciele.
-Nie udawałeś? -odsunął się lekko aby spojrzeć na jego twarz. Jednak Tony miał nadal przymknięte powieki.
-Um nie było łatwo kontrolować kocie ciało - wyszeptał.
-Zrozumiałe przecież.. -obrócił się na plecy.
-Te 3 dni w kocim ciele spowodowały, że nadal chce mi się spać - mruknął - za dużo drzemek...
-Jestem ciekawy czy to klejenie się do mnie to też było spowodowane tym, że byłeś kotem? -patrzył w sufit, a na jego twarz wpełz mały uśmiech. Stark schował twarz w pościeli zaś jego ogon niespokojnie się ruszał, a uszy opadły. -A jak miałeś małe łapki i zacząłeś się bronić od łaskotek, to było urocze.. -dalej się uśmiechać.
-No, bo mam łaskotki - wy marudził w pościel - i musiałem się bronić.
-Wiem o tym przecież.. -mruknął. -I dlaczego nie szedłeś na ręce do innych częściej? -odwrócił do niego twarz.
-A dlaczego miałem iść? - mruknął zawstydzony.
-Bo nie tylko moje ręce były do dyspozycji na wylegiwanie się.. -powiedział.
-Wolałem ciebie - mruknął i po chwili zrozumiał co powiedział.
-Mnie? A z jakiej racji mnie wolałeś? -potarł nosem o policzek Tony'ego.
-Ummmm -mruknął cicho - muszę odpowiadać?
-Zacząłeś temat to chce wiedzieć..
-Bo moje kocie ja bezgranicznie ci ufało.
-A twoje ty? -do pytał ciekawy. A Tony chwilę się wahał nad odpowiedzią.
-Też - odpowiedział cicho.
-A podobno byliśmy pokłóceni.. -uśmiechnął się szeroko.
-A jesteśmy? - mruknął.
-Raczej nie, a co?
-No właśnie - odparł i popatrzył na swój ogon, który radośnie poruszał się na boki.
-Wstajemy? -przysunął jeszcze bliżej twarz do jego.
-Nie chce mi się - wy marudził.
-Ale trzeba.. -pogłaskał go po głowie i uszach kocich. Zamruczał cicho i uśmiechnął się delikatnie.
-No dobrze - zgodził się.
-Przynajmniej nie będziesz się chował po zakamarkach i nie będzie tego miau.. -cmoknął go w czółko.
-Chowanie po zakamarkach było ciekawym doświadczeniem i śmiesznym gdy starałeś się mnie wyciągnąć.
-Zepsułeś swojego ulubionego kwiatka, pogryzłeś gąbkę, nie no naprawdę ciekawie było..
-To nie jaaaa - mruknął - mój biedny kwiatek... Będę musiał na nowo się z nim bawić aby od rósł.
-Emmm.. Okeyy.. -zmarszczył brwi. -I tak to byłeś ty..
-Ugh dobra niech będzie, że to ja - westchnął, a jego uszy stanęły.
-Pepper zajęła się chyba projektami, bo kiedy ostatnio dzwoniła to więcej się nie odezwała.. -mruknął cicho i powoli zbierał się z łóżka.
-Pewnie się obraziła jak zawsze gdy nie może zwalić na mnie roboty - stwierdził bez żadnych emocji, ale jego ogon opadł wraz z uszami ukazując prawdziwe emocje Stark'a.
-Powinieneś do niej zadzwonić i przepraszam, że na nią wtedy na krzyczałem wiem, że nie powinienem. I tak samo nie powinienem się wtrącać w wasze sprawy.. -powiedział cicho.
-Nie szkodzi Steve - rzekł - pewnie ja bym nie był w stanie powiedzieć nie i znowu bym musiał robić projekty - westchnął i rozciągnął się siadając na czterech literach uważając na swój ogon. - Należało jej się.
-Wiem, ale na pewno nie ode mnie, od takiego nikogo. Nie mam w ogóle głosu ingerować co między wami jest, dlatego przepraszam. Za bardzo przesadziła, a ty byłeś kotem więc..ugh emocje dały za wygraną.. -westchnął i podrapał się po karku.
-Przecież nic się nie stało Stevie - mruknął i przetarł oczy dłonią - nie przepraszaj i tyle co było to było.
-Rozumiem rozumiem.. -szepnął i wstał z łóżka i ziewnął w dłoń. Również Tony ziewnął i trochę się naciągnął gdy tylko Steve zszedł z łóżka, runął twarzą w pościel nie mając ochoty wstawać. -Nie spać, wstawać leniuu.. -podszedł z drugiej strony za Tony'ego.
-Jeszcze chwilę drzemki - wy mruczał.
-Nie ma drzemkiii.. -zaczął składać delikatne musknięcia na barkach bruneta.
-Dlaczego? - powiedział mrucząc cicho, a jego ogon spokojnie się ruszał.
-Trzeba wstać i wziąć się za robotę.. -muskał wargami jego skórę coraz niżej..
-Ummm nie chce mi się - powiedział.
-Mi też nie, ale trzeba pomóc Fury'emu.. -przygryzł trochę jego łopatki. Miauknął cicho, a jego ogon delikatnie poruszył się przy brzuchu Steve'a. -Dobrze trzeba wstać.. -polizał jego kark, a przez kręgosłup miliardera przeszedł dreszcz.
-Um no dobrze - mruknął.
-No to podnoś się idziemy na trening dzisiaj po południu.. -poinformował go i podszedł do szafy po świeże ciuchy.
-Co? Jaki trening gdzie? - oprzytomniał i popatrzył za Steve'm podnosząc się oraz schodząc powoli z łóżka.
-Na piętrze treningowym, ojj leniu zrobię ci taki trening, że będziesz ledwo oddychał..
-Po co mi trening ? - spytał i rozciągnął się. Na sobie miał tylko spodnie. Przeczesał dłonią włosy i natrafił na swoje uszy.
-Bo potrzeba.. -spojrzał na niego. -Do twarzy ci w tych kocich dodatkach.. - Mruknął na słowa Steve'a, a jego uszy poruszyły się.
-No dobra - westchnął - współczuję Fury'emu stracił praktycznie wszystko... - popatrzył się w bok.
-Ale my pomożemy mu odzyskać.. -podszedł do niego i schował twarz w jego włosach i uszach.
-To nie będzie łatwe zadanie Steve - westchnął - ale jeśli będzie trzeba zwołać wszystkich... Każdy dostanie miejsce dla siebie - stwierdził bardzo cicho.
-Wiem Tony, na razie trzeba wszystkich sprowadzić do zdrowia. I wprowadzić pokojowe zamiary bez kłótni. Dobrze?
-Nie będę się z nikim kłócić - odparł i chciał dodać, że nie widzi aby każdy wyzdrowiał. Martwił się o Thora.
-Z Bucky'm też nie? -spojrzał na jego twarz. Przygryzł wargę i popatrzył się na Steve'a.
-Z nikim.
-Nie pokaże ci się później na oczy, obiecuje, a już jeśli będzie musiał to będzie konieczność ochrony czegoś tak jak teraz..
-Po prostu - westchnął - trudno jest patrzeć na kogoś kto zabił ci rodzinę Steve, ale teraz - przerwał na chwilę szukając słów - to nie ma znaczenia.
-Wiem, że jest ci z tym ciężko Tony, ale tyle razy ci tłumaczyłem.. -wtulił go w siebie. -No już dobrze.. -głaskał go po plecach.
-Tak wiem był pod kontrolą Hydry - wtulił się w Steve'a.
-Wiesz jacy oni są brutalni.. -musnął jego skroń. -Chodźmy na śniadanie, a później ratować świat, dzisiaj też chcesz mleko w butelce?
-Wiem i będziesz się nabijał z tego, że dawałeś mi mleko do jedzenia? - spytał nie dowierzając.
-Nie, pytam poważnie kotek, chcesz mleko ciepłe do butelki? -uniósł brew.
-Nie nie chce nie jestem głodny - odparł.
-Jesteś głodny, tylko znowu będziesz udawać, że nie chcesz..
-Nie udaje - powiedział - na serio nie jestem głodny.
-Śniadanie musisz zjeść Tony, nie odpuszczę ci..
-Tylko śniadanie?
-Obiad i kolacje również..
-Eghhhh - westchnął - no dobrze - mruknął.
-Dziękuję.. -pogłaskał go.
-Yhym - od mruknął.
-Więc przebiorę się i możemy iść..
-Przydałoby się abym i ja się ubrał.
-Nie musisz możesz iść całkiem bez ubrań i tak nikt, by nie zwrócił na ciebie uwagi.. -wystawił do niego język.
-Bardzo zabawne Steve - mruknął - prędzej ty byś chciał mnie zobaczyć bez ubrań - rzekł - i nie merdaj ogon - upomniał swój długi ciemno brązowy ogon.
-Jaa? Hmm może wieczorem.. -uśmiechnął się. -Merdasz ogonem, bo podoba ci się ta wizja.. -mruknął.
-Wcale nie - mruknął i popatrzył się w bok, ale ogon nadal ruszał się na boki.
-Teraz nie dasz rady kłamać.. -uśmiechnął się zwycięsko. -Ogon za każdym razem będzie cię zdradzał..
-Umm nie lubię cię ogon - mruknął do ogona i z marszczył nos niezadowolony.
-Polubisz, polubisz.. -uśmiechnął się lekko. -Możesz iść się przebrać drzwi są otwarte..
-Wiem, że są otwarte - powiedział i odsunął się od Steve'a.
-Czekasz żebym cię wyniósł i sam przebrał? -zdjął z siebie pod koszulek.
-Nie - odparł, ale jego ogon poruszył się. Bez słów odwrócił się od Steve'a przygryzając wagę i ruszał ku drzwi.
-Jak chcesz.. -uśmiechnął się lekko na jego zachowanie i zaczął się przebierać. Tony wyszedł z pokoju Steve'a i ruszył do siebie aby się przebrać w coś normalniejszego. Gdy Cap ubrał szary pod koszulek i luźne spodnie i wyszedł z pokoju. Po chwili miliarder był w swoim pokoju i westchnął cicho. Podszedł do szafy i wziął luźne dresy i podkoszulkę. Tylko ogon delikatnie mu przeszkadzał więc musiał zniżyć gacie przy tym ubierając jakaś dłuższą podkoszulkę.
Kapitan czekał pod drzwiami Stark'a chwile, aby dać mu czas na przebranie się, ale gdy tylko zauważył w kuchni Natashe i Clint'a zaraz do nich poszedł spytać o recenzje filmu przy którym zasnęli pod koniec.
-Nawet był dobry - stwierdził - ale końcówka była do dupy - rzekł Clint odpowiadając na pytanie kapitana.
Tony wyszedł z pokoju i przeczesał rozczepane włosy na wszystkie strony.
-Tak był okey, trochę nudnawy, bo wymyślił go Barton, ale okey.. -uśmiechnęła się rudowłosa.
-Jak poszliście spać jeszcze 20 minut do końca filmu to się nie dziwie, że końcówka była zła.. -zaśmiał się Steve.
-Nie ich wina Steve, że padli - stwierdził Tony mając schowane ręce w kieszeniach i idąc w stronę kuchni.
-No nie no, moje oczy chyba mnie nie mylą! - powiedział Clint -Tony już nie jest kiciusiem!
-Wiem przecież, wczoraj był ciężki dzień.. -blondyn odwrócił się do Stark'a. -Jest pół kiciusiem..
-Tobie zawsze wszystko się myli.. -zaśmiała się Nat. -Jak było wyleżałeś się w końcu?
-Pół kiciuś nie brzmi dobrze - stwierdził, ale jego ogon i tak poruszył się na boki.
-Mi się nie myli nic! Jestem sokole oko mam najlepszy wzrok od was wszystkich! -powiedział urażony Clint.
-Da da jasnee, przechwalaj się.. -przewróciła oczami. -Z nim nie da się żartować.. -prychła.
-Chce kawę? -spytał Steve Tony'ego i pokręcił głową na boki z porannej kłótni.
-Z chęcią się napije - powiedział Tony i oparł się o ścianę w kuchni.
-Nie przechwalam, ale mówię! Poza tym Dlaczego jesteś tak spokojny Tony?
-Nie mogę być? - odrzekł gdy Rogers podszedł do blatu i zaczął przygotowywać kawę.
-Przechwalasz się, pierwszy poszedłeś spać, bo pewnie tak się wystraszyłeś.. -przedrzeźniała Clint'a, Natasha.
-Ty pierwsza padłaś! - powiedział Clint.
-Dobra dość tej bezsensownej kłótni - wtrącił się Tony.
-W ogóle to ty poszedłeś spać pierwszy przy pierwszym krzyku! -zaczęła się śmiać z Tony'ego i Clint'a.
-Nie znacie się na Horrorach.. -dokończyła pić swoją kawę.
-Bo nie lubię horrorów? Poza tym miałem drzemkę - prychnął, a jego ogon najerzył się. Clint nie skomentował zdania kobiety.
-Tak drzemkę, nie uważasz, że wykorzystałeś ciało Steve'a aż nad to? Gdy byłeś kotem? -spytała z chytrym uśmiechem rudo włosa. -Na drzemki?
- Tony popatrzył na kobietę kontem oka i odwrócił głowę w bok.
-Nie wiem o co ci chodzi.
-Jasne ty nie wiesz ty jesteś święty.. -prychła. Zaś gdy Peter wyszedł z pokoju i usłyszał rozmowę w kuchni więc tam się skierował, zobaczył Stark'a i wtulił się w jego plecy przecierając zaspane oczka.
-Dzień dobry panie Stark..
-Bo nie wiem - odparł i pogłaskał Peter'a po głowie. -Cześć Pete jak się spało?
-Dobrze, a panu? -popatrzył na swojego mentora z uśmiechem.
-Też dobrze - powiedział i uśmiechnął się do niego.
-Jak się spało na Stevie to zawsze jest dla Tony'ego dobrze.. -dorzuciła swoje trzy grosze Tasha i poszła do salonu.
-Noo ostatnio dużo tata spał na tacie.. -popatrzył na uszy i ogon mentora.
-Popieram - rzekł Clint.
-Um może dużo spałem? - powiedział niepewnie, a ogon zareagował na jego emocje.
-Aż za dużo.. -Steve podał kubek w dłonie Tony'ego i rozczochrał mu ułożone włosy.
-Dzięki - mruknął i wziął od niego kubek z kawą.
-A tobie Kakao zrobić? -popatrzył na Peter'a i jego też włosy rozczochrał i postawił swoją kawę na stole.
-Umiem zrobić sam..
-To z pewnością - rzekł Tony - ale Steve lubi robić wszystko w kuchni.
-Otóż to.. -uśmiechnął się blondyn i poszedł zrobić dla dzieciaka kakao.
Tony wziął łyka z kubka i uśmiechnął się. Pete usiadł przy stole i patrzył zaciekawiony na Iron mana. Chociaż w sumie teraz to nie Iron cat?
-Fajne te uszy i ogon.. -stwierdził po chwili.
-Zostaną nie wiadomo na ile - stwierdził Stark.
-I bardzo dobrze- powiedział Cap i podał kubek z czekoladą Parker'owi oraz objął ramieniem milionera. Tony grzecznie stał i pił kawę, a jego ogon ruszał się na boki zadowolony z obecnej sytuacji.
-Pasujecie do siebie.. -powiedział Pajączek a na ustach miał wąsy z kakaa i się uśmiechnął.
-My? - podniósł brew do góry i patrzył się na Peter'a -Masz wąsy - zaśmiał się cicho.
-Wy, ty i Steve.. -kiwnął głową i próbował zlizać wąsy dziwnie wyglądając przez co Cap cicho się zaśmiał.
-Właśnie! - stracił się Clint- Jesteście za spokojni! Nie ma kłótni od rana... Capitan pije z tego kupka Tony! A ty nic?!
-O co my mamy się kłócić? -uśmiechnął się Steve.
-Niech pije jak chce - wzruszył ramionami, a Clint wywalił oczy.
-TY NIGDY NIE POZWALASZ PIĆ ZE SWOJEGO KUBKA! - wykrzyczał bardzo głośno.
-Kubek to kubek, bez różnicy.. -stwierdził Kapitan i puścił oczko Peter'owi, który jak na zawołanie zaczął się śmiać z całej afery.
-Kubek?!!! Przecież Stark był zdolny zabić za swój kubek, a teraz stoi i nic nie robi! Natashaaaaaaaaaa....- wy marudził.
-Bo nie zabroniłem Steve'owi pić z niego - rzekł miliarder.
-Nie marudź, idź zobaczyć czy nie ma cię w salonie.. -mruknął Kapitan po czym napił się trochę kawy i po chwili ugryzł lekko kocie ucho Tony'ego. Który mruknął i poruszył głową na boki cicho prychając, ale zatopił usta w kawie.
-Nie ma mnie tam!
-A ja nalegam abyś sprawdził.. -popatrzył wymownie na Clint'a.
-Ugh! - wstał z krzesła i ruszył do salonu - nie ma mnie tam, ale i tak pójdę - prychnął.
-Trzeba będzie ci porobić dziury w spodniach na ten ogon.. -Powiedział cicho Steve.
-Nie będę niszczyć sobie gaci, bo mam ogon - mruknął cicho.
-Od razu chodź bez nich.. -przewrócił oczami.
-Hm...nie pomyślałem o tym - stwierdził i podrapał się po szyi.
-Co ci szkodzi kilka dresowych spodni zniszczyć? Od kupię ci jak będzie trzeba..
-Dobra - kiwnął głową - zniszczę, ale nie musisz mi odkupywać - oznajmił i wypił całą kawę.
-Masz aż nad to tych spodni.. -pogłaskał go i sam dokończył w kilka łyków kawę.
-Niby racja - rzekł i cicho zamruczał, a jego koci ogon podniósł się do góry poruszając się na boki.
-Dobra drogi panie teraz śniadanie, siadaj. Peter też nie robi uniku od tego, obydwoje tak jak kiedyś będziecie mi tu jeść jajecznicę, a jak będziecie grymasić to będę karmić.. -klepnął w pośladek Stark'a i rozczochrał włosy Peter'a. Stark chciał coś powiedzieć, ale poddał się i popatrzył na Peter'a niezbyt zadowolony z tego, że będzie musiał jeść.
-Idę dzisiaj w takim razie na patrol.. -burknął Peter.
-Żadnych patroli - powiedział od razu twardo Tony, a jego uśmiechnięta twarz zniknęła zostawiając poważną minę.
-Dlaczego dawno nie byłem, chciałbym już się pobujać na pajęczynach.. -westchnął.
-Bo jak Tony mówi nie ma żadnych patroli to nie ma.. -powiedział z westchnięciem Steve, który przygotowywał dla nich posiłek.
-Miałeś nie bujać się na pajęczynach przez 3 dni... Minął dopiero drugi więc nie wolno ci Peter - wyjaśnił trochę łagodniej nie chcąc aby Peter znalazł się w niebezpieczeństwie.
-Ale jest ze mną okey naprawdę, czuje się na siłach, poza tym muszę coś załatwić, bo nie dostałem odpowiedzi..
-Nie Peter - rzekł i popatrzył na niego to na Steve'a aby mu pomógł.
-Dobrze zostanę w Wieży.. -westchnął.
-Jak będziesz z nami siedział to nic ci się nie stanie.. -mruknął Kapitan.
-Jak na razie podstawą jest zdrowie Peter- rzekł - wszyscy musimy wyzdrowieć - wymamrotał do siebie.
-A ktoś tu nie jest zdrowy? -przekrzywił lekko łebek.
-Ty, Stark i wy razem.. -postawił przed nimi talerze pełnego jedzenia.
-Tiaaa- mruknął Tony i popatrzył niechętnie na jedzenie czując, że nie ma siły.
-Smacznego. Tony nie ucz dzieciaka nie jedzenia. Już wsuwać śniadanie..
-Um nie chce uczyć nie jedzenia Steve - rzekł i zaczął grzebać widelcem w jajecznicy.
-Mam po karmić tak? -podszedł do Tony'ego podniósł go, a później usadził na swoich kolanach. -No, a więc co się stało? -spytał, a ogon Tony'ego znalazł się między jego nogami będąc niepewny wszystkiego. Popatrzył niezrozumiałym wzrokiem na Steve'a, który zaczął nabierać małe kawałki i karmić Tony'ego. -Jedz po trochu..
3662 słów
Co Peter chce sprawdzić?
Czy Thor wyzdrowieje?
Czy Wade wytrzyma?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro