Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Daj mu czas

-Są normalne - odparł - a ty chciałeś go jako kota czy to nie to samo?

-Nieeee.. -uśmiechnął się.

-Oczywiście wcale nie myślałeś o kocie, a on wcale nie myśli o psie.

-Czyli chce żebyśmy się po gryźli..

-Raczej nie sądzę - powiedział spokojnie.

-Chodzi mu o dokuczanie?

-Bardziej o to, że chciałby cię zrobić na psa jeśli on już jest kotem.

-'Zemsta' za to, że chciałem aby odpoczął?

-Bardziej zobaczenie jakbyś ty się poczuł w obcej skórze.

-Na pewno bym nie narzekał jak on.

-Nie narzeka.

-Marudzi i marudzi po swojemu.

-Raczej mówi o różnych rzeczach niż marudzi.

-Według mnie marudzi..

-Jak wolisz!

-Wolę mu dokuczać.. -podrapał go za uchem.

-Dokuczać głaskaniem? - spytał Steve, a Tony przez całą ich rozmowę mruczał.

-Tak i dmuchaniem po brzuszku..

-Jedno uwielbia drugiego nie lubi.

-No właśnie czyli dokuczanie..

-Heh. - Steve dalej głaskał kotka delikatnie i się uśmiechał, dalej w wieży nikt z Avengersów nie przyszedł. Powoli zbliżało się południe. Cap ziewnął. -Idę spać jak przyjdą to mnie obudź Jelonku i nic nie psuj..

-Nic nie mam zamiaru psuć - odparł Loki.

-No tak kłótnie z braciszkiem -zaśmiał się cicho.

-Nie chce mi się z nim kłócić i słuchać jego paplaniny.

-Jest ważna ta paplanina, chce cię nauczyć manier i nie chce żebyś umarł..

-Mam maniery lepsze od niego i jego gadanie jest nudne.

-Ale posłuchaj go czasami..

-Czasami go słucham, ale czasami.

-Widać, że niczym to nie skutkuje.

-Dlaczego niczym?

-Bo go nadal nie słuchasz!

-Słucham czasem gdy ma tylko z czymś rację.

-A nie ma jej zawsze?

-Nie ma - odparł Loki.

-To mu to powiedz!

-Mówiłem nie jeden raz.

-I dalej nic?

-Nic.

-Aa to tak jak u nas jest!

-Nigdy nie słucha.

-Na spokojnie może kiedyś cię posłucha

-Może - wzruszył ramionami.

-A teraz czas na trochę drzemki, tobie się też przyda..

-Po co mi drzemka?

-A tak o bez potrzeby.

-Rozumiem Antosia, bo on teraz będzie spać, ciebie jeszcze nawet rozumiem, bo musiałeś pilnować tego szatana.

-Szaaaataaaan.. -szepnął do ucha kota, który mruknął sennie i rozciągnął się na klatce piersiowej Steve'a.

-Więc ja nie rozumiem dlaczego miałbym spać.

-Po prostu aby nam towarzyszyć.

-Nie jestem aż takim śpiochem aby wciąż spać.

-To nie wiem po prostu bądź grzeczny może za niedługo braciszek przyjdzie do ciebie.

-Niech se siedzi u swej baby - rzekł - mi nie przeszkadza siedzieć w miejscu.

-Baby? Czuje zazdrość.. -zaśmiał się cicho.

-Wcale nie - odparł i zaśmiał się - nie sądzę iż śmiertelniczka byłaby dobrą partią dla Boga.

-Ohom, śmiertelnicy to nie jest dobra partia to kogo mu proponujesz w takim razie?

-Na Asgardzie każda kobieta będzie zaszczycona zostać jego damą - rzekł - a poza tym to Odyn decyduje kogo kto ma z kim być.

-Dlaczego sami nie możecie decydować z kim chcecie się ożenić, przecież to niedorzeczne zabraniać spotykać się z ukochaną osobą..

-Bo taki już obyczaj przyszłego króla, by dać silne następne pokolenie.

-Nigdy nie zrozumiem waszych przepisów..

-Jak żyjesz tam to nie zwracasz już na przepisy, bo przestrzegasz ich już standardowo.

-Ale jednak Thor bardziej tu chce siedzieć.

-Bo u was prawo nie jest takie surowe.

-Być może.. -wzruszył ramionami.

-No właśnie!

-Ale widać, że jesteś zazdrosny, bo też pewnie chciałbyś sobie z nim pójść 'na baby'.

-Pffff- zaśmiał się - nie ja nie szukam sobie nikogo - odparł - nie potrzebuje.

-Jasne, samotny Jeleń.. -zaśmiał się Steve. -Musisz sobie jakąś łanie sobie znaleźć!

-Nie dzięki i nie jestem jeleniem - prychnął.

-Lejoneeek..

-Bardzo zabawne, a chcesz mieć uszy i ogon dłużej?

-Będzie zabawnie.. -uśmiechnął się. -Lejonek, lejonek, lejonek..

-No dobra jak tak bardzo chcesz - powiedział i patryknął palcami, a Steve popatrzył na Loki'ego.

-Lejeń, lejeń lejeń lejeń lejeń.. -nadal powtarzał z uśmiechem. Loki się wkurzył co sygnalizowała jego skwaszona mina, ale uśmiechnął się gdy pojawiły się uszy na głowie Steve'a, a z gaci wyrósł ogon. -Ugh, jeleeeeeeeń.. -pokiwał głową na boki. -Jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń!

-Gadaj se gadaj - prychnął, a w jego dłoni pojawiła się książka.

-No i będę.. -zaczął poruszać ogonem.

-Ta ta psy głosu nie mają - powiedział i poklepał go po głowie.

-Wrrrr, nie jestem psem.. -warknął cicho pod nosem. -Jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń..

-Tak tak mów tak piesku- powiedział i zatopił się w książce oblewając blondyna.

-Jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń nie chce mieć życia, jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń!

-Coś mówiłeś? - spytał i spojrzał na niego - I bądź cicho, bo Antoś śpi!

-Tak mówiłem.. -prychnął cicho pod nosem. -To na ile minut teraz mnie zmieniłeś?

-Na godzinę - odparł.

-Na godzinę, pfff da się wytrzymać.. -zaczął merdać ogonem i uderzać specjalnie o kanapę aby denerwować Boga.

-Jeśli chcesz to zmienię cię całkowicie w psa.

-Nie mogę być psem, bo muszę pilnować Tony'ego z lekarstwami..

-Trudno - wzruszył ramionami- to lepiej mnie nie denerwuj.

-Jeleeeeeń.. -uśmiechnął się i jeszcze mocniej zaczął bić ogonem.

-Chcesz Antosia obudzić?

-Nie obudze.. -pogłaskał kotka i dalej bił o kanapę. -Tylko denerwować ciebie..

-Nie działa to na mnie- odparł, a Tony tylko zamruczał cicho.

-To po co zwracasz mi uwagę skoro to na ciebie nie działa?

-Abyś nie obudził kota!

-Mhmmmm.. Jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń jeleń - Loki tylko prychnął i wrócił do lektury, a Steve okrył ogonkiem kotka i patrzył na Loki'ego dalej leżąc na jego kolanach głową.
Natomiast Bóg lekceważył go po całości i skupiony był na literach. -Co czytasz jeleniu? -wtrącił się Cap.

-Jakąś książkę - odparł - nawet ciekawa jak na science-fiction!

-Jaka too? -dalej dopytywał.

-Chyba widzisz tytuł - powiedział.

-Nieee!

-Naznaczona - spojrzał na okładkę.

-Hmm, niech będzie.. -mruknął i popatrzył mu przez ramię w sufit.
Loki tylko kiwnął głową i wrócił do czytania zaś Rogers dalej patrzył w pusty sufit i głaskał delikatnie kotka i co jakiś czas ruszał uszami. Po chwili winda wydała z siebie charakterystyczny dzwięk przy otwieraniu drzwi i wypadli z windy roześmiana Natasha z Clint'em i Thorem.

-O boże - zaśmiał się Clint ledwo utrzymując się na nogach.

-To było dobre, a widzieliście minę tego faceta, który i tak w końcu musiał oddać te narzędzia tej babce.. -Natasha również śmiała się w głos.

-Tak- powiedział przez śmiech.

-Nie, że coś ale Antoś śpi więc pół tonu ciszej - upomniał ich Loki.

-Antoś, brat zaczął się o kogoś martwić? -Thor uniósł brew rozbawiony i podszedł do kanapy.

-Ja o nikogo się nie martwię - prychnął Loki i wrócił do czytania oraz olewania wszystkiego.

-Taaak braciszku jasne.. -po czochrał Loki'ego i spojrzał na Antosia to na leżącego Steve'a. -Braciee...- Loki się nie odezwał tylko uśmiechnął się szerzej. -Dlaczego Steve też jest przemieniony? -popatrzył na nich podejrzliwie. Tasha podeszła do kanapy aby zobaczyć o co jest takie małe zamieszanie. Clint również ruszył będąc ciekawym.

-Jaki przemieniony to tylko efekt - odparł.

-Efekt nie efekt, nie powinieneś.. -mruknął Thor nie będąc zadowolonym na taki pomysł.

-Ostrzegałem go, że jak mnie wkurwi to będzie miał efekt - burknął - więc sam się na to zgodził. - Clint zaczął się cicho chichrać z Steve'a.

-Słownictwo.. -mruknął dotąd cichy Rogers i lekko podniósł się do siadu nadal trzymając na sobie śpiącego kociaka. Nat chciała sprawdzić czy efekt o którym mówił Loki jest prawdziwy i szarpnęła za psie ucho Kapitana. Ten jedynie cicho warknął.

-Okej okej - burknął na komentarz Loki.

-O chłopie - powiedział cicho Clint przez śmiech i wyciągnął telefon robiąc już sesje zdjęciową. Blondyn złapał za koc i zakrył się, uciekając przed śmiechem agentów.

-Zrobiłeś mu te zdjęcia pokaż! -pisknęła zadowolona Romanoff.

-Oczywiście! - zaśmiał się i podał telefon Wdowie. - Wybacz Steve! Jesteś słodkim pieskiem! - powiedział głośno.

-Na pewno już wiem, że nie będę chciał się zmieniać w psa przy nich.. -mruknął Steve.

-Awwwww labladorek. No teraz można powiedzieć, że łączy was więź z Tony'm..

-Popieram - powiedział Clint do Wdowy. Loki tylko uśmiechał się i czytał książkę zadowolony.

-Chociaż skoro Tony cię nie lubi, Sharon zostawiła cię od tak, a jeden z naszych Bogów ma wyjebane na orientacje too.. -mruknęła uśmiechnięta i usiadła obok Loki'ego i przesunęła go bliżej do Kapitana. -W sumie ma ciemne włosy, też jest wkurzający niczym Stark.. - Rogers chciał zapaść się pod ziemie i wtulał w siebie kociaka. Thor stał z założonymi rękoma i patrzył co robi reszta.

-No chyba cię porypało do reszty Romanoff - warknął na nią i zniknął w zielonej mgle.

-Loki, Natasha już dość może.. -powiedział Thor. -Loki gdzieś się podział?

-Nigdzie- odparł Bóg stojąc za bratem.

-Dobra może nie śmiejmy się itp tylko pomyślmy co robimy na obiad - rzekł Clint.

-Clint gotuje! -powiedziała Nat z uśmiechem.

-Ugh, co tym razem chodziło ci po głowie? -Thor obrócił się do brata.

-Dlaczego ja? - spytał Łucznik.

-Mi nic nie chodzi po głowie - odparł - jak było u Jane?

-Bo ty! -przedrzeźniała się z nim.

-Nie byłem u niej, ona też chodzi do pracy więc pójdę do niej później. Byłem z tą dwójką na treningu, jak było w wieży?

-Dobra dobra ugotuje dziś, co chcecie? - spytał Clint.

-Ty i bieganie? - zaśmiał się Loki- Nie wierzę i było dość nudno.

-Wybierz coś ciekawego.. -Nat zaczęła dokuczać Steve'vowi.

-Według ciebie nie potrafię biegać? Jak zwykle w niczym mi nie wierzysz i dla ciebie wszystko jest nudne.. -Thor potarł skronie.

-No dobra, a ty Steve masz jakąś zachciankę na obiad? - zapytał się jego.

-Ty i młotek - rzekł - więc nie wierze, że chciało ci się biegać - powiedział Loki.

-Nie wiem, mi to jest obojętne.. -szepnął i zabierał ogon od Wdowy.

-Potrafię biegać, w ogóle ty mi w niczym nie wierzysz! -prychnął.

-No dobrze, choć Nat zostaw Steve'a w spokoju, a pomożesz mi z ziemniakami. - powiedział Clint i ruszył do kuchni.

-Wierzę gdy zobaczę na oczy - prychnął Loki.

-Nie w robisz mnie w obieranie kartofli, ale mogę chętnie zobaczyć jak ty się męczysz! -zabrała koc ze Steve'a i pobiegła za Clint'em.

-Po co masz patrzeć jak biegam i tak później, by było śmianie się ze mnie od twojej osoby, na co mi to.. -przewrócił oczami.

-Hahaha bardzo zabawne - prychnął Clint i z uśmiechem na ustach szedł do kuchni.

-O ładnie się już domyśliłeś - powiedział Loki i ominął brata.

-Wieeeem.. -mruknęła Tasha z wielkim bananem na ustach.

-Nie jestem dobrym bratem, ani opiekunem, przyznaje się. Jeśli tylko chcesz wrócić do Asgardu i przyjąć karę zamiast nauczyć się kilku dobrych rzeczy to proszę bardzo.. -Thor poszedł usiąść na fotelu.

-Nie dzięki nie chce mi się iść na gilotynę- odparł - i nic złego nie robię! - rzekł gdy Clint wraz z Tashą znikli w kuchni.

-To chociaż mi uwierz i zaufaj w słowo, a nie doszukujesz się drugiego dna żeby ze mną się kłócić jak teraz..

-Ja się nie kłócę - odparł - ty szukasz teraz zwady powiedziałem swoją opinię tylko!

-Dobrze jest moja wina.. -uniósł ręce w górę, a później skrzyżował na piersi. Loki tylko prychnął na słowa brata i usiadł na kanapie. -Biorę na siebie każdą twoją winę, a ty nawet o tym nie wiesz.. -wstał i poszedł do pokoju.

-Dobrze zdaje sobie z tego sprawę!

-Nie widać żebyś się tym przejął.. -Thor opuścił salon.

-Nie za bardzo - rzekł lekceważąc jego słowa. Bóg piorunów nie odezwał się tylko zaszył się w swoim tymczasowym lokum. Loki wrócił do czytania. Nie tylko Thor postawił się za nim, ale i ich matka Frigga. Dlatego i stara się być lepszy dla ich matki nikogo więcej. Książę Asgardu nie powiedział ważnej rzeczy swojemu bratu i nie zamierzał mu o tym powiedzieć, nie chciał zaczynać kolejnej kłótni, bo i tak byłaby jego wina nie Loki'ego. Kapitan dalej trzymał Antosia i głaskał śpiocha, westchnął tylko na kłótnie bogów, ale za bardzo nie chciał ingerować, by nie pogorszyć sytuacji. Natomiast Tony przespał kłótnie jakby dla niego w ogóle się nie odbyła. Gdy Clint trudził się z ziemniakami, które opornie się obierały, a Loki siedział w ciszy i czytał. Avengers Towers znów wypełniła cisza. Tylko co jakiś czas Natasha śmiała się z Clint'a i musiała mu pomagać przy obiedzie, a mężczyzna był bardzo wdzięczny, że Wdowa po śmianiu się z niego jednak mu pomogła. Popołudnie było już tuż tuż.

Na helicarrierze Wade siedział u siebie i poznawał telefon, zaś lekarz właśnie szedł do Peter'a, by poinformować go o jego stanie oraz co może, a czego jeszcze nie. Pajączek leżał i patrzył w sufit nudząc się bardzo, miał ochotę stąd wyjść i nie być sam. Po chwili wszedł do sali lekarz.

-Witam ponownie Peter.

-Dzień dobry po raz kolejny doktorze.. -uśmiechnął się słabo chociaż jego wzrok nadal był utkwiony w ścianie nad nim.

-Już będziesz mógł chodzić tylko będziesz musiał przestrzegać kilku zasad, które ci narzucę dla twojego dobra.

-To może posłucham tych zasad..

-A więc po pierwsze masz na kilka dni nie być Spidermanem, masz się nie przemęczać. Po drugie masz nie tachać niczego co ma z 20 kilo i w górę. Po trzecie masz się oszczędzać i odpoczywać, zero latania po pajęczynie przez jakiś czas. Po czwarte masz brać witaminy z trzy razy dziennie. Po piąte masz jeść lekkie śniadanie i syty obiad kolację mogę ci odpuścić.

-Na jak długo nie będę mógł być Spider-manem? A 20 kilo mniej będę mógł? No to jak mam nie być bohaterem to jak mam latać na pajęczynie? Dlaczego aż tak dużo? Ale to tak dużo jedzenia..

-Na około 3-4 dni nie masz być spidermanem chyba, że sytuacja polepszy się po tym jak prawidłowo będziesz jeść i to nie jest dużo jedzenia, bo na śniadanie możesz zjeść wafle ryżowe.

-A nie mógłbym jeść tylko obiadu? -popatrzył na lekarza.

-Niestety nie, bo musisz coś jeść rano!

-A nie wystarczy coś do picia tylko?

-Nie - rzekł - możesz zjeść wafla ryżowego bądź zwykle płomykówki jak wolisz, ale musisz jeść!

-Dobrze spróbuje coś zjeść.. -westchnął.

-Więc co masz zamiar robić? Bo jeśli chcesz gdzieś się wybrać to musisz iść z tym do Fury'ego.

-Miałem opuścić to pomieszczenie podobne do szpitala i szczerze myślałem, że pan Nick pozwoli mi iść do pana Stark'a.

-Hmmm ktoś musiałby cię tam podrzucić - stwierdził - możesz się spytać dyrektora może ci pozwoli.

-Dobrze, dziękuję.. -podniósł się powoli.

-Tylko się oszczędzaj!

-Będę, postaram się znowu nigdzie nie wylądować w szpitalu.. -wziął tylko swój telefon, bo nic więcej swojego tu nie miał.

-Pójdę po twój strój - powiedział lekarz - ale najpierw odprowadzę cię do gabinetu!

-Ale ja wiem gdzie jest gabinet.. -powiedział Parker

-Wiem, ale wolę cię odprowadzić.

-Rozumiem.. -kiwnął głową.

-Nie kręci ci się w głowie? - zapytał i ruszył do drzwi.

-Nie, a dlaczego miałoby? -szedł powoli za doktorem.

-Nie wiem pytam tylko dla pewności - odparł i otworzył drzwi.

-Nie, ale dziękuję.. - Lekarz kiwnął głową i wyszedł z sali, a Peter również wyszedł w końcu z sali i szedł obok lekarza. Przez korytarze, które przechodzili szli szło dużo patroli. Całą drogę szli w ciszy. Kiedy stanęli w końcu już przy gabinecie Peter spojrzał na drzwi to na doktora.
-Um dziękuję doktorze..

-Nie masz za co - odparł i kiwnął głową - jak skończyć rozmawiać z Dyrektorem to poczekaj na mnie tu albo idź do pokoju Wade'a.

-Um no dobrze.. -mruknął i delikatnie się uśmiechnął pukając do drzwi. Doktor ruszył do sektoru gdzie znajduje się strój Peter'a.

-Proszę - powiedział głos za drzwi.
Pajączek nie pewnie wszedł do gabinetu.

-Dzień dobry..

-Witaj Peter widzę, że już czujesz się lepiej - powiedział spokojnie i uśmiechnął się. -Doktor pozwolił ci wstać?

-Tak, cały czas w sumie czułem się lepiej, ale nie chciałem denerwować pana ani doktora więc zostałem.. -powiedział z uśmiechem.

-Rozumiem - kiwnął głową- usiądziesz?

-Tak.. -usiadł posłusznie na przecież niego.

-Co cię sprowadza Peter?

-No w sumie chciałem spytać czy będę mógł iść do pana Stark'a do wieży..

-Nie wiem czy Stark jest teraz w stanie cię przypilnować, ale jest reszta więc chyba zdołają cię upilnować - powiedział.

-Sam też o siebie dam radę zadbać, poza tym mają czas na adoptowanie małego kota i ugoszczenie wujków z Asgardu.. -mruknął.

-Czekaj co?! - spytał z niedowierzaniem Fury.

-Czekam na co? -zmarszczył brwi.

-Co powiedziałeś? Mają kota i kogo z Asgardu?

-Tate Steve zaadoptował kota, bo tata Tony jest na niego obrażony i siedzi w pracowni, a jak dzwoniłem to wujek Loki był z nimi..

-Nie możliwe aby Tony siedział w pracowni - rzekł - dostał zakaz zbliżania się do pracowni dopóki jego stan nie będzie wystarczająco dobry. Mam nadzieję, że Loki nie narobi problemów.

-Um wujek był miły jak ze mną rozmawiał, poza tym nie chciał ode mnie odebrać egh, mam nadzieję, że nie narobię mu problemów sobą..

-Ty i problemy - pokręcił głową - Stark zawsze cię przyjmuję z otwartymi ramionami. Więc nie powinieneś narobić im problemów.

-Mam nadzieję, a mam pytanie..

-Jakie?

-Czy Wade będzie wychodził z helicarrieru?

-Dostał ode mnie propozycje - powiedział - lecz musi sobie na spokojnie wszystkiego ułożyć.

-Rozumiem.. -kiwnął głową.

-Ale może gdy zdecyduje to będzie mógł chodzić po mieście.

-Dobrze i tak dostałem karę na skakanie i w ogóle pajączkowanie od doktora..

-To tylko i wyłącznie dla twojego dobra Peter.

-Wiem panie Fury..

-To kiedy chciałbyś wybrać się do Avengers towers?

-A kiedy będę wypisany?

-To nie szpital Peter - odparł - jeśli lekarz stwierdził, że nie musisz już leżeć to możesz kiedy chcesz iść, ale musisz przestrzegać zasad.

-Wiem wiem, mam zaczekać na doktora ma mi przynieść strój poza tym chyba będę potrzebował podrzutki do wieży.

-Dobrze zaufany agent cię podrzuci - powiedział - i jedz więcej Peter, bo jedzenie jest ważne.

-Dziękuję i wiem wiem. Słyszałem..

-Może jeszcze wpadnij do Wade'a - powiedział - może i nie pamięta za wiele, ale i tak warto się z nim pożegnać jeśli idziesz do wieży.

-Wiem pójdę do niego, sam w sumie miał przyjść do mnie na chwilę, ale ja pójdę.. -uśmiechnął się.

-Wiesz telefonem pewnie się bawi, bo miał na nim wiele blokad, ale pewnie telefon pomoże mu w przywracaniu pamięci.

-To dobrze, rozumiem, też bym chciał mu przypomnieć kilka rzeczy.. -powiedział cicho.

-Na spokojnie Peter na pewno sobie przypomni.

-To wiem proszę pana wiem -uśmiechnął się lekko.

-Tylko masz przestrzegać wytycznych doktora Peter abym nie dostał potem informacji, że jednak nie przestrzegałeś.

-Będę u pana Stark'a będę przestrzegał wszystkiego..

-Mam nadzieję - powiedział i uśmiechnął się do niego.

-Żeby spotkać się szybko z Wade'm, a później się zastanowię..

-Peter nie jedząc wyniszczasz organizm - powiedział - chyba nie chcesz mieć przez to problemów?

-Nie chce, ale również nie chce za dużo jeść..

-Peter powiedz mi dlaczego nie chcesz jeść?

-Jak czegoś nie chce to nie jem i nie biorę.. -popatrzył na swoje ręce.

-Rozumiem to, ale nie jedzenie specjalnie jest złe!

-Rozumiem, ale po co mam jeść skoro nie jestem głodny i jadłem na dzień tylko jeden posiłek..

-Oj Peter Peter -westchnął -czasem jeden posiłek nie wystarcza.

-Ale mi wystarcza.. -mruknął.

-Wyniszczysz sobie w ten sposób organizm, ale przynajmniej jeszcze jesteś w stanie normalnie jeść.

-Nie wyniszczę będzie dobrze. Co to znaczy jeszcze jestem w stanie?

-To ci Stark wyjaśni pochwali się swoją głupotą!

-Teraz naprawdę chce wiedzieć o co chodzi z panem Stark'iem.. -westchnął.

-Przekonasz się sam - powiedział dyrektor.

-Eh no dobrze dobrze spytam go..- Ktoś zapukał do drzwi i wszedł przez nie doktor.

-Witam doktorze - przywitał się Fury.

-Witam dyrektorze poucza pan dzieciaka?

-Coś trzeba w końcu zrobić -powiedział.

-Ma pan rację.. -lekarz podał strój Peter'owi.

-Zaraz poinformuje agenta i będziesz mieć 15-20 min - zwrócił się do Peter'a.

-Dobrze więc mogę teraz iść do Wade'a?

-Tak - odparł Fury. Pajączek podziękował za strój i wyszedł zostawiając mężczyzn samych.
-Peter będzie trudnym orzechem do zgryzienia odnośnie jedzenia - rzekł. Podczas kiedy Wade siedział na łóżku i łamał blokady.

-Wiem Fury, zauważyłem to -westchnął doktor i usiadł na wcześniejszym miejscu chłopaka.

-Mam nadzieję, że w wieży będą dobrze go pilnować z jedzeniem.

-Musisz pomówić z Stark'iem żeby pilnował go z jedzeniem i witaminami, daje ci tu kartkę z wytycznymi dla niego..

-Dobrze - kiwnął głową - mam nadzieję, że przypilnują go z tym -westchnął i wyciągnął telefon. Wysłał do zaufanego Agenta wiadomość o podrzuceniu dzieciaka. - Dam to agentowi on przekaże to Stark'owi, bo młody, by pewnie nie dałby tego.

-No właśnie albo udał, że zgubił gdzieś. Dlatego dałem to tobie..

-Dobra decyzja - odparł i kiwnął głową biorąc kartkę i leki.

-Wiem o tym, że to dobra decyzja.. -uśmiechnął się. -Pozwoliłeś mu iść do swojego syna?

-Tak, sądzę iż to dobry wybór - rzekł - Wade powinien wiedzieć gdzie się wybiera Peter.

-Rozumiem, może to i dobrze..

-Obawiam się, że on nie pamięta więcej niż przed czasem poznania Peter'a.

-Aż tak dużo zdążyłeś go wypytać?

-O kilka istotnych rzeczy, które były sprzed roku bądź dwóch, które nie dało się zapomnieć, chociaż i nie pamięta Avengers.

-To długo dość.. -zastanowił się. -Nie wiem jak on sobie z tym poradzi, ale daje mu do 3 miesięcy i wszystko sobie przypomni jest silny..

-Już i tak sporo kojarzy, ale nie potrafi określić - stwierdził Fury.

-Dlatego mówię, gdyby ktoś inny miał amnezję możliwe, że w ogóle, by sobie niczego nie przypomniał, a że razem z Wade'm jest regeneracja to da sobie radę.

-Przynajmniej jeden plus jest tej regeneracji - odparł dyrektor.

-Jestem zadowolony, że w ogóle mu wróciła, a reszta na spokojnie..

-Tak racja doktorze!

-Dobrze to tyle miałem do przekazania jakby coś to proszę wołać będę u siebie w gabinecie..

-Rozumiem miłego dnia doktorze!

-Wzajemnie miłego dnia..

Fury spojrzał na zegar i wstał od biurka. Musiał iść do Colsona. Dać mu zalecenia i dać teczkę z aktami odnośnie misji Kapitana i Iron mana.
Pajączek sterczał przed drzwiami Wade'a i miał zapukać, ale tylko dreptał od trzech minut nie wiedząc czy może.

-Ughhh jebane blokady! - warknął głośno Wade i rzucił telefonem w ścianę.

3496 słów!

Czy Wade odzyska całkowicie pamięć?
Jak zareagują Avengers?
Co wydarzy się jeszcze?

Rozdział z okazji Dnia szkoły i pełnoprawnie zaczęcie wakacji!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro