Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

By wrócić do życia

Peter wzdrygnął się lekko kiedy usłyszał, że Wade za krzyczał więc delikatnie zapukał.

-Proszę?! - powiedział chłopak i poszedł po telefon, a Spidey otworzył drzwi niepewnie.

-To ja Peter..

-O hej Peter - powiedział i uśmiechnął się delikatnie do Peter'a i podniósł telefon z ziemi.

-C-czemu krzyczałeś? -wszedł do jego pokoju.

-Um wybacz, że słyszałeś um po prostu mam problem z blokadami.

-Pomóc Ci? -popatrzył na niego.

-Nie wiem czy coś tu z tym zrobisz Petey - westchnął - muszę odblokować wszystko.

-Ale właśnie chce ci pomóc odblokować..

-No dobrze - westchnął - od blokowałem głównie telefon i wiadomości, a z resztą mam problem.

-Dużo się bawiłem w takich rzeczach pomagając Tony'emu.. -wyciągnął dłoń w stronę Wade'a, który podał mu telefon.

-Egh plus blokowania jest to, że nikt nie wejdzie, ale potem trudno odblokować gdy się nie pamięta.

-W tym muszę się zgodzić, nikt ci nie będzie grzebał jeśli masz hasło.. -Pete patrzył na telefon i co jakiś czas zerkał na Wade'a, a przy okazji łamiąc na wszystko hasła hakerskimi trickami, po chwili jednak oddał telefon właścicielowi. -Załóż sobie nowe hasła, tak tylko proponuje.. -uśmiechnął się i położył dłoń na karku.

-Dziękuję Peter jesteś wielki - uśmiechnął się do niego uroczo. -Zmienię tak myślę - podrapał się po szyi.

-Na razie nie masz żadnej blokady, bo wszystkie usunąłem.. -odwzajemnił uroczo uśmiech. -I nie jestem wielki to tylko elektronika ja się lubię tym zajmować..

-Rozumiem jak coś to wiem do kogo się zwrócić - rzekł.

-Pewnie, że tak..

-Mam twój numer na telefonie?

-Powinieneś mieć.. -kiwnął głową z uśmiechem.

-Okej - odparł - prze patrzę sobie wszystkie wiadomości może więcej sobie przypomnę.

-I znowu głowa cię rozboli.. -mruknął. -A pamiętasz Loki'ego i Thora?

-Hmmmm - mruknął i zaczął myśleć- nie kojarzę.

-Rozumiem i nie szkodzi. Przyszli z Asgardu do Avengers Tower i na dodatek zaadoptowali małego kotka! I nazywa się Anti, ciekawe czy jest również uroczy co Demon ten od ciebie.. -uśmiechnął się do niego.

-Demon? - spytał i zmieszał się trochę.

-Czarny kot od pani Al tam gdzie mieszkasz..

-Demon! - przypominał sobie o swoim ukochanym kocie - Co się stało z Demonem gdzie jest?!

-Tego nie wiem, ale powinien być z panią Al i resztą kociaków..

-Uff tego Demona trzeba pilnować - powiedział do siebie - czyli wybierasz się do Avengers Towers?

-Tak, będę cię odwiedzał jak tylko minie 3-4 dni, bo lekarz na mnie krzyczał..

-Dlaczego krzyczał na ciebie? Przecież to miły lekarz on nie krzyczy.

-Znaczy krzyczał przez zasady jakie mi postawił.. -uśmiechnął się zakłopotany.

-No dobrze niech będzie - powiedział rozbawiony i pokręcił głową na boki.

-Bo mam zażywać leki dużo jeść żebym był pulpetem i się nie uniósł, żeby nie nosić więcej niż 20 kilo żebym nie skakał na sieciach ughhhh głupie zasady!

-Peter nikt ci nie mówi żebyś jadł, że staniesz się jak pulpet, ale Petey jedzenie jest ważne 3 posiłki obowiązkowo.

-Jeden mi wystarczy.. -mruknął cicho.

-Egh nie będę cię zmuszać, ale trzeba jeść.

-Tak wiem wiem, ale mi się nie chce..

-Nie chce ci się jeść? To chyba nie jest dobra i odpowiedzialna odpowiedź.

-Trudno.. -szepnął i spuścił głowę w dół.

-Egh chłopaku - mruknął i przytulił go.

-No co? -westchnął i dał się przytulił Wade'owi.

-Nic nic, ale powinieneś jeść!

-Spróbujeee.. -mruknął w jego tors.

-Ja myślę, że spróbujesz Petey- powiedział tuląc go do siebie.

-A jak nie to co wtedyyy?

-Przejdę się do ciebie i trochę na straszę!

-Wooow już się boję.. -mruknął sarkastycznie.

-Oj potrafię być straszny - zaśmiał się.

-Jaaaaaassne straaaszny..

-Oczywiście!

-Grrrrr Wade groźny hihihi..

-Oj i to bardzo - zaśmiał się.

-Nie było widać.

-To się przekonasz - rzekł.

-Super czekam.

-To chwilę poczekasz - odparł.

-Pfff no właśnie.

-Na ile znikasz?

-Na długo, a co?

-Pytam się jak coś to będziemy pisać?

-Zawsze i chętnie.

-Okejka wyślij mi zdjęcie tego kociaka jestem ciekaw jak wygląda.

-Dobrze! -dalej się wtulał w chłopaka.

-I bądź grzeczny- powiedział.

-Nie będeeeee..

-No trudno - rzekł niepewnie.

-To znaczy co trudno?

-Nic nic - rzekł - za ile idziesz? Pewnie cię podrzucą? Mogę cię odprowadzić na lotnisko!

-Dlaczego się mnie pytasz czy możesz mnie doprowadzić? Zawsze możesz.. -mruknął dalej się do niego tuląc.

-Po prostu wolę spytać niż coś zrobić.

-Przy mnie możesz prawie wszystko!

-A czego nie mogę?

-Nic nic nie ważne..

-Mów.

-Ale to jest nie ważne nie aktualne.

-Dlaczego nie aktualnie?

-Bo nie musi być wszystko aktualne!

-No dobrze - kiwnął głową - to idziemy? - spytał.

-Pozbywasz się mnie?

-Nie, ale zdaję sobie sprawę iż za kilka minut pewnie masz być na lądowisku.

-Tak to prawda, ale nie za bardzo mi się chce iść, ale z drugiej strony trzeba dać ci czas..

-Egh przepraszam, że mam amnezję -westchnął.

-Przepraszasz mnie za to? Pff gupek.. -wtulił się w niego mocniej. -Nie przepraszaj mnie za takie nic..

-To chyba nie jest takie nic - mruknął i również mocniej go objął.

-Jest, nie przepraszaj mnie za to, że masz amnezję to głupie naprawdę, potem będę się czuł winny, że to jest przeze mnie..

-Ale to nie jest twoja wina Peter!

-Tylko Hydry wiem, ale jak tak zaczniesz mnie przepraszać to będę miał poczucie winy.. -westchnął.

-Nie będę nie chce abyś się o to obwiniał, bo to nie jest twoja wina.

-Więc nie przepraszaj..

-No dobrze - mruknął - idziemy?

-Tak chodźmy.. -nie chętnie odsunął się od niego i popatrzył w jego oczy.
Wade również go puścił i delikatnie się uśmiechnął do chłopaka. -Mogę trzymać cię za rękę? -popatrzył na niego nieśmiało gdy o to spytał.

-Nie będzie mi to przeszkadzać - powiedział.

-Dziękuję.. -szepnął i delikatnie uchwycił jego dłoń.

-Nie masz za co - odparł i ścisnął delikatnie jego dłoń na co Peter uśmiechnął się i delikatnie zarumienił. -Chodź idziemy, bo ojciec nie lubi czekać!

-No dobrze.. -delikatnie pociągnął go w stronę drzwi. Wade ruszył grzecznie za Peter'em, który był zadowolony, że może Wade'a trzymać za dłoń.

-Czyli będziesz odpoczywać w jakieś wieży?

-W wieży z Avengersami, największa wieża w całym Nowym Jorku!

-Chyba kojarzę- kiwnął głową.

-To dobrze, tam możesz mnie nastraszyć, straszny Wade'zie.. -mruknął w jego bok.

-Jeśli w ogóle się tam dostanę - powiedział.

-To wyjdę po ciebie.. -uśmiechnął się.

-Heheh ja po ścianach chodzić jeszcze nie umiem!

-Ale szybko przemieszczasz się po dachach.. -mruknął z uśmiechem do niego.

-No może - powiedział prowadząc Peter'a na lądowisko.

-Więc dasz radę.. -pogłaskał kciukiem jego dłoń.

-Dzięki Petey!

-Po to tu jestem aby ci pomóc.. -uśmiech nie schodził mu z ust.

-To dobrze - odparł i również się uśmiechał. Szli w ciszy i w uśmiechach na lądowisko. Podczas gdy na lądowisku już czekał Fury z Coulson'em.

-Musisz przekazać tą teczkę w dłonie Rogers'a bądź Stark'a - wytłumaczył dokładniej.

-Przekaże spokojnie, obydwóm dam jeśli trzeba będzie, wiem że i Stark by to w kąt rzucił, ale myślę, że jak będzie przy nim Rogers to nie będzie marudził, że coś MUSI.. -powiedział ze śmiechem Phil.

-Eh już mi się nie chce lecieć do Towers.. -popatrzył na Wade'a.

-Wiedzą obydwoje o misji więc spokojnie- rzekł Fury.

-Dlaczego Peter? - spytał Wade.

-O rozumiem.. -kiwnął głową mężczyzna i zobaczył jak dwóch młodych chłopaków się do nich zbliża.

-Nie wiem i tak w sumie po tych trzech dniach wrócę do cioci, będzie szkoła i nadal będę chciał się tobą spotykać.. - Fury również zobaczył Petera i Wade'a idących w ich stronę.

-Wrócisz do normalności - stwierdził Wade - ja chyba też będę chciał!

-Dobrze jak coś to będziesz do mnie pisał prawda? -popatrzył na najemnika. Brunet nie chciał puszczać dłoni Wade'a.

-Będę do ciebie pisał spokojnie - potwierdził Wade.

-Dziękuję.. -uśmiechnął się i jakoś poczuł się nieco pewniej po tych słowach. Chłopak uśmiechał się do Petera chcąc dodać mu trochę otuchy.
-Jesteśmy już panie Nick! -powiedział radośnie Pete.

-Widzę widzę - odparł z uśmiechem. - Coulson cię podrzuci, a przy okazji da kilka ważnych papierów kapitanowi!

-Rozumiem.. -kiwnął głową. -To teraz już mam lecieć.. -popatrzył na Wade'a i przytulił go, a on uśmiechnął się i odwzajemnił przytulasa.

-Tak - powiedział Fury -ale będziecie się jeszcze widzieć, więc spokojnie!

-Wiem.. -Pete dalej wtulał się w ciepłe ciało chłopaka i nie chciał go puszczać. Gdy Deadpool również w jakiś stopniu nie chciał wypuszczać z ramion pajączka. Natomiast Dyrektor T.A.R.C.Z.Y tylko się uśmiechał na ten widok.

-Dobra może jak już czas to już czas co młodzi? -spytał Phil i pożegnał się z Nick'iem uściskając sobie dłonie i wszedł do odrzutowca.

-Może później popiszemy.. -mruknął mu do ucha Spidey i nie chętnie opuścił ramiona chłopaka.

-Jasne - odparł Wade i niechętnie również się odsunął.

-Bądź grzeczny Peter - powiedział Fury do Spidermana.

-Cały czas jestem grzeczny.. -uśmiechnął się niewinnie do dyrektora TARCZY.

-Oczywiście - rzekł Fury i stanął przy synu kładąc mu na ramię dłoń.

-Do widzenia panu, pa Wade.. -pomachał im i poszedł do pojazdu, którym miał go podrzucić Coulson do wieży.

-Pa Petey - pożegnał się Wade, zaś ojciec chłopaka kiwnął głową. Gdy tylko Peter wszedł na pokład odrzutowca klapa się zamknęła za nim. Pajączek zasiadł obok agenta Phila i siedział cicho. Coulson również nie rozpieszczał Peter'a rozmową. Chciał wykonać zadanie, które powierzył mu dyrektor, a Pete chciał szybko się znaleźć wśród znajomych twarzy. Po chwili lotu byli niedaleko Avengers towers, a z góry idealnie było widać miasto.

-Dałbym dużo żeby teraz móc sobie po pajączkować.. -mruknął do siebie cicho patrząc na miasto.

-Niestety nie możesz i nawet nie próbuj - ostrzegł go agent.

-Um, nie no ja wiem o tym, że nie mogę.. -popatrzył na mężczyznę.

-To dobrze, że chociaż wiesz!

-Doktor mi zakazał przez 3 dni wychodzić na bycie Spidermanem..

-Zdaje sobie sprawę z tego co zdecydował lekarz dyrektor mnie poinformował - odrzekł.

-Rozumiem, to chyba dobrze, bo pan wszystko przekaże panu Stark'owi i później on będzie mnie niańczył i pouczał.. -mruknął Pete wyobrażając sobie go.

-Oni już prawdopodobnie wiedzą o wszystkim, więc ja mam tylko dać papiery - wyjaśnił dokładnie.

-Oo to jeszcze lepiej.. -westchnął.

-Nikt na ciebie nie będzie krzyczał każdy pragnie jak najlepiej, bo jesteś młodym bohaterem, który może i będzie w Avengers! - powiedział i zaczął procedurę lądowania.

-Młodym Avengerem tsa.. -prychnął cicho pod nosem.

-Nie każdy od tak ma pokój w Avengers towers - odparł i wyłączył silniki. Wziął papiery i ruszył do wyjścia z odrzutowca - Chodź!

-Idę panie Coulson.. -uśmiechnął się i wstał z miejsca. Otworzył klapę i zaczął po niej schodzić.

-Odrzutowiec wylądował na dachu - poinformował Jarvis. Efekt dany przez Loki'ego zniknął, a Antoś nadal drzemał. Z kuchni unosiły się różne zapachy. Steve podniósł się z kanapy trochę przyciągając i dalej trzymał w dłoniach kotka, spojrzał na niego i mruknął do jego ucha.

-Wstawaj Pete już jest..- Tony zamruczał i bardziej się skulił w kuleczkę nie za bardzo mając ochotę na pobudkę. -Tonyyyś.. -cmoknął go w polik, a Antoś ziewnął i podniósł głowę otworzył swoje piwne ślepia, które były jeszcze nie całkiem przytomne. -No śpiochu obiadek za niedługo, bo czuć i będziemy mieli gościa..

~Jaaaaakiego? - miauknął ziewając.

-Miaaaaaaauuu? -pomiział jego nosek.
Przymknął oczka i zamruczał, a po chwili zaczął węszyć. -Peter teraz będzie cię niańczył, ale będę miał spokój od Tosi.. -zaśmiał się cicho do ucha kotka.

~Nie jestem Tosia - miauknął oburzony i zaczął się rozciągać w ramionach Steve'a.

-Tosia Tosia Tosia moja mała Tosiuleńka.. - Winda sygnalizowała iż jest co raz bliżej ich piętra. -Przyjedzie do nas zaraz Peter, Peterek.. -mruknął do Tony'ego.

-Peter?! - spytał z kuchni Clint.

-No tak Pete ma do nas teraz przyjść.. -uśmiechnął się Steve i stał przed windą.

-To dobrze zje z nami obiad - powiedział łucznik. Natomiast drzwi windy otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem.

-Pewnie, że tak! -Cap był zadowolony.
Peter wyszedł z windy kiedy się otworzyła i co pierwsze ujrzał to Steve'a i kota. Zaraz za nim wyszedł Coulson.

-Witam Avengers - powiedział Agent, a Tony miauknął cicho i delikatnie schował się w ramionach Steve'a widząc Coulsona.

-Witaj Phil.. -Steve przywitał się z agentem i podał kota w dłonie Peter'a.

-Mam dla ciebie kilka rzeczy i akta odnośnie misji - powiedział prosto z mostu. Gdy Antoś mruknął gdy znalazł się w dłoniach Peter'a.

-To przejdźmy dalej, później opowiem to Tony'emu teraz odpoczywa.. -powiedział blondyn.

-Anti hej malutki jestem Peter.. -Pajączek patrzył na kota. -Jesteś taki słodziutkiii.. -wtulił w siebie kotka.

-Rozumiem - powiedział Coulson i podał teczkę dla Steve'a - w środku jest coś odnośnie młodego - dodał cieszej.

~Nie jestem słodziutki- miauknął i zaczął mruczeć.

-Dziekuję.. -przejrzał teczkę . -Kolejne małe dziecko do pilnowania no niech będzie.. -uśmiechnął się.

-Kotek kotek kotek.. -Spidey podbiegł z Tony'm do kanapy gdzie siedział Loki i usiadł obok niego i popatrzył na Boga kłamstw i przy okazji głaskał kociaka na swoich nogach. -Cześć wujku Loki, gdzie wujek Thor?

-Dacie sobie radę ? - zapytał agent.
Kot czuł się trochę zmieszany nie wiedząc co zrobić.

-Hej młody jest prawdopodobnie w swoim pokoju - rzekł Loki.

-Dlaczego, bym sobie nie dał rady z paczką przedszkolaków? -Steve upewnił go uśmiechem, że będzie wszystko w porządku.

-Rozumiem, a jak u ciebie wujku tak w ogóle? -brunet przypatrywał się Loki'emu.

-No dobrze - uśmiechnął się - zostawiam go pod waszą kontrolą - powiedział agent i skierował się do windy.

-Chyba dobrze - odparł i spojrzał na chłopaka - dlaczego w ogóle wujek?

-Do zobaczenia Coulson! -powiedział Kapitan i wrócił do salonu.

-Jeśli ci pasuje Pan, to okey, ale nie narzekaj później, że z tym immunitetem czujesz się stary.. - wyszczerzył do niego ząbki.

-Okej okej rozumiem niech będzie już ten wujek - odparł Loki.

-Teraz trzeba znaleźć wujka Thora! -wtulił w siebie delikatnie kotka. -Ciekawe co robi tata.. -spojrzał na Steve'a, ale chciał aby ten Tony przeszedł, a Antoś miauknął.

~No wytłumacz młodemu! - mruknął i dał się tulić.

-Peter tate trzymasz w dłoniach.. -Cap powiedział słysząc ich rozmowę na co chłopak zmarszczył brwi nie chcąc za bardzo uwierzyć, a Loki się zaśmiał z miny Peter'a. Tony miauknął i patrzył się na młodego.

-Że..Tony to.. -brunet się zmieszał. -Nie możliwe aby tata był koteeeem.. -podrapał się po karku i uśmiechnął. -Pan Stark jest.. Um no nie pasował, by na kotaa.. -Pete spojrzał na zwierzaka. -W sumie się nie znam na tym, ale nie przy pasował bym go do kota.. - Tony prychnął cicho na słowa Peter'a i zaczął rozglądać się po pokoju.

-To lepiej uwierz ten maluch w twoich łapkach to sam Tony Stark zmieniony specjalnie na życzenie Kapitana.- powiedział Loki.

-Wiedziałem.. -szepnął Peter i wtulił się w plecki Antosia. -Bo widzisz wujku tata i tate się pogodzili, były lody i teraz będą zwierzaczki.. -mruknął w sierść kota, a Cap stał zszokowany i z otwartą lekko buzią.

~No chyba już przegięcie- mruknął Antoś.

-Raczej to efekt, który pomaga Stark'owi wrócić do pełni zdrowia? - powiedział niepewnie Loki i popatrzył na Kapitana.

-Oj właśnie nie nie nie, ja wiem lepiej jak jest pomiędzy nimi, ale nikt nie wie.. -uśmiechnął się chłopiec niewinnie. Cap uniósł dłonie w górę i wyszedł do kuchni lekko za rumieniony.

-Dobrze nie będę ingerować w owe sprawy - rzekł Loki widząc, że Rogers uciekł.

~Peteyyyyy- miauknął kot. Brunet spojrzał na kotka i pogłaskał go za uchem. Gdy Kapitan podszedł do lodówki w kuchni i chciał podgrzać trochę mleka na obiad dla Antosia.
Który mimowolnie zamruczał i przechylił głowę na stronę po której drapał go Peter.

-Nat nie przywitasz się z młodym? - spytał Clint, który krzątał się po kuchni.

-Za chwilkę spokojnie wujku patrz co mam na rękach przez ciebie.. -prychła i przygotowywała sałatkę.

-Hehehe myślałem, że szybciej się uwiniesz z tą sałatką - powiedział Clint i zaśmiał się. -Trzeba dokupić mleka - stwierdził do Steve'a.

-Widzeee, później pójdę .. -mruknął wyciągając ostatnie. -Trzeba w końcu uzupełnić zapasy.. -zmyślił się.

-Sprzedajmy tego bałwana to będziemy mieli kasę na te zapasy.. -prychła Nat.

-Bardzo zabawne Tasha- prychnął Clint - będzie trzeba się wybrać na spore zakupy - stwierdził po chwili.

-No o tym mówię.. -powiedział Steve i pokręcił głową.

-To pójdziemy wszyscy - rzekł Clint - każdy kupi sobie to co będzie chciał jeść.

-Albo zróbcie listę co chcecie to pójdę, żeby nie rozpoczynać kolejnej kłótni w sklepie co kto chce, a co nie.. -westchnął zirytowany Kapitan i chciał podgrzać trochę mleka.

-Ale kłótnie w sklepach są przez Bartona, bo to on nie może się zdecydować.. -prychła rudowłosa i poszła umyć ręce.

-Wcale nie! Ja nie robię żadnych kłótni! - prychnął urażony Clint. -To po obiedzie zdecydujemy co dokładnie robimy!

-Nie no w ogóle wcale żadnych..

-Lista i sam idę! -wtrącił się pomiędzy nich Steve.

-Okej okej - powiedział Clint, a Cap westchnął do siebie cicho.

-Będę miał naprawdę tu przedszkole.. - Peter wziął na ręce Antosia, który okazał się zmienionym Tony'm, a za drugą dłoń złapał Loki'ego i czekał aż Bóg kłamstw wstanie.

-Chodźmy wujkuu..

-Dokąd? - spytał i spojrzał na dzieciaka, a Tony wtulił się w Peter'a i uważnie obserwował Loki'ego.

-Powiedziałeś wcześniej, że wujek Thor jest u siebie więc chodźmy po niego.. -uśmiechnął się uroczo.

-O boże - mruknął - dobrze możemy iść po blondynkę - rzekł.

-Taaaaaaaak! -mruknął zadowolony. -To prowadź wujku! - Loki tylko pokiwał głową na boki i ruszył w stronę korytarza. Antoś miauknął cicho i chciał popatrzeć za Rogers'em, który zniknął w kuchni..-Idziemy po blondi tato, za chwilę pójdziemy do twojego blondyna.. -uśmiechnął się Pete na widok reakcji kota.

~Jakiego mojego? Ja nikogo nie mam! - miauknął oburzony, a Loki się zaśmiał.

-No nie wiem mają dobre teorię o was Antoś - powiedział powstrzymując śmiech.

-Jakie teorie o kim? -spytał ciekawski Peter.

-Mówiłem do Antosia o waszych teoriach o nich.

-Nie martw się wujek dla zabawy o tobie teoria też się znajdzie poza tym teorie o Tony'm i o Stevie to nie są teorie.. -mruknął pełen zadowolenia.

-Nawet młody o mnie nie próbuj robić teorii - powiedział Loki.

-Próbować nie zamierzam ja je zrobię! -uśmiechnął się tuląc twarz do pleców Tony'ego. -Stevie wszystko wyśpiewał.. -szepnął bardzo cicho do ucha kotka, który popatrzył na Peter'a i miauknął cicho.

-No to witaj piekło - mruknął Loki do siebie.

-Witamyyy wujku Loki! -zaśmiał się cicho Pajączek. Na co Loki się również zaśmiał i pokręcił głową na boki.

-Tu jest pokój Thora.

-Nie jesteś jego bratem? -zmarszczył brwi i popatrzył na mężczyznę. -Powinieneś wejść mu normalnie do pokoju, nie rozumiem czego się boisz.. -Spidey zapukał delikatnie, ale odpowiedziała cisza.

-Można powiedzieć, że nastąpiła między nami mała kłótnia poglądów - odparł.

-Wy też się pomiędzy sobą kłócicie? -westchnął Pete.

-Tak już jest między nami - odparł, a. Spidey zmrużył oczy kiedy usłyszał "między nami", a chwilę później uśmiechnął się szeroko.

-Nie za fajnie naprawdę nie za fajnie macie, że się tak kłócicie.. -pokiwał głową na boki. -Otworzysz powoli drzwi?

-Jesteśmy braćmi młody, więc nie wyobrażaj sobie niczego - prychnął i otworzył drzwi.

-To co z tego, że jesteście braćmi? -popatrzył na wujka i się uśmiechnął.

-Dużo jest z tego, że jesteśmy braćmi!

-Ale nie rodzonymi tylko przyszywanymi braćmi, a to wielka różnica.. -uśmiechnął się. Gdy Thor leżał twarzą w poduszkach.

-Jednak to i tak dalej brat - mruknął.

-W związku chodzi oto żeby było dobro .. -wskazał na Thora. -I zło.. -wskazał na Lokiego. -Psotnik.. -wskazał na kota. -I grzeczny czyli Steve, rozumie wujek?

-Nie nie rozumiem -prychnął - Thor leniu patrz kto przyszedł!

-Ja wujkowi wszystko wytłumaczę na spokojnie.. -mruknął.

-Nie odzywam się do ciebie Loki.. -mruknął zaspany Bóg piorunów.

-Dobra dobra zasłużyłem -powiedział i przewrócił oczami. Blondyn więcej nic nie powiedział dalej leżał jak leżał.
-Będziesz teraz grać obrażone dziecko?

-Wyjdź z mojego pokoju.. -warknął.

-Dobra nie będę się odzywać - powiedział i zniknął w zielonej mgle.

-No ale, ugh.. -szepnął cicho Peter, a blondyn zakrył głowę kocem. Tony miauknął cicho i otarł głową o tors Peter'a. -Aż tak było źle tato.. -chłopak szepnął do kota.

~Trudno określić - powiedział po kociemu.

-Ehh.. -Peter poszedł usiąść przy Thorze i siedział w ciszy na razie. Bóg popatrzył na tego kto usiadł przy nim.

-Wybacz młody, że musiałeś przy tej kłótni być.

-Um nie no to ja nie potrzebnie tu prowadziłem Loki'ego nie wiedziałem, że aż tak się popśtykaliście.. -spojrzał na Boga, który miał czerwone oczy od płaczu.

-Z nim zawsze jest kłótnia- mruknął.

-A o co tym razem?

-O to, że on wciąż mi nie wierzy w niczym!

-Oh.. -westchnął. -A też nie przeprasza prawda?

-Ugh on prawie nigdy nie przeprasza!

-Tony też prawie nigdy nie przeprasza tylko Steve musi.. -podrapał kota za uchem.

~Wcale nie! - mruknął i zamruczał.

-Ale to Loki nie Tony!

-Ale obaj uparci.. -mruknął. -Miaucz tato miaucz dobrze, że jesteś kotem..

~Ugh - prychnął i zaczął lizać sobie łapę.

-Racja - powiedział Thor.

-Nie martw się wujku może Loki cię przeprosi..

-Nie sądzę.

-Wujek Loookiii.. -Pete mruknął w przestrzeń mając nadzieję, że jednak przyjdzie. Jednak Loki usłyszał iż Peter go woła, ale nie przyszedł. -Wujku Loki proszę chooodź tu do nas.. -mruknął ponownie i z westchnięciem schował twarz w sierści Antosia. Natomiast Loki przewrócił oczami i pojawił się w pokoju Thora.

-Co chcesz młody? - spytał, a Antoś cicho mruczał. Pajączek poklepał miejsce obok siebie na skraju łóżka, a
Loki niechętnie usiadł przy Peterze.

-Przeprosisz wujka Thora? - Popatrzył na młodego z szokiem.

-Dlaczego mam go przepraszać?

-Za kłótnie? -przechylił lekko łebek w bok.

-To bez sensu.. -mruknął cicho Thor i przetarł twarz.

-Wyrażałem swoją opinię nie kłóciłem się - odparł. - Ale jeśli Wam dwóm na tym zależy to dobrze przeproszę!

-Dobrze przepraszam jeśli księżniczka Jeleni tak bardzo została urażona moją opinią.. -powiedział obojętnie Thor i padł zmęczony na poduszki.

-Wyrażanie opinii przy podnoszeniu tonu ha śmieszne..

-Ugh dobra przepraszam Thor czasem mnie poniesie, ale nie dziw mi się - powiedział.

-Nie dziwie ci się, przecież tylko wyrażasz opinie.. -westchnął głośno.

-Ale nie pogodzicie się? -spytał Peter i patrzył to na Thora to na Loki'ego.

-Dobra czasem specjalnie cię wkurzam, bo lubię to robić - westchnął czarno włosy.

-Czasem, zbyt często jest to czasem Loki. I jak widzisz Peter nie pogodzimy się.. - Loki westchnął i przetarł oczy.

-No dobra widzę, że i tak nie dogadamy się - odpowiedział.

-Niech będzie zgoda i braterski uścisk.. -Peter popatrzył maślanymi oczkami na nich.

- Skoro i tak według ciebie Thor niczego się nie nauczę to wolę nie robić problemów - powiedział spokojnie - przemyślałem twoje słowa i chyba jednak Odyn będę zadowolony z jego kary. - oznajmił chociaż bardzo nie chciał tej kary. Gromowładny warknął głośno i podniósł się, by po chwili przygnieść brata w mocnym uścisku.

-Nie pozwolę ci kurwa od tak umrzeć debilu.. -warknął na niego, a Peter odskoczył w porę zanim, by spadł na ziemię i przyglądał się z szokiem.

-Dlaczego nie? - spytał - Robię ci przecież saaame problemy, więc czy nie lepiej byłoby pozbyć się problemu? - Tony przeraził się słysząc odnośne warknięcie Thora miauknął z przerażenia i chciał uciec z ramion Peter'a aby się schować.

-Nie będę się pozbywał mojego głupiego brata, bo myśli, że to załatwi sprawę.. -ponownie warknął na niego.
Pete jednak trzymał kota w dłoniach i go nie wypuszczał sam się trząsł z lekkiego przerażenia i chciał uciec, ale sparaliżował go strach.

-Może trochę pół tonu niżej? Straszysz kota i dzieciaka. - powiedział - I tak właśnie myślę, że to załatwi sprawę!

-A gówno prawda żadnej sprawy tym nie załatwisz i ja oberwę jeszcze! -westchnął i ugryzł się w język. Natomiast Pete się wycofał z pokoju boga powoli.

3730 słów!

Co się wydarzy?
Dlaczego Thor miałby oberwać?
Czy Tony i Steve wykonają misję?

Wybaczcie, że nie było w niedzielę rozdziału, ale naprawdę nie było czasu, bo Testy miałam i trochę ciężko było.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro