By ponownie pamiętać
Który teraz szedł razem z ojcem do gabinetu by obejrzeć nagrania z tego co nie pamiętał. Chłopak posłusznie szedł za ojcem i nadal starał wtopić się w tło przy każdym patrolu. Nick prowadził Wade'a do gabinetu mimo, że to nie było bardzo daleko droga się dłużyła. Chłopak nie ociągał się bardzo, ale i tak trochę wolniej szedł niż jego ojciec trzymając dystans. W końcu dotarli i pirat otworzył drzwi przed synem.
-Wchodź..- chłopak trochę z obawą wszedł do środka, a Fury również wszedł do swojego gabinetu zamknął drzwi i podszedł do swojego biurka. Wade ponownie rozglądnął się po pomieszczeniu gdy jego wzrok spoczął na ojcu. -Usiądziesz czy będziesz dalej się tak w kółko kręcił? -spytał rozbawiony.
-Usiądę - powiedział cicho i po chwili usiadł w fotelu.
-Naprawdę się nic nie zmieniło..
-Yhym - mruknął niepewnie. Nick zaczął szukać na komputerze wśród kamer urywków, a Deadpool grzecznie siedział na fotelu i patrzył się w biurko.
-Dobrze pokaże ci nagrania od momentu gdy zostałeś złapany do izolatki dla Rady..
-Okej - kiwnął głową rozumiejąc.
Mężczyzna odwrócił komputer w jego stronę, a chłopak zainteresowany popatrzył w monitor zaś Fury zaczął mu puszczać filmiki. Chłopak z delikatnym szokiem oglądał owe urywki z kamer.
-Tak było naprawdę..- Wade po masował głowę gdyż zaczęła go cholernie boleć, a tylko troszkę coś mu to powiedziało. -Nic ci się nie przypomniało?
-Ugh nie za bardzo - westchnął i przygryzł zęby z delikatnego bólu nawet nie pokazując na twarzy iż coś go boli.
-Nic się nie stało, wiesz że chciałem pomóc..
-Tak wiem - rzekł i westchnął ciężko.
-To dobrze.. - Wade patrzył się teraz na swoje ręce. Nie był pewny wszystkiego chociaż kamery raczej nie kłamią. Nick obrócił w swoją stronę komputer, nie wiedział co jeszcze pokazać lub powiedzieć Wade'owi aby mu uwierzył, który nie chciał aby ojciec się martwił, ale to co ostatnio pamięta to hydra, zabójstwa, Al i Demona. Ojciec też jest, ale w trochę mniej barwnym oświetleniu. Fury wrócił do swojej pracy, ale zwracał uwagę też na syna. Który czuł się źle iż pokazał ojcu jednego z agentów Hydry. Wiedział, że prędzej czy później otrzyma karę ze strony Hydry i to tylko kwestia czasu.
-Nie zamartwiaj się synu, będzie dobrze. Pamięć jeszcze ci wróci pewnie za niedługo, ale musisz dać sobie czas..
-Tak wiem słyszę to na okrętkę - westchnął.
-Wybacz, że cię tym mecze..
-Nie szkodzi - odparł w miarę spokojnie.
-Szkodzi trochę..
-Dlaczego?
-No bo próbuje jakoś, ale wiem że to i tak nic nie da..
-Egh - westchnął nie wiedząc jak odpowiedzieć na słowa ojca.
-Możesz odpocząć u siebie jeśli chcesz i tak będę grzebał w papierach nic ciekawego..
-Rozumiem czyli mogę odpuścić sobie doktora?
-A no tak rozmowa z doktorem w sumie chyba nic poważnego nie miał ci do powiedzenia, bo szukał się jeśli będziesz miał chwilę to zajrzyj do niego. Pewnie tylko wyniki badań coś pogadać jak się czujesz..
-Yhym może wpadnę - powiedział i wstał z fotela lecz nie miał w ogóle ochoty iść do doktora.
-Dobrze.. -kiwnął głową.
-Chyba będę u siebie - oznajmił i ruszył do drzwi.
-To twój pokój więc możesz w nim przebywać.. - Chłopak kiwnął głową i otworzył drzwi. Fury westchnął cicho przy biurku pełnych papierów i spojrzał na syna jak znika za drzwiami. Po chwili dyrektor tarczy został sam, a Wade westchnął ciężko gdy zamknął drzwi.
Wszystko działo się w tak w spowolnionym tempie patrole dalej chodziły w te i wew te, nie bardzo przyglądając się Wade'owi. Który nie czuł się bezpieczny gdy te patrole tak chodziły. Kilka razy widział kogoś z Hydry. Gdyby powiedział ojcu kto jest zdrajcą to i on byłby zdrajcą. Kilku było z Hydry szpiegów, ale oni woleli nie ryzykować wychyleniem nawet jeśli mieli syna dyrektora TARCZY na wyciągnięcie ręki. Chłopak skierował się przed siebie nie chcąc iść do pokoju. Choć agenci go przerażali starał się robić dobrą minę do złej gry.
Na swojej drodze nikt go nie zaczepiał, a jedynie wlepiali w niego swój wzrok, jakby potrafili nim ranić.
Najemnik przedostał się szybko do sali treningowej do której miało tylko kilka osób dostęp. Sala była pusta i ciemna, jakby czekała tylko aby ktoś ją uruchomił, a ona dała by wszystkie swoje możliwości na treningi. Wade postanowił dać sobie ciężki trening gdyż z tego co zauważył ostatnio w ogóle nie ćwiczył. Zawsze dzięki treningowi mógł na spokojnie wszystko przemyśleć, a kto wie może coś sobie przypomni. Tak więc Wade rozpoczął nowy dzień z treningiem i może nie będzie należał do najłagodniejszych to chciał się odstresować i od problemów. Chociaż dzień zapowiadał się na piękny i słoneczny to kilka czynników dla niektórych osób kolejny dzień był szary i bezbarwny.
Avengers Towers również zaczęła się powoli budzić, mimo iż naprawdę niektórzy mieli problem ze wstaniem, ale promienie słońca jasno dawały znak do wstawania. Po zabawie, którą urządzili sobie wczoraj kilku z nich bolała głową, a reszta nie miała żadnych objaw. Bogowie wyszli z imprezy bez szwanku żadnego kaca jedynie mieli problem ze wstaniem, bo za dobrze im się spało. Agenci nie mieli takiego farta i obudzili się z bólem głowy. Clint niechętnie wstał gdyż ból zaczął być do nie zniesienia. Postanowił jednak najpierw się odświeżyć choć wiedział, że głowa będzie boleć go jeszcze bardziej.
Romanoff była pierwsza w łazience i brała bardzo lodowate prysznic.
Mężczyzna westchnął gdy wspólna łazienka była zajęta i ruszył do łazienki u Tony'ego w pokoju.
-Chyba się nie obrazi jak się o pukam - mruknął cicho wchodząc do pokoju miliardera. Steve zrobił sobie małą drzemkę, a na sobie dalej trzymał małego kota, siedział do późnego ranka więc musiał trochę odpocząć.
Antoś spokojnie spał przy Stevie. W kocim ciałku nie miał koszmarów więc i dobrze się wysypiał odkąd został pupilem Kapitana Ameryki.
Pete oczywiście chodził już od godziny 5 nie mogąc dalej spać, ani nigdzie wyjść, nie chciał za bardzo znów dostać ochrzanu ani zostać przyłapanym przez kogokolwiek. Natomiast Loki był pogrążony w śnie w swoim tymczasowym pokoju. Więc tylko agenci i Spider-Man nie spali gdy reszta była jeszcze pogrążona w krainie snów. Thor dalej tulił do siebie swojego braciszka mimo iż teraz Loki obrócił się do niego przodem dalej spali. Clint szybko się umył u miliardera i przebrał w czyste ubrania. Głowa bardzo go bolała i musiał jak najszybciej coś zażyć na nią. Natashy wystarczył tylko prysznic, bo jako jedyna tyle nie wlała w siebie. Po chwili łucznik był w kuchni i poszukiwał tabletek na ból głowy. Agentka również przebrana w świeże ciuchy przyszła do kuchni.
-Dzień dobry.
-Hej - mruknął i znalazł w końcu tabletki. Ucieszony wycisnął z dwie i połknął bez popicia.
-Kac morderca nie ma serca? -zaśmiała się.
-Tak - powiedział cicho - i możesz być trochę ciszej? - spytał - Nie piłem dużo, a jednak mnie złapał.
-Wziąłeś sobie tabletki? -spytała.
-Tak - odparł i przeczesał jeszcze mokre włosy do tyłu.
-To powinno ci za niedługo przejść..
-Tak wiem wiem...
-Reszta gdzie? -spojrzała dookoła.
-Pewnie śpi - stwierdził -albo siedzą w pokojach. Jarvis co robi reszta Avengers?
-Pan Rogers i..kot śpią również pan Thor i jego brat Loki też śpią, pan Parker próbuje wyjść niezauważony właśnie z pokoju, a pan Banner jest w łazience.. -powiedział SI.
-Powiedz Peter'owi żeby przyszedł do kuchni na śniadanie, które zaraz zrobię - powiedział Clint do Jarvisa.
-Dobrze panie Barton. -powiedział Jarvis. Gdy Pete akurat był już na szybie od swojego pokoju. -Panie Parker jest pan proszony do kuchni, i przypominam o wczorajszym zakazie pana Rogersa.. - Brunet prawie spadł przez SI, ale westchnął i wszedł z powrotem do pokoju, by wyjść do kuchni. Clint zaczął wyciągać rzeczy na jajecznicę gdyż tylko jajka i ser oraz trochę szynki było w lodowce.
Pajączek przyszedł do kuchni niechętnie.
-Dzień dobry? -popatrzył na nich.
-Cześć Pete jak się spało? - spytał.
-Um no, ten no dobrze, a wam? -dosiadł się do Wdowy. -Słyszałem, że była jakaś akcja w nocy?
-Troszkę za późno wróciliśmy, ale jest okej - stwierdził Clint smażąc jajka.
-Troszkę? Przecież ja i Steve czekaliśmy na was, nikt nawet nie odbierał czemu? Poza tym wujek Hulk jeszcze przyleciał..
-Nie miałem przy sobie telefonu - stwierdził. - I wiem, że Bruce wrócił.
-Ja wyciszyłam telefon.. -mruknęła Nat cicho.
-A chciałem o coś spytać..
-Pytaj młody - powiedział Clint.
-Dlaczego.. -zachichotał. -Wujek Thor i Loki śpią razem w jednym łóżku prawie nadzy? -dalej chichotał pod nosem, a Natasha popatrzyła najpierw na Peter'a później na Clint'a, który zaczął kaszleć i spojrzał na Peter'a.
-W jednym łóżku? Oni? Pete dobrze na pewno widziałeś?! - spytał z wielkim szokiem i niedowierzaniem.
-Tak, zdziwiłem się, że wy razem w jednym pokoju nie jesteście, ale oni.. -wzruszył ramionami. -Więc właśnie pytam...
-Po to mamy własne pokoje Peter aby w nich spać! Nie wiem co się stało, ale coś wyczuwam, że Nat będzie się nieźle bawić - stwierdził i popatrzył na Wdowę.
-Zawsze można gnieść na jednym łóżku.. -wzruszył ramionami jednak Tashy nie było w kuchni była już przy pokoju w którym byli Bogowie.
-Ona już poleciała - zaśmiał się i nałożył jajecznicę na dwa talerze.
-Ale oni jeszcze chyba śpią prawda? -Peter się zmieszał. Gdy Nata znalazła się po cichu w pokoju Thora i sterczała nad nimi.
-Chyba tak - powiedział - nie martw się Wdowa to Wdowa nic im nie zrobi.- Romanoff zaczęła im robić zdjęcia aby mieć na pamiątkę.
-Wierzę, że nic nie zrobi.. -uśmiechnął się lekko.
-Chyba, że tylko zdjęcia! - rzekł i podał mu talerz z widelcem, a po chwili i sam usiadł z drugim talerzem.
-Też im zrobiłem w nocy zdjęcie.. -powiedział bardzo bardzo cicho.
-Nie mów, że chodziłeś po wieży? Przecież miałeś odpoczywać!
-Nie chodziłem po wieży.. -szepnął i wziął do buzi trochę jajecznicy.
-Steve później będzie opieprzał wszystkich więc się dowiemy czy chodziłeś czy nie. - Pete burknął coś pod nosem.
-Wy jesteście tacy dorośli, a nawet informacji na kartce nie potraficie zostawić..
-Taak czasem tak jest, że i dorośli nie myślą.
-Zwłaszcza, że dajecie sobie.. -wskazał na szyję i parę razy pokazał dłonią gest na taki który mówił 'byliście pijani'.
-Czasem można się rozerwać - stwierdził - a Stark już nie robi swoich słynnych balang.
-Zrobi pewnie później jak już będzie w swojej normalnej posturze.. -powiedział Pete.
-Od dłuższego czasu nie ma imprez - rzekł- więc chyba nie poza tym Steve zakazuje mu pić- zachichotał.
-W końcu tata musi pilnować tate i odwrotnie.. -uśmiechnął się rozpromieniony i dokończył swoją porcje.
-Heh, a dlaczego Steve i Tony to tate gdy reszta to wujkowie i ciotka ? - spytał zaciekawiony.
-Bo pan Stark jest moim mentorem.. -powiedział cicho. -No i może nie zawsze się z nim dogaduje to dla mnie jest na pierwszym miejscu, no i również Kapitan Ameryka jest dla mnie na pierwszym miejscu, a że oni razem no. To jakoś tak wyszło poza tym wy byliście pierwsi ciocia i wujek więc.. -wzruszył ramionami.
-Dobrze dobrze rozumiem młody - odparł i uśmiechnął się do niego. -Coś długo jej nie ma - powiedział cicho.
-Jestem już, czekałam aż mnie zawołacie.. -mruknęła Wdowa, która trzymała nos w telefonie i się uśmiechała.
-Zrobiłaś sesje zdjęciową? - spytał i zaśmiał się.
-Taaaaag, Peterek miał rację patrz jak śpią! -pokazała telefon Clint'owi, który zaciekawiony wziął telefon z dłoni Wdowy i gdy zobaczył zdjęcia uśmiechnął się szeroko.
-Jestem ciekaw jak będą się z tego tłumaczyć - zaśmiał się.
-A nie powiedzą wprost? -spytał cicho Pajączek.
-Nie sądzę Peter - rzekł wstał i wziął talerze - dać Ci jajecznicy Nat?
-Jestem głodna jak wilk! -zaśmiała się i wzięła swoją własność.
-Oh no rozumiem. A ja też mogę zobaczyć te zdjęcia? -spytał i popatrzył na nich maślanymi oczkami.
-Młody robił im w nocy zdjęcia - stwierdził i włożył naczynia do zlewu. Wziął czysty talerz i zaczął delikatnie podgrzewać na patelni zrobioną jajecznicę.
-W sumie masz popatrz sobie.. -wzruszyła ramionami Wdowa i podała mu telefon. Petey gdy dostał telefon Natashy, z niedowierzaniem patrzył na zdjęcia.
-Ale oni się nie całowali, prawie się tu całują, ale wujek Thor wtulał się w plecy Loki'ego.. -mruknął cicho.
-Nat na pewno nic tam nie przestawiałaś? - spytał i zaśmiał się łucznik.
-Ey weszłam tylko i cykałam zdjęcia! -mruknęła ze wzruszeniem ramionami.
-Dobrze dobrze - zaśmiał się i nałożył podgrzaną jajecznicę na talerz.
-No dziękuję! -mruknęła zadowolona, a on podał jedzenie jej jak i widelec.
-Smacznego Nat - powiedział- masz jakieś plany Peter?
-Dziękuję.. -zasiadła wygodniej i zaczęła pałaszować jajecznice.
-Tak mam, uciec na dach przed okrzykami taty..
-Nie uciekniesz - stwierdził - ale nie martw się wszyscy dostaniemy opierdol.
-Na pewno nie ja, już zostałem przyłapany w nocy na tym..
-To będziesz mógł się wyśmiać z naszych min i błagań do Steve'a.
-Aż tak źle było? -uniósł brew.
-Oj nie chciałbyś widzieć jego miny gdy wbiliśmy do wieży.
-Spałem, ale wiem że był zdenerwowany bardzo.. -powiedział cicho.
-Steve się martwi po prostu i to też była nasza wina, że nie poinformowaliśmy go.
-Nie grzeczni wy.. -zachichotał Pete.
-Tak - odparł z uśmiechem.
-Oj tam to i tak nic w porównaniu do tego co słyszałam, że dostałeś przypał u Steve'a, bo chodziłeś po dachu podobno.. -powiedziała Nat idąc myć brudne naczynie.
-No właśnie, a nie powinieneś, bo miałeś odpoczywać młody!
-Odpoczywałem.. -powiedział cicho i zbierał się z kuchni.
-Wiem, że pewnie ci się nudzi, ale możemy gdzieś wypaść jeśli Steve pozwoli poza tym trzeba będzie na te zakupy iść.
-Zakupy to ja sobie zrobię sam.. -powiedział Cap, który wszedł właśnie do kuchni. -Prosiłem o listę co chcecie..
-Heeeej Steve - powiedział niepewnie Clint - załatwimy ci tą listę?
-Każdy ma napisać co chce, a porozmawiamy sobie po obiedzie, wszyscy.. -powiedział za Peter'em, który uciekł z kuchni. Kapitan odłożył kota na stolik i popatrzył do lodówki za mlekiem na śniadanie dla Antosia.
Który nieprzytomnym wzrokiem popatrzył za Rogers'em. Zwinął się w kłębek nie czując się najlepiej, bo serduszko go zaczęło kłuć.
-Dobrze - powiedział cicho łucznik i spojrzał na Antosia.
-Przy pilnujecie mleko żeby się zagrzało? Muszę dać lekarstwo Antosiowi.. -powiedział Kapitan wlewając trochę mleka do garnuszka.
-Jasne - powiedział Clint widząc jak bardzo niemrawy jest Tony i delikatnie się trzęsie. Postawił naczynie na kuchence i wziął kotka na ręce, by po chwili wyjść z nim do pokoju miliardera. Clint podszedł do kuchenki i zaczął mieszać mleko.
Tony trząsł się co raz bardziej i wtulił się tylko w Rogers'a zamykając oczy.
-Biedny Tony, bardzo mu współczuję.. -szepnęła Nat stając obok Clint'a.
-Czego współczujesz? - spytał cicho i popatrzył na nią.
-No tych wszystkich leków, dręczenia przez Capsa, rozumiesz..
-No co poradzisz - wzruszył ramionami - ja jestem tylko ciekawy na co Stark choruje.
-W sumie to jest ciekawe, bo nikomu się nie przyznał.
-No właśnie! Tylko Steve wie, że na coś choruje- rzekł.
-Ale ani jeden ani drugi nie powie, jeśli Steve powie to Tony będzie na niego wkurwiony i tak już pewnie jest za tą przemianę..
-Pewnie tak - powiedział i westchnął - ale może damy radę z nich to wyciągnąć?
-Może, zobaczymy jeszcze..
-Tak zobaczymy - rzekł i wrócił do mieszania mleka. Antoś czuł się jak na chaju kręciło się mu w głowie. Gdy Steve wziął strzykawkę z lekiem i delikatnie wstrzyknął w małe ciałko kotka substancje. Tony miauknął cicho gdy poczuł igłę w ciele i schował głowie w ramię Steve'a.
-Spokojnie, to tylko lekkie ukłucie tak jak wczoraj.. -szepnął do jego ucha.
Na co mruknął cicho i skulił się. Po chwili wyciągnął igłę z pustą strzykawką i uśmiechnął się do niego lekko. Antoś czuł się zmęczony substancja, którą musiał brać ratowała jego dupę, ale przez nią nie mógł spać i czuł się często ospały gdy brał ją codziennie.. -Chodź idziemy na papu.. -musnął delikatnie jego główkę.
Kotek mruknął cicho i oparł głowę o łapki, a Steve wziął na ręce Antosia i poszedł z nim do kuchni. Gdzie Clint właśnie wyłączył mleko z gazu gdyż wystarczająco, a nawet za bardzo się zagrzało. -Jesteśmy już, co w ogóle dobrego robiliście na śniadanie?
-Jajecznicę chcesz Steve to ci zrobię - powiedział Clint i przelewał mleko do butelki.
-Dam radę, możesz zrobić kawę .. -kiwnął głową kapitan.
-Jasne - odparł i postawił na pełnioną butelkę na blacie i podszedł do szafki po kubek Steve'a. Cap wręczył kobiecie kota i podsunął butelkę.
-Nakarm go.. -powiedział blondyn i podszedł sobie zrobić jajecznicę. Clint wsypał kawę do kubka i włączył czajnik z wodą. Zaś Tony mruknął cicho i uchylił ciężko powieki aby zerknąć co się dzieje.
-Pewnie i tak nie mam nic do roboty.. -mruknęła i wzięła ciepłe jedzonko dla kociaka i poddała mu pod pyszczek. Antoś popatrzył na cumel i położył głowę z powrotem na łapki. Nie miał ochoty, by jeść gdyż czuł się otumaniony.
-Co jest Tony, czemu nie jesz? -Steve popatrzył na markotnego kota kątem oka.
-Co mu takiego jest Steve, że wygada tak, a nie inaczej? - zapytał Clint gdy kot po prostu nadal nie ruszał się.
-Jest zmęczony trochę pewnie, poza tym pewnie nie chce ciągłych lekarstw.. -westchnął i popatrzył na Antosia.
-A tak w ogóle co mu jest? - spytał ciekawy Clint. Kot schował pyszczek aby po prostu nie jeść.
-Nie mogę powiedzieć, a Tony o tym nie chce mówić..
-Dlaaaaaczego?
-Bo to trochę ciężkie.. -burknął Cap. -Nie powiem i tyle!
-Aż tak jest źle? - pytał nadal ciekawy.
-Cicho, nie powiem..
-Ale dlaczego Steve? - zapytał - Przecież wszyscy chcemy jak najlepiej dla Tony'ego.
-Ale ja wiem dobrze co mu trzeba, i na pewno nie reszty pomocy..
-Na pewno?
-Tak poza tym, gdzie bogowie? Co tak długo śpią? -mruknął Cap zmieniając temat, a Natasha parsknęła śmiechem.
-Tak śpią jeszcze- zaśmiał się Clint i zalał kubek wrzątkiem.
-Co was bawi? -uniósł brew i popatrzył po nich.
-Nic nic Steve - powiedział szybko. Tony zainteresowany nagłym wybuchem śmiechu ze strony agentów podniósł głowę.
-Nic? Skoro nic to mówcie.. -wzruszył ramionami i nałożył na talerz sobie jedzenie, a Clint postawił obok Steve'a kawę i uśmiechnął się nie pewnie.
-No mówcie co jest nie tak? - rzekł kapitan, a Tasha dalej chichotała.
-A co miało by być nie tak?
-Z czego się tak śmialiście, jak wspomniałem o Thorze i Loki'm?
-A nie można? Wczoraj wyglądał jak 100 procentowa babka!
-Widziałem wasze przebieranki.. -kiwnął głową. -O tym później.. -prychnął i zaczął powoli jeść.
-Smacznego - powiedział Clint do Rogers'a - Toniś am am puki ciepłe mlecko - mówił do kotka, który mu się przyglądał.
-Dziękuję.. -uśmiechnął się lekko i zerknął na kota. Natomiast Clint kiwnął głową.
-Wydaje się otumaniony -stwierdził Clint - wcześniej wyglądał niemrawo.
-Przejdzie mu, może zaraz nabierze apetytu.. -westchnął Cap. Tony mruknął cicho i położył z powrotem głowę na łapkach. -Jedz Tony, musisz mieć siły wymiauczeć na resztę gdy mi zabraknie głosu.. -powiedział cicho. Jednak on tylko zerknął na niego ślepiami, a po chwili je przymknął.
-Trochę dziwnie się zachowuje - stwierdził Clint - na pewno nic mu nie zaszkodziło?
-Nie pamiętam aby coś szkodliwego jadł, nie jestem lekarzem więc nie wiem czemu jest taki słaby, lekarstwo mu dałem.
-Ja tym bardziej nie wiem - westchnął i pogłaskał Antosia po głowie.
-Ehh.. -westchnął. Niechętnie już jednak zjadł śniadanie, przepił kawą, umył naczynia i wziął Tony'ego na rękę. Antoś miał zamknięte oczka i tylko mruknął cicho gdy poczuł iż ktoś zabiera go z ramion Wdowy, która była nad wyraz cicho. -Co się dzieje maluszku co? -spytał cicho do jego ucha.
~Nic - powiedział cicho.
-Eh takie słabe moje maleństwo.. -mruknął do jego ucha. Tony skulił się i schował pyszczek. -Coś boli, jest ci słabo. Eh szkoda że mi tego wprost nie powiesz.. -mruknął smutny.
-Może po prostu nie jest mu najlepiej? - powiedział niepewnie Clint - Może po prostu czuje się otumaniony po tym jego lekarstwie.
-Mam nadzieję, że to tylko przez chwilę i zaraz będzie skakał jak szatan.. -powiedział dalej smutny i wtulił w siebie Antosia, który zamruczał cicho i polizał delikatnie Steve'a po policzku. -Tak ty pieszczochu kochany.. -uśmiechnął się lekko do kociaka. Mruknął Antoś i ponownie położył głowę na łapach.
-Chodźcie do salonu.. -powiedział do reszty Steve. Clint bez słów poszedł do salonu. Natasha również poszła za łucznikiem a na końcu Cap z kotem w rękach. Po chwili wszyscy byli na kanapie i patrzyli się na Steve'a. -No co, pogadamy sobie później o wczorajszym wybryku. Wiem możecie robić powoli listę to się przejdę po zakupy..
-Dobrze - kiwnął głową Clint.
-Ja nie potrzebuje dużo.. -powiedziała Nata.
-Podstawowe rzeczy trzeba - stwierdził brunet.
-Tak, ale jeśli chcecie coś jeszcze dla siebie to od razu wezmę..
-Chyba wiesz co i jak - rzekł- i kup płatki Tony'ego, bo przez przypadek je zjadłem - powiedział, a Tony usłyszawszy to popatrzył na mężczyznę wzrokiem, który mógłby zabić to by zabił.
-Jak mogłeś zjeść jego płatki! -Steve uśmiechnął się. -Jak ja zjadłem to później przez tydzień mnie wzrokiem zabijał i się nie odzywał do mnie..
-Pomyliłem je przez przypadek z moimi - powiedział i odsunął się do tyłu czując palący wzrok kota na sobie.
-Przez przypadek trzeba było nie wspominać - wtrąciła się Natasha.
-Wolę się przyznać niż żeby zauważył pierwszy - powiedział cicho, a Tony cicho warczał.
-Koteeek cii.. -Steve położył palec przy nosku kota.
~Dlaczego ? Zjadł mi płatki! - mruknął cicho i westchnął słabo.
-Miau miau kotek wiem, że nie lubisz jak ktoś je twoje płatki, bo one są tylko twoje wiem, ale..kupie ci taką meeega wielką pakę co ty na to?- Przez chwile popatrzył na niego ślepiami i położył zmęczony głowę na ramieniu Steve'a ziewając. -Eh Tonyś Tonyś, mam nadzieję że to trwa chwile, serce mi się kraja jak jesteś taki nie swój i taki markotny..
~Nie wiem - mruknął i zamknął oczka.
-Boisz się Steve o jego życie? - spytał Clint.
-Tak boje się, o każdego się boję.. -westchnął Cap.
-Jesteśmy bohaterami i na dodatek wy ćwiczonymi! - rzekł - A teraz to on jest kotkiem i chyba bardziej trzeba się o niego martwić niż o nas.
-On tez jest małym słodkim bohaterem, który potrzebuje od każdego pomocy.. -powiedział spokojnie.
-Czyli twierdzisz, że jest słodki? - podniósł brew do góry, a uśmiech pojawił się na jego ustach.
-Jako kotek tak.. -wtulił się w futerko kociaka. Natasha dalej była cicho chociaż miała ochotę się z nich śmiać.
-A jako człowiek? - spytał Clint powstrzymując się od śmiechu.
3563 słów
Co się wydarzy?
Czy Tony poczuje się lepiej?
Czy Thora i Loki'ego łączy coś więcej?
Wybaczcie za spóźnienie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro