Asgard?
-Bo mnie przepraszasz za nic, martwisz się o nic, więc jak trochę poczujesz w jakich klimatach nasza siostra siedzi to może z mądrzejesz..
-Nie! Nie chce do piekarnika! Zbyt ciepłe miejsce może mi zaszkodzić!
-Twój mózg ci szkodzi trzeba wymienić na inny model albo pożyczyć jakieś reaktory od Stark'a i dopiąć ci tu i tu i tu.. -wyszedł z pokoju i zaczął go łaskotać.
-Nie!!!! - powiedział i zaczął się cicho śmiać.
-Tak! -uśmiechnął się lekko.
-Nie! - chichotał.
-Taaak! -dalej go łaskotał.
-Nne - wydusił przez śmiech.
-Nadal będziesz przepraszał? -położył go na stole i przestał na chwilę go łaskotać. -I martwić się o mnie?
-Nie zmienię tego - powiedział ledwo przez to, że brał głębokie wdechy.
-Jak sobie życzysz.. -przysunął go do siebie i podszedł do kuchenki i otworzył piekarnik. -Naprawdę tam może być gorąco..
-Nie wepchasz mnie do tego - rzekł.
-Na pewno nie? -pochylił się z nim delikatnie do przodu i włożył mu głowę do piekarnika. -Mam włączyć?
Ich pozycja nie była zbyt dobrze ułożona z perspektywy osób trzecich.
-Nie! - miauknął i zniknął we mgle bojąc się o własne życie. Gdy Loki zniknął we mgle, Thor aż upadł na ziemię z grymasem na twarzy i zamknął drzwi do piekarnika. Loki w ataku małej paniki nie myślał nad tym co robi i magia sama się uaktywniła. Po chwili pojawił się w kuchni na blacie kuchennym jako kot.
~Co jest kurwa? Nie chciałem się zmieniać!
-Jako kot się zmieścisz na sto procent! -uśmiechnął się i wstał.
~Nie!- miauknął spanikowany, ale nie mógł użyć magi aby to odkręcić przez to bardziej spanikował, a na blacie pojawił się wokół kota szron.
-Ey spokój Loki, nie włożę cię głupku żarty sobie robię.. -podszedł do kota i wyciągnął do niego dłoń. Jednak kot trząsł się nie o to, że trafi do piekarnika tylko o to, że nie mógł znowu zniknąć w mgle. Thor wziął na ręce Laufeyson'a i głaskał go delikatnie. -Czemu się trzęsiesz? - jednak Loki tylko miauknął zdesperowany. -Miau? -zmarszczył brwi. Kot nie wiedział co się dzieje, że nie mógł się odmienić w człowieka. Pierwszy raz coś takiego mu się to zdarzyło. -Nie panikuj miauczek. Jarvis gdzie jest Steve razem z Tony'm? -spytał Bóg piorunów.
-Pan Rogers jest w swoim pokoju w raz z kotem.
-Robią coś niestosownego, czy można tam wejść? -Gromowładny i tak zamierzał tam wparować byle zobaczyć czy Tony też przestał już mówić w jego języku i czy rozumie Loki'ego, bo nie wiedział jak może mu pomóc.
-Pan Rogers stara się wydostać kota spod łóżka - poinformował Jarvis.
-Umh okey dzięki Jarvis.. -poszedł do pokoju Kapitana oczywiście bez pukania wszedł gdy ten klęczał przed łóżkiem i próbował wydostać Antosia spod łóżka. Steve popatrzył na Thora i otrzepał się z kurzu zauważając na jego rękach czarnego kota, który trząsł się gdy Tony nadal skulony był pod łóżkiem kapitana.
-Ja nie będę tego nawet komentować, potrzebny mi Tony, a nie zabawy w chowanie się w kurzu..
-Tony chowa się pod łóżkiem i nie jestem w stanie go wyciągnąć - stwierdził kapitan.
-Anthony do nogi! Mam problem z Loki'm! -tupnął Odynson.
~Nie! - miauknął Tony- Nigdzie nie wychodzę stąd!
-Czyli mówi.. -spojrzał na Loki'ego. -Jesteś potrzebny, Loki jest..kotem znowu.. - Antoś słysząc iż Loki jest kotem wyszedł spod łóżka i popatrzył na Thora.
~A dlaczego miałbym nie mówić?- Cap od razu złapał w dłonie Antosia aby znowu mu nie uciekł.
-Rzuciłeś mi na Loki'ego zły urok..
~Na nikogo nie rzuciłem nic - miauknął Stark - nie umiem magi!
-To czemu znowu stał się kotem, Loki powiedz coś.. - Jednak tylko wydobyło się od niego ciche miauknięcie na co Tony mruknął.
-Nie rozumiem.. -potrząsł delikatnie Loki'm. -Widzisz urok.. - Kapitan skrzywił się, bo i tak nic nie rozumiał z wymiany słów i miauknięć.
~Hmm mówi coś - zastanowił się gdy Loki zaczął mówić po kociemu - że nie może się odmienić?
-Czyli jak są nici z takiego kota, który nie może się przemienić, to idę go upiec.. -prychnął. -Wrócisz do domu pod opiekę Matki.. -powiedział Loki'emu na ucho. Słysząc słowa Thora pokręcił sprzecznie głową gdyż to byłby gigantyczny obciach dla niego gdyby Odyn zobaczył go w owej postaci i tym, że nie potrafi panować nad mocą.
~Nie wolno jeść kotów! - miauknął Tony.
-Zjeeeem, w końcu to mój brat i mogę. Dziękuję za pomoc miłego molestowania przez Capsa.. -opuścił pokój Rogers'a z wyrazem gniewu na twarzy właściciela pokoju. -Idziesz do Matki, bo ja ci nie pomogę. Nie jestem magiem.. - Jednak nadal kręcił głową na boki. Nie chciał być pośmiewiskiem ze strony Ojca. Nie wiedział dlaczego nie mógł się odmienić nie rozumiał dlaczego, ale nie chciał wplątywać to matki. -Loki nie masz nic do gadania, ona ci pomoże zostaniesz u niej, ja wrócę tutaj. Wszechojciec niczego się nie dowie jasne? -wyszedł wprost na taras.
-"To się źle skończy Thor"- pomyślał i delikatnie się trząsł.
-Przestań być jak galareta ja wiem jak będzie, Odyn nie może ci nic zrobić do dnia procesu nie pamiętasz? -przewrócił oczami. Przywołał gestem dłoni Mjølnir oczywiście, który stłukł szybę. Loki wiedział, że do procesu jest bezpieczny, ale każde przewinienie może dla niego źle się skończyć. Obawiał się tego, że jak zostanie u matki Thor zostanie sam i nikt nie pomoże mu ukoić bólu.
-Heimdallu zabierz nas do Asgardu! -wymierzył broń w górę, a po chwili pojawił się tęczowy most.
(z jednorożcaaaamiiii XD). Po chwili pojawili się na Bifroscie gdzie strażnik Heimdall zamknął most za nimi.
-Witam z powrotem Thorze i Loki... Wszechmatka jest w ogrodach.
-Dziękuję przyjacielu.. -skinął lekko głową blond Bóg i udał się powoli aby spotkać się z Matką. Loki'ego trzymał na ręce i nie pozwalał mu nigdzie iść.
-A tu nie dałbyś rady się przemienić? - Bóg kłamstw odkąd tylko trafili na Bifrost starał się przemienić bądź teleportować, ale nic nie działało. Pokręcił sprzecznie głową, ale dalej starał się uwolnić z uścisku brata. -Tym bardziej idziemy do Friggi, a jak to nie, to co ja powinienem wtedy z tobą zrobić? -westchnął głęboko. Kot również westchnął gdyż czuł się bezużyteczny bez swoich mocy i mógł tylko liczyć na pomoc Wszechmatki, która wraz z służącą szła przez ogrody. Odynson wszedł do Asgardu z czarnym dużym kotem na dłoni i młotem w drugiej ręce. Przeszedł do ogrodów i od razu zauważył Królową.
Wszechmatka również zauważyła swego syna i uśmiechnęła się do niego delikatnie.
-Synu.
-Witaj Matko.. -uśmiechnął się i podszedł do niej, by się przytulić na powitanie. Kobieta przytuliła się do syna i popatrzyła na zwiniętą kulkę w jego ramionach.
-Loki - skierowała się do drugiego syna w postaci kota i spojrzała na Thora - wytłumaczycie o co chodzi?
-Tak to jest psotnik i szczerze mówiąc nie wiem co się stało.. -podał futrzaka w ręce królowej. -Przemienił się w kota, miauczy z czego nic nie rozumiem, co jest dziwne i na dodatek nie może wrócić do swojej pierwotnej formy nawet tutaj w Asgardzie, więc chce cię prosić o pomoc. Idę jeszcze porozmawiać z ojcem żeby nic mu nie robił, bo jeszcze wszystkich obowiązuje immunitet przed procesem.. - Królowa wzięła ostrożnie swego Syna, który trząsł się i cicho pomiaukiwał.
-No Loki co ja mówiłam o tym, że zbyt dużo magi to nie zdrowo ? - zwróciła się do niego. - Nie tknie was obu - rzekła - do procesu macie czas, a jak coś to ja z Odynem porozmawiam. Skoro już jesteście w domu mam nadzieję, że na dłużej zostaniecie - powiedziała.
-To prawda przesadził trochę z magią.. -westchnął. -On zostaje ja wracam do Midgardu, dziękuję za wszystko, ciebie z pewnością posłucha, poza tym muszę pochwalić Loki'ego jest grzeczny, może czasem rzuca kąśliwymi uwagami, ale jest już grzeczny, wydaje mi się, że nie będzie sprawiał wielkich problemów. I wrócę może na proces dopiero.. -uśmiechnął się lekko do nich. Loki miauknął z wielkim bólem w stronę Thora, który miał zostać sam. Nie chciał się wyrywać z delikatnego uścisku swej matki, ale patrzył smutnymi oczami na brata.
-Loki chyba nie chce abyś wracał na ziemię - stwierdziła kobieta, która delikatnie była zdziwiona emocjonalnym kłębkiem pełnym różnych emocji.
-Bo się boi, że go zostawię, ale wrócę do niego, a jeśli się spóźnię to i tak przyjdę. Dla braciszka przyjdę.. -pogłaskał kota za uchem. Jednak te słowa nie uspokoiły Loki'ego, który nadal się bał o brata.
-Ostatnio to razem spędzaliście czas więc nie dziwie się, że nie chce cię zostawiać - powiedziała Wszechmatka.
-Obiecałem go chronić i nauczyć dobrych rzeczy, więc musieliśmy spędzić razem czas. A wybrałem ziemię i przyjaciół jako dobry odpowiednik na takie rzeczy to niech teraz żałuję, że tu będzie siedział aż powróci do normalności..
-Powiesz mi chociaż Thor jak to się stało, że stał się kotem? Musiał być to jakiś czynnik, że utknął w owym ciele - powiedziała i pogłaskała delikatnie oraz uspokajająco kota.
-Za dużo wykorzystywał magii, a ostatnim w co się przemieniał w parku to właśnie kot.. -podrapał się po karku lekko.
-Bardziej myślałam o okolicznościach w których zmienił się jakie emocje panowały? Magia jest połączona z emocjami chyba dobrze o tym wiesz synu- powiedziała.
-Jeśli chodzi przemianę teraz to najpierw śmiech, a później strach przed tym, że go usmażę w piekarniku, ale to były żarty i nie chciałem naprawdę tego zrobić chciałem go jakoś rozweselić.. - westchnął skruszony i popatrzył w swoje nogi.
-Thor dobrze wiesz, że Loki nie powinien zbliżać się do zbyt ciepłych miejsc! - powiedziała karcąco - To już wiadomo dlaczego nie może się odmienić - rzekła i pogłaskała ponownie Loki'ego po głowie.
-Ale to nie było nawet włączone po prostu mnie zdenerwował i chciałem z nim jakoś pożartować, nigdy bym przecież go nie upiekł..może -dodał ciszej. -Ostatnio Loki za dużo się o mnie zamartwiał i nie potrzebnie przepraszał.. -westchnął.
-Rozumiem, ale twój brat powinien panować nad emocjami, a nie ciągle być zestresowany Thor - powiedziała.
-Wiem przepraszam, dlatego aby nie no naruszać jego emocji po prostu zaopiekujesz się nim lepiej przez jakiś czas..
-Czuję, że czegoś nie mówisz synu dobrze wiesz, że możesz wszystko mi powiedzieć.
-Ale jest wszystko w porządku, naprawdę mamo.. -uśmiechnął się do kobiety i ucałował ją w policzek.
-Mam nadzieję Synu - rzekła.
-Tak stwierdzam, że teraz jest wszystko w najlepszym porządku no oprócz małego psotnika, ale mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie zdrowy, głupiutki i no żywy najważniejsze..
-Na pewno dojdzie do siebie po pewnym czasie - rzekła - jak na razie będzie jako kot.
-Mam nadzieję, że szybko będzie sobą, ty przynajmniej mu pomożesz, ja się kompletnie nie znam na magii.. -popatrzył w bok i westchnął.
-Nie każdy umie magię Thor - stwierdziła - magia to bardzo trudna technika i niebezpieczna, ale z pewnością o tym wiesz.
-Tak wiem o tym doskonale wiem, dlatego się w to nie bawię. Ale Loki potrafi i dlatego przeze mnie jest w takim stanie, bo za dużo jej używał..
-Nie, że za dużo - rzekła - po prostu użył magi nieświadomie.
-W każdym razie mam nadzieję, że będzie dobrze i naprawdę przepraszam.. -westchnął z lekkim uśmiechem. -W sumie to tyle chciałem dziękuję, że się nim zaopiekujesz Matko, to ja będę chyba powoli szedł..
-Na pewno mu pomogę - odparła - uważaj na siebie Thor i przyjdź niedługo - rzekła.
-Oczywiście matko, że przyjdę.. -uśmiechnął się. Ostatni raz przyszedł ich przytulić. -Słyszysz Loki wrócę po ciebie za niedługo.. -potarł delikatnie nosem o jego nosek chociaż łzy piekły jego oczy to nie mógł ich uwolnić.
-Miauuuu - miauknął ciężko i jego oczy były pełne kocich łez.
-Spokojnie Synu - powiedziała Wszechmatka - chodź trzeba iść do Odyna..
-Wrócę.. -szepnął cicho. -Do zobaczenia! -poszedł z powrotem do Heimdall'a aby wysłał go do Midgardu. Natomiast Loki miauknął cicho i wtulił się w Wszechmatkę, która ruszyła w stronę pałacu. Odyn stał na tarasie wpatrzony w całą sytuację, która miała przed chwilą miejsce. Nie spodziewał się, że wrócą w tak szybkim czasie, nie bardzo był zadowolony faktem, że jego adoptowany syn jest małym zwierzęciem, a nie sobą. Gdy tylko zauważył, że jego Królowa idzie w stronę pałacu wyszedł jej na przeciw.
Loki bał się tego co Odyn zdecyduje i zrobi z nim gdy tylko wróci do swojej prawdziwej postaci. Frigga trzymała w ramionach swego młodszego syna i wiedziała, że jej mąż wszystko widział. Kiedy mąż spotkał swoją żonę przywitał się z nią i wziął w ręce czarną kulkę futra.
-To jest nasz syn? -spytał, a Frigga przywitała się z mężem i uśmiechnęła się delikatnie.
-Tak to jest nasz syn - odparła gdy Loki spuścił uszy i popatrzył się w ziemię.
-Dlaczego Thor już poszedł? -zaczął oglądać Loki'ego. -Jaki jest cel tejże przemiany? -ułożył wygodnie kota na dłoni, a pod drugą dłoń wziął królową.
-Musiał podobno coś załatwić, ale wróci za niedługo - odparła i uśmiechnęła się gdy Loki grzecznie podporządkował się ojcu. -Myślę, że to nagły wybuch niekontrolowanej magi, która zmieniła go niekontrolowanie w kota bez możliwości zmiany z powrotem.
-Wiadomo coś o postępach w 'grzeczności' Loki'ego, czy jest jeszcze gorzej? -spytał nań ze stoickim spokojem przy swojej królowie serca.
-Podobno jest bardzo grzeczny - rzekła i popatrzyła na syna, który grzecznie leżał na ramieniu Odyna. -Tak jak ci mówiłam, że da się i jego zmienić.
-Może masz rację Friggo, byłem trochę zbyt dla niego surowy.. -powiedział i spoglądnął na kota. -Ale sama widziałaś ile krzywdy wyrządził, po prostu nie panowałem nad sobą i postawiłem mu jednolity wyrok. - Loki miauknął i spuścił łebek.
-Za bardzo surowy każdy popełnia błędy mężu - powiedziała - ty też w przeszłości robiłeś wiele krzywd nie zapominaj, że uczymy się na błędach.
-Dobrze wiem najdroższa ile mam za sobą trupów, ale pamiętaj, że to były wojny pomiędzy światami, a nie przez zemstę niszczenia niewinnych krain.. -delikatnie potarł kciukiem dłoń kobiety.
-Choć i bez wojen wojowałeś - powiedziała. -No, ale zmieńmy temat i zastanówmy się jak pomóc naszemu synowi wrócić do ludzkiej postaci.
-Dobrze moja kochana, dla ciebie wszystko.. -uśmiechnął się do niej i szli prosto znów na ogród na kamienną ławeczkę. -Będziemy musieli go pilnować przez resztę dnia jak mniemam prawda?
-Na to wychodzi - zachichotała cicho - niestety nie jestem na razie w stanie mu pomóc.
-Damy sobie radę Friggo, na spokojnie, Loki też musi opanować swoje emocje aby spróbować się przemienić.. -ucałował kobietę swojego życia w policzek.
-Nie przewidywalne użycie magi jest różne w skutkach - stwierdziła - może jeszcze dziś będzie mógł mówić może - rzekła i pogłaskała syna po głowie.
-Wierzę ci Królowo. Ja również mam nadzieję, że będzie mógł mówić i sam nam opowie jak to się stało..
~"Normalnie" -Mruknął Loki, ale nikt go nie zrozumiał.
-Ja również jestem ciekawa - odparła - jak na razie musimy po pilnować naszego syna.
-Tak wiemy, że na razie nie możesz nam nic przekazać, ale pewnie nie długo już będziesz mógł mówić. - Loki miauknął cicho i popatrzył na matkę, westchnął.
-Nie martw się synu będzie dobrze.
-Mama ma rację, nie martw się.. -uśmiechnął się. -Brakuje nam tylko Thora... - Loki zwinął się w kłębek iż Ojciec wspomniał o Thorze. Czuł się jeszcze bardziej winny, że nie jest w stanie mu teraz pomagać... -Co się stało? Nie macie dobrych między sobą relacji, że tak zareagowałeś? -popatrzył na kota, który miauknął bardzo cichutko i zaczął delikatnie się trząść.
-Nie wyglądali na skłóconych - rzekła - poza tym Thor mówił, że dobrze się słucha więc pewnie musi być coś czego nasi synowie nie chcą powiedzieć.
-Będziesz musiał nam powiedzieć Loki o co chodzi, nawet jeśli tego nie chcesz, bez kłamstw.. -Odyn spojrzał na syna, który pokręcił głową na nie. Nie chciał o tym mówić tym bardziej rodzicom.
-Loki jeśli to jest ważne musisz nam powiedzieć - rzekła królowa.
-Skoro nie chce powiedzieć, na pewno jest ważne.. -westchnął Król.
-"Nie mogę " - pomyślał i zatrzął się jeszcze bardziej.
-Spokojnie synu - powiedziała łagodnie aby uspokoić go.
-No i jak im pomóc? Jednemu czy drugiemu? Jeden będzie owijał w bawełnę, a drugi będzie wszystko ukrywał, nie na tym polega pomaganie sobie..
-Nie zrozumiesz czasem naszych synów - powiedziała - musimy poczekać i dowiedzieć się.
-Na pewno będę chciał się dowiedzieć o co chodzi.. -zebrał ciężko powietrze w płuca. Loki czuł się źle i to bardzo źle z tym, że nic nie może zrobić jego lodowa natura zaczęła wychodzić z jego kontroli i zaczął robić się zimny.
-Loki, spokojnie musisz panować nad emocjami.. -Król poczuł chłód na ręce na której trzymał syna i spróbował go uspokoić. Jednak słowa Wszechojca nie dotarły do Loki'ego, który naprawdę się starał opanować swoje emocje. -Friggo dasz radę mu pomóc? -popatrzył na żonę i delikatnie przeniósł kota na jej dłonie. -Tylko masz uważać..
-Spokojnie mężu nie jeden raz mu już pomagałam z jego lodową domeną - odparła i przytuliła do siebie syna - no już Loki spokojnie nie masz się czym przejmować oddychaj spokojnie - szeptała do jego ucha. Odyn patrzył na nich ze zmartwieniem i czekał aż będzie dobrze. Kot zaczął słuchać się kojącego głosu i powoli zaczynał się uspokajać.
-Nie wiem jak ty to robisz kochanie, zawsze wszystko jest spokojnie w twoich ramionach..
-Mam ten dar - odparła z uśmiechem - dobrze wiesz, że umiem każdego uspokoić.
-Oj wiem moja najdroższa oj doskonale wiem..
-Więc nie dziw się mężu, że nasz syn uspokaja się w ramionach matki.
-Dobrze, że cię mam przy sobie.. -oparł delikatnie czoło o jej ramię. Frigga uśmiechnęła się delikatnie i pocałowała męża w głowę. -Jest już spokojny, czuje że nie będzie dobra ta rozmowa jeśli będą chcieli z nami ją przeprowadzić..
-Jeśli będą - rzekła i tuliła w siebie syna w kocim ciele - to będzie ciężkie by z nimi rozmawiać, bo Thor twierdził, że wszystko jest w porządku.
-Musimy. Nie mają wyjścia.. -westchnął.
-Tak - kiwnęła głową.
-Na razie może dajmy czas Loki'emu..
-Jak na razie jest niestabilny i jego magia również.
-Wiem o tym Królowo..
-Ty magią się nie posługujesz! - stwierdziła - Więc skąd wiesz?
-Od ciebie wiem, bo ci ufam. I wierzę, że mówisz prawdę więc przytakuje.. - Uśmiechnęła się pogodnie i tuliła nadal syna, który zaczął cicho pomrukiwać. Odyn przytulił Friggę, która trzymała syna i ogarnęła ich przyjemna cisza. W ogrodzie było cicho jak i bardzo ciepło gdyż słońce przyjemnie ocieplało ich królestwo. Loki chociaż nie czuł się pewnie przy Odynie pozwolił sobie na chwile spoczynku w ramionach matki. Król Asgardu przemyślał dobrze i rozsądnie wyrok na jednego i drugiego z synów, dobrze wiedział, że to co teraz postanowił będzie najlepiej dla wszystkich właśnie sprawiła to jego ukochana żona, że tak zaczął myśleć. Proces zbliżał się wielkimi krokami za każdym dniem, ale nie zamierzał się dzielić wyrokiem z nikim nawet nie chciał mówić Friddze, chciał każdego zaskoczyć. Do Stark Tower wrócił Odynson i niezauważony poszedł do swojego pokoju i zamknął się tam. Nie chciał widzieć nikogo oprócz Loki'ego, ale wiedział, że tylko jedna osoba jest mu w stanie pomóc i dobrze wiedział, że to nie będzie on, nie znał się na magii i przez swoją nie uwagę i głupotę skazał brata na ból i strach. Wiedział, że przyjaciele będą chcieli się do niego dobijać, ale on nie zamierzał im mówić co dzieje się w jego Ojczyźnie martwił się bardzo o brata, ale bał się, że jeśli tam by został jeszcze bardziej, by go skrzywdził i nie potrzebnie martwił by matkę swoją chorobą. Każdy w wieży zauważył iż z Thorem jest coś nie tak lecz chcieli dać mu czas dla siebie nim zaczną pytać co się dzieje z ich przyjacielem. Każdy na własny sposób martwili się o przyjaciela i tym, że wrócił bez brata, który wiedział co dzieje się z ich Asgardzkim członkiem drużyny. Jedynym kto wiedział nie z grona wtajemniczonych to wszystko widzący Heimdall, który strzeże mostu do wszystkich 9 krain i pilnuje czy na pewno wszystko jest w porządku. Gdy otwierał on most na Midgard przekazał mu pewne zdanie.
-Ukrywając to co w tobie siedzi skazujesz siebie i innych na wyrok...
W głowie blond Boga dudniły słowa przyjaciela. Usiadł pod łóżkiem i zaczął płakać. Nie chciał niczyjej pomocy, bo wiedział że na nią nie zasługuje, a tym bardziej nikt nie zasługiwał na prawdę i dowiedzenie się co tak naprawdę ma w płucach. Bogowie nie chorują chyba, że to już jest bardzo poważna choroba właśnie jak Hanahaki. Martwił się o wszystkich tylko nie o siebie i teraz ma za swoje. Loki będąc na Asgardzie martwił się o Thora bardziej niż o to, że utknął w kocim ciele. Chciał być przy bracie i mu pomagać z jego problemem, który powstał właśnie przez niego. Każdy czuł się na jakiś sposób winny z jakiegoś powodu. Mniejszego bądź bardziej większego.
W salonie na piętrze mieszkalnym zebrali się wszyscy Avengersi oprócz braci z Asgardu. Jedni nawet nie wiedzieli, że Loki opuścił Wieżę, a Thor siedzi zamknięty sam w swojej 'komnacie'. Wszyscy byli cicho, niektórzy oglądali telewizje, ale tak naprawdę zastanawiali się nad tym co się dzieje i jak rozwiązać swe problemy. Nikt nie wiedział co dzieje się z Bogiem tylko Antoś przeczuwał, że bardzo źle jest po tym jak w parku podsłuchał ich.
-Czy coś się stało, że jest tu tak cicho? -spytał cicho Peter nie mogąc przetrawić ciążącej ciszy w pomieszczeniu.
-Nie nie za bardzo - powiedział Clint - po prostu mamy chwilę zastawienia się nad wszystkim i niczym.
-Oh rozumiem.. -szepnął i siedział już cicho.
-Czasami tak już mamy wieczorem - dodał Bruce.
-Po prostu cisza przemyśleń i później jest okey.. -mruknęła Natasha i wstała by iść do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę.
~To nie jest łatwe Petey - miauknął Tony leżąc w ramionach kapitana.
-Ty już się dość wymiauczałeś dzisiaj wystarczy ci nie potrzebnych monologów.. -powiedział cicho Kapitan gryząc delikatnie ucho futrzaka.
-Przecież tata nic nie zrobił Steve.. -uśmiechnął się lekko Peter.
~Dlaczego mam się nie odzywać? - mruknął -Dalej jesteś zły o to, że schowałem się pod łóżkiem?
-Miau miau miau? -prychnął i znów go ugryzł.
~Nie, bo hau - prychnął i poruszył głową na boki.
-Mam ochotę odgryźć ucho.. -zacisnął zęby i szepnął mu.
~Nieee! - miauknął przestraszony.
-Więc tak czekam aż będziesz człowiekiem.. -mruknął mu do ucha.
~O boże - mruknął - zacząłem lubić to ciało... Niestety będzie trzeba wrócić do pracy i nadrabiania projektów.
-Co taki jesteś przerażony, będzie super!
3561 słów!
Czy Loki wyzdrowieje jak i Thor?
Co wydarzy się na ziemi?
Co się dzieje na helicarrierze?
Dziękuję bardzo za tyle wyświetleń i gwiazdek! Jesteście wielcy ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro