Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

...ale damy sobie z tym radę!

-Muszę się przyznawać? Nie chce aby był od razu wyszukany w kartotekach i nawijanie jaki to on jest i jaki taki.. -uśmiechnął się i ściągnął nie pewny maskę.

-Hmm to pójdźmy na ugodę... Powiesz kto to taki, a ja odpowiem ci na jakiekolwiek chcesz pytanie - powiedział i wlał serum do probówki.

-Ale panie Stark, zapewniam pana, że jest wobec mnie w pokojowych zamiarach.. -uśmiechnął się lekko do niego odkładając maskę na stolik. -I jakie pytania mógłbym jeszcze zadawać?

-Jakie chcesz młody- odparł  i uśmiechnął się do niego, ale zauważył, że Peter płakał, ale wolał nie pytać dlaczego.

-Już o nic więcej nie będę chyba pytał -przeczesał włosy do tyłu aby nie padały mu na oczy.

-No dobrze jak wolisz - rzekł i skrzywił się nie widząc rezultatów w pracy.

-Aż tak bardzo pan chce wiedzieć kto to? -spytał i podszedł do Tony'ego, wziął probówkę z serum, zmieszał ją z dwoma innymi kolorowymi cieczami i postawił wśród innych.

-Jestem tylko ciekaw młody - powiedział i zanotował coś.

-To Deadpool... -szepnął bardzo cicho i popatrzył na swoje nogi. Tony popatrzył na Pitera z szokiem.

-Syn Fury'ego? - spytał z niedowierzaniem.

-Mhm.. -kiwnął energicznie głową i zarumienił się. -Tak jakoś wyszło...

-O chłopie to nie dziwie się dlaczego tak zareagowałeś - stwierdził Tony.

-Ale w sensie, kiedy.. -popatrzył nie pewnie na Stark'a.

-Jak powiedziałem, że ledwo zipie i dycha - rzekł.

-N-no, bo się martwię.. -popatrzył w bok.

-Nie dziwię się - powiedział i  pogłaskał go po głowie. -Postaramy się mu pomóc, co nie Pit? - spytał.

-Tak.. -uśmiechnął się.

-Współczuję ci Pete, że Clint i Natasha wam dokuczają - rzekł- no ale skupmy się na odtrutce.

-Skąd niby pan wie, że nam dokuczają? -spojrzał na niego. -No dobrze...

-Clint był z 3-4 godziny temu - rzekł  - po spreje i farbę!

-Chcemy udekorować helicarrier -powiedział z małym uśmiechem - wtedy też mnie podrzucił do domu..

- Coś mi się obiło o uszy od Fury'ego - stwierdził.

-Jak myślisz będzie bardzo zły? -spytał i przyglądał się składowi receptury serum.

-Pewnie trochę, ale przejdzie mu po tym jak wysprzątacie wszystko!

-Ale najpierw trzeba umalować, pan też się tego może w pewnym czasie doczekać -zaśmiał się cicho.

-Hahaha - zaśmiał się- proszę bardzo spróbujcie tylko, a będziecie szorować wszystko szczoteczkami.

-Wyzwanie podjęte! -uśmiechnął się szeroko. -A teraz? -spytał fiolkę z po mieszanymi substancjami.

-Hmm - spojrzał na fiolkę i wziął ją w dłonie.

-Wszystko zapisywałem co dodawałem i ile..

-Jarvis przebadaj owe próbki i wybierz najskuteczniejszą z wersji -rzekł.

-Tak jest sir.. -rozległ się po pomieszczeniu charakterystyczny głos Jarvisa.

-Zaraz się przekonamy czy coś jeszcze dodać czy odjąć od substancji, bo jak źle wyważymy to możemy pogorszyć - stwierdził. Chłopak pokiwał głową, że rozumie i czekał razem z Tony'm na wyniki i rezultaty ich badań.

-Substancja środkowa... Dodać więcej d21, a mniej g45 - odpowiedział Jarvis.
Pete przyniósł pod główny stół wszystkiego potrzebne substancje i tamte, które były na początku.
Tony wziął jedną fiolkę.

-Mów Jarvis kiedy przestać dodawać d21 - powiedział Stark. Kiedy miliarder zaczął nalewać substancje, na ekranie Jarvis zaczął określać w procentach ile zostało do uzupełnienia jeszcze. Tony przyglądał się ekranowi i lał powoli substancje aby nie nalać za dużo

-Wystarczy już sir.. -powiedział Jarvis kiedy było wystarczająco substancji d21. Natomiast Tony szybko przechylił fiolkę w drugą stronę.

-Teraz serum - stwierdził - ile Jarvis? - zapytał

-⅓ fiolki.. -powiedziała sztuczna inteligencja, a Peter podał główny składnik Tony'emu do ręki.

-Dzięki Pete - powiedział i wlał ⅓ fiolki do próbki gdy Spidey kiwnął głową z małym uśmiechem i przynosił Stark'owi kolejne substancje pomocne do odtrutki. -Teraz g45 - stwierdził - ty wlej teraz Peter - rzekł do dzieciaka.

-Czemu ja mam to zrobić? -przejął od mentora zmieszane wcześniej substancje.

-Bo masz sprawniejsze ręce - odparł - a ja nie lubię wlewać do probówek substancji.

-Cały czas Pan to robił.. -zaśmiał się cicho i zaczął wlewać tyle i mu na kazano.

-W sumie racja - zaśmiał się .

-Dodać trochę krwi - rzekł Jarvis.

-K-krwi? -popatrzył na Tony'ego to na komputer. -Jaka znowu krew, do odtrutki?

-Z sztuczną inteligencją nie kłóci się - rzekł -jaką masz grupę krwi młody?

-Nie wiem, ale czy to tak bardzo potrzebne? -przełknął ślinę.

-Zaraz sprawdzę w danych, więc mówisz czy mam sprawdzać?

-Czuje się na celowniku, po co panu ta wiedza -mruknął niewyraźnie.

-Potrzeba krwi - powiedział - Wade'owi trzeba jakiś odczynnik, który wspomoże powstawanie zdrowej nieskażonej serum krwi.

-To czemu akurat moja krew? Nie mogłaby być kogoś innego? -Peter myślał, że właśnie traci grunt pod nogami.

-Jesteś najbliżej - stwierdził - ale jak chcesz to mogę skoczyć po krew - rzekł.

-A dużo tej krwi potrzeba? -spytał spokojnie.

-Z krople dwie.

-No dobrze z-zgadzam się... -kiwnął głową.

-To jaką masz tą grupę krwi?

-AB Rh minus, ale czy to aż takie ważne skoro i tak ma być wymieszana z resztą substancji? -spytał cicho z westchnięciem.

-Deadpool ma podobną, ale bez minusa - rzekł - trochę ważne jaka to krew - odparł.

-I co mam zrobić? -uniósł brew.

-Igła i kilka kropel - powiedział Jarvis gdy Tony chciał wytłumaczyć, ale Spidey odłożył probówkę w inne probówki i padł na ziemię.

-Co się dzieje? - zapytał Tony łapiąc Peter'a.

-Nie lubię widoku krwi ani igieł -zrobił się blady.

-Spokojnie - powiedział - mogę iść po krew - rzekł - jeśli się tego boisz...

-Nie boję się tego tylko nie lubię tego widoku, brzydzi mnie.. -usiadł na ziemi i tak.

-Rozumiem - powiedział i odetchnął z ulgą - myślałem już, że coś się stało poważnego.

-Muszę ściągnąć rękawice do tego badania? -spytał.

-To będzie małe ukłucie Pit nie poczujesz nawet tego - rzekł i podniósł się do pionu, a razem z nim podniósł pajączka.

-Nie znoszę igieł panie Stark...

-Wiem wiem młody - rzekł - pomyśl o czym innym niż to co będzie się dziać!

-O czym? -przełknął ślinę.

-O czym tylko chcesz - rzekł i ukuł Pita igiełką w szyję pobierając kilka kropel. To tak szybko się działo, że Peter nie miał szans, by zorientować się co się stało.  Peter nie zdążył o niczym pomyśleć, bo miał pustkę w głowie, a kiedy Tony skończył pobierać mu krew poczuł tylko lekki chłód na szyi. -Już - poinformował i dodał trochę krwi do probówki. - Teraz tylko wywieszać porządnie i zostawić na pół godziny w odpowiednich maszynach - rzekł.

-I jeszcze pół godziny? Strata czasu, ale rozumiem.. -westchnął Pete i zaczął pocierać ręką po szyi w miejscu gdzie został ukuty. -Jak mieszać?

-Tym zajmie się maszyna- powiedział miliarder - Jarvis zadzwoń do Fury'ego! - rzekł i włożył substancje do specjalnej maszyny. Sztuczna inteligencja wykonała polecenie Stark'a i rozgłos był na całym pomieszczeniu. -Fury! - powiedział Tony gdy ktoś odebrał.

-Witaj Tony czy coś się stało? Czegoś potrzebujesz?

-Chciałem poinformować, że za około pół godziny będzie odtrutka, a Piter chciałby chyba wiedzieć co u Wade'a!

-Panie Stark, nie.. -jęknął cicho Peter robiąc się cały czerwony, że mężczyzna wspomniał o nim.

-Będę musiał kogoś po ciebie wysyłać? Dziękuję wam za wszystko! Byłem  chwile temu u niego, wypoił całą kroplówkę i spokojnie odpoczywał na nic się nie skarżył, ale nie wiem doktor dopiero do niego zajrzy za 20 minut i stwierdzi co z jego ogólnym stanem.. -powiedział Fury.

-To dobrze - powiedział Tony - sam dostarczę odtrutkę będzie szybciej i przynajmniej coś zrobię - stwierdził - Tak Piter?

-Mhm, a ja pójdę do domu.. -szepnął i zaczął zakładać maskę z zażenowania.

-Dziękuję jeszcze raz za wszystko..

-Na pewno? - spytał - Może wybierzesz się ze mną, a potem cię od prowadzę do domu? - zapytał - Do później Fury! - rozłączył się Tony.

-Ile będę wracał dziś w jedno miejsce? -spytał cicho, a z policzków dalej mu nie schodziły rumieńce.

-Nie wiem, ale tylko ci proponuje młody- odparł Tony. Podczas gdy Wade czuł się trochę lepiej i niezbyt chętnie jadł ziemniaki z mięsem, a wręcz zjadł kilka kęsów i patrzył się w talerz. Pete stanął w miejscu i zaczął się zastanawiać.

-Dobra idę z panem, ale i tak nie chce później odprowadzania do domu - burknął cicho i usiadł na krześle.

-No niech ci będzie- odparł. Wade czekał na lekarza, a kilka razy patrzył się na Clint'a.

-Jak się czujesz? -spytał po dłuższej chwili Hawkeye, który był wiercony wzrokiem przez pacjenta.

-Nie wiem - mruknął- trochę lepiej?

-To dobrze, przepraszam cię za tą sytuację nie wiedziałem, że tak to wyjdzie.. -powiedział z westchnięciem.

-Nie szkodzi- mruknął - nic się nie stało - rzekł i odłożył talerz na szafce.

-Wade musisz zjeść - powiedziała Wdowa.

-Nie jestem głodny- mruknął.

-Jak nie będziesz jadł to leki nie będą działać i będzie ci nie dobrze...

-Trudno- mruknął i opatulił się w pościel.

-A kto będzie bałwankiem Tashy? -spytał Clint i popatrzył na ową kobietę.

-Właśnie! - powiedziała Natasha na co Wade wzruszył ramionami i wtulił się w poduszkę.

-A kto będzie pilnował Pająka jak Deadpool zbyt się po choruje?

-Pirat - mruknął i przymknął oczy.

-Nie pirat, będzie zbyt zajęty, na na przykład organizowaniem jakiegoś ważnego spotkaniaa w celuu.. -Clint próbował coś wymyśleć.

-Ale pajączek nie chce mnie znać - mruknął - więc sam sobie da rade - rzekł - nie jest dzieckiem!

-Natasha wychodzę jak nie wrócę z magiczną różdżką o za pięć minut to znaczy, że nie żyje i będziesz musiała wyjść po moje truchło.. -wstał i z udawaną obrazą wyszedł z sali. Na co Wade westchnął tylko.

-Clint się na mnie obraził? - spytał cicho Wade, Natashy.

-Nie, ale zaczynam się obawiać czy aby ostatnio nie przesadził z bajkami.. -mruknęła i wzruszyła ramionami.

-Tasha za pięć minut u mnie w pokoju! -krzyknął zza drzwi Clint i dodał. -Nie oglądam bajek!

-Przepraszam Clint! - powiedział głośno Wade i schował się w pościeli.

-Znowu coś wymyślił, bo mnie kości bolą... -powiedziała Nat i wstała z ziewnięciem.

-Przepraszam- mruknął ponownie Wade.

-Mnie za nic nie musisz po prostu zjedz i odpoczywaj, a ja go pójdę trochę pokopać -puściła do niego oczko i powoli wychodziła z sali.

-Yhym- mruknął cicho i leżał spokojnie. Nie miał aż już takiej temperatury, ale nie czuł się najlepiej nadal.

-Masz zjeść jak wrócę -mruknęła na odchodne akurat przyszedł lekarz do Wade'a.

-Może- mruknął w odpowiedzi dla Wdowy.

-Wade nie chcesz jeść? -wszedł lekarz z uśmiechem. -Widzę, że czujesz się lepiej i nie chcesz nic jeść hm?

-Nie mam ochoty jeść- mruknął i spojrzał na doktorka.

-Jeszcze troszkę przynajmniej widzę, że nie dużo dziubnąłeś z tego..

-Nie chce jeść- rzekł i zamknął oczy chowając głowę w poduszkę.

-Ale musisz żebyś wyzdrowiał.. -powiedział lekarz i odpiął pustą kroplówkę z jego ręki. Wade tylko kiwnął głową że rozumie, ale nadal nie miał ochoty jeść. -Wade zjedz przynajmniej mięso i ja ci daje spokój... -powiedział doktorek i podał mu na kolana talerz.

-Ale nie chce - mruknął.

-Zjedz, bo będę zmuszony aby cię ktoś zaczął karmić.

-Nie będę jeść i nie chce karmienia -burknął.

-Ja myślę, że chcesz skoro kawałka nie chcesz zjeść...

-Zjadłem trochę- powiedział- tyle mi wystarcza!

-To za mało Wade...

-Nie chce więcej!

-Dokończ połówkę mięsa tylko o nic więcej nie proszę.

-Muszę? - mruknął niechętnie

-Tak za tate zjedz..Wade usiadł i wziął mały gryz mięsa.-No grzeczny dzieciak - jak zjadł ten kawałek odłożył talerz na bok. -Całe mięso nie tylko taki malutki kawałeczek.. -znów mu dał talerz na nogi. -No już..

-Nie chce- powiedział i odłożył talerz, a lekarz nabił na widelec ostatni kawałek mięsa i przesunął do ust Wade'a.

-Jedz..

-Ny- mruknął nie otwierając ust.

-Jeśli zjesz dostaniesz nagrodę albo jak nie zjesz to zadzwonię po twoją przytulankę aby cię karmiła..

-Nie znam przytulanki- powiedział zakrywając usta.

-Teraz nie znamy przytulanki, dobrze.. -odłożył jedzenie na talerz. Wade popatrzył na doktora z niezrozumieniem, ale i zazartością. Doktor zadzwonił do Nick'a.
-Dyrektorze Fury? Jest mała sprawa.. -od razu zaczął mówić gdy odebrał.

-Co się stało? - zapytał Fury odbierając telefon.

-Potrzeba mi asystenta, a ściśle mówiąc Peter'a, mógłby pan jakoś go namówić aby jakoś dostał się na helicarrier? Bo jest problem z Wade'm i nie chce jeść... -spojrzał na najemnika. Wade prychnął i schował się w pościeli.

-Peter podobno ma być za niecałe pół godziny wraz z Iron Manem i odtrutką - rzekł.

-Oo znakomicie to czekamy. -powiedział lekarz i rozłączył się. -Mam dobrą wiadomość, twoja przytulanka przyleci!

-Nie mam przytulanki! - powiedział Wade.

-Jak to nie, za niedługo będzie u ciebie.

-Yhym- prychnął i zakopał się bardziej w pościeli.

-Teraz się chowasz, masz to zjeść.

-Nie chce! - burknął.

-To Peter będzie cię karmił, specjalnie Nick dzwoni teraz do niego aby znowu tu przyszedł.

-Tym bardziej nie chce- powiedział zakopany w pościeli.

-Nie chcesz Peter'a widzieć? Przecież to twoja przytulanka...

-Petey mnie nie lubi - powiedział schowany i nie miał zamiaru wychodzić z pościeli.

-Gdyby cię nie lubił to, by do ciebie z własnej woli nie przyjeżdżał ponownie.

-Yhym.

-No weź zjedz teraz i będziecie mieli dla siebie więcej czasu śpiochy...

-Nie chce jeść! Nie przekonasz mnie!

-No to w takim razie ja cię nie przekonam to ktoś inny to zrobi!

-Nikt mnie nie przekona - mruknął.

-Mhm.. -mruknął lekarz i usiadł na stołku. Wade leżał w jednym miejscu uważając na pociętą dłoń. -Masz niecałe 25 minut do przemyśleń jakichkolwiek rzeczy..

-Dlaczego tyle? - spytał.

-Za dużo czy za mało ci dałem czasu?

-Nie wiem -odparł.

-Zjedz to nie będę ci dawał żadnych ograniczeń czasowych.

-Nie chce jeść doktorku...

-No to czas ci leci.

-To niech leci - stwierdził.

-Stracisz moją cierpliwość i wepchać ci na chama do ust to mięso!

-N i e   b ę d ę   j e ś ć!

-Bo co ci będzie?

-Nie chce, nie mam ochoty, nie mam zamiaru jeść!

-Ale musisz żeby mieć siłę!

-Nie potrzebuje!

-Potrzebujesz!

-Neee!

-Tak..

-Nie!

-Wade twoje nie zaraz się skończy..

-Dlaczeeeeeego?!

-Bo tak chce..

-A ja nie chce jeść.

-To jest drobny kawałek..

-Ale nie mam siły, by to zjeść!

-Odpocznij i wsuwaj dalej..

-Muszę jeść?!

-Tak?

-A mogę nie jeść już dziś?

-Musisz jeść jeszcze dziś!

-A jutro mogę nie jeść i dziś?

-Masz zjeść dziś i cały czas!

-Nie chce jeść.

-Musisz Wade!

-Ale po co?

-Ale przestań zadawać głupie pytania!

-No dobrze przestanę - mruknął i wtulił się w pościel.

-Teraz do jedzenia!

-Nie! - burknął.

-Taak niech ci się kończy czas.

-Trudno! Nie jem! - powiedział wykłucając się.

-No dobra niech ci czas kończy..

-Nie zmusisz mnie doktorku!

-Ja nie...

Wade tylko prychnął i zamknął oczy postanawiając zasnąć na chwilę gdyż gorączka wymęczyła go poważnie.
Lekarz uśmiechnął się pod nosem i czekał na Tony'ego i Peter'a. Czas szybko leciał. Tony właśnie wyciągnął odtrutkę z specjalnej machiny i zakorkował ją.

-Gotowe - odparł - to co lecimy?

-Tak lećmy.. -uśmiechnął się Pete.

- Jarvis przygotuj Mark 8 - rzekł i uśmiechnął się do Pita. - Mam pomysł na nowy stój dla ciebie młody - stwierdził gdy zbroja przyleciała i sama założyła na ciele Stark'a.

-Ale panie Stark naprawdę lubię ten co mam.. -mruknął Pajączek.

-Ale taki awaryjny Peter - rzekł - nie zawsze ten będzie cię chronił przez atakami innych - odparł i ruszył do windy.

-To znaczy mógłbym zostać wtajemniczony? -spytał i ruszył za Tony'm.

-Jasne, ale jak dokończę owy projekt PEter - rzekł.

-Eh no dobrze.. -kiwnął głową.

-Ale mogę trochę opowiedzieć o projekcie - stwierdził.

-Poproszę! -powiedział z zadowoleniem.

-A więc myślę o ultranowoczesnej i prostej w obsłudze zbroi opartej na twym stroju, oczywiście strój będzie bardzo wytrzymały z lekkich metali.

-Panie Stark naprawdę aż tak panu się nudzi żeby dla mnie takie projekty tworzyć?

-A czemu nie? Jak w końcu ulepszam broń Avengers, więc nie nudzi- rzekł.

-Ale to przecież bardzo pracochłonny projekt...

-Zdaje się - rzekł - zajmie mi z jeden góra dwa tygodnie - odparł.

-Długo.. -mruknął. -Nie potrzeba..

-Ale warto na wszelki wypadek zrobić - odrzekł.

-Rozumiem, dziękuję panie Stark.. -powiedział szczerze.

-Nie masz za co - odparł.

-Za to, że pan poświęca czas na coś dla mnie!

-To sama przyjemność - powiedział.

-No dobrze rozumiem...

Tony wyszedł na balkon.
- Łapiesz się mnie czy sam bujasz się za mną?

-Będzie chyba bujanie na sieciach.. -zachichotał.

-Hehhe no dobrze - zaśmiał się również i wystartował. Peter zaczął bujać się na sieciach za Iron Manem. Który nie leciał za szybko aby nie zgubić po drodze Peter'a. Pajączek spokojnie leciał i przecinał w locie powietrze gdy Iron Man spokojnie leciał nad miastem i nad wieżowcami.
Po 10 minutowym locie byli niedaleko helicarrieru. Helicarrier był bardzo wysoko nad chmurami. Tony bez trudu zaczął unosić się w górę gdy Pajączek jednak nawet z najwyższego wieżowca nie dał rady dosięgnąć pajęczyną do statku i stanął na wieżowcu.

-Panie Stark, czy mógłby mi pan pomóc? -spytał do komunikatora.

-Łap się pajęczyną - powiedział i stał w miejscu w powietrzu.

-Dziękuję.. -zaśmiał się cicho i złapał się pajęczyną zbroi Tony'ego. Który gdy Peter złapał się go wzbił się w górę w miarę szybko. Kiedy byli nie daleko helicarrieru złapał się jego metalowego podłoża puszczając się Iron Mana. Tony spokojnie wylądował na lądowisku i czekał na pajęczaka.

-Już jestem! -zachichotał.

-Widzę chodźmy! - powiedział- Ja pójdę jeszcze do Fury'ego, a ty możesz lecieć do Deadpool'a !

-Czemu mam do niego lecieć? - zachichotał i z ściągnął maskę.

-A czemu nie? - spytał i ruszył do wejścia.

-A czemu tak? -ruszył za Tony'm.

-A dlaczego nie tak?

-A dlaczemu tak? -uśmiechnął się szeroko.

-Bo dlatemu - odrzekł.

-Bo dlatemu czemu? -chichotał, a Tony się zaśmiał.

-Bo czemu to dlatemu, bo temu idź do tego osła już!

-On nie jest osłem! -oburzył się. -I oczywiście, że pójdę! -mruknął udając obrażonego, ale tak naprawdę się uśmiechnął.

-Oczywiście - powiedział - a ty jesteś koniem?

-Nie jestem koniem.. -prychnął i pokiwał głową i skierował się w drugą stronę.

-Okej okej- zaśmiał się Tony idąc do gabinetu Fury'ego. Natomiast Peter pomachał na odchodne Stark'owi i po kilku krokach był pod salą i delikatnie zapukał.

-Proszę! - powiedział doktor i patrzył się na Wade, który nadal był zakopany w pościeli.

-Dzień dobry doktorze po raz drugi -powiedział cicho Pete wchodząc do sali. -Jest gdzieś... -jego wzrok spoczął na kołdrze.

-Tak - odparł - schował się i nie chce jeść - rzekł kiwając głową na boki
Pajączek ostrożnie podszedł do łóżka i przytulił delikatnie kulkę razem z pościelą. Wade tylko burknął na to iż ktoś go przytulił gdyż przerwał mu drzemkę.

-Deady śpisz? -spytał cicho.

-Ne - mruknął cicho Wade i skulił się jeszcze bardziej w kulkę.

-Co się stało.. -wypuścił go z ramion i usiadł na skraju nie wiedząc o co może mu chodzić.

-To ja was zostawię, ale zrób coś aby zjadł, bo nic nie tknął prawie z talerza - rzekł i wyszedł na co Wade tylko mruknął coś pod nosem i nic nie odpowiedział.

-Nie jadłeś? -Peter się zmartwił i wstał z łóżka.

-Może - mruknął w odpowiedzi nie wychodząc spod kołdry.

-Czyli jestem tu nie potrzebnie? -mruknął cicho.

-Nie wiem - mruknął - w końcu się na mnie obraziłeś - mruknął jeszcze ciszej i skulił się bardziej.

-Na ciebie kiedy? -kucnął przed łóżkiem i położył głowę na dłoni wpatrując się w kulkę zawiniętą pod pościelą.

-Po tym jak Clint nagadał głupot - mruknął. Uniósł kołdrę odrobinę w górę i z lekkim trudem wpełz pod pościel będąc blisko Wade'a i tuląc go do siebie.

-Byłem trochę zły gdy to powiedział, ale pogadałem chwile z panem Stark'iem i wiem, że nie mam o co się na ciebie gniewać! - Wade wtulił się w Pita, ale nadal był cieplejszy niż powinien być, a ciepło emanowało od niego.

-Przepraszam -mruknął cicho.

-Ty głupku. Nie przepraszaj.. -musnął go w policzek.

-Yhym - mruknął wtulony w Pita i objął go bardziej.

-To czemu nie jesz?

-Nie mam ochoty...

-Ale musisz zjeść, żeby dać ci lekarstwo na serum. Nie po to siedziałem godzinę z panem Stark'iem abyś nie jadł, a leki się nie przyjęły! -mruknął.

-Naprawdę nie mam ochoty ani sił by jeść- powiedział, a Pete westchnął i głaskał go po plecach.

-No dobrze dobrze, to za chwilę .. -wy mruczał do jego ucha.

-Yhym- mruknął i wtulił go do siebie opierając jego czoło o swoje.

-Nie zostawisz mnie? -próbował dojrzeć jego oczek.

-A dlaczego miałbym?- mruknął cicho.

-Wolę się upewnić...

-Yhym- mruknął - dlaczego jesteś taki chłodny?- spytał cicho.

-To znaczy jaki chłodny? -uniósł brew.

-Zimny- mruknął.

-Zimny? Przyszedłem nie dawno z zewnątrz, ale aż taki zimny jestem?

-Yhym- mruknął i opatulił go swymi dłońmi i wtulił w jego szyję.

-Przy tobie się zaraz na pewno rozgrzeje.. -wy mruczał cicho i przymknął oczy na chwilę.

-Yhym- mruknął - godzinę temu to byś uciekał ode mnie - stwierdził.

-A co robiłeś godzinę temu? -spytał.

-Ugh nie ważne - mruknął.

-Niee? Ja myślę, że ważne...

-Chyba wiesz co się działo jeśli byłeś u Stark'a - mruknął.

-Biedactwo miało gorączkę? -szepnął.

-Nadal mam - mruknął cicho.

-Dlatego trzeba jeść i zażyć leki.. -zaczął miziać nosem po jego policzku i nosie.

-Nie mam ochoty - mruknął i ziewnął cicho.

-Ale biedactwo będzie zdrowe i nie będzie cierpiało, posłucha mnie? Niooo.. -miział nosem po jego szyi.Wade zaczął cicho mruczeć.

-N-no dobrze - mruknął cicho.

3348słów!

Czy Pete zmusi go do jedzenia?
Czy serum podziała?
Czy coś jeszcze się wydarzy?

Wybaczcie mi za działy gdzie są pod nazwą "..." Ale wtedy przerzucam na wttp a czasami na tel się wymsknie i przez przypadek wciśnie nie to co trzeba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro