Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9.Cynamonowo-pomarańczowa herbata


-Tobio-chan!-drzwi od ich wspólnego mieszkania otworzyły się z głośnym hukiem, ukazując postać Oikawy-Mam dla ciebie informację. I nie jest ona zbyt wesoła.

W małym salonie, na kanapie siedział Tobio, przełączając kanały po kanałach. Po usłyszeniu tego głośnego powiafomienia musiał przyznać, że trochę się nią zmartwił i zaciekawił. Zazwyczaj kiedy Oikawa przychodził do niego z jakąś informacją, nie reagował z takim podejściem, a już w szczególności nie mówił, że jest zła. Więc miał prawo do zaskoczenia.

-Jaki to problem? Czyżbyś znowu zapomniał nałożyć swojego żelu do włosów?-zszedł z jakże wygodnej kanapy i powolnym krokiem podszedł do swojego współlokatora.

-Nie tym razem. Sytuacja jest nadwyraz poważna. Bynajmniej dla ciebie.-ton jego głosu był poważny, tak samo jak postawa szatyna. Żadko kiedy widział go w takim stanie.

-W takim razie cóż to za poważna sprawa?

-Kojarzysz może imię takie jak... Hinata Shouyou?

Po usłyszeniu tego nazwiska upuśćił z ręki pilot, który cały czas trzymał. Był po prostu... wstrząśnięty. Myślał, że już nigdy nie usłyszy jego imienia. Pomylił się. Tak naprawdę to bardzo mu go brakowało.

-I co w związku z tym?-dopytywał się dalej.

-Ostatnio mój znajomy widział go w jakimś sklepie. Nie wyglądał najlepiej.-brązowowłosy zaczął kierować swoje kroki do kuchni. Kageyama uczynił to samo.-Za to mam pewne kontakty i dowiedziałem się o nim co nieco.

-Więc? Na co czekasz?

-Już, już. Spokojnie.-sięgnął do półki, z której wyciągnął kubek. Szybko nastawił wodę na herbatę i dalej opowiadał.-Dowiedziałem się, że cztery lata temu on i jego rodzina mieli wypadek samochodowy.

Czarnowłosy w tym momencie chciał odnaleźć swojego dawnego przyjaciela i mu pomóc. W końcu przecież w czasach liceum był w nim zakochany i wstyd mu było za to, że mu nie powiedział. Chciał to naprawić.

-Wiesz gdzie mieszka?-zapytał po chwili milczenia.

-Nie do końca, ale wiem gdzie pracuje. Chcesz go znaleźć, prawda?

-Oczywiście, że tak! Przecież... przecież...

-Ty dalej go kochasz.

Nie odpowiedział. W mgnieniu oka znalazł się w swoim pokoju i pakował swoje rzeczy do dużej, przestronnej torby. Nie obchodziło go, że nic kompletnie nie wie o jego zamieszkaniu czy innej potrzebnej rzeczy. Musiał go znaleźdz. Jednak zdziwiła go też ilość jego ubrań. Wszystko zmieściło się do jeden torby?

-I co ty wyprawiasz?-w drzwiach jego pokoju stał chłopak Oikawy, Iwaizumi. Jedna brew niebezpiecznie podniosła się do góry, co oznaczało kłopoty.

-Ja... no...

-Tobio-chan chce odnaleźć krewetkę!-krzyknął Oikawa z kuchni.

-Serio? I tylko dlatego chcesz mnie zostawić z tym czymś?

-Wypraszam sobie! To ja powinienem się martwić! Kiedy on stąd wyjedzie możesz przecież mnie zgwałcić!

-Ja to bym raczej martwił się o Iwaizumiego, Oikawa-san.-odpowiedział zarzucając torbę na ramię.-Zapisałeś nazwę jego pracy?

-Oczywiście.-podał mu skrawek papieru z nazwą firmy-Ale jeśli chcesz nas opuścić to gdzie będziesz mieszkał?

I to był cios prosto w plecy. Tobio faktycznie o tym nie pomyślał. Westchnął zrezygnowany, odkładając torbę na ziemię. Woda w kuchni zaczęła dawać o sobie znać więc Tooru opuścił pokój młodszego.

-Nawet gdyby mieszkał na drugim końcu świata, ty i tak byś do niego pojechał, prawda?-zapytał Hajime po chwili milczenia.

-Tak.

-Pomogę ci. Siostra mojego znajomego sprzedaje mieszkania. Jeśli znajdzie ci takie odpowiednio blisko tej firmy będziesz mógł w niej pracować. Zgadzasz się?

-Nie wiem jak mam ci dziękować, Iwaizumi-san.-pokłonił się lekko przed nim.

-Kto chce herbatę?!-niegdyś Wspaniały Król wszedł spowrotem do pokoju z dwoma kubkami herbaty. Jeden dał swojemu ukochanemu, a drugi zostawił sobie, specjalnie aby Tobio poszedł sam po swój napój.

-Wygląda na to, że dzisiaj nie zostaniesz zgwałcony, Iwa-chan.-powiadomił go, popijając cynamonowo-pomarańczowy wywar.

-Właśnie. DZISIAJ.

***

Tego dnia Shouyo miał wrócić do pracy. Po przekroczeniu wejścia z ogromnym uśmiechem na ustach nawet pani Arato się zdziwiła. Z jej delikatnie pomarszczonych rąk wypadł folder z dokumentami kiedy zobaczyła po raz pierwszy jego uśmiech. Musiała przynać, że był bardzo piękny. Inni pracownicy myśleli, że zamienił się charakterem z innym człowiekiem. Jednak to nie jest tego zasługa. Nigdy nie dowiedzą się, że za sprawą pewnego czarnowłosego mężczyzny jego świat znów nabrał kolorów.

Dzrzwi od pokoju, w którym pracował otworzyły się, a on sam stając w nich zauważył swojego chłopaka, siedzącego za biurkiem. Największą uwagę jednak zwrócił jego ubiór. Czerwony krawat zawiązany był strasznie niechlujnie, co powodowało, że spadał ze swojego miejsca. Zaśmiał się pod nosem na ten widok i ruchem ręki rozkazał mu aby się do niego odwrócił. Poprawił czerwony krawat i z lekkim rozbawianiem popatrzył na swoje dzieło.

-Teraz wyglądasz jak człowiek.-zaśmiał się znowu.

-To tylko glupi krawat. Każdemu może się to zdarzyć.-czarnowłosy wrócił do swojej roboty, Hinata w tym czasie wykorzystał okazję i szybko musnął ustami jego policzek. Kageyama starał się tego za bardzo nie okazywać, ale na ustach pojawił mu się delikatny cień uśmiechu. Jednak uwadze niższego nic nie umknie. Nawet taki najdrobniejszy szczegół.

Siadając do swojego biurka przeglądał wszystkie zebrane dotąd dokumenty. Przez tydzień jego nieobecności trochę się ich nazbierało. Ale co to dla niego?! Lubił swoją pracę i nie zamieniłby jej na żadną inną, nawet jeśli ktoś by mu zapłacił. Zawód, który wykonywał z radością bowiem nie należał to najprostszych, ale do trudnych także się nie zaliczał. Wystarczyło jedynie trochę pogłówkować, a odpowiedź sama przyjdzie. Przez te wszystkie lata nauczył się "normalnego" myślenia. Jak widać przyniosło to efekty.

-Hinata!-w drzwiach stanął nie kto inny jak jego senpai. Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy, powodując grymas. Kto mógł wiedzieć co tym razem od niego chciał?

-To znowu ty? Mówiłem Ci, że masz się do niego nie zbliżać!-czarnowłosego wkurzało zachowanie i towarzystwo starszego kolegi w pomieszczeniu. Z daleka biło od niego niechęcią do blondyna.

-Co mnie obchodzi zdanie jakiegoś smarkacza? Jestem tu dla swoich spraw, a tobie nic do tego.-w rękach trzymał cieńki plik kartek, które miały pozaznaczane niektóre słowa w wielu kolorach-Słuchaj szmato, szef kazał mi przekazać to tobie. Mówił, że potrzebuje tego do środy.

-Okej.-odpowiedział chcąc wziąść kartki, ale w ostatniej chwili jego senpai na to nie pozwolił.

-Zachowujesz się dziwnie. Od kąd pojawił się tu ten koleś-wskazał głową na biurko Kageyamy-stałeś się bardziej pewny siebie. Wy coś knujecie. A ja dowiem się co.

-To nie twoja sprawa senpai.-przechwycił w końcu plik kartek i dalej zabrał się za swoją pracę.

-Jeszcze mnie popamiętacie. Następnym razem nie będę taki miły. Zobaczycie.

Cisza, która wypełniła pokój była przytłaczająca. Obaj byli w szoku. A w szczególności Hinata. Senpai mógł być nie obliczany i niewiadomo co mógłby zrobić następnym razem. Na razie jednak nie chciał o tym myśleć. Granatowe tęczówki, pełne miłości i troski przypominały mu miłość do tej jednej osoby. Dodawały mu one pewności siebie. Już nigdy nie zamierzał go opuścić.

Ale los czasami lubi nam płatać figle, nieprawdaż?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro