●◇●♡●♡●♡●◇●
OneShot na #freechallenge
Zapraszam również do przeczytania reszty Shotów.
Wylosowane słowa: Mydło, skok, las, wojna, ośmiornica, hazard
Ship: Erwin Knuckles X Alex Andrews
Około 3000słów
Czas pisania: 4dni
Osoby które biorą udział: SziFunia Tosternia vixs21 Yashiro_xXxX Yukka_mikko Pieknadamusi Moon_azi Idikila CreatywnaSmerfetka _I_Z_A_ Merci_Dark BlackWolfSQ 1-800-J0KER Coffeuu 0kam_aaz
----
Jeden z największych przestępców. Erwin Knuckles.
Właśnie siedział na jednym z najwyższych mostów w Los Santos płaczą, a za razem wspominając sytuacje sprzed kilku godzin.
Erwin Knuckles chłopak z siwymi włosami, złotymi oczami, współzałożyciel a aktualnie jedyny lider ZakSzot'u, największy i najbardziej notowany przestępca wiek 26. Aktualny status zajęty, Heidi Bunny.
/Wspomnienia/
- Zjebałeś siwy- rzekł David.
- To nie moja wina!- wyrzucił ręce w powietrze.
- A kogo? Gdyby nie Carbonara pewnie byśmy siedzieli na komendzie.
- Zawsze moja wina gdy tylko zepsuje jakiegoś hacka!
- Przypominam kto podjeżdża na komendę jako poszukiwany i się drze, co nawet nie potrafi jeździć.- Wyliczał na palcach, a z oczu Knucklesa zaczęły lecieć łzy. Zostawił torbę nie kończąc jej rozpakowywać i wyszedł z pomieszczenia. Słyszał krzyk wkurwionego Davida oraz Carbonary który już opanował emocje.
/Rzeczywistość/
Był na tyle zamieszany, że nie usłyszał dźwięku helikoptera. Teraz przez jego głowę przechodziły myśli typu "a może skoczyć?", "sprawiam wszystkim problemy", " a może oni mnie tak na prawdę mnie nie lubią, tylko udają?". Z transu wyrwał go głos Alexa.
Alex Andrews Porucznik II stopnia, blondyn z niebieskimi wiek 27, jako 21-tek latek dołączył do Los Santos Police Department. Aktualny status wolny.
Objął go kocem termicznym i machnął mu ręką przed oczami aby powrócił na ziemię. Gdy młodszy "powrócił" do żywych wsiedliśmy do heli lecąc w stronę zakonu. Andrews jako RTO powiadomił resztę funkcjonariuszy oraz Nicollo o odnalezionym siwowłosym. Wylądowali bezpiecznie na parkingu kościoła na którym oczekiwał już wcześniej wspomniany chłopak.
- Siwy gdzie ty byłeś?- Wydarł się Nico.
Nicollo Carbonara najlepszy przyjaciel Erwina, chłopak z białym grzybem grzybem na głowie oraz brązowymi oczami, wiek 23. Aktualny status zamożny, Kylie Carbonara.
Knuckles nic nie powiedział tylko przytulił się do młodszego. Potrzebował aktualnie bliskości. Rozejrzał się dookoła aby zobaczyć czy nie ma bruneta.
David Gilkenly najlepszy przyjaciel Nicollo, członek ZakSzot Main, brunet z jednym niebieskim a drugim brązowym inaczej z heterochromią, wiek 31. Aktualny status wolny.
Na jego nieszczęście przyjechał razem z jego przyjacielem. W myślach błagał aby starszy nie krzyczał na niego z byle powodu. Chciał poczuć się wreszcie dobrze i bezpiecznie od straty Kuia. Czasem myślał czy po prostu nie powiedzieć swoich uczuć komuś, ale ta osoba tylko by go zwyzywała i wyśmiewała, albo miał myśli samobójcze, ale przecież nie miał powodów aby skoczyć. Bo przecież taki wielki przestępca ma pieniądze, ekipę, miłość, wszystko na wyciągnięcie ręki, prawda? No niestety prawda okazała się być inna. Ciągłe ściganie przez policje, listy gończe, inne grupy przestępcze, ciągły stres, ciągłe ukrywanie się, a do tego jeszcze prowadzenie zakonu już go przytłaczało, a dochodziło jeszcze wyzywanie i śmiech tego jebanego Davida.
- Chodź pojedziemy do mieszkania pewnie jesteś zmęczony- wyszeptał mu do ucha Nico na co on mruknął na tak. Chciał się odrywać młodszego, ale zobaczył osobę na dachu na przeciw kościoła celującą z snajperki w Carbonarę. Gdy zobaczył podnoszącą się broń od wystrzału, pchnął go na ziemię. Wyjął z kabury pistolet celnie trafiając osobę z bronią. Zostawiając leżącego Nicollo i podbiegł w stronę stronę budynku na który się wdrapał. Założył kajdanki policyjne i podniósł zamaskowanego oraz zdjął mu maskę.
- Teraz się kurwa doigrałeś Spadino- warknął mu w twarz.- Co ty sobie myślałeś strzelać do mojej rodziny?!- Wykrzyczał sprowadzając starszego z budynku.
Spadino Panacleti założyciel All'oro, lider grupy Spadiniarze, szarowłosy z zielonymi oczami, wiek 31. Aktualny status zajęty, Ivy Rose.
- Miałem dość tej szopki. Wyglądaliście jakby jeden mydło kupował, a drugi się z nim targował o niższą cenę.- Powiedział i wypluł ślinę na chodnik. Na co siwowłosy się zaśmiał z grymasem na twarzy.
- Tak szczerze to miałeś pecha, że cię zauważyłem- rzekł dalej się śmiejąc. Wreszcie doszli do zgromadzonej grupy. - Proszę Spadino we własnej osobie- rzucił nim w stronę policji.- Nic ci nie jest Carbuś?- Podszedł do swojego brata.
- Dzięki tobie nie, dziękuję- ponownie przytulił się tylko tym razem w geście podziękowania.
- Dobra możecie skończyć te przytulanie się, rzygać się chce od tego.- Wypluł kolejny raz ślinę. Nicollo przestał uścisk, podszedł do Panacletiego i uderzył go w kark. - Pojebało cię?!
- Mnie nie, ale ciebie chyba tak. Idziemy?- Pytanie skierował do siwowłosego na co ten kiwnął głową. Podeszli do czarnego pojazdu, ruszyli w stronę domu Erwina. Towarzyszyła im przyjemna cisza, której nikt nie chciał przerywać, a za razem Carbonara miał milion pytań do złotookiego, ale postanowił nie zalewać go pytaniami typu "co ci się stało?", "gdzie byłeś?". Nie minęło nawet 20 minut, kiedy ujrzeli dom Erwina. Chłopak podziękował ekipie podszedł do drzwi, otworzył je i szybko przez nie przeszedł, zsunął się już po zamkniętych drzwiach na ziemie. Zaczął płakać, ale z jakiego powodu? Nawet on sam nie wiedział dlaczego. Po dwóch godzinach postanowił obejrzeć jakiś film. Wstał spod drzwi, otrzepał się z niewidocznego kurzu, otarł łzy i poszedł na kanapę, odpalił Netflix'a na piątym odcinku czwartego sezonu " Dom z papieru". Niestety długo się nie nacieszyć filmem, przerwało mu pukanie do drzwi. Niechętnie wstał otworzyć, nieźle się zdziwił gdy zobaczył Alexa. Alex Andrews. Tego samego mężczyznę który znalazł go na moście.
- Wejdź- pokazał ręką i przesunął się aby starszy miał miejsce. Po chwili podążania za siwowłosym wreszcie usiedli na kanapie.- A więc po co przyszedłeś?
- Chciałem się spytać co się stało, że całe LSPD cię szukało. Rozumiem jak nie chcesz o tym rozmawiać albo coś.
- Nnie wiem czy chciałbyś o tym słyszeć- zaczął się jąkać.
- Chcę Ci pomóc, a wiesz wygadanie się pomaga na nastrój- to były słowa których nie chciał słyszeć. Momentalnie do oczu siwowłosego naleciały łzy.- Ej co się dzieje?- Przeciągnął złotookiego na swoje kolana i zaczął głaskać go po plecach.
- Pprzepraszam- wtulił się w klatkę starszego.
- To nie twoja wina. Nie obwiniaj siebie za to - wyszeptał mu do ucha.
- Aale jak to wygląda, największy przestępca w mieście boi się swojego znajomego.- wymruczał w tors.
- Nie możesz dać sobą pomiatać jak lalką. Musisz się mu stawić inaczej będzie się tobą bawić.- Starał się przemówić młodszemu do rozumu.
- No, ale...
- Nie ma żadnego, ale. Musisz się ogarnąć bo dalej będziesz pośmiewiskiem dla twojego znajomego.- Masował ręką po jego miękkich plecach.- Chcesz się przejść? Może Ci przejdzie- zaproponował.
- Możemy pójść.
- To leć się ogarnąć ja tu poczekam.
Siwowłosy odkleił się od blondyna i zniknął za framugą. Podszedł do wielkiej szafy z której wyciągnął za dużą czarną bluzę oraz czarne dresowe spodnie. Zdjął z siebie ciuchy i założył te które wybrał, wziął do tego czarne adidasy które również założył. Gotowy wyszedł z domu, zamknął i podszedł do starszego. Kierowali się do plaży, a las w którym mieszka trochę go uspokoił. Szli dobre trzydzieści minut, ale jedna osoba którą zauważył Erwin zepsuła wszystko. Zauważył Heidi, jego dziewczynę, całującą się z innym. Jego serce w tym momencie rozwaliło się na milion kawałków. W tej chwili chciał jednego. Zniknąć i nie widzieć tego. Jego miną zmieniła się w smutną, a za razem obojętną. Na jego nieszczęście Andrews to zauważył.
- Co się stało?- Spytał spokojnie młodszego. Na odpowiedź dostał wskazanie palcem miejsca na które spojrzał. Również zauważył parę zakochańców.- Wszystko będzie dobrze- objął go jedną ręką.
Za wszelką cenę chciał pocieszyć Knuckles'a niestety nie wychodziło to na skuteczne. Postanowił zawrócić i wrócić do lasu, po chwili doszli nad skarpę na której usiedli w ciszy, ale nie takiej ze złym znaczeniem, tylko z pozytywnym znaczeniem. W głowie starszego było jedno pytanie "powiedzieć mu teraz?". Od dłuższego czasu zaczynał coś czuć tylko nie wiedział jak mu to powiedzieć i też przeszkadzała mu Heidi.
- Erwin
- Tak?- Zapytał cicho.
- Bo... nie wiem jak ci to powiedzieć, ale zakochałem się w tobie.- Odwrócił wzrok nie chcąc spojrzeć na siwego. Za to on złapał za jego podbródek i obrócił w swoją stronę.
- Ja w tobie też...- Złożył namiętny pocałunek na jego ustach. Starszy po chwili zamieszania oddał pocałunek, który przerwali po dłuższej chwili z braku powietrza.
- Nie mówiłeś, że tak pięknie całujesz- przyznał młodszemu.
- Nie miałem kiedy- szepnął mu do ucha, po czym ponownie złączył ich usta w celu pocałunku.
- Erwiś chyba powinniśmy wrócić do domu. Trochę długo tu jesteśmy, a ty jesteś cały zimny- oderwał się.
- Musimy?- Zapytał niechętnie.
- Tam będę cały twój- wstał z trawy i otrzepał się z niewidocznego kurzu, podał rękę aby Knucklesowi wygodniej się wstawało z czego skorzystał.
- Podoba mi się ten pomysł.- Szli powolnym krokiem w stronę domu. Po trochę dłuższym spacerze dotarli do domu który młodszy z nich otworzył.- Zapraszam szanownego pana- zmodyfikował lekko swój głos na co oboje parsknęli śmiechem. Gdy weszli młodszy zamknął drzwi i od razu rzucił się na starszego okładając go w pocałunkach na szyi.
- A może jutro na ośmiornice skoczymy?- Zapytał się Knucklesa.
- Ale że jako randka?- Odsunął sie lekko od szyi. Otrzymał kiwnięciem głową na tak.- Ja to bym bardziej do kasyna i trochę po uprawiał hazardu, ale restauracja też brzmi świetnie.
- Ty tylko o tym myślisz- wywrócił tylko oczami, złożył czuły pocałunek na ustach niższego.
Można by powiedzieć, że teraz ma życie idealne, że teraz nie liczy się nic poza ich dwójką, nawet ta wojna pomiędzy policją a crime'm. Niestety osoba która to powiedziała nie miała racji. Tą piękną chwilę postanowił przerwać brunet, a dokładnie David.
- Idź do sypialni, a ja otworzę- mruknął siwowłosy a blondyn wykonał jego polecenie. Niechętnie podszedł do drzwi i otworzył. - Cześć David- powiedział "miło".
- Czy ty naprawdę myślałeś, że mi uciekniesz?!- Zamknął drzwi nogą, złapał młodszego za szyję i przycisnął do ściany.
- Nnie- szepnął z powolnego braku powietrza.
- No ja mam taką nadzieję. Udawanie bohatera i uratowanie Carbo? Pewnie i tak to ustawiłeś i dogadałeś z Panacletim co?.- Uderzył z całej siły w prawą kość policzkową, niestety ból przeniosło się na oko. Kiedy nie dostał odpowiedzi szepnął do ucha młodszego- do widzenia Erwiś~- puścił młodszego a jego ciało bezwładnie opadło. Zniknął za framugą drzwi a po chwili było słychać tylko odgłos odjeżdżającego auta.
- Erwin wszystko okej?- Podbiegł do niego Andrews.
- Ttak- próbował złapać powietrze. Starszy próbował ocenić jego stan, zaniepokoiło go prawe oko które zaczęło tracić swój kolor i blask.
- Musimy pojechać na szpital.- Wstał i podał rękę młodszemu.
- Ppo co?- Wyszeptał i skorzystał z ręki.
- Twoje oko zaczyna tracić kolor. Boje się, że możesz stracić wzrok na jednym oku- widocznie zesmutniał.
- No dobrze- wyszli z domu i zaczęli się kierować do auta. Gdy już dotarli wsiedli do pojazdu i ruszyli w stronę szpitala. Niższy włączył pierwszą lepszą stację i wsłuchiwał się w piosenki cicho nucąc.
Maybe it's the way you say my name
Maybe it's the way you play your game
But it's so good, I've never know anybody like you
But it's so good, I've never dreamed of nobody like you
And I've heard of a love that comes once in a lifetime
And I'm pretty sure that you are that love mine
'Cause I'm in a field of dandelions
Wishing on every one that you'll be mine, mine
And I see forever in your eyes
I fell okay when I see you smile, smile
Wishing on dandelions all of the time
I think that you are the one for me
Starszy z nich ściszył muzykę gdy dojechali na miejsce.
- Erwin dojechaliśmy- machnął przed jego twarzą.
- Musimy iść?- Spytał zażenowanym, że policjant go podwozi na szpital.
- Chcę tylko się upewnić, że wszystko z tobą okej.
- Robię to tylko dla ciebie.
Wyszli z samochodu który zamknęli, kierowali się do środka szpitala.
- Poczekaj tutaj, a ja pójdę po lekarza- pokazał ręką miejsce w które siwowłosy się udał, a blondyn udał się do grupki lekarzy. - Dobry wieczór ja potrzebuje lekarza.- Powiedział miło.
- Jasne- odeszli we dwójkę, a starszy zawołał młodszego ręką.- Co się stało?
- Jego oko traci kolor i błysk więc wolałem go tu przywieść.
- Okej to pójdziemy na prześwietlenie- zaczął kierować się na blok C. - Pan musi tutaj poczekać, a ciebie Erwin zapraszam - otworzył drzwi. - Coś się stało?- Podpytał już samego złotookiego.
- Obiecałaj, że to co powiem będzie tylko między nami- Lubella kiwnął głową potwierdzająco.- David przeszedł do mojego domu, trzymał mnie przy ścianie a na koniec uderzył w twarz.- Usiadł na łóżku do rentgenu.
Samuel Lubella lekarz w EMS, przekupiony przez Erwina aby był na każde jego zawołanie, wiek 22 lata. Aktualny status zajęty, Maria Hernandez
- Dobra to połóż się i przeskanujemy twoje oko.- Wszedł do innego pomieszczenia, poklikał coś na komputerze i zaczęła skanować prawą część pacjenta. Gdy maszyna skończyła pracę i wydrukowała wyniki podszedł do starszego. - Wynika na to, że powoli tracisz wzrok w prawym oku. Nie wiem ile to potrwa może miesiąc, rok, dzień, a może za kilka godzin bądź minut.
- Żartujesz?!- Wykrzyczał.
- Niestety nie, a i takie pytanie ode mnie. Kim dla ciebie jest Andrews?
- Nie interere, bo kociej mordy, ale dzięki, że zeskanowałem mi oko.
- Nie ma problemu jak coś się będzie niepokojącego działo to dzwoń.- Wyszli obydwoje z pokoju który młodszy zamknął i zaczął się kierować na swoje miejsce w holu.
- I jak?- Zaczęli kierować się w stronę wyjścia.
- Chcę wylecieć na wakacje.- Mruknął tak aby tylko ich dwójka to słyszała.
- Bardziej pytałem o oko, ale dobrze możemy pojechać.
- Aaa to mogę za jakiś czas oślepnąć na to oko.
- To nie dobrze, a gdzie chcesz polecieć?
- Nie wiem może California?- Zaproponował gdy weszli do auta.
- Zobaczymy loty tylko na kiedy to wolne wezmę.
- Może od niedzieli do niedzieli taki tydzień?
- Dobra- wybrał numer do Sonnego.- Cześć Szefie.- Odezwał się jak usłyszał dźwięk odebranego połączenia.
- Cześć Alex, o co chodzi?- Zapytał swoim nawet miłym ma ten moment głosem
- Chciałbym wziąć wolne.
- Dobrze od kiedy do kiedy?
-Od tej soboty do następnej niedzieli.- Siwowłosy zrobił zdziwioną minę. Myślał, że jego towarzysz weźmie od niedzieli a nie soboty.
- Dobrze to masz urlop osiem dni.
- Dziękuję i miłego dnia- rozłączył się nie czekając na odpowiedź drugiego rozmówcy.
- Po co wziąłeś na tak długo?
- W tym roku nie użyłem jeszcze ani jednego dnia urlopu więc spokojnie- położył prawą rękę na lewym udzie Knucklesa.- I przyda nam się trochę czasu na spakowanie i powiedzenie komuś, że wyjeżdżasz.
- Nie chce im mówić. Napisze list, zostawię go na stole w zakonie i będzie po sprawie.
- Rób co uważasz za słuszne.
Jak mówili, tak się stało. Dwa dni później wylecieli do Californii wcześniej zostawiając list aby reszta zakszotu się nie martwiła. Niestety w dość krótkim czasie Erwinowi pogorszył się wzrok na jego oko, a po kilku godzinach stracił kompletnie wzrok na tym oku. Cieszył się teraz spokojem, falami oceanu przecież siedzieli na plaży, ciszą, a co najważniejsze. Swoją drugą połówką którą jest Alex. Druga strona medalu też była spokojna a za razem dla niektórych stresująca. San oświadczył się Sky, Carbonara również się oświadczył Kylie. Niestety niektórzy też postanowili coś zakończyć. David zerwał z Summer, Dante zerwał z Polą, a Montanha z Mią. David również postanowił zmienić swoje nastawienie do złotookiego i chciał go przeprosić tylko jak wróci do Los Santos. Erwinowi oraz Alexowi ten czas szybko zleciał, nie obejrzał się a już byli na lotnisko w ich ukochanym mieście w Hrabstwie Blaine. Wyszli z lotniska a siwowłosy poczuł czułe ramiona na swoim ciele.
- Ostatni raz tak nam robisz- powiedział zatroskany Carbo.
- Po pierwsze nie jestem małym dzieckiem, a po drugie nie byłem tam sam.
- To z kim?- Lekko odsunął się od starszego.
- Z moim chłopakiem.
- Chłopakiem? Kto nim jest i co z Heidi?
- Z Heidi nie jestem już razem, a moim chłopakiem jest ten oto po lewej.
- Ale, że Alex? Znaczy nic do ciebie nie mam bo z tobą i Capelą można normalnie porozmawiać. I co co się kurwa stało w oko?- Ostatnie zdanie niemal wykrzyczał.
- Wypadek przy pracy
- A no właśnie siwy możemy porozmawiać w cztery oczy?- Pierwszy raz w tej rozmowie odezwał się David.
- Jasne- odeszli od grupy, Alex przyglądał się kontem oka na nas aby nie wnieść jakiej bójki lub czegoś.
- Chciałem przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie i wiem, że nie chcesz mnie znać po tym co się wydarzyło.
- David zawszę będę cię miał jak brata.
- A to oko to moja wina?
- Tak, ale to przeszłość- westchnął.- Po prostu bądźmy do siebie nastawieni jak na początku naszej relacji.- Przytulił heterochromyka. Przez chwilę starszy był zakłopotany, ale oddał uścisk.
Każdy może mieć pod górkę, ale trzeba znaleźć odpowiednią osobę aby zobaczyć piękno i sens swojego życia. To jest najpiękniejsze w takiej więzi, oraz najważniejsze. Każdy jest piękny na swój sposób. Każdy ma swój charakter. Każdy ma inne zainteresowania. Nie każdy jest taki jak ty lub twój przyjaciel. Po prostu trzeba w siebie uwierzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro