Przez Okno
Każdy dzień był radością dla Jimina.
Miał przy boku cały swój świat. Powód radości i smutku. Pragnienia i rozpaczy.
Bo mimo upływających lat bliskość nadal była dla nich czymś wyjątkowym.
Za każdym razem czuli się jakby dotykali się po raz pierwszy.
Uczyli się swoich ciał na nowo.
Na nowo zapamiętywali każde westchnięcie.
Mimo, że to było stałe, na zawsze i tylko ich to nadal mieli wrażenie jakby to był pierwszy wspólny dzień.
Pierwsza wspólna noc.
A mieli ich za sobą już setki.
Oj tak... Kook miał ogromne potrzeby, które Jimin zaspokajał w każdy możliwy sposób. A przynajmniej się starał.
Czasami wystarczyło, że byli obok siebie, że się dotykali.
Obaj lubili przesiadywać na parapecie i patrzeć przez okno.
Niby przypadkiem ocierali o siebie stopami. Zaczepiali się palcami.
To były emocjonujące chwilę kiedy Kook nie zastanawiał się co robi. Po prostu działał instynktownie.
Tak było i tym razem.
Jimin zajmował prawą stronę parapetu na piętrze skąd idealnie widać było miasto.
Ich dom znajdował się na Camelbak Mountain.
Lewa strona parapetu należała natomiast do Jungkooka. Tak zostało ustalone i nie było mowy o jakiejkolwiek zmianie.
Z początku obaj milczeli pochłonięci grą świateł odbijających się od wieżowców. Siedzieli niemal nieruchomo zapatrzeni w nowy Świat.
W końcu Jimin zerknął na młodszego i uśmiech mimowolnie pojawił się na jego twarzy.
Dwudziestolatek bowiem bawił się złotym krążkiem na serdecznym palcu. Robił to nieświadomie za każdym razem gdy podziwiał widoki. W takich momentach Jimin czuł, że to prawda. Że już na zawsze należą tylko do siebie.
Niecałe siedem miesięcy wcześniej Chim stał ubrany w garnitur pod łukiem z kwiatów na Sonorze. W tle znajdował się niemal las kaktusów, a on przy świetle zachodzącego słońca ślubował Kookowi miłość aż po grób.
"Drobne dłonie pociły się a serce wybijało szaleńczy rytm. Czas oczekiwania kiedy to w końcu Jungkook pojawił się w towarzystwie swojej mamy był niczym wieczność. Na nic zdały się pocieszające słowa Hobiego i słowa pocieszenia z ust Jennie.
Spokój poczuł dopiero kiedy czarnowłosy prowadzony przez swoją matkę spojrzał mu prosto w oczy.
Widok młodszego ubranego w biały garnitur sprawił, że Park zapłonął z miłości bardziej niż dotychczas. Mimo iż był pewny, że nie jest w stanie kochać Kooka mocniej to jednak narodziło się w nim całkiem nowe uczucie do tego cudownego chłopaka.
Przysięga pod gołym niebem w otoczeniu słońca, kaktusów i najbliższych była niezwykłym przeżyciem.
-Stresujesz się skarbie? - Jimin złapał za drżącą dłoń Jeona.
-Nie. Kook boi się, że Ji zmieni zdanie i Kookowi umrze serce. - czarne niczym węgielki oczy zalśniły od nieprzelanych łez.
-Nie bój się. Nigdy Cię nie zostawię. Obiecuję kochać Cię do końca życia, a kiedy ono się skończy będę kochał Cię nadal.
-Kookie też będzie kochał Ji do końca życia..."
Z zamyślenia wyrwał go delikatny dotyk stopy na umięśnionej łydce.
Od razu zerknął w tamtym kierunku i uniósł do góry kącik ust.
Śledził wzrokiem każdy ruch stopy aż ta w końcu dotarła do jego krocza.
Mężczyzna wciągnął gwałtownie powietrze i przeniósł spojrzenie na męża. Zdziwił się widząc jego zagniewaną minkę jednak zaśmiał się po chwili.
-Agnorujesz Kooka...
-Ignorujesz. Mówi się ignorujesz. - blondyn poprawił go wiedząc, że to zdenerwuje go jeszcze bardziej.
-Kooka nie obchodzi jak się mówi. Ignorujesz mnie, a ja mam problem. - młodszy wydął wargi.
-Problem? - Jimin zauważył wybrzuszenie w dzinsowych spodniach partnera i aż przełknął ślinę.
-Tak! Ignorujesz Kooka od kilku dni! Jesteś zmęczony albo pracujesz i nie masz czasu na mój problem, a on jest co raz trudniejszy do pozbycia się i Kook już sam nie umie! - dwudziestolatek zadrżał z emocji jakie ogarniały jego ciało. Nie rozumiał jak jego osobisty mąż jest w stanie lekceważyć jego potrzeby.
-Och... - starszy Park zaczął powoli masować stopę partnera. - Już dobrze skarbie. Zajmę się twoim problemem. Ale jeszcze jeden żart o kotleciku, a będziesz spał na kanapie z celibatem. Rozumiemy się?
Młodszy skinął jedynie głową i zagryzł wargę czując drobne palce męża wędrujące w górę po jego łydce, przez udo aż do przyrodzenia.
Jęknął cichutko na delikatne muśnięcie.
Obserwował blondyna spod przymróżonych powiek, a jego oddech przyspieszał.
Jimin z zadowoleniem ocenił stan czarnowłosego po czym zeskoczył z parapetu i nieśpiesznie stanął naprzeciwko. Kciukiem zahaczył o dolną wargę by uwolnić ją z uścisku króliczych ząbków.
Pochylił się i z namiętnością zaczął całować męża.
Pocałunek z chwili na chwilę stawał się mocniejszy i intymniejszy aż w końcu niecierpliwe dłonie zaczęły pozbywać się nadmiaru ubrań.
Niedługo po tym obaj wylądowali na łóżku wśród poduszek i miękkich kocy.
-Ji... Kook czuję jak go boli. - młodszy pokierował dłonią blondyna na rozporek i sapnął czując jak ten mocno zaciska ją na jego penisie.
Po chwili reszta ubrań wylądowała na podłodze.
Jimin rozchylił uda czarnowłosego i ułożył się wygodnie pomiędzy jego nogami. Całował i zagryzał opaloną skórę ud aż w końcu dotarł do miejsca które aż krzyczało by poświęcić mu uwagę.
-Ji... Kookie chce... Och! Jimin! - młodszy wygiął plecy w łuk czując jak pulchne wargi całują główkę jego penisa. Po chwili zwinny język zaczął zmysłową zabawę, a jakiś czas później ciepło przywitało go wraz z wilgocią wnętrza buzi Jimina. Każdy jego ruch był idealny. Pobudzał zmysły o których Jungkook nie miał na co dzień pojęcia.
Chim docisnął jedną z dłoni brzuch partnera by ten nie mógł poruszać biodrami.
Rozchylił natomiast jego nogi jeszcze bardziej by zająć się miejscem tak ciepłym, że samo jego dotknięcie sprawiało że blondyn wariował.
-Jimin! - umięśnione ciało po raz kolejny wygięło się w łuk. Jeden palec był wystarczający jednak dwa w połączeniu ze zwinnym językiem sprawiały, że Kook odlatywał do innego świata. Przestawał rejestrować rzeczy i dźwięki wokół. Skupiał się natomiast na przyjemności jaka ogarniała go co raz mocniej, pochłaniała co raz bardziej aż w końcu wybuchła. - Ji! - Kook doszedł intensywnie w ustach męża zaciskając przy tym palce na jego jasnych kosmykach.
----------------------------
Dokładnie tak
Jimin i Koo zostali małżeństwem
Miłego dnia słoneczka
Kocham was ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro