Bez Końca
Nauka nigdy się nie skończy jednak nie znaczy to, że Kook już nigdy nie będzie miał normalnego życia.
Właśnie teraz przeżywał je tak jak większość ludzi by pragnęła.
Miał przy sobie osobę, która znała go jak nikt inny. Która akceptowała go całego z wachlarzem wad i zalet.
Miał osobę, która wspierała go w dążeniu do realizacji marzeń i chroniła przed całym złem tego świata.
Jimin był prywatną tarczą Kooka i ostoją.
Bezpieczną przystanią i wzburzonym oceanem jednocześnie.
Pomagał mu się rozwijać i uczył świata.
Pokazywał co jest dobre, a co złe.
I mimo, że to jak żyli nie do końca było moralne to złe też nie było.
Ich miłość była czysta i bezinteresowna.
Jedyne co mieli będąc przy sobie to siebie nawzajem.
A to wiązało się z wieloma wyrzeczeniami i trudami.
Jednak dawali sobie doskonale radę. I chociaż ludzie dziwnie reagowali na wieść, że Kook ma autyzm i jest mężem swojego chrzesnego, brata swego ojca to nie przejmował się tym.
Kochał swojego męża nawet gdy ludzie źle o nim mówili.
A w Phoenix nie brakowało tych, którzy byli zazdrośni.
Zresztą nie tylko w słonecznym mieście.
Wieść o ślubie Kooka z Jiminem dotarła do nieodpowiednich osób w Korei przez co obaj mieli masę zmartwień.
"Jimin prowadził zajęcia kiedy dostał telefon od prawnika, że Marisa wniosła pozew o molestowanie. Pojawiły się przez to liczne komplikacje. Musiał stawić się w sądzie w Seulu przez co Kook ponownie został narażony na zmianę otoczenia.
I chociaż Jimin wiedział, że nic mu nie grozi za bycie mężem młodszego to jednak bał się. Sam nie wiedział czego.
Jungkook źle znosił ponowne wizyty u starego psychologa, źle reagował na fakt, że Jennie ponownie jest zbyt blisko starszego. A już najgorzej zareagował na widok ciotki słoń.
Miesiąc... Tyle czasu zajęło udowodnienie, że Kook z własnej woli podjął się małżeństwa. Że jego matka o wszystkim wie i wyraziła zgodę. Że ślub był legalny, a Kook jest świadomy wszystkiego co dzieje się dookoła.
Pierwsze dni po powrocie do domu były najgorsze.
Jungkook płakał i zamykał się w swoim pokoju. Rzucał przedmiotami i krzyczał na Jimina.
Później przyszedł tydzień wyciszenia i przeprosin.
Czekoladowa babeczka, kilka dolarów wrzuconych do słoika i skruszone spojrzenie wystarczyło Jiminowi by przestać się gniewać. "
Czarnowłosy zerkał co jakiś czas na starszego, który nieświadomie pozował do najnowszego dzieła. Uwielbiał malować swojego męża, a później publikować obrazki na swoim Instagramie. Co jakiś czas dostawał wiadomości z prośbą o namalowanie czyjegoś pupila, członka rodziny lub miłości życia.
Dwudziestolatek cieszył się bo w ten sposób zarabiał i czuł się bardziej potrzebny. Widział, że jego praca się opłaca. Że jest doceniana. A przede wszystkim miał poczucie niezależności.
Mógł kupić Jiminowi prezent wiedząc, że ten nie dowie się ile kosztował i gdzie został kupiony. Posiadanie jednego konta bankowego ma swoje plusy i minusy.
Jednak Koo miał swoje sposoby by namówić starszego na to czego w danym momencie chciał.
Kiedyś wymuszał wiele rzeczy krzykiem. Teraz nauczył się, że wystarczy poprosić i dać coś od siebie.
Nauczył się, że uderzenie kogoś wcale w niczym nie pomoże. A nawet pogorszy sprawę.
Najbardziej źle czuł się kiedy przypominał sobie jak kiedyś traktował swojego męża kiedy ten był jeszcze jego wujkiem.
Do tej pory odczuwał za to poczucie winy.
Dlatego malował przeprosinowe obrazki.
-Ji? Kookie namalował Ci coś. - chłopak podszedł do bujanego fotela i wgramolił się na kolana blondyna. Po chwili wtulił się w jego ramię i wręczył mu małe dzieło sztuki.
-Och... Jest przepiękny. - Jimin za każdym razem wzruszał się kiedy dostawał taki prezent. Wiedział, że Koo wkładał wiele pracy w swoje rysunki. A przede wszystkim ogrom serca. - Ale... Co tym razem zrobiłeś?
-Kook chce przeprosić Jimina. - młodszy zaczął bawić się swoimi palcami. Był zawstydzony, a jego policzki płonęły.
-Za co? - tancerz zdziwił się jednak nie naciskał.
-Za to, że Kookie kiedyś Cię uderzył i za to, że w nocy Kookie miał problem.
-I co robiłeś jak miałeś problem?
-Dotykałem się patrząc na ciebie. - dwudziestolatek pisnął czując uszczypnięcie na pośladku.
-Jesteś niemożliwy! - Park parsknął śmiechem i ucałował czoło męża - A dlaczego przepraszasz mnie za coś co było kilka lat temu?
-Bo Kookowi nadal jest smutno jak sobie przypomni jaki był niedobry dla Ciebie.
-Aj... Kocham Cię maluchu.
-Ja ciebie też kocham dużuchu.
--------------------------
Do końca jeszcze dwa rozdziały
Mam nadzieję, że wam się podoba mimo wszystko
Kocham was ❤️
Dziesiąty raz wstawiam ten rozdział a cholerny watt nadal oznacza go jako projekt 🤬
No ile można?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro