Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 48

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był naprawdę ogromny. W środku nie było już świątecznych dekoracji. Wszystko było idealnie wysprzatane, a sam wystrój był niesamowicie chłodny.
W recepcji przywitała nas bardzo młoda kobieta, która średnio wpasowywała się do tego miejsca. Miała na sobie szary uniform i nosiła nienaganną fryzurę, ale jej twarz wciąż była dość nastoletnia i pogodna.
Chanyeol wybrał pokój na jednym z wyższych pięter, kiedy ja zawinięty w jego kurtkę w milczeniu przyglądałem się stojącej nieopodal roślinie. Była wysoka i miała dużo jasno zielonych liści. Ona również tu nie pasowała.
Na odpowiednie piętro dostaliśmy się w milczeniu. Być może powinniśmy być szczęśliwi, ponieważ właśnie rozpoczęliśmy związek, ale w mojej głowie wciąż pojawiała się blada twarz Hayoung, która mówiła, że wszystko z nią w porządku.
Dopiero w środku zauważyłem, że to nie był zwykły pokój, a coś w rodzaju niewielkiego mieszkanka. Był aneks kuchenny, stół, salon oraz dwa małe, oddzielne pokoje, w których stały dwuosobowe łóżka.
-Dlaczego tu przyjechaliśmy? - Zapytałem nie ostrożnie upadając na kanapę. Cały stres zaczął ze mnie ulatywać, kiedy poczułem ciepły koc, którym zostało okryte moje ciało. Dopiero wtedy zacząłem odczuwać senność i dziwną obojętność.
- Nie chciałem, żebyś wracał dziś do waszego mieszkania. - Rzucił, a ja zadrżałem uświadamiając sobie, że będę musiał wrócić do niego i spotkać się z szarą rzeczywistością. Z rzeczami Hayoung, kubkiem po herbacie, którego nie wyniosła do kuchni i jej kosmetykami, które zajmowały każdy blat w mieszkaniu.
- Kiedyś będę musiał.
- Możemy zostać tu tak długo jak zechcesz. - Zapewnił, a ja uśmiechnąłem się lekko, dostrzegając w jego głosie troskę, której tak bardzo potrzebowałem. Nigdy jej nie odczuwałem. Zawsze byłem najgorszy, najmniej przydatny i po prostu niechciany. Chanyeol to zmieniał. Miałem wrażenie, jakby mu na mnie zależało, mimo świadomości, że w ogromnym domu, tak różniącym się od mojego, czeka na niego przyszła żona.
- Co ze mną będzie? - Westchnąłem nie wyobrażając sobie, że miałbym wrócić do mieszkania, w którym żyłem z Hayoung czy pracować tam, gdzie spędzała pół dnia.
Park chyba natychmiast zrozumiał co mam na myśli, ponieważ westchnął i usiadł na ziemi, przy mojej głowie, po czym zaczął delikatnie przeczesywać moje włosy.
- Mam apartament w Seoul. Wiem, że to daleko, ale może powinieneś odpocząć trochę w innym miejscu? Poza tym to ogromne miasto i jestem pewny, że natychmiast znajdziesz jakąś pracę.
- Nie będziesz za mną tęsknił? - Zapytałem nawet przez chwilę nie zastanawiając się nad jego słowami. Nie mogłem wszystkiego rzucić i odejść.
Było tu zbyt wiele spraw, które musiałem rozwiązać.
- Wiesz...- Odkaszlnął jakby zastanawiając się czy odwiedzić to, o czym właśnie pomyślał. - Ślub będzie w Seoul. Jest za siedem dni, więc sami pewnie lada dzień tam wyjedziemy.
- Racja. - Westchnąłem spoglądając na mężczyznę, który przysunął się do moich nóg i zaczął powoli ściągać ciężkie buty znajdujące się na moich stopach. - Dziś czwarty stycznia. Dokładnie tydzień do ślubu.
Mężczyzna w żaden sposób nie skomentował moich słów. Z cichym stęknięciem podniósł się z twardej podłogi i odniósł buty do drzwi, gdzie je zostawił.
- Mir da radę zostać samemu przez całą noc czy mam po niego pojechać?
- Przecież już prawie ranek. Jeśli miał coś zniszczyć to już to zrobił. - Rzuciłem mocniej okrywając się kocem. Byłem zmęczony, ale moje myśli ponownie wróciły do propozycji Chanyeol'a. Może wyjazd nie byłby taki zły? Zostawiłbym za sobą przeszłość. Zostawiłbym Hayoung, rodziców i Hyunsu, na którego myśl wciąż nie czułem się dobrze.
Nie musiałem wyjechać na stałe, ale z drugiej strony może nie było to takim złym pomysłem.
- Pamiętasz, jak mówiłeś, że nie nadaję się co opieki nad Mir'em?
- Pamiętam.
- Chyba miałeś rację. - Westchnąłem przymykając powieki, kiedy mężczyzna wyjął dwie niewielkie butelki wody z lodówki. - Cały czas się przeprowadzam.
- Przesadzasz. Jemu zależy na tym, by być przy tobie, a nie na tym, żeby cały czas mieszkać w tym samym miejscu. Psy nie potrzebują dużo czasu na przystosowanie się do nowej sytuacji. Pewnie robi to szybciej niż Ty.
-Znowu będę musiał się wynieść. - Westchnąłem, kuląc się na kanapie. Park wyciągnął dłoń w moim kierunku i ostrożnie przeczesał moje splątane włosy.
- Przyniosę Ci później klucze i dam adres. Do czasu pogrzebu zostań tutaj, zapłacę. - Zapewnił zjeżdżając palcami na moją szyję. Były zimne i nieco szorstkie, ale w pewien sposób mi się to podobało. Jego dotyk był kojący.
Chyba zasnąłem, ponieważ kiedy ponownie otworzyłem oczy na zewnątrz było już całkowicie jasno, a Park'a nie było obok.
Powoli wstałem, zauważając tacę z wciąż ciepłym posiłkiem. Moim pierwszym odruchem było skrzywienie się, ale po chwili w moich myślach pojawiła się wychudzona twarz Hayoung i rozczarowana Chanyeol'a.
Nie rozumiałem dlaczego mu na mnie zależy. Mógł mieć idealne życie i firmę, w którą włożył całe swoje serce. Yuri mimo wszystkich wad była naprawdę dobrą osobą i mogła dać mu rodzinę. Ja byłem pod wieloma względami gorszy.
Chwyciłem całą tacę i nieco się potykając wyszedłem na spory balkon obłożony panelami. Usiadłem na ziemi, wcześniej zabierając ze środka kurtkę. Choroba była ostatnim czego potrzebowałem.
W jedną dłoń chwyciłem tost posmarowany dżemem, a w drugą kubek z ciepłą, parującą herbatę.
Inni potrzebowali kawy, aby się dobudzić, ale mi stanowczo wystarczała herbata.
Nagle usłyszałam szczekanie i męski głos uspokajający zwierzę. Wychyliłem się nieco, aby spojrzeć do środka, gdzie stał Park z dużą, wypchaną torbą.
- Mir! - Zawołałem psa, który niepewnie kręcił się przy jego nogach. Słysząc mój głos przystanął, po czym biegiem rzucił się w moim kierunku. - Przepraszam, że zostawiłem cię na noc. - Powiedziałem, kiedy jego drobne łapki wbiły się w moje uda. Pomogłem mu dostać się wyżej i przytuliłem jego maleńkie ciało.
- Nie przeziębisz się? - Zapytał Chanyeol, który wraz z kubkiem w dłoni pojawił się obok. Pokręciłem głową, a on nieco niepewnie usiadł obok.
Nagle nachylił się w moim kierunku i złożył krótki pocałunek w okolicy mojej skroni.
Lubiłem to, że o mnie dba, ale z drugiej strony bałem się, że będę za tym tęsknić, gdy go zabraknie.
- Co będzie ze mną po ślubie? - Zapytałem biorąc kolejny kawałek chleba w dłoń. Trzeci podałem Park'owi pewny, że wciąż nic nie jadł.
- Chcesz o tym rozmawiać z samego rana?
- Ten dzień i tak nie ma prawa być dobrym. - Odparłem karmiąc szczeniaka niewielkim fragmentem grzanki.
- Nie mam pojęcia co będzie potem. - Rzucił szczerze, a ja westchnąłem. Mimo wszystko wolałem ciężką prawdę niż urocze kłamstwa. - Ogarnę to, nie martw się.
- Czyli ślub się odbędzie. - Westchnąłem spoglądając na niego, ale jedyne co utrzymałem to wzruszenie ramionami, jakby sam nie był pewny odpowiedzi. Po chwili jedna z rąk objęła moje ciało i przysunęła mnie maksymalnie blisko drugiego mężczyzny. Zaśmiałem się cicho widząc, że nie sprawiło mu to najmniejszego wysiłku, po czym ułożyłem głowę na jego ramieniu. Odparłem kubek o uda, kręcąc nieco głową, aby ułożyć ją w wygodniejszej pozycji. Mir chyba uznał to za nudne, ponieważ podniósł się i pod naszym czujnym wzrokiem zaczął poznawać balkon. Był dużo większy niż ten w moim domu rodzinnym.
- Obiecuję, że coś wymyślę i nie będziesz poszkodowany. - Zapewnił czarnowłosy. - Wszystko się ułoży. Będzie dobrze.
_____________________
Ciężko mi pisać te opowiadanie. Wciąż nie pogodziłam się ze śmiercią Jonghyun'a, a tutaj niestety złożyło się to ze śmiercią postaci :(
Kocham was bardzo ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro