Rozdział 22
Tym razem zapraszam nie tylko na Tell me what to do (KaiTae), ale i na moje najnowsze opowiadanie It's okay (ChanBaek)!! Będę wdzięczna jeśli zajrzyjcie ;)
-------------------------------
-Zerwij z nim.
Dziewczyna słysząc moje słowa zaśmiała się i zaczęła przekładać ryż do głębokich miseczek.
-To, że się z nim pokłóciłeś nie czyni z niego złego człowieka, Baekhyun. - Pouczyła mnie i wyciągnęła w moją stronę dwie z porcji ryżu. - Zaniesiesz na stół?
- Nie proszę o to przez małą kłótnie. - Mruknąłem zabierając z jej drobnych dłoni naczynia. Mimo to nie ruszyłem się w stronę jadalni. - Już dawno powinienem Ci to powiedzieć, ale nie miałem okazji...
- Nie strasz mnie. O co chodzi? - Zaprzestała przygotowywania posiłku, a ja wziąłem głęboki oddech.
- Zdaje mi się, że on cię zdradza. - Wydusiłem z siebie i spojrzałem prosto w zszokowane oczy stojącej przy mnie dziewczyny. Ta spokojnie odłożyła trzymany karton soku i podeszła bliżej mnie.
- Z Kim? - Zapytała cicho za pewne bojąc się, że jej narzeczony usłyszy naszą rozmowę.
- Nie wiem. - Skłamałem wciąż mając na uwadze naszą przyjaźń. Yuri nie potrafiłaby wybaczyć mi tego, że zniszczyłem jej związek.
Słysząc moją odpowiedź westchnęła i oparła się plecami o blat, tak, aby mieć dobry widok na wejście do pomieszczenia.
- Więc skąd wiesz, że mnie zdradza? Przecież on nie zna tu nikogo oprócz naszej dwójki. - Zastanawiało mnie jej opanowanie. Gdyby zdrada przytrafłaby się osobie, którą kocham prawdopodobnie wpadłbym w szał. Krzyczałbym, być może płakał, ale na pewno nie rozmawiałbym tak spokojnie.
- Nie sądzisz, że... Zachowuję się dziwnie?
- Zachowuje się tak jak zawsze.
-Widziałem jak... - Zacząłem zastanawiać się jak mógłbym wybrnąć z ciężkiego dla mnie pytania. Przecież nie mogłem powiedzieć, że uprawiałem z nim seks.
-Jak co? - Dopytywała dziewczyna, wpatrując się we mnie.
- Całował kogoś. - Rzuciłem zaciskając dłonie na miseczkach.
- I nie widziałeś twarzy tej kobiety?
- Nie. - Potwierdziłem co zostało nagrodzone ciężkim westchnieniem.
- A kiedy i gdzie to było? - Kontynuowała swój wywiad. Chwilę zajęła mi odpowiedź. Nie mogłem wymyślić nic sensownego. Przecież niewiele wychodziłem z domu, a co za tym idzie w niewielu miejscach bywałem.
-Jakiś... Tydzień temu? - Bardziej zapytałem niż stwierdziłem. - Jak szedłem do sklepu. Nie wiem gdzie oni szli. - Chwilę staliśmy w ciszy. W końcu dziewczyna pokreciła głową z uśmiechem i ponowne wzięła w swoją stronę dłoń sok. Drogą złapała za ostatnie naczynie z ryżem.
- Nigdy nie umiałeś kłamać. Nie podoba Ci się nasz związek?
-To nie tak! - Zakrzyknąłem przystając przy wyjściu z kuchni. - On naprawdę cię zdradza.
-Przystań, Baekkie.
- Ale Yuri...
- Wiem, że to nie prawda, ale nie rozumiem dlaczego tak bardzo go nie lubisz? Przecież On nigdy nic złego ci nie zrobił. - Mruknęła wychodząc z pomieszczenia. Nie widząc innej możliwości zrobiłem to samo.
Kolacje jedliśmy w ciszy. Nikt z nas nie był chętny do rozmowy, dlatego skupiliśmy się na posiłku. Starałem się zrobić coś, aby talerz sprawiał wrażenie pustego, ale zjadłem nieco, ponieważ i tak złamałem dziś swoją dietę.
Cały czas czułem na sobie wzrok obu towarzyszy i doszedłem do wniosku, że Chanyeol prawdopodobnie słyszał całą naszą rozmowę. Zrozumiałem, że nie przerwał nam, ponieważ od początku wiedział, że Yuri mi nie uwierzy.
Kiedy skończyliśmy pomogłem brunetce wstawić wszystko do zmywarki. Byłem zmęczony i miałem nadzieję, że będę mógł położyć się wcześniej, ale razem z Chanyeol'em zostaliśmy poproszeni o przyjście do salonu, co też niezwłocznie uczyniliśmy.
- Niepokoi mnie to, że za sobą nie przepadacie. - Zaczęła poważanie. Poczułem jakbym ponownie chodził do szkoły i wdał się z kimś w bójke. Normalnie prawdopodobnie bym to wyśmiał, ale mina Yuri mnie przed tym powstrzymywała. Zdawała się być bardzo przejęta. - Jesteście dla mnie strasznie ważni i chciałabym, żebyście zaczęli się dogadywać. Zamierzam wyjść za Chanyeol'a, Baekhyun. Chcę, żebyś dobrze się przy nas czuł, ale mam wrażenie, że nawet nie dałeś mu szansy.
-Dlaczego robisz ze mnie tego złego? - Zapytałem od razu. Zdenerwowało mnie to. Przecież chciałem ostrzec ją przed błędem! Gdyby Park kochał ją równie bardzo co ona jego nigdy by jej nie zdradził. Dlaczego Yuri ma spędzić życie z kimś kto nawet jej nie kocha?
Poczułem się zdradzony. Chciałem jej pomóc, a ona tą pomoc odebrała w całkowicie inny sposób. Myśli, że chcę zniszczyć jej związek.
- To nie tak. - Zaprzeczyła obejmując mnie delikatnie. - Wiem, że Chan też nie jest w stosunku do ciebie miły, ale Baekhyun... To Ty chcesz zniszczyć nasz związek. Pomyślałam, że może pojedziesz z nami do Seul? Poznasz bliżej Chanyeol'a. Może go nawet polubisz, hm? Co Ty na to? - Słysząc jej propozycje pokręciłem głową i wstałem. To było dla mnie zbyt wiele.
-Idę do domu. - Oświadczyłem. Od razu ruszyłem w stronę wyjścia.
- Przemyśl to. - Poprosiła dziewczyna zanim zamknąłem za sobą drzwi, o które się oparłem. Od razu poczułem jakbym znowu mógł oddychać. Jakbym całe zło tego świata zamknął za sobą w miejscu, który chwilę temu opuściłem.
Wróciłem pod swój dom, ale nie wszedłem do środka. Obawiałem się, że ojciec wciąż jest w środku.
Usiadłem na drewnianych schodach i oparłem się dłomi o belki oddychając głęboko.
- Zastanawiałem się dlaczego nie jesteś w pokoju. Myślałem, że się zgubiłeś lub ojciec cię zabił, a ty po prostu udajesz bezdomnego. - Rzucił Chanyeol idąc w moją stronę. Wcześniej nie zauważyłem, że planuje do mnie dołączyć.
- To dla ciebie śmieszne? - Zapytałem obserwując jak podchodzi jeszcze bliżej. Usiadł tuż obok mnie przez co stykaliśmy się ramionami.
- Bawi mnie to, że nie umiesz mu się postawić. - Sprostował, a ja westchnąłem cierpniczo, ale nie miałem siły tego skomentować. Chanyeol nie znał mojego ojca, a ja nie zamierzałem o nim opowiadać.
- No i po co ci to było? - Zapytał kiedy przez dłuższy czas nic nie mówiłem. - Ona za bardzo mnie kocha, żeby uwierzyć w coś takiego.
-Zawsze mi wierzyła.
- Teraz nie jesteś już najważniejszy. - Stwierdził, a ja w myślach przyznałem mu rację. Nie jestem już tak ważny jak kiedyś. Spadłem w rankingu i powoli przestawałem się liczyć.
W przepływie słabości oparłem głowę o jego ramie, ale ku mojemu zaskoczeniu nie zostałem odtrącony.
- To wszystko Twoja wina. Zjawiłeś się znikąd i wszystko zniszczyłeś.
- Przepraszam, księżniczko. - Rzucił, ale wiedziałem, że w jego słowach nie ma ani grama szczerości.
- Ją też tak nazywasz? - Westchnąłem spoglądając na pustą, wąską uliczkę.
- Tylko ciebie.
-----------------------------------
Chyba zamarzam. Macie na to jakiś sposób? T^T Chyba brakuje mi ciepła;_;
Jeszcze raz zapraszam was na moje pozostałe opowiadania.
Ah! I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!
Buziaczki ♥ ♥ ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro