Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

    Kolejnego dnia nie czułem się najlepiej. Ani psychicznie ani fizycznie. Było mi słabo, co zwalałem na nagłą zmianę pogody. Ostatnio było bardzo zimno, zaś dziś zza chmur wyłoniło się słońce. Było mi też wstyd za moje wczorajsze zachowanie i w głębi duszy modliłem się, aby nigdy nie spotkać sąsiada poza balkonami. Pocieszałem się myśleniem, że zaręczyny można zerwać, a jeśli tak by się stało prawdopodobnie więcej nie zobaczyłbym srebrnowłosego. 

Rodzice od rana siedzieli w domu, ale nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Kilka godzin wcześniej minąłem matkę w kuchni. Przygotowywała sobie śniadanie. Zabrałem stamtąd sok pomarańczowy i nic nie mówiąc wróciłem na piętro.

Leżąc pośrodku ogromnego łóżka czułem się strasznie samotny. Zapytałem nawet Kyungsoo czy mógłby mnie odwiedzić, ale odpisał, że idą z Jongin'em do kina.

Trochę zazdrościłem im tego związku. Byli ze sobą od dwóch lat i oprócz jednej kłótni nic ich nie rozdzieliło, a nawet po niej wrócili do siebie wciągu trzech dni ( podczas, których Soo zmoczył łzami całą moją poduszkę). 

Ja nie byłem osobą trwałą. Byłem w dwóch związkach, ale żaden z nich nie trwał dłużej niż miesiąc. Szybko się nudziłem i równie szybko zmieniałem obiekty zainteresowania. Prawdopodobnie po prostu nie dojrzałem jeszcze do poważnego, długotrwałego związku. Przecież dopiero co wkroczyłem w dorosłość. Mało kto w moim wieku miał przyszłościowego partnera. 

-Baekhyun! Paczka do Ciebie!- Usłyszałem krzyk ojca. 

Wstałem niechętnie, wiedząc, że równie dobrze mógłbym to zrobić za kilka godzin. Wyszedłem z pokoju w tej samej chwili co matka trzymając w swojej dłoni sporą walizkę. 

-Kiedy wrócicie? - Zapytałem zastanawiając się czy powinienem pomóc jej w zniesieniu bagażu. 

- Ojciec za trzy dni, ja za tydzień. - Powiedziała wyprzedzając mnie. Zgrabnie zniosła pakunek na niższe piętro i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Skrzywiłem się, kiedy ojciec zrobił to samo moment później. 

Znowu byłem sam, ale przywykłem do swojej samotności. Nigdy nie liczyłem na innych ludzi i umiałem poradzić sobie mimo braku kogoś bliskiego. 

Na dole chwyciłem brązowy karton w dłoni i usiadłem na kanapie. Włączyłem telewizję na przypadkowym kanale, którym okazała się stacja muzyczna. Widocznie ostatnio nikt prócz mnie nie uruchamiał tego urządzenia. Leciała mało interesująca gala, dlatego przełączyłem na dokument o związkach na odległość. 

Wstałem i zabrałem z kuchni nóż, aby łatwiej było mi otworzyć przesyłkę. Kiedy to zrobiłem znalazłem w środku papierową  torebkę w morskim odcieniu, na której białym, fantazyjnym pismem zapisana została nazwa sklepu. W środku były jasno szare zakolanówki z kokardkami po bokach. Kupiłem je jakiś czas temu, kiedy stwierdziłem, że potrzebuję czegoś grubszego, żeby moje stopy nie marzły tak bardzo jak dotychczas.

Zacząłem rozpinać spodnie, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Nieco zirytowany poprawiłem odzież i szybkim krokiem ruszyłem w stronę wejścia. Nie byłbym sobą, gdybym po drodze nie potknął się dwa razy o rozrzucone buty, jednak w końcu udało mi się dotrzeć.

- O! Już myślałam, że Cię nie ma. - Zaśmiała się Yuri odwracając w moją stronę. Uśmiechnąłem się lekko, jednak moja mimika zmieniła się od razu, gdy dostrzegłem stojącego za nią mężczyznę. - To Chanyeol, wspominałam Ci o nim. - Przedstawiła go w chwili, kiedy wyciągnął dłoń w moją stronę.

Był wyższy niż sądziłem i trochę mu tego zazdrościłem, ponieważ sam nie mogłem pochwalić się wzrostem. Jego włosy miały ładniejszy odcień, a oczy wydawały się jeszcze większe, kiedy stał przy mnie.  Uśmiechnął się i wyglądał przez to dużo niewinniej niż na początku.

- Cześć. - Przywitałem się cicho, dotykając wyciągniętą do mnie rękę. Jego skóra była gładka i zimna.

- Chciałam zapytać czy mógłbyś popilnować Kimchi? Wyjeżdżamy i wrócimy dopiero wieczorem, a wiesz jak wariuje kiedy jest sama. - Skrzywiła się dziewczyna ściągając na siebie mój wzrok.

- Jeszcze z tego nie wyrosła? - Zaśmiałem się, chcąc zachować resztki normalności. Nie chciałem aby zauważyła, że widok jej narzeczonego mnie poruszył.

-Nic nie mów. Weterynarz obiecała, że jak skończy rok nauczy się, że nic jej nie grozi, ale wciąż niszczy wszystko. 

-Przypilnuję jej. Będzie pod dobrą opieką. - Zadecydowałem. Kobiecie widocznie ulżyło. Poprosiła abyśmy chwilę poczekali, podczas gdy ona zabierze psa i zapasowe klucze. Spojrzałem na Chanyeol'a, którego miałem nadzieję nie spotkać aż do śmierci, po czym wzdychając ciężko wyszedłem na schody i zamknąłem za sobą drzwi. 

- Dziwnie wyglądasz. - Powiedział, a ja pomyślałem, że mógłbym zakochać się w jego głosie. Mimo to skrzywiłem się na taką uwagę. W sumie to były jego pierwsze skierowane do mnie słowa.

- Normalnie? - Rzuciłem poprawiając fioletową bluzę, którą miałem na sobie. Cały mój strój był dużo bardziej chłopięcy niż te, które widział na balkonie. - Przebieram się tylko wieczorem.

- Aha. - Odparł i spojrzał w stronę swojego domu. Sylwetka Yuri pojawiła się na moment, ale dziewczyna cofnęła się do środka widocznie uświadamiając sobie, że o czymś zapomniała.

- Dlaczego mnie obserwujesz? - Zapytałem dziwiąc się swojej odwadze. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem i wzruszył ramionami.

- Jestem pisarzem. Jeden z bohaterów bardzo Cię przypomina, dlatego szukam u ciebie inspiracji. - Wyjaśnił a ja zmarszczyłem brwi, ponieważ nigdy nie pomyślałbym, że ten mężczyzna mógłby zajmować się czymś tak spokojnym i artystycznym. - Mógłbyś mi czasem pomóc. Wiesz... To trudna postać. Kiedy Cię widzę lepiej mi ją sobie wyobrazić.  - Powiedział w momencie, w którym drzwi sąsiedniego domu zatrzasnęły się, a kobieta podbiegła do nas.

- Smycz i klucze. Zostawiłam karmę dla niej i dla Nemo na stole. Byłabym wdzięczna, gdybyś jego też nakarmił. 

- Jasne, nie ma problemu. - Odparłem, przegryzając dolną wargę. - Gdzie jedziecie?

- Do moich rodziców, dawno ich nie odwiedziłam. Jak będziemy wracać chcemy jeszcze pojechać pooglądać meble, bo myślę nad remontem salonu. Powinniśmy przyjechać około dziewiętnastej lub dwudziestej. Jak coś to masz mój numer. 

- Nie musicie się śpieszyć. Nie mam żadnych planów, więc obecność Kimchi mi nie przeszkadza. 

- Jesteś kochany. - Zaśmiała się dziewczyna, całując lekko mój policzek. - Do wieczora. 

Odpowiedziałem tym samym i spoglądając ostatni raz na Chanyeol'a zniknąłem za drzwiami domu. Westchnąłem i spojrzałem na psa, próbując uporządkować sobie wszystkie informacje w głowie.

Może mężczyzna nie był taki zły jak sądziłem?

__________

HeHe

Buziaki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro