XXVIII
Wild na sztywnych nogach wkroczyła na padok. Cicho parsknęła na widok Phoenixa.
Od niedawna ich stosunki się poprawiły i było to chyba coś więcej niż...przyjaciele? Mimo to klacz ruszyła żwawym kłusem, kiedy nacisk uwiązu zelżał.
- Pho...
- Derset! - kasztan wesoło bryknął.
Oczywiście tu gdzie Phoenix, tam Utopia, a tu gdzie Utopia, tam Kovu.
- Jak było na Acorn Stakes? - nie obyło się bez złośliwej uwagi ciemnogniadej Utopii.
- Trzynaste miejsce.- wyprostowała się i spojrzała zimnym wzrokiem na Utopię.
Trochę poskutkowało, bo Utopia odwróciła wzrok, ale zaraz się odgryzła.
- Trzynaste miejsce, żenada! Jesteś beznadziejna. Idź się zabij.
A więc tak chcesz się bawić?
Derset napięła mięśnie i dosłownie rzuciła się na Utopię. Zanurzyła zęby w jej zadzie, na co klacz gwałtownie zarwała głową do góry i wierzgnęła.
Wild odskoczyła od gniadej.
- Przestańcie! - powiedział Phoenix.
- To ona się na mnie rzuciła! - fuknęła Utopia.
Kasztanek westchnął.
- To dlatego, że ją obrażałaś.
- Bo jest beznadziejna. Zatruwa tutaj atmosferę.
- Wcale nie. To Wild jest świetna, a ty jesteś...beznadziejna.
Utopia przewróciła oczami.
- Ona mi ciebie odbiła! W ogóle nie spędzasz ze mną czasu!
Kovu skinął głową w stronę Derset.
- Chodź na chwilę.- szepnął.
Phoenix to zauważył, ale nic nie zareagował. Nieznacznie poruszył głową.
- Ja...przepraszam - jęknął Kovu.
Derset nienawidziła, kiedy Kovu jest taki...skruszony. Wolała widzieć go roześmianego i silnego.
- Rozumiem, ale to już nie ma sensu - zaczęła klacz. - My...to...tego już się nie da odbudować. Masz Utopię, ja mam Phoenixa. Jesteśmy nawet takiej samej maści.
Kasztanek westchnął.
- Ale ja chcę naprawić. Błagam.
- Nie mogę - gniada popatrzyła na niego błagalnie i odeszła.
Zaczęła dobiegać do niej kłótnia Phoenixa i Utopii.
- Odczep się od Wild, okey? Daj jej spokój. Co ona ci zdobiła?
- Odebrała mi przyjaźń z tobą - Utopia przybrała groźną pozę.
Kasztan położył uszy.
- Nie chcę takiej przyjaźni z tobą. Chcę tylko Derset.
- Czemu? - klacz przekrzywiła łeb. - Udowodnij.
- Dobrze. - Phoenix napiął mięśnie, tak, aby było je wszystkie widać. Rysowały się szlachetnie na jego ciele. W wydechu rozluźnił się i zaczął: - Derset...będziesz moją...um...partnerką?
--------
329 słów.
Dziwne
Bardzo dziwne
Dzisiaj dzień PS
galop, czekasz ze mną? XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro