XXVI
Derset wystawiła głowę przez drzwi boksu i nadstawiła uszu na widok dużego kasztana dumnie kroczącego po chodniku w stajni.
Ten sam rudzielec uniósł głowę i donośnie zarżał na widok ciemnogniadej klaczy.
Wild także cicho zarżała, ale zagłuszyło ją rżenie innej ciemnogniadej, złośliwej klaczy, która położyła uszy po sobie.
Utopia.
Kovu.
Derset z zażenowania tupnęła nogą. Jak mogła pomylić Phoenixa z Kovu? Do tego w stajni są dwie pary koni o takiej samej maści, które się przyjaźnią.
Kasztanowaty Phoenix i ciemnogniada Wild Derset.
Kasztanowaty Kovu i ciemnogniada Utopia.
Wild westchnęła.
Zaczęło jej naprawdę brakować Kovu.
***
Gniadoszka bez oporu weszła na padok. Mieszkała w trochę bardziej dalekiej części stajni, więc jako prawie ostatnia.
Uniosła wyżej łeb zarzucając grzywą. Puściła się szybkim galopem w stronę grupki koni. Stali tam jak zwykle Kovu, Phoenix i Utopia. Rozmawiali o czymś zawzięcie.
- Odczep się od Wild, okey? - Phoenix kłapnął zębami centralnie przed głową Kovu. - Jak nie chce się z Tobą przyjaźnić to daj jej spokój.
Potrzebuję go.
Kovu przewrócił oczami i tupnął nogą.
- Wcale nie chcę się z nią przyjaźnić. Jest słaba i bezmózgowa.
Wild odwróciła wzrok. Do jej oczu zaczęły się cisnąć łzy. Skierowała głowę w stronę padoku dla klaczy i zaczęła iść wolnym stępem.
Phoenix skierował nienawistne spojrzenie w stronę kasztana i zaczął oglądać wzrokiem okolicę. Kiedy zauważył Wild, od razu puścił się cwałem w jej kierunku.
Potem przyspieszyła do kłusa. Aż w końcu do galopu. Cwału. Nie miała jak płakać, bo nie miała czym. Wiatr muskał delikatnie jej grzywę.
- Wild!
Klacz przyspieszyła, ale wiedziała, że nie ma szans uciec od rudego. Był najszybszym koniem w stajni ze swojego rocznika.
Mimo to jej nogi zwolniły i zaczęła dyszeć. Kosmyki włosów opadły jej na czoło, ale nie zrobiła nic, aby je odgarnąć.
Wild usłyszała jak Phoenix zwolnił i zmierzał wolnym stępem w jej kierunku, a potem przystanął.
- Wild?
Jego gorący oddech przyciągał ją jak magnes.
- Już wszystko dobrze. Jestem tutaj.
Oparła czoło o jego spoconą, umięśnioną szyję i westchnęła.
- Kovu to dupek. Masz rację.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro