Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVI

Derset wystawiła głowę przez drzwi boksu i nadstawiła uszu na widok dużego kasztana dumnie kroczącego po chodniku w stajni.

Ten sam rudzielec uniósł głowę i donośnie zarżał na widok ciemnogniadej klaczy.

Wild także cicho zarżała, ale zagłuszyło ją rżenie innej ciemnogniadej, złośliwej klaczy, która położyła uszy po sobie.

Utopia.

Kovu.

Derset z zażenowania tupnęła nogą. Jak mogła pomylić Phoenixa z Kovu? Do tego w stajni są dwie pary koni o takiej samej maści, które się przyjaźnią.

Kasztanowaty Phoenix i ciemnogniada Wild Derset.

Kasztanowaty Kovu i ciemnogniada Utopia.

Wild westchnęła.

Zaczęło jej naprawdę brakować Kovu.

***

Gniadoszka bez oporu weszła na padok. Mieszkała w trochę bardziej dalekiej części stajni, więc jako prawie ostatnia.

Uniosła wyżej łeb zarzucając grzywą. Puściła się szybkim galopem w stronę grupki koni. Stali tam jak zwykle Kovu, Phoenix i Utopia. Rozmawiali o czymś zawzięcie.

- Odczep się od Wild, okey? - Phoenix kłapnął zębami centralnie przed głową Kovu. - Jak nie chce się z Tobą przyjaźnić to daj jej spokój.

Potrzebuję go.

Kovu przewrócił oczami i tupnął nogą.

- Wcale nie chcę się z nią przyjaźnić. Jest słaba i bezmózgowa.

Wild odwróciła wzrok. Do jej oczu zaczęły się cisnąć łzy. Skierowała głowę w stronę padoku dla klaczy i zaczęła iść wolnym stępem.

Phoenix skierował nienawistne spojrzenie w stronę kasztana i zaczął oglądać wzrokiem okolicę. Kiedy zauważył Wild, od razu puścił się cwałem w jej kierunku.

Potem przyspieszyła do kłusa. Aż w końcu do galopu. Cwału. Nie miała jak płakać, bo nie miała czym. Wiatr muskał delikatnie jej grzywę.

- Wild!

Klacz przyspieszyła, ale wiedziała, że nie ma szans uciec od rudego. Był  najszybszym koniem w stajni ze swojego rocznika.

Mimo to jej nogi zwolniły i zaczęła dyszeć. Kosmyki włosów opadły jej na czoło, ale nie zrobiła nic, aby je odgarnąć.

Wild usłyszała jak Phoenix zwolnił i zmierzał wolnym stępem w jej kierunku, a potem przystanął.

- Wild?

Jego gorący oddech przyciągał ją jak magnes.

- Już wszystko dobrze. Jestem tutaj.

Oparła czoło o jego spoconą, umięśnioną szyję i westchnęła.

- Kovu to dupek. Masz rację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro