VI
Dni mijały, a wraz z nimi kolejne treningi na torze, które miały przygotować Wild do jej debiutu. Bardzo stresowała się, kiedy on nadejdzie - właściciele podzielali jej uczucia.
Tydzień w nowej stadninie wystarczył, aby klacz zadomowiła się w niej na dobre -do tej pory zdążyła bardzo polubić History'ego. Kary ogier zajmował najczęściej pierwsze miejsca - Derset bardzo mu tego zazdrościła.
***
- 1.01 na 5 furlongów...Nie wiem, czy się coś poprawiło. - Art wykrzywił usta w grymas.
- Pobiegnie za tydzień w MSW? - chciał się upewnić Michael.
Paul pokiwał głową.
- Może na torze będzie lepiej biegać. - zaśmiała się nerwowo Luiza.
Sherman usniósł brwi, którego ten żart najwidoczniej nie rozśmieszył.
***
Klacz ze szczęściem przyjęła to, że wypuszczono ją na padok. Z uniesionym łbem puściła się szybkim galopem w stronę jej ulubionego miejsca - zagajnika na końcu padoku. Niestety było do niego dosyć daleko, dlatego Derset po czasie zwolniła. Resztę drogi pokonała już stępem.
- Witam! - zarżała w stronę przyjaciółek.
Niestety jej rżenie tylko odbiło się od drzew i wróciło do niej.
Klacz zwiesiła głowę i skubnęła trochę soczystej trawy. (olciaU tak bardzo soczyste mrau XD)
W końcu jednak zrezygnowała przeciskania się przez krzewy - jej nogi pokrywały liczne małe zadrapania - miała jednak nadzieję, że zagoją się do MSW.
- Cześć. - usłyszała ciche parsknięcie z lewej strony.
Zastrzygła uszami w stronę dźwięku, ale nie rozpoznała kto go wydał. Odwróciła głowę w tamtym kierunku i zauważyła drobnego kasztana z kilkoma skarpetkami.
- Cześć. - zmrużyła nieufnie oczy.
Kasztanek potrząsnął głową i podszedł bliżej ogrodzenia.
- Jak masz na imię? Bo ja jestem Kovu...tak, wiem, głupie imię. - powiedział nieśmiale.
Derset nawet go polubiła. Podeszła bliżej stępem.
- Jestem Wild Derset, przebywam tutaj tylko tydzień, więc nie wiem, czy to można nazwać, że jestem nowa. - uśmiechnęła się.
Kovu pokiwał głową.
- Miałaś już swój debiut?
- Nie, ale za tydzień startuję...bardzo się stresuje. - przyznała.
- Ja miałem debiut dosyć dawno temu, za dwa dni wyjeżdżam na MSW.
Derset pomyślała, że może lepiej nie zada tego pytania, które mąciło jej w głowie, ale jednak zapytała.
- A które miejsce zająłęś na debiucie?
- Drugie...przegrałem o 1/4 długości! - jęknął.
Nareszcie jakiś koń, który nie zajął pierwszego miejsca.
- Pościgamy się? - zaproponowała napinając mięśnie.
Ogierek trochę się zawahał, ale w końcu się zgodził.
Obydwaj ustawili się na prowizorycznym starcie i ruszyli.
Kiedy wystrzelili, od razu przed nimi mignęła czarna plama i rozległ się znajomy dla Derset głos:
- Hej, mogę się z wami ścigać? - spytał History Life włączając się do wyścigu.
Od razu objął prowadzenie i był w przodzie już o półtora długości. Za nim biegła Wild, a na końcu deptał im po piętach Kovu. Derset się powoli męczyła - w sumie, marny z niej koń wyścigowy. History był już daleko w przodzie, klacz spróbowała wyprzedzić, ale na próżno. Przed nią lada chwila już się pojawił zad kasztana i dotarli do mety.
- Pierwszy. - wydyszał History.
Kovu przewrócił oczami. Po jego bokach spływał pot.
Derset dobiegła ostatnia. Po raz kolejny udowodniła, jaka jest beznadziejna.
- Nie przejmuj się...On jest za szybki. - Kovu dotknął jego delikatypnymi charapami jej szyję. Derset wzdrygnęła się.
- Wiesz...Widzę, jak na niego patrzysz. - Przed oczami Wild pojawiła się straszna wizja - Kovu ją śledzi? - On...Jak dowie się, że ty tak słabo biegasz, to raczej nie będzie chciał się z tobą zaprzyjaźnić. On taki jest.
Klacz osunęła się na przednie nogi.
539 słów.
Najdłuższy rozdział w tej książce XD Składam go w ofierze dla notouchmy W imię Allaha! XDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro