Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

wracam:)
-yoni♡

- Nie lubię zazdrości – szepnął w końcu chłopak. – Dla mnie oznacza to brak zaufania, a w związku to fundament.

Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę, zastanawiając się co mu na to odpowiedzieć i czy w ogóle powinienem coś mówić. Chłopak spojrzał w moją stronę z widocznym smutkiem i łzami zbierającymi się w kącikach jego pięknych, ciemnych oczu. Objąłem go ramieniem i przytuliłem do siebie, decydując się na przemilczenie jego opinii, w końcu każdy miał do niej prawo i nie powinienem go pouczać w jaki sposób ma żyć.

- Czy w takim razie to będzie nasz koniec? – zapytał cicho, wciskając nos w zagłębienie mojej szyi.

- Nie wiem, wszystko zależy od was, Hoba – odpowiedziałem szczerze, chociaż chciałem powiedzieć zupełnie coś innego. – Skoro z nim jesteś to musiał cię uszczęśliwiać.

- Nie wiem czy kiedykolwiek tak było – szepnął, a ja otworzyłem szerzej oczy.

- Chcesz o tym pogadać?

- Myślę, że jeszcze nie.

- Jak coś to możesz zawsze na mnie liczyć.

- Wiem, dziękuję – wymruczał, muskając niechcący skórę ustami.

Zagryzłem wargę i przytuliłem go do siebie mocniej, wsuwając nos w jego włosy, które pachniały brzoskwiniami. Przymknąłem powieki i wziąłem głęboki oddech. Ciekawe co by powiedział na to, gdybym zaproponował mu zerwanie z jego obecnym chłopakiem. Czy wtedy miałbym większe szanse na to, żeby z nim być, czy jednak zmalałyby? Nie byłem pewien czy chcę się dowiadywać.

- Pamiętasz dzień mojego wyjazdu? – zapytał cicho Hoseok.

- Mhm – mruknąłem. – Jeden z najgorszych dni w moim życiu.

Chłopak zaśmiał się cicho i odsunął ode mnie na kilka centymetrów. Ujął moją twarz w dłonie i pogłaskał kciukami moje policzki. Bardzo dobrze pamiętałem ten dzień. Jakbym mógł zapomnieć ten dzień, kiedy zostawiłeś lekki pocałunek na moich ustach, po czym uciekłeś, zostawiając mnie oniemiałego i z górą pytań bez odpowiedzi? Czy twoje usta są nadal tak miękkie jak dziesięć lat temu? Są nadal ciepłe i delikatnie jak dziesięć lat temu? Chciałem wiedzieć, ponieważ twoje spojrzenie nadal było tak samo hipnotyzujące.

- Czemu najgorszy?

- Zostawiłeś mnie samego – szepnąłem, zerkając przelotnie na jego usta.

- Tylko dlatego?

- Tylko. Reszta była idealna.

- Dobrze wiedzieć – powiedział, dalej muskając moje policzki swoimi kciukami.

Topiłem się. Pod jego dotykiem, jego wzrokiem, jego obecnością. Czułem się jak topniejący śnieg pod promieniami słońca. Chciałem topić się dalej. Topić się, aż powstanie ze mnie kałuża wody w moim miejscu. Ułożyłem swoją dłoń na jego i lekko ją uścisnąłem. Uśmiechnąłem się i nachyliłem się do przodu, jednak zatrzymałem się kilka milimetrów przed nim, przypominając sobie, że Hoseok nie jest mój. Hoseok jeszcze nie jest mój. O ile kiedyś będzie mój.

- Przepraszam – szepnąłem, odsuwając się do tyłu.

- Wyrosłeś na prawdziwego dżentelmena, Namjoonie – powiedział Hoseok, ostrożnie zabierając swoje dłonie z mojej twarzy. – Twoja mama miała rację.

- Nie chcę być powodem twoich problemów, Hoba.

- Dziękuję, doceniam to – uśmiechnął się do mnie. – Doceniam też to, że tyle lat czekałeś.

- Gdybyś nie wrócił teraz, czekałbym jeszcze kolejne lata, dopóki bym cię nie spotkał.

Hoseok nie odpowiedział, tylko posłał mi uśmiech, a następnie nachylił się i ucałował mój policzek. Zapiekła mnie twarz i spuściłem głowę w dół, uśmiechając się jak głupi. Chłopak przysunął się do mnie i objął mnie ramionami, więc zrobiłem to samo. Oparłem brodę na jego ramieniu i nadal się uśmiechałem.

- Poczekasz jeszcze trochę? – zapytał nagle.

- Czy to pytanie retoryczne?

- Chyba tak – parsknął śmiechem.

- To dobrze.

- Powinienem się zbierać.

- Nie chcesz poczekać, jak mama wróci? – zapytałem.

- Jutro.

- Ah tak, jutro już piątek. Pierwszy tydzień tak szybko zleciał.

- Prawda. I to bardzo przyjemnie.

Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę w ciszy wtuleni w siebie nawzajem. Pierwszy odsunął się Hoseok. Spojrzałem na niego z lekkim uśmiechem wymalowanym na ustach, czułem się o wiele lepiej po tej rozmowie. Szczerej rozmowie. Teraz już miałem pewność, że mam szansę u mojego przyjaciela z dzieciństwa, ale pytanie teraz brzmiało jak długo będę czekał. Dni, tygodnie, miesiące, a może lata?

Hoseok również się do mnie uśmiechnął, wziął swoje rzeczy i udał się do wyjścia z mojego domu. Zostałem znowu sam. Dopiłem spokojnie rumianek z mojego kubka i zabierając swoją torbę udałem się na górę do mojego pokoju. Rzuciłem torbę na łóżko i kucnąłem przy regale. Z dolnej półki wysunąłem tekturowe pudełko i po kolei wyjmowałem z niego rzeczy aż dotarłem do małego, czarnego, owalnego pudełeczka. Wyjąłem je z uśmiechem i siadłem z nim przy biurku.

Obejrzałem z każdej strony opakowanie i zobaczyłem w jednym miejscu dobrze mi znane inicjały Hoseoka. Otworzyłem pudełeczko i wyjąłem z niego bransoletkę z koralików. Dostałem ją tydzień przed jego wyjazdem. Pamiętam, jak nosiłem ją z dumą każdego dnia do szkoły. Wszystkie dzieci zazdrościły mi takiej ładnej bransoletki, jednak po wyjeździe Junga, schowałem bransoletkę tak głęboko, żeby jej nie znaleźć przez długi czas.

Teraz chciałbym móc znowu ją ubrać, jednak zbyt urosłem. Zakładając bransoletkę najpewniej by pękła, a koraliki by się rozsypały. Zdecydowałem jednak jej nie chować i zawiesiłem ją na tablicy korkowej nad biurkiem, a pudełeczko schowałem na miejsce. Wyjąłem telefon z kieszeni i zrobiłem zdjęcie wiszącej bransoletce i wysłałem je Hoseokowi, który odpowiedział mi prawie od razu, nie wierząc, że dalej ją mam. Po kilku minutach wysłał mi zdjęcie plastikowego pierścionka, który dałem mu w zamian za tę piękną bransoletkę.

Zaśmiałem się pod nosem i również odpisałem, że nie dowierzam, że dalej go ma. Zablokowałem ekran i przetarłem zmęczoną twarz. Wyjąłem książki z szafki i plecaka i zająłem się sprawami związanymi z nauką i szkołą, żeby zająć myśli czymś innym. Najbliższe kilka dni zapowiadało się ciekawie i już nie mogłem się ich wszystkich doczekać.

***

Rano wstałem w bardzo dobrym humorze, a kiedy zszedłem na dół po schodach, przywitała mnie równie szczęśliwa mama. W końcu był piątek, Hoseok dzisiaj przychodził na kolację. Moja mama była bardzo podekscytowana, o czym mnie poinformowała jak tylko usiadłem do stołu. Wszystko już miała zaplanowane, nawet znalazła stary album pełny naszych wspólnych zdjęć sprzed lat, o którym nie miałem nawet pojęcia. Okazało się, że moja mama po wyjeździe Hoseoka utworzyła osobny album na wspomnienia z nim związane, który miał czekać na taką chwilę jak ta.

Opuściłem dom z wielkim uśmiechem na ustach i radością, która mnie rozpierała. Nic nie mogło zepsuć dzisiejszego dnia, nawet kartkówka z matematyki z różniczkowania, którego nie lubiłem. Szedłem dobrze znaną mi drogą do domu babci Hobiego, a kiedy dotarłem na miejsce chłopak na mnie czekał, pisząc coś w telefonie. Przywitałem go z uśmiechem i ruszyliśmy razem do szkoły przez park. W międzyczasie Hoseok opowiadał mi o planach na wieczór, chciał zagrać w planszówki, które dalej były schowane na strychu w moim domu, chciał się napić rumianku z moją mamą i ze mną, a rano znowu zjeść kimbap mojej mamy.

Słuchając jego wypowiedzi sam ekscytowałem się jeszcze bardziej i chciałem, żeby szkoła minęła jak najszybciej. Chciałem już się z nim udać do domu i zjeść obiad, a następnie kolację przygotowaną przez moją mamę. Grać razem w planszówki, oglądając zdjęcia z albumu mamy, a później rozmawiać, leżąc w łóżku, aż któreś z nas pierwsze zaśnie. Rano obudzić się przez wpadające przez okno promienie słoneczne, leżeć w łóżku przez następne kilka godzin, aż w końcu wstać, żeby się przygotować przed przyjściem reszty Frajerów. Niestety przed nami kilka godzin zajęć w szkole. Jakie życie byłoby przyjemne jakbyśmy mogli przewinąć te kilka godzin nudy zupełnie jak możemy przewinąć niepodobające się nam sceny w filmie, by dotrzeć do tych ulubionych momentów.

Kiedy dotarliśmy pod budynek zobaczyliśmy Taehyunga, który rozmawiał z jakimś chłopakiem, który wyglądał jakby zjadł coś nieświeżego i zaraz miał zemdleć. Podeszliśmy do nich, witając się z Kimem, przy okazji strasząc czarnowłosego chłopaka, który spojrzał na nas wielkimi, sarnimi oczami w kolorze gorzkiej czekolady.

- To ja będę już szedł, jeszcze raz bardzo cię przepraszam – zwrócił się ponownie do Tae i poszedł w stronę wejścia do szkoły.

- O co chodzi? – zapytałem.

- Chyba się zakochałem – mruknął w odpowiedzi Kim, rumieniąc się na policzkach.

Parsknąłem pod nosem i spojrzałem wymownie na Hoseoka, który również zachichotał pod nosem. Poklepałem Kima po ramieniu i złapałem za ramię, żeby go wprowadzić do szkoły. Chłopak dał się pociągnąć, nie protestując, jednak wyglądał jakby odleciał do innego wszechświata, a w tym zostało tylko jego ciało. Posadziłem go na ławce przed jego szafką i zacząłem go szturchać, chcąc uzyskać chociaż najmniejszy odzew ze strony chłopaka.

- Siema – podeszła do nas Eunji, która po chwili popatrzyła na Taehyunga pytającym spojrzeniem. – Co mu jest?

- Rozmawiał chyba z tym chłopakiem, co go łokciem w nos walnął – wytłumaczyłem. – I stwierdził, że się zakochał. To jedyne co z niego do tej pory wyciągnęliśmy, jest poza zasięgiem.

- Czyli miałam rację – westchnęła dziewczyna.

Eunji widocznie zmarkotniała, jednak wzruszyła ramionami i kopnęła chłopaka w udo, sprowadzając go tym na ziemię.

- Ała! – zawołał zaskoczony Tae.

- Dzień dobry, śpiąca królewno – parsknęła dziewczyna. – Wiem, że nie jestem księciem, który miał cię obudzić, ale na razie musisz jakoś przetrwać moją obecność.

- Jaki książę? – mruknął, znowu się rumieniąc.

- Ogarniaj się i idziemy na lekcje, głupku.

- Sama jesteś głupia – odpowiedział, wracając do żywych.

Zabawnie obserwowało się tę scenę, ale z Hoseokiem też musieliśmy się spieszyć na lekcje. Poszliśmy przebrać buty i szybkim krokiem udaliśmy się na górę do swojej sali, gdzie zaczynaliśmy zajęcia. Na miejscu spotkaliśmy już Jimina i Mirai, którzy powtarzali razem materiał na dzisiejszą kartkówkę z matematyki. Przywitaliśmy się z nimi i weszliśmy na salę, zasiadając w swoich ławkach. Wyciągnęliśmy podręczniki i zeszyty, rozmawiając o planach na jutro. Mieliśmy już wszystko zaplanowane na ostatni guzik, zostały tylko zakupy, które każdy miał zrobić jadąc do mnie.

- Jimin czy rozmawiałeś już z hyungiem? – zapytałem przy okazji.

- Tak, nie martw się, Namjoonie! – powiedział z uśmiechem chłopak. – Między nami jest już wszystko jak dawniej. Do tego pomogła nam ta rozmowa, bo wyszło o wiele więcej rzeczy przy okazji niż się spodziewaliśmy.

- To świetnie, Jiminie – powiedziała Mirai z uśmiechem.

- A później zostałem u niego na noc – wyszczerzył się blondyn.

- Tego nie musieliśmy wiedzieć – mruknąłem.

- Jak zacząłeś te rozmowę, Jimin? – zapytał Hoseok.

- Ah to było dość proste, po prostu musiałem nas zamknąć w jednym pokoju i zagroziłem mu, że nie wyjdziemy stąd, dopóki wszystkiego sobie nie wyjaśnimy – wytłumaczył Park. – Zawsze tak robię jak chcę porozmawiać z Yoongim o czymś poważnym.

- Rozumiem, dziękuję – uśmiechnął się lekko Hobi.

- Problemy z chłopakiem? – zapytał Jimin.

- Trochę, muszę sobie z nim wytłumaczyć kilka kwestii.

- Pamiętaj, że na jednym świat się nie kończy, szczególnie jeśli jest wobec ciebie dupkiem – powiedział blondyn, stukając w ekran swojego telefonu. – Nie ma sensu tracić czasu na głupków, którzy tylko ranią, bo mają do ciebie pierwszeństwo. Pierwszeństwo mają tylko ci, którzy traktują cię na równi z sobą. Taki tip związkowy.

- Naprawdę dziękuję, potrzebowałem tego.

- Polecam się – wyszczerzył się Jimin.

Podczas gdy Jimin rozmawiał z Hoseokiem, ja starałem się totalnie ignorować to co mówili, udając, że powtarzam materiał na kartkówkę, chociaż dobrze wiedziałem, że szło mi to żałośnie. Nie umiałem dobrze udawać, a jak się starałem to cały się trząsłem i nie umiałem wysiedzieć w miejscu, co nie wyglądało zbyt naturalnie, mimo że takie miałem przekonanie.

Na moje szczęście lekcja w końcu się zaczęła i za nią ciągnęły się kolejne aż do przerwy obiadowej, na której spotkaliśmy się na stołówce całym składem, omawiając kto co kupuje na jutrzejszą imprezę. Oczywiście Seokjin miał nam załatwić alkohol, a Yoongi podjął się zdobycia kilku paczek papierosów. Reszta jako niepełnoletni miała kupić zwykłe napoje i przekąski. Hoseok zaproponował, że może też przynieść jakieś planszówki, jeśli je lubimy.

- Chyba nigdy nie graliśmy w planszówki – zauważył Seokjin. – Możemy spróbować.

- Naprawdę? To co robicie przez cały ten czas?

- Głównie pijemy i gadamy – powiedziałem.

- Twoja mama nie ma nic przeciwko? – Hoseok skierował to pytanie do mnie.

- Nie – odpowiedziałem od razu. – Chce tylko później nie widzieć ilości alkoholu jaką wypijemy. Jak sprzątamy po sobie to nie ma nic przeciwko, na dodatek czuje się spokojniejsza, bo nie kręcimy się po mieście.

- Moja mama chyba by dostała zawału, gdyby się dowiedziała, że piję alkohol i palę na jakiejś imprezie – parsknął Jung.

- To lepiej jej nic nie mów – zaśmiał się Jimin. – Zachowajmy te słodką tajemnicę dla siebie.

Hobi uśmiechnął się do Jimina, a następnie spojrzał na mnie. Również się do niego uśmiechnąłem, ale o wiele delikatniej niż on sam. Od długiego czasu uznawałem swój uśmiech za brzydki, dlatego bardzo rzadko uśmiechałem się bardzo szeroko. Każdy w sobie czegoś nie lubi, tak już jest.

Po zajęciach poszliśmy z Hoseokiem jak zwykle przez park. Zanim jednak udaliśmy się do mojego domu, zatrzymaliśmy się na chwilę w domu jego babci, żeby chłopak mógł zabrać swoje rzeczy na zbliżający się weekend. Wchodząc do domu, przywitałem się ze starszą panią, siedzącą w fotelu w salonie, wyszywającą jakiś wzór w tkaninie. Kobieta pozdrowiła mnie z delikatnym uśmiechem i wróciła do wcześniejszego zajęcia, natomiast ja i Hobi poszliśmy do jego tymczasowego pokoju.

Kiedy weszliśmy do środka, od razu mogłem powiedzieć, że wyglądał jak jego pokój. Już od najmłodszych lat Hobi lubił mieć wszystko na wierzchu, więc również teraz miał wszystko powyciągane na wierzch i poukładane z precyzją na półkach w szafie i na regale. Podszedłem do jego biurka i nachyliłem się nad opartą o ścianę tablicą korkową z wieloma zdjęciami. Widziałem tam głównie Hoseoka, jego chłopaka i jeszcze jednego chłopaka, który również pojawiał się na wielu zdjęciach.

- Kto to? – zapytałem z ciekawości.

- Kto? – dopytał ciemnowłosy, pakując swoje rzeczy do żółtej torby.

- Ten chłopak, któremu robisz makijaż na jednym zdjęciu.

- Ah to Jaemin! – powiedział z szerokim uśmiechem. – Mój kolega z klasy. Nie jesteśmy jakoś megablisko, ale zdarzało nam się rozmawiać na wiele ważnych tematów, no i się wspieraliśmy.

- To dobrze, że miałeś takiego kolegę, kiedy byłeś w Seulu.

- Też się cieszę, że kogoś takiego miałem – przyznał Jung. – Przed nim nie musiałem udawać idealnego dzieciaka z bogatej rodziny. Mogłem być po prostu sobą. Lubił też, kiedy go malowałem, widział sobie wtedy prawdziwe piękno.

- Od kiedy interesujesz się makijażem?

- Od jakichś trzech lat? Coś w tym stylu. Mam do tego smykałkę.

- Rodzice wiedzą?

- Tak – pokiwał głową. – Mamie to nie przeszkadza, czasem nawet jej robię makijaże na jakieś ważne spotkania biznesowe, a tata jak to zwyczajny samiec alfa – uznaje to za niemęskie i powinienem się przestać bawić. Ale mam go głęboko gdzieś. Malowanie sprawia mi prawdziwą przyjemność. Czuję się wtedy jak artysta, jedyną różnicą jest to, że moim płótnem jest czyjaś bądź moja skóra. To naprawdę orzeźwiające.

- Może mnie też powinieneś pomalować? Jestem ciekawy miny mojej mamy – parsknąłem śmiechem.

- Jeśli tylko chcesz mogę to zrobić! – podekscytował się chłopak, od razu chwytając swój kolorowy kufer z kosmetykami. – To może być świetne doświadczenie.

- Jeśli sprawi ci to przyjemność to oddaję swoją skórę w twoje ręce. Z chęcią zobaczę, jak mnie upiększysz.

- Dobra, podejmuję to wyzwanie!

Zaśmiałem się i pokiwałem głową. Hoseok zebrał swoje rzeczy i wyszliśmy z jego pokoju. Chłopak oznajmił babci, że znika na najbliższe dwa dni i pojawi się pewnie na kolację w niedzielę, na co kobieta jedynie pokiwała głową i życzyła nam świetnej zabawy. Spojrzeliśmy po sobie, po czym wzruszyliśmy ramionami i wyszliśmy z domu babci Kwon. Po drodze wstąpiliśmy do sklepiku osiedlowego i kupiliśmy parę rzeczy na dziś i jutro, po czym ruszyliśmy prosto do mnie.

Rozłożyliśmy się w moim pokoju na podłodze i patrzyliśmy znowu na sufit poobklejany świecącymi w ciemności gwiazdkami. Patrzyliśmy na powoli rozświetlające się gwiazdki w ciszy, słuchając swoich oddechów. Zastanawiałem się o czym mogliśmy porozmawiać. O czymś o czym będzie trudno porozmawiać przy mojej mamie albo reszcie ekipy. Chociaż myśl o tym, że chłopak zostaje na noc wywołała przyjemnie ciepłe dreszcze na moim ciele.

- Myślałeś kiedyś o opuszczeniu Korei Południowej? – zapytał nagle Hoseok.

- Chyba nie, czemu pytasz?

- Mój tata będzie naciskał na mnie, żebym wyjechał do Kanady na studia. Ma tam brata, który zaoferował, że się mną zaopiekuje.

- Naprawdę?

- Tak, ale jest jeden problem.

- Jaki?

- Nie chcę opuszczać naszego kraju. Jest mi tu dobrze. Może nie jest idealnie, ale gdzie jest?

- To prawda – zgodziłem się. – Ja nigdy o tym nie myślałem, głównie dlatego, że nigdy nas nie było stać i nie będzie. Poza tym, nie potrafiłbym zostawić mamy samej.

- Zawsze byłeś z nią związany. Odkąd spotkałem was pierwszy raz, marzyłem o takiej relacji z własną mamą, ale nie było to możliwe przez jej poglądy. Chciałem jedynie zrozumienia, ale nigdy nie dostałem go wystarczająco dużo, ile potrzebowałem.

- Moja mama cię zrozumie, ja cię zrozumiem, nasi przyjaciele też. Jesteśmy tu dla ciebie – szepnąłem, splatając nasze palce.

- Powrót tutaj był najlepszym wyborem w życiu – odpowiedział, ściskając moją dłoń.

Uśmiechnąłem się do siebie i spojrzałem na jego profil. Chłopak nadal był wpatrzony w sufit i nie zauważył, że mu się przyglądam, więc postanowiłem skorzystać i studiowałem jego twarz. Hoseok był naprawdę piękny, wręcz idealny. Jego proste czoło, które widziałem całe pierwszy, albo może drugi raz, odkąd przyjechał było idealnie gładkie, jego brwi idealnie wyrównane, jego idealne kąciki oczu lekko podkreślone brązową kredką, jego idealny prosty, lekko zadarty nos, jego idealne policzki z kwitnącymi rumieńcami oraz idealne usta pociągnięte pomadką nadającą blasku.

Chłopak w końcu zwrócił na mnie wzrok i patrzyliśmy na siebie w ciszy przez dłuższą chwilę. Czemu jego oczy były tak hipnotyzujące? Czułem się jakbym odlatywał do innego świata. Zapominałem co dzieje się wokół i liczył się tylko Hoseok, który leżał zaraz obok mnie, trzymał mocno moją dłoń i czerwienił się coraz bardziej z każdą sekundą. Uroczy.

- Może teraz cię pomaluję? – zapytał cicho.

- Pewnie – zgodziłem się.

Już chciałem wstawać, jednak chłopak nie pozwolił mi na to. Puścił moją dłoń i podniósł się do siadu, żeby sięgnąć po kuferek ze swoimi kosmetykami. Zaświecił też lampkę na biurku, żeby w pokoju zrobiło się delikatnie jaśniej. Usiadł na moich biodrach okrakiem i nachylił się, trzymając w dłoni chusteczkę, która była nasączona przyjemnie pachnącym kosmetykiem. Wstrzymałem przez chwilę oddech i zacisnąłem palce na moich nogawkach, starając się nie wyglądać na przytłoczonego sytuacją. Kiedy zimny materiał dotknął mojej skóry, wypuściłem powoli powietrze przez nos, a Hoseok zaśmiał się cicho.

- Możesz oddychać, Namjoonie – powiedział, delikatnie ocierając moją twarz. – Nic ci nie zrobię.

- Wiem o tym, po prostu mnie zaskoczyłeś – odpowiedziałem cicho.

- Wybacz – szepnął.

Chciał zejść z moich bioder, jednak szybko go złapałem w pasie i posadziłem z powrotem. Chłopak popatrzył na mnie, przygryzając wargę, a ja uśmiechnąłem się delikatnie. Przecież nic się nie dzieje, może tak siedzieć.

- Jesteś strasznie lekki – powiedziałem, kiedy nakładał gąbeczką podkład na moją twarz.

- To komplement? – zapytał, uśmiechając się.

- Tak, chyba tak.

- W takim razie dziękuję.

Między nami znowu była cisza, Hoseok był mocno skupiony na pracy, którą wykonywał i wyglądał przesłodko, kiedy mrużył oczy czy marszczył nos. Mogłem się założyć, że robi to totalnie bezwiednie. Po nałożeniu podkładu zajął się podkreślaniem moich brwi, a następnie brązową kredką do oczu zrobił lekką kreskę. O wszystkim co robił dokładnie mi opowiadał, starając się opisać przy okazji jaki efekt końcowy chce uzyskać. A ja tylko przytakiwałem i słuchałem jego ciepłego głosu, którego mogłem słuchać godzinami.

Kończąc delikatny makijaż, Hoseok zahaczył pędzelkiem z cieniem o mój policzek co mnie załaskotało i jednocześnie zostawiło delikatny ślad. Chłopak od razu nachylił się i gąbeczką delikatnie zakrył drobny wypadek, a następnie spojrzał mi prosto w oczy. Zacisnąłem lekko dłonie na miękkim swetrze chłopaka, orientując się, że dalej trzymam go w pasie, a Jung ponownie zagryzł wargę, patrząc na mnie. W końcu przyciągnąłem go bliżej, a chłopak wpił się w moje usta. Jego usta nadal były miękkie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro