Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Ważne Info!!!

Powyższy Utwór był główną inspiracją dla tej książki! Przed przeczytaniem rozdziału zalecam go odsłuchać i zapoznać się z tekstem utworu! 





Dziś był dzień rozpoczynający Mistrzostwa. Dzień w którym społeczeństwo i świt zobaczą nowego Króla Magii. A i też dzień w którym wyjdzie na jaw tajemny związek Harrego Pottera i Draco Malfoya. 

"Tajemny Związek". Draco za każdym razem uśmiechał się rozbawiony gdy przychodziły mu do głowy te słowa. Niby pasowały ale brzmiały tak jakby on i Harry byli w tym związku od ładnych paru lat. Mało tego. Brzmiało to tak jakby naprawdę się kochali. Być może tak będzie. Jednak teraz było to raczej małżeństwo z rozsądku. 

Ich małżeństwo zasypało większość dawnych dołów które narosły przez ostatnie wieki. Pozwoliły dać nadzieje na stabilność i pokój. Nie wszystkie sprawy co prawda od razu poszły w niepamięć i wiele krzywd pozostało w umysłach wielu ludzi niezatartych jednak pozwoli ono zachować pewna stabilność. Naturalnie wielu będzie kwestionować ów związek. Głównie z tego powodu gdyż jego rodzina wspierała Czarnego Pana. I mimo że już dawno dowiedli swojej niewinności, nie bez trudu, to piętno tamtych dni dalej na nich ciążyło. Wielu zapewne liczy że tacy jak on, Rody czystokrwiste, zostaną przez nowego Króla potępione. Zapewne już wielu przyszykowało takowe petycje lub postulaty by ich potępić jak nie wyplenić. Zapewne zabawnie będzie oglądać ich zdziwienie. 

Do uszu Draco dobiegły głosy świadczące że ktoś wszedł do Królewskiego namiotu. Sam namiot na zewnątrz górował nad innymi trzykrotnie a w środku był mniejszy jedynie od Hogwartu i to nawet niewiele. Z początku też tak wyglądał jednak Draco od razu to zmienił. W końcu sprawy dworu były jego obowiązkami. Pojawiło się więcej białych i marmurowych gobelinów w stylu Rzymskim, ogólnie dominował marmur jednak ściany były pomalowane w  jasne kolory, inny kolor w zależności od przeznaczenia. Do tego doszło lepsze oświetlenie i ogromna ilość roślinności w szczególności kwiatów. Był  o wiele ładniej ozdobiony z czego Draco był bardzo zadowolony. Pomieszczenie w którym przebywał było przeznaczone do ważnych narad na poziomie państwowych. Było bardzo duże z wysokim sufitem a dominował w nim  jasny czerwony i naturalnie marmur. Po środku znajdowała się platforma z długim stołem a wokoło znajdowały się 4 miękkie fotele i 2 długie sofy a tuz za nimi egzotyczne kwiaty dodające uroku. Nad stołem wisiał diamentowy żyrandol a na największej głównej ścianie wisiała ogromna folga obejmująca swym rozmiarem prawie całą ścianę i przedstawiającą Wyspy Brytyjskie i okoliczne regiony.

Myśl o regionach natychmiast przywiały myśl o ostatnim rozkazie jakim wydał Octorbis. Nakazał by nikt bez wcześniejszego okazania dokumentów potwierdzających tożsamość nie został dopuszczony na Mistrzostwa ani nie mógł przechodzić przez sieci Fiuu. Społeczeństwa Magii od dawna borykały się z problemem określenia i kontrolowania faktycznej liczby populacji ich społeczeństw dlatego Draco wprowadził swój ewolucyjny pomysł. Każdy obywatel raz na jakiś czas korzystał z sieci Fiuu więc takowy zostawał rejestrowany i zakładano mu teczkę. Za każdym razem gdy przechodzi przez Fiuu będzie o tym powiadamiane odpowiednie biuro które to zapiszę i dołoży do jego akt. Dzięki temu choć częściowo problem zniknie a kontrola nad obywatelami zostanie zwiększona. Był bardzo dumny z tego pomysłu już od kilku lat i cieszył się naprawdę, że może go wcielić w rzycie!

Do sali wszedł Harry w towarzystwie dowódcy Gwardii i paru innych osób w eleganckich garniturach których Draco widział po raz pierwszy na oczy. 

- Już myślałem że się nie zjawisz - Podjął Draco - Strasznie zaczynałem się nudzić - Udał że jest urażony 

- Uważaj bo ci uwierzę - Zaśmiał się Harry rozglądając się po pomieszczeniu - Ładnie się urządziłeś - Przyznał Harry szybkim krokiem wchodząc na platformę po schodach w stronę Draco 

- No chyba nie myślisz że bym mieszkał w byle czym? - Spytał sarkastycznie z chytrym uśmiechem 

Harry w odpowiedzi się zaśmiał stając przed nim na kilka kroków.

- Być może to mi u ciebie odpowiada - Stwierdził co zaskoczyła Draco jednak ten szybko kontynuował - Nieźle się wystroiłeś - Zmienił temat 

Draco spojrzał przelotnie na siebie i na Harrego po czym uśmiechnął się z dumą. 

- Ty też, widać na kim się wzorowałeś - Zakpił choć nie aż tak złośliwie jak zwykle to robił

Oboje byli ubrani jak przedstawiciele Mugolskiej Rodziny Królewskiej. Z tą różnicą że Mundur  Harrego był w kolorze czarnym a oprzecinała go czerwona szarfa z dwoma złotymi pasami na krawędziach od prawego ramienia do lewego barku. Natomiast mundur Draco był biały i przecinała go zielona szarfa ze złotymi dwoma pasami na krawędziach od lewego ramienia do prawego boku. Jedynie spodnie mieli w identycznym czarnym kolorze. Jednak Harry miał coś jeszcze. Wiele medali i przypinek na swoim mundurze świadczących o jego władzy i pozycji. Draco też kilka posiadał jednak nie były tak eksponowane jak te Harrego. 

- Przepraszam moi panowie - Obaj odwrócili się by spojrzeć na starszego otyłego mężczyznę z gęstą siwą już brodą ubranego w elegancji Garnitur i płaszcz - Ale już nadszedł czas by udać się na arenę - Oznajmił posłusznie

- A pan to...? - Spytał Draco mierząc go sceptycznym spojrzeniem

-  Alfons Garadinieri- Ukłonił się - Lord Północnej Walii, Namiestnik całej Walii, Nowy Szef Departamentu Kultury i Zwyczajów Czarodziejów

Draco przypomniało się iż znał tego człowieka. Lata temu, jeszcze przed Girnewaldem pełnił funkcję Wiceministra i był typowany na to stanowisko. Był bardzo popularną osobą i wieszczono mu zajęcie stanowiska Ministra czego głębokim zwolennikiem był ówczesny Minister Magii. Jednak nagle wycofał się z polityki i słuch o nim zaginął. Ojciec raz u o nim wspominał jednak wydawało mu się że nie żyje. A jednak...

- Dobrze, nie mamy czasu - Podjął nagle Harry - Draco? 

- Tak - Pokiwał mu głową - No to zaczynamy, ale tak na nim cokolwiek, to czy rozważyłeś to o czym ci pisałem? 

Harry przypomniał sobie list który otrzymał wcześnie rano od Draco i przez którego wstał tak wcześnie. Nawet dobrze bo chyba zaczynał śnić mu się jakiś koszmar. I, mimo początkowych wątpliwości stwierdził że nie ma co i trzeba iść na całość.  Harry zaśmiał się pod nosem lekko kiwając głową wprawiając Draco w wielkie zadowolenie. 

- Tak, niech się zacznie początek końca


Gdy tylko Dumbledora doszły słuchy o tym iż magia wybrała nowego Króla był w szoku. Nie dlatego że było to wydarzenie jakiego nie było od kilku pokoleń ale że całe swoje życie wierzył, tak samo jak Voldemort, że to, mimo wszelkich przeciwności, on zostanie wybrany przez wielką magię na króla a w każdym razie że to ona będzie go wspierać i namaści na przywódcę magicznej Brytanii. Jednak to marzenie prysło w jednej chwili. Jednak to nie było najdotkliwszym ciosem. Zajęło mu to wiele dni i wysiłku. Wykorzystał liczne kontakty i wpływy. I gdy w końcu odkrył tożsamość Króla zaniemówił po czym zaśmiał się z ironii losu. Chłopiec Który Przeżył, ten któremu zaplanował praktycznie całe życie, ten który miał posłużyć do zniszczenia Lorda Voldemorta stał się osobą która sam miał nadzieje zostać. A przepowiednia dotycząca Harrego i Czarnego Pana  okazała się zaiścię trafna. Bo zaprawdę moc króla jest niewyobrażalna i tak on jak i Voldemort może nie znać pełni jej możliwości. Nie znają ów mocy. 

Dumbledore był załamany. Lata planowania, ustawiani pionków, organizowania zdarzeń, kierowania wszystkim z za kulis, wszystko to zostało zaprzepaszczone. I to, o ironio, przez osobą która była jedynie nie więcej niż ważniejszą figurą na szachownicy i przez siłę w której Dumbledore zawierzył swój los. A teraz nie zostało mu nic. Wrócił do punkty wyjścia.

Było to jednak tymczasowe przygnębienie.

Napełniła go nagła wiara w to że jeszcze może to wszystko nakierować na wyznaczony przez siebie tor. W końcu był dla chłopaka jak dziadek. Mentor. Na pewno jest w nim jeszcze wiele wiary w niego i w jego intencję. Musi to dobrze wykorzystać by ze zgliszcz dawnej puszczy jakim było bezgraniczne zaufanie chłopaka do Albusa wykiełkował nowy, większy i wspanialszy las! 

Dokładnie! Tak należało uczynić. Dlatego opuścił Hogwart i udał się na tegoroczne Mistrzostwa. Miał nadzieje porozmawiać z Harrym i jego przyjaciółmi których skrupulatnie wybrał. Nie warzne jak przeciętni by niekiedy byli. Tak, wartością niektórych jest przeciętność. Nic nie może opierać się jedynie na gwiazdach. Musi upewnić się że ciągle wierzy w ścieżkę wyznaczoną przez Dumbledora. Dla Większego Dobra!


Minister Knot napuszony chodził w te i w tamte rozporządzając zadaniami i zapinając ostatnie przygotowania do Igrzysk na ostatni guzik. Tak przynajmniej mu się zdawało. 

- Ministrze - Podszedł do niego Szef Aurorrów Chamberlein - Czy wszystko jest już gotowe?

- Naturalnie mój drogi - Niemal się zaśmiał - Jest tak jak przypuszczałem, ledwo kto wierzy w Króla i są lojalni mnie i mojemu gabinetowi - Oznajmił z dumą - Ostatecznie to my zatrzymamy władzę a kto wie może i ona się rozszerzy , hahaha

- Zaiste ministrze, jesteś mistrzem politycznych zagrywek - Pochlebiał mu Aurror - Król będzie na widoku ale ty my będziemy rządzić 

- Prawda? To wspaniała okazja! Szkoda że Doliores się od nas odsunęła 

- Głupia baba, zawsze tak uważałem, teraz siedzi gdzieś na tyłach, podobno jako członek zarządu Komitetu Obrony Spraw Wewnętrznych czy czegoś takiego 

Oboje kpiąco się zaśmiali. Oboje nie lubili Doliores, była porzyteczna ale i tym bardziej nieznośna. Pozbycie się jej było dla nich ulgą i pokazało jej prawdziwą naturę. Poparła monarchię zdradziła ministra. Postanowił że zajmie się nią później gdy ugruntuje swoją władzę.



Weasleyowie właśnie przesiadywali   w swoim namiocie zachwycając się jego przestronnością. Pan Wesley jednak uznał że już czas by się zbierać. Zaklaskał dłońmi chcąc tym zwrócić na siebie uwagę.

- No, moi Kochani już czas! Już czas! Zbierajmy się!

- A Harry? - Spytał Fred stojący najbliżej ojca 

- Harry zapewne już jest na miejscu, niedługo ukarze się światu, chodźmy już - Ponaglił ich wszystkich z szerokim uśmiechem

Fred z Georgiem wymienili zadowolone uśmiechy. Byli co prawda zawiedzeni iż Jego Wysokość zmył się z domu nie informując ich o tym ale nie mieli mu tego za złe. 

Bo na przykład Ron kipiał z zazdrości i złości. Uznał to że Harry wybył bez pożegnania za fakt grubiaństwa i wywyższania się ponad jego i Hermione.  Nawet nie chciał słyszeć jego imienia. A Hermiona poszła na całość i jasno wyraziła się na temat tego co myśli na temat zachowania Harrego określając je jako grubiańskie i nietaktowne....cokolwiek miała na myśli. Z kolei ich siostra uznała to za iście pociągające wyobrażając sobie rycerza Harrego wyruszającego na niebezpieczną misję w środku nocy nie informując nikogo z obawy przed ich bezpieczeństwem. Oboje zgodnie stwierdzili że wszystkie 3 przypadki są powalone.


Godzinę później

Weasleyowie udali się na Stadion. Pan Weasley ze zdziwieniem odkrył że zmieniono jego rezerwacje na znajdującą się bliżej Królewskiego Prezydium i do tego wyznaczono im jedno z najlepszych miejsc. Nikt nie narzekał i każdy wiedział koto im to załatwił. Gdy szli już w stronę swoich miejsc spotkali niespodziewanego gościa. 

- Weasley? Ty w tych Rejonach? Jestem zaskoczona, choć w sumie nie powinnam być

 Przed nimi stała Doliores Umbridge. Jak zawsze w swoim różowym wdzianku i sztucznym uśmiechem. 

-  Miło cię widzieć Doliores, ty też tutaj? 

Odpowiedziała mu sztucznym uśmiechem pełnym politowania i zaczęła mówić przesłodzonym głosem. 

- Niestety, ja zasiadam w Prezydium, ale nie martw się, jego wysokość zapewne niedługo cię awansuje 

- Doliores, przyjemna jak zawsze - Powiedział rozbawiony Dumbledore na którego widok humor Umbridge się popsuł

- Albusie, przyszedłeś tutaj? - Udała zaskoczenie - Szczerze nie spodziewałam się

- Przyznam że gdyby nie okoliczności to by mnie tu nie było - Przyznał zwinnie unikając jej zaczepek

- Więc mamy szczęście że ów okoliczności nastąpiły, prawda? - Spytała sarakastycznie a jej słowa były przeciwieństwem tego co naprawdę myślała

Wtem wszyscy usłyszeli komunikat obwieszczający  tym że za chwile rozpoczną się Mistrzostwa.

- Miło było was widzieć panowie, i panie - Porzegnała się i wszyscy milczeli aż zniknęła z ich pola widzenia

- Kto to? - Spytał Ron ojca

- Doliores Umbrodge, niegdyś popleczniczka Ministra ale ostatnio nagle zmieniła front i została popleczniczką Króla - Jęknął zdenerwowany - Liczyłem że się jej pozbędziemy

- Jest tak straszna? - Spytała Hermiona

- Jest Gorsza! To najgorsza osoba z jaką się spotkałem w całym swoim życiu!

- Trochę wyrozumiałości mój Drogi - Odparł Dumpledore masując swą brodę z szerokim uśmiechem - Wszyscy jesteśmy jednym z trybików rządzących tym światem, ona również 

- Ale, Albusie ona...! 

- Jest Królewskim poplecznikiem - Przerwał mu zaskakując swych studentów - Dochodzi do przetasowania wpływów i władzy w tym i mojej - Spojrzał na swoich uczniów - Jestem już stary  a mam jeszcze wiele do zrobienia - Mówił niemal błagalnym tonem - Dlatego proszę nie przysporzcie mi dodatkowych problemów, nie mówię tego jako Dyrektor, a jako starszy człowiek zatroskany o losy przyszłości

- Oczywiście Dyrektorze, nie zawiedziemy pana! - Oznajmił pierwszy Ron z wielkim Entuzjazmem 

- Zrobimy wszystko by panu dopomóc - Dodała Hermiona

- Może pan na nas liczyć! - Powiedziała radośnie Giny

Tylko bliźniacy nic nie powiedzieli. "Pieski Dumbledora" Przeszło im przez myśl. I to z trudem bo i ich własny ojciec patrzył na starca jak na Merlina! Było to dla nich po niżej ich godności. Ich lojalność była przy Harrym a nie przy tym starcu. Jednak nie chcieli mieć na razie z nikim starć więc sztucznie się uśmiechnęli i pokiwali głowami. Dyrektor chwycił przynętę i przyjaźnie się uśmiechnął.

- To wspaniale, dziękuję - Rozejrzał się po nich - Muszę przyznać że miałem nadzieję że spotkam z wami Harrego, gdzie on jest? - Miał nadzieję dowiedzieć się czegoś jednak Artur jedynie pokręcił głową wzruszając ramionami

- Zabrali go ci z Royal Castodis Guard, ale dokąd niestety już nie

Nie okazując tego Dumbledore zaklął w myślach. Liczył że chłopak tu będzie ale się przeliczył. Gdyby nie wyjątkowo skrupulatni strażnicy i zmiana ustawień sieci Fiuu byłby tu kilka godzin wcześniej. Ta skrupulatność go naprawdę zaniepokoiła. Co się przenosił prosili o dokumenty, imię, nazwisko, adres zamieszkania itp a na koniec otrzymał kare z numerem 494009. Wszyscy takie podostawali i podkreślono w każdym przypadku że do dokument państwowy i należy mieć go zawsze przy sobie, a na dowód pokazywano pieczęć Królewską. No właśnie, Lew... nie, Bardziej Chimera, z dominacją Lwa, i wijący się Wąż a nad nimi Korona. Bardzo zaniepokoiły Albusa. Ktoś tu już pociąga za sznurki i to wyjątkowo szybko, sprawnie i umiejętnie. Tylko to? Przyszłość pokarze. 

- Coś się stało Dyrektorze?

- Jakiś pan nie swój

Fred i Georg zaśmiali się a Albus spochmurniał. Nigdy nie lubił ani nie poważał ów bliźniaków. Od początku gdy ich poznał uważał za przeszkodę  dla swoich wielkich planów. A to oni mieli być pierwszymi i najlepszymi przyjaciółmi Harrego w jego pierwotnych planach. Niesłychane prawda. Jednak uznał w końcu że tak nie może być gdyż mogli by zarazić Harrego swoim buntowniczym Charakterem. Nie mógł sobie na to pozwolić! 

Uśmiechnął się jednak do nich przyjacielsko i nader przyjaźnie.

- Mam już swój wiek ale dziękuję za troskę - Podziękował, nieszczerze - A teraz proponuje udać się na swoje miejsca moi drodzy - Był zadowolony gdyż udało mu się uzyskać miejsce w Prezydium - Już prawie czas!

- Naturalnie Dyrektorze - Zgodził się pan Weasley i pokazał reszcie gdzie mają iść - Ruszamy

Nikt nie wiedział co może się wydarzyć tego dnia i jak wielkie zaskoczenie ich czeka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro