5
Harry siedział na grubym miękkim fotelu w specjalnym pokoiku Konferencyjnym który znajdował się w Banku Gringotta. W jego oczach wciąż powtarzał się obraz którym wszystkim pozostał by w świadomości.
- Wasza wysokość - Zasalutował w dość dziwaczny sposób wysoki starszy ale za to umięśniony mężczyzna, który zamiast unieść ręku ku głowie uniósł prawą rękę otwartą ku lewej piersi i tam zawiesił centymetr od piersi
Nie stał tam sam. Tuż za nim stało 5 mniejszych rangą oficerów. Wszyscy byli śmiertelnie poważni ale i... wystraszeni.
- Na twoje rozkazy, staniemy na wezwanie, i wykonamy powinności obowiązek - Skinął lekko głową
Harry odpowiedział im tym samym. Ci w tej chwili stuknęli podeszwami i po kolei zaczęli wychodzić z pomieszczenia. Powoli i w uporządkowany sposób.
Gdy wyszli Harry odetchnął z ulgą. Byli to przedstawiciele Royal Magicus Militarum. Nowych sił zbrojnych na jego usługach. Gotowi na jego rozkazy. Wierni z powodu pieczęci Króla która ukazała się im na rękach i która uniemożliwiała im zdradę.
Nerwowo patrzył na drzwi. W jego głowie nieustannie kołatały się dwa pytanie. Czy aby wie co robi? Czy podjął słuszną decyzję? Ale jednocześnie wiedział iż była to jedyna możliwa droga którą mógł podjąć. Nie mógł czekać na nikogo innego a moc zdolna do pokonania Voldemorta była na wyciągniecie ręki. Małżeństwo z Draco jest... Mniejszym złem.
Do uszu Harrego dobiegły odgłosy z za drzwi. Zadrżał przełykając ślinę po czym wstał. Dziękował Magii za to że Gobliny zdołały skołować mu ten czarny Garnitur. Może nieszczególnie do niego pasował ale na ten moment był najodpowiedniejszą formą ubioru na jaką mógł sobie pozwolić. Choć i tak spodziewał się ciętej riposty ze strony Draco.
Stał tak chwilę ale drzwi ani drgnęły. Zamiast tego słyszał jak za drzwiami Lucjusz mówi do kogoś, pewnie Draco. Harry przetarł czoło.
Gdy Lucjusz tu przyszedł raptem niecałe półtorej godziny temu kompletnie zbił z tropu Harrego swoim zachowaniem. Mimo zachowania pewnej dozy szlacheckiego opanowania i uprzejmości był strasznie... Uległy. Na wstępie jak tyko wszedł podszedł do Harrego stając przednim oddalony o kilka kroków i uklęknął przed nim z nisko spuszczoną głową.
- To zaszczyt mogąc ci służyć - Powiedział w tedy nawet nie podnosząc wzroku na niego - I choć nasza znajomość nie była do tej pory zbyt różowa to mam nadzieję że nie zawarzy na naszych przyszłych relacjach
Harry cieszył się że Lucjusz nie patrzał mu w tedy na twarz gdyż spalił by się ze wstydu. Od dawna gdy tylko spotkał tego człowieka na swoim drugim roku pragnął go takim widzieć. Pod nim, upodlonego, ze spuszczoną głową. Ale zawsze sobie wyobrażał że stanie się to po ciężkim upokorzeniu dla Lucjusza. Tym czasem on sam z siebie klęknął przed nim i ukorzył się. Jednak Magia szybko uwolniła go od tego błędnego rozumowania. Lucjusz był politykiem i głową swojego Rodu. Znał jego korzenie i Historię przez co zdawał sobie sprawę dlaczego został wezwany. Nie po to by być ofiarą zemsty a sojusznikiem. Prawdopodobnie najbliższym.
Przez następną blisko godzinę debatowali, rozmawiali na temat ich sojuszu. Tak jak Harry myślał zdawał sobie sprawę iż Lucjusz wie co mu się należy z ów sojuszu i zgrabnie to wykorzystywał. Podyktował już nawet gdzie odbędzie się ślub.
- Proponuje Hogwart - Powiedział w tedy pewnie - To obecnie miejsce o wysokiej kulturze naszej Magicznej społeczności, miejsce będące siedzibą 3 Wielkich Królów, i tym co łączy obecnie nasze Rody najmocniej - Zakończył
- Zgadzam się to dobry pomysł - Zgodził się Harry bez oporów - Ale to tylko oficjalne zaprzysiężenie
- Tak tak, niedługo przyprowadzę tu Draco - Odparł najwyraźniej zadowolony z przebiegu negocjacji
Już wstawał mając zamiar odejść ale Harry powstrzymał go.
- Chwileczkę proszę - Powiedział Harry sięgając po rulon dokumentu leżący na stoliku obok Harrego po czym podał go Lucjuszowi. Ten zaintrygowany przyjął go jednak nie śmiał zaglądać do środka czekając na wyjaśnienia Harrego - Skoro jeszcze dziś staniemy się rodziną pomyślałem, Drogi Teściu, iż ten drobny prezent - Gestem ręki pokazał że Lucjusz może zajrzeć do środka a już po chwili jego źrenice lekko rozszerzyły się z zaskoczenia - Ponad 30 moich cennych przybytków, w tym 3 z mojej Rodowej Fortuny, proszę, przyjmij to jako prezent i gest reprezentujący moje szczerze chęci do pochowania ów topora wojennego
Lucjusz był bardziej zachwycony z daru niż pokazywał. Naturalnie mówił jaki to on nie jest godny takiej łaski ale Harry zdawał sobie sprawę że do pusta formułka. W rzeczywistości cieszył się jak dziecko które trzyma w ręku cukierka.
Niedługo później wyszedł a Harry czekał aż przeprowadzi tu Draco. I w końcu drzwi się otworzyły a przez nie wszedł blondyn z lekko spuszczoną głową. Drzwi się za nim same zamknęły. Ten pochylił się lekko z przywartymi do boków ramionami.
- Wasza Wysokość - Przywitał się po czym wyprostował się dopiero teraz pozwalając sobie spojrzeć na osobę z którą się witał
Szok który Harry dostrzegł w oczach Draco był godny każdej ceny. O mało się nie zaśmiał. Jednak starał się nie okazywać rozbawienia z tej sytuacji co było jednak trudne bo uśmiech sam cisnął mu się na usta przez co usta Harrego były lekko wygięte.
- Ciebie też miło widzieć Malfoy
- C-oo? - Ciche pytanie wydobyło się z ust blondyna - T-y? D-laczego akurat ty?
Harry zachichotał ale nie z powodu zdenerwowania Draco czy próby dopieczenia mu. On sam się zastanawiał jak do tego doszło mimo że zostało mu to wytłumaczone. Jednak to dalej zdawało się być dla Harego równie nierealne co dla Draco.
- Ta, też się zastanawiam
- To nie realne, to nie możliwe - Mówił niby w stronę Harrego ale jakby bardziej do siebie
- Niestety - Zaśmiał się lekko gorzko - Też chciałbym by było inaczej... Ale sam rozumiesz
Draco niezauważalnie przytaknął. To była polityka zmieszana ze starą tradycją. Nic osobistego. Zwykła chłodna kalkulacja. W głowię ponownie przeanalizował wszystkich znanych mu kandydatów ze sobą włącznie i, na jego nieszczęście, tylko on miał odpowiedni rodowód jak i rangę społeczną. Starał się zagłuszać wątpliwości wizją zaszczytów i wzniosłości prestiżu jego rodziny po zawarciu umowy małżeńskiej. Widział te spojrzenia pełne zazdrości i zawiści za to że to on zgarnął dla siebie sławnego Chłopca Który Przeżył. Czuł zapach przyszłej satysfakcji na ten widok. Ale jednak świadomość że przez resztę życie będzie musiał być z Potterem... Choć może nie będzie tak źle? Rodzice opowiadali mu że z początku oni też nie darzyli się sympatią a ich miłość narodziła się dopiero kilka lat po ślubie. Może jego i Pottera też natchnie w przyszłości cos większego? Choć oni akurat nie będą mieli wyboru gdyż Magii która ich złączy będzie ich "chroniła" przed potencjalną zdradą intymną i innymi osobami. Draco zaciągnął się powietrzem uspokajając myśli. Wszystko już zostało powiedziane i ustalone. Nie było już odwrotu.
Harry obserwował Draco w milczeniu. Widział jak intensywnie myśli, przetrawia tą... przedziwną sytuację. Choć musiał powiedzieć że spodziewał się jakiś wyzwisk ze strony Draco. Więc jak na to czego się spodziewał Malfoy przyjmował ta wiadomość w zaskakująco dobry sposób. Nie awanturował się ani nie wyzywał. Przyswajał ją i dziękował mu za to. Dzięki temu i Harremu było lżej z tą sytuacją.
W pewnej chwili poczuł wzrok Draco. To co zobaczył sprawiło że zdębiał. Gdy spojrzał na niego dostrzegł potężny chłód w jego oczach. Ale głęboko, bardzo głęboko w nich dostrzegł iskierkę ognia. Mocnego i wielkiego niczym słońce. Ukryte głęboko. Ale sterujące. Decydujące. Potężne. I nagle Draco zrobił coś czego on sam po sobie się jeszcze nie dawno nie spodziewał a co dopiero Harry.
Powoli podszedł do Harrego który spiął się na tą bliskość powstrzymując wszelkie skrzywienia na twarzy. Draco był od niego wyższy więc dobrze widział zakłopotanie malujące się na jego twarzy. Harry natomiast przeklinał swój krótki wzrost.
- Jesteś zakałą mojego życia - Odparł poważnie Draco patrząc wprost w oczy Harrego z nieodgadnionym głodem w oczach
- Tak - Przytaknął Harry - A ty moją
Drako prychnął unosząc lekko kąciki swoich ust. Z absurdu tej sytuacji zdawali sobie sprawę oboje. Dobrze wiedzieli że ich związek będzie ciężki ale... Każdy z nich wiedział... iż może zdołać cos zyskać ale i... uzyskać? Nie wiedzieli co ich czeka, ale wiedzieli że wiele. I nagle Draco złapał delikatnie dłonie Harrego. Harry już, z powodu nagłości ruchu i z napięcia w powietrzu, chciał się awanturować ale Draco podniósł delikatnie dłonie Harrego i ucałował je. Avadooki natychmiast zalał się rumieńcem na ten gest.
Draco uniósł wzrok odrywając się delikatnie od dłoń Harrego które mimo że delikatne okazały się być bardziej szorstkie niż zakładał. Napotkał wzrok Harrego i zatopił się w nim. Młody dziedzic Arystokratycznego Domu z wyuczonym zimnym i pragmatycznym spojrzeniem na świat i Młody... Wybraniec Świata Czarodziejów z dość dziecięcym podejściem. Połączenie niczym z Bajki. Tak dalekie od realizmu, tak absurdalne... Tak bajeczne.
I nagle rozbłysło wokół nich światło. Potężne i jasne. Błyszczące i szlachetne. Rozbłysło wokół obojga a jego promienie krążyły wokół nich przenikając ich miejscami. Ale oni zdawali się tego nie zauważać. Byli wpatrzeni w siebie. W światła i płomienie zawarte w ich oczach. W ich ciepło. Ich piękno.
Wszystko trwało mniej niż minutę nim zniknęło pozostawiając po sobie pomniejsze resztki opadających na ziemię świecących się płatków. Ale oni stali dalej wpatrzeni w siebie. Wiedząc że czeka ich wiele ale wspólnie dadzą rade wszystkiemu i wszystkim.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro