14
Instanbul, Magiczna Stolica Wicekrólestwa Bosforu
Wicekrólestwo to było specyficznym narodem. Obejmowało Mugolską Turcję, Grecję i Cypr. Zdaniem obcokrajowców, dość dekadenckie społeczeństwo żyjące w obrzydliwym bogactwie i przepychu. Przed laty poparło Wolframa Żelaznego, ostatniego króla Magii, w czasie jego podbojów jednak u schyłku jego życia państwo to kompletnie uległo wpływom Brytanni. Po jego śmierci było wschodnim ośrodkiem władzy odciążając Londyn w wielu kwestiach stopniowo zyskując coraz większą autonomię.
Dziś zwieszchnictwo Brytanii nad Bosforem jest w gruncie rzeczy jedynie symboliczne. Jednak jest szansa by to zmienić.
Wraz z Konfliktem w Polsce i wysłaniem do tego kraju misji wojskowej znaczenie Bosforu znacząco wzrosło. W tym celu Wizengamont zażądał decyzji Króla młodego Króla w tej sprawie. Po długim i owocnym posiedzeniu Król podjął decyzję by sprawą zajął się osobiście Premier Magicznej Brytanii, a zarazem jego teść, Lucjusz Malfoy co z początku uznano za zbytnie faworyzowanie Malfoyów jednak mimo to decyzje aprobowano.
Teraz Lucjusz dotarł na dwór Wicekróla Bosforu. Jednak to nie z nim miał się najpierw spotkać.
- Wicekrólestwo Bosforu wita szanownego wysłannika Królewskiego Wizengamontu - Przywitał się mężczyzna o siwych włosach leżący na tapczanie i popijający napój, zapewne wino - Choć musze przyznać że gdybym nie czuł szacunku do najpotężniejszego Króla Magii mógłbym z jeszcze większą radością powitać waszą Lordowską mość - Oznajmił z szerokim uśmiechem ukazując swoje niemal idealne białe zęby mężczyzna
- Witam szanownego Generała - Ukłonił się wysłannik równie nisko
- Błagam proszę mi mówić po imieniu, Narcyz - Poprosił z szerokim uśmiechem
- Będzie to dla mnie zaszczyt - Odparł wysłannik i zajął proponowane przez Narcyza miejsce na przeciwko - W takim razie i mnie proszę nazywać po imieniu
- Będzie to dla mnie przyjemnością - Odparł chętnie Narcyz - Podróż mam nadzieje że nie była długa - Zagadnął
- Ależ nie, wasz transport był wyjątkowo wygodny - Pochwalił Licjusz
- I przybyłeś pan w dobrym chumorze do Wicekróla? - Bardziej stwierdził niż spytał Narcyz z szerokim uśmiechem
- Tak lecz najpierw przybyłem do pana, wszak to pan jest prawdziwym Wicekrólem Bosforu - Odparł wysłannik czym bardzo rozbawił Narcyza - Przybyłem do pana Narcyzie, gdyż mamy wspólne interesy
- Wolał bym twoją Wrogość, drogi Lucjuszu - Zaśmiał się głośno Narcyz po czym usiadł otrzemując i poprawiając swe bogate ciemne szaty po czym zeskoczył z tapczanu i w tym momencie podszedł do niego od tyłu służący który schylając się na wysokość swojego pana nałożył mu na plecy płaszcz - Jeśli chodzi o duchowe możliwości jesteśmy sobie równi - Odparł Narcyz tym razem całkiem poważnie podczas gdy Lucjusz zastanawiał się jak to się stało że karzeł zdołał osiągnąć taką pozycję - Ale jeśli chodzi o inne zalety to chyba jesteś w tyle
- Niech zatem Narcyz walczy na polu bitwy a Lucjusz na polu Dyplomacji - Oznajmił w odpowiedzi Starszy Malfoya wstając ze swojego miejsca patrząc na Narcyza z góry
- Tylko nie popełnij błędu nie doceniając mnie, ambicje moje są potężne i w każdym calu równe twoim - Słowa te zrobiły nijaki wrażenie na Lucjuszu
- Ale nie w przypadku marzeń, Narcyzie - Narcyz uśmiechnął się, a z jego ust wydobył się głos świadczący o rozbawieniu, po czym poprawił swoje szaty ruszając w stronę stolika z napojami i przekąskami - Jesteś marzycielem mającym bardzo konkretne cele
- A ty jesteś z kolei bardzo mądrym człowiekiem - Odbił piłkę Narcyz nieustannie się uśmiechając
- Obaj siedzimy w polityce, z tego też powodu jesteśmy rywalami drogi Generale, po tym jak zdobyłem upragnione stanowisko oboje wiemy że od teraz chodzi nam obojgu o jedną tylko nagrodę - Odparł stanowczo Lucjusz - O Rzym
- Hm, jesteś bardzo szczery - Zauważył Narcyz mrużąc oczy
- Gdybym nie był oszukiwał bym samego siebie - Odpowiedział co wystarczyło Narcyzowi
- To prawda, nie przeczę - Przyznał Narcyz
- Imperium Brytyjskie powraca - Oznajmił Lucjusz podchodząc bliżej Narcyza - Chaos w Polsce sprawi że ci wrócą pod nasz pełny protektorat, za nimi pójdą Germanie, we Francji moja rodzina zyskuje coraz większe wpływy i to tylko kwestia czasu aż obejmą tam rządy, wierzę że i Bosfor nas wesprze, Hiszpania się nie liczy, Rosje łatwo opanować, tak samo jak Rumunię czy Bułgarię w obecnym rozdaniu sił a Stany czy Norwegia nawet nie zareagują, poza tym Japonia czy Chiny są zbyt daleko a w tej sytuacji brakuje tylko jednego do pełnej supremacji Brytanii w Europie, Italii - W oczach Narcyza dostrzegł błysk - Położenie Bosforu sprawia że może sobie pozwolić na bardziej elastyczną wobec nas politykę więc moglibyście sobie ich podporządkować - Odparł twardo - Nie podoba mi się tamtejszy rząd, jawnie wspiera opozycję byłego Ministra Brytanii, ich flaga zbyt długo powiewa nad Rzymem, z dwojga złego uważam że chorągiew Bosforu była by o wiele lepsza
- To by było bez wątpienia zwycięstwo natury estetycznej - Zauważył poetycko Narcyz jednocześnie zgadzając się z Lucjuszem - Proszę powiedz Lucjuszu co dokładnie chodzi z tą opowieścią z chorągwiami
- Chodzi tylko o to by nad Rzymem powiewała tylko jedna Flaga, Królewska - Oznajmił twardo Lucjusz - Mamy do nich pełne prawo - Dodał do chwili - Moje marzenie może stać się Rzeczywistością, nawet Mroczny Pan nie był w stanie być bliski jego spełnienia - Powiedział po czym zauważył że Narcyz uśmiechnął się lekko z politowaniem przechylając głowę w bok a Lucjusz szybko pojął co powiedział - Oczywiście byłem zmuszony mu służyć - Powiedział dużo spokojniej
- Naturalnie Lucjuszu - Powiedział Narcyz z szerokim uśmiechem powoli przecierając dłonie
- Przybądź do Rzymu jako oswobodziciel - Poprosił bez ogródek Lucjusz - I jako mój wróg Generale, walka o Rzym odbędzie się wyłącznie miedzy nami a mój plan przyśpieszy jedynie bieg wydarzeń
- Hah, jedynie Wicekról może podjąć decyzję dotyczącą twojego planu - Zauważył Narcyz
- Na razie tak - Przyznał Lucjusz - W tym punkcie zupełnie się z tobą zgadzam ale jak to już wcześniej powiedziałem, To Ty jesteś Wicekrólem Bosforu Generale
Mina Narcyza wykrzywiła się w lekki grymas.
- Zamiast mi schlebiać powiedz mi lepiej jaki będzie twój następny ruch na polu dyplomacji - Poprosił Generał na co Lucjusz odpowiedział wyjątkowo wymownym uśmiechem
- Z przyjemnością Generale
Kilka Dni później, Warszawa
W Magicznej dzielnicy miasta zebrał się tłum ludzi, pomimo grubo pruszącego śniegu i bardzo niskich temperatur. Ta zima przyszła zdecydowanie szybciej i była wyjątkowo mroźna. Jednak nie przeszkodziło to ludziom by zobaczyć przybywających do ich Kraju Wojsk Królestwa Brytyjskiego. Wzdłuż drogi którą maszerowali żołnierze powiewały Flagi Unii, Polski jak i Brytanii. Porządku na drodze przemarszu trzymali Polscy Aurorzy. Zadanie mieli trudne gdyż musieli przypilnować przemarszu blisko tysiąca ludzi, co w skali Magicznego świata było horendalnie olbrzymią liczbą. Jednak Polacy, mimo wielkiej radości i euforii na widok sojuszniczych wojsk, nie sprawiali wielkich problemów bardziej woląc podziwiać niezwykle dobrze zorganizowaną armię, nie widzianą w tym mieście od czasów świetności Magicznej Polski, niż wszczynać niepotrzebne burdy.
W tym czasie Artur Weasley, jako przedstawiciel rządu, wraz z Generałem Corleque, dowódcą sił Ekspedycyjnych, z wielkim uprzejmościami witali się z Polskimi Przywódcami w tym z Księciem-Regentem Jaremom, będącym jednocześnie największym faworytem Polskiego Wizengamontu na stanowisko Wicekróla.
- Witam jaśnie szanownych gości! - Zawołał Książe-Regent - Witamy was w szczęściu i zdowiu
- Mogę się jedynie odwdzięczyć tym samym, Książe - Odparł Weasley mocno stremowany
- A tak, pan mości szlachetny Artur Weasley - Z wyjątkową życzliwością przywitał się Książe-Regent z Weasleyem - Wiele słyszeliśmy o panu
- Doprawdy? - Zdziwił się ale za razem ucieszył się - A cóż to takiego słyszeliście panowie, jeśli wolno mi spytać?
- Jest pan wielkim i znanym miłośnikiem Niemagicznych, z waszego Mugoli - Oznajmił po czym kontynuował - Jest Pan również pokojowym i racjonalnym politykiem, jak również niemal przybranym ojcem jego wysokości Króla Harrego Pottera Augusta Wielkiego
- Nie byłby zadowolony z ostatniego tytułu - Zaśmiał się serdecznie Artur
- Oczywiście słyszeliśmy o jego... wrodzonej skromności - Powiedział Książe po chwili namysłu
- Tak, w brew pozorom nie opływał w luksusy jak nie którzy uważają - Przyznał pan Weasley co lekko zaskoczyło ludzi z Brytyjskiego kręgu
- To dobrze - Odparł na to Książę Jarema - Znaczy to że zna trudy życia i nie będzie aroganckim tyranem dla swoich ludzi
- Naturalnie, zawsze był pełen uporu jak i honoru, tak jak swoi rodzice - Odparł dumnie Weasley
- W takim razie niechaj pan najwyższy mai ich jak i jego Wysokość w swojej opiece - Przeżegnał się - Jednak wiem że i pana rodzina miał na niego pozytywny wpływ
- Oczywiście, choć większa w tym zasługa moich synów niż moja - Przyznał pan Weasley - Przy okazji, mój syn Persy - Przedstawił syna
- Miło mi - Przywitał się a Jarema uściskał mu dłoń
- Mi jeszcze milej - Zapewnił szczerze - Jak dobrze rozumiem ma pan zostać asystentem ambasadora
- Dokładnie - Potwierdził dumnie Persy
- Ale liczymy że w przyszłości zajmie jego miejsce - Dodał Artur pełen dumy jednak z nutką smutku - Będzie nam go brakować jednak wierzymy w jego i jego umiejętności
- Rolą Dorosłych jest dać się przerosnąć naszym potomkom, masz szczęście mając tak dobrych rodziców młodzieńczę, pamiętaj o nich gdy nawiedzi ich starość - Zastrzegł Ksiaże-Regent
- Zapamiętam i dziękuje - Persy pokłonił się i odszedł w bok
- Dobry chłopak, mam nadzieję że Charli Weasley sprawdzi się jako Ambasador Rumuni, nasz kraj ma tam interesy - Oznajmił Jarema lekko machając palcem
- Nie mogę mówić za nich jednak wierze w moich synów - Powiedział Lekko nostalgicznie Artur przypominając sobie z lekkim rozbawieniem reakcje Charliego gdy został nominowany na to stanowisko
- Tego się spodziewałem po rodzie Królowej Gwen - Zaśmiał się Książe - Wszak też niemal staliście się rodzicami zastępczymi obecnego Króla, a to wielki zaszczyt - Zaznaczył z uznaniem
- Jesteśmy jego rodziną i z tego jestem dumny - Odparł Weasley - Traktuje go jak syna a moje dzieci jak swojego Brata i jesteśmy gotowi stanąć za nim murem jeśli będzie trzeba - Zadeklarował bez namysłu jednak zgodnie z tym co podpowiadało mu serce
- I za takie cechy szanuje was i innych co się nimi odznaczają - Gorliwie odparł Wicekról - Musisz waść podziękować królowi za wsparcie które nadeszło mojemu krajowi jak i te które dopiero nadejdzie - Dodał
- Naturalnie , swoją drogą, wasza wysokość pozdrawia i informuje o lojalności jaką wiarze Polskę i Brytanię jak i przesyła nadzieję iż z waszej strony może spodziewać się podobnych zapewnień - Oznajmił Artur
- Zapewniam że nigdy nie myśleliśmy o zerwaniu sojuszu z zachodem - Zapewnił Jarema
- Nic takiego nie sugerowałem, jedynie...
- Mój szacowny ojciec ma na myśli iż z naszej strony jest do deklaracja potwierdzający przymierze obojga naszych narodów - Przerwał mu Persi z lekkim ukłonem
- Zaiste dobrze wychowny - Pochwalił jeden z wyższych urzędników ku aprobacie Regenta, urzędników jak i ku dumie Artura - Pozwólcie że spytam, gdzie reszta waszej delegacji? - Spytał Książe-Regent
- O, tam jest pani Umbridge w towarzystwie Aurrorów - Wskazał Artur na kobietę która, ku jego zniesmaczeniu które z trudem skrywał, nie dość że ubrała się, znowu, w pełni na różowo to jeszcze przeklinała pod nosem obecny klimat
- O, widać że... niebezpieczna z niej osoba - Stwierdził Jarema mrocznie jakby rozumiał jakie przekleństwa Umbridge rzuca na Polską Ulicę
Corleque i Weasley popatrzyli na siebie w zaniepokojeniu.
- Skąd pan to wie? - Spytał Corleque zalany potem
- Ma moher na głowie - Powiedział z grobową miną na co od razu dostał aprobatę od swoich ludzi
Obecni Brytyjczycy ze zdziwieniem, jak i następującą po niej ulgą, zauważyli że obecni Polacy podzielają zdanie swojego przywódcy i obserwowali ją z równą konsternacją.
- Polacy, nie tak dziwny naród jak go malują - Stwierdził Artur szeptem do Generała, który mu przytaknął, po czym szeroko uśmiechnął się do Księcia-Regenta
Tym Czasem w Hogwarcie
Harry wracał z kolejnego posiedzenia Rządu. Nie dawali mu wytchnąć mimo że dalej kontynuował edukację. W zasadzie mógł ją zakończyć i załatwić sobie nauczanie domowe jednak nie chciał tego robić gdyż wówczas musiał by się przenieść do swojej oficjalnej rezydencji w Londynie. A nie chciał opuszczać Hogwartu który był dla niego domem. I tylko dlatego uczył sie dalej w szkole.
Gdy dochodził do swojej sypialni usłyszał z niej podejrzane dźwięki.
- Draco? - Wyszeptał zdziwiony lecz szybko sposępniał
Dźwięki miały skandaliczny, erotyczny oddźwięk. Ciagłe wdechy i wydechy drażniły uszy Harrego który powolutku zbliżał się do swej sypialnie. Gdy był już niej blisko, a odgłosy były coraz donioślejsze i było już usłyszeć niektóre słowa typu "och tak"," mocniej" , itp, zdziwił go widok gwardzistów. Ci po chwili zauwarzyli go i i z otwartymi szeroko oczami obserwowali jak ten przekrada się obok nich do sypialni.
Zmierzył ich podejrzliwym wzrokiem. Jeśli działo się to o czym myślał, a wszystko na to wskazywało, to i oni musieli brać w tym jakiś udział. A to go... Mogło bardzo zdenerwować.
Jednak postanowił się nie odzywać a tylko przyłożył jeszcze na chwilę ucho do drzwi i gdy był już niemal pewnien co się tam dzieje ze wściekłością wywarzył drzwi i z impetem wpadł do środka a tam widok który zastał... Zamurował go.
Draco bowiem... Zaplątał się w swoich szatach i teraz, leżąc na łóżku, nie mógł się wydostać.
Gdy tak stał oniemiały gwardziści zaciekawieni zajrzeli do środka i zdębieli a ich usta mentalnie opadły na ziemię. Gdy jednak Draco podniósł wzrok szybko ponownie skryli się za drzwiami.
- I co tak się debilu gapisz!? POMUSZ MI DO CHOLERY!
Harry stał tak jeszcze przez chwilę po czym zdecydował zrobić to ale w nieco... urozmaicony sposób. Szybko zamknął z powrotem drzwi jednak zapomniał nałożyć na pokój zaklęcie wyciszające. A gwardziści stali cali zarumienieni słysząc odgłosy wydobywające się z za ściany.
30 minut później
Gdy Gwardziści leżeli pod drzwiami spełnieni bez dotykania i nieprzytomni Harry opadł wykończony na fotel i napił się, od razu, szklanki ognistej weaskey którą podsunął mu Draco zakrywając cało jedynie kocem.
- Matko, nie wiedziałem że ktoś mógłby mieć taką chcicę Potter - Syknął Draco podczas siadania przez ból w pośladkach - Będą ślady
- Przynajmniej nikt nie zobaczy - Zauwarzył Harry
- Ale gdy zobaczą jak chodzę szybko to załapią!
- Panikujesz - Prychnął rozbawiony Harry
- Nawet mnie nie denerwuj, 3 rundy, zaraz pobijemy rekord, z czego 2 nie były z mojej inicjatywy! - Syknął samemu popijając weaskey - Co cię w zasadzie tak napadło, bo na pewno nie tylko moje cudowne ciało
- Ci debile mnie wykończą - Jęknął nie owijaJĄC W BAWEŁNĘ nalewając sobie drugą szklankę - Wizengamont i inni - Sprecyzował widząc lekkie niezrozumienie na twarzy Dracona
- Co tym razem? - Spytał Draco, lekko zaczerwieniony gdyż wcześniej sam trochę sobie podpił
- Chcą ustanowić moich rodziców "Świętymi Narodu", jak to określili - Powiedział pijąc Weaskey i nalewając od razu kolejną szklankę
- Co w tym złego? - Spytał Draco kręcąc oczami - Ja bym tak zrobił
- Ale oni mają już szkice ich posągów, one były Nagie! Nagie! AAAAA! Moje oczy! - Krzyczał zły i przerażony przecierając oczy
- Patrz, a ja myślałem że ciebie ta trauma ominie - Zaśmiał się perfidnie Draco
- Nie mów że ty też...? - Nie musiał kończyć pytania - Biedna ty moja Fretko - Objął Ślizgona ale ten szybko go odepchnął własną stopą
- No no może bez zbędnych czułości - Wygarnął mu, i nalał im obu weaskey bo Harry w przypływie czułości swoją rozlał - Lepiej powiedz co z opozycją, ciągle się panoszą i trują dupę
- A Ministerialni - Wykrzyknął Harry gwałtownie wstając, przy okazji rozlewając, po raz kolejny ku zniesmaczeniu Draco, część Ognistej Weasky na siebie - Ja wiedziałem że oni coś knują, Wiedziałem! - Wołał już całkiem pijany
- Skąd wiedziałeś? - Spytał Draco przewracając oczami i upijając trochę Ognistej
- Las niebezpiecznie zbliżył się do okien - Powiedział z epicką dramaturgią
"Jaki debil", pomyślał Draco upijając kolejny łyk Ognistej. "Jaki las, przecież jesteśmy w wierzy, a na tej wysokości...", przerwał swą myśl gdy spojrzał w okno. "O KURWA LAS!" Wstał gwałtownie i również siebie oblewając Ognistą ale się tym teraz nie przejmował.
Jak piorun podbiegł do okna i je otworzył.
- Co do chuja Merlina!? - Wrzasnął tak głośno że aż w pałacu alarm podnieśli
- O kurwa! Fred! Spadamy! - Krzyknął krzak po czym przemienił się w Georga po czym odleciał na miotle z figlarnym uśmiechem
- Czekaj na mnie! - Krzyknął drugi krzak przemieniając się w Freda po czym odleciał tak samo jak George
Draco kilkakrotnie przecierał oczy nie wierząc w to czego był świadkiem.
- Oby przelotem Fred nie trafił pewnej agentki Octorbis pociskiem - Roześmiał się całkiem pijany Harry
Po mniej niż 3 sekundach dostał szklanką prosto w głowę.
Miesiąc później
Wojska Brytyjskie przebywające na obczyźnie, w sojuszu z przyjaznymi siłami, z dala od ojczyzny i bliskich rozpoczyna zajmowanie zajętych ziem. Władcy magicznych społeczeństw, szlachta i lud z podziwem obserwują ich niekończące się zwycięstwa. Ukraincy nadają im tytuł Legionu Bazylego, Mugolskiego Cesarza Bizantyjskiego, Bółgarobójcy. Wojska te oddają wszystkie miasta i warownie, wioski i skarbce we władanie swego jedynego pana, Magicznego Króla Brytanii Harrego Jamesa Augusta I.
Nieprzejmując się startami ani ilością wysłanych tam ludzi Harry, za namową Lucjusza i o dziwo Syriusza, zorganizował w Hogwarcie przyjęcie w którym wzięli udział tak członkowie Arystokracji jak i rządu jak i uczniowie jak i ich rodziny. Rozrywek i przekąsek było co niemiara a ostatnie sukcesy gospodarcze tylko dodawały splendoru Królewskiemu dworowi.
Wszystko szło wspaniale, każdy chwalił sukcesy Króla jak i Rządu. Problem w tym że każdy z gości poił Harrego Winem.
- Serio mam odlotowe buty? - Spytał Harry patrząc się w dół lekko się chwiejąc od ilości wypitego alkoholu
- Zajebiście odlotowe! - Potwierdził Ron upijając łyk wódki z butelki
Harry stał przez chwile w ciszy. Zupełnie jak by zamarł. Niektóży goście z zaciekawieniem spoglądali na niego. Ciągle patrzył się w swoje buty. Hermiona już miała się spytać czy wszystko w porządku gdy nagle Harry podniósł na nich wzrok.
- Idę sprawdzić! - Oznajmił
I jak powiedział tak zrobił i nim ktokolwiek mógłby cokolwiek zrobić wziął wybiegł z prędkością Błyskawicy z sali bankietowej, tratując kilka osób z których jedna wpadła to wielkiej kadzi z pączem do którego co chwile, przez całą imprezę, ktoś dolewał trochę procentów, przez co połowa uczniów od 1 do 6 leżała pijana a Cedrik miał nad wraz... Bardzo Ciekawe Spotkanie Z Colinsen.
- POTTER DEBILU!!! - Krzyknął Draco wybiegając za nim
Tym czasem obok mostu prowadzącego na błonia Hogwartu.
- Słuchaj, Jendrek, musimy coś z tym zrobić - Zaczął jeden z żołnierzy - Ja rozumiem rzucić palenie ale picie?
- Zgadzam się Bonifacy, to nie zdrowe - Przytaknął mu drugi
- Tak więc, zapomnijmy o wcześniejszym incydencie i - Wyciągnął dwie flaszki - Do dna! - Zawołał a drugi wziął od niego jedną flaszkę
- Za króla!
- Za króla!
I wypili. Zaciągnęli się i pili aż flaszki nie były puste po czym westchnęli spełnieni i wywalili puste butelki za most.
- Hehe, i nic się nie stało - Stwierdził Jendrek
- I'M BELIWE AKEMPFLAY! - Usłyszeli nagle i zabaczyli jak z murów ich król skaczę, jak do basenu, ze skarpy w przepaść
- TY DEBILU! WRACAJ TU! - A za nim podążył, dosłownie, jego małżonek
Obaj patrzyli się w przepaść tępo jeszcze przez kilka minut po czym rozpłakali się załamani i objęli się szepcząc coś o klątwie i przekleństwie.
Tak na marginesie, z własną trwogą/szokiem/niedowierzaniem/itp zdałem sobie właśnie sprawę że ja ten rozdział zacząłem pisać ponad rok temu
Chciałem naprawdę przeprosić, nie mam wytłumaczenia... znaczy w sumie jest ale to sprawa osobista...trochę się działo w tym roku
Postaram się to nadrobić i kontynuować książkę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro