11
Ponad 10260 słów
Droga do Hogwartu minęła wszystkim dosyć spokojnie, nie licząc tych osób które przechodziły obok przedziału Hermiony i Rona zaglądając przy okazji do niego by się przywitać i z szokiem wymalowanym na twarzy widzieli wraz z nimi Harrego który serdecznie ich witał. Zwykle kończyło się to tak że po szybkich powitaniach ludzie speszeni uciekali z ich przedziału i tylko niektórzy mieli odwagę poprosić o autograf. Choć miła pani rozdająca cukierki o mało ze szczęścia na zawał nie zeszła gdy go zobaczyła i prawie godzinę z nim przegadała, choć Harrego strasznie stresowała ta rozmowa. Reszta drogi przebiegła w miarę spokojnie.
Gdy byli już na miejscu Harry wstał jako pierwszy.
- Wybaczcie ale musze iść - Powiedział biorąc swój, podręczny, bagaż - Coś mi tam wymyślili, nie wiem do końca o co chodzi ale zobaczymy się w wielkiej sali - Powiedział i ruszył do wyjścia?
- No to do zobaczenia - Powiedziała lekko niepewnie Hermiona
- To powodzenia Brachu - Zawołał bez krempacji, całkowitą swobodą, Ron- Pokarz klasę!
- A myślałeś że planuję inaczej? - Spytał sarkastycznie szeroko się uśmiechając po czym zniknął im z oczu
Ten rok z pozoru nie wydawał się z początku niespecjalnie różnić od pozostałych. Uczniów jednak w tym roku zaskoczył widok Gwardii Królewskiej na dworcu jak i w samym zamku. Wszędzie powiewały sztandar Królestwa, posągi były wypolerowane, podłogo wydawała się czystrza a i roślinność zdawała się być piękniejsza. Sam zamek ogólnie dalej stał jaki stał, stary i potężny okazując swój wiek jak i potęgę. Jednak obecność Gwardii i te wszystkie upiększenia sprawiały że uczniowie czuli się jakby byli w zupełnie innym miejscu. Nie narzekali na zmiany jednak nie ukrywali zaskoczenia i podekscytowania na ten widok.
Jednak największe zaskoczenie zastało ich w Wielkiej sali. Tam po obu stronach pomieszczenia na ścianach ustawiono nad głowami uczniów 10 posągów przedstawiających czyjeś twarze a pod każdym nich stało po dwóch Gwardzistów. Niewielu je kojarzyło ale gdy widzieli ostatnią twarz przedstawiającą Harrego szybko orientowali się że posągi przedstawiają podobizny poprzednich Królów Magii Wielkiej Brytanii. Jednak nie tylko to przykuwało widok uczniów.
Za stołem nauczycielskim, na tą okazję powiększony o kilka miejsc, stała olbrzymia platforma najszczelniej obstawiona przez Gwardie. Zbudowana z lśniącego, połyskującego, kamienia pełnego zdobień i gobelinów. Przypominał ścianę, wręcz mur, w kształcie Trapezu równoramiennego. Na jego szczycie stała piękna złotem i srebrem zdobiona loża ze stołem i miejscami dla dwóch osób a tuż za, w zasadzie, Tronami stała czwórka Gwardzistów którzy wyróżniali się od reszty tym że ich oczy zasłaniały maski w różnych kształtach i kolorach podobne do tych Karnawałowych z Wenecji. Wszyscy jasno wiedzieli kto ma zająć ów miejsca. Co nie którzy jedynie oburzali się że ktoś może siedzieć wyżej od Dyrektora Hogwartu i że to zniewaga wobec tak zasłużonego dla społeczeństwa Czarodzieja. Niewielu bowiem wiedziało że zamek nie jest jego własnością, choć można było w poprzednich latach odczuć takie wrażenie, bo tak naprawdę należy on do Króla. Jednak ostatnie dekady nieobecności Króla dawały o sobie znać i wielu, szczególnie z młodego pokolenia, trudno było się dostosować do nowej sytuacji.
Jeszcze tym co wyróżniało się w Sali było sztucznie gwiaździste niebo lśniące i mieniące się niesamowitymi kolorami jakby ktoś na niebie rozsypał worek kolorowych diamentów.
- Jest niesamowicie - Powiedziała blondwłosa Gryffonka będąca niedaleko Hermiony
I z tymi słowami musiała się zgodzić. Jeszcze nigdy Wielka Sala nie wydawała się jej równie piękna co teraz. Nawet stoły były udekorowane obrusami kolorystyką odpowiadającą każdemu z domów a oprócz sztućców, talerzy i kubków znajdowały się też na nich piękne kamienne wazony z pięknymi egzotycznymi roślinami. Po trzy na każdy stuł.
- Co za przepych - Zagadnął do nich Semus nieustannie obserwując całą sale chcąc uchwycić jak najwięcej różnic
- Moim zdaniem lekko przesadzili - Stwierdził Dean jednak i w jego oczach zachwyt tym wszystkim był aż nazbyt widoczny
- Trochę za idealnie jak na Harrego - Zauważył nieśmiało Nevil - On raczej nie przejmował by się takimi... rzeczami?
- Ta, to raczej Książe Węży to wszystko załatwił - Powiedział Dean nie kryjąc pogardy dla ślizgoda
- Pedant - Zaśmiał się Semus niejako tym, samym zgadzając się z czarnoskórym kolegą - Jednak przyznać trzeba że ma gust
- Nie sposób się nie zgodzić - Przyznał niechętnie Dean
- A Fred i Georg co wyprawiają? - Spytał Nevil widząc parę miejsc dalej żywo rozmawiających i gestykulujących bliźniaków
- Za bardzo podniecają się tym wszystkim, nie przejmuj się nimi - Odparła z rezygnacją Hermiona
- Widział ktoś Ginny? - Padło niespodziewane pytanie z ust Rona który nerwowo rozglądał się po Sali
To jakby obudziło część Gryffonów z jakiegoś transu i zaczęli się rozglądać za dziewczyną ale tej nigdzie ni było.
- Może dalej przeżywa jej zdradę Harrego - Spytała cicho Hermiona jednak wszyscy w około to usłyszeli
- Przecież nie byli razem - Zauważył z niepewnym uśmiechem Semus patrząc po twarzach wszystkich zainteresowanych - Czy o czymś nie wiem?
- Nie byli! - Fuknął Ron zirytowany tymi domysłami Semusa - Ale liczyła na to i dalej przeżywa że już z nim nie będzie - Doprecyzował jednocześnie dalej się rozglądając
- Jest aż tak źle? - Spytał Dean, któremu Ginny już od jakiegoś czasu się podobała jednak nie miał odwagi, z powodu Rona i Bliźniaków, do niej podbijać
- Jest okropnie - Odpowiedział natychmiast mocno wzdychając - O mało się na pociąg nie spóźniliśmy bo nie chciała wyjść z pokoju
- A co tam robiła? - Zapytała zmartwiona Hermiona
- Nie mam pojęcia ale waliło spalenizną
Ten sam dzień, godziny poranne...
Będąc na środku swojego pokoju, w nocy ze zgaszonymi świecami, ubrana w mroczny kaptur i trzymając w dłoniach zakrwawione ciało czarnego kotka recytowała tekst rytułału.
- Istoty Świata Mrocznej Magii, przez tą ofiarę proszę was byście wezwali swych panów na świadków tej klątwy - Powiedziawszy to wypuściła z dłoni ciało kotka które upadło na szeroko rozłożony czysty pergamin na którym teraz rozbryzgała się krew zwierzęcia i jego futro po czym uklękła na oba kolana i wzięła do ręki stary patyk z kawałkiem węgla na jego końcu po czym przyłożyła go do zakrwawionego pergaminu odsuwając na bok truchło kota - Przez duchy moich przodków przeklinam Harrego Jamesa Pottera - W czasie wypowiadania tych słów naszkicowała kawałkiem węgla na pergaminie karykaturę człowieka wypisując nad nim inicjały Harrego - Niech jego penis uschnie - Wściekle kreśliła w tym miejscu ciała kreski i linie - Niech jego kości popękają, niech jego Armię utoną w swojej własnej krwi - Z całą duszoną wściekłością wypowiadała te słowa jednocześnie z całej siły kreśliła linię na zakrwawionym pergaminie że aż kawałek węgla zostawiał swoje drobinki na nim - Istoty ciemności, ofiaruje wam jego kończyny, ofiaruje wam jego członki, jego głowę, jego usta, jego oddech, jego mowę, jego ręcę, jego wątrobę, jego serce, jego brzuch... - Kreski były już tak liczne że praktycznie zasłaniały karykaturę człowieka aż w końcu węglik pękł a końcówka pisadła wpiła się w pergamin - Istoty ciemności, pozwólcie mi zobaczyć jak głęboko będzie cierpiał, a będę się radować i składać wam ofiary
Zakończywszy wzięła ciało kotka i zwinęła je powoli z wielką ostrożnością i starannością w pergaminie. Następnie rzuciła je w ogień który rozpaliła uprzednio w małym metalowym wiadrze. Gdy patrzyła jak zawartość trawi ogień wyciągnęła i rozłożyła na ziemi kolejny pergamin i kolejną ofiarę którą była młoda fretka. Biała zamordowana, zakrwawiona od przecięcia szyi Fretka której krew skapała w dużych ilościach na pergamin nim Ginny rzuciła jej ciało na pergamin i ponownie narysowała nowym węglikiem karykaturę człowieka.
- Na duchy moich przodków, przeklinam Draco z Rodu Malfoyów - Na jego karykaturze pojawiły się pierwsze kreski - Niech gwałcą go psy, niech rud wymrze a majątek spłonie, niech żyje długo w goryczy, niedoli i wstydzie - Z wyjątkową wściekłością kreśliła linie na jego karykaturze - Istoty ciemności! Ofiaruje wam jego członki, jego głowę, jego usta, jego oddech, jego mowę, jego serce, jego wątrobę, jego brzuch - I ponownie węglik pękł a pisadło wbiło się w pergamin po czym od razu ze wściekłością zwinęła pergamin i wrzuciła je z ciałem Fredki do ognia w wiadrze - Istoty ciemności, pozwólcie mi ujrzeć jego cierpienie, a będę się radować i składać wam ofiary - Wypowiedziała patrząc jak składniki jej klątwy się wypalają na jej oczach podczas gdy na jej twarzy malował się obraz szaleństwa, szczęśliwego szaleństwa
Obecnie...
Hermiona pokręciła głową a jej twarz spochmurniała.
- Mam złe przeczucia co do tego - Stwierdziła
Nie sposób było się z nią nie zgodzić. Opis Rona może nie był zbyt dokładny czy jakiś niepokojący to zawierał jednak to ziarenko niepewności.
Nagle Nevil pociągnął Rona za szatę i wskazał na placem przed siebie. Ron z początku zirytowany spojrzał tam gdzie Nevil i aż go zatkało. Co prawda odczuł ulgę bo w ich stronę szła właśnie Ginny jednak... Ledwo ją poznał. Podobnie miała reszta członków domu Gryffindora. Wielu krzywiło się na widok Ginny innym rozszerzały się oczy będąc w szoku i zaskoczeniu.
Gdy już zbliżyła się do nich na dość bliską odległość od razu zagadnął do nie.
- Ginny, wyglądasz jak postać z Greckiej tragedii - Stwierdził z krzywą miną Ron widząc rozczochrane włosy dziewczyny i jej niechlujny wygląd ponadto czując jej... nieświeży zapach
- A ty jak postać z Rzymskiej Komedii - Prychnęła ozięble nie zaszczycając go nawet spojrzeniem po czym ominęła go i zajęła miejsce przez stole Gryffonów z dala od nich
Zmartwiona Hermiona usiadła przy stole nie spuszczając wzroku z Ginny.
- Chyba bardzo przeżywa stratę Harrego - Stwierdziła ze smutkiem
Część zgadzało się z Hermioną współczując Ginny, w tym Dean który zdawał się być załamany stanem dziewczyny, jednak inna część o ile może i było żal dziewczyny to jednak uważała że ta jednak "lekko" przesadza. Miała w końcu tyle czasu by go zdobyć, tyle okazji. Była siostrą jego najlepszego przyjaciela. Bywał w jej domu. Miała co najmniej kilkanaście okazji by starać się o niego. A co robiła? Marzyła i śliniła się. Wyszło z tego jedno wielkie nic i teraz uważa się za wielce pokrzywdzoną. A nic tak nie wkurwia ludzi.
Nagłe poruszenie które przeszło po sali. Uczniowie ukradkiem spoglądali w stronę Królewskiej Platformy. Spojrzeli też i Gryffonii. Każdy stracił humor. A w szczególności pewna Rudowłosa dziewczyna.
Na swoim miejscu przy stole zajmował właśnie dobrze znany im blondwłosy nastolatek któremu Gwardziści kłaniali się z szacunkiem. W oczy rzucało się jak pewnym siebie spojrzeniem zaszczycał całą resztę sali. Z pewnością czerpał nie lada satysfakcję ze spoglądania na wszystkich z góry. Tych, co nie przepadali za Draco, kłuł w oczy srebrne pasemka, zdobione z odstępami zielonymi szmaragdami, na jego szkolnym mundurku a kłuł by w oczy jeszcze bardziej jak by przyjrzeli mu się z bliższej odległości bo na piersi nie miał wygrawerowanego symbolu Slytherinu a Gryffa i węża ze sztandaru Królewskiego.. Jedynie dom Slytherinu wydawał się być w dobrym nastroju. Cała reszta szkoły miała albo mieszane albo wprost negatywne patrzenie na sprawę. Neutralni byli nieliczni.
Hermiona krzywo patrzyła na tą sytuację. Nie znosiła chłopaka odkąd go znała i myśl o tym że musiała być teraz dla niego miła tylko dlatego że ktoś zdecydował że będzie małżonkiem Harrego napawało ją odrazą.
O dziwo o wiele większa wstrzemięźliwością wykazywał się Ron któremu też nie mieściło się w głowie że miałby klękać przed blondynem jednak z drugiej strony zdawał sobie w pełni sprawę że w tej sytuacji jest zbyt wiele do ugrania by od tak w głupi sposób narażać się na gniew jego jak i Harrego.
Między czasie Wielka Sala zapełniała się. Wraz z przybywającymi uczniami jak i gośćmi robił się coraz większy Gwar. Oczywistym było że niedługo rozpocznie się ceremonia rozpoczęcia nowego roku nauki. Jednak wielu zastanawiało się jaki jest powód przybycia tak wielu funkcjonariuszy Państwowych jak między innymi Szef Departamentu Gier i Sportu znany dobrze Bartemiusz Crouche, jak zawsze sztucznie uśmiechnięta i ubrana na różowo Wicepremier Dolores Umbridge, Poważny i dumny Szef Biura Aurrorów Gajusz Nott czy będącego w średnim wieku Szefa Głównodowodzącego Połączonych Sztabów Armii Magicznej Brytanii Admirała Ledonira Alaphusa.
A gdy wydawało się że wszyscy ważni goście już przybyli ktoś zauważył, że dwa miejsca przy stole nauczycielskim, gdzie zasiadali również i goście rządowi, są puste co szybko rozeszło się po sali w postaci szeptów i domysłów.
I w tedy jakby na zawołanie do Wielkiej Sali wszedł, w towarzystwie dwóch urzędników i tylu samo Gwardzistów, osławiony Syriusz Black.
Uczniowie, jak i wielu nauczycieli, było, łagodnie ujmując, zaskoczonymi tym widokiem. Wielu znało go jako przestępcę na usługach Czarnego Pana i zbrodniarza z czasów I Wojny Czarodziejów. Dumbledore aż wstał ze swojego miejsca nie kryjąc swojego zdziwienia podczas gdy Mcgonagall zakrywała usta dłońmi. Nawet znany z oschłego podejścia Nietoperz Slytherinu pobladł na widok Blacka. Crouche też wydawał się być zbity z tropu a jego ręce, które ukrył pod stołem, niekontrolowanie się trzęsły. Dyrektor nim się uspokoił i usiadł swoim miejscu spojrzał jeszcze w górę na Draco który nie wydawał się być zaskoczony widokiem Blacka ale w cale nie zadowalał go ten widok.
Część ludzi pomyślała że może Black jest tu przyprowadzony w charakterze jakiegoś trofeum czy czegoś podobnego jednak w tedy Gwardziści mu zasalutowali na co ten skinął głową mrucząc coś pod nosem po czym odmaszerowali równym krokiem wychodząc z Sali a Balck i dwóch urzędników skierowało się w stronę stołu. Wszyscy w napięciu ich obserwowali. Sam Black nie wyglądał jakby był zbiegiem, był umyty, ubrany w drogie ciuchy, jego broda była zadbana. W cale nie wyglądał jakby ostatnie prawie 13 lat przesiedział w Azkabanie a później przez prawie rok biegał po kraju jako zbieg i uciekinier.
W końcu Black przeszedł przez salę i usiadł na swoim miejscu przy Stole Nauczycielskim a urzędnicy którzy mu towarzyszyli zajęli miejsca gdzieś z tyłu. Wszyscy w ciszy obserwowali Blacka nie mogąc zrozumieć co się tutaj stało.
Niezręczna cisza trwała długo aż przerwał ją czyjś chichot. Cała sala poruszyła się by spojrzeć w źródło śmiechu. Dochodził on z Platformy. Okazało się że cała sytuacja bardzo rozbawiła Draco który najpierw chichotał a później cicho śmiał się już na głos choć cały czas starał się opanować. I choć to mogło być nie na miejscu otrzeźwiło to obecnych w sali którzy żywo ponownie zaczęli rozmawiać między sobą zagłuszając ciągle rozbawionego Draco.
Tym czasie w mieście Brimingham w rezydencji mieszczącej się w Dzielnicy Czarodziejów panowała znacznie mniej radosna atmosfera niż w Hogwarcie. Naturalnym stanem rzeczy jest że gdy ktoś przeżywa chwile ogromnego szczęścia ktoś inny w tym czasie może pogrążać się w ogromnej rozpaczy.
Podobnie było właśnie tu gdzie były Minister Magii, Korneliusz Kont, który niechlujnie rozłożony na miękkim fotelu, sączył już nie pierwszy i pewnie nie ostatni kieliszek mocnego czerwonego wina, a wraz z nim to samo czyniła grupa blisko 20 ludzi, byłych pracowników Ministerstwa, lub zmarginalizowanych, których nowa władza odtrąciła i pozbawiła owoców wielu lat ich pracy i teraz tonęli w oparach tytoniu i litrach alkoholu.
Wszyscy ci ludzie w ciszy wspólnie upijali się w pokoju gościnnym i jedynym głośnym źródłem dźwięku było pękające drewno które płonęło w kominku. Nagle zegar zabił. Ludzie zebrani w pomieszczeniu leniwym wzrokiem spojrzeli na niego a ich przygnębienie jakby się spotęgowało.
- Rozpoczął się nowy semestr - Powiedział były dowódca Aurrorów, Chamberlain upijając łyk wina - A tym samym - Porządnie przełknął mocny napój - Ostateczny początek rządów Króla - Uniósł teatralnie kieliszek w górę uśmiechając się i chichocząc pod nosem
- I z czego się cieszysz? - Spytał z irytacją Korpusu Dyplomatycznego, Halberton Lawis
- O nie przyjacielu - Zaprzeczył nie zmieniając tonu - Ja się raduje, gdyż nasz umiłowany władca zasiądzie na piedestale! - Oznajmił po czym uniósł się śmiechem jednocześnie upijając wina przez co parę kropel napoju rozlało mu się na marynarkę
- Gadasz bez sensu ale masz rację - Prychnął gwałtownie odstawiając swój kieliszek jego były zastępca, Teodor Laski, który w obecnym momencie miał gdzieś kulturę osobistą - Potter nas wykiwał, zrobił z nas głupców przed całym światem!
- Odpuścimy mu tak po prostu? - Spytała jedna osoba z tłumu
- A co chcesz zrobić? - Spytał zrezygnowany były Minister magii leniwie przechylając kieliszek i upijając łyk gorzkiego trunku
- Przejął wszystkie Departamenty i służby, ma poparcie ludzi i zagranicy - Wyliczył Lawis a jego twarz zdradzała coraz większe zrezygnowanie - Jest nie do ruszenia!
- Nie jest nietykalny - Odparł nagle ktoś
Wszyscy spojrzeli w kont pomieszczenia. Stał tam Rufus Scrimgeour. Do niedawna jeden z najwyższych w Hierarchii Aurrorów typowany na szefa Biura Aurrorów. Został jednak zepchnięty na boczny tor przez ludzi Notta i chociaż nie został zdegradowany to oddelegowano go do mniej ważnych spraw. Był jednym z nielicznych którym nie podobał się powrót Rodów Czarodziejskich powstałych do końca czasów rządów Wolframa Wielkiego do władzy. Potwierdziły to słowa Pottera wygłoszone niespełna dzień wcześniej w Wizengamoncie. Jednak nie winił chłopaka.
- Pan Potter jest naszym Królem! - Oznajmił dobitnie - Nie powinno nam przyjść na myśl by go obalać! - Słowa zaskoczyły zgromadzonych jednak nim ktokolwiek mógł wyrazić swoje zdanie na ten temat Rufus kontynuował - Prawda że on odpowiada za naszą obecną sytuację, on doprowadził do tych tragicznych zmian, jednak! - Tu podniósł znacząco dłoń w górę dając znać że potrzebuje chwili by zebrani zrozumieli treść jego słów - Prawdziwymi winnymi są ludzie stojący za nim! - Jego głos zagrzmiał - Winni są Malfoyowie! - Oznajmił doniośle - Ale nie tylko oni! Takrze Nottowie i Parkinsonowie! Weasleyowie i Diggorowie! Wszystkie Prawdzie rody Czystokrwiste!
W wielu jakby obudził się jakiś duch, energia karząca im wsłuchiwać się w słowa Rufusa, zgadzając się z nimi. Nawet były Minister Knot z uwagą słuchał swojego byłego podwładnego.
- Potter jest z pewnością manipulowani! Wszak znamy tych ludzi - Zaśmiał się nieszczerze - To krentacze i karierowicze, dla władzy zrobią wszystko! Nawet zniewolą Króla!
- Ma racje! - Krzyknął ktoś
- Jako żywo!
- Jest jak mówi!
Głosy poparcie szybko rozlały się w pomieszczeniu. Knot obserwował to z przejęciem ale i nadzieją. Poprawił garnitur i wyprostował się na swoim Fotelu. Gdy głosy nieco ucichły Scrimgeour kontynuował.
- Jesteśmy jedyną nadzieją Króla - Zakrzyknął z, wydawać by się mogło, niespożytą energią - Panowie! Zrobię wszystko by zwerbować jak najwięcej sojuszników! Wszak większość Aurrorów wciąż wiernych jest nam co jest niewątpliwie wielkim osiągnięciem pana Chamberleina! - Zaskoczony wyróżnieniem zreflektował się podnosząc dumnie twarz ku górze - Jednak to w was nasza największa nadzieja! W was i w panu, Panie Ministrze! - Zakrzyknął po czym ukłonił się lekko Knotowi co wywołało fale okrzyków i oklasków by po chwili zabrzmiały wiwaty
- KNOT! KNOT! KNOT! KNOT! KNOT! KNOT!
Onieśmielony Były Minister wstał, chwiejnie, z fotela z dumą obserwując zebranych, najwierniejszych! "Jeszcze nasza Brytania nie zginęła", przeszło mu przez myśl. Już wiedział że ma cel. Powrót do władzy. Musieli jeszcze tylko pracować plan.
Przed głównym kamiennym mostem prowadzącym do głównego wejścia do Hogwartu stał Harry ubrany w szkolny mundurek zdobiony złotymi pasami zdobione odstępami czerwonymi szmaragdami choć na piersi nie miał już wygrawerowanego symbolu Gryffindoru a Gryffa i węża ze swojego sztandaru. Na moście po obu strona mostu stali Żołnierze wszystkich formacji. Od Royal Militarum po Royal Skay Forces a nawet sama Gwardię.
- Wszyscy Baczność! - Krzyknął jeden z oficerów na co żołnierze jak jeden mąż zasalutowali uderzając mocno o posadzkę swoimi butami
Jakby za sprawą czaru zerwał się niewielki wietrzyk który poderwał sztandary rozwieszone na moście dzięki czemu te teraz majestatycznie powiewały na wietrze. Były to nie tylko sztandary państwowe ale i sztandary poszczególnych jednostek wojska, Departamentów i Wizengamontu.
Czuł się jakby wskakiwał do mrocznego zimnego rwącego oceanu który chce go rozerwać na kawałeczki. Któremu jednak on musi stawić czoła. Bo tylko on jest w stanie to zrobić.
Harry pewnym siebie krokiem ruszył przed siebie. Żołnierze których mijał jeden po drugim prężyli piersi a ten co kilka metrów kiwał im lekko głową tym gestem okazując im szacunek. Sam był pod wielkim stresem ale przesłaniało to jeszcze wieki podziw jakimi darzył ów żołnierzy. Nie wiedział czy to ma związek z Magią jednak czuł z nimi wszystkimi jakąś niewytłumaczalną więź. Dawała ona mu poczucie że może im wierzyć, że nie są mu wierni z przymusu i że naprawdę go popierają. Wiedział też że oni czują to względem niego.
Gdy zszedł z mostu przywitali go liczni urzędnicy ubrani od Tradycyjnych szat Czarodziei jak i w te stylizowane w Mugolskim stylu. Naturalnie byli też dziennikarze spisujący każdy jego ruch w notatnikach jak i mniej liczni strzelający zdjęcia. Ci jednak tworzyli mniejszą część zgromadzenia. Większość stanowili urzędnicy i ich rodziny. Podczas gdy większość klaskała na jego widok inni przedtem się mu pokłonili po czym i oni zaczęli klaskać. Czuł się nieswojo jednak ostrzeżono go by nie prosił by zaprzestali tego. Mogło to zostać źle odebrane. Tak więc dusząc w sobie chęć poproszenia ich by zaprzestali tego spektaklu udał się dalej przed siebie, mijając ludzi którzy mu służyli nie nie omieszkiwali gratulować mu zajęcia stanowiska Króla Magii, aż dotarł do wielkiej bramy która otworzyła się dopiero przed nim samoistnie. Tam czekała na niego służba złożona z pokojówek które ustawiły się przed i na schodach białych schodach.
Minął pokojówki i wszedł na schody rześkim krokiem. Te kłaniały mu się i witały gdy tylko je mijał a on odpowiadał im skinieniem głowy. Na szczycie schodów skręcił w prawo i tam po wejściu po kolejnych schodach skręcił w lewo kierując się ku wielkiej sali.
Po drodze witali go nieliczni Gwardziści. Każdy mu salutował i podążał wzrokiem tuż za nim czujnie go obserwując. Nie dziwiło go to zbytnio, już zdążył się do tego przyzwyczaić że w świecie magii jest ciągle obserwowany i wtykany. Jednak tym razem było nieco inaczej. Kiedyś każdy był gotowy wytknąć mu błędy i to co nie pasowało im do idealnego wizerunku Harrego. A teraz jedynie go wielbili i jedynie od nielicznych słyszał słowa krytyki które jednak nie były tak ostre jak niegdyś. Kiedyś nikt tak się nie pilnował a teraz nawet obrazy na ścianach Hogwartu mu się kłaniały i okazywały szacunek jak tylko mogą. Ba, nawet Irytek który nad nim przeleciał ukłonił się życząc powodzenia na nowej drodze życie po czym ze śmiechem wleciał w ścianę i zniknął. Powinno go to zdziwić jednak po tym jak Draco tak po prostu zrobił mu najlepszego Loda w życiu to już nic go takiego nie zdziwi.
Zajęło mu to trochę czasu ale w końcu dotarł przed zamknięte wejście do wielkiej sali. Tam czekał na niego oficer będący w stopniu Pułkownika. Posłusznie stanął na baczność stukając obcasami o podłogę po czym zamaszyście zasalutował.
- Wasza Wysokość, Wszyscy są na swoich miejscach, możemy zaczynać - Oznajmił utrzymując salut
- Dobrze, w takim razie nie przedłużajmy - Odparł z uśmiechem na co ten wyprężył swoją pierś
- Tak jest! - Odsalutował i lekko się ukłonił i odsunął się w bok i ponownie zasalutował
A wrota prowadzące do sali, jakby na tajny znak, same się otworzyły a harmider i głośne panujący w wielkiej rozlał się na korytarz. Jednak wraz z otwierającymi się wrotami i dźwiękiem kroków Harrego rozmowy błyskawicznie cichły przeradzając się w szepty jednak jego marsz nie odbywał si w ciszy gdyż gdy tylko zrobił pierwsze kroki w Wielkiej Sali w niej rozbrzmiały fanfary. Gwardia która szczelnym kordonem rozstawiła się wzdłuż jego drogi zasalutowała. Uczniowie wychylali się chcąc dojrzeć Harrego który kroczył swobodnym krokiem ku Platformie. Paru nauczycieli niechętnie patrzyło na takie zachowanie. Normalnie zwrócili by im uwagę jednak każdy z nich był po raz pierwszy w tej sytuacji i nie do końca wiedzieli czy było by to właściwe.
Draco obserwował Harrego nie okazując jakiś szczególnych emocji samemu swobodnie podbierając się ręką będąc opartym o swój Tron. Choć tak naprawdę sam był pod wrażeniem że Harry daje rade utrzymać kamienną twarz jednak bał się że z nerwów jego twarz zacznie się wykrzywiać ze zdenerwowania. Miło go zaskoczył jednak dobrze wiedział że Harry ledwo tak daje rady bo Draco jakiś czas temu iż Harry zrozumiał że nie znosi być w centrum uwagi. Dziękował sobie że usunął punkt o przemowie Harrego. Jemu już wystarczy i tylko mógłby im obojgu wstydu narobić gdyby miał teraz przemówić to wszystkich w Wielkiej Sali.
Harry, jak wcześniej poinstruował go jego nauczycielka etykiety Andromeda Tonks, kolejno podchodził do każdego siedzącego przy głównym stole Nauczycielskim i wymieniał z nimi uprzejmości, nie zawsze szczere jak w przypadku Croucha. Niektórzy nie szczędzili mu pochwał jak np. Dolores Umbridge, która zachwalała porządek jaki zapanował w Ministerstwie i nie mogła przestać wieścić Królowi kolejnych "pożytecznych" reform. Harry oczywiście jedynie potakiwał uprzejmie i gdy mógł kontynuował wymienianie gestów powitalnych jednocześnie przyznając rację Andromedzie która przestrzegała go przed nachalnymi osobnikami którzy zrobią wszystko by wkupić się w ich łaski. Oczywiście nie musiał się tego martwić ze strony Snapa który uścisnął jego dłoń na niespełna 2 sekundy po czym burknął jedynie ciche gratulacje, które z trudem opuściły jego gardło, po czym zaczął wycierać swą dłoń o swoje szaty. I wbrew temu co mogli by sobie pomyśleć inni podbudowało to nieco Harrego. Tyle zmian nastąpiło jednak jak widać nie zmieniło się wszystko. Dlatego też był wdzięczny że przynajmniej profesorowie wykazali się "człowieczeństwem" i ograniczyli się do dodawania mu otuchy, choć oczywiście Dumbledore musiał walnąć krótkim Tekstem mającym go podbudować jednak wyczuł w nim pewne przypomnienie by był ostrożny, zupełnie jakby zagrożenie czaiło się wszędzie co jednak Harry w tym momencie zbagatelizował, to jednak najbardziej dla niego budującym wsparciem był Syriusz który nie tylko uścisnął mu dłoń ale też pozwolił sobie położyć mu rękę na ramieniu życząc mu powodzenia będąc co prawda dalej tym wszystkim zmieszanym i zmartwionym ale z jego twarzy można było zobaczyć wylewającą się dumę Syriusza z Harrego. I to było to co Harry teraz potrzebował. Wsparcia najbliższej mu osoby którą mógł nazwać rodziną. Prawda miał Draco ale on... był jaki był. A Syriusza mógłby prawie nazwać ojcem choć do tej pory miał mało czasu by z nim rozmawiać. I cieszył się że teraz będą mieli na to więcej okazji.
Gdy ta udręka się już skończyła Harry skierował się na tył Platformy po czym wspiął się po niej. W Sali zapanowała cisza tak idealna że można było usłyszeć oddechy ludzi siedzących na końcu sali. Wszyscy w napięciu i z wielką uwagą wpatrywali się w na szczyt Platformy aż Harry ukazał się im ponownie na co wielu wypuściło powietrze z ust rozpoczynając ciche szepty. Tym czasem Harry przywitał się z Draco, który wcześniej wstał i lekko ukłonił się przed nim, po czym złapali się za ręce, manifestując tym samy wszystkim swój związek i raz na zawsze rozwiewając wszelkie co do niego wątpliwości, a następnie usiedli z gracją na swoich miejscach starając się wyglądać jak najdostojniej. Część osób przyjęła tą manifestacją z mieszanymi uczuciami choć nikt nie zamierzał tego związku głośno kwestionować. Poza Ginny która ostentacyjnie splunęła na ziemię siarczyście klnąc pod nosem czym zaskoczyła ale i zniesmaczyła wszystkich wokół siebie i tych co to zobaczyli. W tym Profesor Zielarstwa i Opiekunkę Hufflepuffu, Pamone Sprout a także Notta Seniora któremu twarz wykrzywiła się tak jakby to jego osoba została znieważona.
- Nie było tak źle - Stwierdził szeptem Harry
- Masz racje, ujdzie w toku - Stwierdził lekko unosząc kąciki ust
Harry skrzywił się ale nie skomentował. W końcu to Draco a dziś nie zamierzał z nim dyskutować. Dziwiło go jednak że pozwalał sobie na tak widoczne gesty przy takich tłumach. Kontem oka zlustrował go i z lekkim zaskoczeniem uznał że Draco wydaje się być... zbyt wyluzowany. Jak na niego oczywiście. Ten musiał to zauważyć bo westchnął przy czym dwoma palcami poprawił sobie włosy.
- Nie musisz się tak spinać - Odparł Draco a Harry spojrzał w jego stronę ciekawskim wzrokiem - Widzisz tych z tyłu? - Wskazał kciukiem a wzrok Harrego spoczął na zamaskowanych Gwardzistach - To Niewymowni z Departamentu Tajemnic, na całą Platforme nałożyli specjalną Iluzję
- Specjalną Iluzję? - Spytał się zaskoczony ale i zaciekawiony Harry nie spuszczając wzroku od Gwardzistów
- Nie wiem na czym to dokładnie polega, ale wszyscy widzą nas i słyszą na ile mogą jednak jednocześnie nie widzą nic ani nie słyszą czego byśmy nie chcieli - Wyjaśnił nieprecyzyjnie - Wystarczy żebyś wiedział że w ich oczach zachowujemy się naturalnie spokojnie i gdybyś chciał mi teraz obciągnąć to nikt by się nawet nie pokapował...
- Nie kuś Diable - Prychnął zbywając tą propozycję i prowokacje zarazem jednak cały lekko zadrżał na myśl o stosunku z Blondynem który był lepszy niż mu się mogło kiedykolwiek zdawać - Choć gdy już będziemy w naszym pokoju... - Dodał figlarnie się uśmiechając specjalnie nie dokańczając wypowiedzi na co Draco na chwile zamurowało jednak szybko się zreflektował i sam się uśmiechnął do siebie zdając sobie sprawę że tym razem to on będzie na górze
- Ciekawa propozycja - Przyznał a jego głos wyczuwalnie lekko zadrżał
Wtem drzwi do wielkiej sali ponownie się otworzyły i weszła przez nie wieka gromadka pierwszorocznych. Na ich twarzach mieszało się podekscytowanie z lekkim strachem. Ci co spojrzeli w stronę platformy nieśmiało odwracali wzrok choć byli i tacy co patrzyli w jej stronę z wielkim podekscytowaniem.
Harry uśmiechną się na ten widok. Jeszcze nie dawno sam był pierwszorocznym i nigdy nie sądził że stanie się atrakcją powitalną dla następnej grupy rozpoczynającej swe życie w Hogwarcie.
W końcu pierwszoroczni ustawili się na kilka kroków przed stołem Nauczycielskim. Pomiędzy stołem a nimi stała Profesor McGonagall, która z powodu okoliczności nie mogła w tym roku ich przyprowadzić a zastąpił ja w tym roku Hagrid który stanął tuż obok Flcha uśmiechnięty od ucha do ucha. Ustawiła jak co roku przed pierwszorocznymi stołek o czterech nogach a na nim położyła starą Tiarę Przydziału. Z powodu nad wyraz wyjątkowych okoliczności wszyscy utkwili wzrok w Tiarze, nie tylko pierwszoroczni. Przez chwilę panowała cisza. Potem rozdarcie tuż przy rondzie rozwarło się jak usta a kapelusz zaśpiewał:
Wieki lat temu
Nim Historii blask wielkiej przeminął
Żyło w czasach oddalonych od siebie 9 Królów
Veran Wielki
Veruna Przewodniczka
Klaudiusz Cnotliwy
Artur Wspaniały
Igor Oświecony
Gold Okrutny
Helga Reformatorka
Gwen Mądra
Wolfram Niezwyciężony
Jedno wielkie dzierżyli zadanie
Chronić swych ludzi namaszczonych przez magię
Wychowywać nowe pokolenia
Czarodziejów potężne klany
Takie są początki Królestwa
Tak powstał nasz dom
Bo każdy z Królów uparty
Inną wizję posiadał
Każdy inną wartość cenił
Każdy inną z cnót obrał za swą
Każdy inną zdolność chętnie krzewił
I chciał jej zbudować trwały dom
Odwaga i uczciwość
Waleczność i męstwo
Spryt i bystrość
Miłość i Braterstwo
Pracowitość i uczynność
Potęga i bogactwa
Przebiegłość i siła
Strach i Rozpacz
Nadzieja i Zwycięstwo
Póki żyli mogli łatwo wybierać
Swoje Drogi i faworytów i talenty
Lecz co poczęli gdy nadszedł ich czas?
Jak przełamać śmierć kręgu zaklęty?
Jak każdą z nauk dalej krzewić
Jak zachować dziedzictwo ich?
Jak nowych władców Brytanii kształcić
By każdy odnalazł drogę swą?
Wieki ten problem spokój Królom zasłaniał
Jednakże To Gryffindor, za czasów Golda, wpadł na sposób:
Zdejmuje swą tiarę - czyli mnie
A za zgodą Króla każdy z czterech magów swe marzenia we mnie tchnie
Więc teraz ja was wybieram
Ja serca i mózgi przesiewam
Każdemu miejsce przydzielam
I talentów rozwoju zapewniam
Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi
Pod okiem waszego dobrodzieja
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja pod czujnym okiem Króla domu wyznaczę wam progi
A nigdy z wyborem nie zwlekam
Nie mylę się też i nie waham
Bo nikt nigdy mnie nie oszukał
Gdzie kto ma przydział, powiem
Niech każde z was mnie wysłucha
Kiedy Tiara skończyła śpiewać, Wielka Sala rozbrzmiała wiwatami i oklaskami.
- Jak co roku, nowa pieśń - Zauważył Harry również klaszcząc jak inni
- Co roku odśpiewuje nową - Zgodził się Draco lekko klaszcząc nie przywiązując zbyt wielkiej wagi to słów starego artefaktu - W tak nudnym życiu jak jej każdy szukał by jakiegoś hobby
Harry się z tym zgodził choć nie powiedział tego na głos. O wiele większą wagę w tym momencie przykuwała znajomość przez Tiarę przeszłości. Poprzednich Królów, jego poprzedników. Czyli czymś z czym czuł coraz większy związek z dnia na dzień i czul niepochamowaną potrzebę poznania ich Historii. Do tej pory tak naprawdę miał na to niewiele czasu i mógł jedynie poznać detale, skrawki informacji. Jednak teraz miał okazje i to niepowtarzalną. Czuł że musi poznać Historię Królów Magii by z jej pomocą samemu prowadzić równie skuteczne rządy jak oni.
Gdy brawa zaczynały cichnąć Profesor McGonagall rozwijała już wielki zwój pergaminu.
- Uczeń lub uczennica, której nazwisko wyczytam wkłada tiarę i siada na stołku - Oznajmiła pierwszoroczniakom - Po usłyszeniu swojego przydziału wstaje i siada przy odpowiednim stole
Rozpoczął się przydział co Harry obserwował z uwagą. Nie umknęło mu. mimo odległości i wysokości, początkowy strach w oczach dzieci i obawa przed przyszłością. Niektórzy dygotali na całym ciele. Inni zdawali się mieć stany przedzawałowe. Niektórzy ze spokojem, przynajmniej pozornym, udawali się na werdykt Tiary. Jednak z tego co zauważył wszystkich cechowało jedno, wzrok wbity w niego i Drako a w nim olbrzymia ufność zmieszana z lekką obawą. Jednak przed czym? Tym że nie spodoba się mu w jakim domu wylądują? Że pogardzi nimi? Uzna za gorszych? Choć z tego co słyszał to jego walki z domem Slytherinu przeszły już do legendy i nie dziwota że i po za Hogwartem o nich słyszano. I odbija się to teraz na zachowaniu dzieci. Od razu pomyślał że musi temu jakoś zaradzić. Może jakiś festyn Integracyjny gdzie wszystkie dormitoria były by otwarte dla wszystkich Hogwarczyków?
Draco widząc zamyślony wzrok Harrego lekko prychnął. Może kruczowłosy chłopak nie zdawał sobie sprawy z tego jednak odkąd zostali małżeństwem to magia jaka przepływała teraz w nich obojgu pozwalała mi odczytywać jego emocje i myśli znacznie lepiej niż kiedyś. Choć nie była to zasada od reguły.
- Coś ty taki zatroskany o te bachory? - Spytał prowokacyjnie śmiejąc się w duchu jednak odpowiedź Harrego go zaskoczyła
- Zastanawiam się co z Voldemortem - Draco aż się skrzywił na dźwięk tego imienia a czar maskujący na chwile się zamazał bo i Niewymownych to imię wytrąciło z równowagi - Nie mogę pozwolić by spaczył ich umysły - Mówił niewzruszony wpatrując się w dzieci
- A co ty z tym tak nagle? - Starał się mówić nie okazując strachu wywołanym tym imieniem
- Nie myśl że zapomniałem co ty i twój ojciec zrobiliście na drugim roku - Spojrzał w stronę Draco groźnie mrużąc oczy - Wielu w tedy ucierpiało, Ginny ledwo uniknęła śmierci
Draco został wybity z rytmu, z trudem sam to sobie przyznał. Harry miał racje narobili wielu szkód, jednak miało to na celu dobre intencje. Nie zamierzali nikogo zabijać. W zasadzie to nie znali pełni konsekwencji o czym się przekonali. Jednak to była przeszłość z której wyciągnęli wnioski. Musiał to pokazać Harremu. A na początek postanowił pokazać to w Mafoyowskim stylu.
- Ta sama Ginny która teraz łypie na ciebie morderczym wzrokiem? - Spytał a w jego głosie można było wyczuć gorycz
Harry co jakiś czas już spoglądał na dziewczynę i gdy teraz ponownie na nią spojrzał poczuł jak kłuje go sumienie. Była jedna z bliższych mu osób, narażał życie by ją ocalić. Była dla niego jak... Jak siostra. Jednak zdrowy rozsądek nie pozwalał mu przysłonić rzeczywistości. Jej rodzina, przynajmniej jej część, wykorzystywała go. Co prawda nie wiedział jaki był jej w tym udział. W końcu Fred i Georg w pełni go popierali, Ron zdawał się iść za korzyściami i wracał do niego jednak jego wierność nie była pewna, Artura nie mógł być pewny ale zdaje mu się że jest on niczym nieświadomą ofiarą knować Dumbledora i Molly. Tak, Molly. Ostatnimi czasy często zastanawiał się nad jej zachowaniem względem niego. Było zbyt... Nienaturalne. Zbyt... Dobre. Nie wiedział czy powinien jej ufać. Już bardziej był gotowy zaufać Percyemu. On przynajmniej nigdy nie krył pewnej dozy niechęci do Harrego. Do bólu szczery jednak odpowiedzialny i pomocny. Miał wiele wad jak i zalet jednak był też mimo wszystko, bez względu co ludzie o nim mówią, uczciwy. I tylko dlatego zachował swoje obecne stanowisko w Wizengamoncie. Billa i Charliego w zasadzie nie znał. A nie chciał wyrabiać sobie o nich opinii na domysłach i Historiach z obcych ust. Co by jednak nie mówić o rodzinie Weasleyów to Ginny widocznie naj... Wróć, kompletnie go znienawidziła. Jednak, ku swojemu zaskoczeniu, nie odczuwał przez to bólu a... nic. Pustka. I to go niepokoiło.
Pytanie Draco zawisło bez odpowiedzi. Sam Draco niespecjalnie się ni przejmował. Był ciekaw reakcji Harrego i dosyć go zaintrygowała. Widać było że obecna sytuacja mu nie pasuje jednak nie boli go tak bardzo jakby mógł pomyśleć. Dlaczego? A do tego ten wzrok Wiewióry. Niepokoił go. Czuł w kościach że coś nadchodzi. I ona będzie miała z tym związek.
On jednak miał inne zmartwienia. Jako drugi po królu miał swoje obowiązki. A dotyczyły one bezpieczeństwa tak Króla jak i Dworu. I tu wzrok przeniósł na stół Slytherinu. Mimo że było mu to nie na rękę zdawał sobie sprawę że jego dom jest teraz siedliskiem najbardziej niebezpiecznych ludzi dla niego i Harrego. Bo mimo że większość pochodziła z rodzinom czystokrwistych to nie wszyscy popierali króla. Bowiem problem tkwił w tym że część tych rodzin nie miała tak naprawdę tytułów przyznanych przez Królów. Taki Ród Zabinich. Zyskał szlachectwo zaledwie 100 lat temu za zgodą Ministerstwa a nie Króla. A to zasadnicza różnica. Bo gdy na ten przykład Ród Parkinsonów otrzymywał od Królowej Helgi tytuły otrzymali też jej sygnaturę która wpisała się w ich magię a nawet krew co przekazują do dziś swoim potomkom. Ten system został wymyślony z zamiarem zagwarantowania lojalności Rodów Szlacheckich w celu uniknięcia wojny domowej. Stosowano to od czasów Igora Saksońskiego. To on opracował Sygnaturę i pieczęć gdyż jeszcze za jego czasów wybuchało kilka buntów szlachty przeciwko Królowi. Pieczęć gwarantowała Rodom dodatkową moc, większą siłę jednak uzależniała tym samym ów Rody od Królów Magii i pozwalała Królom bez ograniczeń zaglądać do ich myśli i wspomnień. Voldemort podobno próbował to powtórzyć, gdyż tajemnica tworzenia takich sygnatur i znaków zaginęła wraz ze śmiercią Igora, jednak wyszła mu szkaradna kopia tej sztuki magii, zwana Mrocznym Znakiem, nie mogąca mu dorównać. Zagwarantowało to pokój i stabilność w kraju i od tej pory kraj zaczął odnotowywać coraz większy rozwój. Ów rody istnieją do dzisiaj jednak doszły i nowe podczas prawie 500 letniego bezkrólewia. Te jednak nie mają sygnatur jednak mają majątki i władzę. I stanowią poważne zagrożenie dla Królestwa. Zagrożenie jakiego nie było od setek lat. Jeśli jeszcze wykorzystają Mugolaków którzy od dekad ingerują w system Czarodziejów i do niedawna stopniowo przejmowali tam wpływy to problem może urosnąć do niebezpiecznych rozmiarów. Nikt tego nie widzi. Prócz niego. Jednak nie zamierza tego zatrzymywać.
Obu małżonką przemyślenia zajęły tak wiele czasu i robili to z taką uwagą że nie zauważyli kiedy Ceremonia Przydziału dobiegła końca. Dopiero gdy zobaczyli Dumbledora idącego do mównicy zrozumieli że wszystko już się skończyło. Ten z uśmiechem rozejrzał się po sali i rozwarł ramiona w geście powitania.
- Moi mili - Rzekł uśmiechając się promiennie po czym odwrócił się tyłem do sali przodem do Platformy - Wasze Wysokości - Ukłonił się z szacunkiem po czym wyprostował i ponownie odwrócił się do uczniów - Witam na kolejnym już początku Roku w Hogwarcie - Powiedział radośnie - Pragnę wam przekazać pewną informację. Pan Filch, nasz woźny, poprosił mnie, abym wam powiedział, że lista przedmiotów zakazanych, w obrębie szkoły została w tym roku powiększona o wrzeszczące jo-jo, zębate frysbi i niechybiające bumerangi. Pełna lista zawiera chyba czterysta trzydzieści siedem przedmiotów i jest do wglądu w biurze pana Pilcha, jeśli któreś z was zechciałoby do niej zajrzeć - Kącik ust zadrgał mu lekko - Jak zawsze - Ciągnął dalej - pragnąłbym wam przypomnieć, że żaden uczeń nie ma prawa wstępu do Zakazanego Lasu, a uczniowie pierwszej i drugiej klasy nie mogą odwiedzać Hogsmeade. Z najwyższą przykrością muszę was też poinformować, że w tym roku nie będzie między domowych rozgrywek o Puchar Quidditcha
Obaj małżonkowie nie byli zaskoczeni falą szoku i niezadowolenia która przelała się po wielkiej sali. Spodziewali się tego choć Harry musiał przyznać że widok reakcji Freda i Georga, wyrażająca kompletny szok i załamanie, była bezcenna.
- A nie będzie ich - Ciągnął Dumbledore - Z powodu pewnego ważnego wydarzenia, które będzie trwało od października przez cały rok szkolny, pochłaniając większość czasu i energii nauczycieli. Jestem jednak, pewny, że nie będziecie żałować. Mam wielką przyjemność oznajmić wam, że w tym roku w Hogwarcie...
Ale w tym momencie gruchnął grzmot, a drzwi Wielkiej Sali rozwarły się z hukiem. Doprowadziło to do niewielkiego chaosu i gwałtownej reakcji członków Gwardii którzy natychmiast dobyli swoich różdżek celując w stronę drzwi a wokół Platformy Harry wyczuł potężne pole ochronne.
W drzwiach stał jakiś mężczyzna spowity w czarny płaszcz podróżny, wspierający się na długiej lasce. Wszyscy spojrzeli na przybysza. Odrzucił kaptur, strząsnął z oczu grzywę ciemnoszarych włosów, po czym ruszył ku stołowi nauczycielskiemu. Najbliżej stojący szeregowi Gwardziści chcieli go zatrzymać jednak powstrzymali ich oficerowie. Głuchy stukot towarzyszący jego krokom rozchodził się echem po całej sali.
Gdy doszedł do końca stołu to od razu pokuśtykał ciężko w stronę Dumbledora.
Twarz przybysza była posiekana licznymi bliznami. Usta wyglądały jak poparzone. Ale najbardziej przerażające były oczy przybysza. Jedno z nich było małe, czarne. Drugie natomiast, wielkie jak moneta i jaskrawoniebieskie. To drugie poruszało się nieustannie bez mrugnięcia, w górę i w dół i na boki całkiem niezależnie od drugiego oka.
Przybysz doszedł do Dumbledora. Oboje uścisnęli sobie dłonie przez chwile szepcząc coś między sobą. Harrego bardzo to zastanowiło. W końcu Dumbledore wskazał przybyszowi wolne krzesło. Przybysz od razu się tam udał i po zasiednięciu do stołu nałożył sobie na talerz porcję kiełbasek i zaczął obwąchywać jedną z nich po czym z kieszeni mały nuż na który nadział kiełbaskę i zaczął jeść a jego oko dalej nieustannie zdawało się obserwować całą salę.
- Pragnę wam przedstawić waszego nowego nauczyciela Obrony przed Czarną Magią - Dubmledore przemówił pogodnym tonem w głuchej ciszy - Profesora Moodiego
- Obrzydliwa osobistość - Skomentował ze wstrętem Draco zachowanie przybysza
- Znasz go? - Spytał z ciekawością Harry
- Mało, ze słyszenia - Odparł dając znak pokojówce by nalała mu soku dyniowego do kubka, co ta też zrobiła, po czym ponownie skupił się na pytaniu Harrego - Zdaje się że to były Aurror, jeden z najlepszych ale jego metody bywały... Biuro nie pochwalało jego metod - Odparł choć dla Harrego mało dokładnie - Zasłużony podczas ostatniej Wojny Czarodziejów - Kontynuował - Był, a może raczej jest, bliskim przyjacielem Dyrektora choć od jakiegoś czasu jest na Emeryturze
- A teraz zajmie miejsce Nauczyciele Obrony - Dokończył Harry teraz rozumiejąc więcej
- Tia, i bynajmniej mi się to nie podobno - Odparł z widoczną niechęcią do człowieka
- Ja bym go tak nie spisywał na straty, jest doświadczony, mógłby nas wile nauczyć - Stwierdził wyjawiając swój punkt widzenia na co Draco uśmiechnął się kpiąco ale i z rozczuleniem jednocześnie zbliżając swoją twarz bardzo blisko twarzy Harrego przez co poczuł się nieswojo - No co? - Burknął lekko zarużowiony
- Jesteś głupcem Poti, ale to nie twoja wina - Odparł Draco po czym jednak szybko się zreflektował - Ale jeśli nie twoja to w zasadzie czyja? Hym? - Spytał się lekko przechylając głowę w bok po czym oddalił się od Harrego ponownie rozsiadając się na swoim miejscu upijając łyk soku Dyniowego
Harry na chwile zaniemówił, czuł dezorientację. Nie zdarzył jednak zripostować się Draco bo zaczepiła go pokojówka.
- Wasza Wysokość - Ukłoniła się przed nim - Proszę wybaczyć że przeszkadzam ale szanowny Podpułkownik Rampart Saxson, prosi o posłuchanie
Pokojówka odstąpiła w bok robiąc miejsce podpułkownikowi. Był to młody, silny, postawny mężczyzna, z dosyć dużym nosem, noszący duże okrągłę okulary. Wzrok miał srogi, mógłby konkurować z tym Severusa Snapa tak samo jak chłód i zimno które go otaczały. Zdziwiło go że ktoś z oficerów przybył w jakiejś sprawie właśnie teraz. Do tego nie poznawał englematów na mundurze więc nie wiedział do jakiej formacji należy Oficer.
- Do jakiej Formacji należycie? - Spytał w chwili gdy oficer zbliżył się o krok do Harrego salutując przykładając dłoń pod serce
- Tak jest! 5 Dywizja Wywiadu Marynarki Wojennej! Do usług Sir! - Oznajmił lekko się kłaniając
- Wywiad Morski? - Draco był równie zdziwiony jak Harry - Czyżby cos warznego?
- Tak jest, polecono mi by przekazać wiadomość Królowi osobiście - Odparł zwięźle
- I zgaduje, że jest to na tyle ważne, że nie może to zaczekać na później? - Spytał retorycznie Harry
- Dokładnie ser - Odparł podając teczkę którą nieustannie trzymał w lewej dłoni - Wszystko znajduje się tutaj
- Dużo tego - Sapnął cicho Harry z krzywym uśmiechem
Obserwowany przez oficera i Draco zagłębił się w dokumenty. Początkowo zadawał się być zwykłym rutynowym raportem których on się nie zajmował. Już zastanawiał się po co mu je przyniesiono gdy doszedł do najciekawszego fragmentu. Po kilku linijkach zrozumiał dlaczego mu to przyniesiono. Wyprostował się na krześle ze skupieniem zagłębiając się w zapisane słowa. W końcu gdy przeczytał już wszystko co musiał rozłożył się na krześle mocno wzdychając.
- Cos się stało? - Spytał Draco zaniepokojony stanem w jaki wprawił go raport wywiadu
- Taa, nasz stary znajomy wykonał ruch - Odparł krótko, ale i z goryczą Harry podając jedną z kopi dokumentów Draco - Miałeś rację, jestem głupcem - Dodał zaskakując Draco który szybko zagłębił się w dokumencie - Obserwujcie go, 24h na dobę, chce wiedzieć czy robi coś podejrzanego, gdy tylko zagrozi życiu kogokolwiek w zamku natychmiast go pojmać i przyprowadzić do mnie! - Rozkazał ze stanowczością którą rzadko okazywał
- Tak jest sir! - Zasalutował żołnierz po czym odebrał dokumenty i odszedł
Harry tym czasem spojrzał na Draco który ze skupienia masował podbródek. Gdy poczuł na sobie wzrok Harrego wzdrygnął się. Spojrzał na niego. Harry mierzył go z pozoru bez uczuciowym wzrokiem ale i ile jego twarz wydawała się zimna do w oczach gnieździło się pewne ciepło.
- Wybacz że cię nie doceniłem - Powiedział z żalem który ledwo mu przechodził przez gardło - Obiecuje że będę lepiej słuchać twoich ostrzeżeń - Odparł po czym wrócił do obserwowania tłumu
Draco zaniemówił, tym bardziej że przed niczym takim nie ostrzegał Harrego. Zwiększało to jego wpływ na Harrego na co nie mógł narzekać jednak czuł się jakoś z tym źle. Odłożył więc dokumenty na bok i skupił się, jak jego mąż, na tłumie czując jednak w sercu pewne ukłucie nad którym nie mógł zapanować bo wywoływało w nim wyrzuty sumienia czego zwykle nie doświadczał a zaczęło się to dziać odkąd poślubił Harrego.
Prócz Dyrektora i Hagrida mało kto zdobył się na oklaskiwanie nowego Nauczyciela. Głównie ze względu na jego groźny wygląd i podejrzane zachowanie zachowanie. Harry i Draco również nie klaskali choć oni bardziej przez swoją rozmowę choć inni wzięli to jako afront skierowany do spuźnialskiego Profesora którego spóźnienie zostało odebrane jako zniewaga wobec Królewskiej Pary.
Moody jednak zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Ignorując stojący przed nim dzban z sokiem dyniowym sięgnął do płaszcza, wyciągnął piersiówkę i pociągnął z niej tęgo łyk. Tym razem Draco jawnie i głośno prychnął co nie zasłoniła Iluzja Niewymownych, z jego woli, po czym w sali zaczęły roznosić się ciche nieprzychylne dla Moodiego szepty.
Dumbledore ponownie odchrząknął.
Jak właśnie mówiłem - rzekł, uśmiechając się do uczniów którzy w dużej części dalej wpatrywało się w Moodiego - w ciągu nadchodzących miesięcy będziemy mieli zaszczyt być uczestnikami szczególnego wydarzenia, wydarzenia które nie miało miejsca już od ponad wieku. Mam wielką przyjemność oznajmić wam, że w tym roku odbędzie się w Hogwarcie Tórniej Trójmagiczny!
- Pan chyba ŻARTUJE! - Krzyknął Fred
Napięcie wywołane pojawieniem się Moodiego nagle prysło. Prawie wszyscy się roześmiali, a Dumbledore zacmokał.
- Ja w cale nie żartuje panie Weasley - Powiedział - Na czym to ja... A tak! Na Turnieju Trujmagicznym... no więc tak, niektórzy nie wiedzą na czym ten turniej polega, więc winien jestem wyjaśnienia. Otóż pierwszy Turniej odbył się ponad 700 lat temu, za panowania Królowej Gen Ognistowłosej, jako przyjacielskie współzawodnictwo trzech największych w Europie szkół Magii: Hogwartu, Beauxbatons i Durmstrangu. Karzda szkoła wybiera swojego reprezentanta, a owych trzech reprezentantów rywalizowało między sobą w trzech magicznych zadaniach. Turniej odbywał się co 5 lat, po kolei w każdej szkole, i w powszechnej opinii był znakomitą okazją do zadzierzgnięcia trwałych więzi, między młodymi czarownicami i czarodziejami różnych narodowości. Niestety, ofiar śmiertelnych było tyle, że w końcu zaprzestano organizować turnieje
Sale ogarnęło ogólne podniecenie zagłuszające zaniepokojone jednostki.
- Od wielu lat podejmowano próby powrotu do tej tradycji - Ciągnął Dumbledore - W końcu nasz Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i Czarodziejskich Gier i Sportu jeszcze za czasów Ministerstwa uznał że nadszedł czas na jeszcze jedną próbę - O ile uczniowie dalej z wielką uwagą słuchali Dyrektora tak członkowie nowego Rządu skupili na nim swoje podejrzliwe spojrzenia wyczuwając w tym zdaniu znaczących rozmiarów podtekst - Pracowaliśmy ciężko by upewnić się że żaden mistrz nie znajdzie się w śmiertelnym zagrożeniu. Przedstawiciele obu szkół już do nas przybyli i niebawem ich powitamy. Niezależny sędzia osądzi, którzy uczniowie najbardziej zasługują na to, by współzawodniczyć o Puchar Turnieju Trójmagicznego, chwałę swojej szkoły i kwotę która z początku miała wynosić tysiąc galeonów ale została podniesiona do pięciu tysięcy!
- Wchodzę w to! - Krzyknął podekscytowany Fred a twarz mu się rozjaśniła na myśl o takiej chwale i bogactwie
Harry nie musiał długo się rozglądać by zauważyć że nie tylko Fredowi ta perspektyw przypadła do gustu. Wielu wyobrażało sobie siebie jako reprezentantów Hogwartu. Harry widział przy każdym stole uczniów wpatrzonych z najwyższym przejęciem w Dumbledora lub szepcząc gorączkowo do swoich sąsiadów. Ale Dumbledore znowu przemówił i w sali natychmiast zaległa cisza.
- Wiem że wielu z was pragnęło by zdobyć Puchar Turnieju Trójmagicznego dla Hogwartu i waszego Króla. Jednak w tym roku Dyrektorzy szkół w kooperacji ze swoimi rządami wprowadziły w tym roku pewne ważne ograniczenia o czym opowie pan Bartemiusz Crouch - Oznajmił robiąc miejsce
Bartemiusz udał się na mównice i mimo że jego twarz z pozoru była spokojna to czuł przeszywający wzrok Syriusza Blacka bardziej niż przez resztę uczty co utrudniało mu skupienie się na swoim zadaniu. Stanął on jednak przed uczniami lekko otwierając ramiona. Sala praktycznie ucichła.
- Po wnikliwej analizie faktów, wcześniejsze Ministerstwo ustaliło, co kilka dni temu zatwierdził również Wizengamont, że dla własnego dobra, żaden uczeń poniżej 17 lat nie może brać udział w Turnieju Trójmagicznym - Raczej nikt nie miał wątpliwości że po tych słowach wybuchnie w śród uczniów oburzenie i złość na Croucha - To jest ostateczna Decyzja!
- To jakieś głupoty! - Ryknęli obaj Weasleyowie którzy zdawali się dostać pewnego rodzaju szału
Crouche niepewnie, zniesmaczony zachowaniem uczniów, spojrzał za siebie na Dumbledora który mógł jedynie wzruszyć ramionami po czym kontem oka spojrzał w górę na Króla. A Harry nie miał zamiaru ułatwiać mu zadania i odwrócił wzrok. Lekko załamany chciał ponownie spojrzeć na uczniów jednak w tedy jego wzrok napotkał Blacka który patrzył na niego z kpiącym uśmieszkiem. W Crouchu nagle się zagotowało i gdy odwrócił się do uczniów nie zdawał sobie sprawę jaką głupotę zaraz palnie.
- JEST TO DECYZJA POPARTA PRZEZ KRÓLA! Nie macie prawa jego werdyktowi się sprzeciwiać!
W jednej sekundzie wszystko ucichło. Uczniowie pamiętając o Gwardzistach na sali nie chcieli ryzykować ich złości za obrazę króla lub po prostu, jak Fred i Georg, nie chcieli kwestionować decyzji Króla. Jednak po kilku sekundach, podczas których Crouche był dumny że zapanował nad tłumem, uderzyły go jego własne słowa i niemal pobladł a uśmiech zniknął z jego twarzy bojąc się odwrócić za siebie.
I miał słuszność w swych obawach. Gdyby teraz się odwrócił zobaczyłby pełne niedowierzania ale i wypełnione wściekłością spojrzenie Harrego. Draco, który już chciał to jakoś zabawnie skomentować, szybko zamilkł jak spetryfikowany. W najśmielszych snach nie spodziewał się zobaczyć Harrego tak wściekłego. A ten wzrok obiecywał zemstę i cierpienia za zasłonięcie się nim.
Orientując się w sytuacji, i w zbyt dłużącej się ciszy, interweniował Dumbledore wychodząc przed Croucha.
- Proszę o zachowanie spokoju! Nerwy nigdy nie są dobrym.... - Przerwał przez Filcha który doszedł do niego i zaczęli szeptać coś między sobą po czym Dyrektor oddalił woźnego i ponownie zwrócił się do uczniów - Pragnę państwa poinformować iż reprezentacje Beauxbatons i Durmstrangu właśnie przybyły więc możemy przejść do następnej części programu - Oznajmił uśmiechając się szeroko wywołując tym ponowną fale zainteresowania
Crouch szybko wrócił na swoje miejsce nie mając odwagi wysoko podnosząc wzroku. Harry z wściekłością zaciskał zęby co poprzez magię wyczuwali Gwardziści i służba Hogwartu przez co atmosfera Hagwartu była wyczuwalnie chłodniejsza i nieco bardziej napięta. Draco również stracił swój animurz i cicho popijał swój sok dyniowy pamiętając by później pogadać z Potterem.
I choć to głupie dopiero teraz zdał sobie sprawę że też jest Potterem przez co zakręciło mu się w głowie.
Nim ktokolwiek mógłby się zorientować minęło trochę czasu i gdy drzwi Wielkiej Sali ponownie się otwarły wszyscy prawie jednocześnie na nie spojrzeli.
- A teraz powitajmy wspólnie urocze damy z Akademii Magii Beauxbatons! - Zakrzyknął Dumbledore - Oraz ich Dyrektorkę, madame Maxime
Do sali weszły dziewczęta ubrane w niebeskie jedwabne szaty. W tym samym czasie Harry i Draco wstali ze swoich miejsc wyprostowani. Szły pewnym siebie krokiem w bardzo do siebie ściśnięte. Wpatrzone pozornie przed siebie, szły z powagą i gracją, jednak wpatrzone były w Harrego i Draco z mieszanymi uczuciami. Intrygowali je, nigdy bowiem nie spotkali innego Magicznego Króla a legendy na ich temat robiły wrażenie. Jednak powody Historyczne powodowały że większość zachowywała spokój i rezerwę wobec Monarszej Pary. Nie trzeba było czekać długo aż chłopaki zaczęli się do nich ślinić. Jednak równie wielką uwagę przykuła postać olbrzymiej kobiety dwukrotnie przewyższająca normalnego człowieka a przynajmniej dorównująca wzrostowi Hagridowi. Jednak mimo wszystko jej wygląd robił na wszystkich wrażenie. Piękna twarz o oliwkowej cerze, wielkie, czarne przejrzyste oczy i dosyć wydatny, zakrzywiony nos. Włosy zaczesane do tyłu i spięte na karku w lśniącym koku. Od stup do głów spowita była w czarny atłas, a mnóstwo wspaniałych opali połyskiwało na jej szyi i grubych palcach.
Gdy podeszła do mównicy Dumbledore zszedł z niej by przywitać się z Dyrektorką Beauxbatons i ucałować jej dłoń. Wówczas dłonią wskazał w górę. Maxsime z szacunkiem ukłoniła się zgrabnie a Harry z Draco odpowiedzieli lekkimi ukłonami w jej kierunku. Następnie Dyrektor wskazał miejsca dla uczennic Beauxbatons jak i ich Dyrektorce przy stole Nauczycielskim a samemu wrócił do mównicy.
- A oto przyjaciele z dalekich stron! - Zawołał Dumbledore - Powitajmy dumnych synów Durmstrangu oraz ich duchowego ojca Igora Karkarowa!
Do sali weszli mężczyźni, dobrze zbudowani i silni. Nosili płaszczę z jakiegoś włochatego, matowego futra które nieco ich pogrubiały. Wyróżniało ich zdyscyplinowanie i wręcz promieniująca od nich bezwzględność. Zupełnie jakby przez całe swoje życie walczyli o przetrwanie. A do tego wszyscy wzrok mieli skupiony na Harrym i tylko Harrym, i on to czuł i zastanawiał się czy to po prostu przez ich twarze czy naprawdę myślą o zabiciu go.
- Albus! - Zawołał z radością mężczyzna w wyróżniającym się białym futrze - Jak się masz mój stary Druhu, jak się masz?
- Wspaniale, dziękuję profesorze Karkarow - Odrzekł Dumbledore
Karkarow miał lekko przesłodzony głos. Był podobnej postury co Dumbledore ale jego siew włosy były lekko przycięte, a kozia bródka nie zasłaniała całkowicie dość wątłej dolnej szczęki. Kiedy podszedł do Dumbledora uścisnął mu rękę obiema dłońmi.
- Dobry stary Hogwart, dobrze znowu tu być - Mówił z szerokim uśmiechem pokazując swoje lekko żółte zęby a kiedy ten ukłonił się przed Harrym zauważył że jego uśmiech nie obejmował oczu, które pozostały zimne i przebiegłe
Dumbledore wskazał mu miejsce przy stole nauczycielskim i ten tam też się udał. Traw chciał że siedział tuż obok Severusa na co ten odpowiedział chłodno starając się ignorować Karkarowa choć ten zdawał się mieć na niego stałą uwagę.
Tym czasem uczniowie Durmstrangu zajęli swoje miejsca.
Nim Harry ponownie usiadł na swoim miejscu zauważył jeszcze że Ron czymś strasznie się podniecił z resztą chłopaków. Podążył wzrokiem w punkt który tak żywo obgadywali, trochę żałując że go tam nie ma, i gdy zobaczył Wiktora Kruma odezwała się w nim jego dusza Sportowca i sam chciał krzyknąć głośne "Krum"! I być może by to zrobił ale Draco uszczypnął go za policzek i pociągnął boleśnie na dół.
- Ał! To bolało! - Jęknął masując obolały policzek
- To się ogarnij! - Syknął mu po czym pacnął go w czoło na co Harry ponownie jęknął - Gorzej niż z dzieckiem
- Nie musisz być taki brutalny - Burknął Harry - Jak ja teraz wyglądam? - Był lekko spanikowany
- Od kiedy to dbasz o wygląd? - Spytał od niechcenia Draco
- Odkąd sypiam z Fretką w jednym łóżku - Powiedział lekko ze złością rozmasowując czoło
- Ta, w końcu znalazła się "Dama" która wbije co do głowy trochę kultury, co nie? - Spytał prowokująco się przy tym uśmiechając
- A pro po "Dam", to czy te z Beauxbatons przypadły do twojego gustu "kochanie"? - Spytał równie prowokacyjnie Harry
Ten spojrzał na niego dużymi oczami po czym wzrok przemienił się w podejrzliwy jednak prędko samemu szeroko się uśmiechnął.
- Mają grację - Odparł neutralnym tonem - Oby zdołały ją utrzymać gdy będą poruszać się po naszym nierównym terenie - Odparł lekko chichocząc - Szkocja to piękny ale i niebezpieczny kraj
- Jaki oziębły -Harry Prychnął - Rozwesel się - Ramieniem uderzył w jego ramię
- Wystarczy że to ty jesteś wesoły, ale to nie oznacza zwykle nic dobrego
- O święty Merlinie, Draco Malfoy martwi się o Harrego Pottera? - Udawał zaskoczonego i niedowierzającego - Świat chyli się ku upadkowi
- Potter - Odparł Draco
- Co? - Spytał nie rozumiejąc o co chodzi Draco Harry
- Potter, chciałeś powiedzieć Draco Potter martwi się o Harrego Pottera - Odparł z tajemniczym uśmiechem na co Harry po kilku chwilach zaśmiał się jakby usłyszał najlepszy żart w życiu po czym oparł się o ramię Draco, Niewymowni dopilnowali by nikt tego nie zauważył
- Co ty gadasz? - Spytał ocierając łzy ze śmiechu - Przecież ty...
I tu skamieniał bo zdał sobie sprawę że Draco to teraz Potter. Wyprostował się więc starając się wyrwać z szoku i skupić na gościach zamku. A Draco był usatysfakcjonowany bo uspokoił swoją dumę bo teraz oficjalnie to teraz, Niewymowni i służba na świadków, to Harry wyszedł na idiotę. Tak, Draco był teraz w pełni zadowolony.
Po przywitaniu gości obecni w Sali Gwardziści uformowali przed Platformą luźną formację. Następnie kolejno, począwszy od końca, odwracali się i udawali do wyjścia z Wielkiej Sali w ściśle uporządkowanym rytmie i porządku pokazując wszystkim swoje zdyscyplinowanie, wyszkolenie i dumę z pełnionej służby. Gdy Harry ich obserwował miał ogniki w oczach. Sama świadomość posiadania tak potężnej siły militarnej uderzała do głowy. Chłodniej do tego podchodził Draco który choć również pod wrażeniem oddania ich żołnierzy to jednak bardziej niż na sile skupiał się na tym jakie korzyści może ona im przynieść.
Tuż po tym jak Gwardziści zniknęli z sali to wszedł do niej Filch a tu za nim 4 jego pomocników taszczących zdobioną złotem, przypominającą replikę wierzy, szkatułę którą umieścili tuż pod mównicą. Cały czas przy tym towarzyszyło im czworo członków organizacji Octorbis wyróżniających się lżejszymi białymi mundurami i takimi też beretkami z których na sznurku zwisały maleńkie połyskujące przezroczyste kryształy a na końcu zwisał jeden okrągły nieco większy od pozostałych.
- Proszę o uwagę! - Głos Dumbledora uciszył ekscytacje tłumu a Octorbis stanęli przed szkatułą a Dyrektor stanął tuż przy niej - Mam jeszcze coś do powiedzenia - Oznajmił doniośle - Tego z uczniów który wygra Turniej Trójmagiczny czeka wieczna chwała, lecz aby tak się stało uczeń ten musi wykonać 3 zadania, 3 Niezwykle Trudne zadania! Już wiecie że regulamin Turnieju został zaostrzony, o czym już wiecie - Parę osób w sali sapnęło z niezadowolenia co nie uszło uwadze Dumbledora jednak nie chcąc już przedłużać wyjął z kieszeni swoją różdżkę i skierował ją na czubek szkatuły. Ta zaczęła znikać w oczach, zupełnie jakby się topiła ukazując ukrytą w jej wnętrzu starą Czarę nad którą zapłonął błękitny ogień
- Piękny - Szepnął, oczarowany płomieniem, do siebie Draco
Harry w duchu się z nim zgodził. Ten ogień był piękny a zarazem tak niebezpieczny.
- Oto Czara Ognia! - Ogłosił Dumbledore - Kto chce wziąć udział w Turnieju, ma napisać swoje Nazwisko na pergaminie i do czwartkowej Nocy, wrzucić go w płomienie Czary! Przemyślcie to dobrze! Po wyborze... - Przejechał po uczniach czujnym wzrokiem - Nie będzie odwrotu, Uroczyście ogłaszam otwarcie Turnieju Trójmagicznego
Wraz z tymi słowami wokół czwórki Octorbis coś błysnęło i ci rozpłynęli się w powietrzu wywołując u wielu szok i zaskoczenie. Dumbledore zdawał się chcieć wracać do stołu Nauczycielskiego by dokończyć ucztę więc uczniowie zaczynali między sobą szeptać. Wtem jednak Dumbledore zatrzymał się w pół kroku i ponownie zwrócił do uczniów z szerokim słonecznym uśmiechem.
- Ach tak, zapomniał bym - Powiedział pogodnym głosem, na tyle głośno by uciszyć wszystkich uczniów którzy zwrócili na niego uwagę
- Co ten stary Dureń jeszcze wymyślił? - Spytała Umbridge do Admirała Alaphusa głosem w którym mieszała się sztuczna słodycz jak i złość
- Pewnie coś w swoim stylu, dziecinnego i małostkowego - Burknął nie chcąc zbyt długo rozmawiać z tą kobietą
Tym czasem Dumbledore uciszył Sale i kontynuował.
- To nie wszystko co ekscytującego w tym roku nasz czeka - Kontynuował Dumbledore - Mam przyjemność - Odwrócił się w stronę Platformy lekko się kłaniając - W imieniu Królewskiej Pary - Ponownie z uśmiechem zwrócił się do uczniów jak i gości - Przekazać wam wspaniałe wieści! - Po sali rozeszły się pomruki i pełne podekscytowania szepty - Mimo że prawnie już są poślubieniu, to Wasze wysokości zdecydowały iż należy zorganizować publiczne wesele by to uczcić i odbędzie się ono tu, w Hogwarcie - Oznajmił Dyrektor a już poi chwili w sali rozbrzmiały oklaski - Odbędzie się on już za dwa tygodnie! Wszyscy jak tu siedzą zostali zaproszeni, wszelkie dodatkowe informacje zostaną rozwieszone na Tablicy Informacyjnej w przeciągu 3 dni, a teraz dziękuje za uwagę
Jeśli wcześniej sale wypełniała ekstaza to teraz eksplodowała. Hałas był tak głośny że niektórzy musieli zatykać uszy. Nikt jednak nie uciszał uczniów. Nie widziano takiej potrzeby. W pewnym momencie pewien okrzyk zaczął dominować sale. Stawał się głośniejszy i bardziej wyraźny. Najgłośniej wykrzykiwali go Bliźniacy Weasley i to oni byli z pewnością odpowiedzialni za jego rozgłos. A brzmiał on:
- GORZKO! GORZKO! GORZKO! GORZKO!....
Draco i Harry stali jak spetryfikowani. Usta ich obu jedynie lekko drgały. W końcu Harry drżącą ręką walnął się w czoło.
- Oddam Królestwo za worek łajna - Jęknął Harry przecierając dłonią twarz
- Ten jeden raz się z tobą zgodzę - Oparł Harry
Harry spojrzał znacząco na Draco a ten na niego. W końcu oboje wybuchli gromkim śmiechem półświadomie łapiąc się za ręce na oczach tłumu. Wiwaty się wzmogły. Nie pocałowali się jednak okazanie czułości i uczuć tłumowi w zupełności wystarczyło.
A wraz z końcem ceremonii przydziału i powitania gości Turnieju to po zamknięciu drzwi Wielkiej Sali rządy Króla ostatecznie i bezdyskusyjnie się rozpoczęły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro