Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

(7770 słów, za tą pracę liczę na wile gwiazdek i dobre komentarze, miłego czytania)



Gdy Mistrzostwa rozpoczęły się na dobre Harry i Draco nie zabawili na nich zbyt długo. Zaledwie półtora godziny. W pierwotnych planach chciano by zostali do końca a cała uroczystość miała trwać do 4 godzin jednak Harry czuł się zobowiązany swoją przemową by opuścić rozgrywki po stosunkowo krótkim czasie. Gdy obwieszczono tłumowi że Król opuszcza ich, wielu zawyło nie chcąc by ten to robił jednak nie wybuchł z tego większy skandal. Wszyscy najwyraźniej, a przynajmniej większość, pojęła dlaczego Król ich opuszcza. 

Harry więc wraz z Draco bez przeszkód opuścili Prezydium żegnając się z dostojnikami którzy tu pozostali. Każdy żegnając się zamieniał z nim kilka słów chcąc się przymilić i okazać swą lojalność. Ze zdziwieniem zobaczył w śród nich Dumbledora który stał tuż przy wyjściu. Gdy już skończył się żegnać z Dyrektorem Hooverem, z którym rozmawiał ze szczera serdecznością głównie z tego powodu gdyż to on zapoznał go z wieloma istotnymi sprawami związanymi w świecie Magii o czym w szkole nawet się nie zająknięto, następnie podszedł do Dyrektora Hogwartu który uścisnął mu dłoń jednocześnie łapiąc go bardzo mocno za ramię drugą ręką.

- Harry mój chłopczę, wspaniale wyglądasz - Powiedział od razu i nim Harry mógł coś powiedzieć kontynuował - Jak się czujesz? Zapewne zżera cię zdenerwowanie, w końcu spadł na ciebie nie lada obowiązek

- Dziękuje Dyrektorze, czuje się świetnie - Odparł szybko Harry - Nie jest tak źle jak by mogło się wydawać, ot tam trochę obowiązków doszło, jednak dobrze sobie z nimi radzę

- To wspaniale mój drogi chłopczę - Uśmiechnął się ciepło i szeroko - Wierzę że sobie poradzisz, to ciężkie zadanie i odpowiedzialność sprawować tak wielką władzę, o tak - Spojrzał mu prosto w oczy - Jednak wiem że ty masz w sobie siłę jaką ma w sobie nie wielu ludzi, o tak, tak 

- Dziękuję Dyrektorze - Harry był lekko zmieszany - Nie muszę przedstawiać, Draco od niedawna mój małżonek 

- Witam Dyrektora - Powiedział z rezerwą Draco wymuszając na twarzy coś co wyglądało jak cień uśmiechu 

- A tak, drogi młody pan Malfoy - Powiedział ni to do siebie ni to do nich - Przyznam że jestem zaskoczony waszym związkiem, w szkole niezbyt za sobą przepadaliście, no chyba że o czymś nie wiem - Uśmiechnął się przebiegle

- Nie nic nie było - Odpowiedział mu szybko zaczerwieniony Harry

- Nic a nic, zapewniam - Draco zaprzeczył bez zająknięcia 

- Ah, tak, tak, wspaniała Wiosna Młodości - Zaśmiał się Dyrektor choć Draco wydał się on lekko nieszczery - Oboje jesteście silni, w wielu sprawach poradzicie sobie, o tak

- Dziękujemy Dyrektorze - Odparł Harry - Pan pozwoli ale musimy już udać się do siebie

- A tak, tak, oczywiście - Przepuścił ich - Ale Harry! - Ten odwrócił się do Dyrektora - Pamiętaj, że zawsze należy pamiętać o przyjaciołach, szczególnie może ci to teraz być pomocne 

- Dziękuje Dyrektorze, i do widzenia

- Do zobaczenia - Pożegnał ich 

Gdy Harry szedł z Draco do swojego namiotu zauważył że Draco jest lekko wzburzony. Zdawał sobie sprawę że to z powodu Dyrektora. Nigdy nie darzył go szacunkiem szczególnie odkąd niesłusznie pod koniec ich pierwszej klasy przyznał Puchar Domów Gryffindorowi a nie Slytherinowi. Tak, Harry po tych kilku latach sam przed sobą przyznał że było to nie uczciwe i nawet podłe ze strony Dyrektora który tyle mówi o prawości i sprawiedliwości.

Odprowadzono ich do ich namioty by następnie zaprowadzić ich do swojej sypialni. Po drodze do namiotu witali ich ludzie z szacunkiem im się kłaniając a w namiocie liczna służba okazywała im ich oddanie. Gdy już jednak Harry i Draco weszli do swojej sypialni zamykając za sobą drzwi zostając sam na sam Draco natychmiast rzucił na ich pokój zaklęcie wyciszające po czym rzucił się na pobliski Fotel rozkładając się na nim niechlujnie co do niego w ogóle, względem Harrego, nie pasowało. 

Ich pokój nie był zbyt nie wielki jak na ich status. Był skromny a jednak bogaty. Wielkie łóżko z baldachimem a obok nich dwie półki z lampami. Jedna ale wielka szafa, jednak jej połowa należała do Harrego a druga do Draco. Po za tym dwa miękkie fotele przy niewielkim stoliku na kawę obok okna skąd malował się widok na piękne kwieciste ogrody. Była to oczywiście tylko iluzja. Z okolicach nie było by co szukać tak pięknych kwiatów. 

- Coś cię trapi? - Spytał Harry siadając powoli na drugim Fotelu

- Ten twój Dyrektor tak na mnie działa - Odparł natychmiast Draco gryząc swoje paznokcie u prawej dłoni

- To nie jest mój Dyrektor - Prychnął lekko rozdrażniony przypominając sobie podsłuchaną rozmowę Rona i Hermiony z której dowiedział się o manipulacjach Dumbledora 

- Doprawy? - Spytał spoglądając na Harrego autentycznie zdziwiony a ten stanowczo przytaknął - A to ci niespodzianka - Stwierdził prostując się dalej zaskoczony stanowczością jaką dostrzegł w Harrym - Myślałem że bezgranicznie mu ufasz 

- Tak było kiedyś - Powiedział tak cicho że Draco ledwo to usłyszał - Z resztą nie ważne, przynajmniej na razie - Dodał szybko widząc że Draco już chce się z nim kłócić pozsanawiając przy tym zmienić temat - Wolałem bardziej teraz poruszyć z tobą kwestie Hymnu który wybrałeś

- A co z nim nie tak? - Spytał udając oburzenie 

- "Jego prawa i sprawiedliwość lśnią tak jasno", "Jego dynastia nieśmiertelna i wieczna" - Zarecytował mu niemal je odśpiewując w sarkastyczny sposób 

- A nie ma tak być? - Spytał nie rozumiejąc o co chodzi Harremu na co ten się zaśmiał - Musisz dawać przykład ludziom Potti - Wytknął mu 

- Tu się zgadzam, choć niezbyt chętnie, ale zabrzmiało to jakbyś robił ze mnie jakiegoś Egipskiego Boga - Stwierdził dosadnie na co jednak Draco jedynie wzruszył ramionami

- Nie widzę w tym nic złego - Stwierdził po chwili

- Czy ty chcesz zdradzić wszystkim nas plan!? - Warknął zły, gdyż kilka dni temu rozmawiali w listach o tych kwestiach i wyraźnie zaznaczył że nie chce być nie wiadomo jak gloryfikowany - Z tym pierwszym wersem który przytoczyłeś to przesadziłeś gdyż prosiłem cię by mnie nie gloryfikować, wiesz że tego nie lubię! - Pod koniec musiał podnieść głos bo Draco widocznie już chciał dyskutować jednak głos Harrego go powstrzymał - Tłumaczyłem ci to! - Gwałtownie wstał i zaczął chodzić po pokoju - Może mi jeszcze świątynie postawisz by czcili mnie jak Boga? Ha! 

- W sumie to niezły pomysł - Stwierdził na luzie Draco

- Ani mi się waż! - Zbliżył się do Draco tak szybko że aż go wgniótł w fotel nawet go nie dotykając wbijając w niego jedynie wściekłe spojrzenie - I co w tedy, będą przychodzić tam, prosić o ozdrowienie, rady, pomoc ale jak? - Draco odwrócił speszony wzrok - Jak miałbym im pomagać, jak miałbym ich uzdrawiać? 

Odszedł od niego intensywnie myśląc. Szczerze zdenerwowała go ta rozmowa. Miał to być może nie najszczęśliwszy dzień w jego życiu, zdawał sobie sprawę że będzie ciężko jednak miał nadzieję, i wierzył w to, że nie stanie się nic co go tak sprowokuje. Ale zapomniał że Draco miał talent w denerwowaniu go i mało tego, miał w tym wieloletnie doświadczenie!

Po czasie jaki poświęcił na uspokojenie się kątem oka spojrzał na Draco i dostrzegł że intensywnie nad czymś myśli. Nie był w stanie zgadnąć o czym dlatego postanowił kontynuować dyskusję chcąc przynajmniej mieć to z głowy.

- A to z dynastią, masz na to jakieś wyjaśnienie?

Pytanie lekko zaskoczyło Draco jednak szybko odzyskał zmysły i skupił się na odpowiedzi którą chciał przestawić Harremu.

- Tak - Odparł Draco natychmiast choć powoli wstając - Ludzie muszą się przyzwyczaić do przyszłych zmian, wielkich zmian - Podszedł do Harrego stając tuż za jego plecami - Musimy ich przyswajać do tego że twoja, nie, nasza, nasza dynastia już zawsze będzie nimi rządzić, nie ważne co postanowi magia czy nawet sam Wizengamont - Złapał lekko podbródek Harrego i odwrócił go tak do niego napotykając jego zmarszczone czoło i twarz pełne niezrozumienia - Harry?

- Jaka Dynastia? Przecież dwóch mężczyzn...

- Świat magii ma sposoby, nie zawsze się udają, a po za tym to nie o to chodzi - Mówił lekko zdenerwowany

- A  o co? - Spytał sucho choć we wnętrzu był jedynie ciekaw odpowiedzi 

- O nasze idee, nasze dziedzictwo - Objął delikatnie twarz Harrego swoją prawą dłonią i przyległ delikatnie do jego ciała - Możemy przygarnąć każdego by mianować go naszym następcą - Odparł subtelnie i delikatnie masując mu lewą dłonią w miejscach niedaleko miejsc intymnych jednak Harry zdawał się nic z tego nie robić - Masz, jakiś kandydatów? - Spytał ostrożnie nie chcąc go drażnić zanadto 

Harry przez moment zastanawiał się nad tym poważnie imo że Draco drażnił jego drażliwe miejsca.

- Paru, ewentualnych - Odpowiedział na co Draco przychylił się nie jego ucha i wyszeptał 

- Kto? - I lekko liznął jego ucho

- Diggory, Colins i jego brat...

- Kiepski dobór kandydatów - Stwierdził Dracolekko się przy tym śmiejąc  sięgając do paska Harrego

- Co ty robisz? - Spytał jakby z pretensjami jednak poczuł jak jego ciało zaczyna ogarniać przyjemne ciepło 

- Ja? Nic, jedynie chcę... - Pchnął go delikatnie na Fotel po czym szybko choć sugestywnie usiadł na nim okrakiem - Sprawić ci przyjemność 

- Draco ja... - Ostatkiem sił chciał zaprotestować jednak ten subtelnie zatkał mu usta palcem co przy okazji poskutkowało tym że Harremu zrobiło się strasznie ciasno i niewygodnie w spodniach a na dodatek Draco właśnie tam postanowił położyć swój tyłek delikatnie poruszając nim w dół i w górę jednocześnie dociskając go do jego krocza 

- Ci, nic się nie bój - Odparł Figlarnie powoli zdejmując swoją górną część garderoby, dzięki czemu Harry, z szeroko otwartymi oczami i zaróżowionymi policzkami, mógł podziwiać chude ale za to umięśnione i wysportowane ciało swojego małżonka które wydawało się nie dość że wyglądało na niezwykle miękkie i miało niemal mleczny odcień to jeszcze było prawie całkowicie gładnie, nie licząc podbrzusza  i  okolicach paszek, a gdy Draco już się jej pozbył górnej części garderoby Harry wciągnął ze świstem powietrze czerwieniąc się jeszcze bardziej - Namęczyłeś się,- Wyszeptał Draco liżąc Harremu policzek i sugestywnie błądząc dłońmi po kego torsie -  Wykonałeś ciężką pracę - Ucałował go delikatnie w usta na co Harry jęknął z przyjemności ale i zawodu że to trwało tak długo bo usta Draco były przyjemnie miękkie -  Teraz czas na nagrodę - Powiedział pochylając się i całując i ssąc jego szyję jednocześnie masując dłońmi jego ciało pod ubraniem  

-  Draco... -  Szepnął cicho błagalnym tonem 

- Cii, głuptasie - Ucałował go w nos a następnie w usta - Teraz oddaj się przyjemności - Powiedział uwodzicielskim a zarazem władczym tonem po czym zaczął schodzić z jego kolan schodząc coraz niżej i niej, po drodze poszukując i drażniąc jak najwięcej części ciała Harrego aż do momentu gdy jego podbródek dotknął krocza Harrego po czym przylgnął mocno twarzą do niego czerpiąc przyjemność z ciepła i twardości jaką tam poczuł na co Harry  jęknął z niesamowitej przyjemności - Tak, wielkie przyjemności - Powiedział nim złapał zębami za suwak zaczynając go powoli rozsuwać 


Ron wpadł do namiotu jak burza ledwo panując nad sobą. Za nimi bliźniacy wnosili na swoich ramionach Ginny która pół przytomna szeptała coś do siebie a tuż za nimi weszła Hermiona z Arturem. 

- Jak Potter mógł to zrobić? - Syknął Ron uderzając w pobliskie siedzenie - Każdy, każdy ale akurat tam blond tchurzo-fredka!

- No cóż - Zaczął niepewnie i mieszany Artur - Malfoyowie są spokrewnieni najmocniej z poprzednim Królem Magicznej Brytanii więc było to do przewidzenia - Odparł tak jakby chciał sameo siebie przekonać do swoich słów - Choć...

- To dalej szok? - Retorycznie spytała Hermiona - To co zrobił jest podłe i obrzydliwe! - Warczała wściekle - Jak tak można! Facet z Facetem!?

- Co w tym złego? - Spytał Fred

- Właśnie Fred, co ona ma do tego? - Spytał Georg 

Nie minęła chwile by ci dwaj zaczęli się śmiać jednocześnie dokładając Ginny na pobliską sofę.

- Chłopcy proszę was nie czas na żarty - Zganił ich ojciec 

- Ależ to nie żarty ojcze - Powiedział szybko Fred

- Nie chce niczego teraz od was słyszeć! - Uniósł się nieznacznie

- Spokojnie panie Weasley -  Powiedziała Hermiona występując przed niego - Jestem ciekawa co mają mądrego do powiedzenia 

- Och co za zaszczyt! Słyszysz to bracie? - Mówił gest robiąc miny jak w greckim teatrze

- Zaiste, jej wysokość Pani Wiem to Wszystko, udziela nam łaskawie głosu, toż to święto! - Powiedział Georg po czym obaj wybuchli śmiechem 

- Bez żartów! - Krzyknęła - Tu chodzi o losy Brytanii a wy nic sobie z tego nie robicie!

- To wiemy - Stwierdził Fred

- W ale z naszego punktu widzenia Brytania jest bezpieczna 

Hermiona z szeroko otwartymi oczami patrzała na bliźniaków nie wierząc w to co słyszy.

- Czy wy naprawdę tak myślicie czy rzucono na was jakieś zaklęcie? - Odpowiedzieli jej szerokimi uśmiechami co sprawiło że krew w niej się zagotowała 

- Hermiona opanuj się - Do rozmowy włączył się niespodziewanie Ron - To na pewno nie Harry za tym stoi - Odparł pewnie 

- A kto? - Spytał zaciekawiony pan Weasley 

- Jak kto, ten parszywy szczur Malfoy! - Warknął wściekle - Owinął go sobie wokół palca, niby dlaczego nam o niczym nie powiedział?

- Nie ma sensu zawierać sojuszu z ludźmi którym ufasz - Powiedzieli wspólnie Bliźniacy 

- A co to ma znaczyć? - Zdziwił się Ron

- On dalej na ufa... ale to by... 

Hermiona rozpoczęła swój wywód na temat powodów dlaczego by Harry miałby robić to co robi ufając im. Tak jak spodziewali się tego Bliźniacy. Zgodnie stwierdzili że dzięki temu przynajmniej nie będą musieli słuchać jej pretensji i narzekań. Więc podczas gdy ich ojciec, brat i Hermiona dyskutowali oni udali się do siebie by napisać list do Harrego z gratulacjami.


Harry, cały nagi i mokry od potu, ciężko dysząc opadł na również gołego i lśniącego od potu wymęczonego Dracona. Ich oddechy były ze sobą niemal równe. Wtuleni w siebie słyszeli swoje serca, czuli zapach swoich ciał i ich ciepło.

- To... było... niesamowite - Powiedział powoli Harry między oddechami

- Dz...dzięki, też byłeś...o Merlinie... niesamowity 

Leżeli tak bez słowa jakiś czas relaksując się i odpoczywając. Oboje byli zachwyceni tym co zaszło. Harry nie spodziewał się że Draco może być aż subtelny a Draco zaskoczyło jak Harry potrafił rozpoznać momenty kiedy zmienić pozycje lub przyśpieszać lub zwalniać pchnięcia. Oboje zdawali sobie sprawę że nie byli prawiczkami jednak gdy teraz się o tym przekonali byli zdziwieni jak ten sexs różnił się od tych wcześniejszych. W tamtych nie było przysłowiowych fajerwerków. A tu strzelały i to nie jeden raz i to nie w malej liczbie. 

Wtem do ich pokoju wleciała sowa. Harry niechętnie podniósł się ociężale.

- Świnka? - Zdziwił się siadając na łóżku 

- Co? - Spytał się Draco lekko się podnosząc

- Świnka, Sowa Weasleyów - Wyjaśnił biorąc list do ręki który doręczyła i pogłaskał ją po główce - Dobra dziewczynka 

- Ah, mogłem się tego spodziewać - Stwierdził wywracając oczami i opadają z powrotem na łóżko - Co piszą?

- Chwileczkę... - Poprosił Harry zagłębiając się w list - Wygląda na do że mi gratulują... Hermona jest oburzona, Ron w sumie też, Ginni zemdlała i nie kontaktuje i proszą by następnym razem ich uprzedzić o takich akcjach bo przynieśli by Popcorn 

Draco prychnął cicho ze śmiechu wstając.

- No mogę ich nie lubić ale mają ciekawe poczucie Humoru - Stwierdził upijając łyk wody po czym zaczął się ubierać

- Są genialni, naprawde - Dodał widząc krzywy wzrok Draco po czym sam zaczął się ubierać - Możesz mi nie wierzyć ale tak jest

- A czy ja coś takiego powiedziałem? 

- Tak na mnie spojrzałeś... - Wytknął mu podchodząc do lustra

- Powinieneś zobaczyć jak Minister i reszta się na ciebie patrzyli, ha! Kompletnie ich zniszczyłeś - Mówił podekscytowany zapinając koszulę

- Sami są sobie winni - Powiedział niby poważnie jednak uśmiechał się jak głupi - Z nimi kraj by zbankrutował w kilka lat, a i tak mamy już spore długi, nic dziwnego że tylu ludzi do Azkabany wysyłali i konfiskowali ich majątki

- No ale trzeba przyznać że przeginali - Prychnął rozbawiony Draco - Igrzyska w Quidditchu, Turniej Trójmagiczny, to do kompletu brakowało Mistrzostw Kulinarnych i Turnieju Muzycznego

Harry na chwile zaniemówił po czym wybuchł śmiechem. Nie spodziewał się że Draco Malfoy może mieć jakiekolwiek, pozytywne, poczucie humoru. Draco przez chwile zdziwiony uśmiechnął się pod nosem po czym zbliżył się u ucałował Harrego w usta.

Nagle do ich pokoju wszedł młody Gwardzista który gdy ich zobaczył zaniemówił i zaczął się trząść ze strachu.

- NIE NAUCZYLI CIĘ ŻE NIE WCHODZI SIĘ DO CZUJEGOŚ POKOJU BEZ PUKANIA PROSTAKU!? - Wrzasnął oburzony tą bezczelnością Draco

- Prze...Przep...Przepraszam - Jąkał się czerwony ze wstydu i ze strachu - Lord Malfoy do waszych wysokości

Odszedł na bok wpuszczając Ojca Draco po czym szybko czmychnął zamykając za sobą drzwi. Lucjusz rozejrzał się po pokoju po czym spojrzał na nich.

- Nie jest najgorzej - Powiedział bez emocji - Ale to w końcu namiot a nie zamek 

- Witaj Lucjuszu - Przywitał go Harry choć niezbyt był zadowolony że ktoś o tej porze ich niepokoi Czegoś potrzebujesz?

- Tak, nastąpiła... pewna sytuacja - Powiedział nieprecyzyjnie

- To znaczy? 

- Wierz że byłem niegdyś Śmierciorzercą? - Harry przytaknął - Tak więc przybyli do mnie niedawno dawni "towarzysze" - Powiedział sarkastycznie - Proponowali mi powrót i prosili bym pomógł im zorganizować atak na zgromadzonych wokół Stadionu ludzi 

Harry aż się cały spiął w napięciu wysłuchując każdego słowa Lucjusza zachowując te dystans od Draco.

- Ale odmówiłeś Ojcze, prawda? - Spytał nieokazujący otwarcie przerażenia Draco który bal się że zaraz z za drzwi wyskoczy Horda rozwścieczałych śmierciorzerców chcących ich zabić

- Nie, od razu odmówiłem - Odparł spokojnie - Jednak i tak spróbowali, na szczęście... - Powiedział pośpiesznie wyciągając przed siebie rękę w uspokajającym geście do Harrego który już wyglądał jakby miał zacząć biec na zewnątrz - Uprzedziłem Gwardzistów i wszystkich schwytano a teraz są przenoszeni do Więzień 

Harry odetchnął z ulgą. Już przez chwile myślał że doszło do najgorszego. Jednak wiedział że to nie było tak proste jak mogło by się wydawać. Lucjusz specjalnie nic nie robił z nimi wcześniej by się wykazać. Teraz Gwardia uważa go za bohatera, kogoś kto chroni Króla.  Do tego może się domagać jakiegoś urzędu. Do tej pory się wahał ale jego przyjścia tu osobiście jasno świadczy o tym że musi mu je dać.

- Dziękuje Lucjuszu - Powiedział w końcu z twarzą pełną ulgi - Chyba zostałem twoim dłużnikiem, haha

- Ależ skąd, ja jedynie wykonywałem swoje obowiązki - Odparł kłaniając się z szacunkiem

Musiał przyznać że obraz jest dość komiczny. Nigdy nie widział by Lucjusz kłaniał się komukolwiek tak nisko. Ale też nigdy nie sądził że pokłoni się on właśnie jemu. Powinien czuć satysfakcję, i w zasadzie czuł, ale jednocześnie czuł się z tym dziwnie nieswojo. Dziwny to widok gdy osoba typu Malfoya płaszczyła się przed nim. Naturalnie z nadzieją na korzyści dla siebie jednak fakt faktem.

- Mogę prosić byś się tym zajął? Jeśli faktycznie są winni bycia Śmierciorzercami z czasem zostaną osądzeni i skazani - Poprosił uprzejmie na co Lucjusz skinął głową 

- Z przyjemnością się tego podejmę - Odparł z powagą - Jeśli pozwolisz odejdę

- Oczywiście, miłego dnia życzę - Pożegnał go

- Zaiste miłego - Dodał na odchodne powoli wychodząc z pokoju zamykając za sobą drzwi

Tuż po tym Hary westchnął jakby właśnie wyszedł z dusznego pomieszczenia.

- Czy twój ojciec musi być aż tak czasami przerażający? - Spytał z pretensjami na co Draco jedynie wzruszył ramionami

- Ciesz się że jest po twojej stronie a nie knuje jak by cię się pozbyć - Stwierdził jedynie pryskając się perfumami 

- Okrutny jesteś - Stwierdził z ironią ponownie wstając podchodząc do lustra - Czasami nie wierzę że łączą cię więzy krwi z moim Ojcem Chrzestnym - Odparł lakonicznie zapinając koszulę

- Masz na myśli tego Syriusza Blacka - Harry w odpowiedzi lekko skinął mu głową - No cóż... Nikt rodziny nie wybiera

- W tej kwestii moglibyśmy dyskutować - Burknął Harry, bo przecież on tylko tak mógł jakąkolwiek posiadać

Draco nie odezwał się już na ten temat. Szkoda mu było Harrego choć jeszcze nie mógł mu tego powiedzieć wprost. Jednak wiedział że jest w staniu mu to wynagrodzić i przy okazji zyskać polityczne wpływy dla siebie. 

- Słyszałeś o Turnieju Trój Magicznym który ma się odbyć w tym roku? - Spytał smarując się olejkami

- Jaki Turniej? Chyba cos wspominałeś ale mi to umknęło - Powiedział przeglądając się w lustrze z lekko uniesioną prawą brwią

- A no tak, nie wiesz, ma się odbyć w tym roku i oprócz reprezentacji Hogwartu wezmę w niej udział jeszcze dwie inne szkoły Magii, to wydarzenie na skale światową a wszystko przygotowuje Crouch

- Crouch? Chyba gdzieś o nim słyszałem - Powiedział półszeptem zakładając okulary

-  Crauch przewodniczy Turniejowi - Odparł Draco 

- No tak, i co z tego? - Zdziwił się Harry stojąc przed lustrem  gładząc dłonią swoje włosy 

- To on skazywał Śmierciorzerców po poprzedniej wojnie - Odparł na co Harry zamarł 

- To on... skazał Syriusza? - Jego oczy wyrażały istny szoki i niedowierzanie

Harry o nic więcej nie pytał. Poprawił swoje ubrania przy czym już wiedział jak powinien rozprawić się z tym człowiekiem. Tak by pożałował że zadarł z jego rodziną.  Draco obserwował to z pod przymrużonych powiek stwierdzając w duchu że tak zdeterminowany Harry bardzo mu się podoba.


Kilka dni później na Pokątnej panowała radosna atmosfera która udzielała się wszystkim którzy akurat tego dnia ją odwiedzali. Nawet ci co już następnego dnia mieli wrócić do Hogwartu i nie przepadali za nauką byli mniej posępni niż zazwyczaj to bywało.

Sama ulica zdawała się być piękniejsza niż kiedykolwiek. Czyste ulice, pomalowane budynki, ozdobne kwiaty na nowych lampach świetlnych. To wszystko sprawiało że samopoczucie ludzi samo w sobie się polepszało.

Wśród Obywateli jednak nic nie tak nie powodowało tak wielkiego poczucia bezpieczeństwa jak służby je zapewniające i cieszące się autorytetem. Tak więc gdy 10 osobowy oddział pojawił się na ów ulicy maszerując w dwu osobowym szeregu wszyscy robili im miejsce by mogli przejść jednocześnie ich witając z najwyższą uprzejmością i szerokimi uśmiechami. Żołnierze Magic Royal Militarum, kobiety, mężczyźni, czarnoskórzy, żółtoskórzy, latynoskórzy, staży, młodzi, oni wszyscy szli razem w szeregu z dumnie uniesionymi twarzami i wypiętymi piersiami a ich buty mocno uderzały w ziemię. Dzieci ich podziwiały, starzy patrzyli na nich z wdzięcznością, młodzi z nadzieją a ich rodzice z wdzięcznością. 

Od odnowienia Monarchii w ludzi wstąpił nowy duch. Zastąpił on wszechobecne przygnębienie i dał im energią pełną nadziei na lepsze jutro. 

W tym samym czasie w Gmachu Budynku Ministerstwa Harry wraz z Draco, ubrani równie dostojnie jak w dniu Igrzysk, wkraczali do sali obrad Wizengamontu witani gromkimi oklaskami przez Deputowanych tego starego urzędu mającego wśród społeczności czarodziejów dalej olbrzymie poparcie, a którzy jednak nadal pomimo entuzjazmu który teraz okazywali krzywym i nieufnym okiem patrzyli na męża Harrego. Wśród oklasków Harry i Draco podeszli do dwóch tronów znajdujących się w specjalnej Loży przeznaczonej specjalnie dla Króla i jego małżonka. Dostojnym krokiem oboje podeszli do  Tronów po czym ukłonili się okazując tym samym szacunek Deputowanym i instytucji którą sobą reprezentowali. Następnie oboje zasiedli na swoich tronach, z tą różnicą że ten Draco wydawał się mniejszy i niższy ale nieznacznie. Tłum z czasem przestał klaskać zajmując swoje miejsca prócz jednego, Marcusa Lentulusa, honorowego pośrednika pomiędzy Ministerstwem a Bankiem Gringotta.

- Witamy cię Królu - Zawołał z uniesioną prawą dłonią - Niechaj szczęście i dostatek nie opuszczają cię a łaska Wielkiej Magii czuwa nad tobą i twoją rodziną - Kończąc ukłonił się do połowy pasa wywołując kolejną falę oklasków na co Harry skinął mu z uśmiechem - Z tą chwilą kiedy ty o najjaśniejszy... - Kontynuował prostując się - Zasiadłeś na tronie i wziąłeś na swe barki trudy przewodzenia, jak sam powiedziałeś, tego Wielkiego Narodu, prosimy cię byś na znak szacunku przyjął oficjalnie tytuł Świętego Augusta Niezwyciężonego, Brytanika, Mistrza Magii, Mędrca i Opiekuna Ludu Wielkiej Brytanii - Zakończył ku euforii zgromadzonych którzy jasno okazali swoje poparcie klaskając z całych sił

Harry będąc lekko skołowanym spojrzał na Draco który, będąc dziś w wyśmienitym humorze i bardzo pewny siebie,  kiwnął mu głową mówiąc tym samym że teraz to on powinien zabrać głos i dając mu swoje wsparcie. Harry wiedział że będzie musiał to zrobić ale teraz gdy tu był najchętniej uciekł by i gdzieś się schował. Ale nie zrobił tego  i nie zamierzał robić. A trochę jednak żałował.

W końcu zdusił w sobie wątpliwości po czym wstał z tronu rozpoczynając tym samym przedstawienie. Teraz pewnym siebie wzrokiem spojrzał na deputowanych.

- Przyjmuję tytuły jakimi mnie obdarzacie, jak i oczywiście mój mąż - Odparł Harry ku zadowoleniu zebranych jednocześnie całując czule dłoń Draco na co ten odpowiedział dostojnym skinieniem głowy i lekkim choć promiennym i promieniującym pewnością siebie uśmiechem - Będziemy ich używać, a co ze stanowiskiem Ministra Lentulusie?  Urzędowanie Knota skończone, kto ma być jego następcą?

- Wybór nasz jest oczywisty - Odparł z pełnią zadowolenia którą zaraził wszystkich wokoło - Wizengamont prosi cię Królu byś to ty zdecydował o losie tegoż urzędu i pomógł wybrać szefów Departamentów 

- Zgadzam się - Odparł Harry od razu bez sprzeciwu - Ale za nim do tego dojdzie  chciałbym ogłosić parę spraw - Deputowani zamienili się w słuch - Rozkazuje aby wszystkie Tajne Akta obciążające naszych obywateli zostały spalone i to publicznie na Pokątnej - Wywołało to fale oklasków, szczególnie wśród członków rodzin Czystokrwistych, za co Harry podziękował - Oraz by uczcić pamięć mojej matki co roku będą się odbywać meczę Quidditcha i konkursy Wiedzy - Kolejna fala oklasków ogarnęła pomieszczenie - Na cześć mego ojca miesiąc Wrzesień będzie zwany od dziś Rogacz 

Kolejna niepochamowana Fala oklasków i pochwał spłynęła w stronę Harrego. Draco promiennie uśmiechał się w jego stronę. Aż żal mu było że musi dziś aż tak go skrzywdzić.

- Panowie panowie, przejdźmy do porządku obrad - Odparł jeden z Deputowanych - Niech Król do nas przemówi i przedstawi swoje koncepcje!

Odpowiedziała mu pełna aprobata zebranych. Harry wstał ze swojego tronu i z promiennym uśmiechem zaczął przemawiać. 

- Ja Harry James Potter, noszący miano Augusta, z aprobatą narodu Brytyjskiego i nadania Magii, proponuje by zaszczytne stanowisko Ministra Magii zastąpić nowym stanowiskiem Premiera Magicznej Brytanii - Po sali przeszedł szmer pełnych emocji szeptów nie będących jednak efektem niezadowolenia a potwierdzeniem domysłów wielu deputowanych na temat rychłego prawdopodobnego wyniesienia Lucjusza na wysoki urząd  - Na stanowisko to proponuje, do momentu wyznaczenia jego następcy w toku wolnych wyborów, Lorda Lucjusza Malfoya - Wymieniony wstał z dostojnie i wyniośle podniesioną twarzą z której jasno można było wyczytać kłębiącą się w nim dumę i pychę. Deputowani nie byli zaskoczeni tą nominacja jednakże przyjeli ją co okazali brawami - Lord  od dawna był członkiem tego szacownego zgromadzenia, zna jego mechanizmy, angażował się w wiele projektów z których większość realizowano - Argumentował Harry uśmiechając się lekko - Jednocześnie z tą kandydaturą chciałbym zaproponować by stanowisko Wicepremiera zajęła Doliores Jean Umbridge  obecna Szefowa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów - Wszystkich ta nominacja kompletnie zaskoczyła jednak nikt nie podniósł głośnego głosu sprzeciwu, zaskoczyła również Draco który aż poderwał się ze swojego miejsca jednak nie wstał a jedynie ograniczył się do wpatrywania w Harrego z jasnym i widocznym niedowierzaniem podczas gdy jego ojciec stał niewzruszony jednak pycha która z niego biła przygasła patrząc się kątek oka na wstającą ze swojego miejsca Doliores której ciche pomruki satysfakcji irytowały ludzi w około - Na szefa kancelarii... - Kontynuował Harry ku wzmożenia czujności przez obu Malfojów - ...Premiera proponuje by szacowny Lord powołał wybraną przez siebie osobę - To nieco uspokoiło Lucjusza - Chciałbym jednak przy okazji ogłosić przywrócenie starego urzędu Lorda Administratora - Członkowie Wizengamotu byli zaskoczeni jednak równocześnie zdawali się być podekscytowani, starsi do tej pory tak naprawdę nie wierzyli w Króla wierząc że wszystko co będzie robić to promować politykę rodu Malfoyów jako ich marionetka jednak teraz zaczęli patrzeć na Harrego z kompletnie innego kąta niż wcześniej - Na stanowisko to proponuje Artura Weasleya - Ta nominacja wydała się może nie najlepsza jednak nie było powodu by ją kwestionować, wielu znało Artura i wiedziało że choć bywał on roztrzepany i czasami zbyt gadatliwy to jest mimo wszystko dobrym pracownikiem a jego osoba będzie stanowić klin pomiędzy Harrym i Umbrodge przy której nawet Lucjusz miałby problemy mimo bycia częścią rodziny Króla, a Dumbledore, uważany dalej za szanowanego orędownika Światła, zachowa swój wpływ na funkcjonowanie państwa - Proponuje też by obecna sędzia Wizengamontu, Amelia Bones została Przewodniczącą Wizengamontu, zastępując tym samym nieobecnego dziś Albusa Dumbledora którego sprawy Hogwartu zajmują ostatnimi czasy najbardziej, a jej miejsce zajął Johan Witten - O ile nominacja Bones nie była wielkim zaskoczeniem tak wyniesienie tam mało znanego i znaczącego, siedzącego zwykle z tyłu na uboczu obrad, do tego nad wyraz młodego, członka zgromadzenia wywołała niemałe zaskoczenie w tym i u samego Wittena który aż pobladł na twarzy z trudem kontaktując z rzeczywistością - Witten jest młody, ma zaledwie 25 lat, jednak słyszałem o nim wiele dobrego i do tej pory nie poniósł żadnej znaczącej porażki przez co wierzę że nadaje się na to stanowisko - Te słowa nieco uspokoiły Wittena i uświadomiły Draco iż Harry w tej chwili w niesamowicie prosty i jakże skuteczny sposób przejął pełną kontrolę nad Sądami odsuwając z tego stanowiska niezależną Bones i wsadzając na to stanowisko małego nic nieznaczącego pionka który stanie się od tej pory jego dłużnikiem i zrobi wszystko co król sobie zażyczy  - Na stanowisko Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów proponuje Shacklebolta Kingsleya - Był człowiekiem Dumbledora, wiedział to każdy więc odetchnęli z ulgą ci co byli przeciwnikami Malfoyów - Na szefa Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów proponuje Alberta Boota - Kolejny z mniej znanych członków Wizengamontu choć trochę bardziej rozpoznawalny od Wittena - Uważam ponadto że Szefowie  Departamentów Transportu Magicznego i Magicznych Katastrof powinni zostać nominowani przez wasze szacowne grono - Usatysfakcjonowało to wielu Radnych mimo że same Departamenty nie przedstawiały tak wielkiego znaczenia jak reszta -  Departament Gier i Sportu powinien objąć - Uciął by zrobić chwile dramaturgii - Bartemiusz Crouch - Miał spore poparcie mimo skandalu jaki wywołał fakt iż jego syn był zwolennikiem Lorda Voldemorta i choć Harry nie chciał to musiał go nominować, przynajmniej na razie, mimo że zżerała go do Croucha zawiść za to jak potraktował jego ojca Chrzestnego  - Uważam także że Amos Diggory powinien zająć stanowisko Szefa Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami - Amos dumnie podniósł się ze swojego miejsca dumnie choć nie do końca wiedząc jak się powinien zachować - Na szefa Biura  Aurorów typuje pana Gajusza Notta a na szefa Biura Bezpieczeństwa panią Wiktorię Kruczewski - Pierwsza wywołała szok gdyż Nott był podejrzewany o bycie wysoko postawionym śmierciożercom jednak uniknął Azkabanu a Kruczewska była od lat uwikłana w przekręty finansowe, mająca na dodatek charyzmę wierzby płaczącej, więc te nomicację nie były zbyt dobrze przyjęte i upewniły jedynie Draco że te nominacje służą do stworzenia sobie wiernych ludzi w rządzie - A na koniec, zostawiłem najlepsze - Odparł pewnym siebie głosem co tak wszystkich zaintrygowało że na sali zapanowała niemal idealna cisza - Na Szefa Departamentu Tajemnic proponuje... - Tu zrobił pauzę i z satysfakcją obserwował jak wszyscy w napięciu wwiercają w niego swoje spojrzenia - Mojego Ojca Chrzestnego, Syriusza Blacka - Przez chwilę panowała kompletna cisza po której wybuchło piekło podczas którego członkowie Wizengamontu wykrzykiwali stanowczo i bez strachu by król zmienił swoją decyzję gdyż w ich oczach Syriusz Black był zbiegłym śmierciorzercą który zakpił z instytucji Ministerstwa będąc pierwszym więźniem który uciekł z Azkabanu 

W tym chaosie Harry poczuł jak ktoś łapie go za ramię i przyciąga do siebie. W tedy zobaczył wściekłą twarz Draco który warknął mu cicho do ucha.

- Tego nie ustalaliśmy ze sobą - Warknął wściekły - Co ty odwalasz? - Harry jednak nic sobie z tego nie zrobił i jedynie uśmiechnął się tak  przebiegle jak i niewinnie

- Divide et impera - Odparł wyrywając się z uścisku Dracona który stał jak zastygły kawał betonu, co trochę rozbawiło Harrego - Deputowani Wizengamontu! - Krzyknął lekko machając rękami chcąc ich uspokoić - Wiadomo mi że nie podoba wam się ta decyzja ale nie macie w tej kwestii żadnego wyboru - Powiedział po czym lekko prychnął - Szczerze wam współczuje bo gdyby nie błędy dawnego rządu, nie bylibyśmy w tej sytuacji! - Stwierdził stanowczo ściskając prawą dłoń w pięść - Wcale nie musiało by do tego dojść lecz tak się złożyło i mój Honor nakazuje wynagrodzić mojemu Chrzestnemu lata cierpień których doświadczył w Azkabanie, czyż nie potraficie zdobyć się na odrobine współczucia? 

- Ta nominacja jest niezgodna z prawem - Powiedział protekcjonalnie Pius Thicknesse który mimo że był członkiem poprzedniego rządu pełniąc funkcję szefa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów to pozostał członkiem Wizengamontu

- Z pewnością - Przyznał Harry spokojnie patrząc Thicknesseowi prosto w oczy - Niemniej nie ma przesłanek by jakiekolwiek procedury prawne zostały zastosowane podczas skazywania mojego Chrzestnego - Stwierdził a pod jego naciskiem Pius usiadł powoli na swoim miejscu - A kto utworzył ów prawa? Wy sami! - Przejeżdżając po  zgromadzonych placem - Za panowania Ministrów!

- Wiesz chyba że zgodnie z Kartą Praw Czarodziejów tylko Wizengamont ma prawo wyznaczać szefów Departamentów! - Krzyknął nie kryjąc oburzenia i złości jakiś młody członek Wizengamontu którego Harry nawet nie znał a którego z miejsca zaczął nie szanować gdyż gdy proponował ludzi na szefów innych departamentów cała sala nie wyrażała większych oporów a skojarzył w pewnym momencie że przyklaskiwał mu i to kilkakrotnie

- A czy wy postąpiliście zgodnie z Kartą Praw Czarodziejów skazując na dożywocie niewinnego człowieka bez uczciwego procesu!? Powtarzam, gdybyście tego nie uczynili nie bylibyśmy w takim położeniu - Był coraz bardziej zmęczony uporem Deputowanych jednak postanowił że wytrzyma to i wygra

- On nie nadaje się na Szefa Departamentu - Powiedział ku zaskoczeniu wszystkich Draco który zadaje się zrobił to nieświadomie bo od razu gdy zrozumiał co zrobił zalał się potem i zmizerniał pot ostrym wzrokiem tak Harrego, gdyż jego małżonek podkopał tak swój wizerunek jak i swój, jak i swego ojca, którego też autorytet podważył

- Też tak sądzę - Przyznał bez oporów i szczerzę Harry - Lecz czy poprzedni Szef Departamentu był lepszy?

Na chwile sale wypełniły ciche pomruki i rozmowy Deputowanych którzy z niesmakiem wspominali "Lizusia" jak prześmiewczo nazywano Antoninusa Woodsona który robił wszystko byle tylko zadowolić Ministra Magii i z przyjemnością przyjmował każde upokorzenie. Słynął też z rozwiązłości i pijackiego stylu życia. 

- A jaka jest różnica między nimi? - Spytał Lord Parkinson

- Zaraz ci wyjaśnię - Wycedził Harry w którego głosie można było wyczuć groźbę - Gdybyś jego o to zapytał to nie minął by dzień a Dementorzy prowadzili by cię korytarzami Azkabanu!

- Wszyscy wiedzą że ledwo zdał Egzaminy - Zauważył Marcus Lentulus lekceważąc wcześniejsze słowa Harrego, w przeciwieństwie do reszty- I że był nieodpowiedzialny i że w zasadzie nigdy nie sprawował żadnego urzędu

- I do tego wszystkiego jest ponoś półgłówkiem - Powiedział sarkastycznie kręcąc zmęczony głową siadając z powrotem na tronie - Członkowie Wizengamontu, prawdą jest że Syriusz nie ma atutów które według was są potrzebne na stanowisko które mu chce przydzielić, nie ogranicza to jednak jego chęci działania - Wielu dygnitarzy machnęło na to ręką nie dając się przekonać - Co do wykształcenia, to prawda mocno odstaje on od reszty społeczeństwa ale czyż nie jest ważniejsze jak człowiek wykorzystuje swoją wiedzę niż ile jej posiada? - Na sali zapanowała konsternacja, wszyscy cicho wpatrywali się w Króla nie chcąc przyznać że w tej sprawie ma racje - Nie ma także żadnego doświadczenia w rządzeniu, przyznaje, lecz czy wy macie lepsze? - Pytanie, przepełnione tak pretensjami jak i litością, zaskoczyło i oburzyło Deputowanych którzy teraz w ciszy patrzyli na niego swoimi posępnymi twarzami jednak nie dane im było tego wyrazić w sowach gdyż Harry Kontynuował - On przynajmniej wiele lat, od małego, przyglądał się sprawowaniu zakulisowej władzy, intrygom, spiską z której jego Ród słynął w których ręce obecni tu Deputowani składali kolejno wiele kluczowych stanowisk i tym samym los Brytanii! Jego wiedza jest więc chyba bogatsza od waszej! Tej opinii jestem gotów bronić w dyskusji - Harry zapatrzył się nagle w jakiś nieokreślony punkt przed sobą - Mówi się o mnie że jestem głupcem, tak wiem co niektórzy o mnie mówią - Nikt nic nie powiedział ale parę osób odwracało twarz - Cóż może to i prawda - Przyznał ze smutkiem patrząc na swoje buty - A jednak w tych niełatwych czasach dożyłem jakoś niemal dojrzałego wieku na przekór logice wydarzeń czy racją zdrowego rozsądku - Powiedział Hardo patrząc w ich stronę po czym jego twarz złagodniał a głos stał się łagodny i niemal melancholijny - Jaką zatem miarę należy przykładać do przydatności ludzkiego umysłu - Nie było to pytanie choć wielu tak to odebrało  - Szanuje Kartę Praw podobnie jak wy i dlatego proszę was o to w tym miejscu byście mogli zgodnie z własną wolą zdecydować czy wynieść Syriusza Blacka na stanowisko Szefa Departamentu Tajemnic, ja przecież tego zaszczytu nie pragnę, to sprawiedliwość domaga się tego ode mnie! - Krzyknął na całą salę która wypełniła się krzykami jednak nie oburzenia a błagania by zmienił zdania jednak Harry był nieugięty - Wiem co kieruje waszym oburzeniem - Krzyknął chcąc tym uciszyć tłum - W waszym widzeniu to człowiek który nie zasługuje nawet na wolność jednak moi panowie, oświadczam wam że do puki nie dostane choć jednego wiarygodnego dokumentu potwierdzającego winę mojego Ojca Chrzestnego swej decyzji nie zmienię! - Postawił sprawę jasno i twardo czum jedynie wzmocnił gniew zgromadzonych jednak to zignorował, odwracając się spojrzał przelotnie na oniemiałego i lekko wystraszonego Draco po czym sam wrócił na swój tron bez słowa nie przejmując się chaosem jaki wywołał na sali

O ile reakcje Radnych na dzisiejsze nominacje były skrajnie różne to najbardziej przerażony z nich był Bartemiusz Crouch. Przez moment myślał że to jego wielki moment. Szansa na upragniony powrót a Departament Sportu i Gier pozwoli mu poprzez Turniej Trójmagiczny wrócić na szczyty władzy i prestiżu. Teraz jednak był śmiertelnie przerażony gdyż uświadomił sobie że to jedynie pretekst Króla by zemścić się za to co ten zrobił niegdyś Blackowi i że dopilnuje on by Crouch został skompromitowany.


1 Września w końcu nastał. Uczniowie wszystkich roczników przybyli na Peron 9 i 3/4 wraz z rodzicami którzy żegnali swoje pociechy na kolejne wiele miesięcy nauki Magii.

W olbrzymim gwarze zdegradowana trójca, znaczy Ron z Ginny i Hermioną, zajmowała właśnie jeden z przedziałów w pociągu. Pociąg akurat ruszał gdy w końcu pozwolili sobie siąść na swoich miejscach.

- Trochę... Tu cicho - Stwierdził w pewnym momencie Ron

- Taaa... - Zgodziła się z nim Hermiona ale sama jakoś nie miała chęci rozmawiać

Ron przez chwile bił się z myślami co zrobić. Nie lubił takiej ciszy ale z Hermioną nie miał za bardzo o czym rozmawiać. A przynajmniej nie wiedział o czym mieli by rozmawiać. Trochę nawet pożałował że zakończył przyjaźń z Harrym. On ich w jakiś sposób jednoczył. Ale szybko porzucił te myśli. Sam go odtrącił, o czym jednak nigdy mu nie powiedział ale nie żałował. On i tak jest teraz Królem i ma inne sprawy na głowię. Choć jego zachowanie w stosunku do niego i Hermiony trochę go dziwiło. Było bardziej zdystansowane i nieufne niż jeszcze tak niedawno. Może ten jego wywiad coś mu przekazał? Może już wie jak chcieli go potraktować i teraz sam się od nich odsuwa? To niezbyt dobrze. Ron zdawał sobie sprawę w takim wypadku zaprzepaścił szansę na jakieś wygodne stanowisko i szybszą karierę. A irytowało go że Fred i Georg zyskali na nią szanse.   Choć Harry raczej nie jest typem osoby która tłoczy wokół siebie dupolizy. Jednak Bliźniaki mają to coś przez co mogą być dla Harrego przydatni. A Ron? On jest może i inteligentny ale zbyt narwany. I wiedział o tym. Jednak inteligencja przemawiała na jego korzyść. W tym momencie zastanawiał się czy może jednak nie korzystniej było by wrócić wspierać Harrego i porzucić Dumbledora. Pozostawał jednak problem Hermiony. Co ona o tym myślała? To akurat wiedział. Fanatyczna Republikanka. Krytykuje każdą decyzje nowych władz uważając je za bezprawne. Dobrze wiedział którą stronę wybierze jednak mogło to być bardzo kłopotliwe. 

- Słyszałeś że wczoraj miało miejsca nadzwyczajne posiedzenie Wizengamontu? - Spytała nagle 

- Eee, tak, ojciec coś wspominał 

- Wiesz czego dotyczyło? - Dopytywała mierząc go czujnym wzrokiem

- Harry miał swój debiut przed Radą, i tak zwlekał z tym od paru dni 

- No właśnie, i to mnie martwi - Odparła masując podbródek - Dlaczego tak z tym zwlekał? To przecież zwykłe posiedzenie a ten zwlekał mimo nawoływań Szacownych Radnych do jak najszybszego zwieńczenia procedury Koronacji - Ostatnie niemal wypluła krzywiąc się

- Szukasz dziury w całym - Powiedział lekceważąco wyjmując czekoladową żabę - I tak o wszystkim dowiemy się dopiero jutro

- I jeszcze ta dziura informacyjna, nie martwi cię że informacje podawane są z takim opuźnieniem?

Ron już chciał coś na to odpowiedzieć ale ubiegła go osoba trzecie niespodziewanie wchodząc do przedziału.

- Pozwala to uniknąć rozsiewaniu nieprawdziwych pogłosek i zapobiegać panice - Odparł Harry, w szkolnym mundurku, z uśmiechem siadając p stronie Hermiony - Ludzie mają w zwyczaju wyolbrzymiać zebrane informacje a to może prowadzić do paniki czemu chcemy zapobiegać

Hermiona i Ron nie byli w stanie wypowiedzieć ani słowa. Jedynie głupio patrzyli się na niego jakby zobaczyli ducha. Przez chwilę zastanawiali się czy aby na pewno nie mają omamów lub czy ktoś się za Harrego nie podaje. Był zbyt... opanowany jak na niego, i zdecydowanie zrobił coś ze swoją fryzurą. Wciąż rysował się na niej nieład jednak wydawał się przynajmniej w jakimś stopniu opanowany. Cisza trwała tak długo aż Ronowi żaba wyskoczyła z rąk i uciekła.

- Hharry? Ty... Jedziesz do Hogwartu? - Spytała autentycznie zbita z tropu Hermiona

- Przecież nie skończyłem edukacji, pamiętasz? - Wytknął jej na co ta się naburmuszyła - A ludzie raczej nie chcieli by Króla który nawet szkoły nie skończył

- Ale jesteś Królem, myślałem... 

-... Że będę się uczył w domu i zbijał bąki? No cóż właściwie to będę w domu, w końcu Hogwart należy do mnie - Wyjawił z wielką satysfakcją

- CO!? - Wyrwało się Hermionie

Ron chcąc szybko zaradzić ewentualnej kłótni pomiędzy dwojgiem zmienił temat.

- A Fre...eee...Malfoy gdzie się zgubił? - Spytał Ron ledwo powstrzymując się przed złośliwościami pod adresem blondyna

- Po wczorajszej Debacie w Wizengamoncie nie odzywał się do mnie, pewnie teraz siedzi ze swoimi ślizgonami i wyżala się im - Na jego twarzy pojawiło się przygnębienie jednak Ron nie był w stanie stwierdzić czy było ono prawdzie czy tylko udawane 

Jednak słowa Harrego natychmiast przykuło uwagę Hermiony. Przyjrzała mu się czujnie. 

- Co omawialiście? - Spytała ostrożnie ale i oschle

- Nic nadzwyczajnego, jedynie zmiany personalne na wyższych stanowiskach - Powiedział to od niechcenia, nic nie robiąc sobie z palącego spojrzenia Hermiony - A tak przy okazji, Ron - Ten niemal podskoczył na dźwięk swojego imienia na co Harry uśmiechnął się leniwie - Myślę że nie zepsuje ci niespodzianki jak teraz ci powiem że twój Tata awansował

Powiedział to tak spokojnie że aż wydało się to obojgu nienaturalne jednak nie na tym się skupili. Spojrzeli po sobie zdezorientowani po czym Ron spytał.

- Jaki awans?


Na kompletnym górskim pustkowiu gdzieś w Szkocji gdzie nawet trawa  ledwo dociera próżno jest szukać ludzkiej obecności. Mało kto ma odwagę czy chęć by tu zamieszkać a turyści czy podróżnicy zdarzają się tu bardzo rzadko. 

Ten dzień nie zapowiadał zmian w tym stanie rzeczy. Chłodne górskie powietrze, lekkie słońce i niebo pełne chmur a w około niemal żadnego życia. Sceneria jak z innej planety.

Tą jednak surową krainę przemierzał jeden człowiek. Miał na sobie stare zaniedbane, miejscami poszarpane ubranie, a na głowie kaptur zasłaniający mu twarz. Utykał na prawą nogę. On sam był dość szerokiej postury choć nie należał do najwyższych. W lewej ręce niósł dużą starą torbę. Cały natomiast był w kurzu świadczącym o tym że od wielu dni nie miał kontaktu z cywilizacją.

Idąc nagle usłyszał znajome trzaski przez co zatrzymał się unosząc leniwie twarz. Zatrzymał się i spojrzał przed siebie. Zobaczył troje ludzi. Dwóch było ubranych w czarne płaszcze i nosili ciemno zielone berety a pomiędzy nimi stał trzeci w białym płaszczu i taką też beretką. Cała trójka nosiła na oczach okrągłe gogle z czarnymi szkiełkami. 

Ich i jego dzieliło nie więcej niż 10 metrów. Po dość długim czasie niepewności w końcu ruszył ku nim. Ci nie ruszyli się ani na krok czekając aż do nich podejdzie. W końcu gdy ten w białym płaszczu wyciągnął przed sobą dłoń.

- Stać! Dokumenty Obywatelu! - Rozkazał melancholijnym głosem

- Dokumenty, w tych stronach, niesłychane - Stwierdził podróżny jednak wykonał polecenie 

Człowiek w białym płaszczu przejrzał dokumenty pośpiesznie je lustrując.

- Alastor Moody - Wypowiedział jego imię marszcząc brwi po czym na niego spojrzał - Kaptur

Ten z niesmakiem prychnął ale spełnił "proźbe" żołnierza. Ukazał im swoją starą poranioną i z pozoru zmęczoną życiem twarz. Oficer przez chwile przyglądał mu się bacznie porównując jego twarz ze zdjęciem w dokumentach. 

- Zgadza się - Odparł oddając dokumenty właścicielowi - Co sprowadza byłego Aurrora w te strony? 

- Dumbledore, chłopczę, i proszę nie mówić do mnie w takim tonie, nie jestem aż tak slaby jak może się wydawać takim szczeniakom jak wy którym jeszcze mleko porządnie nie wyschło pod nosem a już chcą się rządzić  - Odparł rozdrażniony

- Hogwart, czy ma to związek z nową posadą Nauczyciela Obrony Przed Czarna Magią? - Zignorował jego słowa przechodząc do konkretów

- Tak chłopczę, i jeśli pozwolisz ruszę w dalszą drogę, mam jeszcze wiele drogi przed sobą - Odparł i bezceremonialnie przepchnął się miedzy nich na co ci mu pozwolili

- Może pomożemy? - Spytał go oficer ale tan prychnął machając na to ręką 

- Nie potrzebuję pomocy, a już w szczególności takich gówniarzy - Ostatnie powiedział coraz ciszej ci jednak dobrze go usłyszeli

Nie wymienili z nim już żadnych słów obserwując aż ten oddala się od nich aż doszedł na szczyt pobliskiej górki. W tedy jeden z żołnierzy podszedł do Oficera.

- Sir, może jednak powinniśmy interweniować? - Zasugerował na co Oficer jednak powiedział krótko

- Nie

- Ale sir, dobrze pan wie że to nie jest osoba za którą się podaje - Zaprotestował drugi

- Wiem ale to i tak nie ma wielkiego znaczenia - Odparł stanowczo

- Proszę wybaczyć ale nie rozumiem 

- Takie rozkazy z góry, nie mogę zdradzić ich treści ale w tej chwili wystarczy że powiadomimy górę

- A nie powinniśmy go śledzić, tak dla pewności? - Spytał marszcząc brwi 

- Niema takiej koniecznośc - Odparł napinając pierś - Jego celem jest Hogwart, trafi tam tak lub inaczej - Popatrzył po swoich ludziach którzy dalej nie byli przekonani - Po prostu wykonujmy rozkazy - Odparł - A resztę zostawmy dowództwu 

- Tak jest! - Obaj zasalutowali po czym znikli w trzasku aportacji

Przez chwile Oficer wpatrywał się w znikającą na horyzoncie postać Moodiego po czym i on zniknął w trzasku Apotracji. A okolica znów stała się cicha i wyludniała.





https://youtu.be/YeypBQ_Mcm4

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro