Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzydziesty trzeci 🏝

Louis z niesmakiem patrzył na swoją kostkę, która usztywniona była dziwnym stabilizatorem. Kręcił nosem jak małe dziecko, kiedy na prześwietleniu wyszło, że ma skręconą i nie mógł się pogodzić z tym, że nie będzie mógł ruszać nogą przez większość czasu. Lekarz wytłumaczył mu, że sprawa pogorszyła się, kiedy szatyn nie oszczędzał swojej bolącej nogi podczas pobytu na wyspie. Pomimo bólu, który odczuwał przez okres wyczekiwania na ratunek, Louis nie miał głowy aby myśleć nad oszczędzaniem swojej nogi.

- Przepisałem panu maści przeciwbólowe i przeciwzapalne. To trochę złagodzi obrzęk, jednak będzie musiał pan oszczędzać nogę i dużo odpoczywać. - Lekarz podał Tomlinsonowi receptę i spojrzał na niego znad oprawek okularów. - Jest pan mocno osłabiony i proszę o siebie dbać. Jeść dużo i zdrowo, a przede wszystkim uzupełnić płyny. Rozumiemy się? - Głos ordynatora był stanowczy, przez co szatyn pokiwał głową. Był bardzo zadowolony z faktu, że będzie leżał całe dnie i odpoczywał.

- W porządku. - Louis pokiwał głową i uśmiechnął się do mężczyzny. - Dziękuje bardzo, panie doktorze. - Szatyn podniósł się z krzesła i złapał w dłonie kule, które przyniosła mu pielęgniarka, po czym skierował się do drzwi.

- Pomogę panu. - Lekarz podniósł się ze swojego miejsca, kiedy zobaczył, jak szatyn nieporadnie stara się otworzyć drzwi. Starszy mężczyzna obszedł szybko biurko i nacisnął klamkę. Posłał Louisowi lekki uśmiech, kiedy Tomlinson posłał mu wdzięczne spojrzenie.

- Dziękuje. - Louis ostatni raz pożegnał się z lekarzem i opuścił gabinet. Lekką trudność sprawiło mu wspomaganie się na kulach, jednak z każdym krokiem wychodziło mu to coraz lepiej. Tak myślał do czasu, kiedy jakieś ciało nie uderzyło w niego, z taką siłą, że prawie stracił równowagę.

- BooBear! - Głośny głos, w którym pobrzmiewał irlandzki akcent, rozniósł się po całym korytarzu, a ramionami Nialla owinęły się wokół ciała Louisa. - Tak bardzo za tobą tęskniłem, kochanie! - Brunet wzmocnił swój uścisk, kompletnie nie zauważając, że szatyn ledwo utrzymał  się na nogach.

- Też za tobą tęskniłem, Ni - wymamrotał Louis i zaśmiał się cicho. - Ale możemy najpierw gdzieś usiąść, bo te kule są naprawdę niewygodne - dodał, kiedy poczuł, że Horan go wypuszcza z uścisku.

Po chwili Irlandczyk odsunął się od Louisa i spojrzał na niego przepraszająco. Od razu złapał go pod ramię i wolnym krokiem poprowadził do krzeseł, na których czekał Zayn i Harry. Z twarzy Louisa nie schodził zadowolony uśmiech, kiedy zobaczył przed sobą dwójkę najlepszych przyjaciół, za którymi tak bardzo tęsknił. Następnie jego spojrzenie powędrowało na Harry'ego, który między pałacami trzymał kawałek papieru. Louis posłał mu lekki uśmiech.

- Co z tobą? - zapytał szatynek i zatrzymał się przed dwójką, nadal trzymając się ramienia Nialla.

- Wszystko w porządku. - Harry uśmiechnął się szeroko i pomachał kartką w powietrzu. - Lekarz przypisał mi jakieś witaminy i żel na moja rany, i kazał wypoczywać. - Zielonooki wzruszył ramionami i podniósł się delikatnie z krzesła, chcąc ustąpić Louisowi. Zatrzymała go jednak dłoń Zayna, który pierwszy zwolnił krzesło.

- Siadaj, Lou. - Malik uśmiechnął się i pomógł zająć miejsce Tomlinsonowi. - Coś poważnego z kostką?

- Skręcona. - Louis wzruszył ramionami i ponownie spojrzał na Harry'ego. - Masz kogoś kto się tobą zajmie w domu? - zapytał i przyjrzał się uważnie Stylesowi. Nie chciał aby loczek został sam, a nigdy nie wspominał o kimś bliskim.

Harry pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech, który starał się zamaskować.

- Dam sobie radę. Nie chce narzucać się mamie lub siostrze.

Louis spuścił wzrok na swoje kolana, uważając że złym pomysłem jest, aby Harry był sam. Byli już wystarczająco odizolowani od świata i ludzi, i Louis bał się, że mogło to zagrozić Harry'emu. Przygryzł dolną wargę, kiedy do głowy przyszła mu pewna myśl. Spojrzał jeszcze na Nialla i Zayna, którzy pokiwali tylko głowami.

- Um, to może zostaniesz na jakiś czas u mnie? - zaproponował cicho i spuścił wzrok na szpitalną podłogę. Nie wiedział czy dobrze postępuje, ale nie chciał aby Harry był sam.

Styles podniósł zaskoczone spojrzenie i zmarszczył brwi, kiedy przyjrzał się Louisowi.

- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, Lou - zaczął, ale nie mógł poradzić nic na to, że jego serce przyspieszyło swój rytm. - Liam może nie być zadowolony i...

- Jego biorę na siebie, chłopaki. - Zayn wtrącił się i posłał zadowolony uśmiech dwójce. - Myślę, że Lou ma racje i nie powinieneś być sam, Harry, a we dwójkę zawsze raźniej. - Malik wzruszył ramionami. - Louis miał zatrzymać się u nas, ale teraz uważam inaczej. Ja i Niall będziemy codziennie do was wpadać i pilnować.

Louis uśmiechnął się szczęśliwy, kiedy jego przyjaciele go poparli, po czym spojrzał na Harry'ego.

- Nie masz wyjścia, Styles. - Szatyn wzruszył ramionami, a od jego mina emanowała czystym zwycięstwem. - Jedziesz do mnie czy tego chcesz, czy nie.

- Właśnie, Styles. Inaczej zapakuje cię siłą do bagażnika i skończy się własna wola. - Niall zaśmiał się i zrobił krok do przodu. - Wstawaj, Lou. Pomogę ci dojść do samochodu - dodał i ostrożnie złapał szatyna za ramie.

Louis zachichotał cicho pod nosem i wstał z krzesła, mamrocząc coś pod nosem na wzór „to są szantażyści, Hazz", po czym z pomocą Nialla ruszył w stronę wyjścia ze szpitala.

Harry obserwował dwójkę z szerokim uśmiechem. Był naprawdę zadowolony, że nie będzie siedział sam w pustym mieszkaniu i czuł wdzięczność wobec Nialla, który się za nim wstawił. Nie czułby się dobrze, gdyby wrócił do domu i całe dnie spędził na samotnej regeneracji sił. Oderwał spojrzenie od dwójki i zerknął na Zayna, który wpatrywał się w niego z uwagą.

- On cię lubi i nawet nie próbuj nic kombinować. - Oznajmił w końcu poważnym głosem i założył ręce na klatce piersiowej. - Jesteś moim pracownikiem, ale to nie stanie mi na przeszkodzie, żeby ci wpierdolić. Ma już wystarczająco przesrane z Liamem i...

- Wiem - Harry przerwał Malikowi i wstał z krzesła. Głupio mu było siedzieć i słuchać Zayna. - Opowiedział mi wszystko i napewno nie zrobię nic podobnego - dodał i coś w jego tonie głosu, przekonało Zayna, że mówi prawdę.

Czarnowłosy wpatrywał się jeszcze przez moment w zielonookiego, po czym pokiwał głową i uśmiechnął się lekko.

- W porządku - mruknął i powoli skierował się stronę wyjścia ze szpitala, przeszedł którym stało jego auto i Nialla. - Pojedziesz ze mną autem, w porządku? Niall pewnie i tak już pojechał. - Zayn zaśmiał się cicho i poprowadził Harry'ego do odpowiedniego auta. - Jest strasznie podekscytowany powrotem Louisa i napewno nie pomyślał, żeby poczekać.

Harry pokiwał głową w zrozumieniu i poczekał, aż Malik odblokuje wszystkie drzwi, aby mógł spokojnie wsiąść. Czuł się naprawdę wyczerpany, ale jednocześnie szczęśliwy, że spędzi czas z kimś i tym kimś będzie Louis. Polubił ich miłe rozmowy i obecność szatyna, jednak obawiał się trochę reakcji Liama. Co prawda wiedział, że Louis jest z nim pokłócony, jednak nadal nie wiedział czy nie będzie przeszkadzał dwójce. Wiedział za to, że Tomlinson miał poważnie porozmawiać z Payne'm o Samie i malince, która w tajemniczy sposób pojawiła się na szyi bruneta jakiś czas temu. Wszystkie poczynania Louisa dawały Harry'emu do zrozumienia, że szatyn naprawdę nie ma ochoty na rozmowę z Liamem i przedłuża to wszystko. Harry był jednak po to, aby pomóc i wesprzeć swoje zauroczenie w każdej sytuacji. Nawet jeśli chodziło tutaj o związek Louisa.




___________________________

Hejka!

Z całego serduszka dziękuje za 5 tysięcy gwiazdek i tyle wyświetleń 🙈 nigdy nie spodziewałam się takiego osiągnięcia! Dziękuje

I... ostatnio mało komentarzy. Nie podoba Wam się?

Miłego wieczorku! xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro