rozdział trzydziesty dziewiąty 🌴
Wargi Louisa były mocno zaczerwienione i opuchnięte od ciągłych pocałunków z Harrym, a na bladych policzkach można było zauważyć krwisto czerwone rumieńce. Jednak to nie przeszkodziło szatynowi w dalszym oddawaniu pieszczot i, z coraz większym zaangażowaniem, ruszał swoimi wargami. On chciał tylko, aby ta chwila trwała jak najdłużej, bo pulchne usta Stylesa były wszystkim, czego potrzebował. Już od dawna nikt nie traktował go z taką delikatnością i ostrożnością, i Louis był zdecydowanie oczarowany tą stroną zielonookiego, której nie znał.
Dłonie Harry'ego delikatnie ściskały biodra szatyna, a w jego umyśle zapanowała czysta pustka. Czuł się naprawdę szczęśliwy, kiedy Louis siedział na jego kolanach i oddawał pocałunki z coraz większa namiętnością. Palce szatyna, które wplątane były w krótkie loczki Harry'ego, sprawiały że ledwo powstrzymywał się od cichych jęków. Nie spodziewał się, że pocałunek z Louisem kiedykolwiek się powtórzy i jedynie o tym marzył, a teraz? Teraz wśród jego myśli przewijała się ciagle ta sama, która dotyczyła magii tej chwili.
Tomlinson odsunął się od Stylesa z cichym i niechlujnym dźwiękiem, dopiero wtedy, kiedy zabrakło mu powietrza i oddychanie nosem stało się nadwyraz niewygodne. Wargi Harry'ego były czerwone i napuchnięte, a zielone tęczówki przysłonięte zostały mgiełką. W skromnej opinii Louisa, zielonooki loczek wyglądał niesamowicie z potarganymi włosami i szybko unoszącą się klatką piersiową. Nawet nie dręczyły go wyrzuty sumienia, że po raz kolejny poddał się swoim uczuciom, których kompletnie nie rozumiał i zwyczajnie pocałował Harry'ego. Nie interesowało go, co poczuje i pomyśli Liam. Nigdy nie chciał zdradzić swojego chłopaka, jednak kompletny brak zainteresowania i chłodna postawa, którą okazywał mu brunet, całkowicie go zmieszały. Louis wiedział, że to nie jest żadne usprawiedliwienie, jednak wszystkie wydarzenia otworzyły mu oczy i zdał sobie sprawę, że on i Liam to zamknięty rozdział.
- Przepraszam - wymamrotał cicho Tomlinson i spuścił wzrok na swój podołek. Pocałunek z Harrym był najlepsza rzeczą jakiej ostatnio doświadczył, jednak głupio mu było spojrzeć w oczy Stylesa. Prawie go zmolestował na kanapie w swoim mieszkaniu. - Po prostu... - zaczął, jednak nie wiedział co powiedzieć, aby zabrzmiało to jakoś logicznie.
- Nie masz za co, Lou. - Głos Harry'ego był lekko zachrypnięty, jednak wciąż tak samo przyjemny dla ucha. - Nie mam na co narzekać i skłamałbym gdybym powiedział, że mi się nie podobało, a ty nie masz za co przepraszać. - Styles uśmiechnął się lekko, kiedy zobaczył nieśmiały wzrok szatyna na swojej twarzy. Uwielbiał momenty, w których Louis zmieniał się z pewnego siebie palantami na nieśmiałego i całkiem uroczego faceta.
Na krótką chwile w salonie zapanowała cisza, podczas której Louis bił się z własnymi myślami. Przez słowa Harry'ego, jego serduszko zabiło mocniej. Czuł satysfakcję i zadowolenie, kiedy usłyszał, że Harry'emu podobał się cały obrót zdarzeń.
- Mi też się podobało. - Louis wypowiedział te pare słów z niemożliwą prędkością i Harry prawie nie zrozumiał, ale udało mu się skleić wszystkie pojedyncze sylaby w całość. I na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech z dołeczkami, bo dla Louisa to też nie było obojętne. - Po prostu muszę to sobie wszystko przemyśleć, poukładać i porozmawiać z Liamem, w porządku? - zapytał niepewnie i niekontrolowanie powiercił się na kolanach loczka.
- Oczywiście, że tak, Lou. Nie zmuszam cię do niczego i nie czuj presji, dobrze? - Harry potarł biodro Louisa, mając nadzieje, że doda mu trochę otuchy. - Jest już późno. Pomóc ci dojść do pokoju? - zapytał, kiedy spojrzał na zegar i zobaczył godzinę pierwsza. Nie mógł mieć żadnych pretensji do szatynka. Między nimi praktycznie nic nie było i nie miał prawa, żeby na cokolwiek naciskać. Oni byli przyjaciółmi i uczucie było jednostronne.
Tak naprawdę Harry nie chciał kończyć rozmowy z Louisem. Chciał jeszcze przez pare minut, chwil lub nawet godzin, siedzieć i po prostu podziwiać piękno Louisa. Dla Harry'ego twarz Tomlinsona, każda jego rysa, zmarszczka i kształt nosa, była definicją piękna i Harry sam siebie nie rozumiał. Nigdy nie zachwycał się czyimś wyglądem tak bardzo.
Louis pokiwał powoli głową i niezgrabnie zszedł z kolan Harry'ego. Jego noga była dużym utrudnieniem i szatyn nie mógł zrozumieć w jaki sposób sam, bez żadnej pomocy, usiadł na kolanach zielonookiego. Zrobiło mu się trochę przykro, kiedy znalazł się na kanapie. Było mu bardzo wygodnie na kolanach loczka i chciał spędzić na nich więcej czasu z dodatkiem pocałunków.
Harry uśmiechnął się lekko i poprawił włosy, odganiając od siebie myśl o Louisie, po czym spojrzał na szatyna i podał mu rękę. Nie chciał aby niebieskooki miał trudności z dotarciem do sypialni i zależało mu, aby nazajutrz był wypoczęty. Zielonooki objął drobnego mężczyznę w pasie i powoli skierowali się w kierunku pokoju Louisa. Każdy krok sprawiał mu duże problemy i loczek z ciężkim sercem obserwował męczącego się szatynka. Styles przygryzł dolna wargę, wzdychając z ulgą, kiedy zatrzymali się przed odpowiednimi drzwiami.
- Chcesz się przebrać w jakąś piżamę czy zostaniesz w tym? - zapytał Harry, kiedy wprowadził niskiego szatyna do sypialni i spojrzał na czarne dresy i wyciągnięta koszulkę, która odsłaniała obojczyki niebieskookiego.
- Nie chce mi się przebierać - westchnął Tomlinson i opadł na łóżko z małą pomocą Stylesa. - I jest mi wygodnie w dresach - dodał i zawinął się w kołdrę. Kiedy jego głowa dotknęła poduszki, od razu poczuł przytłaczający sen i zmęczenie. W momencie, w którym przymknął oczy, od razu w wyobraźni pojawiły się obrazy z wieczoru.
Harry pokiwał głową z rozczulonym uśmiechem. Widok zawiniętego Louisa sprawił, że chciał się położyć obok niego i przytulić. Jednak powstrzymał się resztkami silnej woli.
- W porządku. - Harry ostatni raz poprawił kołdrę i cofnął się o krok do tylu. - To dobranoc. Śpij dobrze, Lou.
Styles powoli skierował się do wyjścia z pokoju, chcąc zostawić Louisa samego, jednak kiedy trzymał dłoń na klamce, usłyszał głos szatyna.
- Harry.
Zielonooki zatrzymał się i natychmiast odwrócił się w kierunku szatyna. W ciemności nie widział nic innego, jak tylko zarys jego ciała.
- Tak? Potrzebujesz czegoś?
W oczekiwaniu na odpowiedź ze strony Tomlinsona, która nie nadchodziła przez parę chwil, Harry ponownie wszedł w głąb pokoju i zapalił małą lampkę na komodzie. W nikłym świetle, zielonooki mógł dostrzec zmęczoną twarz mężczyzny z lekko przymkniętymi oczami. Na jego policzkach w dalszym ciągu mógł dostrzec delikatne rumieńce od sesji pocałunków, która miała miejsce tak niedawno.
- Dziękuje, że zostałeś - oznajmił w końcu cichym głosem i posłał lekki uśmiech w kierunku Harry'ego. Naprawdę był wdzięczny, że loczek nie zostawił go samego w pustym mieszkaniu z głupim uczuciem beznadziejności.
Styles zachichotał cicho pod nosem na głupie słowa Louisa i pokręcił głową. To było oczywiste, że nie zostawi Tomlinsona samego z uszkodzoną nogą, jednak i tak jego serce zabiło mocniej na rozczulające słowa. Cieszył się, że Louis dostrzega i docenia jego obecność.
- To drobiazg, kochanie. - Harry miał nadzieje, że jego głos brzmiał autentycznie i zdradził wszystkie emocje. - Śpij dobrze, a jakbyś czegoś potrzebował, jestem obok.
Styles jeszcze przez moment patrzył, jak Louis sennie kiwa głową, po czym zgasił lampkę i wyszedł z pokoju szatyna. Czuł się dziwnie, kiedy ponownie skierował się do salonu, aby wyłączyć komputer i zgasić wszystkie światła. To nie było jego mieszkanie i czuł się jak przestępca. Przez chwile zastanawiał się co dzieje się z Liamem, który wyszedł już dawno temu i do tej pory nie wrócił. Może nie darzył go przeogromną sympatią, jednak był ciekawy. Nie zaprzątał sobie myśli zbyt długo, chcąc po prostu iść spać i odpocząć.
Jednak nadal nie mógł zapomnieć uczucia ust Louisa na swoich. To było najwspanialsze uczucie, które chciał powtarzać w kółko.
____________________________
Przepraszam za beznadziejność rozdziału, ale jeżeli mi się uda (i jeśli będzie pare komentarzy 🙊), to wstawię w niedziele, aby zrekompensować brak rozdziału w zeszły piątek.
I rozdziały coraz bardziej przynudzają, nie?
Miłego weekendu, kochani! Odpocznijcie xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro