rozdział trzeci 🌴
Ręce szatyna zaczęły niekontrolowane drzeć. Nie mógł uwierzyć, że w wejściu do gabinetu Zayna stoi Harry Styles. Ten sam Harry Styles, który za czasów liceum tak bardzo uprzykrzał mu życie i utrudnił mu dostanie się do Cambridge. Zielonooki ściął włosy, ale Louis był pewien, że to on. Momentalnie poczuł jak zaczyna robić się czerwony z nerwów na twarzy, kiedy Styles uśmiechnął się.
- Tak, tak. Czekałem na pana, panie Styles. - Zayn obszedł biurko i zatrzymał się przed brązowowłosym. Malik podał rękę Harry'emu i obdarował go uśmiechem. - Witamy w naszych szeregach.
Louis słysząc słowa czarnowłosego, poczuł jak jego nogi uginają się. Szybko opadł na krzesło i przymknął oczy. Tak bardzo nie mógł uwierzyć, że Styles będzie z nim pracować, a w dodatku to jemu przypadła rola oproawdzenia Stylesa po firmie.
- Wszystko dobrze, Boo? - zapytał cicho Zayn, kiedy zobaczył jak jego przyjaciel siedzi na krześle i ciężko oddycha. Louis otworzył oczy i pokiwał głową. - Na pewno?
- Tak - mruknął Lou, chociaż to nie była prawda. Zayn zmarszczył brwi na zachowanie przyjaciela i postanowił porozmawiać z nim na ten temat później. Teraz chciał dokończyć sprawę związaną z zatrudnieniem nowego pracownika.
- Harry, to jest Louis. Jest moim najlepszym pracownikiem i wprowadzi cię w całą firmę. - Oznajmił Zayn i ponownie usiadł na krześle. - Na twoim biurku, Harry, zostawiłem listę rzeczy, które należą do twoich obowiązków w najbliższym czasie.
- Jasne, panie Malik. - Harry uśmiechnął się, zupełnie nie dając po sobie poznać, że zdziwił się na widok Louisa. Od razu przypomniał sobie czasy szkolne, kiedy rywalizowali miedzy sobą o względy nauczycieli. - Idziemy? - zapytał Louisa, który wpatrywał się w podłogę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Szatyn spojrzał na Stylesa i pokiwał głową.
- Mogę dziś wyjść wcześniej do domu, Zee? - zapytał cicho. W momencie, w którym zobaczył Harry'ego stracił cały zapał i zapragnął wrócić do domu i poprzytulać się z Liamem.
- Jasne, Lou. Jak tylko oprowadzisz Harry'ego, możesz iść - powiedział Zayn, bo widział, że Louis jakoś zmarkotniał.
Szatyn pokiwał głową i pierwszy opuścił gabinet Malika. Czuł jak Styles podąża za nim w ciszy.
- Kto by się spodziewał, że jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy - mruknął Harry, kiedy kierował się za Louisem. - W każdym razie, ciebie też miło widzieć.
Tomlinson nie odpowiedział nic. Nie chciał zagłębiać się w jakiekolwiek relacje z Harrym. Wspomnienia z czasów szkolnych, kiedy Styles tak bardzo utrudniał mu życie, prowróciły a wraz z nimi ogromna irytacja.
- No powiedz coś, Lou. Przecież nie gryzę - westchnął Harry, kiedy Szatyn w dalszym ciągu siedział cicho i szedł w kierunku windy. Nagle krótka droga strasznie mu się dłużyła.
- Zaraz pokaże ci twój dział. Podejrzewam, że przez pierwszy miesiąc będziesz dzielił z kimś gabinet, ale to nie mój problem. Do recepcji w razie czego sam trafisz, tak myślę. - Oznajmił niebieskooki i wsiadł do windy. Długowłosy chłopak stanął obok niego i spojrzał kątem oka. Styles przeżył niemały szok, kiedy w gabinecie Malika zobaczył Tomlinsona. Był święcie przekonany, że już nigdy się nie spotkają, a tu proszę. Wspólną praca, wspólny szef i jeszcze brakuje wspólnych znajomych. - Lepiej zapamiętaj drogę, Styles, bo więcej nie będę się powtarzać.
Louis siedział cicho, kiedy powoli zmierzali na drugie piętro. Miał nadzieję, że dłonie, które ukryte miał w kieszeni spodni, nie trzęsą się tak bardzo jak chwilę temu. Musiał zacisnąć zęby i pokazać Harry'emu, że to on tutaj rządzi. Znaczy Zayn, ale to Louis jest wyższy stanowiskiem i w pewnym rodzaju ma małą władzę nad loczkiem. Nie zapomni nigdy jakim irytującym stworzeniem był Harry przez dwa lata liceum od kiedy do nich dołączył.
- Manier nie nauczyłeś się w dalszym ciągu - wytknął Harry w pewnym momencie, kiedy cisza zaczęła go przytłaczać. - Widocznie ktoś musi się tego podjąć - dodał, kiedy ponowie nie otrzymał żadnej reakcji ze strony szatyna. Może to była też wina wyglądu Tomlinsona. W opinii Harry'ego, Louis poważnie zmienił swój wizerunek. Nie miał tej uroczej grzywki i nie nosił bluzki w paski. I Harry jakimś cudem nie mógł się powstrzymać od obczajenia szatyna wzrokiem.
- Nie martw się, Styles. Już jest chętny, a teraz rusz swój płaski tyłek i chodź. Nie mam całego dnia. - Louis posłał zielonookiemu nieprzychylne spojrzenie i opuścił windę. Tak bardzo chciał już wrócić do domu, obudzić się i stwierdzić, że to tylko sen. Jednak wiedział, że nie śni i Harry naprawdę idzie obok niego i uśmiecha się głupio, kiedy widzi innych ludzi. - Tu jest aneks kuchenny jak byś chciał zrobić sobie kawę czy coś innego. Tutaj mamy księgowość, więc jeżeli bedziesz czegoś szukał, zgłoś się tutaj. - Tomlinson oprowadzał Harry'ego po całym budynku i podawał skrócony opis każdego pomieszczenia. Nie płacą mu za oprowadzanie irytujących, długonogich facetów.
Szatyn zatrzymał się przed recepcją i spojrzał na Harry'ego. Loczek wyglądał na zainteresowanego wszystkim co mówił Louis, a jego zielone oczy utkwione były w niższym.
- To wszystko, więc nareszcie możemy się pożegnać. Tak jak Zayn mówił, masz listę zostawioną na biurku. Jakbyś potrzebował pomocy, Ben dzieli z tobą gabinet i ci pomoże.
- Cóż, myślę że nie skorzystam z jego pomocy, ale zawsze zwrócę sie do ciebie. - Styles wzruszył ramionami i uśmiechnął się, dzięki czemu Louis mógł zobaczyć jego dołeczki. - W końcu do twoich obowiązku należy pomoc nowym, niedoświadczonym pracownikom, prawda? - zapytał, a jego twarz przybliżyła się odrobinę bliżej twarzy Louisa.
Tomlinson zmarszczył brwi i pokręcił głową. Automatycznie wykonał krok do tyłu, chcąc być jak najdalej od Harry'ego.
- A szkoda - westchnął zielonooki i schował ręce do kieszeni spodni. - Mogłoby być całkiem miło - dodał na pożegnianie i odszedł w kierunku windy. Louis wpatrywał się w plecy bruneta i starał się zrozumieć całą sytuację.
- W morde jeża. - Louis podskoczył, kiedy usłyszał głos April. Odwrócił się przodem do recepcji i spojrzał zdziwiony na dziewczynę. - Czy ten koleś właśnie z tobą flirtował? - zapytała i wskazała palcem na Stylesa, który znikał w windzie. - Jest gorący.
Louis pokręcił głową, bo to było po prostu niemożliwe. Harry Styles w dalszym ciągu pozostał jego wrogiem i głupia praca tego nie zmieni.
- Wydawało ci się - mruknął Tomlinson, mając w głowie myśli dotyczące jak najszybszego opuszczenia budynku. - Idę do domu, cześć. - Louis szybko odszedł od recepcji i na szczęście nie słyszał mruknięć ze strony April.
Jednak Louis wiedział i zdawał sobie sprawę z tego, że Styles z nim flirtował. I cholera, niech nie robi tego ponownie.
_______________________________________
Dzień doberek!
Jak się macie? Podoba Wam się jak dotąd? 🙈 i już niedługo zacznie się pożadna akcja
Miłego popołudnia/wieczoru xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro