rozdział szósty 🏝
Louis potarł swoimi dłońmi o materiał granatowych spodni, bo coś w głosie Zayna, nie brzmiało dobrze. Malik był bardziej tejemniczy niż na codzień i to bardzo niepokoiło Tomlinsona.
Szatyn odszukał wzrokiem najbliższe krzesło i zanotował sobie w pamięci jego położenie. Chciał wiedzieć gdzie się skierować, po usłyszeniu przemowy szefa oraz gdzie upaść w razie czego.
- Louis, pracujesz w naszej firmie już od bardzo dawna, dlatego pojedziesz do Francji i zajmiesz się naszą najważniejszą sprawą związaną z panem Fillion, aby doprowadzić ją do końca. - Zayn schował ręce za plecami i uśmiechnął się do dwójki pracowników. I okey, te słowa sprawiły, że Louis poczuł się doceniony. Wiedział, że wszystkie lata, które przepracował u Zayna, nie poszły na marne. - Jednak patrząc na dołączenie Harry'ego do naszych szeregów i jego znajomość języka francuskiego, musiałem zdecydować, że pan Styles pojedzie razem z tobą, Louis.
Niebieskooki spojrzał na Malika i pokręcił głową. To musiały być żarty. I to bardzo nie śmieszne żarty, które ani trochę nie bawiły szatyna. Zayn musiał po prostu się pomylić i coś pomieszać. Louis nie mógł wyjechać w podróż służbową z Harrym. Z tym Harrym, z którym nadal ma chłodne kontakty. Szatyn otworzył usta, aby w każdej chwili zaprotestować, jednak czarnowłosy pokręcił głową.
- Nie zmienisz mojego zdania, Louis. - Zayn wzruszył ramionami, jednak odrobinę zdziwiła go reakcja Louisa. Młody pracownik zawsze był chętny do wyjazdów służbowych i nigdy nie narzekał. - Zaraz przekaże wam wszystkie dokumenty, ale najpierw muszę znaleźć Mike'a, który chyba zaginął. - Malik poprawił czarne włosy i minął Harry'ego, który stał za Louisem i wpatrywał się w pustą przestrzeń z zadowolonym uśmiechem.
Louis głośno westchnął, kiedy usłyszał trzask drzwi. Nie, nie, nie. Nie mógł pozwolić na jakikolwiek wyjazd ze Stylesem. Nigdy w życiu.
- Uśmiechnij się, Lou. - Harry przybliżył się do Tomlinsona, który wpatrywał się w podłogę. - Spędzimy ze sobą dużo czasu. Czy to nie jest powód do radości? Będziemy mogli zapomnieć o wszystkich dziwnych rzeczach, które wydarzyły się w szkole.
Louis podniósł wzrok i zmierzył zielonookiego spojrzeniem. Nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. Harry był całkowicie poważny i nie sprawiał wrażenia jakby chciał brzmieć złośliwie. Jednak Louis nie wyobrażał sobie, że będzie musiał spędzić z Harrym masę czasu.
- Zamknij się, Styles. Załatwię to tak, że nie pojedziesz ze mną. - Tomlinson warknął i ruszył w stronę wolnego krzesła. W głowie rozmyślał sposób, w jaki powie Liamowi o jego służbowym wyjeździe. Payne nie lubił, kiedy szatyn gdziekolwiek wyjeżdżał, ale musiał się z tym pogodzić.
Harry zaśmiał się na słowa szatyna i wzruszył ramionami. Jakoś niespecjalnie przejmował się słowami Louisa, bo Zayn wyglądał na strasznie upartego człowieka i czuł, że ich szef nie zmieni zdania.
- Nie wiem dlaczego go jeszcze nie zwolniłem. - Zayn wszedł do gabinetu i z trzaskiem zamknął drzwi. Szatyn domyślił się, że Malik mówi o Mike'u, ale nie odezwał się. Nadal nie mógł pogodzić się z zadaniem powierzonym przez szefa. - Usiądź Harry. Przedstawie wam wszystkie informacje dotyczącej całej podróży. Samolot macie za trzy dni w poniedziałek w południe. Zostaniecie tam do czasu, aż cała sprawa zostanie zamknięta. Wszystkie informacje o całej rozprawie są w teczce - czarnowłosy wskazał palcem na czarny kawałek papieru i odchylił się wygodnie na obrotowym fotelu. - Nie mam zielonego pojęcia ile będziecie we Francji, ale radzę zaopatrzyć się w dużą walizkę. Jakieś pytania?
Tomlinson spojrzał na Zayna, który udawał, że nie widzi morderczego spojrzenia przyjaciela. Louis nie widział co trafiło Malika, ale miał zamiar poważnie porozmawiać ze swoim pracodawcą.
Szatyn mógł dostrzec kątem oka jak na twarzy Harry'ego pojawia się zadolowny uśmiech i to doprowadziło Louisa na kres wytrzymałości. Wstał z krzesła i podszedł do biurka. Dłonie oparł na ciemnobrązowym blacie i zmrużył oczy, patrząc na Zayna.
- Musimy pogadać. - Zarządził niebieskooki i jasno dał do zrozumienia, że nie opuści biura Malika do czas, aż porozmawiają.
- To wszystko, Harry - Zayn uśmiechnął się lekko do Stylesa, który stał w tym samym miejscu zadowolony z obrotu sytuacji. Nigdy nie przypuszczał, że trafi mu się taka sytuacja. - Możesz wrócić do swoich obowiązków.
Nowy pracownik odchrząknął cicho i pokiwał głową.
- Do widzenia, panie Malik - mruknął Harry i podszedł do wyjścia z gabinetu. Trzymał już rękę na klamce, kiedy odwrócił się do Tomlinsona i Malika. - Znajdę cię później, aby obgadać szczegóły, Louis - dodał i opuścił biuro pracodawcy.
Louis dwukrotnie zamrugł zaskoczony i pokręcił głową. To musiał być sen, z którego najwyższa pora się wybudzić. Westchnął cicho i uszczypnął się w rękę, aby pozbyć się nieprzyjemnego snu. Jednak jedyne co poczuł to ostry ból w lewym przedramieniu.
To nie był koszmar.
- Wszystko w porządku, Lou? - Zayn przyjrzał się twarzy szatyna i był lekko zaniepokojony zachowaniem przyjaciela. Jeszcze nigdy nie zareagował w taki sposób na podróż służbową. Zawsze był zadowolony i zaszczycony, że to właśnie jemu przypadały najlepsze zadania. A teraz? Teraz Malik nie wiedział co myśleć. - Jesteś strasznie czerwony. Dobrze się czujesz? - zapytał i wstał z wygodnego krzesła, kiedy zobaczył jak policzki, czoło oraz kawałek szyi chłopaka zakryty jest ciemną czerwienią.
- Nienawidzę cię - powiedział w końcu Louis i spojrzał na czarnowłosego przyjaciela. Zayn zmarszczył brwi i ponowie usiadł, kiedy usłyszał nie miłe słowa szatyna. - Jak mogłeś dopasować mi Stylesa jako partnera na podróż służbową? Przecież wyrzucę go z samolotu albo jeszcze zabije w drodze na lotnisko! On nie może ze mną jechać, Zayn. - Louis zakończył swoją przemowę i wyprostował się, po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - Nie jadę z nim.
- Lou - zaczął Zayn i pokręcił głową. Znał dramatyczną stronę Tomlinsona i wiedział, że wychodziła ona w niewłaściwych momentach. - On musi z tobą jechać, bo jest nowy i potrzebuje praktyki. Po to przyszedł do naszej firmy i nie może siedzieć ciągle zza biurkiem i sortować papierów. A od kogo on się więcej nauczy, jak nie od ciebie? - Malik miał nadzieję, że miłe słowa uspokoją trochę Louisa.
- Słuchaj mnie teraz uważnie, Zayn. - Szatyn nachylił się nad biurkiem i spojrzał na Malika. Aktualnie miał gdzieś, że rozmawia ze swoim szefem. - Ja. Nigdzie. Z. Nim. Nie. Jadę. Jestem pewny, że Niall opowiedział ci wszystko o czym rozmawialiśmy na lunchu i wiem, że ty wiesz co wydarzyło się w szkole pomiędzy mną a Harrym.
- Wiem. - Zayn przytaknął i wzruszył ramionami. - Właśnie dlatego pojedziecie razem i nuczysz się pracować z Harrym. On nie wydawał się nieszczęśliwy obrotem spraw. - Louis westchnął głośno na słowa Malika. Cholernie głośno i czuł, że zaraz tupnie nogą. - A teraz naprawdę przepraszam, Lou, ale mam spotkanie. Porozmawiamy później, w porządku?
Tomlinson warknął cicho i odwrócił się na pięcie. Nie zaszczycił Zayna żadnym spojrzeniem, kiedy opuszczał gabinet z głośnym trzaskiem.
To się źle skończy.
_______________________________________
Miłego wieczoru xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro