rozdział siódmy 🏝
Louis nie potrafił wysiedzieć we własnym biurze. Czuł się zły, zawiedziony i zdezorientowany całą sytuacją. Nie wyobrażał sobie lotu samolotem, mieszkania w jednym hotelu i prowadzenia wspólnej sparyw z Harrym.
To wykraczało wszystkie granice jakie ustanowił sobie szatyn. Zresztą obawiał się też reakcji Liama na wiadomość o wyjeździe. Wiedział, że chłopak nie lubi kiedy Tomlinson wyjeżdża i zawsze starał się przekonać Louisa do zostania w Londynie.
Szatyn zatrzasnął laptop z cichym hukiem i odsunął się od biurka. Mężczyzna czuł, że cała sytuacja to sprawka Nialla i niebieskooki miał zamiar skrzyczeć brązowowłosego przyjaciela. Z prawej kieszeni czarnych spodni wyciągnął telefon i wystukał wiadomość.
Do: Najal 🍟
Jesteś bardzo zajęty, przyjacielu?
Louis wysłał wiadomość i miał nadzieję, że Niall wyczuje sakrazm, którym ociekał ostatni wyraz. Czuł jednak, że Horan zignoruje to.
Od: Najal 🍟
Nie bardzo, ale zawsze mogę się zjawić
Od: Najal 🍟
Zależy od tego czy byłeś już u Zayna 🙈
Tomlinson uniósł brwi i pokręcił głową. Praktycznie już dostał odpowiedź na niezadane pytanie. Niebieskooki postanowił trochę podręczyć swojego przyjaciela i dać mu nauczkę, żeby już nigdy więcej nie wtrącał się w nie swoje sprawy.
Do: Najal 🍟
Nie, nie byłem. A dlaczego?
Do: Najal 🍟
To wpadnij do mojego gabinetu, ok?
Louis zablokował telefon i uśmiechnął się złośliwie pod nosem. A to się biedny Horan zdziwi. Nie chciał podejmować drastycznych środków działania w stosunku do swojego najlepszego przyjaciela, ale Niall musiał się w końcu oduczyć wtrącania w życie innych.
Szatyn wstał z obrotowego krzesła i wyszedł na korytarz. Miał ochotę napić się gorącej kawy, przez co skierował się w kierunku aneksu kuchennego. Miał nadzieję, że znajdzie też kawałek szarlotki, którą za każdym razem piekła Amy. Niebieskooki wkroczył do małego pomieszczenia z ladą, szafkami i czteroosobowym stołem. Louis lubił tutaj spędzać wolne chwile i słuchać najświeższych plotek.
Louis sięgnął po swój ulubiony kubek, który dostał od swoich sióstr na święta, po czym ustawił odpowiednio ekspres. Ręce miał schowane w kieszeni i bujał się na piętach, kiedy czekał na napój. W pewnym momencie poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu, przez co podskoczył w miejscu.
- Już myślałem, że z zachwytu uciekłeś. - Louis odwrócił się przodem do tajemniczej osoby, a z jego gardła uciekł jakiś dziwny dźwięk, kiedy zobaczył Harry'ego.
- Czego chcesz? - zapytał niższy i zrzucił dłoń zielonookiego. Louis nie mógł się przyzwyczaić do krótkich włosów chłopaka, ale musiał przyznać, że wyglądał dobrze. Aż za dobrze w opinii Tomlinsona, ale nie miał zamiaru nic mówić.
- Nie pamiętasz? Mieliśmy porozmawiać o poniedziałkowym wyjeździe. - Harry uśmiechnął się, dzięki czemu w jego policzkach pojawiły się irytujące dołeczki. - W takim razie jak, już cię znalazłem, to możemy to zrobić.
Louis zmarszczył brwi i miał zamiar powiedzieć, że nie ma o czym rozmawiać, ale właśnie wtedy przed oczami stanął mu obraz twarzy Zayna z zaciętą miną. Szatyn westchnął i odwrócił się przodem do ekspresu, kiedy kubek napełnił się kawą.
- Niech będzie - westchnął w końcu i złapał za uszko szklanki. - Teczkę mam w gabinecie, więc chodź. - Louis wyminął Stylesa i skierował się do swojego ganinetu. Pobyt Harry'ego w jego gabinecie nie wydawał się dobrym pomysłem, ale zielonooki miał rację i Louis o tym wiedział.
W ciszy weszli do gabinetu Tomlinsona, po czym szatyn odłożył na biurku kubek i złapał za teczkę z informacjami.
- Samolot mamy o dziesiątej, więc się nie spóźnij - zaczął szatyn i podał Harry'emu teczkę z zawartością. Zignorował przyjemną skórę na rękach zielonookiego mężczyzny, kiedy ich dłonie otarły się o siebie, po czym wziął łyka kawy. - I zapoznaj się ze sprawą Filliona, żebyś nie wyszedł na jakiegoś łosia - dodał, kiedy długie palce Stylesa przerzucały kartki. Louis wcale nie zwrócił uwagi na wielkość dłoni Stylesa, wcale.
- Wyluzuj, Tomlinson - mruknął Harry i nawet nie spojrzał na szatyna, który popijał swoją kawę. - Nie jestem głupi i zdziwisz się, kiedy uratuje ci ten seksowny tyłek podczas rozprawy.
Louis zakrztusił się kawą, kiedy usłyszał słowa Stylesa. Posłał mu wrogie spojrzenie i odłożył kubek na biurko.
- Nie pozwalaj sobie, Styles - warknął i usiadł na swoim miejscu. Przez moment panowała cisza, którą postanowił przerwać Harry.
- Samolot mamy firmowy i chcąc nie chcą, będzie na mnie czekał. - Zielonooki spojrzał na Louisa i posłał mu szeroki uśmiech.
Louis westchnął głośno i pokręcił głową. Chciał, żeby Styles zabrał swoją denerwującą twarz z dala od jego gabinetu.
- Zrób mi tę przyjemność i nie spóźnij się. - Louis wywrócił oczami i spojrzał na komórkę, która zawibrowała wraz z nową wiadomością.
Od: Najal 🍟
Nadchodzę!
- Przyjemność mogę ci pokazać w różnych postaciach, panie Tomlinson - mruknął Harry, kiedy zamknął teczkę i odłożył na biurko. Szatyn zmarszczył brwi i spłonął niekontrolowanym rumieńcem, kiedy zrozumiał sens słów. Szybko odwrócił wzrok i odkaszlnął cicho, aby odwrócić uwagę Harry'ego od czerwonych policzków. - Jeżeli to już wszystko to pójdę do siebie, bo mam do uporządkowania parę dokumentów. Do zobaczenia.
Louis obserwował kątem oka jak Styles opuszcza jego gabinet, po czym schował twarz w dłoniach.
- Boże - wyszeptał sam do siebie. - Co się ze mną dzieje?
Odpowiedziała mu cisza, którą zakłóciło gwałtowne otwarcie drzwi i wtargnięcie Nialla do środka.
- Dzień doberek mordeczko! - Głośny i przepełniony entuzjazmem głos Nialla rozniósł się po gabinecie Tomlinsona, który w dalszym ciągu miał schowaną twarz w dłoniach. Odsunął ręce, dopiero kiedy poczuł palce Nialla, które przejechały po jego włosach. - Co ty taki czerwony? - zapytał, kiedy dostrzegł różowe policzki Louisa.
Tomlinson wstał z krzesła i pokręcił głową. Musiał się ogarnąć. Szatyn odwrócił się przodem do Nialla i posłał mu mordercze spojrzenie.
- Miałem cię za przyjaciela, Horan. - Louis wycelował palec w oskarżycielskim geście i zmrużył oczy. - A ty co zrobiłeś? Wbiłeś mi nóż prosto w plecy.
Niall wydawał się być bardzo mocno zdezorientowany nagłym atakiem ze strony przyjaciela, ale szybko domyślił się o co mu chodzi. I cóż, może był zły na siebie, że dał się nabrać na tekst Louisa "nie, nie byłem u Zayna", ale bardziej skupił się na temacie. Brunet założył ręce na klatce piersiowej i przyjął postawę obronną.
- Nie możesz przez całe życie trzymać urazy do Harry'ego! I ty dobrze o tym wiesz, że jesteś głupi i powinieneś zostawić to już dawno w spokoju, Louis. Jeszcze bedziesz mi dziękować, że się wtrąciłem. - Niall pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów, po czym uśmiechnął się zwycięsko, kiedy zobaczył jak Louis wzdycha i kręci głową.
Niall przyzwyczaił się już, że jego przyjaciel jest królową dramatu.
- Pocałuj mnie w tyłek, Horan.
_______________________________________
W przyszłym rozdziale lecimy z akcją 🙊
Miłego wieczoru xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro