Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział siódmy 🏝

Louis nie potrafił wysiedzieć we własnym biurze. Czuł się zły, zawiedziony i zdezorientowany całą sytuacją. Nie wyobrażał sobie lotu samolotem, mieszkania w jednym hotelu i prowadzenia wspólnej sparyw z Harrym.

To wykraczało wszystkie granice jakie ustanowił sobie szatyn. Zresztą obawiał się też reakcji Liama na wiadomość o wyjeździe. Wiedział, że chłopak nie lubi kiedy Tomlinson wyjeżdża i zawsze starał się przekonać Louisa do zostania w Londynie.

Szatyn zatrzasnął laptop z cichym hukiem i odsunął się od biurka. Mężczyzna czuł, że cała sytuacja to sprawka Nialla i niebieskooki miał zamiar skrzyczeć brązowowłosego przyjaciela. Z prawej kieszeni czarnych spodni wyciągnął telefon i wystukał wiadomość.

Do: Najal 🍟
Jesteś bardzo zajęty, przyjacielu?

Louis wysłał wiadomość i miał nadzieję, że Niall wyczuje sakrazm, którym ociekał ostatni wyraz. Czuł jednak, że Horan zignoruje to.

Od: Najal 🍟
Nie bardzo, ale zawsze mogę się zjawić

Od: Najal 🍟
Zależy od tego czy byłeś już u Zayna 🙈

Tomlinson uniósł brwi i pokręcił głową. Praktycznie już dostał odpowiedź na niezadane pytanie. Niebieskooki postanowił trochę podręczyć swojego przyjaciela i dać mu nauczkę, żeby już nigdy więcej nie wtrącał się w nie swoje sprawy.

Do: Najal 🍟
Nie, nie byłem. A dlaczego?

Do: Najal 🍟
To wpadnij do mojego gabinetu, ok?

Louis zablokował telefon i uśmiechnął się złośliwie pod nosem. A to się biedny Horan zdziwi. Nie chciał podejmować drastycznych środków działania w stosunku do swojego najlepszego przyjaciela, ale Niall musiał się w końcu oduczyć wtrącania w życie innych.

Szatyn wstał z obrotowego krzesła i wyszedł na korytarz. Miał ochotę napić się gorącej kawy, przez co skierował się w kierunku aneksu kuchennego. Miał nadzieję, że znajdzie też kawałek szarlotki, którą za każdym razem piekła Amy. Niebieskooki wkroczył do małego pomieszczenia z ladą, szafkami i czteroosobowym stołem. Louis lubił tutaj spędzać wolne chwile i słuchać najświeższych plotek.

Louis sięgnął po swój ulubiony kubek, który dostał od swoich sióstr na święta, po czym ustawił odpowiednio ekspres. Ręce miał schowane w kieszeni i bujał się na piętach, kiedy czekał na napój. W pewnym momencie poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu, przez co podskoczył w miejscu.

- Już myślałem, że z zachwytu uciekłeś. - Louis odwrócił się przodem do tajemniczej osoby, a z jego gardła uciekł jakiś dziwny dźwięk, kiedy zobaczył Harry'ego.

- Czego chcesz? - zapytał niższy i zrzucił dłoń zielonookiego. Louis nie mógł się przyzwyczaić do krótkich włosów chłopaka, ale musiał przyznać, że wyglądał dobrze. Aż za dobrze w opinii Tomlinsona, ale nie miał zamiaru nic mówić.

- Nie pamiętasz? Mieliśmy porozmawiać o poniedziałkowym wyjeździe. - Harry uśmiechnął się, dzięki czemu w jego policzkach pojawiły się irytujące dołeczki. - W takim razie jak, już cię znalazłem, to możemy to zrobić.

Louis zmarszczył brwi i miał zamiar powiedzieć, że nie ma o czym rozmawiać, ale właśnie wtedy przed oczami stanął mu obraz twarzy Zayna z zaciętą miną. Szatyn westchnął i odwrócił się przodem do ekspresu, kiedy kubek napełnił się kawą.

- Niech będzie - westchnął w końcu i złapał za uszko szklanki. - Teczkę mam w gabinecie, więc chodź. - Louis wyminął Stylesa i skierował się do swojego ganinetu. Pobyt Harry'ego w jego gabinecie nie wydawał się dobrym pomysłem, ale zielonooki miał rację i Louis o tym wiedział.

W ciszy weszli do gabinetu Tomlinsona, po czym szatyn odłożył na biurku kubek i złapał za teczkę z informacjami.

- Samolot mamy o dziesiątej, więc się nie spóźnij - zaczął szatyn i podał Harry'emu teczkę z zawartością. Zignorował przyjemną skórę na rękach zielonookiego mężczyzny, kiedy ich dłonie otarły się o siebie, po czym wziął łyka kawy. - I zapoznaj się ze sprawą Filliona, żebyś nie wyszedł na jakiegoś łosia - dodał, kiedy długie palce Stylesa przerzucały kartki. Louis wcale nie zwrócił uwagi na wielkość dłoni Stylesa, wcale.

- Wyluzuj, Tomlinson - mruknął Harry i nawet nie spojrzał na szatyna, który popijał swoją kawę. - Nie jestem głupi i zdziwisz się, kiedy uratuje ci ten seksowny tyłek podczas rozprawy.

Louis zakrztusił się kawą, kiedy usłyszał słowa Stylesa. Posłał mu wrogie spojrzenie i odłożył kubek na biurko.

- Nie pozwalaj sobie, Styles - warknął i usiadł na swoim miejscu. Przez moment panowała cisza, którą postanowił przerwać Harry.

- Samolot mamy firmowy i chcąc nie chcą, będzie na mnie czekał. - Zielonooki spojrzał na Louisa i posłał mu szeroki uśmiech.

Louis westchnął głośno i pokręcił głową. Chciał, żeby Styles zabrał swoją denerwującą twarz z dala od jego gabinetu.

- Zrób mi tę przyjemność i nie spóźnij się. - Louis wywrócił oczami i spojrzał na komórkę, która zawibrowała wraz z nową wiadomością.

Od: Najal 🍟
Nadchodzę!

- Przyjemność mogę ci pokazać w różnych postaciach, panie Tomlinson - mruknął Harry, kiedy zamknął teczkę i odłożył na biurko. Szatyn zmarszczył brwi i spłonął niekontrolowanym rumieńcem, kiedy zrozumiał sens słów. Szybko odwrócił wzrok i odkaszlnął cicho, aby odwrócić uwagę Harry'ego od czerwonych policzków. - Jeżeli to już wszystko to pójdę do siebie, bo mam do uporządkowania parę dokumentów. Do zobaczenia.

Louis obserwował kątem oka jak Styles opuszcza jego gabinet, po czym schował twarz w dłoniach.

- Boże - wyszeptał sam do siebie. - Co się ze mną dzieje?

Odpowiedziała mu cisza, którą zakłóciło gwałtowne otwarcie drzwi i wtargnięcie Nialla do środka.

- Dzień doberek mordeczko! - Głośny i przepełniony entuzjazmem głos Nialla rozniósł się po gabinecie Tomlinsona, który w dalszym ciągu miał schowaną twarz w dłoniach. Odsunął ręce, dopiero kiedy poczuł palce Nialla, które przejechały po jego włosach. - Co ty taki czerwony? - zapytał, kiedy dostrzegł różowe policzki Louisa.

Tomlinson wstał z krzesła i pokręcił głową. Musiał się ogarnąć. Szatyn odwrócił się przodem do Nialla i posłał mu mordercze spojrzenie.

- Miałem cię za przyjaciela, Horan. - Louis wycelował palec w oskarżycielskim geście i zmrużył oczy. - A ty co zrobiłeś? Wbiłeś mi nóż prosto w plecy.

Niall wydawał się być bardzo mocno zdezorientowany nagłym atakiem ze strony przyjaciela, ale szybko domyślił się o co mu chodzi. I cóż, może był zły na siebie, że dał się nabrać na tekst Louisa "nie, nie byłem u Zayna", ale bardziej skupił się na temacie. Brunet założył ręce na klatce piersiowej i przyjął postawę obronną.

- Nie możesz przez całe życie trzymać urazy do Harry'ego! I ty dobrze o tym wiesz, że jesteś głupi i powinieneś zostawić to już dawno w spokoju, Louis. Jeszcze bedziesz mi dziękować, że się wtrąciłem. - Niall pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów, po czym uśmiechnął się zwycięsko, kiedy zobaczył jak Louis wzdycha i kręci głową.

Niall przyzwyczaił się już, że jego przyjaciel jest królową dramatu.

- Pocałuj mnie w tyłek, Horan.

_______________________________________

W przyszłym rozdziale lecimy z akcją 🙊

Miłego wieczoru xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro