rozdział pięćdziesiąty 🌴
Louis czuł małe kłucie smutku, kiedy myślał o zakończonym związku z Liamem. Cała sytuacja naprawdę go bolała i z każdą chwilą zdawał sobie sprawę, że został sam. Samotność była rzeczą, która najbardziej przerażała Louisa i mimo, że miał dwójkę przyjaciół i Harrry'ego, był przyzwyczajony do życia w związku. Przyzwyczaił się do myśli, że ma się do kogoś przytulić w chwili załamania, ma się do kogo odezwać, że ma kogoś, kto uśmiechnie się do niego i wyciągnie pomocną dłoń. Związek był czymś, czego Tomlinson potrzebował.
Karmelowe kosmyki porozrzucane były na całej poduszce, a nos zakopany w pościeli, kiedy leżał pod ciepła kołdrą i pozwalał, aby łzy płynęły po jego policzkach. Nie mógł przyswoić myśli, że został sam. Nie liczył Nialla i Zayna. To byli jego przyjaciele, którzy układali sobie życie i nie chciał ciagle wisieć im nad głową. Przez jego głowę przewijało się milion wspomnień związanych z Liamem. Pamiętał ich pierwsze spotkanie, pierwszą randkę, pierwszy pocałunek i ‚kocham cię'. Było to wspaniałe wspomnienia związane z jego pierwszą i jak dotąd jedyną miłością, i Louis już zawsze będzie je wspominał z uśmiechem. Mimo, że jego związek z Liamem zakończył się w niefortunny sposób, Payne sprawiał, że szatyn był szczęśliwy i dzięki niemu poznał, jakie to uczucie być w związku.
Myśląc o tym wszystkim, Louis zatęsknił. Zatęsknił za brązowymi oczami Liama, za jego miękkimi włosami i czułymi pocałunkami, które składał jeszcze na początku ich związku. To wszystko wydawało się takie odległe.
Louis dziękował Harry'emu, że wyszedł z domu. Nie chciałby, żeby loczek oglądał go w tak żałosnym stanie.
- Louis!
Szatyn jęknął cicho i naciągnął na siebie kołdrę, kiedy usłyszał znajomy głos Nialla. Brunet miał cudowne wyczucie czasu i zjawiał się zawsze, kiedy Tomlinson nie miał humoru. Już nawet przyzwyczaił się, że Horan wchodzi do jego mieszkania, jak do własnego domu. Zbyt często już o tym rozmawiał z niebieskookim i wiedział, że żadna rozmowa nie przyniesie efektów.
- Louis, ty mała cholero, gdzie jesteś? - Głos Nialla był coraz bliżej sypialni i szatynek modlił się, aby przyjaciel nie zajrzał do pokoju. Louis nie miał ochoty z nikim rozmawiać, przebywać lub dzielić się powietrzem. Jednak spokój nie był mu dany, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. - Tutaj jesteś. Cześć, Lou - mruknął Niall, kiedy usiadł na skraju łóżka.
Z ust Tomlinsona uciekło ciche, niezrozumiałe mruknięcie. Szatyn naprawdę chciał pobyć sam na sam ze swoimi szarymi myślami i wspomnieniami.
- Jak się masz? - Tomlinson poczuł, jak Horan przenosi się i układa obok niego. - Rozmawiałeś z Liamem?
Louis nie odpowiedział. Pomiędzy dwójką przyjaciół zapanowała cisza, która była jednoznaczna i Niall westchnął. Położył swoją rękę na plecach szatyna i potarł w uspokajającym geście. Nic nie mówił. Po prostu siedział z Louisem i pozwalał mu kryć się pod kołdrą ze smutnym wyrazem twarzy.
- Jeżeli chcesz, to pójdę po jakieś ciastka lub czekoladę i popłaczemy razem, Lou - mruknął smętnym głosem po jakimś czasie Niall.
Louis westchnął cicho i wysunął głowę spod kołdry. Jego niebieskie oczy wpadły w odcień szarego i nie przypominały one bezchmurnego nieba. Karmelowe włosy sterczały w różnych kierunkach, a policzki były lekko zaróżowione.
- Zerwałem z nim - wymamrotał szatyn i przewrócił się na plecy ze wzrokiem wbitym w sufit.
Niall przygryzł wargę, kiedy wpatrywał się w Louisa. Ciężko było mu patrzeć na przyjaciela w takim stanie, ale wiedział, że dobrze postąpił.
- Oj, Louis. Według mnie dobrze zrobiłeś. - Niall odgarnął włosy z czoła niebieskookiego i cicho westchnął. - Gdybyś mu teraz wybaczył, to mógłby znowu zrobić to samo, a ty byś ponownie cierpiał.
- Wiem, ale - Louis przymknął oczy i zasłonił twarz dłońmi. - Ale to w dalszym ciągu boli. Byliśmy razem tak długo i nie sądziłem, że kiedykolwiek się rozstaniemy - dodał szatyn i pozwolił aby niechciane łzy wypłynęły na jego policzki.
- Wiem, Lou, ale ty doskonale wiesz, że tak będzie lepiej. Znajdziesz sobie chłopaka, który na ciebie zasługuje. Takiego, który nigdy nie pomyśli o zdradzie. Musisz tylko w to uwierzyć, zjeść czekoladę i uśmiechnąć się, bo ktoś akurat wtedy może się w tobie zakochać.
Tomlinson przez pare minut leżał w bezruchu i myślał na słowami Nialla. Wiedział, że jego przyjaciel ma racje, zawsze ją miał, ale nie chciał jeszcze wstać z łóżka. Chciał przeleżeć cały dzień i przepłakać, bo właśnie zakończyła się jego największa i pierwsza miłość, o której zawsze będzie pamiętał.
- Niall? - zapytał zachrypniętym głosem, kiedy miał dość ciszy.
- Hmm?
- Przyniesiesz czekoladę i obejrzymy jakiś film? - Szatyn odsłonił twarz i spojrzał na Horana szczenięcym wzrokiem.
- Przecież wiesz, że tak - zaśmiał się Niall i wstał z łóżka. - Wezmę jeszcze chusteczki, bo będę płakać razem z tobą - dodał i szybkim krokiem skierował się do kuchni.
- Ej, przecież ja nie płacze na filmach! - Krzyknął Louis i poprawił się na łóżku. Może wizyta Nialla była dobrym pomysłem, bo Niall był osobą, która naprawdę potrafiła poprawić mu humor w najgorszych chwilach.
● ● ●
Louis spędził wspaniały czas z Niallem, z którym zjadł czekoladę, ciastka i lody, z którym płakał przy ‚Gwiazd Naszych Wina'. Kochał Nialla i nie wiedział czym sobie zasłużył na takiego cudownego przyjaciela.
Pożegnał się z Horanem, który zapowiedział swoją kolejną wizytę na następny dzień. Chociaż Louis podejrzewał, że brunet i tak pojawi się najmniej spodziewanym momencie. Tomlinson wykąpany wylądował na kanapie z książka Kinga na kolanach i kubkiem kakao. Czytanie i ciepły napój pozwoliły mu na oderwanie się od wszystkich myśli. Jednocześnie czekał na powrót Harry'ego, który w ostatnim czasie był jego największym oparciem i chciał porozmawiać z loczkiem o zwykłych błachostkach.
Wreszcie doczekał się długo wyczekiwanego dźwięku przekręconego klucza w zamku. Przed wyjściem dał Stylesowi klucz od domu, żeby nie musiał kuśtykać do drzwi, kiedy Harry wróci.
Tomlinson przymknął książkę i poprawił okulary, które zsunęły się na czubek nosa, po czym spojrzał w kierunku drzwi. Na jego zmęczonej i zaczerwienionej twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy zobaczył Harry'ego. Jego włosy i bluzka były mokre przez ulewę, która zapanowała nad Londynem.
- Cześć, Louis - Styles posłał miły uśmiech w kierunku szatyna i ściągnął buty. - Jak się czujesz?
Louis wzruszył ramionami i odłożył książkę na stolik, czekając aż Harry usiądzie obok niego. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie uważał Stylesa za kogoś, kto może zostać jego przyjacielem.
- Lepiej. Był Niall i poprawił mi trochę humor. - Tomlinson uśmiechnął się i wypił za jednym razem resztę kakao.
- To dobrze, cieszę się. - Harry odgarnął mokre loki z czoła i przysiadł na krańcu kanapy. - Zobaczysz, że z czasem wszystko się ułoży.
Niebieskooki pokiwał głowa z kubkiem przy ustach i uśmiechnął się lekko.
- Obejrzymy jakiś film?
Harry zaśmiał się cicho, kiedy spojrzał na twarz szatyna.
- Bardzo chętnie - oznajmił i wyciągnął rękę przed siebie. - Poczekaj momencik - dodał i przyłożył dłoń do policzka szatyna, aby móc zetrzeć resztki kakao, które ulokowały się nad górną wargą Louisa tworząc artystycznego wąsa.
Na policzkach Tomlinsona zakwitły czerwone rumieńce, kiedy kciuk Harry'ego zahaczył o jego wargi. Przez chwile Styles wpatrywał się w niebieskie oczy Tomlinsona, po czym cofnął dłoń.
- Um, tak. - Harry odkaszlnął i wstał z kanapy. - Wybierzesz coś, a ja pójdę się przebrać, w porządku? - zapytał, kiedy wolnym krokiem skierował się w stronę sypialni.
Louis pokiwał głową i spuścił speszony wzrok. Harry działał na niego w ten dziwny i niezrozumiały dla niego sposób, i sama jego obecność pobudzała w nim tajemnicze uczucia. Po chwili pokręcił głową i znalazł ‚Avengers' na jednym z kanałów. Postanowił zostawić, bo naprawdę kochał Marvela i tematykę superbohaterów.
Poczekał aż Harry wróci do salonu, po czym uśmiechnął się do loczka i ułożył wygodnie na kanapie. Od czasu do czasu wymieniał z Harrym swoje spostrzeżenia. Louis sam nie wiedział kiedy, ale w pewnym momencie znalazł się zbyt blisko Harry'ego z głową na jego ramieniu. Harry był ciepły i wygodny, i sam loczek nie miał nic przeciwko. Ramie Stylesa było owinięte wokół niego, a na twarzy widniał lekki uśmiech.
Było naprawdę miło.
- Louis? - zapytał Harry, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Louis cały film siedział z głową na ramieniu Harry'ego, z jego ramieniem dookoła niego i z przyjemnym uczuciem w brzuchu. Przez tą chwile zapomniał o wszystkim. Louis mruknął w odpowiedzi, dając znać loczkowi, że słucha. - Czy - zaczął powoli i lekko niepewnym głosem Styles, a jego dłoń mocniej zacisnęła się na jego pasie. - Gdybym zapytał cię kiedyś, tak czysto teoretycznie, o randkę, to co byś powiedział?
Serce Louisa na moment zatrzymało się, aby po chwili ponownie zacząć pracować dwa razy szybciej. Oderwał głowę od ramienia loczka, aby spojrzeć wprost w zielone oczy, w których kryła się niepewność wymieszana z ciekawością. Harry wyglądał jak przestraszony jelonek przyłapany w świetle reflektorów i był to rozczulający widok.
Szatyn odkaszlnął i zignorował uścisk w brzuchu, po czym ponownie przytulił się do Harry'ego.
- Tak czysto teoretycznie, to bym się zgodził - mruknął z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie mógł nic poradzić, że sama myśl o randce z Harrym, sprawiała że był całkiem zadowolony.
Harry odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał słowa wychodzące z ust szatynka. Miał dziwne wrażenie, że jego serce zaprzestało swojej pracy podczas oczekiwania na odpowiedź. Poczuł, jak radość przejmuje nad nim kontrole, a to wszystko przez małe ziarenko nadziei, które pojawiło się w jego umyśle.
- Um, w porządku - mruknął zadowolony Harry i wzmocnił uścisk na pasie szatyna. - W porządku. Może kiedyś zapytam - dodał, z szerokim uśmiechem, który nie chciał zejść z jego twarzy.
Przez resztę wieczoru dwójkę kolegów z pracy rozpierała to dziwne i szalenie uzależniające uczucie szczęścia, które pojawiało się dzięki tej jednej, wyjątkowej osobie.
_______________________
hi. jest tu ktoś jeszcze? przepraszam, że dopiero teraz wstawiam rozdział, ale ostatnio mam pewne problemy i nie miałam ochoty pisać.
więc, został tylko epilog i koniec. kto się cieszy?
i... lubi tu ktoś teen wolf?
miłego wieczorku xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro