Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział piąty 🌴

Po dużym apartamencie rozniósł się trzask drzwi. Louis zazwyczaj nie trzaskał drzwiami, ale jeśli już to robił, był naprawdę zirytowany lub wściekły. Rozmowa z Niallem niesłychanie go wkurzyła i kompletnie wyprowadziła z równowagi. Szatyn zazwyczaj starał się być oazą spokoju, kwiatem lotosu i czymkolwiek, co związane jest ze stanem błogiej nieświadomości i spokoju, ale jego natura złośliwca dawała o sobie znaki.

Tomlinson zrzucił z nóg eleganckie buty i odstawił swoją aktówkę obok szafki, po czym przyłożył palce do skroni i głośno westchnął. Nie chciał przenosić swojej irytacji z pracy do domu, dlatego starał się uspokoić i przywołać na twarz uśmiech. Jednak w momencie, w którym spojrzał w małe lustro wiszące na ścianie, wystraszył się własnego odbicia. Nigdy nie widział takiego grymasu na swojej twarzy i to naprawdę nie wyglądało przekonująco.

- To ty, Lou?

Do uszu szatyna dotarł głos Liama i Tomlinson szybko zmobilizował się do mały, ale prawdziwy uśmiech, kiedy zza framugi drzwi pojawiła się głowa bruneta. Payne uśmiechnął się lekko do swojego chłopaka i całkowicie wyszedł na korytarz. Louis przygryzł dolną wargę, kiedy zobaczył w co ubrany był jego chłopak.

- Ładne wdzianko - mruknął Tomlinson i podszedł do bruneta, aby złożyć na jego ustach mały pocałunek. To było szybkie i przelotne, a ich wargi ledwo się dotknęły.

Liam zmarszczył brwi i automatycznie spojrzał w dół, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech zrozumienia. Chwycił między palce materiał różowego fartuszka i posłał Louisowi rozbawione spojrzenie.

- Pozwoliłem go sobie pożyczyć, aby przygotować ci obiad. - Liam wzruszył ramionami i odwrócił się, aby ponownie zniknąć w kuchni. - Jak było w pracy? - zapytał, wiedząc że szatyn podążył za nim.

Louis skrzywił się odrobinkę na wspomnienie dzisiejszego dnia i wzruszył ramionami. Wyjął z lodówki butelkę zimnej wody i oparł się biodrem o blat.

- Jak zawsze - mruknął w końcu i napisał się dużego łyka chłodnego napoju. - Spotkanie, nuda, spotkanie i Niall, który gada o wszystkim co się da. - Kłamstwo.

Kłamstwo, ale Louis nie chciał jeszcze mówić o niczym Liamowi. Niall miał racje i był to głupi powód, przez który miałby mieć zły humor lub zniszczony dzień. Zwłaszcza nie chciał psuć humoru Payne'owi, który aż tryskał energią.

- Na pewno? - Brunet spojrzał na Tomlinsona przez ramie i przyjrzał mu się uważnie. Coś w głosie chłopaka niepokoiło go i po prostu chciał się upewnić. Zresztą, mina Louisa nie potwierdzała jego słów i to jeszcze bardziej go dekoncentrowało.

- Jasne, że tak! - Louis zaśmiał się cicho pod nosem i machnął ręka, dając tym samym znak, że koniec tematu. - Wezmę szybki prysznic i możemy jeść - dodał i odłożył wodę na blat. - Co przygotowałeś?

- Nic specjalnego. - Brunet wzruszył ramionami i zamieszał coś w garnku, który stał na płycie elektrycznej. - Twój ulubiony makaron z sosem serowym i jakąś sałatkę z internetu.

- Uwielbiam cię - mruknął Louis i posłał buziaka w kierunku Payne'a, po czym wyszedł z kuchni. Potrzebował chłodnego prysznica, który oddali od niego wszystkie myśli związane z Harrym, który już chyba na stałe zadomowił się w jego głowie.

Tomlinson czuł coraz większa irytację, kiedy każdej jego myśli towarzyszył Harry i jego denerwująca twarz. Jednak nie ważne jak bardzo zgadzałyby się z Niallem i jego twierdzeniem, że powinien zapomnieć o przeszłości, to nie potrafił. Styles już na zawsze, no może lekka przesada, został irytującym chłopakiem z liceum w jego wspomnieniach.

Naprawdę musiał przestać myśleć o Stylesie i skupić się na własnym życiu.

***

Louis siedział na kanapie skulony pod ramieniem Liama. Byli już po obiedzie i pozwolili sobie na leniwe popołudnie, podczas którego będą robić abolutnie nic. Zimny prysznic naprawdę przydał się szatynowi i sprawił, że jego umysł uwolnił się spod naporu myśli o Harrym.

- To co cię trapi, hmm? - Liam przerwał panująca w pokoju ciszę i zerknął na swojego chłopaka, który spiął się po usłyszeniu pytania.

- Co? - Tomlinson podniósł głowę i zerknął na Liama.

- No nie ukrywaj przede mną. Widzę, że coś jest nie tak. - Payne zacisnął ramię wokół ciała szatyna, kiedy poczuł, jak niebieskooki próbuje od niego uciec. - Gdzie uciekasz?

- Jezu, Liam - westchnął Louis i pokręcił głową. - Nigdzie nie uciekam. Poprawiam się tylko, bo mi niewygodnie. I nic się nie dzieje. Po prostu mamy niezły bałagan w pracy i jestem zmęczony i trochę przytłoczony. - Tomlinson ponownie tego dnia wzruszył ramionami i oparł głowę na ramieniu bruneta.

Liam pokiwał głową i postanowił nie naciskać na swojego chłopaka, bo wiedział że tego nienawidzi. Zamiast zmuszać Louisa do gadani, nachylił się powoli ucałował wagi szatyna.

- Jakoś pozbędziemy się tego uczucia - wymruczał w usta niższego chłopaka i objął go w pasie, przyciągając bardziej do siebie. Louis zaśmiał się cicho i odwzajemnił pocałunek. Jednak szatyn nie był do końca przekonany czy dobrze robi.

***

Z gardła Louisa uciekł cichy jęk, kiedy wysiadał z samochodu Liama. Szatyn był cały obolały po wczorajszym wieczorze spędzonym z brunetem i jego dłoń automatycznie wędrowała w dół pleców, gdzie odczuwał największy dyskomfort.

- Mogłeś być bardziej delikatnie - fuknął rozeźlony i chwycił za uchwyt aktówki. - Następnym razem tak nie będzie.

Liam zaśmiał się głośno i puścił oczko w kierunku swojego chłopaka.

- Jakoś wczoraj nie narzekałeś - mruknął, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech, kiedy policzki Louisa zapłonęły czerwienią.

- Oh, zamknij się i jedź już sobie. - Louis zatrzasnął drzwi auta i lekko kaczkowatych krokiem ruszył w kierunku wejścia do firmy. Największym problemem było wejście po paru małych stopniach. Naprawdę jego tyłek był obolały, a ciasny materiał garniturowych spodni, utrudniał mu wszystko.

Tomlinson podniósł spojrzenie, kiedy dostały na szczyt schodów i zatrzymał się w pół kroku. Przed wejściem do firmy stał Harry, którego krótkie włosy były ładnie wystylizowane, a koszula miała rozpięte kilka guzików.

- Cholera - jęknął zirytowany Louis i ponownie ruszył, aby jak najszybciej znaleźć się w gabinecie Zayna. Nie miał zamiaru przebywać z Harrym.

- Ciebie też miło widzieć, Lou. - Harry uśmiechnął się lekko i przepuścił szatyna w wejściu. W jego oczy od razu rzucił się ciasny garnitur, w który ubrany był Louis i jakimś dziwnym sposobem, nie mógł oderwać od niego spojrzenia. Widział koślawy chód niższego mężczyzny, przez co skrzywił się lekko. - Myślę, że ja bym się tobą lepiej zajął niż twój kochaś - mruknął w ucho Louisa, kiedy przechodził obok niego.

Tomlinson spiął się, kiedy usłyszał słowa zielonookiego. Było to kompletnie nieprofesjonalne, ale też sprawiło, że wzdłuż jego kręgosłupa przeszedł delikatny dreszcz.

- Chciałbyś - mruknął cicho i spuścił wzrok, żeby ukryć lekko rumiane policzki.

- Owszem, ale to później. - Harry uśmiechnął się szeroko i wcisnął guzik w oczekiwaniu na windę. Louis w dalszym ciągu wpatrywał się w podłogę, czekając na windę. Mógł iść schodami, ale wiedział, że nie da rady. Ostatnim wyjściem było czekanie w towarzystwie Harry'ego.

Jazda w ciasnym pomieszczeniu z Stylesem, który bezczelnie wpatrywał się w niego z nieodgadnionym spojrzeniem, była nie do zniesienia. Louis odetchnął z ulgą, kiedy winda zatrzymała się i szatyn wystrzelił z pomieszczenia niczym strzała. Natychmiast popędził w stronę gabinetu Zayna, kompletnie nie zwracając uwagi na idącego za nim Harry'ego.

- Wejść! - Zza drewnianych drzwi doszedł stłumiony głos Malika i Tomlinson natychmiast otworzył drzwi. Chciał je zamknąć jak najszybciej, jednak but Stylesa zablokował je. - Co ty robisz, Louis?

Szatyn odwrócił się przodem do szefa i wskazał palcem na drzwi.

- Styles mnie goni - mruknął cicho i zaraz miał ochotę uderzyć się w głowę z własnej głupoty.

- Nie goni cię, tylko przeszedł na moją prośbę. - Malik pokręcił rozbawiony głową. - Wejdź, Harry.

Louis uniósł brwi i spojrzał na zielonookiego, który zamykał za sobą drzwi z głupim uśmiechem.

- Wezwałem was na rozmowę, więc proszę, zajmijcie miejsca. - Zayn wskazał na dwa krzesła i sam usiadł na swoim fotelu.

Louis przełknął głośno ślinę i na sztywnych nogach zajął swoje miejsce. To nie mogło być nic dobrego.

____________________________

Mam nadzieje, że teraz rozdział będzie widoczny xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro