Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dziesiąty 🌴

Louis pocierał swój bolący kark, kiedy wolnym krokiem kierował się do piekarni. Całą noc spędził na kanapie, myśląc o malince, którą znalazł na szyi Liama. Nie mógł zmrużyć oka, ciągle tworząc nowe scenariusze. Tylko nad ranem udało mu się zasnąć na godzinke lub półtorej, ale to wystarczyło, żeby bolał go cały kręgosłup.

Dobijała godzina ósma, kiedy szatyn mijał ulice, na których pojawiało się coraz więcej samochodów. Nawet w sobotę Londyn był maksymalnie zatłoczony i szatyn miał nadzieję, że dostanie jakieś świeże bułki. To nie było tak, że codziennie rano wstawał i zasuwał do piekarni po świeże pieczywo. Dzisiaj był taki moment, kiedy Louis czuł, że nie wysiedzi w domu i jedynym wyjściem było opuszczenie go.

Wszedł do małej piekarni, w której znikał cały uliczny zgiełek. Na twarzy szatyna pojawił się lekki uśmiech, kiedy poczuł zapach świeżego pieczywa. Wolnym krokiem podszedł do do lady, zza którą stała sprzedawczyni.

- Dzień dobry. Co podać? - Louis oderwał spojrzenie od wszystkich ciastek i zerknął na kobietę.

- Poprosze cztery bułki z serem i dwa rogale z czekoladą. - Louis uśmiechnął się w stronę sprzedawczyni, która nakładała do papierowych opakowań przysmaki.

Kiedy Tomlinson otrzymał resztę i pieczywo, pożegnał się i opuścił piekarnie. Przez ten moment, który spędził w sklepie, na ulice zdążyła wyjść masa ludzi, którzy śpieszyli się do pracy.

Niebieskooki szybkim krokiem skierował się w kierunku mieszkania. Miał nadzieję, że Liam się już obudził i będzie w stanie rozmawiać. Jednak po tym, w jakim stanie Payne wrócił wczoraj do domu, Louis wiedział, że nie ma na to szans.

***

Szatyn kończył właśnie myć wszystkie podłogi i naczynia, kiedy usłyszał jakieś hałasy z sypialni. Postanowił jednak je zignorować i dać do zrozumienia Liamowi, że tym razem przegiął. Praca Louisa zawierała w sobie wyjazdy służbowe i Liam powinien to uszanować, a przede wszystkim zrozumieć. Z poczatku Louis miał inna strategię, ale zmienił ją, kiedy zaczął sprzatać cały apartament. Po prostu musiał czymś zająć myśli.

Tomlinson nie spojrzał nawet w kierunku wejścia do kuchni, kiedy usłyszał jak Payne idzie w jego kierunku.

- Cholera - mruknął brunet i opadł na krzesło. - Jak mnie głowa boli. - Liam oparł łokieć o blat stołu i spojrzał na Louisa, który odkładał ostatni talerz do szafki.

Niebieskooki wytarł ręce w swoją starą bluzę, którą miał na sobie, po czym bez słowa opuścił kuchnie. Liam za to siedział zdezorientowany na tym samym miejscu co wcześniej i wpatrywał się w miejsce, w którym niedawno stał szatyn.

- Lou? - Payne wstał z miejsca i wolnym krokiem ruszył w kierunku salonu. Brwi bruneta zmarszczyły się kiedy zobaczył jak jego chłopak siedzi na kanapie i przeskakuje z kanału na kanał. - Wszystko w porządku?

- Jak najbardziej. - Louis przytaknął i podkulił nogi, kiedy zobaczył jak Liam siada blisko niego.

- Zachowujesz się jakoś dziwnie - mruknął niepewnie Liam i ostrożnie ułożył swoją dłoń na kostce szatyna. Jego zdziwienie urosło, kiedy Louis zrzucił jego rękę ze swojej nogi.

- Dziwisz mi się? - Louis gwałtownie wstał z kanpy, nie zwracając uwagi na pilot, który z cichym trzaskiem uderzył w podłogę. - Wychodzisz sobie z domu, a potem ledwo wracasz i to jeszcze z jakąś malinką na szyi, Liam! Jak mam się, kurwa, zachowywać? - Louis czuł jak jego twarz czerwienieje pod wpływem emocji. Spojrzał na Liama hardym spojrzeniem i założył ręce na klatce piersiowej.

- Jaką malinką? - Liam zmarszczył brwi i wstał z kanapy. Kompletnie nie rozumiał o czym mówi Louis. Payne nawet zignorował ból głowy przez całą sytuację. Szybkim krokiem brunet wyszedł z salonu i podszedł do dużego lustra, które znajdowało się w przedpokoju. - Co do - zaczął, kiedy odchylił kawałek swojej szarej koszulki, aby odsłonić szyję.

Liam wpatrywał się w fioletowy ślad i naprawdę starał sobie przytomność kto to tam zostawił i kiedy. Nie pamiętał niczego z ostatniej nocy, ale malinka mówiła sama za siebie. Coś musiało się stać w klubie. Payne wyraźnie zbladł, kiedy zdał sobie sprawę, że będzie miał poważnie przesrane i wiedział, że Louis tak łatwo nie da się przeprosić. Tym bardziej, że przed wyjściem zrobił mu awanturę z powodu pracy.

Liam wrócił do salonu, w który okazał się pusty. Szybkim krokiem przeniósł się do sypialni, w której zastał Louisa stojącego przed otwartą szafą. Przeglądał każdą koszulę, która wisiała w środku i dokładnie wybierał odpowiednie na wyjazd.

- Louis - Liam zaczął cicho i podszedł do swojego chłopaka. Nie wiedział od czego zacząć, bo naprawdę nic nie pamiętał. - Przepraszam. Naprawdę nie wiem skąd ta malinka się tam wzięła. - Payne delikatnie ułożył swoja dłoń na ramieniu Louisa, który teraz przeszukiwał półkę ze spodniami. Jednak jego ręką została natychmiast odtrącona. - Nie gniewaj się. Nigdy bym na to nie pozwolił na trzeźwo.

- Problem w tym, Liam, że nie byłeś trzeźwy. - Louis odwrócił się przodem do Liama i posłał mu jedno ze swoich spojrzeń, które mówiło mu, że jest naprawdę zawiedziony. - Nawet nie wiem czy mnie nie zdradziłeś, bo nic nie pamiętasz.

- Jedna malinka nie jest dowodem na zdradę. - Payne zmarszczył brwi, bo mógł przysiąc, że nigdy nie byłby w stanie zdradzić Louisa. - Chyba nie sądzisz, że byłbym w stanie ci to zrobić?

- Nie wiem co mam sądzić. Prawda jest taka, że wyszedłeś po naszej kłótni, najebałeś się jak świnia w barze, a wróciłeś z zanikiem pamięci i malinką na szyi. Jakie byś wyciągnął wnoski z takiej opowieści? - zapytał teoretycznie Louis, bo wiedział, że odpowiedz na to pytanie była jedna. - Zresztą, po raz kolejny czepiałeś się mojej pracy. Zrozum, że to jest to, czym się zajmuje i nie mogę ciągle odmawiać. Nie mam do ciebie pretensji, kiedy siedzisz do późna w redakcji i kończysz artykuły. Musisz to w końcu zrozumieć. - Tomlinson spojrzał w brązowe oczy swojego chłopaka, po czym schylił się i wyciągnął walizkę, która stała za szafą. Zaczął powoli układać w niej wszystkie podstawowe rzeczy, podczas gdy Liam nic nie mówił.

Po pewnym czasie, Louis zamknął drzwi szafy i spojrzał na zegar.

- Idę do Nialla - mruknął w kierunku Liama, który siedział na łóżku i dokładnie obserwował jego ruchy. - Będę wieczorem - dodał, po czym wyszedł z mieszkania w zwykłym dresie i telefonem w kieszeni.

Miał nadzieję, że Niall i Zayn poprawią mu humor.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro