Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty ósmy 🌴

Speszony niebieskooki, na którego policzkach pojawił się dorodny rumieniec, spuścił wzrok na ziemie i przeskoczył z nogi na nogę. Czuł, że zielone oczy Harry'ego wpatrują się w niego z intensywnością. Nie mógł uwierzyć, że właśnie całował się z Harrym. Już nie raz jego wzrok uciekał na pulchne usta zielonookiego, jednak zawsze towarzyszyła mu myśl, żeby je zakneblować. No może czasami zastanawiał się jak smakują, jednak nie spodziewał się, że to kiedykolwiek się dowie.

Nie wiedział dlaczego odwzajemnił pocałunek, ale wiedział, że nie powinen on działać na niego w taki sposób. Nie pamiętał momentu, w którym ostatni raz poczuł tak przytłaczający gorąc i czystą przyjemność podczas całowania Liama. Za każdym razem było to rutynowe stykanie się jego warg z ustami Payne'a i po prostu nie zdawał sobie sprawy, że coraz mniej czuje w kontaktach ze swoim chłopakiem. Chociaż Louis nie wiedział czy nadal są parą. Nawet jeżeli Liam nie zdradził go, malinka na jego szyi była powodem, przez który szatyn stracił zaufanie do Payne'a.

- Louis.

Do uszu szatyna doszedł cichy głos Harry'ego, który przybrał lekkiej chrypki. I Louis nie wiedział, czy wcześniej jej po prostu nie słyszał, czy może jej nie było. W każdym razie, uznał ją za niesamowicie przyjemną dla ucha. Nie ważne, jak bardzo by się podobała szatynowi, nie podniósł spojrzenia. Wstydził się podnieść wzrok i napotkać zielone tęczówki Stylesa. Nie miał zielonego pojęcia co teraz mu powie i co zrobi.

Z różowych ust kędzierzawego wydostało się ciche westchnięcie, kiedy Tomlinson nawet nie poruszył głowa. Bez wahania złapał za podbródek szatyna i delikatnie uniósł go. Widział, jak w niebieskich oczach uformowała się niepewność i zielonooki nie chciał jeszcze bardziej stresować szatyna, więc złapał go za rękę.

- Chodź, wrócimy na plaże. - Powiedział cicho i ostrożnie pociągnął niższego mężczyznę za dłoń.

Oczy Louis nieznacznie się rozszerzyły na słowa Harry'ego, ale nie miał zamiaru protestować. Przez trochę czasu nie miał zamiaru w ogóle się odzywać. To Harry go pocałował i to on pierwszy powinien rozpocząć rozmowę. Fakt, Tomlinson oddał pieszczotę z taką samą siłą i emocjami, jednak najpierw on sam musiał sobie wyjaśnić i zrozumieć. Widocznie Styles również nie wiedział, jak zareagować na całą sytuacje, dlatego zaproponował powrót na plaże.

- Co ci się stało w nogę? - zapytał w pewnym momencie Styles, kiedy przedzierali się przez krzaki. Louis oderwał spojrzenie od jego dłoni, która złączona była z dłonią Harry'ego. Naprawdę starał się uciec od myśli, dotyczących dużej i ciepłej ręki, która tak głupio idealnie pasowała do jego własnej.

Niepewnie zerknął na zielonookiego, który spoglądał na niego kątem oka, kiedy przytrzymywał gałęzie dla szatyna. Dopiero później spojrzał na swoją nogę, na której widniała stróżka zaschniętej krwi.

- Um, chyba zahaczyłem o jakaś gałąź, kiedy wszedłem do lasu - wymamrotał. Nie pamiętał momentu, w którym potknął się lub zrobił coś, co mogło stworzyć ranę.

- Trzeba będzie ją przemyć. - Louis nie wiedział czy słowa Harry'ego były skierowane do niego, ale wydawało mu się, że mówił sam do siebie. - Dasz radę dojść sam? - zapytał i uniósł brew. Był gotowy wziąć Louisa na ręce i zanieść nad samą wodę. Zdawał sobie sprawę, że dla Louisa w ostatnim czasie zdarzyło się zbyt dużo i czuł, że szatyn był zagubiony. Wiedział też, że wcale nie poprawił sytuacji swoimi krzykami i pretensjami, a tym bardziej pocałunkiem. Jednak nie potrafił się powstrzymać. Ciągnęło go do szatyna od pierwszego dnia pracy i pomimo tego, że ich relacja w szkole wyglądała jak wyglądała, to Louis dużo się zmienił i Harry nie marzył o niczym innym niż zaproszeniu Tomlinsona gdziekolwiek, ale wszystko popsuło się, kiedy zobaczył Louisa i jego chłopaka. Poczuł się wtedy na straconej pozycji i, żeby chociaż trochę oddalić się od szatyna, zaczął być dla niego złośliwy.

Kiedy trafili na wyspę, Harry naprawdę starał się być odpowiedzialny, ale Louis zachowywał się jak dziecko i nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. Z drugiej strony sprawiał, że jego głupia ochota na pocałowaniem go wzrastała. I on wiedział, po prostu wiedział, że przyjdzie taki moment kiedy wybuchnie i pokaże Louisowi.

No i właśnie taki moment nadszedł i Styles wiedział, że namieszał niższemu jeszcze bardziej.

- Tak. - Louis kiwnął głowa i trochę mocniej ścisnął dłoń Harry'ego. Miał nadzieje, że Zayn dowiedział się o całej sprawie i w końcu zorganizował jakieś poszukiwania. Inaczej Louis nie dawał sobie dużych szans na przeżycie.

Trochę czasu zajęło dwójce przedarcie się przez wszystkie drzewa, krzaki i gałęzie. Pare razy zdarzyło się, że Louis poślizgnął się i stracił równowagę, jednak Harry był zawsze w pogotowiu i łapał szatyna w odpowiednim momencie. Odetchnęli z ulga, kiedy dotarli na plaże i Tomlinson jako pierwszy opadł na piasek. Od razu przyjrzał się swojej zranionej nodze.

- Przyniosę ci coś, czym będziesz mógł sobie to przemyć. - Oświadczył Harry i spojrzał na Louisa. Zastanawiał się czy dobrym ruchem będzie, gdy przeczesze włosy szatyna palcami, jednak zrezygnował z tego pomysłu. - Czekaj tu i się nie ruszaj, w porządku? - zapytał i uniósł prawą brew. Wolał się upewnić, że Tomlinsonowi znowu coś nie uderzy do głowy i nie ucieknie.

Louis podniósł głowę i spojrzał w oczy Stylesa, po czym kiwnął głową. Chciał jeszcze dodać złośliwą uwagę, że ze zranioną nogą daleko nie ucieknie, jednak ugryzł się w język. To nie był czas na takie zachowanie.

Przed odejściem Harry rozejrzał się po plaży, starając się odszukać Sama, który znowu gdzieś zniknął. W gruncie rzeczy, Stylesa nie interesowało co się dzieje z podejrzanym facetem, ale wolał się upewnić, że nie ma go w pobliżu Louisa, który zawsze panikował i uciekał po rozmowach z nim.

Louis obserwował jak Harry szybkim krokiem kieruje się w stronę strumyku i lekko odetchnął z ulgą. To nie tak, że czuł się z Harrym jak w towarzystwie jakiegoś gwałciciela, ale nie chciał z nim rozmawiać. Nie chciał, żeby doszło do
momentu, w którym będą musieli porozmawiać o całym zajściu w lesie. Louis miał zamiar przeciągać to jak najdłużej.

Powoli podniósł dłoń do twarzy i ostrożnie, opuszkami palców dotknął górnej wargi. W dalszym ciągu czuł usta Harry'ego i nie chciał się do tego przyznać, ale uwielbiał to uczucie. Pomimo, że to był pierwszy ich pocałunek, do którego nie powinno dojść, to Tomlinson już wiedział, że uzależnił się od tego uczucia. Zakochał się w różowych ustach Harry'ego, które wywołały w nim mieszankę różnych uczuć, o których istnieniu wcześniej nawet nie wiedział i nie sadził, że można je poczuć. I jeżeli to co się stało, w pewnym sensie było złe, szatyn zrozumiał pare rzeczy, które wydarzyły się w jego życiu i nawet nie chciał żałować tego co zaszło.

- Proszę. - Louis szybko odsunął dłoń od swojej twarzy i po raz kolejny się zarumienił. Spojrzał na Harry'ego, który stał nad nim z mokrym materiałem w dłoni. Wzrok Louisa automatycznie zjechał na bluzkę zielonookiego, która była jeszcze bardziej podarta niż wcześniej.

- Dziękuje, ale nie musiałeś niszczyć swojej koszulki. - Louis odebrał od kędzierzawego kawałek materiału i uśmiechnął się lekko. Powoli przyłożył mokry materiał do piszczela i ostrożnie przemył ranę.

- Daj spokój - Harry machnął ręką i kucnął przed szatynem. Tomlinson mógł zauważyć lekko fioletowe sińce pod oczami loczka. - I tak już jest do wyrzucenia - dodał, kiedy złapał kontakt wzrokowy z szatynkiem. - Jak się czujesz?

Louis ostatni raz przejechał mokrym materiałem po nodze, po czym wzruszył ramionami. Sam nie widział, jak się czuł. Nie potrafił określić jednym przymiotnikiem bałaganu, który miał w głowie.

- Całkiem dobrze, chyba. A ty?

Harry pokiwał głową i usiadł na pisaku. Skrzyżował nogi i troszeczkę przysunął się bliżej Louisa. Odgarnął swoje brudne włosy z czoła, po czym podparł brodę na dłoni i wbił spojrzenie w twarz Tomlinsona.

- To zależy - zaczął powoli i przybrał łagodny wyraz twarzy. Nie chciał speszyć Louisa. Po prostu chciał z nim porozmawiać i naprawdę odciągnąć go od wszystkiego co się działo. - Dlaczego znowu uciekłeś? I dlaczego zawsze jest to po twoich rozmowach z Samem?

Louis rozchylił lekko usta i spuścił wzrok na swoje kolana. Sam nie wiedział czy chce to tym rozmawiać, ale Harry wyglądał na naprawdę zmartwionego i wiedział, że powinien mu powiedzieć. Stylesowi też należały się wyjaśnienia.

- Naprawdę możesz mi powiedzieć, Lou. - Dłoń Harry'ego wyładowała na kolanie szatyna i lekko ścisnęła je w geście otuchy. - Martwię się i może ci ulży. Postaram się pomóc i zawsze mogę porozmawiać z Samem, jeśli chcesz. - Harry pogłaskał kolano szatyna przez podziurawiony materiał spodni i posłał uspokajający uśmiech.

Louis przez moment wpatrywał się w zielonookiego, po czym pokiwał głowa. Harry ma racje i nawet jeżeli czuł się troszkę nieswojo w towarzystwie Harry'ego po pocałunku, to ufał mu.

- W porządku.



__________________________________

Hejka!

Jak Wam mijają wakacje? Mam nadzieje, że dobrze się bawicie!

W następnym rozdziale trochę się zadzieje!

Miłego wieczorku, kochani! xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro