Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwiedziesty pierwszy 🌴

Louis jęknął cicho, kiedy po raz kolejny znalazł na swoim ramieniu jakiegoś robaka, który uprzykrzył mu życie.

Odkąd tylko zagłębili się w las, zaatakowała ich ogromna wilgoć i wielka ilość owadów. Tomlinson wzdrygał się za każdym razem, kiedy czuł jak coś po nim chodzi. Czasami był po prostu przerażony, kiedy czuł dziwne mrowienie, jednak kiedy patrzył na swoją skórę, nie widział nic. Szatyn miał wrażenie, że jeszcze moment i wpadnie w paranoje.

Harry z kolei, szedł przodem i uważnie się rozglądał. Z każdym krokiem czuł coraz większe pragnienie i głód. Wiedział, że muszą szybko znaleźć cokolwiek jadalnego. Jednak jak dotąd, jedyne co zobaczyli to wielkie pajęczyny i rozłożyste krzaki, które już niejednokrotnie pokaleczyły nogi Stylesa.

- Ja pierdole - wymamrotał pod nosem wkurzony Louis, który powoli tracił cierpliwość do wszystkich owadów. - Czy tutaj naprawdę nic nie ma? - zapytał sam siebie i odgarnął spocone włosy z czoła. Nawet nie wiedział, że w takiej strefie klimatycznej, może być aż taka wilgoć.

- Gdybyś chociaż na moment przestał narzekać i skupiłbyś się na okolicy, może udałoby nam się znaleźć coś szybciej. - Harry zatrzymał się i odwrócił przodem do szatyna, którego naburmuszona mina mówiła zielonookiemu w jakim humorze jest niższy mężczyzna.

Z gardła Tomlinsona uciekło ciche prychnięcie na słowa Harry'ego. Może tylko czasami coś wymamrotał pod nosem, ale to nie była jego wina, że nie wytrzymywał psychicznie.

- Bardzo mi przykro, że co chwile coś po mnie łazi, a od momentu, w którym weszliśmy do tego lasu, nie było nawet głupiego krzaku z owocami. Myślisz, że gdybym przestał mówić, to tuż obok nas zmaterializowałoby się jakieś żarcie? - Szatyn założył ręce na klatce piersiowej i posłał Harry'emu wyzywające spojrzenie. Louis był rozdrażniony i ponosiły go emocje. On naprawdę zdawał sobie sprawę, że Harry robi praktycznie wszystko, ale on nie umiał zapanować nad swoim językiem.

Harry zamknął oczy i przyłożył do swojej skroni dłoń, żeby chociaż odrobinę się uspokoić. Przez ten krótki okres czasu zdążył zauważyć, że Louis jest wyjątkowo pyskaty, w stresujących sytuacjach. Może w innych okolicznościach byłby zachwycony ciętym językiem szatyna, ale teraz miał dosyć.

- Jak ty mnie denerwujesz. - Harry pokręcił głową zrezygnowany i wykonał krok w kierunku szatyna, który w dalszym ciągu stał z założonymi rękoma. - Proszę cię tylko o chwilę ciszy, w porządku? Nie wiem jak, ale znajdę sposób żeby zatkać ci czymś buzie, przysięgam. A teraz rusz swój tyłek, kochanie i zacznij szukać jedzenia. - Harry był sam zaskoczony tonem swojego głosu. Rzadko używał tak stanowczego, jednak widząc minę Louisa, wiedział że dobrze zrobił.

Zielonooki ostatni raz spojrzał w oczy Louisa, po czym odgarnął swoje krótkie loki z czoła. Nie czekając na żadną odpowiedź ze strony szatyna, odwrócił się i ponownie ruszył przed siebie.

- Przepraszam - mruknął cichutko Louis mając nadzieje, że Harry tego nie usłyszy, jednak na twarzy loczka pojawił się lekki uśmiech. Szatyn podrapał się po ramieniu i szybkim krokiem dogonił Harry'ego.

Szli obok siebie w ciszy, która od czasu do czasu przerywana była dziwnymi odgłosami dochodzącymi z głębi lasu. Czas mijał, kiedy Harry powoli przedzierał się przez krzaki. Nawet nie zauważył, kiedy Louis oddalił się od niego. Dotarło to do niego dopiero w momencie, kiedy mówił i nie otrzymywał żadnej odpowiedzi. A przecież Louis zawsze komentuje.

- Louis? - Styles odwrócił się i zmrużył oczy, kiedy nie zobaczył obok siebie szatyna. - Louis? Gdzie ty jesteś?

Styles starał się nie panikować. To nie miałoby sensu. Może Louis po prostu musiał się zatrzymać ze względu na swoją nogę? Przecież nie mógł zostawić go niewiadomo jak dawno. Zielonooki żwawym krokiem zaczął iść tą samą ścieżką, którą tu przyszedł. Naprawdę miał nadzieje, że Louisa po prostu zabolała noga i musiał odpocząć. Starał się odsunąć od siebie myśli, że się zgubił.

Z szybko bijącym sercem mijał kolejne drzewa, a w jego umyśle pojawiła się myśl, że wcześniej ich nie było. Jednak podejrzewał, że jego wyobraźnia płata mu figle. Od czasu do czasu nawoływał szatyna, mając nadzieje, że Tomlinson się odezwie, jednak dookoła niego panowała głucha cisza. Harry naprawdę zaczynał powoli panikować, ale zanim zdążył porządnie się przestraszyć, zobaczył  małą postać skuloną przy jednym krzaku.

- Louis! - Harry poczuł jak jego twarz staje się czerwona z wściekłości i irytacji. - Miłeś się mnie trzymać! Powtarzałem ci tyle razy, żebyś się ode mnie nie oddalał, bo potem możemy się nie odnaleźć. Ciężko jest ci to zrozumieć?

Louis szybko zerwał się na równe nogi, kiedy usłyszał wzburzony i donośny głos Stylesa. W dłoni trzymał pare czarnych owoców, które udało mu się znaleźć przed chwilą.

- Spójrz co znalazłem - szatyn wyciągnął przed siebie dłoń i pokazał Harry'emu owoce. - Mieliśmy to tuż pod nosem.

Harry zmarszczył gniewnie brwi, a jego zielone oczy, które pociemniały lekko, skierowały się na dłoń Louisa.

- Powiedz mi, że tego nie zjadłeś - mruknął i ponownie skupił się na szatynie. Poczuł jak z jego serca opada kamień, kiedy Louis pokręcił przecząco głową. - Jesteś jak dziecko, Tomlinson. Spuścić cię na chwile z oczu i już robisz coś głupiego. Skąd wiesz, że to nie jest trujące? - zapytał teoretycznie i wziął z mniejszych dłoni szatyna podejrzane owoce, po czym wyrzucił je za siebie. - Musimy być pewni, że przez to co zjemy, nie pochorujemy się.

Louis zmarszczył brwi, ale pokiwał głową. Harry miał racje, a on zachował się po raz kolejny jak ostatni idiota. Tomlinson musiał się ogarnąć i to jak najszybciej, żeby Harry nie czuł się odpowiedzialny za dwie osoby. Prawda była taka, że Tomlinson musiał pokazać Stylesowi, że jest odpowiedzialny i nie potrzebuje niani.

- Masz racje, przepraszam. - Przyznał cicho i spojrzał w oczy Harry'ego. - Już się ogarnę, naprawdę. Możemy iść dalej - dodał, kiedy zobaczył jak w oczach loczka nadal widoczna była złość.

Louis spuścił głowę w dół i wyminął wyższego mężczyznę. Czuł się głupio, przez to ile problemów stworzył przez parę godzin. Naprawdę będzie musiał się ogarnąć i udowodnić Harry'emu i samemu sobie, że potrafi sobie poradzić.




___________________________

Hejka xx

Wracamy do tego ff. Jak Wasze oceny na koniec roku?

Miłego wieczoru 🍀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro