rozdział drugi 🏝
Louis siedział na swoim obrotowym krześle, na którym od czasu do czasu lubił się kręcić i wpisywał do kalendarza kolejne spotkanie z klientami. Jego czarny kalendarz zawalony był najbliższymi rozprawami sądowymi, które są na pierwszym miejscu u adwokata.
Louis był cenionym prawnikiem i o tym wiedział. Czuł dumę za każdym razem, kiedy jego służbowy telefon dzwonił po kilka razy dziennie. Tomlinson właśnie po to kończył Cambridge i pracował przez całe lata na dobre oceny, aby teraz być dumnym z tego co robi.
Spojrzeniem powędrował do ściennego zegara, który wisiał zaraz nad drzwiami. Czekałam na klientkę, którą miał reprezentować w sprawie rozwodowej. Palcami uderzał o blat biurka, w oczekiwaniu na kobietę, która spóźniała się już dziesięć minut. Louis nie był zwolennikiem spóźnień i strasznie denerwowały go osoby, które nie przychodziły na czas. Już za czasów szkolnych był punktualny i dostawał szału, kiedy on sam spóźniał się do pracy.
Złapał za swój prywatny telefon, kiedy urządzenie zawibrowało. Na jego twarz automatycznie wpłynął uśmiech, kiedy zobaczył wiadomość od swojego chłopaka.
Od: Li🐰
Jak tam, kochanie?
Wiesz może czy wrócisz dziś wcześniej z pracy? ❤
Do: Li🐰
Jeżeli uda mi sie, to może wrócę wcześniej
A co? Zamierzasz sprowadzić kogoś pod moją nieobecność?
Louis tylko żartował. Wiedział, że Liam skorzysta z wolnego dnia i przygotuje coś romantycznego dla ich dwójki.
Od: Li 🐰
Skąd wiedziałeś, Boo?
Szykuj się na wieczór pełen wrażeń 💕
Do: Li 🐰
Już nie mogę się doczekać ^^
Tomlinson schował telefon i podniósł się z obrotowego krzesła, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! - zawołał szatyn, wygładził materiał marynarki i przeczesał palcami włosy. Uśmiechnął się przyjaźnie i obszedł biurko, w momencie w którym do gabinetu weszła wysoka kobieta w średnim wieku. - Zapewne pani Phelps, prawda? - zapytał i wystawił rękę w kierunku klientki.
- Tak, to ja. Przepraszam za spóźnienie, ale o tej godzinie są straszne korki. - Westchnęła kobieta i uścisnęła dłoń Louisa. Tomlinson był o pół głowy niższy od kobiety, ale jakoś nie bardzo go to zraziło. Nadrabiał pewnością siebie.
- Proszę usiąść - Louis wskazał na krzesło i sam zajął swoje miejsce. Z szuflady wyciągnął notatnik i długopis, aby notować wszystkie ważne informacje. - Możemy zacząć? - zapytał niebieskooki i skupił wzrok na pani Phelps.
Codzienność w żadnym wypadku nie przytłaczała Louisa.
***
Minęły trzy i pół godziny od kiedy Tomlinson odbył pierwsze spotkanie. W międzyczasie uciął krótką rozmowę telefoniczną z Liamem i skontaktował się z swoim klientem, który walczy o majątek, w zbliżającej się rozprawie.
Jednak z tyłu głowy ciągle miał wiadomość, że w firmie pojawi się nowy pracownik. Dlaczego Zayn nic mu nie powiedział? Przecież są przyjaciółmi i mógł ufać w każdym momencie. A tak Louis musi umierać z ciekawości i niewiedzy. Pozostaje jeszcze sprawa Nialla, który również nie zna nowego pracownika. To też było ciekawe zjawisko, bo zazwyczaj Malik o wszystkim mówi swojemu narzeczonemu.
Niebieskooki podskoczył na swoim krześle, kiedy ktoś wtargnął do jego gabinetu. Zszokowany Louis podniósł wzrok i przyjrzał się niezapowiedzianemu gościowi. W wejściu do gabinetu stał wysoki, chudy jak patyk, brązowołosy chłoapk, który pracował w firmie jako "chłopiec na posyłki". Był studentem i chciał dorobić sobie, nawet jeżeli miał biegać przez cały dzień.
- Dzień dobry, panie Tomlinson - wydyszał chłopak i posłał szatynowi przepraszający uśmiech. - Przepraszam, że bez pukania, ale pan Malik natychmiast chce pana widzieć.
Louis pokiwał głową i wyłączył laptop, aby żaden ciekawski nos nie zagłębił się w jego zawartość.
- Dzięki za informacje, Mike - mruknął Louis i podniósł się z krzesła. Może nareszcie pozna imię i nazwisko nowego pracownika, a jego ciekawość choć trochę przygaśnie.
Tomlinson wyszedł ze swojego gabinetu i podreptał w kierunku windy. Do teraz nie rozumiał dlaczego Zayn ma swój gabinet aż jedno piętro wyżej niż on i za każdym razem musi jechać ciasnym pudłem, aby się z nim zobaczyć. Szatyn mruczał pod nosem jedną z piosenek grupy "Queen", kiedy drzwi windy otworzyły się i zaprosiły go do środka. Wcisnął odpowiedni guzik i czekał aż spokojnie dojedzie na odpowiednie piętro. Naprawdę chciał poznać nową osobę, bo może znajdzie w niej nowego przyjaciela, z którym będzie mógł grać w Fife.
Wysiadł z małego pomieszczenia, kiedy cichy głosik oznajmił mu cel podróży i ruszył w kierunku znajomego gabinetu. Często przebywał u Zayna, kiedy nie miał co robić miedzy spotkaniami i po prostu zawracał mu głowę. I często mógł się dużo dowiedzieć z podsłuchanych rozmów telefonicznych, które prowadził Malik. Był zdecydowanie zbyt ciekawski i wścibski.
Zatrzymał się przed ciemnobrązowymi drzwiami i delikatnie w nie zapukał. Jednak nie poczekał na pozwolenie i od razu nacisnął klamkę. Przekraczając próg, znalazł się w dużym, przytulnym gabinecie, z którego roztaczał się widok na Tamizę.
Louis dostrzegł czarnowłosego mężczyznę, który siedział za ciemnym biurkiem i szybko poruszał palcami na klawiaturze komputera. Czarne włosy postawione były do góry, a brązowe oczy śledziły napisany tekst. Szatyn rozejrzał się po gabinecie i nawet zajrzał w każdy kąt, aby upewnić się, że oprócz ich dwójki nie ma nikogo innego w pomieszczeniu.
- Gdzie on jest? - zapytał, kiedy drzwi zatrzasnęły się, a uwaga Malika skupiła się na niebieskookim. - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś, że dołączy do nas ktoś nowy?
- Niall - westchnął Zayn i podrapał się po czubku nosa. - Policzymy się wieczorem - dodał cicho, ale Louis i tak to usłyszał. Zaśmiał się i usiadł naprzeciw Zayna. - Właśnie dlatego nic ci nie mówiłem. Zaraz cała firma by wiedziała. Ale tak, będziemy mieli nowego pracownika i do twoich obowiązków będzie należeć wprowadzenie go w funkcjonowanie firmy.
Louis westchnął naprawdę głośno, tak aby Zayn wiedział, że nie cieszy się tą wiadomością. Chciał już powiedzieć kolejną rzecz, jednak przeszkodziło mu pukanie do drzwi. Malik zawołał głośno "proszę" i wstał z krzesła. Tomlinson obserwował jak do gabinetu wchodzi wysoki mężczyzna, którego włosy były krótkie i zakręcone przy końcówkach. Długie nogi okryte były ciemnymi spodniami, a biała koszula w jakiś dziwny wzorek zakrywała tors mężczyzny. Tomlinson przełknął ślinę, kiedy zmierzył pracownika wzrokiem. Był gorący, ale nie dorównywał Liamowi. To na pewno.
- Dzień dobry. - Głos mężczyzny był głęboki i przyjemny dla ucha, ale w pewnym stopniu znajomy dla Louisa. Szatyn zmarszczył brwi i spojrzał na twarz nowego pracownika. I cholera jasna. Louis znał te zielone oczy, które teraz wpatrywały się w niego. - Nazywam się Harry Styles i mam tu pracować od dzisiaj.
_______________________________________
Dzień doberek!
I Harold wkracza do akcji 🙈 Jak się macie?
Miłego popołudnia/wieczoru 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro