rozdział czwarty 🌴
Louis siedział w samochodzie i bębnił nerwowo palcami o kierownicę. Pieprzone korki i pieprzone centrum miasta. Gdyby Niall nie zadzwonił do niego i nie upomniał się o wspólny lunch, szatyn już dawno siedziałby w domu z kubkiem herbaty i włączonym serialem.
Jego telefon zawibrował po raz kolejny przez dziesięć minut. Zirytowany Tomlinson złapał za komórkę i oblokował ekran.
Od: Najal 🍟
Zaraz umrę z głodu, idę coś zjeść
Czekam w tej chińskiej knajpie, w której ostatnio byliśmy
Z ust Tomlinson wydobyło się ciche westchnięcie wymieszane z ulgą. Nareszcie światło zmieniło barwę na zieloną i Louis mógł wcisnąć pedał gazu. Chciał jak najszybciej dojechać do miejsca spotkania, zjeść cokolwiek i wrócić do domu. Spotkanie z Harrym trochę namieszało i Louis nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. To przez niego Tomlinson prawie nie dostał się na wymarzoną uczelnie, a teraz zjawia się w pracy i bezczelnie z nim flirtuje.
To przerastało Louisa i nie wiedział co o tym myśleć.
Tomlinson odszukał wolne miejsce parkingowe, a to, że wyrzucił z siebie niezła wiązankę przekleństw, było jego sprawą. Wysiadł z samochodu, głośno zatrzaskując za sobą drzwi i ciężkim krokiem ruszył w kierunku baru. Nie miał ochoty na pogawędki z Niallem, bo doskonale wiedział, że brunet będzie drążył temat Stylesa. Jednak lepsze było spotkanie z Horanem w barze niż niespodziewany nalot jego i Zayna na dom Tomlinsona. Szatyn popchnął drzwi od właściwego baru i przekroczył próg.
W powietrzu unosił się zapach jedzenia wymieszany z dziwnymi kadzidłami, które były lekko duszące. Na ścianach wisiały różne rzeczy, które ściśle powiązane były z kulturą Chin. Niebieskooki poluzował krawat i wzrokiem odnalazł Nialla, który siedział na końcu sali i energicznie machał rękoma.
Louis pokonał dzielącą odległość i opadła na wolne miejsce. Spojrzał na bruneta, przed którym stał już zapełniony półmisek z pomarańczowym kurczakiem.
- Nareszcie jesteś, Boo - westchnął Horan i wepchnął sobie do buzi kawałek mięsa. - Mam informacje - dodał konspiracyjnym tonem i uśmiechnął się lekko.
- Dotyczące czego? - Louis mógł jedynie udawać zainteresowanego. Humor szatyna był w szczątkach i nie miał ochoty na ploteczki z Niallem, chociaż autentycznie kochał tego faceta.
- Harry Styles - wymówił brunet i zajął się swoim kurczakiem. - Nowy pracownik. Podobno całkiem niezły, bo połowa kancelarii jest nim zachwycona. A ty? Widziałeś go już? - zapytał Niall i spojrzał na Louisa wielkimi oczami.
Tomlinson wzruszył ramionami i spuścił wzrok. Chyba nie wielkiego się nie stanie jeżeli Horan pozna prawdę. Szatyn podniósł spojrzenie i skupił się na Niallu. Byli przyjaciółmi i mógł mu zaufać.
- My się znamy i nie lubimy się za bardzo - zaczął cicho i oparł łokcie na blacie stołu. Pokręcił głową, kiedy do dwójki przyjaciół podszedł kelner z zamiarem przyjęcia zamówniena. - Chodziliśmy razem do liceum i nie mieliśmy dobrych kontaktów. Wiesz on kujon, ja kujon i mieliśmy kilka kłótni o konkursy - wymruczał zażenowany Louis, bo teraz, kiedy o tym mówił, było mu wstyd. - W trzeciej klasie to on dostał się do olimpiady chemicznej i zaprzepaścił moje szanse z Cambridge. Nienawidzę gościa.
Tomlinson skoczył mówić z rumianymi policzkami, bo może i cała sytuacja miała miejsce parę lat temu, to nadal Louis był zły na Harry'ego. To było dziwne i żenujące, ale szatyn nie mógł zapomnieć jak bardzo Styles był irytujący i pewny siebie w czasach szkolnych.
Z rozmyśleń wyrwał go śmiech Nialla, który rozniósł się po całej sali. Paru gości posłało mu dziwne spojrzenie,
przez co brunet roześmiał się jeszcze głośniej. Louis zmarszczył brwi i założył ręce na klatce piersiowej. Czuł się urażony, przez lekkie potraktowanie sprawy przez Nialla.
- O co ci znowu chodzi?
- O nic, naprawdę - westchnął Horan, kiedy opanował napady śmiechu. - Ty naprawdę nadal go nie lubisz? - zapytał i zachichotał pod czujnym spojrzeniem Louisa.
- Może - burknął Lou i zmarszczył brwi. - Nadal nie wiem co w tym takiego zabawnego. Przez niego miałem problemy z dostaniem się na wymarzony uniwersytet. To chyba wystarczający powód, aby trzymać urazę, prawda?
- Ale dostałeś się na Cambridge, nie? Zakończyłeś studia z wysokim wynikiem i dostałeś pracę u najlepszego szefa, prawda? Więc to wszystko już było i nie widzę sensu, żebyś rozpamiętywał czasy szkolne przez resztę życia. - Niall wzruszył ramionami i dokończył posiłek.
Louis siedział i wpatrywał się w swojego przyjaciela. Może w słowach chłopaka była kapka prawdy, ale jego duma nie pozwalała mu na wybaczenie. W sumie może gdyby Styles nie był takim dupkiem jak za czasów szkolnych, mogliby się zakumplować. Jednak Louis podczas odprowadzania Harry'ego po firmie dostrzegł, że chłopak nic się nie zmienił, więc wiedział, że nie ma szans na jakąś głębszą przyjaźń.
Pomiędzy przyjaciółmi zapanowała cisza, podczas której w głowie Nialla narodził się drobny plan. Jednak to jego wykonania potrzebował pomocy Zayna. Brunet odsunął się od stołu i wstał na równe nogi.
- Właśnie sobie przypomniałem, że mam bardzo ważną rzecz do załatwienia - wyjaśnił Nialla, kiedy zobaczył zdezorientowany wyraz twarzy Louisa. - Bardzo, bardzo ważną i muszę iść. Zapłacisz za mnie, Boo? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, wybiegł z baru.
Louis wpatrywał się w puste miejsce, mając nadzieję, że Niall wróci. Niestety nie wrócił, przez co Tomlinson był zmuszony do wstania i podejścia do kasy.
- Pieprzony irlandczyk - mruknął, kiedy wyciągał z portfela odpowiednią sumę. Ostatni raz dał się wyciągnąć na jakiekolwiek spotkanie z Niallem.
Szatyn rzucił krótkie "do widzenia" i opuścił pomieszczenie. Poczuł się lepiej, kiedy zdał sobie sprawę, że może wrócić do domu. Zdecydowanie chciał usiąść i odpocząć od całego natłoku zdarzeń.
Wysiadając do auta, telefon szatyna zawibrował. Louis miał tylko nadzieję, że nie jest to nikt z firmy z prośbą o powrót do pracy. Odetchnął z ulgą, kiedy na ekranie komórki dostrzegł numer Zayna.
Od: Zayn
Bądź jutro wcześniej
Muszę z tobą porozmawiać
Louis zdziwił się na treść wiadomości. Nie miał zielonego pojęcia o czym Malik chce z nim rozmawiać. Wszystkie służbowe sprawy mieli załatwione, a osobiste zawsze rozwiązywali poza murami firmy. Tomlinson wzruszył ramionami i odpisał zwykłe "okey", po czym ruszył do domu.
_______________________________________
Miłego wieczoru 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro