Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział czterdziesty piąty 🌴

Po kilku minutach rozmowy, którą odbył Louis z Anne w oczekiwaniu na Harry'ego, szatyn stwierdził, że młodszy Styles to dokładnie odwzorowana kopia swojej mamy. Jednak różnica była taka, że Anne przekonała do siebie Louisa od pierwszego spojrzenia. Mężczyzna pokochał ciepło brunetki i jej szeroki uśmiech, który był naprawdę uspokajający i mimo tego, że Harry miał taki sam uśmiech, na początku działał mu na nerwy. I to bardzo.

- Dużo o tobie słyszałam, Louis. - Anne odwróciła się w kierunku szatyna, który siedział na swoim ulubionym miejscu na kanapie z podpartą nogą na poduszce. Słowa mamy Harry'ego sprawiły, żę po raz kolejny się zarumienił. Rodzina Stylesów z łatwością sprawiała, że na jego policzki wstępowała czerwień i zaczynało mu się to nie podobać. Louis zdecydowanie nie należał do osób, które zawstydzają się i peszą z byle jakiego powodu. - Chodziliście razem do szkoły, o ile dobrze pamiętam, prawda?

Twarz Tomlinsona wykrzywiła się na moment, kiedy w jego myślach po raz kolejny pojawiły się wspomnienia z liceum. Najgorszy okres w jego życiu, podczas którego nie odrywał się od książek na chociaż godzinę i nie szukał znajomych ani chłopaka. I okres z Harrym, który nie dawał mu spokoju i na każdym kroku utrudniał mu życie.

- Tak - odpowiedział po chwili ciszy i posłał krzywy uśmiech kobiecie. - Przez całe trzy lat.

Anne pokiwała głową i dokładnie przyjrzała się Louisowi. Z pełną uwagą przyglądała się jego twarzy, a kiedy zobaczyła schodzące rumieńce z jego policzków, uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wstała z fotela, żeby usiąść na kanapie zaraz obok Tomlinsona.

- Jesteś uroczy - westchnęła cicho i wyglądała jakby miała coś dodać, jednak przeszkodził jej Harry, który wszedł do salonu z dwoma kubkami. Anne zmieszała się na widok swojego syna, ale trwało to dosłownie chwile. - Długo będziesz miał to usztywnienie na nodze?

- Za trzy dni idę na kontrole do lekarza i wtedy się wszystkiego dowiem. - Louis pomimo zmieszania, które wywołała Anne swoją niespodziewana zmianą tematu, odpowiedział bez problemu z uśmiechem na twarzy. - Mam nadzieje, że pozbędę się tego szybko, bo szału dostaje. Nie mogę zrobić nic sam. I chciałbym wrócić jak najszybciej do pracy - dodał szatyn. Naprawdę miał nadzieje, że jak tylko lekarz zdejmie mu to ustrojstwo z nogi, to wróci do pracy. Wiedział, że kiedy zajmie się swoimi obowiązkami, zapomni o wszystkich okropnych wydarzeniach, które nawiedziały go w snach.

- Nie przejmuj się. Twój szef jest wyjątkowo sympatyczny i jestem pewna, że ci pomoże. - Oznajmiła mama Harry'ego i odebrała od swojego syna kubek z herbata. - Dziękuje.

- Zawsze ma mnie do pomocy - mruknął cicho Harry i wręczył szatynkowi napój. - O ile będziesz chciał - dodał, kiedy zorientował się co powiedział, po czym usiadł na wolnym fotelu i spojrzał na swoją mamę.

- Czekałam aż się odezwiesz, Harold. - Brunetka pokiwała głową w zadowoleniu i przeskoczyła wzrokiem na Louisa, by ponownie spojrzeć na swojego syna. - Dobrze, że nic wam nie jest. Pewnie bardzo to przeżyliście i czytałam o osobach, którym udało się wyjść cało z takiej sytuacji. Dużo takich ludzi skorzystało z pomocy psychologa i - zaczęła niepewnie kobieta i na moment spuścił wzrok z dwójki mężczyzn, nie będąc do końca przekonana czy dobrze zrobiła poruszając tak delikatny temat. - Wiecie, to nie byłoby nic złego i jestem gotowa pomóc wam obydwu jeżeli będziecie tego potrzebować. - Dokończyła w końcu mama Harry'ego i uśmiechnęła się szczerze.

Louis prawie zachłysnął się herbatą, kiedy usłyszał słowa mamy Harry'ego. Nie spodziewał się takiej troski, a już w szczególności ze strony pani Anne, którą widział pierwszy raz w życiu. Jednak jego serce zacisnęło się lekko na troskę, której doświadczył od praktycznie obcej osoby i musiał przyznać, że to było coś naprawdę miłego. Niebieskooki zerknął na Harry'ego, który szeroko otwartymi oczami wpatrywał się we własną matkę.

Owszem, Louis czuł się psychicznie źle od kiedy wydostał się z wyspy i wrócił do swojego mieszkania. Hałas za oknem i głośne rozmowy ludzi wywoływały w nim niepokój, ale nie uważał, że potrzebuje wizyt u specjalisty. Podejrzewał, że wystarczy wsparcie najbliższych osób i trochę czasu, aby wrócić do rzeczywistości.

- Dziękuje za troskę, proszę pani, ale myślę, że na tą chwile nie potrzebuje rozmowy z psychologiem - zaczął Louis cicho, mając nadzieje, że nie urazi Anne. - Mam dwójkę wspaniałych przyjaciół, którzy bardzo mi pomagają i jest jeszcze Harry, który też mnie wspiera. - Szatyn spuścił wzrok na swoje kolana i zacisnął nerwowo palce na końcówce koszulki. - Jednak jak poczuje taką potrzebę, to na pewno moi przyjaciele też to zauważą - dodał z cichym śmiechem, po czym spojrzał na mamę Harry'ego, która pokiwała głowa w zrozumieniu.

- Rozumiem. Po prostu się martwię nie tylko o Harry'ego. - Brunetka wzruszyła ramionami, obserwując swojego syna, który całkowicie zgadzał się z Louisem i Anne o tym wiedziała. - Cieszę się, że wspieracie się wzajemnie.

Harry zaśmiał się nerwowo, kiedy atmosfera zaczęła robić się lekko napięta. Był wdzięczny swojej mamie za całe wsparcie, ale widział niepewny wyraz twarzy Louisa i chciał jak najszybciej zmienić temat.

- Jak się ma Des? - zapytał i nachylił się, żeby móc spojrzeć na swoją mamę. - Opowiadaj co się dzieje u was, a nie tylko rozmawiamy o nas - Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech i pomimo wszystkiego starał się być naprawdę sobą.

● ● ●

- Twoja mama jest naprawdę sympatyczna - mruknął Louis, kiedy wrócił z toalety i zobaczył siedzącego na kanapie Harry'ego. Jego krótkie loki były w nieładzie po popołudniowym odpoczynku, którego potrzebował po wizycie swojej mamy, a zielone tęczówki oderwały się od telewizora i przeniosły na Louisa. Intensywność jego spojrzenia sprawiła, że Tomlinson odwrócił wzrok w obawie, że znowu straci nad sobą kontrole i zaatakuje usta Stylesa. A tego nie chciał.

Przynajmniej tak sobie wmawiał.

Powoli podszedł do sofy i opadł na nią. Z każdym krokiem przyzwyczajał się do usztywnienia na nodze i nawet poprawiał mu się humor.

- Jest, ale czasami bywa przytłaczająca. - Harry zaśmiał się. - Ale bardzo mnie wspiera i jestem jej cholernie wdzięczny.

Tomlinson westchnął cicho. Zazdrościł Harry'emu jego kontaktów z mamą, jednak cieszył się, że Styles ma na kogo liczyć. Przez moment w salonie zapanowała cisza, podczas której obydwaj mężczyźni oglądali jakiś teleturniej i w momencie, w którym Harry chciał się odezwać i porozmawiać z Louisem, po domu rozniósł się dźwięk dzwonka.

Brwi szatyna zmarszczyły się lekko. Louis nie miał zielonego pojęcia kto mógł go odwiedzać w godzinach wieczornych. Tomlinson spojrzał na Harry'ego, który również wydawał się być lekko zdziwiony, po czym podniósł się z kanapy.

- Jeśli chcesz to mogę otworzyć - zaproponował Styles i przysiadł na krańcu mebla gotowy aby wstać i pomóc szatynowi.

Tomlinson tylko pokręcił głową z uśmiechem i wolnym krokiem podszedł do drzwi. To był ułamek sekundy, podczas którego Louis pożałował, że w ogóle zdecydował się na wpuszczenie gościa.

Twarz niebieskookiego zastygła z wyrazem niezadowolenia, kiedy zobaczył przed sobą Sama.

- Cześć. - Brunet uśmiechnął się złośliwie i zrobił krok do przodu. - Mogę wejść?







__________________________

hiii!

jakieś plany na sylwestra? ja w tym roku sobie posiedzę w domu i zrobię maraton filmowy, haha.

i jeżeli będzie dużo komentarzy i gwiazdek (zauwazylam, że coraz mniejsza aktywność i nie podoba wam się już?) to następny rozdział wrzucę w poniedziałek 🙈

i niedługo wracam na footballer love jeżeli ktoś czyta xx

miłego wieczoru kochani xox

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro