rozdział czterdziesty ósmy 🌴
Oczy Louisa rozszerzyły się w lekkim przerażeniu, a dłonie Harry'ego zastygły na pośladkach szatyna. Żaden z nich nie wiedzieli w jaki sposób zareagować na nachalne uderzanie w drzwi.
Louis odsunął się delikatnie od Harry'ego i zmarszczył brwi, kiedy zastanawiał się czy warto przerywać tak przyjemną chwilę, która mogła przerodzić się w coś większego i bardziej ekscytującego. Już chciał udawać, że nikogo nie ma, ale wtedy przez drzwi doszedł do niego znajomy głos.
- Louis, otwórz drzwi. - Głos Liama był przytłumiony przez grubą, drewnianą powierzchnie, jednak w momencie, w którym Louis zdał sobie sprawę z tego, kto stoi za drzwiami, poczuł narastający niepokój.
Szatyn zaczął niekontrolowanie wiercić się na kolanach Stylesa, nie zwracając uwagi na Harry'ego, który mocniej zacisnął swoje dłonie na pupie Tomlinsona.
- Lou - mruknął loczek i przymknął oczy, starając się powstrzymać przed wyrzuceniem bioder w górę. Rozczochrane włosy, błyszczące oczy i zarumienione policzki, sprawiały, że tracił nad sobą kontrole. - Przestań, proszę - dodał, kiedy Louis skupił swoją uwagę ponownie na Harrym. Dopiero po chwili zrozumiał o co chodziło zielonookiemu i poczuł, jak jego rumieniec przenosi się z policzków aż na szyje.
- Przepraszam - szepnął cicho. - Ja muszę z nim porozmawiać, Harry. Porozmawiać i wyrzucić na zbity pysk. - Louis rozejrzał się po dywanie i sięgnął po swoją koszulkę, która leżała tuż obok Harry'ego. Nie chciał kończyć gorącej sesji obściskiwania z Harrym, ale musiał.
Z gardła Louisa uciekł cichy chichot, kiedy zobaczył smutną minę Harry'ego, ale ucichł, kiedy po mieszkaniu ponownie rozniosło się pukanie.
- Moement! - Krzyknął zły i zniżył swój głos do szeptu, chociaż wiedział, że Liam i tak nie jest w stanie usłyszeć ich rozmowy. - Później dokończymy - wymruczał Tomlinson, po czym przeniósł swoją dłoń na penisa Harry'ego, który mocno odznaczał się w spodniach i delikatnie zacisnął na nim palce.
Harry jęknął zaskoczony, a jego zielone oczy błysnęły niebezpiecznie, jednak powstrzymał się przed rzuceniem Louisa na kanapę. Zamiast tego, pokiwał tylko głową i pomógł szatynkowi ubrać górną część garderoby.
- Trzymam cię za słowo, kochanie. - Harry ostatni raz ucałował wąskie wargi chłopaka i pomógł mu wstać. Przez gorąca atmosferę, która zapanowała w salonie, Louis całkowicie zapomniał o usztywnieniu, które znajdowało się na jego nodze. Kiedy obydwaj mężczyźni byli już na nogach, Tomlinson od razu przeczesał swoje włosy i spojrzał na swoje krocze. Gratulował sobie, że ubrał na siebie luźne dresy, które ukrywały jego erekcje. Jednak Harry nie miał tyle szczęścia. Jego jeansy były zbyt obcisłe, aby ukryć wybrzuszenie. Szatyn przygryzł wargę i pokręcił głową. - Pójdę do łazienki się ogarnąć - dodał Harry, kiedy poprawił swoje spodnie. Nie czuł się ani trochę zawstydzony. Był wściekły na Payne'a za to, że wybrał sobie taki moment na rozmowy.
Louis pokiwał głową i poczekał, aż Styles zaszył się w łazience, po czym podszedł do drzwi. Ostatni raz wygładził swoje ubrania i przeczesał włosy, zanim nacisnął klamkę. Twarz szatyna była napięta i nie wyrażała żadnych uczuć. Widok Liama, którego włosy były lekko przetłuszczone i opadały na czoło, a brązowe oczy były wyblakłe i zapadnięte, sprawiły, że rozmowa z Samem powróciła do niego i miał ochotę zamknąć drzwi przed nosem mężczyzny. Chociaż Payne nie wypowiedział ani jednego słowa, Louis wyczuł jego przesiąknięty alkoholem oddech. Tomlinson bez słowa cofnął się dwa kroki, by brązowooki mógł wejść. Nie chciał tego, ale rozmowa na klatce schodowej nie brzmiała zbyt zachęcająco.
- Jak się czujesz? - zapytał Liam, nie odwracając wzroku od zaczerwienionej twarzy Louisa. Nie zwrócił uwagi nie jego potargane włosy i zarumienione policzki. Podejrzewał, że Louis odpoczywał i prawdopodobnie wybudził się z drzemki, nic innego nie przyszło mu do głowy.
- Nie powinno cię to obchodzić - burknął w odpowiedzi i zatrzasnął drzwi. W drodze do salonu, Louis zerknął na korytarz i zauważył przemykającego z łazienki do sypialni Harry'ego. - Musimy porozmawiać. - Louis nie chciał pogaduszek z Liamem i miał zamiar wyłożyć kawę na ławę. Nie miał ochoty czekać na chwile, w której Payne znajdzie w sobie odrobine odwagi aby wyznać szatynowi cała prawdę.
Liam skrzywił się na nieprzyjemny głos Louisa, ale czego się spodziewał? Że Louis rzuci się mu na szyje i powie, jak bardzo za nim tęsknił? Na pewno nie. Domyślał się, że szatyn nie ma ochoty go oglądać, jednak nie domyślał się, że Sam zdążył wyprzedzić go z wizytą. Liam nie wiedział, że jeszcze jedno kłamstwo mogło przerwać bardzo cienką linie, która dzieliła Louisa od całkowitego wybuchu złości.
- Porozmawiać musimy, ale uważam, że twój stan powinien mnie obchodzić. - Liam usiadł na brzegu kanapy i spojrzał na swoje dłonie.
Louis aż prychnął z rozbawieniem, kiedy usłyszał słowa Liama.
- Gówno prawda. Martwisz się tylko o swój własny tyłek i interesuje cię tylko czubek własnego nosa. - Tomlinson zajął miejsce na fotelu z rękoma założonymi na klatce piersiowej.
Brwi Liama zmarszczyły się, kiedy usłyszał wypowiedź Louisa, a serce lekko przyspieszyło z nerwów, jednak mimo to, podniósł spojrzenie.
Gdyby wzrok mógł zabijać, Liam właśnie leżałby martwy.
- Nie bardzo rozumiem o czym mówisz. - Liam wcisnął się bardziej w kanapę i wbił spojrzenie w szatyna.
- Oh - Louis zmarszczył nos i wykrzywił swoje wargi w uśmiech - to może zapytamy Sama? - zapytał i poczuł, jak jego serce pęcznieje z dumy, kiedy dostrzegł zdziwione błyski w oczach Liama.
Szach mat, Payne.
- Po co go w to mieszasz? - Brunet miał nadzieje, że jego twarz została bez wyrazu, kiedy patrzył na Louisa. Myślał, że sprawa z Samem jest zakończona. Od momentu, w którym odszedł od drzwi jego mieszkania, uważał, że wyraźnie dał do zrozumienia byłemu kochankowi, że temat zakończony. Jednak najwyraźniej się mylił. I całkowicie nie spodziewał się, że Sam był tutaj chwile przed nim.
- To ty go w to wmieszałeś, kiedy pierwszy raz wylądowałeś z nim w łóżku, Liam. - Louis wzruszył ramionami i starał się grać niewzruszonego całą sytuacją, jednak w głębi duszy był złamany. Widok Liama, który zachowywał się jakby był bez winy, łamał mu serce. Myślał, że znaczy dla bruneta więcej i zasłużył chociaż na prawdę ze strony mężczyzny, ale po raz kolejny udowodnił przed samym sobą, że jest naiwny. - Chciałem po prostu zakończyć to twarzą w twarz, Liam. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mnie zraniłeś. Myślałem, że nasz związek znaczy dla ciebie więcej, a ty udowodniłeś, że jesteś jeszcze zwykłym bachorem, który myśli kutasem, a nie tym co ma w głowie. Ale ciesze się, że zdradziłeś mnie teraz, a nie wtedy, kiedy nasz związek byłby na wyższym etapie. Nie chce cię więcej widzieć - mruknął cicho szatyn i wstał z fotela, żeby szybkim krokiem skierować się do sypialni. Wiedział, że Payne nie opuści jego mieszkania. Znał go zbyt długo i zbyt dobrze, aby wiedzieć, że brunet tak łatwo odpuści. Ale Louis nie miał zamiaru się złamać. Postanowił sobie zakończyć ten związek i nie dać sobą manipulować. Louis mógłby wybaczyć wszystko drugiemu człowiekowi, ale nie zdradę.
Szatyn wszedł do swojej sypialni, którą jeszcze tak niedawno dzielił z Liamem, po czym otworzył szafę. Szybkim ruchem wyciągnął walizkę i zaczął wkładać wszystkie ubrania Payne'a do środka. Nie dbał o to czy są złożone, czy wygniecione. Dopilnował, aby w walizce znalazło się większość ubrań i rzeczy należące do bruneta. Kiedy każda pojedyncza koszulka lądowała na dnie walizki, czuł jak jego serce rozrywa się na małe kawałki. Wiedział, że uczucie do Liama nie zniknie od tak, ale nie mógł sie wycofać. Był zbyt zraniony, żeby wybaczyć i pozostawić to bez echa. Nie zastanawiał się zbyt długo nad tym co robi i po paru minutach wrócił do salonu. Nie mylił się i zastał Liama w tym samym miejscu. Jednak, kiedy zobaczył wchodzącego Louisa, który ciągnął walizkę, wstał na równe nogi.
- Louis, posłuchaj mnie, proszę. - Liam przeczesał włosy i przygryzł wargę w skupieniu. - To nic nie znaczyło, naprawdę. Kocham tylko ciebie, Lou. Znaczysz dla mnie wszystko i liczysz się tylko ty, kochanie. - Liam zrobił krok do przodu, żeby być bliżej szatyna, jednak niższy mężczyzna cofnął się. - To, co zrobiłem było głupie i totalnie nieodpowiedzialne, ale...
- Tylko ja? - zapytał chłodno Tomlinson i uniósł głowę, żeby spojrzeć w oczy byłego chłopaka. - Gdyby tak było, Liam, to nie pieprzyłbyś nikogo innego. Kiedy ktoś kogoś kocha, patrzy tylko na tą osobę. Nie widzi nikogo innego, tylko daje całą miłość tej jednej, jedynej osobie.
Liam spojrzał na w błękitne oczy Tomlinsona, w których kiedyś się zakochał i westchnął. Niebieskie tęczówki były kompletnie bez tego uczucia, które kiedyś było zarezerwowane tylko dla niego. Teraz widział w nich tylko złość, odrzucenie i zranienie. Mógł dostrzec w oczach swojego chłopaka wszystkie emocje i zrozumiał, jak bardzo zranił go swoimi głupimi wybrykami. Poczuł bolesne ukłucie w klatce piersiowej, kiedy zdał sobie sprawę, że zranił osobę, która kochała go całym sercem, a on pozwolił jej odejść. Jednak nie miał zamiaru przekonywać szatyna do tego, aby byli dalej parą. Wiedział, że Louis nigdy nie wybacza zdrady. Prawdopodobnie on sam nie wybaczy sobie nigdy tego, że stracił ważną dla niego osobę przez chwilę słabości i czystej głupoty.
- Nie mów już nic - warknął Tomlinson i cofnął się. - Nie ja wepchnąłem cię do łóżka Sama, nie ja dałem dupy pierwszemu lepszemu poznanemu w klubie facetowi i to nie ja okłamywałem cię przez tak długi czas. Teraz zabierz swoje rzeczy, a po resztę przyjdź kiedy indziej. To koniec naszego związku, Liam. - Tomlinson pokuśtykał do drzwi wejściowych i otworzył je, aby Liam mógł w końcu opuścić jego mieszkanie, a w szczególności życie.
Liam przez moment stał w miejscu i wpatrywał się w pustą przestrzeń, po czym złapał za rączkę walizki i ruszył w kierunku drzwi. Nie chciał już nic mówić i przekonywać Louisa. Wiedział, że zranił go i nadwyrężył jego zaufanie, dlatego nie miał zamiaru dłużej męczyć go. Miał zamiar uszanować jego zdanie. Wiedział, że to wszystko wydarzyło się przez niego. Zatrzymał się przy Louisie i nachylił w jego kierunku.
- Dziękuję, Lou - mruknął cicho brunet i ostatni raz spojrzał w oczy szatyna. - I przepraszam. Nigdy nie chciałem cię zranić, ale to zrobiłem - dodał, po czym wyszedł z mieszkania.
Kiedy Louis obserwował, jak sylwetka Liama znika na schodach poczuł, że kolejny rozdział w jego życiu został zamknięty. I wiedział, że teraz tylko od niego zależy wykorzysta szanse czy zostanie w miejscu i będzie żył przeszłością, jak do tej pory.
_________________________
hi! dużymi (bardzo dużymi) krokami zbliżamy się do końca i mam pomysł na nowe ff, ale idk czy będzie wam się podobać 🤔
jak się macie?
miłego wieczorku, kochani! xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro