Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział czterdziesty dziewiąty 🌴

Gdyby Louis miał opisać, to jak czuł się w momencie, w którym zamknął drzwi od mieszkania, prawdopobnie powiedziałby, że poczuł ulgę. Ulgę, że wszystkie kłamstwa wyszły na jaw, że nareszcie poznał prawdę, która była dla niego wyzwoleniem. Z drugiej strony czuł się naprawdę przygnębiony i zraniony. Liam, który był jego długoletnim chłopakiem, z którym nieraz planował kawałek przyszłości, zdradził go. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek stanie się rogaczem. Tyle razy spotkał się z takimi sytuacjami w sądzie, a nigdy nawet nie pomyślał, że kiedyś stanie na ich miejscu. A teraz został w dużym mieszkaniu w towarzystwie swojego kumpla z pracy, z którym prawie się pieprzył.

Prawie się pieprzył.

Ich sesja pocałunków była niesamowita i sprawiła, że w brzucha Louisa pojawiły się te pierdolone motylki, ale nie. Teraz, kiedy oficjalnie zakończył związek z Liamem, zrozumiał co się stało. Został zdradzony przez osobę, której najbardziej ufał i nawet nic nie zauważył. Pozwolił, żeby to wszystko działo się pod jego nosem i to bolało dwa razu bardziej. Był zapracowany i na tyle zaślepiony zaufaniem do Payne'a, że nie dostrzegł niektórych rzeczy.

Szatyn przetarł twarz dłońmi i przygryzł dolna wargę, żeby nie rozpłakać się. Miał dosyć wszystkich wydarzeń i chciał po prostu odpocząć. Miał dosyć wspomnień z wyspy, dosyć zakłamanych facetów i wszystkiego co było z nimi związane. Powoli ruszył w kierunku salonu, w którym miał zamiar zbudować sobie gniazdo i zostać w nim do końca życia.

Tomlinson nie zauważył nawet Harry'ego, który chwile temu wyszedł z sypialni i zatrzymał się w wejściu do salonu. Bał się spojrzeć w oczy Stylesa. Nie wiedział dlaczego, ale nie chciał aby mężczyzna zostawiał go teraz samego, ale nie chciał też być dla niego facetem, z którym pójdzie do łóżka i tyle. Bał się, że Harry próbuje jedynie przespać się z nim, a potem zachowywać się jakby nigdy nic się nie stało, a Louis wiedział, że nie dałby sobie rady.

Po policzki szatyna spłynęła jedna niepożądana łza, której nie zdążył zetrzeć. Zrobił to za niego Styles, który bezszelestnie podszedł do kanapy i usiadł obok Tomlinsona.

- Nie płacz, Lou. - Zielonooki złapał za dłoń szatyna i delikatnie ścisnął. - On na ciebie nie zasługiwał i nie masz prawa się obwiniać jego głupotą. Znajdziesz kogoś, kto będzie kochał cię całym sercem - dodał zielonooki, czując jak jego własny smutek zalewa jego serce. To on chciał być tą osobą, która pokaże Louisowi całą miłość, na którą zasługuje.

- Skąd wiesz? - wyszlochał cicho Louis. Było mu wstyd, że po raz kolejny rozpłakał się przez Liama. Nie powinien, wiedząc, że to nie jego wina, ale nie potrafił. Nie potrafił pogodzić się z faktem, że nie był wystarczająco dobry i jego umysł zalewała fala wątpliwości, czy od teraz każdy mężczyzna, którego dopuści do siebie, potraktuje go tak samo. - Może każdy teraz będzie pieprzył się za moimi plecami do czasu aż w końcu zmądrzeje i zobaczę co się dzieje?

Harry przygryzł wargę, nie chcąc wypowiedzieć parę słów za dużo. Słów, które mogłyby całkowicie przytłoczyć Louisa.

- Po prostu, na każdego z nas czeka ta jedna osoba, Lou. Trzeba być cierpliwym, a jestem pewien, że gdzieś tam czeka na ciebie facet, który dostrzeże ciebie i to jak niesamowity jesteś. - Oznajmił ostrożnie Harry. Wiedział, że w tej chwili dla Louisa to mogą być puste słowa, jednak miał zamiar być obok niego i wspierać go jak przyjaciela. Bez pocałunków i obmacywania. To jedynie mogłoby jeszcze bardziej namieszać w głowie niebieskookiego.

Louis nie odpowiedział nic. Nie wierzył w to, że na każdego czeka miłość.

- No już - Harry przysunął się bliżej Louisa i zgarnął go w swoje ramiona do mocnego uścisku. Nie było w nim nic prócz szczerego wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, ktorego tak bardzo Louis potrzebował. - Nie możesz teraz myśleć, że każdy będzie takim chujem, jak Liam, Lou. Uwierz mi, że są ludzie, którzy patrzą tylko na ciebie. - Duże dłonie Harry'ego pocieszająco pocierały dół pleców szatyna, który powoli uspokajał się. Łzy zasychały na czerwonych policzkach, a oddech wracał do spokojnego stanu. - Chcesz się położyć? - zapytał zatroskany Styles. Jedyne co chciał, to upewnić się, że Louis już nigdy więcej nie będzie płakać zwłaszcza z powodu Liama i innych ludzi, na których całkowicie nie powinien zwracać uwagi.

Louis pokiwał lekko głowa, chcą wstać z kanapy, jednak nie udało mu się. Poczuł zawroty głowy i lekko zachwiał się na jednej zdrowej nodze, przez co ponownie usiadł na sofie. Reakcja Harry'ego była szybka. Złapał szatyna pod żebra, upewniając się, że nie straci równowagi po raz kolejny, po czym ostrożnie chwycił go pod kolanami. Nie byłby zachwycony, gdyby w drodze do sypialni Louis wywrócił się i zrobił znowu krzywdę. Wolał mieć pewność, że trafi do pokoju bezpiecznie w jego ramionach.

Louis owinął swoje ręce dookoła ramion Stylesa, a twarz ukrył w zagłębieniu szyi. Czuł, że jego twarz płonie z zawstydzenia, jednak był naprawdę wdzięczny Harry'emu za całe wsparcie i opiekę, którą go otaczał. Pozwolił loczkowi zamieść się do sypialni, w której został ułożony na łóżku.

- Gdzie masz piżamę, Lou? - zapytał zielonooki i rozejrzał się po pokoju.

- W szafie, muszę wziąć świeża - wymamrotał szatyn i spróbował się podnieść, jednak Harry przeszkodził mu.

- Zostań, podam ci - oznajmił i podszedł do szafy, z której wyciągnął wskazaną przez szatyna bluzkę i parę bokserek. - Dasz sobie radę?

Louis pokiwał tylko głowa w zamyśleniu. Chciał poprosić Harry'ego o zwykłe przytulenie, ale coś go blokowało. Harry przez moment stał przy łóżku szatyna, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Po prostu stał, wpatrywał się w twarz szatyna i podziwiał. Wiedział, że niedługo będzie musiał wrócić do swojego domu i ponownie zostać sam, a Louisa widzieć tylko w pracy. Ich stosunki poprawiły się i Harry bał się, że wszystko wrócić do normy, kiedy szara rzeczywistości ich przytłoczy. Nie chciał tego.

Wargi loczka wykrzywiły się w lekkim uśmiechu, kiedy niebieskie oczy Louisa skupiły się na jego zielonych. Nie było w nich już tych iskierek, które pojawiły się podczas ich pocałunku. Były smutne i pojawiła się w nich pewna szarość, której Harry zdecydowanie nie chciał widzieć. Chciał już zawsze widzieć czysty błękit, jak bezchmurne niebo w letni poranek.

- Harry. - Cichy głos Louisa przywrócił Stylesa do rzeczywistości. Pokiwał głową, aby dać znak, że słucha, - Przytulisz mnie? - zapytał cicho, jakby bał się, że Harry go wyśmieje i wyjdzie.

Styles bez słowa podszedł do łóżka i położył się obok szatynka, na którego twarzy widniał lekki uśmiech. Zielonooki od razu owinął ramiona dookoła ciała drugiego mężczyzny i dopilnował, aby był okryty kołdrą z każdej strony.

- Dziękuje, że jesteś teraz ze mną - wymamrotał po chwili i przymknął oczy, ciesząc się, że ma przy sobie Harry'ego, który jest w stanie zwyczajnie go przytulić i być wsparciem.




_________________________

hi! więc, został jeden rozdział i epilog ✌️mam nadzieje, że was nie zawiodłam

i ugh, zastanawiam się nad zawieszeniem konta po zakończeniu tego i następnego ff

miłego wieczoru, kochani xxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro