Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rodział czterdziesty pierwszy 🌴

Louis sztywno siedział na kuchennym krześle i zastanawiał się na co ma ochotę. Miał do wyboru pełną lodówkę i ciężko było mu cokolwiek wybrać. Jednocześnie starał się nie podsłuchiwać rozmowy Harry'ego. Jednak łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić i Tomlinson nie potrafił oprzeć się swojej wrodzonej ciekawości. Właśnie z tego powodu, przesuwał się coraz bliżej wejścia do kuchni i z dużą uwagą wyłapywał każde słowo Stylesa.

- Przepraszam, mamo. Wiem, że dzwoniłaś do firmy i naprawdę nie chciałem cię martwić. - Harry podrapał się po brodzie i przymknął oczy, słuchając wywodów własnej matki. - Wróciłem do Londynu cały i zdrowy. Nie denerwuj się, proszę. Nie ma mnie w domu. Zatrzymałem się u znajomego z pracy, bo on ma większe problemy po tej całej sytuacji i lepiej, żeby ktoś był. W porządku, zapytam i zadzwonię do ciebie. Muszę się upewnić, że nie będzie to przeszkadzać Louisowi. Też cię kocham, pa. - Zielonooki odłożył słuchawkę i westchnął głośno. Wiedział, że jego mamie należały się wytłumaczenia i przeprosiny, ale nie spodziewał się, że Anne będzie chciała przyjść do mieszkania Louisa, aby upewnić się, że z zielonookim wszystko w porządku.

Kiedy Tomlinson usłyszał jak Harry kończy rozmowę, szybko odsunął się od framugi drzwi i wrócił na dawne miejsce, udając że nic nie słyszał. Podparł brodę na dłoni i zamknął oczy, akurat w momencie, w którym Styles wszedł do kuchni. Pamiętając, aby nie wyjść ze swojej roli, Louis otworzył lekko oczy z zaspaną miną i spojrzał na zielonookiego.

- Kto dzwonił? - zapytał i pozwolił sobie na głośnie ziewnięcie.

- Zayn - Harry spojrzał na Louisa, który zerkał na niego jednym okiem. - Chciał mi przekazać, w sumie to na mnie nakrzyczał, żebym zadzwonił do swojej mamy, bo od kiedy dowiedziała się o naszym wypadku, nieustannie dzwoni do firmy.

- I zadzwoniłeś?

- Tak. - Styles pokiwał głową i podszedł do lodówki, żeby zrobić coś na śniadanie dla Louisa. - Na co masz ochotę?

- I jak? Pewnie bardzo się martwiła, prawda? - Tomlinson wyprostował się, a na jego twarzy pojawiło się lekkie skrzywienie, kiedy poczuł ból w skręconej nodze. - Potrafisz zrobić omlety?

- Zawsze się martwi, ale teraz prawie wpadła w paranoje i koniecznie chce przyjść, aby przekonać się, że na pewno wszystko w porządku. - Styles wyjrzał znad drzwi lodówki i posłał szatynowi uśmiech z dołeczkami. - Jasne, już się robi.

Louis uśmiechnął się uroczo w kierunku zielonookiego i pokiwał głową. Starał się nie dać po sobie znać, że zrobiło mu się lekko przykro na wzmiankę o mamie Harry'ego. Jego mama, Jay zmarła parę lat temu i Louis bardzo za nią tęsknił. Pogodził się z jej stratą, ale nadal brakowało mu najważniejszej kobiety w jego życiu.

- To niech przyjdzie tutaj - zaproponował po chwili niebieskooki ze wzrokiem utkwionym w Harrym, który krzątał się po kuchni w przygotowaniu śniadania dla Louisa. Jednak na słowa Tomlinsona, loczek zatrzymał się i spojrzał na kolegę z pracy. Jego spojrzenie sprawiło, że niższy mężczyzna speszył się lekko i poprawił na krześle. - Znaczy wiesz, jeśli chcesz oczywiście. Tak tylko zaproponowałem, żebyś wiedział, że nie mam nic przeciwko odwiedzinom twojej mamy - dodał cicho, mając nadzieje, że Harry nie odbierze tego źle.

- Naprawdę? - Brwi Stylesa podniosły się, a na twarzy pojawił lekki uśmiech, któremu Louis nie mógł się oprzeć. Nie tylko Louis, bo wszyscy mieliby problemy z odmówieniem czegokolwiek takim uroczym dołeczkom, ale na Louisa działało to bardzo niepokojąco. - Dziękuje. Na pierwszy rzut oka może być nieco przytłaczająca, ale to wspaniała kobieta. Wpadnie tylko na chwile i pewnie przyniesie trochę jedzenia w obawie, że tu pomrzemy z głodu.

Louis zaśmiał się cicho i pokiwał głową. To nie był dla niego żaden problem, aby mama Harry'ego przyszła odwiedzić swojego syna. Całkowicie ją rozumiał. Nawet cieszył się z wizyty kobiety, bo nie chciał zostać w ciszy i rozmyślać o Liamie. Powinien do niego zadzwonić i poprosić, żeby wrócił do domu. Musiał wyjaśnić z nim całą sytuacje i postawić wszystko na jedną kartę. Nie był do końca pewny swojej decyzji i chciał jeszcze porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi na ten temat. Mógł poradzić się Harry'ego, który w ostatnim czasie stał mu się naprawdę bliski, jednak wolał nie. Pogodzili się niedawno i Louis doceniał jego obecność.

- Proszę bardzo. - Louis podniósł głowę i uśmiechnął się na widok smakowitych omletów, po czym spojrzał nieco wyżej, aż napotkał pulchne i różowe usta Harry'ego, które były zachęcająco rozchylone i jakby same zapraszały Louisa do ponownego posmakowania ich. Tomlinson może trochę za długo wpatrywał się w wargi Harry'ego, jednak nie potrafił przestać, a wspomnienia z poprzedniego wieczoru tylko wszystko utrudniały. Dopiero ciche chrząknięcie Stylesa przywróciło go do rzeczywistości. Na policzkach szatyna wykwitły dorodne, czerwone rumieńce, kiedy zobaczył zadowolony uśmiech i błysk w zielonych oczach.

- Dziękuje - wymamrotał speszony szatyn i szybko złapał za widelec, żeby jak najszybciej wydostać się spod czujnego spojrzenia Stylesa.

Harry przez moment stał w tym samym miejscu z zadowolonym uśmiechem. Nie mógł nic poradzić na całkiem sporą satysfakcję, kiedy przyłapał Louisa na wpatrywaniu się w jego usta. Ponownie zapragnął pocałować wąskie wargi szatyna i teraz miał parę procent pewności, że Louis chce tego samego. Zielonooki podążył spojrzeniem za językiem Tomlinsona, który smacznie zajadał się przygotowywanymi omletami.

- To ja pójdę zadzwonić do mamy - oznajmił w końcu zielonooki i z trudem oderwał spojrzenie od Tomlinsona.

Louis pokiwał tylko głowa w dalszym ciągu wpatrując się w talerz. Na jego twarzy dalej widniały szkarłatne rumieńce i nie potrafił się przemóc, aby podnieś wzrok.

- W porządku. Potem ja będę musiał zadzwonić do Nialla - mruknął w odpowiedzi i wepchnął sobie do buzi ogromna ilość jedzenia, aby uniknąć dalszych pytań.

Styles widział jak bardzo zawstydzony jest szatyn, przez to że został przyłapany, ale nie smucił się z tego powodu. Zarumieniony Louis był tak samo piękny jak pyskaty lub złośliwy i Harry nie miał zamiaru zmarnować okazji.

Styles wzruszył ramionami, po czym ruszył do wyjścia z kuchni. Jednak przed ostatecznym opuszczeniem pomieszczenia, zatrzymał się przy Louisie i nachylił się lekko nad mężczyzną, aby na spokojnie móc wyszeptać do ucha Tomlinsona.

- Też bym chętnie to powtórzył, Lou - mruknął cicho prosto w ucho niebieskookiego, czym spowodował przyjemny dreszcz, który przeszedł wzdłuż kręgosłupa Tomlinsona.

Louis nie zdążył zareagować w żaden sposób na słowa Harry'ego, bo zielonooki odsunął się i wyszedł z kuchni. Zszokowany niebieskooki siedział z widelcem w dłoni i szeroko otwartymi oczami. To co powiedział Harry było całkowicie niestosowne i nie na miejscu, jednak cholera... to za bardzo spodobało się szatynowi i podziałało na niego aż zbyt bardzo. Wciąż czuł ciepły oddech Stylesa, który owiał jego ucho i cześć szyi, a słowa mężczyzny były prawdziwe. Tomlinson nie potrafił wymazać z pamięci pocałunku z Harrym i nie mógł tak po prostu oderwać spojrzenia od pulchnych ust zielonookiego.

- Wszystko w swoim czasie - wymamrotał Louis i wciąż czerwonymi policzkami, po czym dokończył śniadanie.

Po zakończeniu i schowaniu brudnych naczyń do zmywarki, co było odrobine trudne, ale udało mu się, Tomlinson wrócił do salonu. Szatyn zignorował Harry'ego, który stał w przedpokoju i rozmawiał przez telefon. Musiał poczekać aż Styles zakończy rozmowę z mamą, bo jego telefon zaginął podczas katastrofy. Kiedy noga szatyna zostanie uwolniona spod usztywnienia, Louis będzie musiał załatwić sobie nową komórkę.

Po paru minutach Styles zwolnił telefon i wrócił do salonu. Louis za wszelka cenę unikał spojrzenia zielonookiego. Nie chciał po raz kolejny wyjść na rumieniącą się kupę.

- Moja mama przyjedzie wieczorem, w porządku? - zapytał Harry i spojrzał na Louisa, który siedział na kanapie i bawił się swoimi palcami. Tomlinson pokiwał tylko głową. - Teraz ja pójdę coś zjeść - dodał zadowolony Styles, kiedy zobaczył reakcje Louisa, po czym wrócił do kuchni.

Szatyn poczekał aż Harry zacznie przygotowywać sobie jedzenie, po czym złapał za telefon i wykręcił numer Nialla. Po paru cieknących się sygnałach, Horan nareszcie odebrał. Jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo Louis przemówił jako pierwszy:

- Potrzebuje pomocy.





__________________________

hiii, jest tu ktoś jeszcze? 🙈

postanowiłam, że prędzej czy później i tak będę musiała zakończyć to ff, więc lepiej zrobić to szybciej. mam nadzieję, że rozdział się spodobał

jak się macie? mam nadzieje, że u Was wszystko dobrze

miłego wieczoru 💓

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro