☙ 26.
Wdychała świeże powietrze, opierając się o barierkę balkonu. Nie miała ciekawego widoku, patrzyła bowiem na bloki i niewielki plac, gdzie często bawiły się dzieci, robiąc przy tym okropny hałas. Gdy pracowała jeszcze na nocne zmiany, często miała ochotę je wszystkie ukatrupić, a teraz nawet jej nie przeszkadzały.
Przeszkadzał jej za to fakt, że zgodziła się pójść na tę cholerną imprezę.
Gdy tylko Kuba pojawił się po pracy u niej w mieszkaniu, od razu wylądowali w łóżku, ciesząc się z faktu, że już nic nie stało na przeszkodzie ich szczęściu.
Nina po cichu liczyła, iż chłopak uzna leżenie w łóżku za lepszą opcję spędzenia dzisiejszego wieczoru, niestety się przeliczyła. Poleżeli dosłownie chwilę.
Nie zamierzała się stroić. Ubrała zwykłe dżinsy i niebieską koszulę. Włosy uczesała w wysoki kok, pozostawiając dwa pasma po dwóch stronach twarzy. Do tego lekka kreska eyelinerem, machnięcie tuszem rzęs, krem BB i była gotowa. Tymczasem Kuba nadal siedział pod prysznicem.
Saba ułożyła pysk na jej stopie, robiąc sobie z niej poduszkę. Nieważne dokąd szła, ten wierny psiak kroczył za nią, jakby bał się, że zniknie.
Ninę zawsze rozczulało przywiązanie, jakim obdarzyła ją Saba i szczerze żałowała, że ludzie nie potrafili kochać z równą intensywnością, jak psy. Gdyby tak było, świat nie cierpiałby z powodu notorycznie złamanych serc.
– I jak wyglądam?
Słysząc radosny głos Kuby, odwróciła się w jego stronę. Miał na sobie klasyczną czarną koszulkę i szare dżinsy. Krótkie loki ułożył do przodu, dzięki czemu grzywka znalazła się na skrawku czoła.
– Świetnie – odparła z wymuszonym uśmiechem.
Od razu zauważył brak entuzjazmu, choć starała się udawać, iż wszystko było w porządku. Niestety nie potrafiła go oszukać. W jakiś sposób potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi, czego szczerze nie lubiła. Czasem wolałaby pewne rzeczy zostawić dla siebie, tymczasem często musiała spowiadać się z uczuć, choć nienawidziła o nich rozmawiać.
Odwróciła się z powrotem w stronę bloków. Nie minęła chwila, jak męskie dłonie otoczyły ją w pasie, a głowa chłopaka spoczęła na jej barku.
– Co się dzieje? Nie chcesz iść?
Nie chcę!, krzyczała w myślach, nie mając odwagi wypowiedzieć tych słów na głos.
Choć czuła się szczęśliwa, gdy w końcu ujrzała Jakuba, obecnie była rozdrażniona i miała ochotę krzyczeć na całe gardło, ponieważ nawet nie spytał, jak było podczas rozprawy. Nic dziwnego, że nie miał ochoty słuchać o jej byłym mężu, jednak mógłby chociaż spytać, jak się czuła i jak minął jej wczorajszy dzień, który nie należał do najłatwiejszych. W dodatku nie miała przy sobie nikogo, kto mógłby ją pocieszyć. Matka i siostra się nie odzywały, ojciec najwyraźniej zapomniał o obietnicy poprawienia ich stosunków zaraz po tym, jak rozstali się w kawiarni.
Nie odpowiedziała, dlatego Kuba obrócił ją w swoją stronę i spojrzał prosto w oczy. Starała się na niego nie patrzeć, co wyraźnie świadczyło o tym, że coś było na rzeczy.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć? – Dotknął palcami jej policzka. – Jestem tu. Możesz wyznać, co cię trapi.
– Nawet nie spytałeś, jak minął mi wczorajszy dzień – oznajmiła z wyrzutem, odsuwając się od niego i ponownie skupiając wzrok na blokach, które ledwo oświetlały latarnie od strony ulicy.
– Przecież napisałaś, że już po sprawie. Po co miałbym rozgrzebywać stare rany? – zdziwił się, stając obok niej. – Chciałem cię zawieźć, ale mi nie pozwoliłaś. Wydawało mi się, że po prostu nie masz ochoty o tym gadać. Przynajmniej nie ze mną.
Pogłaskał Sabę, która stanęła między nimi, a Nina prychnęła gniewnie.
– Wczoraj było mi ciężko i szczerze żałowałam, że nie mogłam się do ciebie przytulić po wszystkim, ale rozumiem, iż masz dużo pracy. Dzisiejszy dzień miał jednak należeć do nas. Mieliśmy wspólnie świętować, a my szykujemy się na imprezę do laski, która się w tobie podkochuje!
Kuba roześmiał się, nie wierząc własnym uszom.
– Jesteś zazdrosna? Przecież wiesz, że Olka nic dla mnie nie znaczy.
– To dlaczego chcesz iść do niej na imprezę?!
– Bo nas zaprosiła! – odkrzyknął, nerwowo rozglądając się na boki. – Mówiła, że się pogodziłyście. Ze mną również zatopiła topór wojenny. Wydawało mi się, że domówka to świetny pomysł, byś się trochę rozluźniła i świętowała wolność.
– Najwyraźniej zapomniałeś, że nie przepadam za imprezami i natłokiem obcych ludzi.
Opuściła balkon w podłym nastroju i ruszyła do lodówki, by wyciągnął schłodzone Carlo Rossi. Skoro Kuba jednak nie miał ochoty zostać w domu, musiała się nieco rozluźnić. Czuła, że na trzeźwo zwyczajnie nie wytrzyma tego cyrku.
Zaczęła pić prosto z butelki, nie zwracając na wpatrującego się w nią chłopaka.
– Chcesz? – spytała po chwili.
– Nie.
– Twoja strata.
Podszedł do niej i spokojnie odebrał butelkę. Na szczęście się nie szarpała i nie krzyczała, gdy ją zakręcił i włożył z powrotem do lodówki. Zdążyła wypić prawie połowę, przez co policzki płonęły jej okropnym rumieńcem, a oczy zaczęły błyszczeć.
Nie rozumiał, skąd w niej tyle złości. W końcu uzyskała rozwód. Powinna się cieszyć, tymczasem odnosił wrażenie, że była tykającą bombą, gotową wybuchnąć w każdej sekundzie.
Nagle zadzwonił jego telefon. Widząc nieznajomy numer, zorientował się, że to taksówka.
– Taksówka przyjechała.
– No to na co czekamy? – odparła gniewnie i ruszyła w stronę wyjścia, bez słowa ubierając buty.
– Jesteś pewna, że chcesz tam iść? Możemy zostać u ciebie.
– Teraz to ja nie mam ochoty na wieczór we dwoje – oznajmiła szorstko. – Chciałeś imprezy, proszę bardzo. Nie będę skazywać cię na nudny wieczór ze mną.
– Nino...
– Dość. Nie chcę rozmawiać. – Odtrąciła jego dłoń i sięgnęła po klucze. – Nie było tematu.
Pożegnali się z Sabą i wyszli z wisielczymi humorami.
Nawet gadatliwy taksówkarz nie zdołał rozluźnić napiętej atmosfery, choć bardzo się starał.
Mieszkanie okazało się ogromnym apartamentem z wielkim tarasem, gdzie głównie przebywali palacze.
Na imprezę przyszło wielu obcych Ninie ludzi, przez co czuła się jeszcze gorzej. Nadal nienawidziła zawierać nowych znajomości, a wymuszanie uśmiechu niczego nie ułatwiało. W dodatku Olki współlokatorka, prawowita właścicielka apartamentu się spóźniała, przez co wszyscy wyczekiwali jej przybycia.
Kuba wpatrywał się ze smutkiem w gwieździste niebo, zaciągając się papierosem. Inaczej wyobrażał sobie ten wieczór. Myślał, że pokaże wszystkim swoją ukochaną i będzie świetnie się bawił, tymczasem Nina unikała go i siedziała na kanapie. Nie była zainteresowana imprezą. Uprzejmie witała jego znajomych i przyjaciół, jednak na tym jej wyrozumiałość się kończyła.
Miał dość jej zachowania i zaczynał żałować, że nie zawrócił taksówki. Może wtedy w końcu by się uśmiechnęła.
– Widzę, że Nina nadal nie w sosie.
Spojrzał na Sandrę i posłał jej smutny uśmiech.
– Nie wiem, co ją dzisiaj ugryzło. Pierwszy raz zachowuje się w ten sposób, a ja nie mam pojęcia, co zrobić – przyznał.
– Przejdzie jej – zapewniła, wyciągając papierosy z tylnej kieszeni spodni. Odpaliła fajkę i dodała: – Miała wczoraj ciężki dzień i myślała, że wieczór spędzicie tylko we dwoje. Liczyła na romantyczny nastrój, tymczasem jesteście na zajebistej imprezie, w zajebistym apartamencie. Może na niej takie rzeczy nie robią wrażenia, ale na mnie owszem. – Zaśmiała się, a Kuba jej zawtórował. – Ciekawi mnie ta współlokatorka Olki. Musi być dziana, skoro ma taką odjazdową chatę.
– Kochana, czyżbyś na mnie czekała?! – Niski, nieco piszczący głos rozległ się za plecami Sandry.
Momentalnie się odwróciła, a jej oczy rozszerzyły się z szoku. Momentalnie rzuciła się na niebotycznie chudą blondynkę i ją przytuliła, wdychając cudowny różany zapach.
Kuba patrzył na nie z wysoko uniesionymi brwiami.
Gdy dziewczyny w końcu się od siebie odkleiły, nieznajoma podała mu rękę.
– Lena Nawrat. Właścicielka tej zajebistej chaty – przedstawiła się, a Sandrze omal nie opadła szczęka z wrażenia. – Wybaczcie spóźnienie, ale pojechałam po brata. Nie mogła go ominąć pierwsza impreza na moim mieszkaniu.
– Olka nic o tobie nie wspomniała! Nie miałam pojęcia, że jesteś jej współlokatorką. – Sandra wzięła dziewczynę za rękę.
Patrzyła na nią szczerze urzeczona, dlatego Kuba się wycofał zaraz po tym, jak się przedstawił. Nie zamierzał być piątym kołem u wozu, więc wrócił na imprezę.
Zauważył kumpli, rzucających piłeczką do pustych kubków i już miał do nich podejść, gdy jego wzrok padł na wysokiego chłopaka, rozmawiającego z Niną.
Młynarska się uśmiechała, choć przez cały pobyt z grobową miną popijała alkohol i siedziała na kanapie, ignorując każdą próbę pogodzenia się.
Zdecydował się podejść i poznać osobę, przez którą poczuł się szczerze zazdrosny.
– A to kto? – ostentacyjnie zwrócił się do Niny, obdarzając szatyna krótkim spojrzeniem.
– Gdybyś interesował się mną odrobinę bardziej, wiedziałbyś, że wczoraj wpadłam na znajomego, którego poznałam w Warszawie – odpowiedziała szorstko, obdarzając go gniewnym spojrzeniem. – To Kaspian. Dzięki niemu mój wczorajszy dzień nie był do dupy.
Kaspian momentalnie wyczuł napięcie między tą dwójką. Najwyraźniej wydarzyło się między nimi coś, co obudziło w dziewczynie wrogie nastawienie.
Nieco zmieszany podniósł się z kanapy i wyciągnął do blondyna rękę.
– Jestem młodszym bratem właścicielki tej chaty.
Kuba zignorował wyciągniętą dłoń i zwrócił się do Niny.
– Przestań urządzać sceny. Nie chcę się z tobą kłócić. – W jego delikatnym głosie dało się wyczuć prośbę.
Nina prychnęła gniewnie, podnosząc się z kanapy. Nieco się zachwiała, jednak Kaspian pomógł zachować jej równowagę, co jeszcze bardziej rozzłościło Jakuba.
– Zajmę się nią. To moja dziewczyna – odparł Kuba, gniewnie odrywając chłopaka od Niny.
Nie podobało mu się to, jak na nią spoglądał równie mocno jak fakt, że Nina się dzięki niemu uśmiechała.
– Wyluzuj, to mój kolega. – Odepchnęła go i wskazała na chłopaków bawiących się przy stole. – Idź do swoich znajomych. W końcu dla nich tu przyszliśmy. Och, no i Olka cię szukała.
– Nino...
– Daj mi spokój, okay?! – warknęła. – Chciałeś się bawić, to się baw, ale daj mi spokój, do jasnej cholery. Nawet nie chciałam tu przychodzić!
Nie mówiąc nic więcej, odeszła w stronę tarasu, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza.
Alkohol szalał w jej żyłach równie mocno jak gniew, który zdawał się przybierać na sile za każdym razem, gdy dostrzegała Kubę. Miała mu cholernie za złe fakt, że potrafił się świetnie bawić, choć ona grzała kanapę i marzyła o powrocie do domu.
Zrujnował jej wizję dzisiejszego wieczoru i zamiast świętować we dwójkę, wolał przyjść do tego cholernego apartamentu.
Myślała, że dzień rozwodu będzie dla niego wyjątkowy. W końcu nie mógł się go doczekać równie mocno, jak ona, tymczasem spłynęło to po nim jak po kaczce. Nawet nie spytał, jak się czuła, ani jak spędziła dzień bez niego. Zupełnie, jakby go to nie obchodziło.
Ona zawsze chciała wiedzieć, jak się czuł i jak minął mu dzień. Gdy nie byli razem, pragnęła, by wiedział, że ją obchodził. Czy to źle, że oczekiwała tego samego?
Czy teraz gdy zdobył ją całkowicie, ten cały czar prysł i staną się smutną parą, która się sobą znudziła? Nie chciała tego. Pragnęła, by życie u boku Kuby wyglądało inaczej, niż jej dawna codzienność.
– Wszystko w porządku? – W głosie Kaspiana usłyszała szczerą troskę.
Miał tak silne perfumy, że czuła je z daleka.
– Nienawidzę imprez – przyznała bez ogródek, wpatrując się w ulicę. – I nienawidzę dostosowywać się do kogoś, choć wiem, że związek opiera się na kompromisach. Jestem gotowa na nie, naprawdę – zapewniła, a głos mimowolnie jej się załamał. Pokręciła głową, nie wierząc we własną głupotę. – Mogę zmuszać się do imprez, ale chciałabym, żeby moje uczucia też były brane pod uwagę. To chyba oczywiste, że skoro nie jestem rozrywkową dziewczyną, to chciałabym świętować ważny dla mnie dzień w towarzystwie jedynie ukochanej osoby, prawda? – spytała, wbijając w niego zaszklone oczy. – Czy zwyczajnie za wiele wymagam?
– Masz prawo tak się czuć – zapewnił. – Mówiłaś mu o tym?
– Próbowałam, ale mnie nie słuchał. Moje przyjście tutaj jedynie wszystko pogorszyło.
– Ja też nie lubię imprez i naprawdę nie wiem, co tu robię – przyznał, obdarzając ją szerokim uśmiechem. – Chyba oboje zrobiliśmy dziś coś wbrew sobie, by zadowolić bliskich.
– Do dupy uczucie, co?
– Byłoby gorsze, gdybym cię nie spotkał. Teraz wydaje mi się, że nie ma tak źle – stwierdził, a jej momentalnie zrobiło się ciepło na sercu.
Musiała przyznać, że na jego widok momentalnie się rozpromieniła. W końcu był jedyną życzliwą jej osobą wśród tylu nieznajomych twarzy. Sandra jej nie rozumiała, Olka kręciła się wokół Kuby, doprowadzając ją do szału, a Filip nadal jej nie lubił i nawet nie raczył jej głupim „cześć", choć przechodził dosłownie obok.
Kuba znał na tej imprezie większość ludzi, a gdy ktoś był obcy, momentalnie zawierał nowe znajomości. Starał się ją rozweselić i zachęcał do dołączenia do jakiegoś grona, ale nie miała na to ochoty.
Czuła się jak wyrzutek do momentu, aż pojawił się Kaspian.
– W takim razie napijmy się. Trzeba uczcić kolejne przypadkowe spotkanie. – Klasnęła w dłonie i wzięła go pod ramię.
– Twój chłopak urwie mi łeb, jak nas zobaczy – zauważył, niepewnie zerkając na jej dłoń.
– Kuba jest zwolennikiem przyjaźni damsko-męskich. Ma mnóstwo koleżanek, więc byłby hipokrytą, gdyby zabronił mi mieć kolegów – skwitowała hardo.
Kaspian jedynie się uśmiechnął.
Skoro tak mówiła, nie zamierzał jej się sprzeciwiać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro