Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☙ 25.

   Pozwoliła zrobić sobie zdjęcie na drewnianym mostku, wśród ogromnej, przepięknej, egzotycznej roślinności i ruszyli dalej, napawając się tropikalną temperaturą. Powietrze było wilgotne, jednak Ninie nie przeszkadzało to w podziwianiu tego cudownego miejsca.

   Kaspian z radością został jej przewodnikiem i tłumaczył nazwy roślin, na które zerkała, a było ich doprawdy wiele.

   W Palmiarni miała okazję podziwiać również egzotyczne papugi, żółwie, węże oraz inne egzotyczne gady.

   Największą radość przyniosło Ninie patrzenie na egzotyczną wiewiórkę, która latała jak szalona po linach i drzewach, udostępnionych jej w dużym akwarium. Była ruda z czarnym grzbietem, a szaro-biały ogon wydawał się sztuczny i puszysty.

   – Jest słodka – skwitowała, z radością patrząc na to niewielkie stworzenie. – Cieszę się, że mnie tu zabrałeś. To miejsce jest przepiękne.

   Kaspian posłał jej uśmiech i otoczył ramieniem, zmuszając do dalszej drogi.

   – Chodźmy do kawiarni.

   – Mają tutaj kawiarnię? – Szczerze się zdziwiła.

   – Oczywiście. Z najlepszą mrożoną kawą i sernikiem z bitą śmietaną, jakie jadłem.

   – No to mnie przekonałeś.

   Czuła się niezwykle swobodnie w towarzystwie chłopaka. Być może dlatego pozwoliła na to, by w dalszym ciągu trzymał dłoń na jej ramieniu, choć w głębi serca czuła, iż było to nieodpowiednie. Ktoś z boku mógł pomyśleć, że byli parą, a przecież miała cudownego chłopaka, który niestety nie miał dla niej czasu w tak ważnym dniu.

   Było jej przykro, że Kuba miał tyle pracy i nie mieli kiedy się spotkać. Zamierzał przesunąć klientów, by ją przywieźć do sądu, ale uparła się, że chciała być sama. Tak by się widzieli chociaż przez godzinę, może i dłużej, tymczasem spacerowała u boku przystojnego szatyna.

   To zabawne, że w tak krótkim czasie w jej życiu pojawiło się dwóch przystojniaków. Wystarczył rozpad małżeństwa, by zrozumiała, iż wcale nie była tak brzydkim kaczątkiem, za jakie się od zawsze uważała. Stracone kilogramy jednak dużo zrobiły i nawet jeśli nadal nie mieściła się w rozmiarze S, to przynajmniej nie było to dawne potrójne XL.

   Zajęła miejsce przy drewnianym stoliku, a Kaspian poszedł złożyć zamówienie.

   Kawiarnia miała urok. Wiklinowe krzesła były wygodne, a postawione dookoła rośliny idealnie współgrały z Palmiarnią. Pani za ladą uśmiechała się do Kaspiana, gdy o czymś rozmawiali. Z pewnością się znali, skoro chłopak był tutaj częstym gościem.

   Wrócił do niej z wyśmienitym humorem. Zajął miejsce naprzeciwko.

   – Załatwiłem nam dodatkową rurkę do kawy i więcej bitej śmietany – wyszeptał, nachylając się nad stolikiem z cwaniackim uśmieszkiem.

   – Świetnie. Uwielbiam bitą śmietanę – przyznała.

   – Nie mogę uwierzyć, że nigdy tutaj nie byłaś – podjął rozmowę, nie spuszczając z niej wzroku. – Zirowice nie są aż tak daleko. Autobusem może to i kawałek, ale zawsze można zabawić się potem na rynku. Gliwice są pełne świetnych miejsc. Masz nawet kocią kawiarnię, a wydaje mi się, że uwielbiasz zwierzęta. Patrzyłaś na wiewiórkę szczerze zafascynowana.

   – Kocham zwierzęta. Mam nawet psa, Sabę – Położyła dłonie na stole. Nieświadomie gładziła palec, na którym widniała dawniej obrączka, leżąca od dawna w lombardzie. Dostała za nią grosze. – Można powiedzieć, że nie tak dawno żyłam w klatce i doprawdy nie znam niczego, poza Zirowicami. Do Gliwic jeździłam jedynie na strefę, do pracy. A tak byłam zmuszona przyjechać do sądu, przez co znalazłam się w parku, gdzie mnie spotkałeś.

   – Do sądu? – Zdziwił się. – Coś się stało? Musiałaś zeznawać w czyjeś sprawie?

   – Właśnie patrzysz na rozwódkę. – Powiedzenie tego w obecnej sytuacji nie było dla niej ciężkie. Nie patrzyła na Kaspiana w romantyczny sposób i nie miała żadnej nadziei odnośnie ich relacji. Dlatego postawiła na szczerość. Wiedziała, że jeśli nigdy więcej się nie spotkają, nie będzie nad tym szczególnie ubolewać. W końcu ledwo co się znali i mieszkali w innych miastach.

   – Przykro mi...

   – Niepotrzebnie. Mój były mąż to kawał gnoja. Jego odejście to najlepsze, co mi się w życiu przytrafiło. W końcu czuję, że żyję. Musiałam go stracić, by pokochać samą siebie. No, może nie całkowicie – Wywróciła oczami. – W końcu wiadomo, że kompleksy swoje robią, ale już tak chorobliwie o nich nie myślę. I pierwszy raz od dawna chcę wykrzyczeć światu, iż jestem cholernie szczęśliwa. To naprawdę miła odmiana, gdy żyło się w nieustannym poczuciu beznadziejności i szalejącej w sercu rozpaczy.

   Kaspian dotknął jej dłoni. Automatycznie chciała się odsunąć, jednak widząc jego spojrzenie, nie zrobiła tego.

   – Przykro mi, że spotkało cię tak wiele złego ze strony osoby, która powinna cię uszczęśliwić. Nie zasłużyłaś na to.

   Roześmiała się, wysuwając dłonie spod jego, by zrobić miejsce na zamówienie.

   Stojąca nad nimi starsza pani położyła kawy na stolik, obdarzając ich radosnym uśmiechem.

   – Mam nadzieję, że twoja dziewczyna będzie zadowolona i stanie się naszym częstym gościem – odparła świergotliwie, puszczając do zawstydzonego Kaspiana oczko.

   – Ja nie...

   – Och, nie musisz nic mówić, kochana. Wasze spojrzenia mówią same za siebie. – Nie dopuściła Niny do słowa i odeszła, radośnie podśpiewując pod nosem jakąś melodię.

   Patrzyli to na siebie, to na wysoką szklankę z kawą i momentalnie się roześmiali, zwracając na siebie wzrok innych ludzi w kawiarni.

   – Co to miało być? – spytała Nina, gdy opanowała rozbawienie.

   – To tylko moja mama...

   – Żartujesz!

   – Absolutnie nie. Dorota Nawrat we własnej osobie.

   – Chyba będzie rozczarowana, gdy usłyszy, że jednak nie masz dziewczyny. – Wyjęła rurkę z kawy i ją ugryzła. – Pycha!

   Kaspian sięgnął łyżeczką po śmietanę. Jego uśmiech nieco przygasł.

   Nina mu się podobała. Może i nie znał jej zbyt długo, ale ludzie przecież nie potrzebowali miesięcy, by kogoś polubić. Czasem wystarczyło jedno spojrzenie, by nie potrafić o kimś zapomnieć.

   A on nie potrafił zapomnieć o niej, choć wiedział, że była zajęta. W dodatku okazało się, że dopiero co wzięła rozwód. Nic dziwnego, że taka dziewczyna jak ona nie była długo sama. Miała wspaniały charakter i ładną, naturalną twarz. Nie nosiła tony makijażu, co tworzyło miłą odmianę wśród obecnego kanionu piękna, gdzie wszędzie otaczały go niemal identyczne kobiety.

   Żałował, że ich drogi nie splotły się ze sobą trochę wcześniej. Wówczas z pewnością zrobiłby wszystko, by ją zdobyć.

   – Chyba tak – odpowiedział w końcu.

   Najbardziej rozczarowany w tej chwili jednak jestem ja sam, dodał w myślach.

   Olka otworzyła drzwi do studia i wgramoliła się do środka z dużą reklamówką. Przywitała się głośnym „dzień dobry", stawiając na recepcję jedzenie.

   – Zarządzam przerwę – oznajmiła, posyłając chłopakom promienny uśmiech. – O której macie kolejnych klientów?

   – Moja spóźnia się już dwadzieścia minut. Nie jestem pewien, czy w ogóle przyjdzie. – Filip podniósł się z fotela i ruszył w stronę torby, chcąc zajrzeć, co było w środku. – Mam nadzieję, że to nie kolejny kebab – dodał, posyłając jej dwuznaczny uśmiech.

   – Tym razem postawiłam na schabowego, frytki o colę. Lepiej, żebyście zjedli normalny obiad, a nie futrowali się jedynie fast foodami.

   Kuba skończył pisać wiadomość do Niny i niepewnie podszedł do Aleksandry. Nie spodziewał jej się w studiu po ostatniej rozmowie, która miała miejsce parę tygodni temu. Odtrącił ją, a z tego co wiedział, kobiety tak łatwo nie odpuszczały i zwykle pozostawały mściwe dla niedoszłych partnerów. Tymczasem Olka z uśmiechem podała mu plastikowe pudełko i puszkę z napojem, zachęcając do jedzenia.

   Zupełnie jakby nic się między nimi nie wydarzyło.

   – Wydawało mi się, że ze mną nie gadasz – odparł, niepewnie przyjmując jedzenie.

   – Stare dzieje. – Machnęła lekceważąco ręką. – Już mi przeszło. Dotarło do mnie, że w sumie nie jesteś taki super i pomyliłam zauroczenie ze zwykłą pogonią za kimś, kto nie patrzył na mnie jak na laskę na jedną noc. Widzisz, jednak cię nie kocham, Kubo.

   – Całe szczęście.

   – Przeprosiłam już Ninę za swoje zachowanie. Chcę też przeprosić ciebie. Mam nadzieję, że możemy nadal się kumplować. – Skupiła wzrok w reklamówce, obawiając się odpowiedzi.

   Trochę późno zrozumiała to wszystko, ale naprawdę zależało jej na relacji z Kubą. Przeżyli wiele wspaniałych imprez i mieli wspólnych znajomych, a to wiązało się z tym, iż chcąc nie chcąc, będą musieli czasem znosić swoje towarzystwo. A chyba lepiej robić to w dobrych stosunkach, niż próbować się unikać.

   – Tylko uważaj – wtrącił się Filip, robiąc poważną minę. – Ostatnio jak mi kupiła kebaba, zrobiła ze mnie tragarza i doradcę w sprawie ubrań. Nie był to sprawiedliwy układ.

–    Wal się! – Pokazała szatynowi środkowy palec i ponownie skupiła wzrok na Kubie. – Zamierzam zorganizować domówkę i chcę, byś wpadł z Niną. Moja współlokatorka się zgodziła, więc czeka nas świetna zabawa.

   – Kiedy ją organizujesz?

   – Jutro. Wiem, że pracujecie, ale start o dwudziestej. Filip będzie, liczę też na was.

   Miał spędzić wieczór z Niną i uczcić jej rozwód. Wizja imprezy wydała mu się ku temu idealną okazją, a skoro pogodziła się z Olką, nic nie stało na przeszkodzie.

   – Jasne, wpadniemy.

   – Super! – Olka podskoczyła z radości i rozdała sztućce. – Jedźcie, póki nie ma klientów. Potem znów czeka was dużo pracy.

   Domówka.

   Impreza była ostatnim, czego Nina pragnęła i tak naprawdę zgodziła się na nią tylko dlatego, że namówiła ją Sandra.

   Zaskoczył ją fakt, że Olka zdecydowała się ją zaprosić. W końcu wydawały się średnio za sobą przepadać, jednak nie zamierzała głośno mówić o swoich spostrzeżeniach.

   Bawiła się zamyślona w jedzeniu, czując ogromne rozczarowanie wobec postawy Jakuba.

  – Dobra, mów co się dzieje. – Sandra uderzyła dłonią w stół, zwracając na siebie uwagę milczącej dziewczyny.

   Sandra prezentowała się świetnie w białej koszuli bez rękawów i dżinsowych spodenkach. Blond włosy jak zwykle wymodelowała do góry i utrwaliła lakierem dla lepszego efektu.

   Nina przyłapała się na myśli, że nie wyobrażała sobie koleżanki w kobiecym wydaniu i długich włosach. Była typową chłopczycą, do której idealnie pasował taki styl.

   – Wiesz, liczyłam raczej na romantyczny wieczór z Kubą. Zakopane nie wypaliło, wczoraj nie widziałam go przez cały dzień, a był to dla mnie ważny dzień, a on mi pisze, że idziemy na imprezę do Olki – odpowiedziała, wbijając widelec w kotleta. – Pogodziłam się z nią, ale nie zapomniałam, że na niego leciała. Albo i nadal leci...

   – Daj spokój. Przecież impreza dobrze ci zrobi! Mamy co świętować, czyż nie?

   – Problem w tym, że wolałabym świętować w zaciszu domu, ewentualnie jakimś hotelu. Wino, świece, dobry film. – Westchnęła. – Nie lubię imprez. Nie jestem tak rozrywkowa, jak wy wszyscy.

   – Przecież nie zaszyjesz się z Kubą w domu i nie odetniesz od całego świata. Z tego co wiem, właśnie przed tym próbowałaś uciec podczas swojego małżeństwa.

   Miała rację, jednak kompletnie nie rozumiała, o co jej w tym momencie chodziło.

   Nie zamierzała zamknąć Kuby w domu, by nikt więcej nie mógł cieszyć się jego obecnością. Znała go i wiedziała, że kochał spędzać czas aktywnie, wśród ludzi i nie miała absolutnie nic przeciwko, by mu towarzyszyć, choć nie zawsze było to dla niej komfortowe.

   Chodziło tylko o ten jeden wieczór, który miał być zarezerwowany dla nich. Mieli nacieszyć się faktem, iż prawnie była wolna i Alan nie będzie ich więcej martwił. Zamierzała ubrać seksowną koszulę, zapalić świece i powitać go w drzwiach z kieliszkiem wina, po czym od razu zaprowadzić do łóżka. Później zjedliby kolację, którą musiała odwołać, ponieważ zachciało mu się imprezy.

   Miała wszystko dokładnie zaplanowane, a cały plan legł w gruzach.

   Nie było jednak sensu tego tłumaczyć. Najwyraźniej Sandra inaczej podchodziła do sprawy.

   – Tylko mi nie mów, że Kaspian zawrócił ci w głowie i dlatego masz problem do Kuby o to, że chce iść na imprezę! – wypaliła Sandra, wytrącając Ninę z równowagi.

   Niepotrzebnie mówiła jej o tym, że go spotkała i poszli do Palmiarni.

   – Jesteś chora – skwitowała szorstko. – Ja wiem, że wy wszyscy uwielbiacie przygodny seks, związki bez zaangażowania, ale mnie to nie bawi i nigdy nie bawiło. Gardzę wartościami, którymi kieruje się większość ludzi w dzisiejszych czasach i za nic w świecie nie dopuściłabym się zdrady! Nigdy mi nawet przez myśl nie przeszło, by iść do łóżka z kimś, na kim mi nie zależy, a co dopiero zrobić komuś coś tak okrutnego!

   – Rany, uspokój się! Przecież tylko żartowałam...

   – Nie! – Podniosła się z krzesła i wzięła torebkę, nie zamierzając dokończyć obiadu. – Albo się kogoś kocha, albo nie. W miłości nie ma miejsca na zdradę i jeśli mam zostać przez to nudziarą, proszę bardzo! Nie obchodzą mnie żadne trójkąty miłosne, do jasnej cholery!

   Opuściła galerię w okropnym nastroju. Myślała, że Sandra ją zrozumie i poprze, tymczasem dała jej wyraźnie do zrozumienia, że źle podchodziła do sprawy z imprezą. Zainsynuowała również o nadmiernym zainteresowaniu Kaspianem, którego po prostu traktowała jak znajomego. To zabawne, że relacje damsko-męskie na stopie koleżeńskiej istniały tylko wtedy, gdy ktoś tak zdecydował i nie było tu mowy o obiektywizmie.

   Najchętniej zamknęłaby się w mieszkaniu i napisała Kubie, że nigdzie się nie wybiera.

   Obiecała sobie po rozstaniu z Alanem, iż w następnym związku będzie bardziej asertywna, tymczasem bała się powiedzieć otwarcie, co myślała o tej całej imprezie i fakcie, że Jakub chciał dla niej zrezygnować z czasu spędzonego we dwoje.

   Czy relacje międzyludzkie nie mogłyby być choć odrobinę łatwiejsze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro