☙ 24.
– Po prostu muszę zrobić to sama. CHCĘ zrobić to sama.
Kuba machnął zirytowany rękoma, obdarzając dziewczynę niedowierzającym spojrzeniem.
Udało mu się namówić matkę, by zaplanowała wspólną kolację po rozwodzie Niny, by ta mogła odetchnąć i oswobodzić się z myślą, iż w końcu uwolniła się od bolesnej przeszłości.
Mieli świętować w Zakopanem, jednak musieli to przełożyć przez napięty grafik Jakuba. Dark Skul zdobyło tak ogromne zainteresowanie, że razem z Filipem mieli klienta za klientem i ciężko było wcisnąć do grafiku choćby kolejne, niewielkie projekty.
Dlatego też zmienił zmianę na dzień rozwodu, by chociaż móc towarzyszyć Ninie w sądzie i zawieźć ją do Gliwic. Tymczasem dała mu wyraźnie do zrozumienia, że wcale go tam nie chciała.
– Dlaczego? Chcę być twoim wsparciem i móc cię wziąć po wszystkim w ramiona i pokazać, jak bardzo jestem szczęśliwy. Chcę, żeby ten palant widział, co stracił.
Podeszła, by sięgnąć jego dłoni.
– Doceniam twoje zaangażowanie, ale pojadę sama. Przyprowadzanie nowego partnera na rozwód byłoby co najmniej nieodpowiedzialne. Nie wiem, co Alanowi mogłoby wpaść do głowy, gdyby cię ujrzał.
– Przecież sam związał się z kimś zaraz po tym, jak odszedł!
– To nie ma znaczenia. Nie chcę do tego wracać. Pójdę tam jutro i zakończę tę farsę raz na zawsze.
– Dobrze, że nie przyjęłaś jego nazwiska. Zawsze jeden problem mniej – zauważył, a Nina skinęła głową.
Przytuliła go, wdychając zapach pięknych perfum, będących idealnym ukojeniem jej zszarganych nerwów. Udawała, że wszystko było w porządku i się nie denerwowała, jednak prawda była zupełnie inna. Nigdy nie była w sądzie. Ponadto nie miała pojęcia, jak zareaguje na widok Alana, któremu najwyraźniej znudziło się nękanie jej po ostatnim spotkaniu w kinie.
Miała nadzieję, że wszystko za sprawą jego nowej partnerki. Była świadkiem sprzeczki, możliwe więc, że wzięła go w obroty i postawiła ultimatum, które ostatecznie uwolniło Ninę od byłego partnera.
Nie mówiła o swoich obawach Kubie. Bała się, że mogły zostać źle odebrane. W końcu nie podobała mu się wizja, by samotnie zmierzyła się z byłym kochankiem.
– Przykro mi, że nie mogę zabrać cię do Zakopanego, ale nadrobimy to w weekend. Obiecuję, że wymyślę coś wystrzałowego i uczcimy fakt, że od jutra będziesz całkowicie należeć do mnie. Już nikt, nawet prawnie, nie będzie w posiadaniu choć części ciebie.
Nie podobało jej się, że podchodził do tego w ten sposób. Oczywiście uważała, iż należeli do siebie, jednak czuła się jak rzecz, gdy tak otwarcie o tym mówił. Zdążyła zauważyć, iż objawiał przejawy zazdrości. Sama również bywała zazdrosna o niego i o ile nie było to przesadne, o tyle jej to nie przeszkadzało.
– Wszystko będzie dobrze – zapewniła, podnosząc się na palcach i złożyła na jego ustach czuły pocałunek.
Gwałtowna ulewa oraz okropna duchota sprawiły, że nastrój Niny był jeszcze gorszy, niż się spodziewała. Myślała, iż dzień rozwodu wywoła w niej poczucie ulgi i niebywałej radości, tymczasem bolał ją brzuch, a z nerwów dostała biegunki, przez co omal nie spóźniła się na autobus.
Dotarła do sądu w Gliwicach wcześniej. Siedziała przed odpowiednią salą i wpatrywała się w komórkę, przeglądając dla rozluźnienia rolki na Facebooku.
Miała przygotowaną specjalnie na dzisiejszy dzień piękną, granatową sukienkę, tymczasem przez paskudną pogodę postawiła na czarne spodnie z wysokim stanem oraz elegancką, granatową koszulę. Włosy pofalowała na końcach, dochodząc do wniosku, że prostowanie nie miało sensu przez panującą na zewnątrz wilgoć. Całości dopełniły turkusowe botki na płaskim obcasie oraz różowa, przeciwdeszczowa kurtka w piękne, kwieciste wzory, która choć nijak pasowała do eleganckiego ubioru, musiała wystarczyć, ponieważ niczego innego nie miała w garderobie.
W końcu niecodziennie chodziło się do sądu, by wziąć rozwód.
Dostrzegając na relacji nowe zdjęcie uśmiechniętej Marty u boku Marcina, poczuła zawód. Była przyjaciółka, obiecała, że będzie przy niej tego dnia. Wielka szkoda, iż ich relacja potoczyła się w tak smutny sposób przez pojawienie się w jej życiu faceta. Nie mogła mieć jednak do niej pretensji, w końcu parę lat temu ona zachowała się identycznie, odsuwając znajomych przez wzgląd na Alana.
– Cześć.
Uniosła wzrok, a serce momentalnie cisnęło się do gardła, rozpoczynając szaleńczy galop.
Jakie było jej zaskoczenie, gdy dostrzegła jasnoniebieski garnitur, w którym Alan brał z nią ślub. Obecnie ledwo się w nim mieścił. Materiał wyglądał, jakby zaraz miał pęknąć w szwach, a przez odstający brzuch z pewnością nie zdołał zapiąć marynarki, przez co wpatrywała się w białą koszulę. Nawet buty miał te same! Najwyraźniej żal mu było wydawać pieniądze na nową garderobę.
Długie, ciemnobrązowe włosy sięgały mu już do brody. Zaczesał je do tyłu, przesadzając z lakierem, przez co świeciły się z daleka. Przywodził na myśl zaniedbanego faceta po trzydziestce, podczas gdy był zaledwie rok starszy od niej.
– Cześć – odpowiedziała, choć nie rozumiała, po co się do niej odezwał.
Nie miała ochoty na niego patrzeć, a co dopiero rozmawiać. Chciała po prostu wejść do sali, odpowiedzieć na pytania i poczekać na decyzję sądu, zakańczającą ich toksyczne małżeństwo.
Ponownie skupiła wzrok w komórce, umawiając się z Sandrą na jutrzejszy wypad na miasto. Obiecała opowiedzieć koleżance o dzisiejszym dniu. Zbliżyły się po wypadzie do Warszawy, choć Sandra wystawiła ją dla nowo poznanej dziewczyny. Nina nie zamierzała jednak chować urazy. Cieszyła się, że znajomość dziewczyn nie zakończyła się na jednej upojnej nocy i przerodziła się w randki z prawdziwego zdarzenia.
– Pani Młynarska i pan Kwaśniewski – Podniosła się z krzesła, słysząc nazwisko i ruszyła do drzwi.
Alan ją przepuścił, co skwitowała wywróceniem oczami. Próby udawania porządnego faceta uznała za żałosne, zważywszy na to, z jaką radością rujnował jej życie.
Spodziewała się wielkiej sali, które pojawiają się w filmach, tymczasem znalazła się w niewielkim pomieszczeniu, które przypominało szkolną salę. Zajęła miejsce przy lewej stronie, podczas gdy Alan znalazł się po prawej. Na środku postawiono mebel, gdzie składało się zeznania, a naprzeciw niego widniało miejsce dla sędziego oraz dwóch ławników. W tym wypadku miejsca zajmowały same kobiety.
Jako powódka musiała jako pierwsza odpowiedzieć na pytania. Czuła się niezręcznie, opowiadając o nieudanym małżeństwie. Wspomnienia wywoływały w niej ból, a głos nieznacznie drżał. Starała się nie patrzeć na Alana w obawie, że ostatecznie się rozpłacze. Nie chciała, by sąd uznał to za oznakę, iż wciąż darzyła go jakimś uczuciem.
– Jest pani pewna, że nie ma szans na to, by małżeństwo zostało uratowane?
Odchrząknęła, skupiając wzrok na sędzinie.
– Nie. Mąż zaraz po rozstaniu związał się z inną kobietą. Nie mieszkamy ze sobą.
– Rozumiem. Kocha pani nadal męża?
Pytanie szczerze ją zaskoczyło. Równie mocno, jak jej stanowcza odpowiedź, nad którą nawet się nie zastanawiała.
– Nie.
Zajęła z powrotem swoje miejsce, gdy nadszedł czas na Alana. Podczas jego odpowiedzi, odczuwała na przemian zirytowanie oraz żal. Próbował tłumaczyć swoje zachowanie o odejściu jej dobrem.
Słyszała, jak głos mu się łamał, gdy wracał do ich wspólnego życia.
W chwili, gdy sędzina spytała, czy ją kochał, zamilkł, głośno nabierając przy tym powietrza.
Sprawiło to, że po raz pierwszy na niego spojrzała. Oszołomiona, zauważyła, że wpatrywał się w nią zaszklonymi oczami, które momentalnie odwrócił, gdy go na tym przyłapała.
Wyglądał, jakby nagle dotarło do niego, że nadszedł ich definitywny koniec i nie było już odwrotu, by cokolwiek naprawiać.
Czy poczuł żal do samego siebie za to, jak potoczył się ich los? Widziała obraz szczerze przejętego człowieka, a jego słowa sprawiły, że łzy mimowolnie spłynęły po jej policzkach.
– Nie kocham swojej żony. Chciałbym jednak przeprosić ją za wszystkie krzywdy, jakie jej wyrządziłem. To nie jej wina, że nam nie wyszło. Po prostu do siebie nie pasujemy. Niestety dotarło to do nas zbyt późno, przez co znaleźliśmy się w tym miejscu. Wierzę jednak, że rozstanie pozwoli nam w końcu wieść dobre życie. Nie ma sensu marnować sobie wzajemnie przyszłości.
Nie mogła uwierzyć, że człowiek, który wygadywał na jej temat bzdury, odpychał za każdym razem, gdy próbowała się zbliżyć i nigdy nie przejmował się jej płaczem oraz desperackimi próbami ratowania ich związku, płakał.
Alan Kwaśniewski skończył przemowę i usiadł na krześle, ocierając łzy.
Ten widok złamał jej serce i sprawił, że uczucie porażki przygniotło ją mocniej, niż dotychczas. Nie spodziewała się po nim takich słów ani zachowania. Widziała jednak, że był szczery. Znała go zbyt dobrze, by posądzić go o kłamstwo i udawanie przed sędziami pokrzywdzonego męża.
Obydwoje zostali zranieni, a zamknięcie tego rozdziału w ich życiu nie było takie proste, jak wydawało się do tej pory.
Siedziała na ławce w pobliskim parku, w ogóle nie przejmując się tym, że była mokra. Deszcz przestał już padać, choć szczerze wątpiła, by nawet on zdołał ją powstrzymać przed wylewaniem łez w tym miejscu.
Napisała Kubie, że było już po wszystkim i oficjalnie uzyskała rozwód. Odpowiedział jej mnóstwem uśmiechniętych emotikonek i wyraził żal z faktu, że się dziś nie zobaczą. Musiał zostać do późna w studiu, ponieważ wziął znajomego po godzinach, któremu obiecał wykonać rękaw z motywem Kaczora Donalda. Nie miał pojęcia, o której skończy, dlatego umówili się na sobotę po siedemnastej, gdy chłopak skończy pracę.
Ona miała wolne. Choć nic nie wyszło z wypadu do Zakopanego, nie żałowała wzięcia urlopu. Szczerze wątpiła, by zdołała skupić się na pracy po dzisiejszych wydarzeniach. Widok płaczącego Alana wrył jej się w umysł równie mocno, jak uwieszająca się na nim radosna Sylwia, która czekała przed wejściem z sądu.
Nie widzieli jej, ponieważ wyszła trochę później. Musiała napisać oświadczenie o zwrot połowy kosztów rozprawy, jako powódka i podać numer konta.
Alan miał tupet, by przyjść do sądu w ślubnych ubraniach u boku nowej kobiety. Zdziwił ją brak w jego postawie entuzjazmu, gdy Sylwia aż piszczała z zachwytu.
Mimo wszystko, Nina naprawdę życzyła mu jak najlepiej. Już nie liczyła na to, iż karma ześle mu kobietę, która zrani go tak bardzo, jak on ją.
Ten dzień uwolnił ją od całej nienawiści do tego człowieka, pozostawiając okropne poczucie straty i poniesionej porażki. W końcu spędziła z Alanem wiele lat. Nie była w stanie ot tak zapomnieć o jego istnieniu i wyrzucić z umysłu wszystko, co wspólnie przeżyli.
– Nina?
Zmarszczyła gniewnie brwi, ocierając policzki z łez i spojrzała na posiadacza męskiego, znanego głosu.
Na widok Kaspiana, podniosła się z ławki, a jej twarz rozświetlił szczery uśmiech.
– Co tu robisz? – spytała, szczerze zaskoczona jego widokiem.
Ciemne włosy tworzyły artystyczny nieład, a urocze dołeczki dodawały jego przystojnej, owalnej twarzy uroku. Prezentował się świetnie w rozpiętej, cienkiej bomberce o brązowym odcieniu, białej klasycznej koszulce i szarych dżinsach. Ku jej zdumieniu, na nogach miał białe adidasy, które zostały spaskudzone przez błoto.
– Mieszkam niedaleko sądu. Właśnie idę do Palmiarni, żeby porobić trochę zdjęć i się zrelaksować. Uwielbiam siedzieć wśród tych wszystkich niesamowitych roślin – odparł, uśmiechając się od ucha do ucha. – A ciebie co tu sprowadza? Przyjechałaś autem?
– Sprawy prywatne. Nie mam samochodu, przyjechałam autobusem.
– O, rany! Tłukłaś się tutaj półtorej godziny.
Wzruszyła ramionami.
– Czasem trzeba. – Rozejrzała się po parku, po czym wypaliła, zaskakując nawet samą siebie: – Mogę ci towarzyszyć? Nie mam planów, a powrót do pustych czterech ścian nie jest czymś, o czym obecnie marzę. Oczywiście, o ile nie jesteś z kimś umówiony...
– Super! – krzyknął z entuzjazmem, który momentalnie ostudził, widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny. – To znaczy... em... Będzie mi miło, jeśli pójdziesz ze mną. Nie jestem z nikim umówiony. Ogólnie jestem singlem i mam dużo wolnego czasu.
– Nie jesteś za przystojny na singla? – spytała bez ogródek.
Przygnębienie działało na nią zadziwiająco. Normalnie nigdy nie odważyłaby się wypowiedzieć takich słów na głos. W końcu luźne rozmowy z ludźmi były domeną Jakuba, nie jej.
– Zdecydowanie jestem – przyznał ze śmiechem. Skinął dłonią kierunek, w którym mieli się udać. – Niestety ciężko jest spotkać normalną dziewczynę w dzisiejszych czasach. Ludzie mają pokręcone priorytety i ogromne wymagania. Wystarczy błahy powód, by zerwać relację i szukać szczęścia u boku kogoś innego. Dawniej walczyło się o drugą połówkę, a teraz odnoszę wrażenie, że niektórzy tylko czekają, aż zacznie się coś pieprzyć, by mieć powód do poznania kogoś nowego.
– Coś w tym jest – przyznała, rozglądając się po przepięknym parku. – Mam nadzieję, że uda ci się w końcu kogoś poznać. Samotność jest dobra, ale życie u boku odpowiedniej osoby nabiera barw. Skoro mi udało się poznać kogoś, kto rozświetlił moje popieprzone życie, tobie pewnie też się to uda.
– Och, czyli nie jesteś szczęśliwą singielką? – Nie udało mu się ukryć zawodu.
Posłała mu krótki uśmiech.
– Jestem w szczęśliwym związku. To dość świeża sprawa. I choć boję się, że może to nie trwać wiecznie, chcę cieszyć się każdą chwilą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro