Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Loml

About a million times

Who's gonna tell me the truth

When you blew in with the winds

of fate

    Czy właśnie wymykam się z domu przez okno? Oczywiście, jakże by inaczej. 

   Jest środek nocy, nadszedł czas.( komu jeszcze się to z pidżamersami skojarzyło, przyznawać się) Wyglądam za okno i widzę za krzakiem znajomą twarz. Trzeba wiedzieć gdzie szukać, inaczej nie sposób go wypatrzeć. Mój najlepszy przyjaciel macha do mnie wesoło i się uśmiecha. Podnoszę dłoń by wykonać ten sam gest. Wygląda na podekscytowanego, w sensie bardziej niż zwykle. Ostrożnie otwieram okno i rozglądam się uważnie, ale nie podejrzanie. Moich rodziców nie ma w domu do jutra, ale jest służba, a to sprawia, że drzwiami wyjść nie mogę, ponieważ rodzice zostaliby powiadomieni jako pierwsi czego bym nie chciała.  Na początku było ciężko i się stresowałam, ale ja i Jackson  po czasie opanowaliśmy to do perfekcji. 

    Pokazuje Percy'emu kciuka do góry, a on wyciąga z za krzaka drabinę i podchodzi z nią do okna. Przykłada ją do parapetu mojego pokoju i rozkłada, a ja schodzę po niej, zarzucając włosami jakbym była księżniczką, na co morskooki prawie parska śmiechem. Pewnie się zastanawiacie jakim cudem nikt się jeszcze nie zorientował, że często wymykam się z domu. To proste, moje okno jest położone tuż obok wysokiego muru, a z jego przodu mamy sad i ogród. Poza tym nasza ogrodniczka i jej córka wiedzą, nie mogłoby być inaczej, trochę się zdziwiły gdy znalazły drabinę ukrytą w głębi krzaku, więc wszystko im wytłumaczyliśmy, a one obiecały dochować tajemnicy. Demeter powiedziała tylko, żebyśmy jej nie wkładali drabiny w krzaki, bo je niszczymy i następnym razem dostaniemy łopatą po łbach, ale pozwoliła nam tą drabinę schować w szopie. 

    Wkładamy drabinę z powrotem do szopy i ruszamy przez sad, by nie zwracać na siebie uwagi wychodząc główną bramą. Wreszcie docieramy do furtki, znajdującej się na końcu szeregu jabłoni i otwieramy je za pomocą klucza, który dostaliśmy od Meg. Powiedziała, że mamy sobie dorobić swoje i tak zrobiliśmy. Wyszliśmy poza teren rezydencji i skierowaliśmy się w miejsce mojego spotkania. Percy czasami szedł ze mną, ale dzisiaj gdy mu to zaproponowałam stanowczo odmówił i zrobił podejrzanie dziwną minę, i nie zdziwiła mnie ta mina, ale to jak bardzo się opierał, choć zazwyczaj sam wpraszał się na spotkania z moją dziewczyną. 

     Właśnie, Annabeth Chase, córka biznesmena, jakiegoś przeciwnika mojego ojca czy coś. Oznacza to, że niestety rodzice nie pozwalali mi się z nią spotkać, więc zaczęłam się wymykać z domu. Jej ojciec wiedział o naszych spotkaniach, nawet go poznałam, bardzo miły człowiek i widać, że zależy mu na Ann. Chodzimy ze sobą od 4 lat i kocham ją najbardziej na świecie. Na razie obydwie studiujemy, więc nie mogę sobie pozwolić na wyprowadzkę z domu. Studia kończę za 2 lata i wtedy pomyślimy o wspólnym mieszkaniu.

- Rachel!- usłyszałam swoje imię i się odwróciłam.

     To moja kochana, wspaniała blondynka szła szybkim krokiem w moim kierunku. Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam w jej stronę. Z rozbiegu przytuliłam ją mocno i gdyby nie to, że była na to gotowa, obydwie byśmy się wywróciły. Położyła ręce na mojej tali, a ja zarzuciłam moje na jej szyję, po czym krótko mnie pocałowała. Kochałam ją całym moim sercem, tak mocno jak tylko to było możliwe, a jednak za każdym kolejnym razem gdy ją widziałam zakochiwałam się jeszcze bardziej, choć myślała, że to nie możliwe.

      Odsunęłam się powoli, ponieważ nie za bardzo miałam na to ochotę i przyjrzałam się jej. Jak zawsze wyglądała wspaniale, choć wyjątkowo miała na sobie białą koronkową sukienkę z dużym dekoltem i krótkim rękawem. Sięgała jej do kolan, a Annabeth wyglądała w niej moim zdaniem zjawiskowo( i nikt nie ma prawa w tym wypadku mieć innego zdania). Na nogach miała białe kabaretki i jeansowe tenisówki. Nie była prawie wcale pomalowana, nałożyła jedynie błyszczący srebrny cień w kącikach oczu i pomalowała usta jasnoróżowym błyszczykiem.

     Chwyciła mnie za rękę, uśmiechnęła się i ruszyłyśmy w kierunku lasku gdzie znajdowało się nasze ulubione miejsce na ziemi, nieduża łąka wsród drzew iglastych. Kochałyśmy się tam chować przed wzrokiem innych. Tam nie zabierałyśmy nawet Percy'ego. Usiadłyśmy na trawie, a Annabeth puściła muzykę, z naszej playlisty. Ona miała jedną słuchawkę, ja drugą. Przymknęłam oczy.  Przytulałyśmy się do siebie i śpiewałyśmy. Kochałam jej głos, emocje jakie wkładała w śpiew, wyraz jej twarzy gdy to robiła. Kochałam Annabeth w każdym calu.

Zbliżała się północ.

- Kochanie? - zapytała, a ja uchyliłam powieki by na nią spojrzeć.

- Hmm? - mruknęłam, by wiedziała, że słucham.

Ściszyła muzykę i wstała, a potem wyciągnęła do mnie rękę i pociągnęła mnie do góry bym wstała. 

- Zamknij oczy słońce. - powiedziała, a ja wykonałam jej prośbę.

- Czemu Annie? - nie wiedziałam, a ona nie odpowiedziała.

Usłyszałam jej  pełne napięcia westchnienie. 

- Kochanie wszystko dobrze? - zapytałam z troską.

- Tak, możesz otworzyć oczy.- oznajmiła.

       Otworzyłam oczy i zamrugałam. Było ciemno, ale po chwili się przyzwyczaiłam. Spojrzałam w dół na Annabeth. Klęczała. Popatrzyła na mnie i wyciągnęła do przodu ręce w których trzymała małe pudełeczko. Otworzyła je ukazując złoty pierścionek, wysadzany kolorowymi kamieniami. Musiałam wyglądać co najmniej śmiesznie z tymi otwartymi ustami.

- Próbowałam przygotować przemowę, ale żadne słowa nie są w stanie wyrazić jak bardzo cię kocham... - powiedziała drżącym głosem. Nigdy nie widziałam jej tak zestresowanej. - Więc Rachel Elizabeth Dare... Wyjdziesz za mnie? - zapytała i się do mnie uśmiechnęła.

    Stałam jak wryta, nie mogąc się ruszyć przez pare sekund. W moich oczach zaświeciły łzy, a potem się na nią rzuciłam i ją przytuliłam.

 - Oczywiście, że tak kochanie, oczywiście! - krzyknęłam i nie zważając na pierścionek pocałowałam ją w usta. To był długi, pełen emocji pocałunek, przeplatany łzami szczęścia każdej z nas.

The love of your life

you said I'm the love of your live

Bonus:

   Udałyśmy się do domu mojej narzeczonej, a tam zostałyśmy gorąco powitane przez pana Chase'a, który przytulił mnie i oficjalnie powitał w rodzinie i obiecał pogadać z moim ojcem. 

Jak się podoba?

Tytuł na życzenie @riordanzatwierdza  <3

Moje fav sapphics <3

Jak coś to tworzę na Spotify playlistę o nich , jakby ktoś chciał to zapraszam. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro