Coma Pięć
- Szybko uporałam się z tym bałaganem. - westchnęła z ulgą rozglądając się po pokoju - No. To teraz pozostało ukraść ile się da Dawek i zwiać.
Było to proste jak miecz vampira. I to z dwóch powodów. Po pierwsze,Dawki miała w swoim pokoju bo Dupek - Vampir nie lubi patrzeć jak je sobie wstrzykiwała. A po drugie to jak jest się złożonym z samego cienia to łatwo zniknąć pozostawiając nie zauważalnym.
Błyskawicznie przedostała się do swojego pokoju, wzięła wszystkie pudełka Dawek ( Zapas na trzy lata), już miała znikać gdy zatrzymała się przy zdjęciu jej i starszego brata. Przez chwilę zastanawiała się czy je wziąć, jednak uczucia przeważyły. Szybko zgarnęła fotografie i jeszcze swojego pluszowego misia. I już jej nie było.
- Gdzie by tu iść? - zastanawiała się idąc przez zatłoczony Londyn - Jest już noc więc, może.... a co tam! Nie będę się ograniczać! Pójdę się nachlać.
Weszła do pierwszego lepszego pabu i podeszła do baru.
- Hej - zagadała do barmana - mógłbyś mi zrobić specjalnego drinka? - oparła głowę ręką.
- A zostawisz mi numer telefonu? - złapał się na przynętę.
Uśmiechnęła się zalotnie.
-Drink za numer telefonu? Czemu by nie.
-To jaki ma być?
- Wymieszaj wódkę z mlekiem, piwem i sokiem pomarańczowym
-Faktycznie dziwny - uśmiechnął się , ale szybko go przygotował i postawił przednią.
- Daj jeszcze dwie butelki wódki.
- Kiepski dzień? Może na zapleczu poprawić humor? - uśmiechnął się flirciarsko .
-Dzięki za chęci - odwzajemniła uśmiech - ale wole towarzystwo wódki. - odeszła z alkoholem.
Usiadła gdzieś w kącie i wpatrywała się w transmisję z koncertu Sex Pistols. Mimo swojej powierzchownej gburowatości do Racha, cieszyła się, że w tak krótkim czasie on i jego bracia osiągnęli taki sukces w muzyce. Pamiętała jak pierwszy raz się spotkali. Zakradła się w tedy do domu jego ojca. Nigdy, by się nie spodziewała , że te małe jajka staną się gwiazdami punkrocka. Przypomniała sobie jak w tajemnicy przychodziła do nich w nocy i przynosiła płyty rockowych zespołów, jak uczyła ich, zachowujących się jak małe dzieci. Cieszyli się z każdej jej wizyty, najbardziej Rach. Jak był smutny, gdy dowiedział się, że musi wracać do Mordoru, na trzy lata , bo kończy się jej Wolność i jak się ucieszył, gdy dowiedział się, że wraca do Anglii.
Z zamyślenia wyrwał ją głos mężczyzny.
-Można się dosiąść? - zapytał. Był wysoki, dobrze umięśniony. Włosy miał brązowe tak jak oczy. Od ludzi odróżniały go tylko gadzi język. Ubierał się jak rockmen.
- Wolne to siadaj - odpowiedziała obojętnym głosem.
-Jak się nazywasz? - zapytał siadając
-Sam się przestaw, Seth. - powiedziała dopijając końcówkę trunku.
Zaśmiał się.
-Czyli jeszcze mnie pamiętasz?
- A kto by takie cholernie dużego krokodyla by nie zapamiętał. - oparła głowę o rękę.
-he, nadal jesteś Da'li'ke?
-Ta, nadal nie zmieniłam imienia. Jak tam zespół?
Machnął ręką.
-Nadal się trzyma. Może pójdziemy do mnie? Pogadamy na spokojnie....
Udawała, że się zastanawia.
-Hmm, chcesz do mnie wrócić?
-U mnie będzie lepiej rozmawiać o takich.... rzeczach.
-Mam nadzieje, że masz wygodne łóżko. - odpowiedziała wstając
~~~~~~~~
Tam macie taką spokojną muzyczkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro