Coma Osiem
-Gadaj stary dziadzie! Jak stworzyłeś SWOJE Łaki?! - trzasnął dłońmi o metalowy stół.
Doktor siedział przywiązany do krzesła.
- Nie powiem wam! - jego odpowiedź odbiła się o ściany upuszczonego magazynu, i wróciła
zdwojoną siłą.
Seth uśmiechnął się.
- Nam nie powiesz? A to szkoda. To ONA z ciebie to wyciągnie. Miło było cię poznać - wyszedł na zewnątrz. Pozostawiając więźnia razem z pozostałymi krokodylami.
-Twoja kolej, ślicznotko - powiedział do stojącej naprzeciw Da'li'ke.
Dziewczyna zdjęła słuchawki z których wydobywał się głos Marilyn Mansona. Dumnym krokiem, powoli wyłoniła się ciemności. Popchnęła Łaka i weszła do środka. Reszta porywaczy szybko opuściła budynek. Usiadła na stole. Gumę, którą żuła, wypluła na mężczyznę. Nie zareagował.
- Wynajęli Mrocznego Elfa? - spytał z pogardą
- To nie ty tu dziadku zadajesz pytania - jej głos brzmiał złowieszczo. - Mam do ciebie trzy pytania. Jeśli na nie poprawnie nie odpowiesz zabiję cię. - przybliżyła się do niego i szepnęła - nie obchodzi mnie ja zrobiłeś te badziewne Łaki. - pocałowała go w policzek
Milczał.
-Pytanie pierwsze: Dlaczego tu jestem?
-Dla pieniędzy.
-Dobrze. - uderzyła go w policzek - Drugie: Wiesz ja się nazywam? - wyszczerzyła zęby.
-Nie.
-No proszę! Jakiś mądry. Zastanawiasz się pewnie co to za pytania, co?
-Tak.
-Bum! - wstała i krokiem beztroskiej dziewczynki okrążała stół - Pokonałeś mnie! - zaśmiała się
- Co tu się dzieje? - spytał.
-Upss a może jednak nie? - przewróciła go na ziemię.
- Co do cholery.... - sapał zdezorientowany
-Jak ci się podoba mój cień? Ładnie pachnie, nieprawdaż? Halucynogenny. Jest teraz w modzie. Co t widzisz?- zapytała filuternie. - Nic nie robi. Nie pachnie. Nie wywołuje halucynacji... Po prostu mi się nudzi. To co widzisz to nuuuuda. - usiadła obok niego. - A wiesz, że twój wężołak Rach się we mnie zakochał? Ale śmiesznie! A ja właśnie zabijam jego kochanego tatulka!
-Ra...
Przyłożyła mu palce do ust.
-Cii... Nic niemów. Jak umrzesz to pozdrów ode mnie tę cholerną Śmierć! - od razu po wymówieniu ostatniego słowa rozszarpała swoją ofiarę.
Gdy zjadła już posiłek, zawołała ''zespół''.
-Dawać mamonę! Seth! - krzyknęła
On wyciągnął z kieszeni plik banknotów. Dziewczyna wyrwała je z jego ręki i szybko przeliczyła.
-Co to za praca, w której jesz i jeszcze dostajesz za to hajs? - zagadnął ją Seth.
-He, moja - odpowiedziała szybko - Muszę się spieszyć. Mam randkę.
-Ooo z kim tym razem?
-Z jakimś bogatym gościem. Etaaam zjem go. Albo nie! Najpierw zażądam żeby przepisał na mnie cały swój majątek! Taaaa.... to ja zadzieram kiece i lecę! - zniknęła.
-Co ona w sobie, że wszyscy faceci na nią lecą? - zapytał Greg.
Seth zaśmiał się.
- Właściwie nic!
~~~~~~~~
Dla ludzi którzy w przyszłości będą to czytać i mają pretensje:
WIEM PYTONY NIE SĄ DUSICIELAMI, ALE ZAUWAŻCIE, ŻE WĘŻOŁAKI NIE ISTNIEJĄ W RZECZYWISTOŚCI.......CHYBA.
Do reszty:
u góry kolejny utworek. Sex pistols.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro